WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Wspomienia kaprala ze Szkoły Podchorążych Rezerwy OSWL w Elblągu

Posted by tadeo w dniu 12 Maj 2013


2013-05-02-09-08-45

Kłania się i salutuje kapral podchorąży. Miałem być w tej szkółce pełny rok czy nawet trochę więcej ale na szczęście dzięki różnym zabiegom (dwójka małych dzieci wieku 2,5 lat i 1 roku) udało mi skrócić służbę do niecałych 7 miesięcy.

Pamięć szwankuje, niewiele pamiętam z tamtego okresu ale mam bogatą korespondencję (tak listy – kto teraz o tym pamięta) i postaram się z tych listów jakoś odtworzyć.

Wzięli mnie w najmroźniejszą i bardzo śnieżną zimą, jedną z ostatnich takich śnieżnych w ostatnich latach, gdzie temperatura sięgała minus 30 stopni, a mróz i śnieg leżał (bez przerwy) aż do połowy kwietnia. 

Zaraz po przyjeździe do jednostki fryzjer, kąpiel, oddanie cywilnych ciuchów i wojskowe umundurowanie. Zakwaterowano nas w 12 osobowych pokojach z piętrowymi łóżkami, prawie każdy z nas miał podobną sytuację rodzinną, dziesięcioro z nas łącznie ze mną byli już małżonkami, zostawili w domu żony i dzieci (ja dwoje). Jeden z kolegów z mego pokoju pochodził z Międzyrzecza Podlaskiego z trzech innych w kompanii z Białej Podlaskiej. Mój przydział to I Kompania.

Rozkład dnia: pobudka godz. 6, 10 minut na ubranie się, potem pół godziny zaprawa na świeżym powietrzu, czyli gimnastyka poranna(w styczniu i w lutym było wówczas po dwadzieścia parę stopni mrozu). Następnie ścielenie łóżek a o godz. 7 pierwsze śniadanie (wymarsz na stołówkę w czwórkach całą kompanią, ponieważ do przysięgi nie można było poruszać się samodzielnie poza terenem budynku, prawie jak w więzieniu). Po śniadaniu zajęcia teoretyczne, a podczas dużej przerwy o godz. 11 drugie śniadanie. Przed obiadem apel popołudniowy a później o godz. 15 obiad. Po obiedzie do 16 czas wolny, później znowu do godz.19 jakieś zajęcia typu musztra czy nauka. O godz. 19 kolacja, o godz. 19:30 przymusowa indoktrynacja czyli oglądanie dziennika TV (dzisiejszych Wiadomości) i następnie do godz. 21 czas wolny. Ten proces systematycznego i świadomego wpajania nam ideologii socjalistycznej odbywał sie także na różnych zajęciach w ciągu dnia. Przez cały dzień nie można położyć się na łóżku i dodatkowo być ciągle w żołnierskich butach (nie można było zdejmować).

To był schyłek komuny ale już nie w takiej wydaniu jak pewnie 10-20 lat wstecz. Ale kocówy i mycie kiblów (WC) pamiętam za np. źle pościelone łóżko. Również słynne warty. Pamiętam jak przez mgłę jakiś wypadek (przypadkowy postrzał drugiego żołnierza podczas chyba pełnienia warty). Albo wymarsz na poligon 25 stopniowy mróz gdzie podczas obiadu gorąca zupa w menażce w jednej chwili stawała się natychmiast zimna, zanim dotarła do ust.

Niekiedy w tygodniu raz lub rzadko dwa razy a niekiedy nawet codziennie był wymarsz całą kompania na poligon znajdujący się w odległości 7 km od jednostki (marsz w jedną stronę zajmował nam blisko 2 godziny). Początkowo przebywaliśmy na poligonie 2-3 godziny ale po przysiędze już od rana do wieczora (w godzinach 8-18).
Na poligonie były ćwiczenia typu pełzanie, czołganie czy bieganie w półmetrowych zaspach.
Większość oficerskiej kadry (i pewnie jakiś pewnie studiach) to ludzie raczej – delikatnie mówiąc – mało „kulturalni”, krzyczeli bez powodu, przeklinali i być może byli – tak mi się wydawało – pod wpływem alkoholu lub innych podobnych środków. Najważniejsze żeby nie rzucać się im w oczy, nie podpaść przełożonym, unikać bezpośredniości, ponieważ jak się do kogoś przyczepią to niedobrze już jest z nim nawet do końca służby. Potrafili się na kimś dosłownie wyżywać a nawet znęcać. Widać że sprawiało im to przyjemność. Niejeden powie, ze tak było prawie od zawsze w wojsku, ale zwróćcie uwagę, że my wszyscy byliśmy po studiach.

W czasie wolnym są dyżury (po 5 osób) na sprzątanie tzw. rejonów czyli miejsc wyznaczonych dla każdego plutonu (my mieliśmy korytarz w piwnicy, klatkę schodową i trochę placu na zewnątrz budynku). Muszę dodać że z tym porządkiem szczególnie u nas w pokoju to był istny cyrk, wszystko musi być ułożone według linijki, odpowiednio i równo co do centymetra (piżama, ręczniki, przybory toaletowe, czapki, koc na łóżku itp.)
Pierwsza dwudniowa przepustka wyjścia na zewnątrz jednostki była dopiero po przysiędze czyli po ponad miesiącu.

Przez cały półroczny ten okres zaliczyłem kilka tzw. całodobowych dyżurów wartowniczych. Była to ciężka doba, ponieważ polegała ona pełnieniu służby na dworze przy bramie na zmianę (było nas zawsze dwóch na dyżurze) na stojąco przez okrągłe 24 godziny (od godz.19 wieczorem) odliczając 3,5 godzinny czas na sen. Podczas dyżuru trzeba przedstawiać lub meldować przełożonym i starszym wchodzącym przez bramę na teren jednostki oraz wykonywania niektórych prac porządkowych.

zzzzzzz001 (2)

Pamiętam jak pod koniec służby namawiano mnie do pójścia do służby zawodowej w wojsku lub do milicji. Byłem chyba prawie od dziecka przeciwny temu narzuconemu siłą przez radzieckie czołgi ówczesnemu systemowi PRL-u (czytaj komunie), grzecznie odmówiłem. Indoktrynacja polityczna w moim przypadku przynosiła wręcz odwrotny skutek. Takie były czasy.

Ponieważ były – jak już wspomniałem duże mrozy – cześć z nas chorowała. Szczególnie wyjścia na stołówkę oddalona o 100 metrów początkowo bez kurtek powodowały u mniej zahartowanych przeziębienia. Ja nie byłem u lekarza, ale ci co byli opowiadali, że wszystkich, kto miał kaszel lekarz przepisywał krople do nosa, a kto miał jeszcze dodatkowo gorączkę – polopirynę i muliwitaminę. Tak leczyło się wszystkich niezależnie od stopnia przeziębienia.

(wspomnienia na podstawie listów – kapral podchorąży z I plutonu I kompani Tadeusz Czernik – pobór 5 styczeń 1987r.)

Zobacz także: Pielgrzymka rowerowa po Warmii, Mazurach i Podlasiu

Komentarze 32 to “Wspomienia kaprala ze Szkoły Podchorążych Rezerwy OSWL w Elblągu”

  1. […] Wspomienia kaprala ze Szkoły Podchorążych Rezerwy OSWL w Elblągu […]

  2. Konrad W. said

    Miło czasem przy książce powspominać dawne czasy, a więc zwięzłe info dla zainteresowanych: pojawiła się właśnie powieść o Szkole Podchorążych Rezerwy, która nosi tytuł „Jak zostałem bażantem”. Zapraszamy na fanpejdża :)

    • Konrad W. said

      Są jeszcze 2 uzupełniające powieść opowiadania „podchorążackie” w tomie „Kredyt na żula”, który niedawno się ukazał. Zachęcamy do lektury.
      Załoga „Kredytu na żula”

  3. tadeo said

    „Jeśli chodzi o postrzał (1987), to podobno wartownik zastrzelił kumpla, który robił, w ramach żartu jakieś podchody po ciemku (rzekomo szarpali się czy siłowali). Akurat czyściliśmy broń na strychu, kiedy padł strzał” – Mariusz Tomczak

  4. tadeo said

    „Stanie w kolejce po śniadanie po ciemku, ta muzyka z głośników w czasie zaprawy,można długo wymieniać, pozdrawiam kolegów” – konto anonimowe

  5. Piotr said

    Z zainteresowaniem przeczytałem słowa kolegi podchorążego. Jak sie bowiem okazało odbywaliśmy służbę w SPR w tym samym okresie. I muszę przyznać , ze kolegę albo zawodzi pamięć albo nieco konfabuluje.
    Jak powiedziałem Odbywałem służbe w okresie 5 styczeń -30 kwiecień 1987 w OSWL im Nalazków w 2 kompanii 4 plutonie SPR, zakwaterowanym w tym samym budynku, co 1 kompania w której służył kol. Tadeusz, autor wspomnień.
    Natomiast muszę wyprostować kilka jego wypowiedzi , które chyba trochę inaczej zapamiętałem:
    1. Podchorążowie nie pełnili zbyt często służby wartowniczej , ja sam odsłuzyłem jedynie jedną wartę w jednostce i jedną w tzw. garnizonie czyli chromiąc połozony gdzieś w lesie tajny obiekt (magazyn amunicji). Słuzba wartownicza polegała na trzech 2 godzinnych słuzbach przedzielonych 4 godzinnym okresem odpoczynku na wartowni. Co ważne , wartownik nikomu sie nie meldował i nie salutował ani nie wykonywali rac porządkowych . Jak powiedziałem podchorążowie odbywali służbę wartowniczą jedynie w celu zapoznania się z tym rodzajem słuzby, w związku z tym nie robili tego zbyt często. Być może koledze pomyliło sie z pełnieniem obowiązków dyżurnego kompanii.
    2. Faktem jest , że odlegóść do poligonu wynosiła ok. 6-7 km ale tylko jeden raz na poligon szliśmy pieszo w ramach tzw marszu przełajowego. W pozostałych przypadkach na poligon jechaliśmy albo ciężarówakami STAR 66 albo transporterami SKOT. Poligon całodniowy w programie SPR był tylko raz, i wtedy właśnie ćwiczyliśmy czołganie przez pełzanie. Zwykle zajęcia na poligonie trwały do godz 14.
    3. Jeśli chodzi o kadrę dowóców plutonów, to byli to młodzi oficerowie zawodowi , z zdecydowanej większości oceniani jako „w porządku” . Pamiętam kilka przypadków gdzie dowódca naszego plutonu. ppor Czechowski występował w naszej obronie do d-cy kompanii. I na pewno nie było jakiegoś chamskiego odnoszenia się do podchorązych przez zawodowców , przynajmniej u nas w 2 kompanii. Nigdy nie widziałem i nie odnosłem wrażenia zeby któryś z nich był pod wpływem alkoholu. Przypominam tez koledze , że po 15 najczęściej zajęcia prowadzili instruktorzy – podchorążowie którzy wcześniej skończyli szkółkę.
    4. Nie wiem co kolega mówi o kocówach, w końcu wszyscy byliśmy po studiach i nie było u nas zjawiska fali.
    5. W okresie naszej służby nie było w jednostce żadego wybadku z bronią , natomiast chodziły o nim legendy przytaczane jako przestroga przed nieostrożnym obchodzeniem się z bronią

    Wydaje mi sie ze Koledze albo tak bardzo szwankuje pamięć, albo pomylił swoje wspomnienia z opowieściami jakiegoś szweja z zasadniczej .

    Z pozdrowieniami
    st. kpr.pchor Piotr Ostaszewski – obecnie juz ppor. rezerwy :)

    • Leszek said

      Byłem w „Nalazkach” od 3.01. do 22.12.1986 też w drugiej kompanii. Podpisuję się pod uwagami Kolegi. Akurat ostatnie 4 miesiące moim dowódca był także ppor. Czechowski, który zachowywał się przyzwoicie (przyszedł świeżo po szkole oficerskiej).

      • Tomasz Pawikowski said

        Czołem,
        Byłem w Nalazkach od 1 Września 1986 przez rok. Druga kompania – porucznik Karbowiński, dzef kompanii chorąży Kuźma swój chłop. Chyba byłem kapralem w tym samym plutonie co Ty Leszek.
        Ksywka Ptaku. Miałem też kumpli z AWFu w W-wie Jaśka Łacha i Tomka Kosno.
        Pozdrowienia
        Tomek Pawikowski

    • kpr pch jaca said

      w nalazkach byłem w 88 I-IV 2 kp ,ten wypadek miał miejsce rok wczsniej ,opowiadał o tym ppłk z kadry nauczycielskiej,wartownik ze szkoły chorązych czyli „krzyżówka” zarepetował bronke ,gdy kolega postanowił go postraszyć ,potem jej nie zabezpieczył nie rozładował , tylko sobie przewiesił przez ramie ,a jak już stali i rozmawiali zsunęła mu się pechowo i padł przypadkowy strzał,jak zwykle celny w takich sprawach. Oficerowie i niektórzy z kadry nauczycielskiej byli do przyjęcia ,tym bardziej że ppor byli młodsi od nas ,za to dowódcy kompani i ich przełożeni, to już totalne tępe trepostwo było .no i nieśmiertelne mielone nalazki .ale trzeba przyznać niemcom ,że im sie udały koszary,porządnie zrobione . w Wesołej tak juz później nie było,takie mazowieckie dziadostwo

      • Mariusz Tomczuk said

        ppor. rez. pchor. mt
        Jaca, byłem w OSWL-u tuż przed Twoją zmianą : ). Czyściliśmy broń na strychu, kiedy zrobiło się zamieszanie i okazało się, że padł śmiertelny strzał podczas warty na rampie pod magazynem mundurowym bodajże. Przykra sprawa, chłopak zginął, wartownik z traumą do końca życia. Pamiętam ppor. Czechowskiego, por? Kraczkowskiego, szefa kompanii (chor.), który wysłał mnie po kalendarze z babeczkami, dzięki czemu wyskoczyłem na krótki urlop przed przysięgą. Na SPRze byłem od 01.09 gdzieś do grudnia `87.Pozdrawiam bażantów, zwłaszcza z mojego naboru : ). W sieci jest zdjęcie części naszej ekipy : ). Baca, Mikołaj, Pluto, Mariusz, reszta chłopaków gdzieś na zdjęciu z kompanii.

    • Nalazek said

      Niektórzy ludzie lubią sobie dodawać chwały, wyolbrzymiać, aby wyjść na „bohatera”, którego tak ciężko los doświadczył w wojsku, w „komunie”. To śmieszne, wręcz żałosne, bo są tego świadkowie, którzy nie muszą udawać, nie muszą konfabulować. Przeżyli godnie to co innych też spotkało.

  6. Ireneusz said

    Nalazki obiecał mi już jakiś trep z tzw. studium wojskowego UJ na ostatnim roku studiów, bo mnie gość nie lubił. I rzeczywiście tam dostałem bilet. Trafiłem tam w maju 1985 r. Nie ukrywałem swoich antykomunistycznym poglądów przed nikim, również przed tzw. oficerem politycznym na zajęciach, jechałem równo po komunie i z przykrością patrzyłem jak ludzie po wyższych studiach , inni podchorążowie pozwalali się upokarzać i recytowali dlaczego zbawienne było wprowadzenie stanu wojennego. Również im mówiłem co o nich myślę. Przeszukiwano mi szafkę i wyraźnie ktoś na mnie donosił , bo byłem wzywany do majora z WSW, który ze mną rozmawiał i ch. wie , czego chciał (widać było , że wiedział o słuchaniu przeze mnie Wolnej Europy w nocy, w świetlicy i o moich bluzgach na komunę).Pastwiono się trochę nade mną, ale to mnie nie ruszało, bo lubię zabawy w wojsko:), bano się ekscesu podczas przysięgi , więc po prostu nie składałem jej razem ze wszystkimi publicznie:), jako jedynemu nie dano przepustki po przysiędze, więc prysnąłem na dobę, żeby zobaczyć kilkumiesięczną córeczkę (ale szukano mnie pod innym adresem:), po czym wróciłem jakby nigdy nic butny i na pytanie dowódcy gdzie byłem, powiedziałem , że to moja sprawa, a odmowa przepustki, to komunistyczna szykana. Krew ich zalewała, dostawałem w d., ale już wiedzieli z kim mają do czynienia i zauważyłem , ze…. się mnie bali trochę. Efektem było pozbawienie mnie tytułu podchorążego ” ze względu na brak kwalifikacji politycznych i moralnych” -tak było w rozkazie hahahahaha- i skierowanie do dokończenia służby (zostało ok. 9 miesięcy) w zasadniczej służbie wojskowej. Odkonwojowano mnie do 13 Kaszubskiego Pułku WOW w Gdańsku, ale to już inna historia. Nadal była ostra jazda (m.in. zatrzymanie przez WSW za awanturę z zomowcami i groźby procesem) , ale przynajmniej nie musiałem patrzeć jak ludzie po studiach pozwalają się szmacić przez oficera politycznego, a żołnierz , który na mnie doniósł , że przyniosłem ulotki na kompanię został otoczony ostracyzmem przez resztę, inni zaprzeczyli i mi się upiekło. W Nalazkach moi koledzy mgr pewnie by kapowali na wyprzódki, a ci rolnicy, tokarze, chłopaki po zsz w większości mieli w sobie więcej jaj i więcej godności (na dodatek byli młodsi). Pozdrawiam wszystkich trepów i kapusi , oraz kolegów z Nalazków :). Pozdrawiam też kolegów z Gdańska, a w szczególności Jacka z NYC, któremu obiecuję znów odwiedziny mimo awersji do latania. Mimo wszystko szkoda, że nam rozpieprzono armię…

  7. Grzegorz Zawadzki said

    Tadek bylem tam z Toba.
    Grzegorz Zawadzki tel.691 541 196

  8. Jacek said

    Zamieszczone zdjęcie nie jest bramą główną „Nalazków”. No i opowiadania też ubarwione opowieściami z mchu i paproci. Brakuje mi tylko bajki jak to wartownik poznał dziewczyne co była „Cyganką” (wówczas nie mówiło się Romowie) i jej krewni przyszli w nocy i nożami zabili śpiących wartowników. W pełni popieram to, co napisał kolega Piotr, którego serdecznie pozdrawiam. I na koniec byłem na szkółce od stycznia do kwietnia 1984, lecz pamięć starego już człowieka nie szwankuje na tyle, by swojego „woja” nie pamiętać. Widzą tych dzisiejszych maminsynków, którym mamusie nadal prasują koszulę i piorą gatki.
    były kpr pchor.SPR (już w st. spocz). Imienia i nazwiska nie podaję bo RODO

  9. Tadeusz Browarczyk said

    Witam kolegów z Nalazków. Ja również byłem w OSWL od maja 1087 r przez rok. Po trzech miesiącach szkoły zostałem w Nalazkach na dokończenie służby. W przeciwieństwie do Ireneusza miło wspominam pobyt.Komendantem ośrodka był płk Osadowski(+) zastępcy płk Syrewicz i płk Klim.ale pamiętam fajnych oficerów mjr Jarzębowski, płk Adam Walczyński,Jaka kompania i pluton niestety nie pamiętam. Mieszkałem w budynku przy bramie po lewej stronie na parterze. Szefem kompani był Marek Pazio dowódcy nie pamiętam. Komendantem szkoły był ppłk Balczun.Po 3 miesiącach trafiłem do cyklu taktyki a etat miałem jako dowódca plutonu w Podoficerskiej Szkole Zawodowej która mieściła się tam gdzie siedział nasz dowódca kompanii ( taki mniejszy budynek obok).Ja jakoś nie odczułem presji politycznej. Pamiętam na początku miałem dyżur w kuchni. Obierałem kartofle. Krzesło się przewróciło a pod spodem napis. Pdchorążowie nie bądzta głupie miejta wojsko w dupie. I z tym mottem luzacko zleciał rok. Pamiętam jeszcze jeden moment. Moi koledzy sierżanci podch. pod koniec służby trochę wódeczki pokosztowali. Potem udali się do hotelu garnizonowego przy małpim gaju ul. królewiecka i chyba chcieli wprowadzać tam pruską dyscyplinę. Byli głośni.Wyszedł jakiś facet w piżamie i chciał ich uciszyć no i doszło do szarpaniny. Jak się rano okazało był to gem Blechman dowódca okręgu. Rano w ośrodku łapanka jak za niemca. Pózniej degradowanie podchorązego. Ale była jazda. Chyba na ostatnie dwa tygodnie przytulił go Marek Pazio ( super gość) .Kolega pisał co o strzelaniu. Coś takiego było. Wtedy w Nalazkach był mój brat i pamiętam mówił o takim zdarzeniu. Ktoś pisał o warcie w lesie. Pewnie chodzi o tzw prochownię przy jeziorku. Prochownia jest i jeziorko też.
    Pozdrawiam

  10. Marek Pick said

    Tak zgadzam się z tobą służyłem tam w 1981-83 kom obsługi to był czas w żeby człowieka z gonić cała dobę po tej służbie już nigdy nie będziesz tym którym byłeś

  11. Marek19600812@gmail.com said

    Szukam kolegow z oswl pobor wiosna 1981 -83 z kom obsl i samch dowodcy chor Myslicki Piotr i Rochnowski Antoni trzymal to towarzystwo za morde

    • Leszek said

      Witaj Marek – kolego też byłem razem z tobą na kompani obsługi . Chętnie bym z Tobą powspomial tamte czasy. Kłania się Leszek Lewenda str.kapral( adiutant ).
      Pozdrawiam serdecznie i czekam na odpis.

    • Jacek Tomaszewski said

      witajcie chłopaki, służyłem obsługi od końca stycznia 1982 do wiosny 1983. Trafiłem tam ze szkoły podoficerskiej we Włocławku. Dowódcę , był chyba w stopniu chorążego Piotra Myślickiego i bodajże wtedy podporucznika Rochnowskiego jego zastępcę wspominam bardzo pozytywnie. Normalni faceci bez nadęcia. Obstawialiśmy w jednostce OSWL wszelkie możliwe pomocnicze funkcje. Miałem propozycję zostania w wojsku lub milicji. Ale nie byłem zainteresowany. Pozdrawiam kolegów..Jacek Tomaszewski.

      • Jacek Tomaszewski said

        oczywiście miało być w kompanii obsługi i drugie sprostowanie chorąży Rochnowski.

  12. Tadeusz Browarczyk said

    Marku, przepraszam Panie podchorąży. Antoniego Rochnowskiego widuję . Mieszka koło mnie. W Nalazkach było całkiem fajnie. Byłem tam póżniej raz w rezerwie. Ja uważam ,że kadra to byli w większości ludzie na poziomie.

  13. Marek Pick said

    Witam i pozdrawiam ciebie kolego pozdrawiam chor Antoniego Rochnowskiego to byly czasy pozdrawiam wszystkich zolnerzy z OSWL

  14. st.sierż .podchorąży I.Walkowiak said

    IREK.
    witam wszystkich znajomych ze stycznia 1984 r.Nie wiem co za dupy wołowe tutaj się rozpisują,ale OSWL to była szkoła
    podoficerów rezerwy,którzy póżniej mieli być dowódcami poborowych w jednostkach liniowych.Jak jakaś dupa mamusi spod sukienki wypadła to było jej ciężko.Po Nalazkach trafiłem do jednostki pierwszo-rzutowej na zachodzie Polski i gdyby nie
    szkolenie w Elblągu dopiero bym się”osrał”.Wojsko to wojsko (przynajmniej wtedy).Na „scyzoryków” i „koniokradów” ze
    wschodniej Polski nie było innej rady niż słynna „fala”. No wtedy już powiedzmy „falka”.Jako dowódca plutonu zwiadu zobaczyłem jak trudno w te zakute łby było cokolwiek wtłoczyć.Na 9 poligonach min.DRAWSKO 2X, MODRZEWINA, JOANNA.KLICZKÓW 2X dopiero się trochę nauczyli żyć jak ludzie.Dla nich nie było innego wyjścia.Wiem,że rodzina Nalazków
    to twór komuny ,ale niestety propaganda to prosta droga do ich zakutych czerepów.Pozdrawiam kumpli z sali którzy nie byli
    wcale wystraszeni tym co tam się działo; A.PARZĘCKI,J.TWOREK ludzie po AWF-ach dawali sobie radę.Że przypomnę demontaż „BAŻANTARNI” na przepustce,akcję na azymut w poszukiwaniu na „MODRZEWINIE czegoś rozgrzewającego oczywiście zakończoną sukcesem itp. Pobyt w „trójkącie bermudzkim” -ŻARY-ŻAGAŃ-KROSNO” płaczków by na pewno troszkę nauczył życia.
    No dobra-już starczy.
    Byłem w Elblągu w zeszłym roku.Poligonu nie ma(osiedle mieszkalne),jednostka bez duszy i to wszystko.Wiem,że kto był
    w Nalazkach mógł (jeżeli nie był „dupą) się chociaż trochę przygotować do dorosłego życia.
    To na tyle.

  15. Wojtek said

    Do OSWL przyjechalem chyba 4 stycznia 1979 roku. Zima stulecia. Potem pol roku w 5 Kolobrzeskim. To nie byly piekne dni :) Pozdrawiam

  16. Dwiesiek said

    W nalazkach byłem w 1981 od września do 27 grudnia czyli wprowadzenia stanu wojennego. Może nie był to okres najlepszy w moim życiu ale nawiązałem tam wiele przyjaźni, które po wojsku trwały wiele lat. Zapamiętałem tam tylko dowódcę kompani kapitana Wiaderskiego, nie był to człowiek z mojej bajki. Była to szkoła życia. Najlepiej wspominam basen kryty na spędziłem wiele godzin. Pozdrawiam wszystkich, którzy spędzili kilka miesięcy swojej młodości.

  17. Witek said

    Ja byłem w nalazkach od września 81 do grudnia. Malo pamiętam szczegółów. Ale ogólny klimat „Szwejka”… Jakiegoś dowódcę kompanii z odstającymi uszami, szefa plutonu z ołówkiem i gumką, pchły i dziki na warcie przy magazynach. Wspomnienia barwne z niefajnych przeżyć.

    • Sambor said

      Wiem o kim piszesz. Podobno został generałem. Ja byłem od 5 stycznia do 23 grudnia 1981. Nie chcieli mnie wysłać nawet do trójkąta bermudzkiego.

  18. Marian said

    Prawdziwi Nalazkowie to byli w latach 1960-1975. Potem to już inna bajka, bo przemianowano PSZ im. RN na OSWL, gdzie szkolono szefów kompanii, podchorążych oraz różnego rodzaju kursy w krótszych okresach czasu, bo prawdziwi Nalazkowie szkolili się początkowo przez 3 lata, a potem od 1965 r. przez 2 lata. Obowiązkowo rok szkolenia ogółnowojskowego, a potem przez ostatni rok szkolenia (nauki) różne specjalizacje. Następnie promocja i dalsza służba zawodowa w różnych jednostkach wojskowych na terenie całego kraju.

    • Nalazek said

      Z datą trochę przesadziłeś ! Ostatnie „blachy ” Nalazków dawali w 1971. Potem już tylko
      ogólnopolskie PSZ jednolite dla wszystkich szkół . Nas z ostatniego rocznika próbowali niektórzy oszukać proponując „nowość ” PSZ .Wszystkie „medaliki” rozdałem wnukom ale Blacha Nalazków jest moja !

  19. Bernard Gmurczyk said

    W Nalazkach byłem od 03.05.1982 przez trzy miesiące. Potem w Olsztynie przez dziewięć miesięcy. Oczywiście w tym wyjazdy , poligony. Szkółkę wspominam normalnie. Dużo kolegów podchorążych po AWFach. Służba jak służba trzeba było mieć odpowiedni stosunek do służby ,kadry i politruków. Za politykę jednemu z kolegów,, zabrano ,, prawa podchorążego i wcielono do służby zasadniczej do Trzebiatowa.

  20. I.W. said

    BIEDNI CI CO PŁACZĄ GDY TROCHĘ ZIMNO.W 1983 BYŁY ZAJĘCIA NA POLIGONIE Z WYMARSZEM I POWROTEM 3 DOBY PRZY – 15-18 ST. PO POBYCIE W OSWL im.NALAZKÓW WOJSKO BYŁO DALEJ DLA MNIE BAJKĄ MIMO,ŻE OBSŁUŻYŁEM BEDĄC W KROSNIE ODRZAŃSKIM–JW 2849– 2*ŻAGAŃ,3*DRAWSKO,
    2*KLICZKÓW,3*TOMASZÓW MAZ. JAKO DOWÓDCA PLUTONU ZWIADU. KOMBAT 56 BYŁ PÓŻNIEJ BO AREK
    KUPS PO LIKWIDACJI SWOJEJ JEDNOSTKI STWORZYŁ SYSTEM WALKI CUDO.SZKODA ,ŻE DLA MNIE BYŁO TO JUZ PO HERBACIE.JESTEM JUŻ STARYM CZŁOWIEKIEM–65–ALE ZAWSZE POWIEM –WOJSKO JEST PO TO BY SIĘ NAUCZYĆ WALCZYĆ I NIERAZ
    ZABIJAĆ OCZYWISCIE W SUTUACJI KONIECZNEJ.–KTO TEGO NIE POJMUJE JEST KIEPEM.

  21. Gnostyk said

    Służyłem w Nalazkach od 3 stycznia do (chyba)-20 czerwca 1977 roku.Dowódcą plutonu był por.F.Prokop,dowódcą kompanii-por.Michalski(pózniejszy generał), dowódcą Ośrodka-Płk.Jarosz(imienia nie pamiętam),zaś jego zastępcą do spraw liniowych-ppłk Sobiak.
    Po zakończenia szkolenia w Nalazkach dostałem przydział na stanowisko dowódcy plutonu w 36 pułku zmechanizowanym 8 Drezdeńskiej DP z siedzibą w Trzebiatowie..gdzie s€żyłem do 20 grudnia tegoż roku.
    Po latach służbę wojskową wspominam z sympatią i nostalgią.
    To było prawdziwe Wojsko Polskie broniące państwa i narodu.

Dodaj komentarz