WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 4 lipca, 2011

Polskość to nasze szczęście – Marek Rymkiewicz

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, pisarzem, poetą, historykiem literatury, tłumaczem rozmawiają Jacek i Michał Karnowscy.

Czy w Polsce i w polskości jest dzisiaj potencjał wielkości? Jeżeli tak, to gdzie on może być? Bo jest w nas pewna sprzeczność. Z jednej strony zgoda na pomiatanie naszą godnością w sprawie Smoleńska, a z drugiej ukryte marzenie o wielkości. Czy więc Polska może być  wielka? Silna? 

Jarosław Marek Rymkiewicz wraz z Jackiem i Michałem Karnowskimi.Jarosław Marek Rymkiewicz wraz z Jackiem i Michałem Karnowskimi.

Jest w nas potencjał wielkości i jest potencjał małości. To wynika z tego, że istnieją, tuż obok siebie, dwie Polski – a jeśli istnieją dwie Polski, to muszą też istnieć dwa narody Polaków. Te narody oddzieliły się od siebie i zaczęły wieść życie osobne kilkaset lat temu. Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów. W narodzie patriotów marzenie o wielkości Polski jest wciąż żywe, może nawet jest tak, że ten naród dzięki swojemu marzeniu o wielkości – czy raczej dzięki projektowi swojej wielkości – w ogóle istnieje. Przeżył, ponieważ pamięta, że kilkaset lat temu był wielki i potężny.

Ta część z nas, którą pan nazywa narodem kolaborantów, tego nie chce?

Naród kolaborantów jest ogarnięty i obezwładniony obsesją swojej małości, nędzy, podłości i znikczemnienia. Co oczywiście nie przeszkadza i nigdy nie przeszkadzało polskim kolaborantom twierdzić, że kolaborują z przyczyn patriotycznych.

Kiedy zaczął się ten podział? 

Widzimy go wyraźnie w czasach konfederacji radomskiej i konfederacji barskiej, to znaczy w drugiej połowie XVIII w. Wtedy też istnienie dwóch tutejszych narodów zostało po raz pierwszy potwierdzone w wielkim dziele księdza Jędrzeja Kitowicza „Pamiętniki, czyli historia polska”. Kitowicz w roku 1771 wyszedł z konfederackiego sztabu Zaremby i resztę życia poświęcił na opisywanie tego, co widział na własne oczy – nędzy i wielkości Polaków. Ale ten fundamentalny dla naszych dziejów podział zaczął się uwidaczniać znacznie wcześniej, już w czasach Zygmunta III Wazy, na początku wieku XVII, kiedy wybuchł rokosz Zebrzydowskiego i pod Guzowem w roku 1607 starły się ze sobą dwie polskie armie – królewska i szlachecka. Według wielu historyków rokosze były świadectwem warcholstwa polskiej szlachty, ale ja sądzę inaczej. Rokosz Zebrzydowskiego był wynikiem przerażenia polskiej szlachty, która nie chciała nonsensownej wojny ze Szwecją i zrozumiała, że fatalnie wybrany przez nią obcy król reprezentuje obce interesy. Własne interesy dynastyczne oraz interesy Habsburgów. Wystarczy powiedzieć, że Zygmunt III chciał dla siebie korony szwedzkiej, która nam była do niczego niepotrzebna, a odrzucił koronę czeską, którą jego synowi Władysławowi ofiarowali Czesi – odrzucił, bo nie chciał się narazić Habsburgom.

Te dwa nurty w historii, dwa narody, to jest coś dla Polaków specyficznego? Wyjątkowego? 

To nie jest dla mnie jasne. Hiszpańscy karliści to też chyba jakiś osobny naród, istniejący już niemal od 200 lat. Wydaje mi się, że takie pęknięcie, które dzieli naród na dwie części, może być efektem długotrwałej interwencji, militarnej lub duchowej, obcych potęg. Jak to kiedyś u nas mówiono – obcych potencji.

Ale tu jest ten klucz – w obcej sile, która wchodzi z zewnątrz? 

Naród kolaborantów jest przekonany, że w interesie Polaków jest poddanie się obcej sile, zewnętrznej potencji, że to jest jedyne wyjście w fatalnej polskiej sytuacji. Taka sama argumentacja była używana w epoce rozbiorów i w epoce komunizmu. I dziś też się uważa, że poddanie się wspólnoeuropejskiej potencji to jest jakieś wyjście.

To jest wiara, że jak pisał Kaczmarski, mocarstwa ościenne przywrócą spokojność obywatelom naszym? 

Raczej mamy tu do czynienia z brakiem wiary – we własne możliwości istnieniowe, we własną potęgę duchową. Naród kolaborantów wierzył zawsze i wierzy do dzisiaj, że w interesie Polski jest podporządkowanie się silniejszym, służenie ich interesom, ponieważ tylko silniejsi od nas mogą tutaj zaprowadzić porządek. To było i jest ufundowane na przekonaniu o nikczemności i nieudolności Polaków, o tym, że oni koniecznie muszą być przez kogoś rządzeni. Albo przez obcych królów, Wazów czy Sasów, albo przez rosyjskich ambasadorów, jak to było w XVIII w., przez Repnina czy Sieversa. W głębi mamy więc lęk przed wolnością, ucieczkę od wolności. Kolaborant w istocie mówi coś takiego: Polacy nie nadają się do samodzielnego życia i właśnie dlatego ja kolaboruję, a robię to w interesie Polaków, czyli z przyczyn patriotycznych.

A wszelki sprzeciw jest nazywany warcholstwem? Budzi agresję. 

Bywało i tak, że o warcholstwo oskarżany był nawet cały naród, przynajmniej naród szlachecki, co też jest dowodem na to, że następował podział na dwa narody – rozsądny naród kolaborantów i warcholski naród patriotów. Przykro to powiedzieć, ale w tej wojnie dwóch narodów, bo mamy tu do czynienia z prawdziwą wojną domową, w dodatku odwieczną, częściej zwyciężał naród kolaborantów. Pewnie dlatego, że miał wsparcie obcych potencji. Niemcom czy Rosjanom istnienie narodu kolaborantów oczywiście bardzo odpowiadało.

Wszystkie rozbiory, które nasza historiografia opisuje jako rozszarpywanie Polski przez mocarstwa ościenne, były akceptowane i zatwierdzane przez polskie Sejmy. Jest rzeczą oczywistą, że te decyzje Sejmów były wymuszane czy kupowane przez rosyjskich ambasadorów. Ale jeśli Sejm wybrany przez polską szlachtę głosował za oddawaniem kolejnych kawałków kraju, a w końcu za oddaniem wszystkiego, czyli likwidacją państwa, no to można nawet powiedzieć, że Polacy kolaboranci rozebrali Polskę własnymi rękami. Ciąg dalszy tej myśli jest taki: naród kolaborantów dążył i nadal dąży do zlikwidowania Polski. Odpowiedź na pierwsze pytanie panów jest więc taka, że znaczna część Polaków – wzywam socjologów do obliczenia, czy to jest połowa Polaków, czy może trzy czwarte lub trzy piąte, od kilkuset lat nie wierzy nie tylko w wielkość swojego kraju, ale także w możliwość jego samodzielnego istnienia.

Skoro trwa to tak długo, to nie możemy nie zapytać, w jaki sposób ten naród kolaborantów powiela się przez pokolenia? Zmieniają się przecież okoliczności, konteksty. 

To jest chyba warunkowane przez sytuację. Przez wkraczanie tych obcych sił, militarnych i duchowych, którym lepiej jest służyć, niż się sprzeciwiać. Bo opór łączy się z kłopotami. Można stracić majątek, można pojechać na Sybir, można zostać powieszonym. Teraz jest trochę lepiej – kto się opiera, ten będzie tylko zmarginalizowany i wyśmiany. Ewentualnie kopnięty czy opluty pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu – jeśli jest staruszką. Ale to polepszenie może być chwilowe.

Z perspektywy życiowych interesów jednostki wygodniej jest więc być kolaborantem. Taka jest pamięć społeczna. Jedyny koszt, jaki ponosi kolaborant, to nieprzyjemny, niezmywalny zapaszek zdrady. Stąd podkreślanie, że działa się w interesie Polaków, a interes definiuje się jako podległość. To próba zmycia tego niezmywalnego zapachu zdrady.

Targowiczanie wierzyli, że działają dla dobra Polski.

Ależ oczywiście! Bracia Kossakowscy, generał i biskup, ci, których powieszono w 1794 r., uważali się za rozumnych patriotów. Nawet człowiek, który jest archetypem polskiej zdrady, Henryk Rzewuski, zresztą wybitny pisarz i oddany polskości, kochający polskość, wierzył, pewnie szczerze, że jest dobrym Polakiem. Co nie przeszkadzało mu być błaznem na salonach w zamku warszawskim u feldmarszałka Paskiewicza.

Generał Zajączek, kolejna postać tragicznie przełamana. 

Oni wszyscy wierzyli, że działają dla dobra Polski. Albo udawali, że wierzą – ale to mała różnica. W rzeczywistości działali w osobistym interesie. I tak przez wieki. Aż do komunistów, którzy w swojej propagandzie ciągle powtarzali, że służą Polsce, a wszystko, co robią, robią dla dobra Polaków. Gdyby zawiśli, co (powtarzam to jeszcze raz) słusznie im się należało za nasze wszystkie nieszczęścia, to pewnie powiedzieliby, że jesteśmy obrzydliwymi niewdzięcznikami. Stryczek za tyle dobrodziejstw!

Jak pan opisuje tę drugą część narodu? Naród patriotów?

Naród patriotów nie myli okupacji z dobrodziejstwem, z jakąś łaską, którą Polacy otrzymują od obcej potęgi. Działając rozumnie – wiara w możliwość samodzielnego istnienia jest rozumna, ponieważ samodzielne istnienie w stanie wolności jest zgodne z naturą, nie tylko ludzką, lecz z naturą wszelkiego istnienia – działając zatem zgodnie ze wskazówkami wyższego rozumu, ten naród nawet co pewien czas zwycięża. Niestety, zawsze na krótko.

A jednak wciąż istnieje. To na swój sposób zadziwiające. Jak pan to tłumaczy? Jak naród mógł przetrwać 123 lata bez własnego suwerennego państwa?

Bo polskość jest straszliwie atrakcyjna. Ogromnie ciekawa. Niezwykle pociągająca. Wspaniała jako miejsce, w którym człowiek może się ulokować. Polska to przygoda dająca poczucie szczęścia. Ja jestem człowiekiem szczęśliwym. Choć kiedy ma się tyle lat co ja i kiedy życie dobiega końca, to już niełatwo być szczęśliwym. Ale jestem szczęśliwy właśnie dzięki temu, że szedłem polską drogą przez wiele lat mego życia, że wszystkie moje umiejętności i talenty pisarskie, od pewnego momentu, oddałem polskości. To uczyniło mnie właśnie człowiekiem szczęśliwym. Patrioci są szczęśliwi.

Można postawić pytanie, czy to zabijanie poczucia zakochania w ojczyźnie jest niszczone i unicestwiane tylko w Polsce czy w całej cywilizacji zachodniej?

Wygląda na to, że sens istnienia narodów jest teraz tu i ówdzie kwestionowany. Ale to nie ma wielkiego znaczenia, ponieważ wspólnej historii ludzi – a naród jest wspólną historią ludzi, którzy go tworzą – nie da się zniszczyć czy zmienić, gdyż ta historia już się w pewnej swojej części dokonała, istnieje i jest zapamiętana w stanie dokonanym. Jest zresztą i tak, że wielkie narody europejskie, które mają lepszą sytuację geopolityczną niż Polacy, nadal bardzo cenią sobie swoją narodowość i swoją potęgę.

Jest jednak jedna różnica. Profesor Zdzisław Krasnodębski mówił nam, że na całym świecie są nurty kwestionujące w ogóle sens patriotyzmu, ofiary, potrzeby istnienia silnego państwa. 

Taki anarchizm łamany na infantylizm. Ale tylko w Polsce jest to podniesione do rangi wyznania, także elit narodowych i państwowych. Trzeba tu wziąć pod uwagę fakt, że są to elity, które uformowały się w czasach komunizmu. Przez upadek (czy raczej mutację) komunizmu ich istnienie zostało na chwilę zagrożone. Ale potem jakoś się zrekonstruowały i uznały, że właściwie nic się nie zmieniło – nadal są elitami, których wpływ na życie polskie jest nie do zakwestionowania. Otóż to są elity wychowane przez komunistów w przekonaniu, że polskość jest czymś podrzędnym i niepotrzebnym, a Polacy są narodem ciemnym i głupim, w dodatku groźnym w swej głupocie (groźnym dla cywilizacji europejskiej). I że wobec tego ten groźny naród musi być przez kogoś kontrolowany. Ktoś musi nim zręcznie zarządzać. Choć oczywiście najlepiej byłoby go zlikwidować. Tak myśli ta elita.

Złowieszczy jest już sam fakt, że ona nadal – po dwudziestu kilku latach od czasu (pozornej) likwidacji komunizmu w Polsce – wciąż istnieje. Jeszcze groźniejszy jest fakt, że nadal przyznaje sobie prawo do decydowania o tym, jak ma wyglądać życie polskie. To by wskazywało, że komunizm w Polsce, choć się skończył, to jednak nie całkiem. Ja latem 1989 r., zaraz po tak zwanym okrągłym stole, mówiłem (to nie zostało dosłyszane), że będziemy mieli w Polsce nowe, dziwaczne mutacje komunizmu. No i mamy taką mutację – liberalną. Liberalne źródło tej mutacji jest umiejscowione dokładnie w tym samym miejscu, w którym umiejscowione było pierwotne źródło europejskiego komunizmu. Mówiąc inaczej – to, co mamy teraz w Polsce, wywodzi się z pierwotnych komunistycznych projektów organizacji życia polskiego.

Z Komunistycznej Partii Polski?

Źródła tych pomysłów ideowych należy szukać jeszcze wcześniej – w dziełach Róży Luksemburg. To był prawdziwy komunistyczny potwór. Właśnie ona na przełomie XIX i XX w. to wszystko wymyśliła, ona wymyśliła Wspólnotę Węgla i Stali, Wspólnotę Europejską i włączenie Polski (oraz innych małych państw) do tej Wspólnoty. Oczywiście, Wspólnota Europejska ma jeszcze inne źródła duchowe – imperium Karola Wielkiego z przełomu VIII i IX w. oraz późniejsze Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Ale o obecnym kształcie Europy zadecydowała myśl Róży Luksemburg. Bezsmiertnaja Roza (jak ją nazywano w Rosji) sądziła, że małe państwa i małe narody nie mają prawa do istnienia (nie mogą przeżyć), ponieważ mają zbyt małe rynki zbytu, co ogranicza ich produkcję przemysłową.

Muszą więc ulec likwidacji. 

Jak to komuniści, uważała, że to jest jakaś dziejowa konieczność, której nie wolno się przeciwstawiać. Stąd jej wściekłość, jej nienawiść nie tylko do Polaków, ale także do Żydów, Litwinów, Gruzinów, Węgrów, małych narodów, które nie zamierzały uwierzyć w taką konieczność i nie chciały zostać przyłączone do narodu niemieckiego.

Chciała likwidacji narodów? Jak to sobie wyobrażała?

Uważała, że małe narody zachowają prawo do istnienia folklorystycznego – będą mogły tańczyć swoje tańce i jeść swoje narodowe potrawy. Mniej więcej tak samo, jak się zdaje, myślą teraz niektórzy urzędnicy w Brukseli. Polacy według Róży Luksemburg mieli więc porzucić marzenie o niepodległości i stać się obywatelami wielkiego państwa europejskiego o charakterze kapitalistycznym. Projekt Nieśmiertelnej Róży zakładał, że to państwo, po wybuchu rewolucji proletariackiej, stanie się państwem komunistycznym. Było to bardzo nie na rękę Leninowi, który (zręczniejszy manipulator) chciał potencję ruchów narodowo–wyzwoleńczych wykorzystać dla celów partii bolszewickiej. Stąd właśnie późniejsze represje, które spadły na wyznawców Róży Luksemburg.

Działacze Komunistycznej Partii Polski w latach 30. zeszłego wieku odżegnywali się, chcąc ocalić życie, od tak zwanych „błędów luksemburgizmu”. Ale chytry Stalin kompletnie im nie wierzył i mordował funków (jak nazywano funkcjonariuszy partyjnych) z KPP. Ostatecznie okazało się jednak, że ani rozwiązanie KPP, ani mordowanie, ani łagry niczego nie załatwiły. Mordowanie w ogóle niczego nie załatwia. Idee Róży Luksemburg przetrwały i właśnie teraz widzimy ich skutki. Obecny kształt Unii Europejskiej to jest skutek najważniejszy. Obecna sytuacja Polski to też ważna konsekwencja tych XIX–wiecznych idei. Miłość „Gazety Wyborczej” do Unii Europejskiej to jest także jeden z tych skutków.

„Wyborcza” i luksemburgizm to ten sam nurt? Ta sama nić myślenia? Tak pan uważa?

Tak. To jest przekazywane z pokolenia na pokolenie komunistyczne przekonanie, że z wielu państw można utworzyć jedno wielkie państwo, a z wielu narodów zrobić jeden naród. To wszystko wymyśliła ta jedna słaba kobieta. Jestem dla niej pełen podziwu, to znaczy podziwu dla jej potworności. Dopuszczam możliwość, że gdyby jej nie zamordowano w 1918 r., to ona w latach 20. zamordowałaby Lenina, Stalina oraz Dzierżyńskiego i ostatecznie zostałaby pierwszym sekretarzem KPZR, może nawet generalissimusem. Ja tego wszystkiego nie wiedziałem, a dowiedziałem się niedawno, kiedy zacząłem czytać dzieła Biezsmiertnej Rozy. To moja korzyść z procesu, który urządziła mi spółka Agora. Jestem jej za to wdzięczny.

Kolejna rozprawa w tym tygodniu. Ma pan proces za zdanie: „Michnik i jego ludzie są spadkobiercami idei Róży Luksemburg w wynarodowianiu Polaków, którą później zapoczątkowała KPP”. Podtrzymuje je pan? 

Może trochę przesadziłem, sugerując, że wszyscy redaktorzy są luksemburgistami. Oczywiście, że nie wszyscy. Ale ci, którzy założyli „Gazetę” i decydują o jej obliczu, mieli rodziców w KPP, a kto był w KPP, ten był luksemburgistą. Ja jestem jak Stalin – w samokrytyki kapepowców nie wierzę. To wszystko jest bardzo ciekawe. Jak to się stało, że idee luksemburgizmu przetrwały niemal nietknięte do dzisiejszych czasów, że z taką siłą są dzisiaj (choć raczej tajnie, bo nie wymienia się nazwiska Rozy) reklamowane. Tu trzeba by sięgnąć głębiej, usłyszeć, o czym w mieszkaniach w alei Przyjaciół i w alei Róż rozmawiano w latach 50. i 60. Wtedy może byśmy zrozumieli, co było fascynującego w tym dziedzictwie wczesnego komunizmu.

Ale o co dokładnie chodzi w tym procesie? Co jest zarzutem Michnika? Dziedzictwo KPP? Stwierdzenie o wynaradawianiu? 

Ja mam proces z Agorą, a nie z jakimś człowiekiem. To jest trochę absurdalne, bo korporacja jest przecież czymś w rodzaju maszynerii, wielkiej maszyny. Czy człowiek może mieć proces z maszyną? Czy maszyna może czuć się obrażona? A wracając do pytania, maszyna oświadczyła w pozwie, że to wszystko, co powiedziałem, jest kłamstwem.

Ale co konkretnie?

Chyba przede wszystkim to, że oni są z KPP i że dlatego nas nienawidzą. W tym jest coś, czego nie pojmuję – dlaczego ktoś wstydzi się, że miał takich, a nie innych rodziców. To jest przecież los. Coś takiego, czego nie da się odwrócić. Czy można wstydzić się swojego losu?

To zresztą dziwne, bo o KPP „Wyborcza” pisze dość często. Mocno temat przeżywając. I to nagle ma być pomówienie? 

Też odbieram to jako pewną niestabilność emocjonalną. Wynikałoby z tego, że oni nie bardzo wiedzą, co myśleć o przeszłości swoich rodziców. Raz KPP to jest dla nich coś wyjątkowo obrzydliwego, czym rzuca się w Jarosława Kaczyńskiego, stwierdzając, że on działa jak KPP. A innym razem traktuje się KPP jako szlachetny mit.

Pana proces zszokował wiele osób. Bo to de facto proces o opinię. Najgorsze skojarzenia budzi praktyka sądzenia pisarzy. To próba wbudowania nawyku autocenzury.

Ja się cenzurował nie będę. Uważam, że w wolnym kraju mówić wolno wszystko, co się chce. Ataki „Gazety Wyborczej” na mnie zaczęły się już w latach 90. To było dość brutalne. Kiedyś nazwali mnie „ideologiem skinów”. Przez myśl mi nie przeszło, żeby podać ich do sądu. Nazywali mnie też „grafomanem”, „oszołomem” i „faszystą”, ale i to uważam za dozwolone w wolnym kraju. Jedni mają wielkie gazety, inni, jak ja, tylko swoje pióra. Każdy ma prawo mówić, co chce, i odpowiadać, jak potrafi. Na tym polega wolność słowa.

Prawnik Agory chce proces utajnić?

Prawdopodobnie chodzi o to, żeby wszyscy, którzy zamierzają się odezwać, wiedzieli, że nie tylko będą ukarani za to, co powiedzą, ale że będą ukarani tajnie i nikt się o tym, co powiedzieli, nie dowie. Tajne sądy – jeśli w grę nie wchodzi ważny interes państwowy – to jest pomysł komunistyczny.

A skąd się bierze siła „Wyborczej”?

Za poważnie do tego dziennika podchodzicie. To jest piana na powierzchni życia narodowego – piana, która zasłania istotną treść życia. To nie jest ważny element życia polskiego.

To co jest ważne naprawdę?

Ważne jest właśnie to, jak wygląda życie polskie – to, które toczy się w naszych domach.

To kult prywatności. 

Polskość funkcjonowała tak przez setki lat, w dworkach, w zaściankach, w szlacheckich okolicach. Miała się tam całkiem dobrze. Mamy w takim prywatnym istnieniu duże doświadczenie i dużą wprawę.

Nie było telewizji w każdym domu.

Ale w szkołach kazali dzieciom mówić po rosyjsku albo po niemiecku i bili te, które mówiły po polsku. A polskość jakoś przetrwała. Znam odpowiedź na pytanie, dlaczego przetrwała – bo jest wieczna. Polskość to jest szczęście Polaków. Polacy mają w swoich domach to, co jest najpiękniejsze na świecie, i dlatego są szczęśliwi.

http://media.wp.pl/kat,1022943,page,5,wid,13563485,wiadomosc.html

Przeczytaj także:

 

„Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów.”

 

Posted in POLECAM, Polityka i aktualności, Wywiady | Otagowane: | Leave a Comment »

Polska patriotyczna vs kolaborancka? ‚Nic gorszego nie można powiedzieć’

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Adam Michnik i Jarosław Kaczyński– Istnieją, tuż obok siebie, dwie Polski, (…) dwa narody Polaków – mówi w rozmowie z „Uważam Rze” poeta Jarosław Marek Rymkiewicz. Jak dodaje – jeden to „naród patriotów”, drugi – „kolaborantów”. – Nazwanie kolaborantami ludzi, którzy są entuzjastami UE to przykład niezrozumiałej obsesji. Obsesji wybitnego intelektualisty – komentuje w TOK FM publicysta Jan Ordyński. – A Lech Kaczyński, który podpisał Traktat Lizboński, po której będzie stronie? – pyta Michał Szułdrzyński z „Rz”.

„Jest w nas potencjał wielkości i jest potencjał małości. To wynika z tego, że istnieją, tuż obok siebie, dwie Polski – a jeśli istnieją dwie Polski, to muszą też istnieć dwa narody Polaków. Te narody oddzieliły się od siebie i zaczęły wieść życie osobne kilkaset lat temu. Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów. W narodzie patriotów marzenie i wielkości Polski jest wciąż żywe” – powiedział Jarosław Marek Rymkiewicz w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi w „Uważam Rze”.”Naród kolaborantów jest ogarnięty i obezwładniony obsesją swoje małości, nędzy, podłości, znikczemnienia. Co oczywiście nie przeszkadza i nigdy nie przeszkadzało polskim kolaborantom twierdzić, że kolaborują z przyczyn patriotycznych. (…) Naród kolaborantów jest przekonany, że w interesie kolaborantów jest poddanie się obcej sile, zewnętrznej potencji, że to jest jedyne wyjście w fatalnej polskiej sytuacji. Taka sama argumentacja była używana w epoce rozbiorów i w epoce komunizmu. I dziś też się uważa, że poddanie się wspólnoeuropejskiej potencji to jest jakieś wyjście” – mówi Rymkiewicz.O wywiadzie poety w Poranku TOK FM z Łukaszem Grassem rozmawiali: Jan Ordyński z „Przeglądu”, Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” i Piotr Kraśko z TVP.”Paranoja, obsesja wybitnego człowieka”- Odbieram to tak: tej chwili za kolaborantów należy uznać tych, którzy są za jak najgłębszą integracją Polski z UE. To paranoja. Jeżeli już dzielić naród to na ubogich i bogatych. Trzeba zwrócić uwagę na coraz bardziej powiększającą się przepaść między ludźmi, którym się wiedzie bardzo dobrze, a tymi, którzy żyją poniżej granicy skromności. To jest istota problemu, nad którym wszyscy – i rządzący i społeczeństwo – powinniśmy się pochylić. Natomiast to, co wybitny poeta Jarosław Marek Rymkiewicz przelewa na papier w ”Uważam Rze” to – niekiedy podłe – fałszowanie historii – mówi Ordyński.

– W Polsce słowo kolaboracja ma najgorszą konotacje. Nic gorszego nie można powiedzieć. Tak określano ludzi, którzy w czasie II wojny współpracowali z Niemcami, wydawali swoich współbraci, korzystali na okupacji. Określenie tym mianem ludzi, którzy sa entuzjastami UE to przykład niezrozumiałej obsesji. Obsesji wybitnego intelektualisty – mówi Ordyński.

„Naród kolaborantów” to większość Polaków?

– Patrząc na sondaże ”naród kolaborantów” to większość Polaków. Mówienie, że ta grupa jest przekonana o małości kraju to absurd. Nie pamiętam tygodnia, żeby o Polsce tak dobrze pisano na świecie jak z okazji rozpoczęcia prezydencji – mówi Kraśko. – Sondaże pokazują, że Polacy wierzą, iż prezydencja zakończy się sukcesem. 80 proc. uważa, że nasza obecność w UE jest dobra dla kraju. Po raz pierwszy od bardzo dawna okazuje się, że większość z nas to optymiści, dumni z tego kraju. To, że kraj jest podzielony, jest normalne, ale wymyślanie sobie od kolaborantów jest grubą przesadą – podkreśla.

– USA też są podzielone. Ale John McCain po tym jak przegrał wybory wyszedł, 3 minuty później powiedział o Obamie: To jest mój prezydent. To jest przekład szacunku dla kraju – dodaje Kraśko.

„A Lech Kaczyński?

– Zgadzam się z tym, że mamy teraz dwie Polski – mówi Michał Szułdrzyński z „Rz”. – Jednak nie ma złej i dobrej Polski – są dwie nierozumiejące się Polski. Zgoda – mamy podział na biedniejszych i bogatszych. Ale znacznie głębszy jest podział na pesymistów i optymistów. Połowa Polaków uważa, że wszystko jest super – to raczej sympatycy PO. Połowa uważa, że jest źle, fatalnie i jesteśmy na krawędzi rozbiorów – to raczej zwolennicy PiS. Żadna z tych wizji Polski nie jest do końca prawdziwa. Nie jest ani tak dobrze, ani tak źle – mówi Szułdrzyński.

– Trudno też zaklasyfikować w tym podziale ludzi, którzy Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi powinni być bliscy. Lech Kaczyński, który podpisał Traktat Lizboński, po której będzie stronie? Po patriotycznej czy kolaboranckiej? – pyta.

Przeczytaj także:

„Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów.”

J. M. Rymkiewicz: Wygrałem proces, zanim się rozpoczął

Posted in Polityka i aktualności | Otagowane: | Leave a Comment »

Kiedy pomidor jest trujący?

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Popularności pomidora ciężko zaprzeczyć, jednak mimo ogromnej sławy nie brak mu też przeciwników. Oskarżano go już o niekorzystny wpływa na jelita, wywoływanie alergii a nawet ciężkie zatrucia. Jaka jest więc prawda o pomidorach?

Kiedy pomidor jest trujący?

Dobry do wszystkiego

Dla znacznej grupy osób jest jednym z popularniejszych pokarmów roślinnych w diecie. Po pierwsze – jest łatwo dostępny przez cały rok, po drugie – można go zjeść zarówno na śniadanie, obiad jak i kolację. Pasuje jako dodatek do kanapek, sałatek, dipów czy dań na ciepło. Zjadany solo również wypada całkiem nieźle. Ponadto pulpy i koncentraty pomidorowe stanowią składnik ogromnej ilości potraw i produktów spożywczych, w związku z czym czasem nawet nieświadomie stają się składnikiem naszego menu, chociażby pod postacią keczupu.

Słoneczny aromat

Lato to najlepsza pora na pomidory. Mają wówczas okazję dojrzeć w pełnym słońcu, dzięki czemu staja się wyjątkowo aromatyczne. Co prawda silniejszy aromat nie zawsze wiąże się z wyższą wartością odżywczą, ale na pewno bardziej zachęca do jedzenia. Domowe przetwory z takich dojrzałych, pachnących pomidorów to prawdziwy rarytas, który w zimie jest wspomnieniem ciepłych letnich dni.

Młode wiosenne pomidory to również jedne z bezpieczniejszych nowalijek. W przeciwieństwie do rzodkiewki czy sałaty gromadzą bowiem znacznie mniej azotanów, które mogą w organizmie ulec szkodliwym przekształceniom.

Toksyczna solanina

Rośliny z rodziny psiankowatych, do których zaliczamy pomidory, zawierają alkaloid – solaninę. Substancja zjedzona w dużej ilości staje się toksyczna, co może powodować takie dolegliwości jak: mdłości, wymioty, kolki, biegunki. Najwięcej szkodliwego związku występuję w niedojrzałych, zielonych pomidorach. Prostym sposobem na uniknięcie zatrucia jest zatem sięganie po sztuki w pełni dojrzałe.

Ciekawy jest również fakt, że solanina, mimo swoich toksycznych właściwości, w uzasadnionych przypadkach może wykazywać działanie terapeutyczne. W medycynie ludowej właściwości rozkurczowe alkaloidu wykorzystywano m. in. do usuwania zaparć powodowanych nadmiernym skurczem w obrębie jelita grubego.

Witaminy i minerały

Pomidor to doskonałe źródło cennych witamin i minerałów. Zawiera znaczne ilości potasu – aż 280 mg/100 g. Wspomniany makroelement jest z kolei niezwykle istotny do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Stanowi katalizator wielu reakcji enzymatycznych, reguluje ciśnienie krwi, pozwala usuwać nadmiar wody z ustroju oraz warunkuje przewodnictwo nerwowe.

Czerwone warzywa obfitują również w beta-karoten, czyli prowitaminę wit. A. Beta-karoten to naturalny przeciwutleniacz, który po przekształceniu w ustroju do postaci witaminy A odpowiada dodatkowo za proces widzenia, stan skóry oraz wzmacnianie układu odpornościowego.

Cennym składnikiem pomidorów jest witamina C, która w 100 g warzyw występuje średnio na poziomie 20 mg. Podobnie jak beta-karoten należy do przeciwutleniaczy, chroniących organizm przed mutacjami komórek i przedwczesnym procesem starzenia. Ponadto wspiera układ odpornościowy zabezpieczając tym samym przed infekcjami, a jako składnik niezbędny do produkcji kolagenu sprzyja regeneracji tkanki łącznej.

http://kuchnia.wp.pl/zyj-zdrowo/health/1037/1/1/kiedy-pomidor-jest-trujacy-.html

Posted in Zdrowie jest najważniejsze | Leave a Comment »

Wizja polityczna Orbana. Węgier zrobił z Tuska karykaturę

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Orban „Pewne natomiast jest to, że zawierane są nowe porozumienia i sojusze, a ten proces daje nam, narodom środkowoeuropejskim, wielkie możliwości. Cały region może zostać dowartościowany, jeśli zdołamy sprostać temu procesowi

 

Wizja polityczna Orbana. Węgier zrobił z Tuska karykaturę
Orban w swoim przemówieniu w Teatrze Wielkim był antytezą tego wszystkiego co sobą reprezentuje Tusk. Wartości politycznych, społecznych , posiadania wizji politycznej . Zresztą wystarczy posłuchać wywiadu Orbana w TVN aby zobaczyć różnice pomiędzy inteligentnym , błyskotliwym , mówiącym dynamicznie Orbanem, a naszym ciągle się jąkającym , robiącym przerwy na przypomnienie sobie wyuczonego teksty Tuskiem . Słuchając wypowiedzi Tuska trudno nie zgodzić się z kibicami , że dostrzegli analogię z kiepsko sobie radzącym z problemami natury intelektualnej Koziołkiem Matołkiem . Mam zresztą pewne obawy , czy słynny uśmiech obecnego premiera i jego skonfundowany wyraz twarzy nie narusza praw autorskich twórców słynnej kreskówki .
Wróćmy jednak do Orbana . I jego gorącego przemówienia w którym admirował dokonania wielkiego Polaka , wolnościowy zryw Polaków. Hołd , który nie miał formy grzecznościowej , ale widać było że płynął z głębi serca. Obcokrajowiec mógł pomyśleć , że to właśnie przemawia premier Polski. Niestety jednak tak nie było.
Zanim przejdę do podkreślenia kilku istotnych zdań , które są dobrym prognostykiem na przyszłość, dla przyszłego nowego republikańskiego rządu postaram się w skrócie przedstawić antywęgierskie tło postawy Tuska i jego zaplecza medialnego.
Krasnodębski w swoim tekście „ Brońmy Demokracji „ tak opisał atak Niemiec na Węgry, po tym jak Orban rozpoczął odbudowę siły węgierskiego społeczeństwa , uzdrawianie patologicznej lewicowej gospodarki
Krasnodębski „We „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ukazał się 14 sierpnia alarmistyczny artykuł, opisującyrosnące zagrożenie dla demokracji w jednym z państw „nowej Europy”.Obóz rządzący skupia w swym ręku całość władzy, naruszając zasadę jej podziału.Opanował Trybunał Konstytucyjny, zmieniając zasady wybierania sędziów, a urząd prezydenta państwa objął polityk, który jest blisko związany z premierem.Nowo wybrany prezydent od razu zadeklarował, że będzie wspierał rząd. Także obsada stanowiska prokuratora generalnego i rzecznika praw obywatelskich oraz przewodniczącego Sądu Najwyższego obsadzane są przez większość parlamentarną.”…” który przez osiem lat z ramienia SzDSz, partii nieco podobnej do naszej dawnej UW, zasiadał w węgierskim parlamencie.Przez 14 lat rządziła ona Węgrami w koalicji z postkomunistami. Rządy te doprowadziły Węgry do stanu zapaści gospodarczej. Ale z korupcją, układami, błędną polityką gospodarczą, cynizmem i postkomunizmem można się przecież jakoś pogodzić, zwłaszcza zagranicy. Teraz zaś grozi demokracji węgierskiej prawdziwa katastrofa” …( więcej)
Czy ktoś wie jak była reakcja Tuska na obcą próbę zastopowania reform . W jaki sposób medialny obóz Tuska odniósł się do walki Orbana o przywrócenie Węgrom ich podmiotowości, w tym gospodarczej we własnym kraju .
Jako ilustrację stosunku obozu Tuska pozwolę sobie zacytować „apel Michnika”
List Michnika , Havla i 69 innych osób wzywający władze Unii Europejskiej   do ..właściwie do obalenia legalnie wybranego rządu Orbana .
Fragment  apelu „ Zwróciliśmy się do Parlamentu Europejskiego , Komisje Europejskiej , I Rady Europy , oraz do rządów państw europejskich , i partii politycznych , dla których istotna jest prawdziwa jedność Europy .Wzywamy was do podjęcia zdecydowanych działań , aby utrzymać nasza Europę demokracji   we właściwym kierunku „więcej )
Teraz wrócę do planów Orban jeszcze sprzed miażdżącego zwycięstwa Fidesz nad pruskim stronnictwem socjalistów . Którzy niszczyli wysokimi podatkami społeczeństwo węgierskie , Zbudowali kulturę bezkarnej korupcji .Okradali swój kraj. Budowali z Węgier ekonomiczną i gospodarczą kolonie niemiecką .
Orban i jego obóz planowali jeszcze przed Katastrofą Smoleńska zacieśnienie związków z Polską .
„„Premier Węgier Viktor Orban z pierwszą zagraniczną wizytą przyjedzie do Warszawy – poinformował „Rz” nowy wicepremier i prawa ręka przywódcy FideszuTibor Navracsics, który od dawna za tym lobbował”…” –To nasz moralny obowiązek wobec Polski – naszego tradycyjnego sojusznika – uważa Navracsics. Zarówno on, jak i nowy szef węgierskiej dyplomacji Janos Martonyi chcą, by Węgry ożywiły swoje relacje z Polską. „ ( więcej)
Co więcej Orban kierują się strategicznym interesem Węgier zacieśnienie współpracy zaproponował , bezskutecznie prusofilowi Tuskowi.
Większy fragment szerokiej koncepcji politycznej , a w zasadzie oferty strategicznego sojuszu jaki złożył Polsce Orban . Piszę Polsce , bo w końcu Koziołek i jego obóz zakończy karierę być może tak jak to prorokuje Ziemkiewicz ( Tusk skończy w więzieniu) , a wtedy wrócimy do polityki polskiej racji stanu, czyli polityki jagiellońskiej , której uosobieniem był w pewnym sensie Lech Kaczyński . Będziemy mogli powrócić do budowy Bloku Środkowoeuropejskiego.
Victor Orban „Przyjaźń polsko-węgierska oparta na istniejącej od zarania dziejów solidarności między naszymi narodami może być traktowana jako ideowy pierwowzór Unii Europejskiej – pisze premier Węgier „Najważniejszy wspólny interes Europy Środkowej ma jednak wymiar nie tyle regionalny, ile kontynentalny. A jest nim wzmocnienie Unii Europejskiej jako całości, uczynienie jej bardziej przyjazną oraz zapewnienie jej bezpiecznego rozwoju w zmieniającym się świecie. Również dlatego na węgierską i polską prezydencję spada ogromna odpowiedzialność. „..
 „Nadchodzi rok Europy Środkowej w Unii Europejskiej. W pierwszej połowie 2011 roku Węgry, a w drugiej Polska obejmą prezydencję Rady Unii Europejskiej. W tym samym czasie Litwa będzie przewodziła Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a Ukraina Komitetowi Ministrów Rady Europy. „….„Dlaczego Europa Środkowa jest dla nas ważna? Przede wszystkim dlatego, że ją kochamy. Region ten jest większą ojczyzną, zarówno dla nas, Węgrów, jak i pozostałych narodów zamieszkujących te tereny. Stąd bierze się naturalne dla nas, Węgrów, uczucie, że w Polsce czujemy się znacznie bardziej u siebie niż w innych rejonach świata. Między krajami Europy Środkowej jest bowiem pewne podobieństwo, mieszkające na tym obszarze narody tworzą wspólnotę i jako jej członkowie – jak zwykło się mówić – „rozumieją się w pół słowa„.”…”Pewne natomiast jest to, że zawierane są nowe porozumienia i sojusze, a ten proces daje nam, narodom środkowoeuropejskim, wielkie możliwości. Cały region może zostać dowartościowany, jeśli zdołamy sprostać temu procesowi i wystąpić w jego ramach jako inicjatorzy.”…” Niewiele jest przykładów współpracy międzynarodowej, które mogłyby się poszczycić tyloma sukcesami, co Grupa Wyszehradzka. „…”Ważne Partnerstwo Wschodnie”Ważną dla nas wspólną sprawą jest los naszych sąsiadów na Wschodzie – a zatem także dotycząca ich inicjatywa UE, czyli Partnerstwo Wschodnie. Ten program unijny daje niezwykłą możliwość wydobycia naszych wschodnich sąsiadów z mroków zapomnienia w unijnej świadomości. Stawką jest możliwość stworzenia poprzez inicjowane także przez nich projekty wspólnej (a więc także razem z nimi) wizji UE w odniesieniu do Ukrainy, Mołdawii i Białorusi oraz trzech państw kaukaskich. W tej sprawie interesy państw środkowoeuropejskich – a zwłaszcza Węgier i Polski – są zbieżne. Dochodzi do tego kwestia dotycząca także całej Unii – za sprawą przewodnictwa UE stronie węgierskiej i polskiej przypadła istotna rola w dynamizacji tego programu. „…”Na koniec Premier Węgier przestrzega Polskę  słowami „Na razie warto zachować w pamięci słowa XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza, który – być może jako pierwszy w historii – w pełni świadomie pisał o przyjaźni polsko-węgierskiej. Przytoczył on słowa wypowiedziane ponad 1000 lat temu przez papieża Sylwestra II, który przekazując przedstawicielowi narodu węgierskiego klejnoty koronne, podobno napomniał stojących przed nim posłów polskich i węgierskich,by póki świat światem ich narody żyły w przyjaźni, wzajemnie się wspierając, bo gdyby którykolwiek z nich chciał przyczynić się do zguby drugiego, także na siebie ściągnie nieszczęście „ ( więcej )
W odróżnieniu od Wiktora Orbana i Lecha Kaczyńskiego Donald Tusk swoją wizję pozycji Polski w świcie symbolicznie przedstawił w czasie uroczystości z udziałem wyśmiewającej się z Sikorskiego Kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Tak to opisuje Ziemkiewicz „ Osobny rozdział tego, co nie dociera do ogłuszonych entuzjazmem i optymizmem mas, to nasze sukcesy międzynarodowe. Na przykład, Niemcy obiecali, że “jeśli będzie potrzeba”, to zakopią tę rurę, którą nam zatkali port w Świnoujściu, pod dnem. Jak mogą to Niemcy obiecywać, skoro wszyscy fachowcy są zgodni, że gdy już rurą gaz puszczono, to o jej zakopywaniu mowy nie ma? Spoko, mogą. Przecież powiedzieli: jeśli będzie trzeba. A kiedy może się pojawić taka potrzeba? Kiedy port w Świnoujściu się rozwinie i zacznie przyjmować większe statki. A kiedy może się rozwinąć? Dopiero po odetkaniu, czyli zakopaniu rury. Czysty “Paragraf 22″. Minister Sikorski, pogromca Rydzyka, stoi obok składającej tę obietnicę Angeli Merkel z kamienną twarzą i udaje, że nie rozumie, że pani kanclerz sobie z nas jaja robi w żywe oczy. A może, co gorsza, naprawdę nie rozumie. „ ( źródło )
po tym długim wstępie chciałbym zapoznać tych , którzy nie słuchali wystąpienia Orbana w Teatrze Wielkim z kilkoma ciekawymi fragmentami .
Polskie Radio „ Premier Węgier Wiktor Orban mówił, że bez wielkiego poparcia Polski, Węgry nie byłyby wolnym krajem. Przypomniał, że Polacy dali światu papieża i „Solidarność”, a przez to wolność i niezależność poglądów. Szef węgierskiego rządu mówił, że rozpoczyna się nowy i nieznany rozdział w historii ludzkości i obawiamy się, że możemy utracić wartości, które są tak ważne dla nas. Wiktor Orban mówił, że Węgrzy życzą Polakom: niech pan Bóg da wam dużo siły, zdrowia, niech da dobrych sąsiadów, sprawdzonych partnerów, dużo dzieci i dużo pracy, która będzie miała owoce i sens. ( źródło)
Wirtualna Polska
  • Bądźcie ludźmi sukcesu – mówił premier Węgier Victor Orban. – Węgrzy życzą Polakom: niech pan Bóg da wam dużo siły i zdrowia, dobrych sąsiadów, dużo dzieci oraz pracy mającej owoce i sens.
    – Prezydencja unijna będzie wam dawać wiele radości, ale to nie będzie taka radość, jaką się czuje po niedzielnym obiedzie, kiedy się można położyć na chwilę na kanapie, raczej to będzie radość, która towarzyszy alpiniście, kiedy stojąc u stóp góry spojrzy na szczyt, a później cieszy się, kiedy stoi na szczycie – mówił premier Węgier.
    Brawami zostały nagrodzone jego słowa, że „prezydencja unijna daje szczęście, kiedy się zaczyna, ale tak samo daje szczęście, kiedy już można ją przekazać dalej”.
    Orban dodał, że polityka, także europejska, to drobiazgowa praca, czasem denerwująca, męcząca, trwająca całe noce i nie dająca żadnej gwarancji na odniesienie sukcesu. – A jednak jestem pewien tego, że tobie się uda – powiedział premier Węgier zwracając się do premiera Donalda Tuska.
  • Dlatego, że wśród liderów państw europejskich już dotychczas wywalczyłeś szacunek dla siebie i dla Polski. I siła będzie z tobą, moc będzie z tobą i to będzie moc środkowoeuropejska znana tylko w naszym regionie – mówił Orban. – Szanowni zgromadzeni, drogi Donaldzie, nie ma gotowych dróg, drogi musimy sobie sami wydeptać, a polityka jest niczym innym jak wyrąbywaniem nowych ścieżek, a szczególnie tak w przypadku europejskiej polityki– dodał. ( źródło )
TVN „Jak podkreślił, „Polska dała papieża Jana Pawła i dała Solidarność„. „Dała strategię polityczną dla Europy Środkowej i strategię duchową i my, Węgrzy, zawsze będziemy za to wdzięczni” „ ( źródło )
Orban ani słowem przy słowach wielkiego uznania dla zrywu solidarności nie odniósł się do kultu politycznego III RP , widocznego symbolu tuskizm , do „kultu Bolka „ . Zamiast tego złożył hołd Wojtyle i wartościom o które walczyli, wolności i niezależności poglądów . Nie sądzę ,że Orban nie wiedział co się dzieje w Polsce, że Służba Bezpieczeństwa III RP , ABW wdziera się o 6 rano aby zlikwidować „ drukarnię „ Antykomor. Pl ,że uczniaka skazuje się na 10 miesięcy więzienia za antyrządowy napis na murze , że za słowo matoł ściga prokuratura, a za słowo „ ćwoki” grozi 3 lata . Musiał wiedzieć o postrzeganiu tuskizmu przez coraz większą część społeczeństwa jako odmiany rosyjskiego reżymu Putina , jako systemu coraz bardziej totalitarnego.
Miałem odczucie ,że Orban mówiąc przy Tusku o tych wartościach, które symbolizuje Wojtyła i Solidarność po prostu się z niego nabijał,kpił w żywe oczy.
Orban dziękował za strategię duchową Wojtyły i Solidarności , czyli za etykę nastawioną na rodzinę , na ochronie ekonomicznego bytu tych rodzin i dzieci w nich wychowywanych. Na walce o wolność słowa, prawa polityczne , wolność gospodarczą, szacunek dla wartości, kultury i tradycji narodowej.
Orban dziękował za strategię polityczną . Proszę zwrócić uwagę na poglądy polityczne Orbana i jego koncepcje budowy silnej Europy Środkowej , aby było oczywiste ,że nie chodzi o proniemiecką, serwilistyczną politykę Tuska, ale o politykę jagiellońską Kaczyńskiego.
Orban przestrzega Tuska „ rozpoczyna się nowy i nieznany rozdział w historii ludzkości i obawiamy się, że możemy utracić wartości, które są tak ważne dla nas”.Mówiąc nas miał na myśli zapewne Węgrów i Polaków , bo chyba nie Tuska i jego obóz , który idzie w awangardzie sił niszczących ogólnoludzkie wartości i prawa człowieka .
Zamiast nijakich ,grzecznościowych słów, przy takich okazjach Orban zwrócił się do Polaków . To Orban podkreślił siłę polityczną i ideową polskiego narodu , umiłowanie wolności i walkę o swobody obywatelskie. Tak jakby chciał nam otworzyć oczy na to co się wokół nas dzieje, na powrót sił totalitarnych , na realną możliwość utraty wolności . Na podeptanie przez totalitaryzm naszych praw i zniszczenie, wyzucie nas z tych wartości , dzięki którym możemy mówić o sobie , że jesteśmy ludźmi wolnymi , buntownikami .
Jak kpił Orban z Tuska w kontekście ataku obozu Tusk na Węgry „Orban podkreślił, że szef polskiego rządu wspierał go podczas węgierskiej prezydencji, a teraz on będzie pomagał Tuskowi. ( źródło)
Orban dodatkowo przerysowując role i pozycję Tuska w Europie , mówiąc o nich jako uznanym w Europie mężu stanu zbudował karykaturę Tuska , podkreślając jego megalomanie , nijak mająca się do lekceważenia Tuska i Sikorskiego w całej Europie. Do pełnienia roli zaklepywaczy decyzji Berlina
Cytowane przeze mnie sowa Orban pokazują jak Polska, Polacy są ważni, jaki reprezentują sobą polityczny i ideowy potencjał i jak istotna jest ich rola w budowie nowej architektury politycznej Europy Środkowej . Co więcej bez nich , bez wolnej Polski i wolnych Polaków nie jest możliwe zabezpieczenie wolności krajów tego regionu , a ich obywatelom zagwarantowania ich praw obywatelskich i wolności przysługujących istocie ludzkiej.
Marek Mojsiewicz

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

O możliwych kontaktach R. Sikorskiego i T. Turowskiego w Rzymie

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Promocja książki „Czy Jeszcze Warto Rozmawiać?”. Muzeum Powstania Warszawskiego 29.06.2011. O możliwych kontaktach R. Sikorskiego i T. Turowskiego w Rzymie.

 

A co z biografią pana Radosława Sikorskiego?

z wikipedii

W marcu 1981 w I Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy, wówczas noszącym imię Ludwika Waryńskiego, pełnił funkcję przewodniczącego uczniowskiego komitetu strajkowego, będącego, według Radosława Sikorskiego, odpowiedzią na tzw. wydarzenia bydgoskie.
W czerwcu 1981 wyjechał do Wielkiej Brytanii w celu nauki języka angielskiego. Po pół roku, kiedy w Polsce wprowadzony został stan wojenny, wystąpił o azyl polityczny, który przyznano mu w 1982. W Anglii podjął studia w Pembroke College Uniwersytetu w Oksfordzie. Był członkiem Klubu Bullingdona, ekskluzywnego stowarzyszenia zrzeszającego studentów-mężczyzn z rodzin angielskiej prawicy. Po trzyletnim pobycie na tej uczelni Radosław Sikorski ukończył, studia uzyskując tytuł zawodowy Bachelor of Arts (anglosaski odpowiednik licencjata) na kierunku PPE (Politics, Philosophy, Economics – politologia, filozofia, ekonomia).
W latach 1986–1988 pracował jako wolny strzelec dla różnych tytułów prasy brytyjskiej („The Spectator”, „The Observer”). W 1986 pojechał do Afganistanu, początkowo – jak sam stwierdził – aby przyłączyć się do Mudżahedinów. Jako korespondent „The Sunday Telegraph”, obserwował odpalenie przez islamskich bojowników rakiet Stinger, potwierdzając, że USA dostarczały Afgańczykom uzbrojenie oraz że amerykańscy doradcy z CIA szkolili ich w Pakistanie. W 1987 przebywał w Heracie. W 1987 otrzymał pierwszą nagrodę World Press Photo w kategorii zdjęć reporterskich za zdjęcie rodziny afgańskiej zabitej w bombardowaniu. W 1989 został współpracownikiem amerykańskiego czasopisma „National Review” odpowiedzialnym za korespondencję z zapalnych rejonów świata. Początkowo pisał o Afganistanie, później o Angoli. W latach 1990–1991 pełnił funkcję warszawskiego korespondenta „The Sunday Telegraph”.
Był redaktorem cyklu publikacji analitycznych pt. European Outlook, a także organizatorem konferencji międzynarodowych. Jest autorem książek wydanych w kilku językach, m.in. Prochy Świętych (nt. wojny w Afganistanie), The Polish House – an Intimate History of Poland. Publikował także w „Rzeczpospolitej” i „The Wall Street Journal”. Występował jako ekspert w sprawach stosunków międzynarodowych w telewizjach polskich (TVP, TVN24) i zagranicznych (CNN, Fox News, BBC World, Voice of America). W TVP prowadził program Wywiad Miesiąca, w którym rozmawiał ze znanymi politykami światowymi.
Od 1988 do 1992 doradzał magnatowi prasowemu Rupertowi Murdochowi i reprezentował interesy należącej do niego News Corporation w Polsce, w tym przy nieudanej próbie utworzenia komercyjnej stacji telewizyjnej.
1963:        Urodził się w Bydgoszczy
1983-86:   Studiował na Oxford University
1986-89:   Reporter w Afganistanie i Angoli  – wówczas pracował dla mediów brytyjskich
1989:        Wrócił do Polski jako reprezentant barona medialnego Ruperta Murdocha
1992:        Wiceminister Obrony (rząd Waldemara Pawlaka?)
1998:        Zastępca Ministra Spraw Zagranicznych (rząd Jerzego Buzka)
Urodził się 23 lutego 1963 roku w Bydgoszczy. Absolwent Uniwersytetu Oksfordzkiego (Bachelor of Arts, Master of Arts), kierunek: filozofia, nauki polityczne i ekonomia (PPE).Był przewodniczącym Uczniowskiego Komitetu Strajkowego podczas wydarzeń bydgoskich w marcu 1981. W latach 1981-1989 uchodźca polityczny w Wielkiej Brytanii. Od 1986 do 1989 reporter podczas wojen w Afganistanie i Angoli. Laureat nagrody World Press Photo w kategorii zdjęć reporterskich za zdjęcie z Afganistanu.

Jako wiceminister obrony narodowej w 1992 był orędownikiem przystąpienia Polski do NATO. W latach 1998-2001 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych oraz przewodniczący Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie.

Jeśli chodzi o wzmiankę w filmiku YT na temat wywiadu Łukasza Warzechy, chodziło o książkę pt.
Ł.Warzecha: Strefa zdekomunizowana. Wywiad rzeka z Radkiem Sikorskim, Warszawa 2007
A na koniec jeden z ciekawszych fragmentów tej książki (+opis):
W sprawie „immunitetu historycznego” L. Wałęsy wypowiadają się często również politycy. Do pragmatyzmu w kontekście sprawy Wałęsy nawoływał Radosław Sikorski, który nawiązując do historii związanej z realizacją uchwały lustracyjnej Sejmu z 28 maja 1992 r. przez Antoniego Macierewicza, mówił: „Jeśli minister spraw wewnętrznych dostaje materiały, że polski bohater, przywódca Solidarności, żywa legenda i demokratycznie wybrana głowa państwa, miał jakiś epizod współpracy – to jego psim obowiązkiem jest wziąć to na swoje sumienie i zamknąć te papiery głęboko w szafie, żeby ochronić autorytet urzędu prezydenta”. Z opinii tej wynika, że „psim obowiązkiem” ministra spraw wewnętrznych w 1992 r. było nie wykonać uchwały lustracyjnej (czyli złamać prawo) w odniesieniu do osoby prezydenta oraz ukrycie prawdy przed parlamentarzystami i opinią publiczną.

Posted in Polityka - video, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Nie taka groźna sól

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Od lat lekarze zalecają ograniczenie spożycia soli, bez względu na stan zdrowia. Jednak ostatnie badania, w których brali udział także polscy naukowcy, nie potwierdzają słuszności takich ogólnych zaleceń.

fot. Dawn Endico

źródło: Flickr
fot. Dawn Endico

Publikacja wyników tych badań ukazała się w maju na łamach renomowanego tygodnika medycznego „Journal of American Medical Association” (JAMA) i spowodowała wysyp sensacyjnych doniesień medialnych o upadku kolejnego mitu dotyczącego żywienia. Jednocześnie w środowisku medycznym i naukowym wskrzesiła odwieczne kontrowersje na temat szkodliwości nadmiaru soli w diecie.

„Wyniki naszej pracy nie popierają zaleceń, by wszyscy – zarówno osoby chore, jak i zdrowe – ograniczyli spożycie soli. Może to bowiem przynieść nieoczekiwane efekty i paradoksalnie prowadzić do wzrostu ryzyka chorób sercowo-naczyniowych oraz śmiertelności z ich powodu” – powiedziała  główna autorka pracy dr hab. Katarzyna Stolarz-Skrzypek z I Kliniki Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jej kierownik, prof. Kalina Kawecka-Jaszcz, również współautorka pracy, jest znaną na arenie międzynarodowej specjalistką w dziedzinie leczenia nadciśnienia tętniczego.

Echa dyskusji nad badaniami ciągle pobrzmiewają w mediach. W tygodniku „Polityka” z 8 czerwca pojawiła się ostra krytyka sensacyjnych doniesień. Cytowani w artykule eksperci podkreślali, że występowanie nadciśnienia tętniczego – głównego czynnika ryzyka zawałów serca i udarów mózgu – jest m.in. efektem nadmiernego spożycia soli w społeczeństwach cywilizowanych i że wyniki badań, które podważają tę tezę należy przyjmować z wielką ostrożnością.

Sami autorzy pracy w „JAMA” podkreślają, że dotyczy ona wyłącznie osób zdrowych. „Wyniki naszych badań w żaden sposób nie zmieniają zaleceń na temat spożycia soli przez pacjentów z nadciśnieniem tętniczym czy chorobami układu krążenia. Ograniczenie konsumpcji soli jest w przypadku tych osób bardzo korzystne, bo prowadzi do obniżenia ciśnienia krwi” – zaznaczyła  dr Stolarz-Skrzypek.

Naukowcy z Krakowa są jednym z pięciu (i jedynym z Polski) zespołów uczestniczących w europejskich badaniach, które koordynuje światowej sławy autorytet w dziedzinie leczenia nadciśnienia tętniczego – prof. Jan Staessen z Uniwersytetu w Leuven w Belgii.

Badania objęły 3681 zdrowych osób (o średniej wieku 41 lat), które wyjściowo nie miały choroby sercowo-naczyniowej, a 70 proc. miało prawidłowe ciśnienie krwi. Na początku oceniono ich dzienne spożycie soli na podstawie wydalania sodu wraz z moczem przez 24 godziny. Następnie wyodrębniono trzy grupy: o najniższym spożyciu – średnio 6 g soli na dobę, czyli w granicach wartości zalecanych przez WHO; o średnim spożyciu soli, tj. 10 g na dobę, co odpowiada przeciętnemu spożyciu w społeczeństwach wysokorozwiniętych (np. w Zachodniej Europie) i o najwyższej podaży soli – 15 g na dobę, czyli tyle, ile wynosi średnie jej spożycie w Polsce.

U ok. 30 proc. uczestników przeprowadzono ponadto analizy zmian spożycia soli oraz zmian ciśnienia krwi w obserwacji 6-letniej.

Obserwacje stanu zdrowia całej grupy badanych, trwające średnio 8 lat, potwierdziły wprawdzie, że spożycie soli wpływa na ciśnienie tętnicze – osoby, które wyjściowo spożywały ją w większych ilościach lub zwiększyły jej spożycie w okresie badania miały wyższe wartości skurczowego ciśnienia tętniczego (tj. wyższego). Ale i tak nie było to równoznaczne z większą częstością nowych rozpoznań nadciśnienia.

„Poza tym, nie przekładało się to, jak można by przewidywać, na zwiększone ryzyko nadciśnienia, chorób układu sercowo-naczyniowego czy zgonów z ich powodu” – zaznaczyła dr Stolarz-Skrzypek. Nadciśnienie tętnicze rozwinęło się u co czwartej osoby w każdej z trzech grup.

Najbardziej zaskakujące było to, że śmiertelność z powodu zdarzeń sercowo-naczyniowych, jak zawały serca czy udary mózgu, rosła wraz ze spadkiem spożycia soli. Stwierdzono 50 zgonów (ok. 4 proc.) w grupie o najmniejszym spożyciu, 24 (blisko 2 proc.) – w grupie o spożyciu średnim oraz 10 (niecały 1 proc.) w grupie o najwyższym spożyciu. Jak wyliczyli naukowcy, osoby konsumujące najmniej soli na dobę miały o 56 proc. wyższe ryzyko zgonu w porównaniu z największymi jej amatorami.

Zdaniem dr Stolarz-Skrzypek, badania te poddają w wątpliwość słuszność odgórnego zalecania wszystkim, by ograniczyli spożycie soli bez względu na stan zdrowia.

http://www.rp.pl/artykul/681089-Zdrowi-moga-solic.html

Posted in Zdrowie jest najważniejsze | Leave a Comment »

Wzgórza Wuleckie we krwi

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

70. rocznica mordu na polskich profesorach we Lwowie.

Przez lata nie zdołano ustalić dokładnego przebiegu zbrodni na polskich profesorach we Lwowie w 1941 roku. O mord profesorów posądzano członków ukraińskiego batalionu „Nachtigall”. Taka plotka od 1941 r. krążyła po Lwowie. Należy zaznaczyć, że nie zdołano ustalić dowodów, które wskazywałyby na bezpośrednie uczestnictwo Ukraińców kolaborantów w mordzie, lecz prawdopodobnie to oni dostarczyli Niemcom informacji, które przyczyniły się do aresztowania ofiar. Zarówno hitlerowskie Niemcy, jak i Związek Sowiecki dążyły do fizycznej likwidacji elit przywódczych Narodu Polskiego. Na rozkaz Józefa Stalina z Kresów Wschodnich II RP w głąb ZSRS wywieziono ponad milion osób. Wymordowano oficerów mających status jeńców wojennych. Mordowano także więźniów politycznych z terenu Kresów Wschodnich.

Przed Lwowem był Kraków Podobną politykę prowadziły hitlerowskie Niemcy. 6 listopada 1939 r. obersturmbannfźhrer SS dr Bruno Mźller, pod pretekstem wykładu o stosunku III Rzeszy do naukowców i perspektywicznego wznowienia działalności wyższych szkół w Krakowie, zgromadził pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej. Był to oczywisty podstęp, gdyż władze niemieckie nie zamierzały wznowić działalności szkolnictwa wyższego w Polsce. Przybyłych aresztowano i wywieziono do obozów koncentracyjnych z zamiarem unicestwienia. Ten akt barbarzyństwa, niespotykany w historii dotychczasowych wojen, odsłonił prawdziwe intencje hitlerowskich Niemiec chcących uczynić z Polaków naród niewolników bez warstwy przywódczej. Sprawa profesorów stała się głośna, a uczeni z całego świata interweniowali w sprawie ich uwolnienia. Pod wpływem nacisków hitlerowcy stopniowo zwalniali naukowców. W wyniku jednak złych warunków bytowych kilku z nich zmarło. 30 maja 1940 r. dr Hans Frank, generalny gubernator okupowanych ziem centralnej Polski (tzw. Generalne Gubernatorstwo), w gronie urzędników okupacyjnych władz niemieckich przyznał, że aresztowanie profesorów i ich wywiezienie do obozów koncentracyjnych było źle przeprowadzone, a likwidacji uczonych należało dokonać na miejscu.

Zabić na miejscu Lwów był kolejnym ośrodkiem, którego naukowców zamierzano wymordować. Do tego przedsięwzięcia przygotowano się w ramach planów wojny z ZSRS. Likwidacji profesorów miano dokonać jeszcze w okresie działań wojennych przed objęciem miasta przez administrację niemiecką. Utworzono specjalną grupę, w skład której wchodzili funkcjonariusze policji politycznej i SS. Działała ona w ramach tzw. Einsatzkommand. Sporządzono listę proskrypcyjną, na której znaleźli się profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i Politechniki Lwowskiej, Akademii Medycyny Weterynaryjnej i dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Należy przypuszczać, że informacje potrzebne do sporządzenia listy przekazali byli studenci narodowości ukraińskiej, członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów współpracującej z Niemcami. Na liście znalazły się nazwiska trzech osób zmarłych w latach 1939-1941. Stąd wniosek, że ci, którzy podali informacje, musieli wyjechać ze Lwowa na przełomie 1938 i 1939 roku. We wspomnianym okresie wielu młodych Ukraińców, członków OUN, opuściło Lwów, aby walczyć o Ukrainę na tzw. Siczy Zakarpackiej. Następnie tzw. siczownicy wrócili na teren Polski z wojskiem niemieckim w 1939 roku. Na obszarze okupowanym przez Niemców służyli w policji pomocniczej. Z części siczowników wywiad niemiecki przed atakiem na ZSRS utworzył dwa bataliony: „Nachtigall” i „Roland”. Zabójstwo lwowskich uczonych było częścią szerszej akcji likwidacji osób powiązanych z państwem polskim na terenach zajętych przez III Rzeszę w wyniku wojny z ZSRS. Dokonywały tego Einsatzkommanda. Zadaniem tych grup była również likwidacja Żydów i osób związanych z sowieckimi władzami. Działalność Einsatzkommand nie podlegała prawu niemieckiemu ani jurysdykcji sądowej. 22 czerwca 1941 r. III Rzesza Niemiecka zaatakowała ZSRS. W pierwszym tygodniu wojny Armia Czerwona spowolniła natarcie wojsk niemieckich na umocnieniach linii Mołotowa. W tym czasie wojska NKWD wymordowały więźniów politycznych w więzieniach na terenie okupacji sowieckiej, również w więzieniach lwowskich.

Pośród zamordowanych byli polscy patrioci i członkowie OUN. 30 czerwca do Lwowa wkroczył batalion „Nachtigall” i wojska niemieckie. Ludność ukraińska witała Niemców jak wyzwolicieli. Żydów zapędzono do sprzątania ciał ofiar zamordowanych przez NKWD w lwowskich więzieniach. Następnie doszło do pogromu ludności żydowskiej. 30 czerwca, z inicjatywy przywódcy jednej z frakcji OUN Stepana Bandery, powstał tzw. rząd Jarosława Stećki, który jeszcze tego samego dnia we Lwowie ogłosił akt odnowienia państwa ukraińskiego. Aresztowania Już 1 lipca do Lwowa przybyły wspomniane wcześniej Einsatzkommanda. 2 lipca przed południem aresztowano Kazimierza Bartla (59 l.), profesora geometrii Politechniki Lwowskiej i pięciokrotnego premiera II RP. W nocy z 3 na 4 lipca rozpoczęto akcję aresztowania lwowskich uczonych. Do ich domów przychodziły grupy, którymi dowodzili oficerowie SS. Prawdopodobnie towarzyszyli im również Ukraińcy pełniący rolę przewodników i tłumaczy. Z reguły aresztowano naukowca znajdującego się na liście, a także wszystkich dorosłych mężczyzn przebywających w mieszkaniu. W niektórych przypadkach aresztowano ojca i synów, a nawet dziadka i wnuka. Zatrzymywano również współlokatorów, służbę i osoby przebywające gościnnie. Między innymi aresztowano prof. Romana Longchamps de Bériera (56 l.) – rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza (do września 1939 r.) i kierownika Katedry Prawa Cywilnego, z synami Bronisławem (25 l.), Zygmuntem (23 l.) i Kazimierzem (18 l.). Profesora dr. Adama Sołowija (82 l.), znanego ginekologa-położnika, zatrzymano razem z wnukiem Adamem Mięsowiczem (19 l.). Profesora Witolda Nowickiego (63 l.), kierownika Katedry Anatomii Patologicznej UJK, aresztowano z synem Jerzym (29 l.). Profesora Stanisława Progulskiego (67 l.), znanego pediatrę, zabrano z synem Andrzejem (29 l.). Razem z profesorem medycyny sądowej Włodzimierzem Sieradzkim (70 l.) aresztowano sublokatora Wolicha (ok. 40 l.). Z profesorem chirurgii Władysławem Dobrzanieckim (44 l.) aresztowano jego przyjaciela, doktora prawa Tadeusza Tapkowskiego (44 l.), i męża gospodyni Eugeniusza Kosteckiego (29 l.). Niewątpliwie przypadkowe było zatrzymanie Tadeusza Boya-Żeleńskiego (66 l.), wykładowcy literatury francuskiej, u jego szwagra, internisty prof. Jana Greka (66 l.). Ponadto w mieszkaniu Greka aresztowano jego żonę Marię (57 l.). Większą liczbę osób aresztowano razem z prof. Tadeuszem Ostrowskim (60 l.), wybitnym chirurgiem: jego żonę Jadwigę (59 l.), przyjaciela dr. med. Stanisława Ruffa (60 l.) – ordynatora oddziału chirurgii szpitala żydowskiego, jego żonę Annę (55 l.) i syna Adama (30 l.), Katarzynę Demko (34 l.) – nauczycielkę języka angielskiego, Marię Reyman (40 l.) – pielęgniarkę. Zapewne Ruffowie próbowali u Ostrowskiego przeczekać antyżydowskie wystąpienia. Aresztowania naukowców były powiązane z rabunkami dokonywanymi przez Niemców. W mieszkaniach profesorów znajdowały się dzieła sztuki, biżuteria i pieniądze. Część dóbr nie była własnością naukowców, lecz zaprzyjaźnionych z nimi ziemian, którzy w obawie przed rekwizycją bolszewików część dobytku zdeponowali u znajomych. Aresztowanych zgromadzono w bursie im. Abrahamowiczów przy ul. Abrahamowiczów (obecnie ul. Boya). Tutaj, odwróceni tyłem do ściany, pod strażą, stali na korytarzu przez kilka godzin. W tym czasie przyprowadzono nowych aresztowanych. Niemieccy oficerowie z SS prowadzili krótkie przesłuchania.

Z relacji prof. Franciszka Gro‘ra wiemy, że pytano m.in. o stosunek do Sowietów. Z nieznanych nam powodów uwolniono prof. Gro‘ra i służbę domową naukowców. Mordowano ich czwórkami W bursie zamordowano wspomnianego wcześniej Adama Ruffa, który doznał ataku epilepsji. Pozostałe osoby w trzech grupach przetransportowano na Wzgórza Wuleckie. Pierwsza grupa szła pieszo, natomiast pozostałe prawdopodobnie przywieziono samochodami. Na miejscu był już wykopany dół, nad który przyprowadzano czwórkami aresztowanych i ich rozstrzeliwano. Pluton egzekucyjny składał się z ok. 10 ludzi z SS. Ciała zabitych same wpadały do dołu. Po rozstrzelaniu każdej czwórki przyprowadzano następną grupę. Ofiary były świadome swojego losu. Rozstrzeliwanie widziało kilka osób z pobliskich domów. Świadkowie potrafili nawet podać nazwiska rozpoznanych uczonych i członków ich rodzin. Z relacji świadków wynika, że w mordzie brali udział Niemcy. Mord trwał ok. 30 minut, po czym esesmani uczestniczący w egzekucji zasypali pospiesznie dół. Kieszenie ubrań ofiar nie zostały przeszukane. W czasie ekshumacji w 1943 r. u części z nich znaleziono złote zegarki, luksusowe pióra i inne cenne przedmioty. 4 lipca 1944 r. zamordowano w sumie 42 osoby, w tym 5 kobiet. Bezpośrednio mordem kierował untersturmfźhrer SS Walter Kutschmann, a członkiem plutonu egzekucyjnego był hauptscharfźhrer SS Felix Landau. 15 lipca gestapo aresztowało i zamordowało profesorów Akademii Handlu Zagranicznego Henryka Korowicza (53 l.) i Stanisława Ruziewicza (51 l.). Miejsca ich pochówku nie udało się ustalić. 26 lipca na rozkaz Heinricha Himmlera został zamordowany Kazimierz Bartel. W 1943 r. władze niemieckie rozpoczęły akcję zacierania śladów swoich zbrodni z początkowego okresu wojny. W nocy z 7 na 8 października 1943 r. specjalne Sonderkommando 1005 złożone z więźniów Żydów na rozkaz esesmanów odkopało ciała pomordowanych profesorów lwowskich. Następnie przewieziono je do Lasu Krzywczyckiego pod Lwowem. 9 października razem ze zwłokami innych pomordowanych oblano je benzyną i spalono. Przez lata nie zdołano ustalić dokładnego przebiegu wypadków. Krążyły różne, niekiedy wzajemnie się wykluczające wersje. Sprawa mordu uczonych wymaga dalszych pogłębionych studiów. O mord profesorów posądzano członków ukraińskiego batalionu „Nachtigall”. Taka plotka od 1941 r. krążyła po Lwowie.

Należy zaznaczyć, że nie zdołano ustalić dowodów, które wskazywałyby na bezpośrednie uczestnictwo Ukraińców kolaborantów w mordzie, lecz prawdopodobnie to oni dostarczyli informacji, które przyczyniły się do aresztowania ofiar. Odpowiedzialność za mord niewątpliwie spoczywa na SS i hitlerowskich władzach okupacyjnych. Mord uczonych wpisywał się w hitlerowski plan zagłady elit Narodu Polskiego. Po upadku komunizmu na Wzgórzach Wuleckich ustawiono krzyż i tablicę z dwujęzycznym napisem informującym o zamordowaniu uczonych. W nocy z 9 na 10 maja 2009 r. pomnik został sprofanowany przez nieznanych sprawców, napisano na nim czerwoną farbą w języku ukraińskim: „Smert´ Lacham” (Śmierć Polakom).

Artur Brożyniak. Autor jest pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Rzeszowie.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110704&typ=my&id=my05.txt

Przeczytaj także:

Pomnikowy skandal we Lwowie

Posted in Historia, Polityka i aktualności, Polskie Kresy | Leave a Comment »

Janusz Laskowski-Przepiękna Miłość -Gosieńka

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Smutne dzisiaj niebo
tylko łezki roni
słoneczko zakryte
ciężkich chmur się boi ,
..zakręcony ten dzień
odmierza swe godziny
osnute apatią
pogodowej winy,

Tylko uśmiech potrzebny
co twarz pięknie maluje,
energię drugiemu daje
i radością częstuje.

Posted in Muzyka | Leave a Comment »

Wspomnienia studenta – Janusz Laskowski

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Posted in Muzyka | Leave a Comment »

Po antypolskim incydencie Reserved odmawia sponsorowania programu „Ja kocham Litwę”

Posted by tadeo w dniu 4 lipca 2011

Zgodnie z decyzją Litewskiego Najwyższego Sądu Administracyjnego z 20 października 2010 roku, osobom używającym w urzędach państwowych języka mniejszości narodowych grozi grzywna w wysokości 400 litów (460 złotych).

Jak podawaliśmy w artykule Litwa: Zdejmowanie polskich napisów jako wzór patriotyzmu w litewskiej telewizji, w reality-show, jako wzór patriotyzmu pokazano zdejmowanie polskich tablic z Ejszyszek, gdzie większość mieszkańców to polska mniejszość. Okazuje się, że sponsorami programu były polskie firmy na Litwie, które po antypolskim incydencie postanowiły się wycofać ze wsparcia – co jest cennym gestem, który powinien mieć w takich przypadkach zawsze miejsce. Jak podała niezalezna.pl (Polskie reakcje po skandalu na Litwie, 26.06.2011):


– Reserved dotychczas miała pozytywne doświadczenie we współpracy z programami telewizyjnymi. Niestety, program „Kocham Litwę” zboczył w niewłaściwym, niepokojącym kierunku, który obraża uczucia Polaków. Dlatego też spółka LPP zarządzająca Reserved na Litwie prowadzi negocjacje z producentami reality show, których celem jest natychmiastowe zerwanie umowy – czytamy w oświadczeniu Reserved – sponsora programu.

Kolejnym sponsorem programu „Kocham Litwę” była polska firma PZU. Jak informuje portal Delfi, „współpraca PZU z reality show została przerwana w sposób naturalny”. PZU ubolewa jednak z powodu incydentu, do którego doszło.

Jest to efekt dyskryminującego prawa, które wprowadzono na Litwie. W jego wyniku wielokrotnie karano miejscowych Polaków (patrz: Dyskryminacja Polaków na Litwie – kary za polskie napisy!):

Do 2010 roku obowiązująca na Litwie ustawa o mniejszościach narodowych pozwalała na używanie podwójnych, litewskich i polskich nazw w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszość narodową. Ustawa ta wygasła 1 stycznia 2010 roku, a nowa nie została przyjęta.

Obecnie na Litwie nazewnictwo określa ustawa o języku państwowym, która przewiduje, że wszystkie nazwy mają być jedynie w języku litewskim.

Na Litwie obowiązuje też zakaz używania w urzędach języka innego niż litewski. Zgodnie z decyzją Litewskiego Najwyższego Sądu Administracyjnego z 20 października 2010 roku, osobom używającym w urzędach państwowych języka mniejszości narodowych grozi grzywna w wysokości 400 litów (460 złotych).

Zachęcamy do obejrzenia poniższego filmu, który przedstawia kulisy antypolskiego incydentu w programie „Ja kocham Litwę”:

http://sejsmoantypolonizmu.nowyekran.pl/post/19639,po-antypolskim-incydencie-reserved-odmawia-sponsorowania-programu-ja-kocham-litwe

Posted in Moje Ukochane Wilno i Wileńszczyzna, Polityka i aktualności | Leave a Comment »