WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for the ‘Miłosierdzie Boże’ Category

W całym regionie msze w rocznicę śmierci o. Józefa Andrasza

Posted by tadeo w dniu 25 stycznia 2023

Na Sądecczyźnie obchodzimy 60. rocznicę śmierci ojca Józefa Andrasza SJ. Rocznicy towarzyszą okolicznościowe msze święte:

27 stycznia o godz. 18 w kościele pw. Miłosierdzia Bożego mszę świętą będzie celebrował wicepostulator procesu beatyfikacyjnego o. Józefa Andrasza, ojciec Mariusz Balcerak SJ z Krakowa. Parafia Wielogłowy jest miejscem chrztu świetego ojca Andrasza. Przy tej parafii działa bardzo prężnie Stowarzyszenie Andraszówka.

1 lutego zaś, o godz.17, odbędzie się msza święta w intencji beatyfikacji ojca Andrasza. Będzie celebrowana w Królowej Górnej. Z tej parafii wyszedł bowiem prywatny kult ojca Andrasza. Również w tym dniu celebrowana będzie rocznicowa Msza św o godz. 18 w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie. Przy tej bazylice, w kolegium jezuickim, mieszkał i pracował przez długie lata ojciec Józef Andrasz.

W ostatnim czasie została powołana i zaprzysiężona komisja historyczna i teologiczna do procesu beatyfikacyjnego ojca Józefa Andrasza. Jak wskazują materiały archiwalne z bazyliki św. Małgorzaty, rodzina ojca Andrasza od pokoleń mieszkała w Nowym Sączu.

W Nowym Sączu też Józef Andrasz rozpoczął edukację. Kontynuował ją jako scholastyk jezuicki podczas I wojny światowej. Wielokrotnie odwiedzał swoją matkę i rodzinę. Wyjazdy do Nowego Sącza były też okazją spotkań z okolicznymi kapłanami i świeckimi celem rozniecania kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Można się i dzisiaj dopatrzeć wkładu ojca Andrasza w dużą pobożność dla Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jak wskazują ojcowie Jezuici pracujący w Nowym Sączu, praktyki tłumnych spowiedzi pierwszopiątkowych nie są tak powszechne w innych rejonach Polski. (SP) Fot. archiwum/domena publiczna.

W całym regionie msze w rocznicę śmierci o. Józefa Andrasza

https://sadeczanin.info/kultura-edukacja-religia/w-calym-regionie-msze-w-rocznice-smierci-o-jozefa-andrasza

Posted in Miłosierdzie Boże, Św. Faustyna, Święci obok nas | Leave a Comment »

Obraz Jezusa Miłosiernego

Posted by tadeo w dniu 1 stycznia 2022

W serii 33 jednominutowych filmów przekazujemy Jezusowe orędzie Miłosierdzia, zapisane w „Dzienniczku” św. Siostry Faustyny. To orędzie odsłania miłosierną miłość Boga i wzywa do odpowiedzi na nią postawą ufności wobec Boga, czyli pełnienia Jego woli, oraz świadczenia dobra.

Posted in Miłosierdzie Boże, Św. Faustyna | Leave a Comment »

Józefa Menendez: przesłanie, które było zapowiedzią objawień s. Faustyny

Posted by tadeo w dniu 18 grudnia 2021

„Widzę jasno, że wszystkie cierpienia świata są niczym w porównaniu z bólem, jaki sprawia świadomość, że już więcej nie można miłować, gdyż tam oddycha się tylko nienawiścią i pragnieniem zatracenia dusz” – zapisała w pamiętniku.
Hiszpańska zakonnica – dziś służebnica Boża – spisywała wizje i doświadczenie mistyczne podyktowane jej przez Jezusa. Dana była jej także łaska widzenia Trójcy Świętej, odwiedzała ją Maryja i św. Jan Ewangelista. Doznawała wielu cierpień, zwłaszcza w intencji kapłanów.

Thumbnail for read also

Czytaj także:

Nikt jej nie chciał, większość szydziła. Św. Bernadeta po objawieniach przeżyła piekło na ziemi


Atakował ją szatan, była uprowadzana do piekła, gdzie doświadczała mąk ciała i duszy. Została obdarzona stygmatami, które miały być formą pokuty za grzechy ludzkości. „Świat nie zna miłosierdzia mojego serca! Chcę posłużyć się tobą, abyś zapoznała go z nim!” – mówił do niej Chrystus.

„Ty sama będziesz moim znakiem”


Józefa Menendez urodziła się 4 lutego 1890 roku, w Madrycie, w chrześcijańskiej rodzinie. Była najstarszą z sześciorga dzieci. Kiedy miała zaledwie pięć lat, przyjęła sakrament bierzmowania. Do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiła w wieku 11 lat. Wtedy też obiecała Zbawicielowi, że zawsze będzie strzegła swojego dziewictwa i prosiła, aby odtąd wiernie mogła wypełniać Jego wolę.

Rodzice chcieli, aby ich córka zdobyła konkretny zawód i wysłali ją na nauki do pracowni krawieckiej. Jednak częste spotkania z siostrami Najświętszego Serca Pana Jezusa w San Sebastian sprawiły, że Józefa zapragnęła wstąpić do zgromadzenia. Początkowo starała się wieść życie zakonne w Hiszpanii, ale ostatecznie Opatrzność Boża zaprowadziła ją gdzie indziej.

Wyjechała do Francji i została siostrą Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur). Jej codzienne życie w klasztorze było zwyczajne. Siostry nie wiedziały o łaskach, jakimi obdarzył ją Jezus, oraz o walce z mocami ciemności, jakie wewnętrznie przechodziła – diabeł kusił ją i robił wszystko, aby zwątpiła w Boga i swoje powołanie.

„Ty sama będziesz moim znakiem” – powiedział jej pewnego dnia Zbawiciel.

Józefa Menendez i objawienia


Pewnego dnia, gdy sprzątała salę, w której znajdowała się figura Matki Bożej Bolesnej, Józefa zobaczyła koronę, która cała była oświetlona. Zjawisko powtarzało się przez kolejne dni. W końcu zobaczyła wspaniale błyszczący cierń, z którego bił ten blask.

Usłyszała także głos, który mówił: „Córko moja, weź ten cierń, później Jezus da ci jeszcze inne”. Menandez wzięła cierń i złożyła Jezusowi ofiarę z siebie samej.

Chrystus objawiał się jej, poczynając od przybycia do Poitiers, aż do śmierci. „Będziesz niosła mój krzyż, ale ja obsypię cię darami jak szczególnie umiłowaną oblubienicę (…). Józefo, spójrz na moje Serce; tylko ono może cię uczynić szczęśliwą. Wypocznij w nim. Miałem sześć cierni, ty wyjęłaś Mi ich pięć. Tylko jeden z nich pozostaje i jest właśnie tym, który najbardziej rani moje Serce! Pragnę, abyś Mnie miłowała i była Mi wierna. Tobie odkryję bogactwo mojego Serca” – mówił Jezus do Józefy.

Thumbnail for read also

Czytaj także: Autentyczne relacje naocznych świadków objawień maryjnych z Knock


Ataki złego ducha


Siostra przyjęła cierpienia dla ocalenia dusz, wtedy też szatan zaczął ją dręczyć na najrozmaitsze sposoby. Menandez była dotkliwie bita, zły duch przeszkadzał jej w odmawianiu modlitw, nie pozwalał jej chodzić do kaplicy klasztornej, przypalał ogniem jej ciało. Przełożona oraz współsiostry widziały, jak ubranie Józefy stawało w płomieniach, a jej ciało było poparzone. Szatan objawiał się jej poprzez rozmaite kształty zwierzęce, podsuwał bluźniercze myśli. Porywał ją też do piekła, gdzie cierpiała męki ognia, rozpaczy, musiała słuchać obelg, ryków i przekleństw potępionych dusz – jedni przeklinali siebie, drudzy swoich rodziców, inni żałowali, że nie porzucili złych uczynków.

„Widzę jasno, że wszystkie cierpienia świata są niczym w porównaniu z bólem, jaki sprawia świadomość, że już więcej nie można miłować, gdyż tam oddycha się tylko nienawiścią i pragnieniem zatracenia dusz” – zapisała w pamiętniku.

Apostołka Bożego Miłosierdzia


13 listopada 1923 roku, na krótko przed jej śmiercią, Jezus powiedział do siostry Józefy: „Moje słowa będą światłem i życiem dla niezliczonej liczby dusz i udzielę im szczególnych łask nawrócenia (…)”.

Józefa zmarła 29 grudnia 1923 roku, w wieku 33 lat (podobnie jak s. Faustyna Kowalska). Jej misja została w pełni wykonana po jej śmierci. Wcześniej niewiele osób wiedziało o orędziach, które Jezus do niej kierował. Zostały wydrukowane i opatrzone rekomendacją papieża Piusa XII.

Korzystałam: J. Jurewicz, E. Masłowska, D. Pazio-Wlazłowska, „Aksjosfera duszy – dusza w aksjosferze. Antropologiczno-językowe wizerunki duszy w perspektywie międzykulturowej”, Warszawa 2018, s. 713-724; mysticsofthechurch.com; tfp.org; opoka.news; A. Sarwa, „Udręczeni przez demony – opowieści o szatańskim zniewoleniu”, Sandomierz 2008.

Thumbnail for read also

Czytaj także:

Jak ubiera się Maryja? Przegląd strojów Matki Bożej na podstawie objawień uznanych przez Kościół


Przeczytaj także:

ORĘDZIE BOSKIEGO SERCA JEZUSOWEGO DLA ŚWIATA – s.Józefa Menendez

Objawienia s. Józefy Menendez

S. Józefa Menendez

DROGA KRZYŻOWA wg wizji siostry Józefy Menendez

Sługa Boża Józefa Menendez – Wizja piekła

ORĘDZIE DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

Wezwanie do miłości

Posted in Miłosierdzie Boże, Św. Faustyna | Leave a Comment »

Uważajmy na fałszywe miłosierdzie!

Posted by tadeo w dniu 28 listopada 2021

Mateusz Ochman

Choć kult Bożego Miłosierdzia, jakim znamy go dziś, pojawił się w Kościele powszechnym niedawno – bo zaledwie 18 lat temu – to Pan Bóg, sędzia zatroskany o każdego grzesznika, dał się nam poznać już na początku historii zbawienia. Co zatem do naszej pobożności miały wnieść objawienia, których pokornym świadkiem była święta Siostra Faustyna? Pozorna, niepełna i niestety najpopularniejsza odpowiedź na to pytanie koi serca i sumienia, ale przez to rozzuchwala; natomiast prawdziwa może i – w duchu bojaźni Bożej – powinna przerażać… 

Już sam akt kreacji wszechświata był nieskończenie wielką manifestacją Bożego miłosierdzia, a jak wiemy z biblijnych świadectw – później było tylko lepiej: towarzyszenie ludziom w ich trudach, niezliczone błogosławieństwa i łaski, wyprowadzenie uciemiężonego Izraela z egipskiej niewoli, doprowadzenie go do Ziemi Obiecanej, trwanie z nim przez pokolenia i zbawcze Wcielenie Jezusa Chrystusa. Pismo Święte na każdym kroku opowiada o największym z przymiotów Boga, czyli Jego Miłosierdziu.

Bez pobłażliwości

Księga Psalmów zapełniona jest pochwałami miłosierności Stwórcy, święty Jan Apostoł wprost oznajmia, że Bóg jest miłością (1 J 4,8), a Pan Jezus Swoim autorytetem zapewnia: Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6,36). Wobec tego Kościół od swego początku bez cienia wątpliwości nauczał, że do głównych przymiotów Boga – obok wieczności, wszechwiedzy, niezmierzoności, sprawiedliwości i dobroci – należy Jego Miłosierdzie, bo chcąc, żeby się wszyscy ludzie zbawili, odkupił ich z niewoli szatana, każdemu dając środki potrzebne do zbawienia. Całe wieki prawda ta trwała nienaruszona i pielęgnowana przez kolejne pokolenia wierzących, jednak w pewnym momencie Miłosierdzie Boże mylnie zaczęło być traktowane jako pobłażliwość.

Takie postawienie sprawy jest nie tylko nieprawdą, ale poważnym zaniedbaniem i kłamstwem, którego konsekwencje mogą być (i bez wątpienia są) katastrofalne dla życia wiecznego. Niemniej świat w to uwierzył, konsekwentnie torując sobie drogę do piekła. Gdyby miłosierdzie było pobłażliwością, to Bóg nie mógłby być sprawiedliwy. Jeśli Bóg nie byłby sprawiedliwy, to nie mógłby być dobry. A gdyby nie był dobry i sprawiedliwy, to znaczy, że byłby niestały, a więc… nie byłby Bogiem.

Przykładów na mylne rozumienie miłosierdzia nie trzeba – niestety – daleko szukać. Każdy z nas nieraz zapewne słyszał takie wyrażenia: przecież Pan Bóg się nie obrazi albo na szczęście Bóg jest miłosierny, lecz kontekst tych słów podpowiadał, iż istnieją uzasadnione obawy przed Bożą karą i gniewem, gdyż Bóg brzydzi się grzechem. Dlaczego zatem ze względu na Swoje Miłosierdzie miałby nie zwracać uwagi na niewiarę, rozwiązłość czy aborcje? Z jakiego powodu miałby tolerować wszystkie zniewagi, odstępstwa i krzywdy? Dlaczego miałby nie interweniować wobec zła? Przecież nie na tym polega Jego Miłosierdzie!

Upominać grzeszących, pouczać nieumiejętnych…

Pan Bóg błogosławił pobożnemu Ablowi, ale przeklął Kaina, który był mordercą. Wyprowadzając uciemiężonych Izraelitów, skazał niegodziwych Egipcjan na śmierć ich pierworodnych, a wojska faraona utopił w odmętach Morza Czerwonego. Doprowadzając swój lud do Ziemi Obiecanej, wspierał go w wielu krwawych wojnach, a jego dobrobyt zapewniał kosztem ludów pogańskich. Zesłał na świat Swego Syna – Jezusa Chrystusa, aby wielu zbawić, co jednak w konsekwencji oznacza również „upadek wielu”, o czym prorokuje bogobojny Symeon (por. Łk 2,33).

Miłosierdzie Boże – owszem – jest dostępne dla każdego, ale jego warunkiem jest miłość: do Boga, tę cechuje wiara, przestrzeganie przykazań i unikanie grzechu; oraz do ludzi. Ta druga często jest trudniejsza, gdyż żeby była prawdziwa, musi wymagać i nie znosić kompromisu. Nie jest dziś łatwo upominać grzeszących (na przykład żyjące w konkubinacie dzieci) czy pouczać nieumiejętnych, a przecież tego od nas wymaga miłosierdzie – jeszcze bardziej wymagające niż miłość.

Potrzebna nasza współpraca

Miłosierdzie Boże – owszem – obejmuje każdego człowieka, ale aby mogło „zadziałać”, trzeba z nim współpracować: porzucić bezbożne życie, otworzyć się na łaskę Pana Boga, z zapałem walczyć o swoją świętość i nigdy nie wątpić w Bożą Miłość. Pan Jezus powiedział świętej Siostrze Faustynie: Im większa nędza, tym większe ma prawo do Miłosierdzia mojego, a namawiaj wszystkie dusze do ufności w niepojętą przepaść Miłosierdzia mojego, bo pragnę je wszystkie zbawić (Dzienniczek 1182). Czy to zatem oznacza, że sprawa życia wiecznego jest już przesądzona na naszą korzyść? W żadnym wypadku, bowiem Zbawiciel dał Świętej również wizję piekła, po której napisała: Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam Miłosierdzia Bożego dla nich.

Co więc jest naszym zadaniem?

Musimy głosić prawdę o Bożym Miłosierdziu takim, jakim ono jest naprawdę: bezgranicznym, dostępnym dla każdego, ale stawiającym wymagania i dalekim od pobłażliwości dla grzechu i zła.

https://www.przymierzezmaryja.pl/uwazajmy-na-falszywe-milosierdzie,12560,a.html

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia | Leave a Comment »

Święta Faustyna w blasku miłosierdzia

Posted by tadeo w dniu 5 października 2021

Święta siostra Faustyna Kowalska była osobą która wywarła olbrzymi wpływ na Kościół oraz na cały Chrześcijański Świat. Idea Bożego Miłosierdzia na zawsze zmieniła obraz Boga w oczach człowieka. Ta prosta nie wykształcona Siostra zakonna przekazała światu malowane i pisane orędzie, które na trwałe zmieniło życie milionów ludzi. Siostra Faustyna daje światu wskazówki jak budować relacje z Jezusem, w jaki sposób podchodzić do swoich nieprzyjaciół i gdzie szukać ratunku w wypadku nieszczęścia bądź wojny.

Posted in Filmy dokumentalne, Filmy religijne, Miłosierdzie Boże, Religia, Św. Faustyna | Leave a Comment »

Wspólnota Miłosierdzia Bożego

Posted by tadeo w dniu 27 czerwca 2021

Posted in Miłosierdzie Boże, Moje Ukochane Wilno i Wileńszczyzna, Reportaż | Leave a Comment »

Przymierze Miłosierdzia

Posted by tadeo w dniu 27 czerwca 2021

Posted in Miłosierdzie Boże, Reportaż | Leave a Comment »

Nudzi mnie, męczy , nie ufam czy wyśpiewuję życiem Miłosierdzie Boże ? – 90 lat od pierwszych objawień Miłosierdzia Bożego.

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2021

z strony Parafii Myszyniec

          Tak świadomie po raz pierwszy z Koronką do Miłosierdzia Bożego zetknąłem się w lasku Czerneńskim. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych. Na zamkniętych rekolekcjach w Karmelu poszliśmy na spacer. Było bardzo ciepło. Delikatny wietrzyk muskał nas po twarzy jakby to zaraz Ruah miał do nas przemówić. Trochę rozmawialiśmy w męskim gronie (przyp. aut. – były to rekolekcje dla mężczyzn). Usiedliśmy na ławeczkach wśród zielonych drzew i krzewów. Miało się wrażenie wszechogarniającego piękna przyrody, które przepełniało nas całych. Jeden z kolegów opowiedział nam wtedy o swoim życiu, w którym uwikłany w narkotyki leżał już na samym dnie rozpaczy. Opowiadał o awanturach w domu, alkoholiźmie taty, o ucieczkach, złym towarzystwie i ćpaniu na umór. O tym jak jego życie wisiało na włosku. I dopiero przyjęcie Miłosierdzia Bożego uratowało mu życie. Zawierzenie Bogu życia oraz terapia w ośrodku katolickim w Katowicach i powierzenie tej wielkiej walki duchowej Bożemu Miłosierdziu dało mu nowe życie. Takie naprawdę i bez zniewolenia tymi strasznymi środkami. Wzruszyła mnie wtedy dogłębnie historia tego kolegi.

         Od tej pory zacząłem się często modlić tą modlitwą. Ugruntowałem ją sobie przez następne kilka lat będąc w krakowskim Duszpasterstwie Dominikańskim Przystani i Beczce. Przepięknie ją śpiewano na pielgrzymkach, ale również w kościele na cotygodniowej Koronce. Niemal mistyczne przeżycia doznawałem, jak 1 listopada śpiewaliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia późnym wieczorem, z duszpasterstwem i Dominikanami, przy ich grobowcu na klimatycznym Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Dominikanie w swych białych habitach z czarnymi płaszczami przypominali takich średniowiecznych templariuszy.

         Nietrudno się zorientować, że sięgnąłem wtedy po lekturę Dzienniczka siostry Faustyny, której w latach trzydziestych poprzedniego stulecia Pan Jezus ukazywał się w Płocku, Wilnie i Krakowie. Niesamowite, że dziewczyna, która skończyła ledwie trzy klasy szkoły podstawowej napisała na wskroś wybitne dzieło teologiczne, będące potem w interpretacyjnym podziwie całego środowiska profesorów teologii (początkowo przez wiele lat Watykan nie wyrażał zgody na szerzenie tego orędzia, z jednej strony czekając na wyraźne znaki z Nieba – cuda i rozszerzanie się kultu na całym świecie oraz ze względu na błędy w pierwszym tłumaczeniu dzienniczka siostry Faustyny). Dzieło, które po samej Biblii stało się najczęściej tłumaczoną książką na świecie we wszystkich niemal językach i narzeczach. Czy ta niesamowita historia może nudzić ? Tylko na pierwszy rzut oka, ktoś nastawiony negatywnie może nie chcieć zgłębić tematu, który stał się przewodnimi myślami kultowych już filmów „Faustyna” i ostatniego przeboju kinowego „Miłość i miłosierdzie”. Ten drugi fabularno – dokumentalny film z 2018 roku z całym aspektem tworzenia nowoczesnych spektakli filmowych wyśmienicie ukazuje tajemnicę Objawienia Miłosierdzia Bożego

           Faustyna to Helenka z Głogowca. Takie nosiła imię świeckie. Początkowo rodzice, a zwłaszcza tata nie chcieli puścić jej do zakonu. Jednak wizja na potańcówce, kiedy prawie dorosła Helena ujrzała Chrystusa w koronie cierniowej broczącego krwią, przemówiła na tyle dosadnie, że nie zastanawiając się więcej wyruszyła w kierunku Warszawy. W klasztorze, jako s. Maria Faustyna, przeżyła trzynaście lat pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki w wielu domach zgromadzenia. Na zewnątrz nic nie zdradzało jej niezwykle bogatego życia mistycznego. Gorliwie spełniała wszystkie prace, wiernie zachowywała reguły zakonne, była skupiona, milcząca, a przy tym naturalna, pełna życzliwej i bezinteresownej miłości. Jej życie, na pozór bardzo zwyczajne, monotonne i szare, kryło w sobie nadzwyczajną głębię zjednoczenia z Bogiem. Faustyna nim doznała wielu łask i poczucia dobrze wypełnionej misji przeżyła w swoim życiu wiele cierpień: nie usłane różami, lecz bardzo pobożne dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie, długie niezrozumienie przez rodziców jej powołania, tułanie się od klasztoru do klasztoru, drwiny z jej objawień również przez niektóre siostry, podejrzenie choroby psychicznej mimo pełnej sprawności umysłowej, ciężka praca fizyczna, gruźlica, na którą umiera w klasztorze w Krakowie.

          Jednym z ostatnich fascynujących sytuacji z życia siostry Faustyny jest jej lewiatacja. Również w królewskim mieście kilka dni przed śmiercią, unoszącą się w ekstazie modlitwy nad łóżkiem zauważył siostrę jej spowiednik bł. Ks. Michał Sopoćko:  „Raz widziałem siostrę Faustynę w ekstazie. Było to 2 września 1938 roku gdy ją odwiedzałem w szpitalu na Prądniku i pożegnałem ją, by odjechać do Wilna. Odszedłszy kilkadziesiąt kroków, przypomniało mi się, że przyniosłem jej kilkadziesiąt egzemplarzy wydanych w Krakowie, a ułożonych przez nią modlitw (nowenna, litania i koronka) o Miłosierdziu Bożym, wróciłem natychmiast by je wręczyć. Gdy otworzyłem drzwi do separatki, w której się znajdowała, ujrzałem ją zatopioną w modlitwie w postawie siedzącej, ale prawie unoszącej się nad łóżkiem. Wzrok jej był utkwiony w jakiś przedmiot niewidzialny, źrenice nieco rozszerzone, nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć; wkrótce jednak ona przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi, ani wejścia”.

Objawienia Faustyny rozpoczęły się 22 lutego 1931 roku ( 90 lat temu ) w Płocku, kiedy Jezus polecił jej namalować obraz przedstawiający Jego postać z podpisem: „Jezu, ufam Tobie”. Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego wykonany został w 1934 roku w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek Faustyny; ukazuje on Jezusa w białej szacie z prawą ręką wzniesioną do błogosławieństwa, a lewą dotykającą szaty na piersiach, skąd wychodzą dwa promienie: czerwony – oznaczający krew odkupieńczą Zbawiciela, i blady – oznaczający wodę, symbol usprawiedliwienia dusz; podpis wyraża całkowite zawierzenie miłosierdziu Bożemu. Kolejne polecenie Jezusa dotyczyło ustanowienia liturgicznego święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy; w 1935 roku w Wilnie Jezus przekazał Faustynie treść Koronki do Bożego Miłosierdzia, a w 1937 tzw. Godzinę Miłosierdzia, czyli modlitwę w chwili swego konania – o trzeciej po południu.

           Zawsze fascynowały mnie Filipiny, gdzie od wielu lat cały naród modli się Koronką do Miłosierdzia Bożego. W telewizji, w radiu, przez megafony w środkach komunikacji nadawana jest ta modlitwa. Cały kraj zatrzymuje się na kilkanaście minut, by zatopić się w morzu Miłosierdzia Bożego. Dopiero od kilku lat w Polsce mamy możliwość przeżywania koronki do Bożego Miłosierdzia w tv (w radiu już od dawna). Katolików w naszej ojczyźnie powinno kłuć trochę po sumieniu, czy duma z wybrania Polski i polskiej siostry zakonnej przez Pana Jezusa na wszechogarniające i ostateczne objawienie przekłada się na wyśpiewywanie swym życiem Bożego Miłosierdzia.

          U podstaw duchowości siostry Faustyny leży tajemnica Miłosierdzia Bożego, którą ona rozważała w słowie Bożym i kontemplowała w codzienności swego życia. Poznawanie i kontemplacja tajemnicy objawienia Jezusa Miłosiernego rozwijały w niej postawę dziecięcego zawierzenia wobec Boga i miłosierdzia względem bliźnich. Lata jej zakonnego życia obfitowały w nadzwyczajne łaski: objawienia, wizje, ukryte stygmaty, uczestnictwo w męce Pańskiej, dar bilokacji, czytania w duszach ludzkich, proroctwa czy rzadko spotykany dar mistycznych zrękowin i zaślubin. Żywy kontakt z Bogiem, Matką Najświętszą, aniołami, świętymi, duszami czyśćcowymi — cały świat nadprzyrodzony był dla niej nie mniej realny i rzeczywisty niż ten, który dostrzegała zmysłami. Mimo tak wielkiego obdarowania łaskami nadzwyczajnymi, wiedziała, że nie one stanowią o istocie świętości. W Dzienniczku pisała: Ani łaski, ani objawienia, ani zachwyty, ani żadne dary jej udzielane nie czynią ją doskonałą, ale wewnętrzne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. Te dary są tylko ozdobą duszy, ale nie stanowią treści ani doskonałości. Świętość i doskonałość moja polega na ścisłym zjednoczeniu woli mojej z wolą Bożą (Dz. 1107). Siostrę Marię Faustynę wybrał Pan Jezus na sekretarkę i apostołkę swego miłosierdzia, aby przez nią przekazać światu wielkie orędzie. W Starym Zakonie — powiedział do niej — wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego Serca (Dz. 1588).

          Brak wiary związany z brakiem formacji chrześcijańskiej czy rodzinnych podstaw życia duchowego jest pewnie głównym aspektem braku życia Miłosierdziem Bożym. Zapewne cierpienie, które może na człowieka spaść jak grom z jasnego nieba może doprowadzić do rozpaczy, ale może też doprowadzić do Bożego Miłosierdzia. Takie rzucenie się w ramiona Jezusa Miłosiernego, gdy wali nam się świat może okazać się po latach odkryciem na nowo najgłębszego sensu życia i radości nowego życia w blaskach Bożego Miłosierdzia. Wiele cudów nawróceń z grzechów i nałogów oraz uzdrowień duchowych i psychicznych na całym świecie jest na pewno wymowne. Pan Jezus powiedział do św. Siostry Faustyny: „ Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni”.

           W życie chrześcijan żyjących wiarą na co dzień może wedrzeć się rutyna. Niezbyt pobożnie przeżyte próby wiary, pokusy czy różne okoliczności mogą powykrzywiać ścieżkę życia. I ma się wrażenie zmęczenia ciągłym religijnym gadaniem. Czyżby ? Czyżby Miłosierdzie Boże mnie męczyło ? Skąd bierze się ten brak zaufania Bogu ? Zapewne z naszej grzeszności. Papież Franciszek w jednej z homilii przekonująco przypomina, że Pan Jezus nigdy nie męczy się obdarowywaniem nas swym Miłosierdziem. To my się męczymy prosząc Go o nie. On się nigdy nie męczy, by kolejny raz dać nam szansę. Jezus jak na obrazie Adolfa Hyły kroczy ku nam. Jego zranione stopy skierowane są w naszym kierunku. Wyciągniętą dłonią błogosławi nam życząc wszystkiego najlepszego, a promieniami wody i krwi (łaskami i sakramentami) otula nas w swych ramionach, całuje w czule czoło i zaprasza: „ Kocham Cię. Chodź za mną”.

Imię św. Faustyny rozbrzmiało głośnym echem po raz pierwszy w świecie chrześcijańskim, kiedy to w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, 18 kwietnia 1993 roku, na placu Świętego Piotra w Rzymie Ojciec Święty Jan Paweł II zaliczył ją do grona błogosławionych. Jej kanonizację Ojciec Święty Jan Paweł II przeprowadził siedem lat później, również w pierwszą niedzielę po Wielkanocy – 30 kwietnia 2000 roku.

https://www.salon24.pl/u/bernard-lach/1115700,nudzi-mnie-meczy-nie-ufam-czy-wyspiewuje-zyciem-milosierdzie-boze-90-lat-od-pierwszych-objawien-milosierdzia-bozego,2

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia, Św. Faustyna | Leave a Comment »

„Rozmowy na dachu” – z s. Michaelą Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego

Posted by tadeo w dniu 26 lutego 2021

Wielki Post to szczególny czas, w którym rozważamy mękę i śmierć Jezusa, uczestniczymy w nabożeństwach pasyjnych – Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach. Cierpiący Chrystus jest zawsze obecny w cierpiącym człowieku. Na progu Wielkiego Postu porozmawiamy o cierpieniu z naszym gościem – siostrą Michaelą Rak, ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, założycielką pierwszego na Litwie Hospicjum, laureatką nagrody „Michał 2019” za pełnienie dzieł miłosierdzia.

Posted in Filmy religijne, Miłosierdzie Boże, Religia, Wywiady | Leave a Comment »

SZYMON CYRENEJCZYK

Posted by tadeo w dniu 11 lutego 2021

Znalezione obrazy dla zapytania: SZYMON CYRENEJCZYK

27 marca 1923 r. Pan Jezus, po krótkiej przerwie, dyktuje siostrze Józefie: …

„A teraz prowadźmy dalej nasze dzieło. Przypatruj Mi się na drodze kalwaryjskiej, obarczonemu ciężkim krzyżem. Patrz, oto za Mną idzie Szymon, który pomaga Mi dźwigać krzyż. Rozważ tu przede wszystkim dwie rzeczy:

Po pierwsze, ten człowiek, choć ma dobrą wolę, jest jednak najemnikiem, ponieważ towarzyszy Mi i dzieli ze Mną ciężar krzyża, aby zarobić umówioną kwotę. Skoro więc czuje zmęczenie, zsuwa brzemię  na moje barki, dlatego upadam jeszcze dwa razy wśród drogi. Po drugie, ten człowiek jest wynajęty, aby Mi pomóc dźwigać cześć krzyża, a nie cały mój krzyż.

Przejdźmy do znaczenia, które wyobrażają te dwie okoliczności: Szymon jest wynajęty, to znaczy, ze spodziewa się pewnych korzyści za pracę, do której go zmuszono. Podobnie jest z wielu duszami, które idą za Mną. Niewątpliwie zgadzają się one, aby Mi pomóc w niesieniu krzyża: ale troszczą się o pociechę i odpoczynek… Chcą one iść za Mną i w tym celu weszły na drogę życia. doskonałego, ale przy tym nie porzucają własnych interesów, które stawiają na pierwszym planie.

Skoro więc ciężar mego krzyża staje się dla nich zbyt dotkliwy, wtedy tracą równowagę i zrzucają z siebie krzyż. Dbają one to, by cierpieć jak najmniej, mierzą wielkość swego zaparcia się, unikają. różnych upokorzeń, zmęczenia, pewnych prac. Nieraz z żalem myślą o tym, czego wyrzekły się i dlatego starają się zabezpieczyć sobie przynajmniej pewne przyjemności. .. Jednym słowem są to dusze tak interesowne i egoistyczne, ze idąc za Mną więcej ze względu na siebie niż na Mnie, przyjmują tylko to, czego już uniknąć nie mogą, albo to, co je ścisłe obowiązuje …

Te dusze pomagają Mi dźwigać jedynie maleńką część mego krzyża i to w ten sposób, że zaledwie zdobyć będą mogły zasługi konieczne dla swego zbawienia. Ujrzą jednak w wieczności, jak daleko w tyle pozostały na drodze.

Fragment – Wezwanie do miłości pdf

Siostra Józefa Menendez Zakonnica Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur)

Posted in Książki (e-book), Miłosierdzie Boże, POLECAM, Religia | Leave a Comment »

Ks. Józef Andrasz SJ – Modlitwa mistyczna

Posted by tadeo w dniu 7 grudnia 2020

Niezliczone[1] są wprost rzesze dusz, które służą Stwórcy i przez tę służbę niby przez wielką bramę wchodzą na przybytki niebieskie, gdzie radość ich będzie zbytnio wielka. Przeważająca większość spośród nich, żyjąc wśród świata, dąży do niebieskiej ojczyzny przez zachowanie przykazań. Dużo mniejsza, ale jeszcze znaczna ilość dusz, posłyszawszy wezwanie Chrystusa: „Opuść wszystko, pójdź za Mną i naśladuj Mnie”, porzuciła świat. I ci zmierzają wznioślejszą drogą do wieczności – drogą rad ewangelicznych – którą nie wszystkim dano zrozumieć. Droga jednych i drugich to droga, rzec można, dobrze ubita, szeroka i pewna.

Są to drogi zwykłe – viae ordinariae – któremi dusze pielgrzymują do Pana. Spośród pierwszej i drugiej grupy wybiera sobie Bóg według świętego upodobania swojego szczupłą stosunkowo garść dusz i potęguje w nich w sposób przedziwny nadprzyrodzone działanie swoje. Doświadcza je Pan boleśniej niż zwykłe sługi swoje, ale też „uprzedza je błogosławieństwy słodkości swoich”, tak że kosztują już tutaj, na ziemi, przedsmaku życia niebieskiego. To niezwykłe życie wewnętrzne, zależne w szczególniejszy sposób od łaski bożej, pełne tajemniczego obcowania duszy z Bogiem, zowiemy życiem mistycznem. […]Łaski mistycznego zjednoczenia z Bogiem Mistrze życia duchownego są na ogół bardzo powściągliwi, nieraz nawet surowi, kiedy idzie o pozwolenie, a tym bardziej o zalecenie czytania dzieł mistycznych.

Dlaczego? Dla nadużyć, jakie stąd nieraz wynikały, dla szkód, jakie stąd dusze nieroztropne, więcej do nadzwyczajności niż do gruntownych cnót pochopne, odnosiły. Sami jednak przestrzegają, by w tym kierunku nie przesadzać, albowiem dusze roztropne i pokorne z czytania tych „książek gorejących miłością Bożą” odnieść mogą dla wewnętrznego życia duże korzyści. Należą tu naprzód dusze, które Bóg woła do ściślejszej łączności z sobą przez modlitwę kontemplatywną. Czy są dziś takie dusze? Ręka Pańska w swej hojności nie ukróciła się na obecne czasy. Łaski mistyczne, choć nie są codziennem zjawiskiem, są może częstsze, niż niejednemu się zdaje. Spotkać je można nie tylko za granicą, ale i w Polsce.

Otóż powiada wielki znawca życia wewnętrznego Alverez de Paz SJ, że „nie tylko dla kierowników dusz znajomość mistyki jest pożyteczna, ale i dla samych dusz, które Bóg wzywa na te drogi nadzwyczajne. Takie dusze, wyposażone w wielką pokorę i w zbytnią może ostrożność, lękają się zapuszczać w tę nieznaną dziedzinę. Dobrze będzie, jeśli poznają naprzód te drogi, które już inni przed niemi przebiegli; i te korzyści, jakie za ich przykładem mogą z tego poznania odnieść, by ciągle udoskonalać swoje zjednoczenie z Bogiem. Dobrze będzie, że w ten sposób zostaną również ostrzeżeni przed niebezpieczeństwami i złudzeniami, a pełno ich na tych drogach nadzwyczajnych. Takie przedwstępne pouczenie uciszy ich niepokoje, uspokoi ich obawy i sprawi, że z większą uległością i ufnością poddadzą się działaniu bożemu”. Ale i dla dusz niewezwanych zaznajomienie się z mistyką, rozczytywanie się nawet w autorach mistycznych, byle roztropne, może być z niemałym pożytkiem dla ich postępu.

Ileż to razy na taką duszę, pielgrzymującą do Pana per vias ordinarias, drogami zwykłej ascezy, przychodzą chwile pokuszenia, chwile ciemne, posępne. Życie światowe, które opuściła, rzuca się wtedy przed jej oczy z całą swą barwnością, to życie tętniące i kipiące niezrównaną ruchliwością, rozmaitością uciech i przyjemności, a takie w niem wszystko bliskie, realne, takie ponętne i pociągające, że gdzieś w głębinach serca wstaje jakby cichy żal: szkoda, że to już nie dla mnie. A równocześnie to życie duchowne, dla któregośmy już tyle poświęceń uczynili i tyle jeszcze złożyć będziemy musieli, przedstawia się nam takie bezbarwne, monotonne, nudne i apatyczne. Wiemy wprawdzie, że cel jego świetny, ale wydaje się nam wówczas tak strasznie odległy, gdzieś dopiero w zaświatach, w wieczności. Wprawdzie łaska boża to pomoc wielka, ale właśnie teraz taka dla nas nieuchwytna, że nie pomoc bożą, ale naszą niemoc i ciężar jarzma Pańskiego czujemy.

Otóż, co za orzeźwienie moralne mogą dać tak umęczonej duszy dzieła spisane przez takie dusze mistyczne, jak św. Teresa, św. Jan od Krzyża, Blozjusz, Suso itd.! Nie są to bowiem suche wywody teoretyczne, ale karty drgające życiem wielkiem i wzniosłem, bo w nich złożyli ci wybrańcy boży swoje radości, oświecenia, wewnętrzne poruszenia, bo te karty drgają uczuciami podziwu dla dobroci bożej, zdumienia nad Jego wielkością, serdecznej tęsknoty za wiekuistemi dobrami, bo bije z nich przede wszystkiem gorący płomień miłości ku Najwyższemu Dobru. Raz w raz oświadczają ci wybrańcy boży, że tego przebogatego życia wewnętrznego, którego świat nie rozumie i za nudę i utopję uważa, nie oddaliby za wszystkie przyjemności doczesne. Oświadczają to z całą siłą przekonania nawet wtenczas, kiedy je Pan tak dotkliwie doświadcza, że dla ich cierpień wewnętrznych trzeba szukać porównania nie w ziemskich, ale chyba w czyśćcowych, a nawet piekielnych męczarniach.Dusza widząc te „obfitujące bogactwa łaski” – abundantes divitias gratiae – jakiemi darzy Bóg wierną służbę już tu, na ziemi, krzepi się tą słodką myślą, że jednak Bóg to Pan niezmiernie hojny i szlachetny i że dlatego nas doświadcza chwilowo, by później mógł tem sowiciej wynagrodzić.

Widzi, że wyrzeczenie się świata i wszelkiej jego świetności i rozkoszy, a obranie w zamian życia ukrytego w Jezusie Chrystusie nie jest bynajmniej zamianą na gorsze, jak się to wydaje ludziom, którzy rządzą się tylko roztropnością ciała i świata – i jak w nas chce wmówić duch ciemności w chwilach zniechęcenia i pokusy. Spostrzega bowiem o ile szlachetniejsze, głębsze, bogatsze jest to życie wewnętrzne oddane czci i służbie Boga, niż życie oddane na usługę zmysłów i małostkowych spraw ziemskich.Dziś jednak prócz pożytku czysto duchownego, jeszcze inna racja, nazwijmy ją apologetyczną, zaprasza katolików, by się zapoznali ze skarbami mistyki Kościoła świętego. Oto współczesna atmosfera jest niemal przesiąknięta różnemi mistycyzmami. Dzisiejsze dusze mają o wiele większą wrażliwość na wszystko, co tajemnicze. Z tego usposobienia korzystają różne pseudo-mistyki: spirytyzm, okultyzm, zwłaszcza teozofja, która prócz paru idei moralnych jest istnym zlewem przeróżnych błędów umysłu i zboczeń serca ludzkiego.

By więc odróżnić, plewę od ziarna, rzetelną mistykę od jej surogatów, trzeba sięgnąć do dzieł wielkich mistyków Kościoła katolickiego, a raczej wprzód do książek, dających ogólny pogląd na tę tajemniczą dziedzinę i wprowadzających w zrozumienie jej języka i pojęć.Kierownictwo dusz na drodze do doskonałościJeśli znajomość mistyki katolickiej, przy zachowaniu pewnych warunków, przynosi osobom świeckim znaczne korzyści dla życia wewnętrznego, to jej znajomość dla kapłanów-kierowników jest niemal konieczna, zwłaszcza dla kierowników dusz zmierzających do doskonałości. Kapłani z woli Chrystusa mają sprawować rząd dusz, lecz ten rząd to nie jest jakieś bezwzględne i dowolne kierowanie duszą w tę lub ową stronę według własnych pomysłów, choćby niezłych, ale jest to prowadzenie duszy po drogach bożych zwyczajnych lub nadzwyczajnych, zależnie od natchnień Ducha Świętego. Kapłan nie jest panem duszy, nie może jej więc swoich dróg narzucać. On jest tylko zastępcą Tego, który mocą krwi przelanej na krzyżu stał się Panem i Oblubieńcem dusz. Zastępcom swoim zlecił, by niemi kierowali według woli Jego i po drogach Jego. Dlatego trzeba koniecznie znać te drogi.

Zdawałoby się, że do tego celu wystarczy znajomość teologji dogmatycznej i moralnej. Jest w tem część prawdy: dogmat katolicki i prawda moralna stanowią ten konieczny fundament, na którem musi się opierać wszelkie życie wewnętrzne, nawet i najwyższe wzloty mistyczne. Poza obrębem prawdy Chrystusowej i Jego moralności może róść, a nawet bujnie się rozrastać tylko pseudo-asceza i pseudo-mistyka w przeróżnych odmianach. Dziś na przykład w tych kołach, które nie stoją na gruncie nauki i moralności katolickiej, wprost grasują różne pseudo-mistycyzmy.Ale fundament to jeszcze nie dom, to jeszcze nie pałac. By mieć dom, trzeba prócz mocnych fundamentów zbudować na nich mieszkalne pokoje i przykryć je dachem. Tak samo kapłan-kierownik, który ma być współbudowniczym Ducha Świętego w stawianiu gmachu doskonałości w sercach ludzkich, nie może się zadowolić tem, że rzucił solidne może fundamenta przez teologję scholastyczną. Trzeba dzieło wykończyć, zapoznając się bliżej z ascezą i mistyką, które są dalszem rozwinięciem dogmatyki i moralności chrześcijańskiej.

Ascetyka bowiem i mistyka, suponując fundamenta życia chrześcijańskiego, zajmują się już bezpośrednio budowaniem świętości w duszach. One orientują z jednej strony po krętych ścieżkach serca ludzkiego, a z drugiej wskazują na drogi boże, któremi kapłan-kierownik ma prowadzić dusze in montem sanctam. One dają poznać świat uczuć, pociągów, skłonności, nawyków, z jakiego się składa dusza ludzka, zapoznają również z bogatem, różnorodnem, a nieraz przedziwnem działaniem Boga na duszę. Ascetyka i mistyka katolicka, stojąc na gruncie tej prawdy, że dusza podlega nie tylko działaniu świata materialnego i tej atmosfery umysłowo-moralnej, w której wszyscy żyjemy, ale i działaniom duchów, uczy rozróżniać poruszenia dobre od złych i odpowiednio na nie reagować.

W Kościele świętym istniało zawsze żywe poczucie, że dla kapłana-kierownika prócz teologji scholastycznej potrzebna jest także znajomość ascezy i mistyki. Dowodem tego choćby przeliczne dzieła, mówiące o życiu wewnętrznem. Nie zawsze może to poczucie było dość wystarczająco zrealizowane; świadczą o tem bolesne skargi ze strony tak wielkich w Kościele Bożym znawców życia wewnętrznego, jakimi są na przykład św. Jan od Krzyża lub św. Teresa.Dziś uświadomienie sobie tej potrzeby zatacza coraz szersze kręgi. Na wielu uczelniach teologicznych tak świeckich, jak i zakonnych wykłada się z katedr zasady umiejętności dróg bożych: zasady ascezy i mistyki. Coraz więcej książek omawia i coraz lepiej tę ciekawą dziedzinę ducha ludzkiego i działania bożego.Niezmiernie to pożyteczny ruch.

Według mistrzów życia duchownego żadna dusza nie może się uchylić od ulegania kierownictwu. Im wyżej się wzbija, im liczniejsze i bogatsze w niej działania Ducha Świętego, tem potrzebniejsze to kierownictwo, tak rozrządziła miłościwie Opatrzność Boża. Do kierownika należy wyrokować, czy to, co się w duszy dokonuje, jest czysto naturalne, czy pochodzenia bożego lub szatańskiego. On musi wątpliwości rozwiązywać, złudzenia rozpraszać, otuchy dodawać, właściwe drogi wskazywać i na nich umacniać.A czyż to zadanie tak delikatne, a z drugiej strony tak doniosłe – wszak życie wewnętrzne, doskonałość, świętość to jest owo unum necessarium – potrafi należycie spełnić, kto nie zna dróg bożych, kto nie potrafi rozróżnić dróg zwyczajnych od niezwykłych? Jest to ogólne zdanie, nader mocno przez największe powagi zaakcentowane, że kierownictwo duszami ku doskonałości wymaga prócz osobistej świętości także wiedzy.

Wiedza chroni od prostodusznego, naiwnego brania wszystkiego, co niezwykłe, za „mistyczne objawy”, choć to może tylko psychiczne nienormalności, potrzebujące więcej lekarza niż kapłana. Ale wiedza chroni również od usposobienia zbyt sceptycznego względem wszystkiego, co sięga ponad przeciętną miarę w życiu chrześcijańskiem.Wiedzę o zwyczajnych drogach doskonałości podają ascetyki, o nadzwyczajnych – mistyki.
Józef Andrasz SJ (1891-1963), współpracownik Wydawnictwa Apostolstwa Modlitwy w Krakowie (1920-1928, 1930-1952), redaktor miesięcznika „Posłaniec Serca Jezusowego” (1930-1940), kierownik Siostry Faustyny Kowalskiej. W 1943 w Krakowie-Łagiewnikach zapoczątkował nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Autor licznych artykułów historycznych, broszur religijnych i tekstów szerzących Apostolstwo Modlitwy. Trwają starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Józefa Andrasza. 


              Por. J. Andrasz T. J., Przedmowa, [w:] R. de Maumigny T. J., Modlitwa mistyczna, Kraków 1922, s. 5-14. W tekście została zachowana oryginalna pisownia.

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia, Św. Faustyna, Święci obok nas | Leave a Comment »

Malarz w służbie Miłosierdzia

Posted by tadeo w dniu 18 października 2020

▲	Ks. Piotr Szweda i Irena Metkowska byli gośćmi spotkania zorganizowanego  przez szczecinecki oddział Civitas Christiana i parafię mariacką.
 Ks. Piotr Szweda i Irena Metkowska byli gośćmi spotkania zorganizowanego przez szczecinecki oddział Civitas Christiana i parafię mariacką.

Choć to jedno z najbardziej znanych dzieł na świecie, o jego twórcy wiadomo niewiele.

Stara się to zmienić ks. dr Piotr Szweda, saletyn, badacz życia i twórczości Adolfa Hyły. Opowiadał o nim w Szczecinku, gdzie odnalazł się jeden z zaginionych wizerunków Jezusa Miłosiernego stworzony przez malarza.

Boski lekarz

To najbardziej rozpoznawalny wizerunek odzwierciedlający wizję Bożego Miłosierdzia. Obraz, przed którym modlą się pielgrzymi w Łagiewnikach, jest trzecim wizerunkiem stworzonym przez Hyłę. – W pierwszych latach II wojny światowej, w kaplicy Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach zaczęło się rozwijać nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, na które uczęszczał również Adolf Hyła. Podjął wówczas decyzję o namalowaniu obrazu Jezusa Miłosiernego jako wotum za doznane łaski i ocalenie życia – opowiada ks. Piotr Szweda.

Pierwsza wersja wywołała sporo kontrowersji; kiedy w dodatku okazało się, że nie mieści się we wnęce ołtarza, malarz postanowił stworzyć drugi obraz. – Hyła przedstawia Pana Jezusa jako Boskiego lekarza, idącego przez świat, by leczyć zbolałą ludzkość i obdarzać ją miłosierdziem. Tak pojmował ideę obrazu miłosiernego Zbawiciela ks. Józef Andrasz SJ [krakowski spowiednik świętej – przyp. red]. Dlatego tło obrazu stanowił pejzaż podbeskidzki, a nie jednolita płaszczyzna, jak w przypadku wcześniejszego dzieła Eugeniusza Kazimirowskiego – wyjaśnia ks. Szweda. Wizja Hyły nie spodobała się ks. Michałowi Sopoćce. – Nie znajdował w jego obrazie podobieństwa do wizji s. Faustyny i mocno krytykował malarza, zarzucając mu, że jego przedstawienie jest nieliturgiczne i nieewangeliczne. Zastrzeżenia w głównej mierze dotyczyły postawy Chrystusa na obrazie oraz tła. Do dzisiaj toczy się też spór, czy Jezus na tym obrazie ma – jak zapisała Faustyna – „spojrzenie z krzyża” – dodaje saletyn. Pod wpływem silnej presji Hyła przemalował tło i tak powstał trzeci łagiewnicki obraz Jezusa Miłosiernego, ten, który obiegł cały świat.

Tajemnica szczecineckiego obrazu

Obraz Jezusa Miłosiernego autorstwa Adolfa Hyły w Szczecinku
Obraz Jezusa Miłosiernego autorstwa Adolfa Hyły w Szczecinku

Malarz wracał do tematu 237 razy! Jezusa Miłosiernego Hyły można znaleźć dzisiaj na wszystkich kontynentach. Ksiądz Szweda odnalazł jego obrazy także w naszej diecezji. – Na te tereny trafiły m.in. za sprawą ks. gen. Bernarda Wituckiego, który był bardzo zaangażowany w propagowanie kultu Miłosierdzia Bożego, a przy tym osobiście znał się z Adolfem Hyłą – zauważa badacz, który wciąż szuka jeszcze dwóch zamówionych przez ks. Wituckiego obrazów.

Namalowane przez Hyłę wizerunki Miłosiernego są w Koczale, Bukówku i Szczecinku. O tym ostatnim obrazie wiadomo było najmniej. Udało się jedynie ustalić, że obraz powstał w 1958 r. na zlecenie Katarzyny Kuncewiczowej z Wilna i że został przemalowany. Tajemnicę, skąd obraz wziął się w Szczecinku, rozwikłała, Irena Metkowska, córka fundatorki. Historię tę opisaliśmy 4 lata temu. – Mama była bardzo zaangażowana w propagowanie kultu Bożego Miłosierdzia. Namówiła więc sąsiadów i znajomych; darczyńców było wielu, pamiętam jeszcze karteczkę umieszczoną z tyłu obrazu, na której ich wypisano. Ale kiedy niedawno sprawdzaliśmy, okazało się, że już jej, niestety, nie ma – mówi Irena Metkowska.

Zapomniane

Gdy Adolf Hyła namalował obraz, okazało się, że nie pasuje rozmiarami do miejsca, które dla niego w Łagiewnikach przygotowano. Malarz namalował więc kolejny obraz, a pierwszy został po wojnie przywieziony przez matkę Irenę Krzyżanowską, dawną przełożoną s. Faustyny, właśnie do Wrocławia. Znajduje się w zakonnej kaplicy (na co dzień nieudostępnianej dla osób z zewnątrz). Od kolejnego obrazu A. Hyły, który ostatecznie pozostał w Łagiewnikach, nieco się różni – Pan Jezus przedstawiony jest na nim na polnej drodze, na tle krajobrazu z kwitnącymi łąkami.

Obraz jako wotum został podarowany parafii mariackiej i wisiał w jednej z naw nad konfesjonałem. Po renowacji ramy i „podrasowaniu” przez konserwatora amatora został przeniesiony do prezbiterium. Wówczas już nikt nie pamiętał, że autorem obrazu jest Adolf Hyła. – Ten wizerunek bardzo się różni od innych przedstawień. Od razu widać, że ktoś go… przemalował. Autentyczność obrazu potwierdza jedynie podpis i data na dole obrazu oraz fragmenty, na których widać na przykład płaszczyznę posadzki. Być może obraz był bardzo zniszczony i dlatego został poddany takiej nieudolnej „konserwacji” – zauważa ks. Szweda i dodaje: – Ten szczecinecki wizerunek jest jednym ze 185 odnalezionych obrazów Jezusa Miłosiernego. Może także dzięki takim spotkaniom uda się odnaleźć pozostałe 52 płótna, które wyszły spod pędzla Hyły, a dzisiaj już nikt nie pamięta, kto jest ich autorem.

https://koszalin.gosc.pl/doc/3855942.Malarz-w-sluzbie-Milosierdzia

Posted in Miłosierdzie Boże | 4 Komentarze »

WIZJA św. FAUSTYNY: Gniew Boży nad Polską. Kto ocaleje?

Posted by tadeo w dniu 15 października 2020

Obraz może zawierać: 1 osoba, broda i zbliżenie

Posted in Miłosierdzie Boże, Św. Faustyna | Leave a Comment »

Uważaj, by obrazu „Jezu, ufam Tobie” nie traktować jak bożka

Posted by tadeo w dniu 1 października 2020

JEZUS MIŁOSIERNYfaak | ShutterstockUdostępnijEsprit | 30/09/2020

Wiedzieliście o tym, że Chrystus udzielił św. Faustynie reprymendy? Obraz Jezusa Miłosiernego można czcić jak ikonę lub jak bożka. Różnica jest bardzo istotna.

Miłosierdzie stało się żywe, widoczne i osiągnęło swój szczyt w Jezusie z Nazaretu – papież Franciszek.

Kiedy myślę o Bożym miłosierdziu, natychmiast przy­chodzi mi na myśl – podobnie jak wielu innym ludziom – obraz Jezusa Miłosiernego, który w 1931 roku został objawiony św. Faustynie.

SAINT FAUSTINA

Czytaj także:24 sekrety o duchowej walce z szatanem, które Jezus ujawnił s. Faustynie

Chrystus udzielił św. Faustynie reprymendy

Bardziej niż cokolwiek innego ten właśnie obraz przyciąga ludzi, zaprasza ich, by zgłębiali i urzeczywistniali orędzie Bożego miłosierdzia. Jest ono kluczowym elementem Dzienniczka, przed tymi zaś, których spojrzenie sięga głębiej, odsłania nowy obszar miłosierdzia. Jest on podsumowaniem całego Misterium Paschalnego (męki, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa); całej Ewangelii; całego Katechizmu, całego planu miłosierdzia.

Dzienniczek św. Faustyny zaczyna się od przywołania skierowanego do niej Bożego nakazu, by namalowała obraz Pana: „O Miłości wiekuista, każesz malować obraz swój święty. I odsłaniasz nam zdrój miłosierdzia niepojęty” (D 1).

Być może zawodzi mnie pamięć (podobno zaczy­na ona szwankować jako pierwsza) albo po prostu o czymś nie wiem, ale nie wydaje mi się, by kiedy­kolwiek w historii objawiający się Jezus otwarcie komukolwiek nakazał namalować swój wizerunek.

Jego słowa skierowane do św. Faustyny były bar­dzo konkretne: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz” (D 47). Nie mając pewności, jak postąpić, Faustyna wspo­mniała o tym spowiednikowi:

Kiedy o tym powiedziałam spowiednikowi, otrzymałam taką odpowiedź, że to się tyczy duszy twojej. Mówi mi tak: Maluj obraz Boży w duszy swojej. Kiedy odeszłam od konfesjonału – usłyszałam znowu takie słowa: „Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (D 49).

Chrystus udzielił św. Faustynie reprymendy z powodu zwłoki w wypełnieniu Jego nakazu: „Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu” (D 154).

Faustyna: nie umiem malować

Biedna Faustyna. Próbowała, ale zwyczajnie nie umiała podołać temu zadaniu. Musicie pamiętać, że była ona prostą kobietą, skończyła zaledwie trzy semestry nauki w szkole podstawowej, przy czym nie uczono jej malarstwa. A jednak to jej objawił się Chrystus i polecił namalowanie swego wizerunku. Jak wyjaśnia o. Serafin Michalenko MIC:

Faustyna tak dalece czuła się w obowiązku rozwiązać sprawę tego obrazu, że poszła do przełożonej i wszystko jej opowiedziała. Przełożona odparła: „Oto płótna i farby. Dalejże, do pracy”. Faustyna na to: „Nie umiem malować!”. Siostry pamiętały, jak Faustyna rozpościera papier na ścianie, bierze kawałek węgla i próbuje nakreślić postać Chrystusa, ale zupełnie jej się to nie udaje.

Faustyna dowiedziała się, że jedna z sióstr była artystką i malowała piękne kartki zdobione kwiatami i tym podobne. Faustyna poprosiła ją o namalowanie wizerunku Chrystusa. Owa siostra odparła: „Umiem malować tylko kwiaty, nie maluję portretów”.

PIERWSZY OBRAZEK Z JEZUSEM MIŁOSIERNYM

Czytaj także:Tak wyglądał pierwszy obrazek Jezusa Miłosiernego. Dlaczego nie podobał się s. Faustynie?

Bóg chciał, by taki obraz namalowano

Tymczasem rozniosła się wieść, że Faustyna miewa pewnego rodzaju wizje. Ona sama nie robiła tego wszystkiego, żeby zyskać rozgłos, ale dlatego, że czuła przymus spełnienia woli Jezusa, a jednocześnie nie mogła jej spełnić.

Nie udawało jej się to, aż w końcu pojechała do Wilna i spotkała kierownika duchowego, którego wyznaczył jej Jezus i który po długim, długim czasie postanowił jej pomóc i znaleźć jakiegoś malarza. Jeśli więc – tak jak ja – kiedykolwiek zastanawia­liście się nad tym, dlaczego Jezus nie chce wam tro­chę ułatwić życia, to się odprężcie. Jesteście w do­brym towarzystwie.

Z powyższego wyraźnie wynika, że dla Boga Obraz Bożego miłosierdzia jest czymś bardzo ważnym. Bóg chciał, by taki obraz namalowano i wystawiono w ta­kim miejscu, by ludzie mogli go widzieć. Bóg chciał, żeby widziano Jego miłosierdzie.

Od czasu, gdy idąc za wskazówkami św. Faustyny w roku 1934 ukończono pierwszy Obraz Miłosierdzia Bożego (namalowany w Wilnie), wielu malarzy stara­ło się utrwalić wizję Jezusa, ujrzaną przez Faustynę. Obraz Miłosierdzia Bożego z pewnością jest obecnie najbardziej znanym i otaczanym największą czcią obrazem Chrystusa w historii Kościoła.

Skąd ten rozgłos? Co takiego szczególnego jest w tym obrazie? Zobaczmy.

Ikona czy bożek?

Z upływem czasu pojawiły się pytania (a nawet rozgorzały spory), dlaczego istnieje tyle wersji obrazu, oraz która z nich jest „tą właściwą”. Prawda jest taka, że istnieje nie tyle „właściwa wersja”, ile raczej właściwy i niewłaściwy sposób traktowania obrazu. Najistotniejsze jest, by Obraz Miłosierdzia Bożego postrzegać jako ikonę, nie jako bożka.

Na czym polega różnica? Jak już wspomniałem w Przedmowieikona odsyła nas do Boga. Praw­dziwa ikona – zgodnie z technicznym znaczeniem tego terminu – jest szczególnego rodzaju malowidłem, symbolicznie ukazującym Chrystusa, Matkę Boga, aniołów, świętych czy wydarzenia świętej historii.

Malarz – czy też ikonograf – posiada specjalistyczne wyszkolenie w zakresie tradycyjnych zasad, technik i stylu malowania ikon i częstokroć zostaje wyzna­czony przez biskupa. Przygotowując się do stwo­rzenia ikony, stara się otworzyć na inspirację Du­cha Świętego: modli się, pości, wybiera najlepsze materiały, namaszcza i błogosławi swoje farby. Jest w pełni świadom tego, że nie maluje, lecz „pisze” swój święty obraz.

W nieco mniej formalnym sensie słowo ikona może funkcjonować jako określenie każdego świętego obrazu, będącego symbolicznym przedstawieniem jakiejś boskiej postaci czy obiektu w taki sposób, by pomóc patrzącemu w kontemplowaniu boskiej rze­czywistości wykraczającej poza to, co symboliczne.

Bożek z kolei odciąga nas od Boga. Zazwyczaj myślimy o bożku jako obrazie czy rzeźbie, które czcimy, jak gdyby miały one w sobie coś w rodzaju boskiej mocy. To sam bożek staje się obiektem naszej uwagi albo czci.

Jednak bożkiem może stać się cokolwiek. Może nim być każdy obiekt, osoba, idea czy sprawa, skupiające na sobie naszą uwagę i nasze zabiegi, odciągając nas od Boga.

Tak więc różnica między ikoną a bożkiem polega na tym, że ikona nie staje się obiektem naszej czci. Raczej odsyła nas poza siebie, wywołując stan kon­templacji. Będąc niczym okno, przez które patrzy­my, ikona umożliwia nam ujrzenie oczami duszy samego Boga. Jak pisał św. Bazyli Wielki, „cześć od­dawana wizerunkowi przechodzi na prototyp, po­nieważ każdy, kto czci ikonę, otacza czcią osobę na niej przedstawioną”.

Jaki to ma związek z Obrazem Miłosierdzia Bożego? Chociaż większość tych obrazów to nie są prawdziwe ikony, jednak każda z nich jest świętym obra­zem, którego celem jest doprowadzenie nas – poprzez kontemplację – do obecności Jezusa Chrystusa, któ­ry jest Bożym Miłosierdziem.

Tak więc chcąc „uważniej się przyjrzeć” Obrazo­wi Miłosierdzia Bożego, nie skupiamy się na samym dziele sztuki, lecz na prawdach, na teologii, na uka­zanej na owym obrazie „opowieści”.

KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

Czytaj także:Koronka do miłosierdzia Bożego: koło ratunkowe i kieszonkowa Eucharystia

Jest to fragment książki: Vinny Flynn „7 tajemnic Bożego Miłosierdzia”, Wydawnictwo Esprit 2020. Tytuł i niektóre śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.

7 TAJEMNIC BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia | 6 Komentarzy »

Diabeł mieszał, dzieło powstało

Posted by tadeo w dniu 28 lipca 2020

Wszystko zaczęło się w kwietniu 1936 r. w Walendowie. A właściwie jeszcze wcześniej – od pierwszego objawienia się Pana Jezusa s. Faustynie, co wpisało ją w Dzieło Bożego Miłosierdzia.

Niedziela Ogólnopolska 28/2011, str. 34-35

 Margita Kotas

Moment zatwierdzenia Stowarzyszenia Misjonarzy Jezusa Miłosiernego przez bp. Marcjana Trofimiaka, ordynariusza diecezji łuckiej na Ukrainie, 8 maja 2009 r. Od prawej strony: ks. dr Grzegorz Bliźniak – założyciel SMJM, bp Marcjan Trofimiak, ks. kan.

Pan Jezus stopniowo przekazywał s. Faustynie i egzekwował swoje polecenia. Wśród nich były te dotyczące obrazu, święta i powołania zgromadzenia żeńskiego, o czym można odnaleźć informacje w „Dzienniczku” s. Faustyny – opowiada ks. dr Grzegorz Bliźniak, założyciel Stowarzyszenia Misjonarzy Jezusa Miłosiernego. – Zawsze mnie interesowało, dlaczego Pan Jezus nic nie mówił na temat zgromadzenia męskiego.
Temat ten zajmował go do tego stopnia, że kiedy w 1992 r. został już księdzem, zaczął szukać odpowiedzi na to pytanie. Znalazł ją u Sióstr Jezusa Miłosiernego w Myśliborzu, w zgromadzeniu założonym przez bł. ks. Sopoćkę w odpowiedzi na żądanie skierowane do s. Faustyny. Matka Generalna pokazała mu list św. s. Faustyny do ks. Michała Sopoćki z kwietnia 1936 r., w którym s. Faustyna napisała, że Pan Jezus pragnie, aby było również męskie zgromadzenie. Potem były kolejne listy z uporczywymi prośbami, by się tym zajął.

Sztafeta założycielska z przeszkodami

Ks. Sopoćko podjął to wyzwanie po śmierci s. Faustyny. Mimo starań, każda z prób założenia zgromadzenia kończyła się fiaskiem, nawet wówczas, kiedy zgłosili się już kandydaci. Przyczyna niepowodzeń tkwiła najprawdopodobniej w fakcie, że nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia było wówczas „prześladowane”, jako sprawa w tamtych czasach niepewna. Gdy ks. Sopoćko był już chory, na początku lat 70. XX wieku zaczął szukać kogoś, komu mógłby tę sprawę przekazać. Niemal na łożu śmierci znalazł następcę – ks. prał. Zygmunta Chodosowskiego, swego ucznia z seminarium białostockiego. Ten kilka lat po śmierci ks. Sopoćki podjął dzieło. Były lata 80. Ks. Chodosowski zaczął szukać możliwości. Zgłosiło się do niego kilku księży, zaczęli się spotykać, modlić, odprawiać Godzinę Miłosierdzia. Sytuacja jednak się powtórzyła – nie udało się zatwierdzić zgromadzenia. Kiedy przyszły lata 90., po przejściu na emeryturę ks. Zygmunt wyjechał na Białoruś i tam w Witebsku i Mińsku głosił Boże Miłosierdzie, jednak ciągle myślał o założeniu zgromadzenia. Myśl ta towarzyszyła także ks. Grzegorzowi Bliźniakowi i wkrótce drogi obu kapłanów opatrznościowo skrzyżowały się. – Kiedy ja, po wielu latach pracy w Rosji i we Włoszech, wróciłem w 2004 r. do Polski – opowiada ks. Bliźniak – ta myśl tak mnie „prześladowała”, że nie mogłem sobie poradzić. To właśnie wówczas ks. Grzegorz znalazł wspomniane już potwierdzenie u sióstr Jezusa Miłosiernego. Wkrótce zadzwonił do niego ks. Zygmunt Chodosowski i doszło do spotkania obu kapłanów. Ks. Zygmunt był już wówczas ciężko chory na raka. Starania o założenie zgromadzenia podjął ks. Grzegorz. Rozpoczęło się poszukiwanie biskupa, który mógłby zatwierdzić nowe zgromadzenie. Sprawa nie była jednak prosta. Czas płynął i wkrótce okazało się, że stanie się tak, jak to przewidział przed śmiercią ks. Chodosowski: „Jeśli zgromadzenie to powstanie, to nie w Polsce”. W Polsce bowiem diabeł przeszkadzał. Niezwykle otwarty na sprawę był abp Stanisław Nowak z Częstochowy. – Kiedy spotkaliśmy się, powiedział, że zgromadzenie trzeba założyć, bo to Boża sprawa. Niestety, nie miał dla nas żadnej siedziby – dzieli się ks. Bliźniak.

Mocne przesłanie Papieża Miłosierdzia

Kiedy ks. Grzegorz, wraz ze swoim przyjacielem – ks. Mirosławem Kęską, zaczął zakładać zgromadzenie, napisał list do papieża Jana Pawła II, na ręce ówczesnego abp. Dziwisza, z pytaniem, czy Kościół potrzebuje takiej wspólnoty. Był rok 2005, Papież leżał ciężko chory w poliklinice Gemelli. Odpowiedź nie przychodziła.
Ks. Grzegorz wraz z ks. Mirosławem wybrali się zatem do Rzymu. Był luty. Chodzili codziennie do polikliniki Gemelli, by w szpitalnej kaplicy odmawiać Koronkę o godz. 15, modlić się za Papieża i o jakiś znak. Nic znaczącego jednak nie wydarzyło się, księża wrócili więc do Polski. – I Papież umiera po pierwszych Nieszporach Niedzieli Bożego Miłosierdzia. I to jest znak, na który czekaliśmy – wspomina ks. Grzegorz. – Śmierć Papieża w wigilię Niedzieli Bożego Miłosierdzia była duchowym „powerem”, którego dostaliśmy. Przypomniało nam się wtedy, co Papież powiedział podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny, na Błoniach Krakowskich: „Zostawiam Wam swój duchowy testament: Bądźcie apostołami Bożego Miłosierdzia”.

Z Toskanii na Wołyń – z orędziem Miłosierdzia

W 2008 r. organizowany był we Włoszech I Światowy Kongres Bożego Miłosierdzia. Ks. Grzegorz wybrał się na Kongres. Tam poznał biskupa z Toskanii – Eugenio Bininiego z Massa-Carrara, który, zapoznawszy się z ideą, zaprosił powstające dzieło do siebie. Okazało się, że w parafii, do której zaprosił księży, za przyczyną nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia zdarzył się cud. Biskup uznał, że to miejsce będzie doskonałe dla nowej wspólnoty. Do Włoch wyjechali dwaj księża i kleryk. – Kiedy jednak dotarliśmy do wyznaczonej włoskiej parafii, biskup rozchorował się bardzo poważnie. Diabeł wciąż nam przeszkadzał – dzieli się z „Niedzielą” ks. Bliźniak. – Przez rok mieszkaliśmy w walącym się domu, kiedy padał deszcz, lało się nam na głowę. Dzieło się nie rozwijało, nie miało perspektyw. Księża zaczęli odprawiać nowenny do Bożego Miłosierdzia, jedną po drugiej. Przy którejś ks. Grzegorz usłyszał głos wewnętrzny: „Jedź do Łucka na Ukrainie”. – Zadzwoniłem do bp. Marcjana Trofimiaka z Łucka i usłyszałem: „Ja na was czekam” – wspomina ks. Grzegorz. – Kiedy przybyłem na Ukrainę w maju 2009 r., Ksiądz Biskup od razu podpisał nasze konstytucje i powiedział, że nie można czekać z zatwierdzeniem tego dzieła, bo diabeł znowu będzie przeszkadzać. 8 maja 2009 r. w Łucku na Wołyniu zgromadzenie zostało ostatecznie kanonicznie zatwierdzone przez Biskupa Diecezji Łuckiej pod nazwą Stowarzyszenie Misjonarzy Jezusa Miłosiernego. Ksiądz Biskup dał jako siedzibę Stowarzyszeniu położony w Kiwercach, 14 km od Łucka, kościół, a przy nim niewielki, przedwojenny drewniany domek, obłożony cegłą. Bp Marcjan Trofimiak stał się dla Misjonarzy Jezusa Miłosiernego narzędziem Bożej Opatrzności oraz – jak mówi ks. Grzegorz – największym przyjacielem popierającym nowe dzieło w każdej sprawie.

Wy macie się nazywać „misericordianie”

Kiedy zgromadzenie zostało zatwierdzone, zaczęli się zgłaszać kandydaci. – Wiedzieliśmy, że mając dom tylko na Ukrainie, będziemy się słabo rozwijać jako zgromadzenie – dzieli się ks. Grzegorz. – Potrzebne są powołania, a te, jeśli będą, to najszybciej z Polski, a potem seminarzystów trzeba gdzieś kształcić, na Ukrainie byłoby to bardzo trudne, tym bardziej że wszyscy kandydaci byli z Polski. Ksiądz Założyciel przyjechał pomodlić się na Jasną Górę i zastanowić się, co dalej robić, gdzie i za co kształcić tych seminarzystów. Nie było pieniędzy – ledwie starczały na życie i remont domu. Z tą troską ks. Grzegorz udał się do abp. Stanisława Nowaka. I Ksiądz Arcybiskup odpowiedział sercem – przyjął kleryków do seminarium częstochowskiego. Wypowiedział wówczas słowa, które brzmiały jak życzenie: „Wy macie się nazywać «misericordianie»”.

Dom w miejscu przekreślonego miłosierdzia

Po założeniu domu na Ukrainie Księża Misjonarze zaczęli szukać możliwości, by założyć dom w Polsce. I tu z pomocą przyszedł biskup bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy, który przyjął nowe zgromadzenie z otwartymi ramionami i ofiarował dom w Oświęcimiu, który obecnie jest remontowany. – To symboliczne miejsce. Właśnie tu, w Oświęcimiu, niedaleko obozu, w miejscu, gdzie jakby miłosierdzie zostało przekreślone, będziemy mieli swój dom. Z założenia będzie to dom nowicjacki, ale także dom modlitwy i pokuty, wynagradzania Panu Bogu za straszne grzechy, jakie zostały popełnione w obozie, i błagania o miłosierdzie dla świata.

Misjonarskie zadanie do końca świata

Zadaniem Stowarzyszenia Misjonarzy Jezusa Miłosiernego jest nie tylko rozszerzanie nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia, ale przede wszystkim głoszenie światu orędzia Bożego Miłosierdzia – mówi ks. Grzegorz. – Miarą Bożego Miłosierdzia, ujmując to najprościej, jest nasze serce. Naszym wielkim zadaniem jest mówić ludziom o tym, otwierać ich na tę tajemnicę, by żyli tajemnicą Bożego Miłosierdzia, okazywali sobie nawzajem miłosierdzie. Miłosierdzie okazane przez nas innym będzie miarą miłosierdzia, jakie okaże nam Bóg.
Orędzie Bożego Miłosierdzia ma budzić w sercach ludzkich ufność w nieskończoną dobroć i miłość Boga do każdego człowieka. – To jest najważniejsze, chociaż i rozszerzanie samego nabożeństwa jest bardzo ważne, bo wielu ludzi nie wie jeszcze, jak odmawiać Koronkę i nie zna innych form nabożeństwa objawionego przecież przez samego Pana Jezusa. Często ludzie stawiają to nabożeństwo na równi z innymi, a to jest, jak powiedział Pan Jezus do s. Faustyny: „ostatnia deska ratunku dla świata” (Dz.998), a więc nabożeństwo wyjątkowe i jedyne – podkreśla ks. Grzegorz. – Głoszenie orędzia Bożego Miłosierdzia to jest zadanie do końca świata.
Znamienne jest to, że ksiądz zapalony do Bożego Miłosierdzia, potrafi pociągnąć za sobą parafię, sprawić, że ludzie się zmieniają, bowiem Boże Miłosierdzie otwiera ludzi, leczy ich rany. Nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia jest także wielką szansą dla osobistej duchowości kapłańskiej, sprawia, że kapłan staje się mocniejszy duchowo, jego kapłaństwo staje się bardziej wyraziste, gorliwe. To niezwykle ważne w czasach ataków na Kościół i kapłanów.

Ile, kiedy i gdzie potrzeba

Do najważniejszych zadań zapisanych w konstytucjach Stowarzyszenia Misjonarzy Jezusa Miłosiernego należą spowiednictwo i kierownictwo duchowe. – W czasach, gdy księżom często brak czasu i cierpliwości, a ludziom potrzeba spowiednika, który cierpliwie by ich wysłuchał, naszym charyzmatem jest spowiadać: ile potrzeba, kiedy potrzeba i gdzie potrzeba – podkreśla wagę jednego z zadań ks. Grzegorz. Konfesjonał to trybunał Bożego Miłosierdzia – jak mówiła s. Faustyna. Księża głoszą także rekolekcje i misje o Bożym Miłosierdziu, rozpowszechniając duchowość Bożego Miłosierdzia. Ich owocem są spowiedzi z całego życia, nawrócenia i powstające w parafiach grupy modlitewne.
Bardzo ważnym elementem w życiu Stowarzyszenia jest modlitwa. Codziennie o godz. 15 odprawiana jest Droga Krzyżowa, a po niej Koronka do Bożego Miłosierdzia. – Rozważamy Mękę i Śmierć Chrystusa, pocieszamy Boskie Serce Jezusa w Najświętszym Sakramencie, rozważamy smutek i opuszczenie Chrystusa w chwili konania, tak jak Jezus prosił o to s. Faustynę. – Często ludzie traktują Koronkę w sposób magiczny, co mnie przeraża – mówi ks. Grzegorz. – Dlatego staramy się tę pełną Godzinę Miłosierdzia przeżywać w sposób duchowy.

Boże Miłosierdzie jest dla takich

Jednym z marzeń ks. Grzegorza Bliźniaka jest założenie domu rekolekcyjnego, gdzie można by zapraszać ludzi chorych duchowo, ludzi, którzy popadli w rozpacz, utracili ufność w Boże Miłosierdzie, którzy cierpią duchowo. – Pan Jezus w tajemnicy swojego Miłosierdzia szuka właśnie takich ludzi, niekiedy bardzo połamanych i zagubionych. „Im większa nędza, tym ma większe prawo do mojego Miłosierdzia” (Dz.1182) – mówił do s. Faustyny. Dlatego marzy mi się taki dom, gdzie ci ludzie mogliby przyjechać i pobyć. Nieraz ci całkiem zbuntowani, pokiereszowani duchowo, cierpiący z samotności, skłóceni z Panem Bogiem, a może z księdzem jednym czy drugim. Boże Miłosierdzie jest dla takich – podkreśla ks. Grzegorz. – Dla nich byłby ten dom – dom ulgi w duchowym cierpieniu.

Dla Boga nie ma nic niemożliwego

Obecnie w Stowarzyszeniu Misjonarzy Jezusa Miłosiernego jest 3 kapłanów i 2 diakonów. Trzej seminarzyści Stowarzyszenia studiują w WSD w Częstochowie. Do nowicjatu w tym roku zgłosiło się kilku kandydatów. Dwa lata temu, tuż po zatwierdzeniu wspólnoty, w katedrze w Łucku został wyświęcony pierwszy ksiądz dla zgromadzenia – ks. Jakub Małysa (seminarium ukończył we Włoszech w Massa-Carrara). Dwóch kolejnych diakonów zostało wyświęconych 14 maja br. w kaplicy Sióstr Karmelitanek Bosych w Oświęcimiu przez bp. Marcjana Trofimiaka z Łucka.
Ksiądz Założyciel wspomina wypowiedziane przed śmiercią do ks. Zygmunta Chodosowskiego słowa ks. Michała Sopoćki: „Misjonarze Bożego Miłosierdzia pójdą na cały świat”. – Kiedy rozważam te słowa, myślę sobie, jak i kiedy to będzie, jest nas przecież na razie tak niewielu. Ja już pewnie tego nie dożyję, chociaż dla Boga nie ma nic niemożliwego, i często sam do siebie mówię: UFAJ, człowieku małej wiary.

https://www.niedziela.pl/artykul/95369/nd/Diabel-mieszal-dzielo-powstalo

Posted in Miłosierdzie Boże, Św. Faustyna | Leave a Comment »