WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for the ‘Felietony’ Category

SYRIA RWIE SIĘ DO ŻYCIA

Posted by tadeo w dniu 9 grudnia 2017

Agent Watykanu w podróży po kraju zbombardowanym przez dżihadystów

Z ADAMEM BUJAKIEM
rozmawia Jolanta Sosnowska

 

APC - 2017.12.09 08.39 - 001.3d

Jolanta Sosnowska: Miesiąc temu wróciłeś z Syrii, można powiedzieć z wojny syryjskiej, gdyż od 2011 r. nieprzerwanie toczą się w tym kraju zacięte walki na różnych obszarach; trudno już zewnętrznemu obserwatorowi rozeznać się, kto z kim się bije, faktem natomiast jest, że szczególnie zawzięcie mordowani są tam chrześcijanie. Byłeś również w Aleppo, będącym niejako symbolem tej wojny, które leży ok. 50 km na południe od granicy z Turcją. To drugie co do wielkości miasto tego kraju po Damaszku, a jego historia liczy 4 tysiące lat. Twoja podróż w te rejony obarczona była wielkim ryzykiem, ale chyba nie przypuszczałeś, że już sam wjazd do Syrii będzie dla Ciebie nie lada trudnością?

Adam Bujak: Absolutnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że figuruję na liście tamtejszych służb specjalnych jako… agent Watykanu, a więc osoba bardzo niebezpieczna. Byłem razem z ekipą Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie i wszyscy pozostali członkowie delegacji na czele z ks. prof. Waldemarem Cisłą przeszli kontrolę graniczną bez problemów, tylko ja podpadłem. Gdyby nie interwencja lokalnego biskupa, nie zostałbym przepuszczony.

Dodajmy, że były to siły rządowe, a prezydent Baszszar al-Asad raczej sprzyja chrześcijanom.

Jechaliśmy z Bejrutu do syryjskiej granicy w kolumnie aut, byłem w trzecim aucie z biskupem. Na granicy miejscowy duchowny pertraktował z naczelnikiem służby granicznej, który zwracał się do mnie per Foto Adam Budżak. Zażądał w końcu napisania przeze mnie oświadczenia. Ale jak ja mam napisać oświadczenie po arabsku? Zrobił to w moim imieniu miejscowy ksiądz i potem odczytał publicznie, że w trakcie mego pobytu w Syrii nie będę kontaktował się z żadnym syryjskim dziennikarzem ani nie udzielę żadnych wywiadów. Zapisy na moje nazwisko w syryjskiej bezpiece odnoszą się prawdopodobnie do czasów, kiedy podróżowałem tam wraz z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Powiedział mi o tym później maronicki biskup Antoine Chbeir z Tartus. Nie wiem, co dokładnie przeciwko mnie napisali jeszcze w 2001 r., kiedy w maju trwała papieska pielgrzymka, ale chyba zaznaczyli, że mam dożywotni zakaz fotografowania. Sprawdzanie mnie jako agenta – telefonowanie z Damaszkiem itp. – trwało w niesamowitym upale półtorej godziny. Potem byłem cały czas obserwowany, fotografowany i podobno chroniony.

Ale mimo to jednak fotografowałeś, przywiozłeś przecież kilka tysięcy zdjęć z tej niebezpiecznej podróży.

No a jakże inaczej, po to tam przecież pojechałem. Ale nie afiszowałem się z aparatem tam, gdzie było szczególnie niebezpiecznie. Również na granicy syryjsko-libańskiej miałem aparat schowany głęboko. Po przekroczeniu granicy jadąc przez pustynię, szybko natknęliśmy się na patrol rządowych wojsk; wąsaty Arab zapytał mnie, otworzywszy gwałtownie drzwi samochodu: You liked Syria? Odpowiedziałem natychmiast: very liked. Podobnie odpowiedziałem na pytanie o prezydenta Asada – i drzwi auta się zatrzasnęły. Gdybym tego nie zrobił, przekopaliby bagaże i zabraliby wszystkie materiały.

A jak było z przemieszczaniem się po Syrii?

Drogi prowadzą tam głównie przez pustynię; jechaliśmy kilkaset kilometrów i mniej więcej co 10 km zatrzymywały nas kontrole. Żołnierze z karabinami wyłazili z zapyziałych blaszanych bud, w których musiał panować potworny gorąc (na zewnątrz było prawie 40°C) . Żeby jechać dalej, trzeba było dawać „prezenty”. Nigdzie się bez tego nie przemieścisz. Poza tym, gdyby nie wieźli nas tamtejsi księża albo biskupi, nie byłoby żadnych szans na przemieszczanie się. Chciałem sfotografować tych żołnierzy, ale powiedziano mi, abym nawet się nie ważył, bo zaczną do nas strzelać.

Gdzie w Syrii nocowaliście?

W klasztorach, i to w bardzo przyzwoitych warunkach. Tam Kościół naprawdę żyje, mimo wojny nikt z księży ani sióstr czy braci zakonnych stamtąd nie uciekł. Myślałem, że zobaczę w świątyniach kilka staruszek i to wszystko, tymczasem – nic podobnego. Kościół w Syrii jest prężny, odważny, wspaniały.

Jak widać, wcale nie tęsknią tam za zachodnioeuropejskim rajem obiecywanym uchodźcom, za tułaczką do Niemiec…

Wszędzie słyszałem – my kochamy Syrię, chcemy żyć w Syrii. Nie potrzeba nam nigdzie wyjeżdżać, chcemy tylko mieć tu pokój. Nic więcej.

Jakie chrześcijaństwo i jakich chrześcijan spotkałeś w Syrii po szesnastu latach od ostatniej Twej tam bytności?

Istniejące tam niemal od dwóch tysięcy lat chrześcijaństwo jest nadzwyczajne, a chrześcijanie silni w swej wierze, piękni i niezłomni. Np. maronicka katedra w Aleppo, dziś otoczona ruinami, była podczas Mszy św. pełna ludzi, w tym także młodzieży i dzieci. Byli oni radośni i pełni ufności, mimo tragedii, która spotkała ich miasto i ich ojczyznę. Tam jest imponujący, żyjący Kościół – dzięki ludziom, których przepełnia gorąca wiara. Byłem zachwycony tym, co zobaczyłem w Aleppo i w maronickiej katedrze, i w katolickim kościele ojców Franciszkanów, i gdzie indziej. Na każdym kroku widać ślady działalności wyznawców Jezusa, nawet wśród ruin, co starałem się ukazać na zdjęciach. Biskup Antoine Chbeir wspomniał wiernym podczas Mszy św., że jestem fotografem z Polski i że miałem problemy na granicy. Po Eucharystii ludzie podchodzili do mnie i kreślili mi na czole znak krzyża, ściskali i dziękowali, że do nich przyjechałem z dalekiej Polski, która chce im pomagać, a nie porywać stamtąd młodych ludzi. Niebywałe zupełnie przeżycia. Wiele razy podczas pobytu w Syrii po prostu uroniłem łzę. Niech Europa, nie tylko Zachodnia, uczy się wiary od Syrii. Niezbitym tego dowodem są zdjęcia, które tam zrobiłem.

Jak dziś wygląda Aleppo, to nabrzmiałe historią miasto, którego początki sięgają co najmniej 1800 r. p.n.e.? Miasto, w którym na fortecznym wzgórzu odpoczywał Abraham podczas swej wędrówki z Ur do Kanaanu. Miasto o starożytnych zabytkach wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, z których większość została w 2014 r. przez islamistów całkowicie zniszczona lub poważnie uszkodzona.

To prawda, Aleppo – jedno z najstarszych miast w tamtym regionie i w ogóle na świecie, ma strategiczne położenie między Morzem Śródziemnym a Eufratem i w 2006 r. zostało nazwane „Stolicą kultury islamskiej”. Chrześcijanie stanowili tam ostatnio ok. 20% mieszkańców. Od lata 2012 do grudnia 2016 r. miasto znajdowało się w ogniu strasznych walk, do których używano samolotów bojowych i helikopterów, wyrzutni rakietowych i pojazdów opancerzonych. Aleppo było systematycznie niszczone, a ludność mordowana, dlatego tak wielu mieszkańców podjęło ucieczkę, przeważnie gdzieś do krewnych w głąb kraju, nie do Europy. Dopiero od 22 grudnia 2016 r. Aleppo jest kontrolowane przez syryjskie oddziały rządowe i powoli zaczyna wracać tu normalność, której warunkiem wszakże jest stały pokój. Teraz w atmosferze ogromnej nadziei trwa mozolne odgruzowywanie i odbudowywanie.

Warto w tym miejscu dodać pewną polską ciekawostkę. Otóż w 1849 r. w Aleppo, które wówczas należało do Turcji, był internowany gen. Józef Bem, który schronił się tu po upadku powstania na Węgrzech. Później sfinansował i uruchomił w mieście fabrykę saletry; dostarczał ją rządowi tureckiemu. W uznaniu zasług został mianowany generałem tureckiej armii. W listopadzie 1850 r. Bem zachorował na malarię azjatycką, na którą zmarł w Aleppo w nocy 10 grudnia.

Chętnie bym sprawdził, czy są jeszcze, czy ocalały w Aleppo ślady bytności bohaterskiego polskiego generała, jednak nie mogłem nigdzie samodzielnie się poruszać, bo po pierwsze cały czas mieliśmy przy sobie rządowych „aniołów stróżów”, a po drugie, 80 proc. dzielnic zostało zamienionych w ruinę.

W jaki zatem sposób mogłeś się w miarę swobodnie przemieszczać z miejsca na miejsce? Przecież tam wszyscy żyją nadal w stałym zagrożeniu życia…

Bez tamtejszego Kościoła nic byśmy nie zrobili, niczego nie mógłbym zobaczyć ani udokumentować. Z Kościołem władze rządowe, w przeciwieństwie do islamistów, się liczą. Z polskiej strony nad całością wyprawy czuwał nieoceniony i niestrudzony ks. prof. Waldemar Cisło, szef polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie, dla którego był to któryś z rzędu wyjazd z konkretną pomocą. Widać, jak bardzo jest tam kochany i jak bardzo wyczekiwany.
Jedno mogę powiedzieć – Syria rwie się do życia. Ludzie, gdzie tylko mogą, uprzątają ruiny i próbują w dawnych swych domach egzystować – nawet jeśli na razie w bardzo prymitywnych warunkach. Uchodźcy, których wojna pozbawiła dorobku życia, też powoli wracają. Śpią w zrujnowanych domach na jakichś siennikach, barłogach, wygospodarowują sobie maleńką przestrzeń do życia i próbują dźwigać się na nowo. Całymi rodzinami. Sprzyja im na szczęście ciepły, słoneczny klimat. Dostrzegałem ogromne kontrasty – na jednym skrawku enklawa, gdzie wydaje się, że ludzie żyją normalnie, a już 50 m dalej ruiny, kamienna pustynia, straszny obraz przebytej tragedii.

Trasa, którą przebyłeś w Syrii, wiodła do Aleppo przez miasta Tartus, Homs i Jabrud. Homs to trzecie co do wielkości miasto w Syrii. Znajdują się tu m.in. ruiny słynnej średniowiecznej twierdzy z czasu wojen krzyżowych, kościół św. Eliasza, ruiny cytadeli oraz syryjsko-ortodoksyjna katedra Najświętszej Marii Panny, wzniesiona na fundamentach świątyni z 50 r. po narodzinach Chrystusa; przechowywana jest tu niezwykła relikwia: pas, który należał do Matki Bożej. W 2012 r. świątynia została podczas walk zbombardowana. Warto może dodać, że podczas II wojny światowej w Homs była formowana i stacjonowała Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich.

W Homs niesamowite wprost wrażenie zrobił na mnie pewien ocalały dom pośrodku morza kamiennych ruin. W siedzibie tamtejszego biskupa, w której nocowaliśmy, wisiał zaś wstrząsający do głębi krucyfiks – Chrystus na krzyżu z przestrzelonym korpusem i odstrzelonymi, wiszącymi oddzielnie rękoma. Obok jezuickiego kompleksu stała katedra maronicka, w którą walnął pocisk. Bomba wpadła przez kopułę, zabijając biskupa. Gdy przyjechaliśmy, katedra była już w środku uprzątnięta z gruzu i można już było odprawić Mszę św. Jeszcze niedawno to miejsce okupowały wojska ISIS. Strzelali do wszelkich wizerunków Chrystusa lub Matki Bożej, najpierw w oczy, a potem w resztę twarzy, żeby ją zmasakrować. Sfotografowałem np. figurę Matki Bożej, która ma tylko szyję i korpus. Dżihadyści z upodobaniem strzelali do twarzy świętych na ikonach oraz ścinali głowy figurom świętych.

Byłeś też krótko w Tartus, którego biskup Antoine Chbeir przebywał w czerwcu w Polsce, organizując pomoc dla swoich syryjskich podopiecznych.

Biskup Antoine Chbeir starał się ze wszystkich sił odwdzięczyć Polakom za otrzymywaną od nich pomoc. W mieście portowym Tartus, w północno-zachodniej Syrii, także fotografowałem ślady chrześcijaństwa sprzed wielu wieków. Np. dawny warowny kościół Naszej Pani z Tortosy zbudowany na początku XIII w. przez krzyżowców, gdzie romańszczyzna pięknie łączy się z gotykiem – ocalał przed bombardowaniami. Był częścią twierdzy, która od XII w. stanowiła główną warownię templariuszy w Ziemi Świętej, a dziś jest tam muzeum.

W Jabrud, gdzie przez jakiś czas w 2014 r. panowało ISIS, tydzień przez wyparciem z miasta dżihadystów widziano świetlistą postać Matki Bożej, która unosiła się nad kościołem pod Jej wezwaniem. Wyglądała dokładnie tak, jak przedstawiała Ją figura Matki Bożej Pokoju zniszczona przez barbarzyńców z ISIS. Na pamiątkę tego cudownego wydarzenia postawiono przed tą świątynią wielką kopię zbombardowanej figury.

Tak, widziałem tę ogromną statuę Maryi, chyba dziesięciometrową, która stanowi swoisty symbol niezłomnej wiary mieszkańców tego miasta. Ludzie w Jabrud opowiadają o wielu innych cudach, np. o tym, że przez 12 godzin po opanowaniu miasta przez ISIS z figury Maryi płynęły łzy. W tym mieście, leżącym ok. 80 km na południowy wschód od Damaszku, zafascynowała mnie też prastara odbudowana katedra, przekształcona ok. 40 r. po narodzinach Chrystusa z pogańskiej świątyni Jowisza. Katedra bardzo ucierpiała na przełomie września i października 2013 r. podczas ostrzeliwania i bombardowania dzielnicy chrześcijańskiej przez dżihadystów. W Jabrud jest też niezwykle cenny, należący do grekokatolików kościół Konstantyna i św. Heleny z ikonostasem z III w. i starorzymskimi kolumnami. Tam islamiści strzelali do fresku przedstawiającego stojących pod krzyżem patronów świątyni. W ostatni dzień bezpieka puściła nas także do Starego Miasta. Bardzo chciałem sfotografować słynną twierdzę, przynajmniej z zewnątrz, ale się nie udało, nie pozwolili. Z fortecznej góry rozpościerał się widok na wstrząsające ruiny – wszystko totalnie rozwalone… Tam, gdzie wcześniej była piękna dzielnica obsadzona palmami, dziś sterczą makabryczne kikuty rozerwanych na strzępy budynków i drzew.

 

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.

Posted in Felietony, POLECAM | Leave a Comment »

Unia pokazała, że Tusk jest nikim, a Polska w końcu staje się Polską

Posted by tadeo w dniu 11 marca 2017

Śmieszą mnie niezmiennie i ogromnie polityczne komentarze ludzi, którzy udają, że się znają na polityce. Odtrąbiono wielki sukces Tuska i kompromitację Polski, ale to melodia laików i ignorantów, rzeczywistość polityczna wygląda dokładnie odwrotnie. Dziecko wiedziało, że kandydatura Saryusz-Wolskiego nie ma najmniejszych szans, wiedział to również sam kandydat. Kaczyński dzieckiem nie jest i doskonale sobie zdawał sprawę, co się stanie, a mimo wszystko poszedł na starcie, którego wygrać nie mógł i to jest jedyna rzecz godna uwagi. W całości podtrzymuję swoją wcześniejszą wypowiedź o tym, że wybory na „prezydenta Europy” pokażą, czy Europa zaczyna traktować Polskę, jak partnera, czy nadal chce widzieć w Polsce chłopca na posyłki parafującego rachunki.

Mamy odpowiedź, w poważnej polityce wszystkie brednie o równości i wartościach europejskich robią za papier toaletowy. Nie ma sentymentów tam gdzie są interesy narodowe potrzeba lat, żeby zmienić swój status oraz pozycję w politycznej układance. Polska pod rządami PiS z całą pewnością zrezygnowała z przydzielonego statusu „przynieś, podaj pozamiataj” i tego faktu nie neguje nikt, nawet najdurniejsza na świecie opozycja. Problem polega na tym, że ów niezbędny pierwszy krok nie tylko nie daje żadnych gwarancji wejścia do pierwszej ligi, ale daje pewność odpowiedniej reakcji ze strony europejskiej elity. Działa tutaj bardzo prosty mechanizm znany od wieków, jeśli ktoś jest przypisywany do niższego stanu i nagle aspiruje wyżej, zawsze spotyka się z taką odpowiedzią, z jaką spotkał się Wokulski.

Polska dała wyraźny sygnał, że zamierza funkcjonować w Europie na takim samym autonomicznym poziomie, jak Niemcy, czy Francja, no i nie ma nic dziwnego, że Niemcy z Francją chcąc zachować swoje pozycje państw decydujących o losach UE, robią wszystko, aby nie dopuścić do głosu konkurencji. Oczywiście należy to dobrze rozumieć, Polska ze swoim potencjałem nie może się równać z krajami samego topu, ale tu nie chodzi o rozdawanie kart, ale o podmiotowość, czyli samostanowienie o własnym losie. Z tej pozycji można wyjść jedynie w dwóch kierunkach. Pierwszym kroczyliśmy 25 lat, a za czasów rządów Tusk zaczęliśmy biec na ślepo, to kierunek pełnej uległości tak żałośnie wyakcentowany przez Sikorskiego, który oddawał władzę Berlinowi. Drugi kierunek to suwerenność i na tej drodze nie może być mowy, aby Merkel, czy ktokolwiek inny, wbrew woli Polski, bezkarnie decydował o losie Polski.

Gdyby Kaczyński zgodził się na kandydaturę Tuska, bo tego sobie życzą Niemcy i Francja, nie różniłby się niczym od Tuska. Istnieje wiele słabych punktów tej ekipy, mnie do białej gorączki doprowadza poziom bezpieczeństwa państwa, co woła o pomstę do nieba i w ogóle nie odstaje od syfu z czasów Sienkiewicza i Bondaryka, ale to co robi Kaczyński dla przywrócenia Polsce podmiotowości jest wybitne. Trzeba mieć jaja, żeby zrobić taki numer z pełną wiedzą, że idzie się samemu przeciw wszystkim, ale inaczej nie da się budować pozycji Polski zyskać szacunku dla samego siebie i w oczach partnerów.

Traktowanie tych ustawionych pseudo wyborów w kategoriach sukces Tuska i porażka PiS, to czysty idiotyzm, którym podniecają się głupi i naiwni. Wybór Tuska paradoksalnie pokazał, że Tusk jest nikim w UE, nie ma poparcia własnego kraju, własna partia się modliła, żeby nie wrócił do Polski, a „prezydentem Europy” został tylko dlatego, że wszyscy uznali go za nieszkodliwego. Kaczyński dał najmocniejszy sygnał, jaki mógł dać. Nie będziecie sobie z Polską pogrywać towarzysze europejscy i choćbyście wszyscy kupą szli na nas, to będziemy robić swoje i o swoje dbać. Za ten widok napawający nadzieją mogą jedynie podziękować i wyrazić najgłębszy szacunek dla Polski, która w końcu zaczyna być Polską.

 

Posted in Felietony | 2 Komentarze »

Polska całkowicie się wali

Posted by tadeo w dniu 10 lutego 2017

Znalezione obrazy dla zapytania obrazy - Polska się wali

Nie można uwierzyć w to, że nawet niektórzy wytrawni dziennikarze TVN czy „Gazety Wyborczej” nie zauważyli prawdziwego powodu przyjazdu Pani Kanclerz Angeli Merkel do Polski. Dali się zwieźć ohydnej i durnej propagandzie pisowskiej, że Niemcy potrzebują teraz Polski. Niemcy nikogo nie potrzebują, to bzdura. Merkel przyjechała do Polski ze zwykłej litości dla Kaczyńskiego i z sentymentu do kraju, z którego pochodzi jeden z najwybitniejszych Polaków nowego stulecia Donald Tusk. Zresztą Berlin i tak wyrzucił już nas na totalny aut (out), chyba nawet do trzeciej a nie do drugiej prędkości w Europie. Przytomnie to zauważył Grzegorz Schetyna, który dostrzegł całkowicie opuszczoną Beatę Szydło na Malcie. Jakie to było żałosne, ale i smutne zarazem, i aczkolwiek. PiS niszczy Polskę na niespotykaną skalę, a to co mówią słynni amerykańscy aktorzy o naszym kraju jest wręcz przerażające: „seksistowska junta” , „faszystowska prowincja”, „Kołtunowo Europy”.  Tak to niestety wygląda, dlatego nasi wybitni aktorzy, jak choćby Krystyna Janda, muszą w Hollywood spuszczać nisko głowy ze wstydu, mają nawet długie migreny. Przez rok zniszczono relacje Polski ze wszystkim krajami: z Francją, z Niemcami, Rosją, Ukrainą, Czechami, Szwecją, Wielką Brytanią i nawet z  Jamajką. W kraju szaleje drożyzna, smog, głupota i prostactwo.

Dali tym biedakom i niedorajdom po 500 złotych na kolejne ich tam dziecko, żeby leżeli albo siedzieli na plaży i żarli frytki z rybą. Obsmarowani na twarzach tym starym tłuszczem z frytek, z tymi małymi pisowskimi oczkami zajadają się  nad tym brudnym i zimnym Bałtykiem, i sądzą, że są już w Europie. No i do tego taka załamka w Ameryce. Niestety, Platforma tu zawodzi. Nie powiedzą otwarcie, że Trump zagraża demokracji na całym świecie, że to kolejny, po Kaczyńskim, dyktator o faszystowskich zapędach, tylko tak bąkają niemrawo do tej kamery. Jedna Paulina Młynarska odważyła się na jakiś sensowny list do żony Trumpa, tej modelki Melanii, ale to za mało. Śmieją się z tej Polski na całym świecie, a już było przecież całkiem nieźle, prawie przez całe osiem lat czuliśmy, że nas doceniają, że zaczynamy się jakoś porządnie ubierać i jeść tiramisu. To wszystko jest teraz niszczone. Zamiast zadbanej fryzury, na głowach znowu króluje moher, który nienawidzi Europy i do tego ten polski „płytki,  niedouczony i fanatyczny katolicyzm”, jak trafnie go nazwał wielki Jerzy Stuhr.

Sądy niszczone, Trybunał zniszczony, gospodarka zdycha, wszędzie CBA tropi fałszywe faktury, armii już nie ma, zostali sami Misiewicze, a teraz chcą nam jeszcze rozwalić Warszawę, przyłączając jakieś grajdoły i dziury zabite dechą z pisowską tłuszczą w tle, która – a jakże by inaczej – chciałaby sobie od razu zamieszkać w Alei Róż. Tak się to poprzewracało w głowach, odkąd zabrano się za niszczenie europejskich elit, mądrości takich profesorów jak Balcerowicz Leszek. Jedna kobieta zmarła w lesie, a oni już mówią o zbrodni, o mafii warszawskiej, o złodziejskiej aferze reprywatyzacyjnej. Jeśli nawet jeden adwokat był pazerny, to przecież cała reszta palestry jest dumą Europy na czele z prof. Rzeplińskim. Szczują, szczują, atakują nawet sędziowskie rodziny podrzucając im elektroniczne gadżety. A tak poza tym, to cała wina spada na Lecha Kaczyńskiego, on wziął do siebie zgraję dorobkiewiczów, z którymi później musiała się męczyć Hanna Gronkiewicz – Waltz.

A teraz chcą jeszcze jakieś gminy dołączyć, żeby kołtuneria zanieczyściła liberalną i europejską stolicę. Ręce opadają, a już ten ich bunt w sprawie Tuska jest kompromitacją największą. Wszędzie chwalony, wszędzie znany, z każdym jest „na ju”, nawet bardziej niż Rysiek Petru (też fajny), a ci mu tu szykują więzienie, nową Berezę, do której wsadzano kwiat polskich komunistów. Nie ma przesady w tym, że każdy minister z PRL-u był lepszy od takiego Waszczykowskiego, mądry jest ten Piotr Misiłło z .N, on zrobi jeszcze karierę.  Ale na razie trzeba przerwać ten marazm, to czcze gadanie. Owszem, elity nie mogą biegać jak durne po ulicach, ale jak tylko ustąpi mróz, to PiS się ostatecznie skompromituje i skończy. Żałośni prostacy z 19.30.,  niedouczeni w obyciu i jedzeniu, zapatrzeni w małego dyktatorka, którego wiatr historii zdmuchnie już za miesiąc. Nadchodzi Wasz koniec!

   Tak działa, dzień w dzień, propaganda „Faktów” TVN na wyborców Platformy i Nowoczesnej. Sprawdzone.

http://benevolus.salon24.pl/755307,polska-calkowicie-sie-wali

Posted in Felietony, POLECAM | Leave a Comment »

W Polsce istnieją tylko dwie klasy polityczne: Jarosław Kaczyński oraz reszta świata.

Posted by tadeo w dniu 6 stycznia 2017

Człowiek w naturalny sposób klasyfikuje wszystko co go otacza. Porządkuje w klasy, nazywa je, układa między nimi relacje. Wszystko po to aby lepiej rozumieć ten chaos, który jest wokół nas. Podobnie rzecz się ma i z polityką. Z obserwacji naszej rzeczywistości wynika moim zdaniem zasadniczy wniosek. W Polsce istnieją tylko dwie klasy polityczne: Jarosław Kaczyński oraz reszta świata.

16 grudnia ubiegłego roku, przez cały dzień do momentu powrotu z pracy nie miałem świadomości co się dzieje w Sejmie. Zbliżał się czas świąteczny i sposób naturalny myśli i działania były temu podporządkowane. Pomimo tego, że jestem politycznym zwierzakiem w ten czas wyciszam się. Czas świat bożonarodzeniowe to czas wyjątkowy. I wtedy jak grom z jasnego nieba zobaczyłem tę hucpę szczerbatego pyszałka, który przypominał szczeniackie popisy przed koleżankami pod trzepakiem. Ruch jaki wtedy wykonał Kaczyński przejdzie do klasyki strategii rozgrywania bitwy politycznej. Manewr, który położył na łopatki tę dziecinną resztę świata. Przegrupować siły i wykonać głosowanie nad budżetem i zamknąć posiedzenie Sejmu. Majstersztyk.

Dlaczego było to możliwe? W roku 2005 Kaczyński powiedział o reszcie świata, że nie ma żadnego pomysłu na politykę. Owszem, miała pomysł, ale na dotarcie do umysłów ludzi, którzy na co dzień niewiele mają z nią wspólnego. Kto pamięta tamten czas, ten pewnie pamięta wielkie czarne billboardy z jednym zdaniem: „Wstydzę się za PIS”. Chwyt prawie jak z seansem nienawiści z Orwell’a. Przed którym zwykły człowiek, który nie jest asertywny nie jest w stanie się obronić. Skuteczny dla pewnej podatnej na takie sugestie grupy społecznej, całkiem znacznej, nie ma co tego ukrywać. I wydawało się, że ten samograj będzie grał do końca świata i jeden dzień dłużej. A nie zagrał. Dlaczego? Dlatego, że nie było pozytywnego pomysłu. Na nienawiści nie można dojechać daleko. Normalni ludzie będą z biegiem czasu zwyczajnie zawstydzeni tym towarzystwem i powoli jeden po drugim będą je opuszczać. Z tej masy, która była na początku zostanie ostatecznie statystycznie istotna grupa nadal wściekłych, którym żadne argumenty nie są w stanie załagodzić ich życiowych frustracji i niskiej samooceny. Cały czas od 16 grudnia do dziś to gwałtownie przyspieszony czas pokazywania, rozbijania tej wizji, którą Tusk latami sączył w umysły Polaków, a który Kaczyński spokojnie rozbroił jak pistolecik dzieciaka na lany poniedziałek.

Na S24.PL jestem od ponad sześciu lat. Na placach jednej ręki drwala po ciężkim wypadku z piłą spalinową mogę policzyć przez te lata przypadki, gdy można było merytorycznie ze zwolennikami Tuska i jego kamandy porozmawiać. Tusk zorganizował partię nowego typu, ale w sensie leninowskim. Karnej, zdyscyplinowanej, bezrefleksyjnej, zdolnej do okrucieństwa – co z tego, że głownie medialnego, ale jednak okrucieństwa. W której propaganda miała wymiar nabożny prawie jak w partii bolszewickiej. W niej upatrywano metodę samograja, która tak ogłupi i tak głupich polaczków, że będzie można gwałcić, rabować, sycić wszelkie pożądania. Partię tę „brał za pysk” i której z dnia na dzień mówił, że czarne jest białe i natychmiast żołnierze wykonywali ten rozkaz w Internecie i gotowi byli się zaklinać, że zawsze tak uważali. Bezdyskusyjnie. Beznadziejnie głupio. I z biegiem czasu wokół reszty świata, zostawali tylko bezrefleksyjni egzekutorzy. Bo człowiek porządny długo w tym towarzystwie nie jest w stanie wytrzymać.

Teraz to mogę takie rzeczy pisać. Ale 16 grudnia nie sięgałem tak daleko w przyszłość. Myślałem, że ten terrorystyczny chwyt z waleniem prętem po klatce może być skuteczny i przestraszy ludzi. Jak bardzo się myliłem wystarczyło raptem dwa tygodnie pozostawienia reszty świata samej sobie. Ale wtedy pisałem też, że należy pokazywać ich 24/7. Miałem tylko taką intuicję. Czułem, że pokazywanie umysłowej próżni dzień i noc jest najlepszą bronią ze szczerbatymi pyszałkami. A rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Dwa tygodnie miedzy świętami. I jeden tydzień wcześniej. Cóż to za interwał czasowy. A wydaje się, że minęły całe lata. Dziś nie znajdziecie w mediach żadnej informacji o tym czy ktoś tam jeszcze siedzi w ciemnej i zimnej Sali Plenarnej śpiewając rewolucyjną kolędę dla egzaltowanych panienek. Nie znajdziecie żadnej informacji o tym czy ktoś je nadal ten tradycyjny wieprzowy pasztet wigilijny po żydowsku. Nie znajdziecie też żadnej informacji o tym kto będzie miał dyżur w święto Sześciu Króli.

http://apokalipsateraz.salon24.pl/744374,walka-klas

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Kto przekroczył granice?

Posted by tadeo w dniu 17 grudnia 2016

Uważam, że PiS, jak zresztą zwykle, nie ma szczęścia do obsady stanowisk. Ale także do dziennikarzy.

Wysłuchałam wszystkich poranych audycji. Wszędzie pojawia się wątek – „Kuchciński stracił nerwy”, co miało być pretekstem do awantury. Naprawdę nie jest mi potrzebny Jarosław Kaczyński, żebym wyraziła własną opinię: Marszałek Sejmu jest drugą osobą w państwie, posiada majestat niemal równy Prezydentowi, w razie nieszczęścia obejmuje urząd Prezydenta RP – i niekoniecznie musi pozwalać kpić z siebie byle błaznowi, popisującemu się przed rozwrzeszczaną publisią, udającą posłów, a zachowującą się tak, że w każdej knajpie zostałaby potraktowana tak, jak pan Skrzetuski potraktował niejakiego Czaplińskiego – za kark, za hajdawery i w błoto!  Bez prawa powrotu.

Ciekawa jestem, jak by się czuli wyborcy pani Joasi, gdyby na sale obrad naprawdę weszła z trąbką, którą jej niestety odebrano…

Oczywiście rozumiem, że minister Błaszczak, z całą pewnością działający w porozumieniu z „naczelnikiem”,  robi co może, żeby – broń, Boże -małym  palcem nie tknąć jakiegoś rozwrzeszczanego koderasty, urządzającego sobie, wraz z innymi, wesolutki piknik pod Sejmem. Efekt jest taki, że koderaści atakują nie tylko media, ale także posłów. Na razie – samochody, ale te samochody nie są pancerne.

Rozumiem – Błaszczak jest odpowiedzialny za to, żeby nie doszło do rozlewu krwi. Ale do tego dojdzie – i ofiarą będzie z pewnością poseł prawicy. Bo rozpasana tłuszcza działa zawsze jednakowo – nasyca ją dopiero krew. Na ogół – dużo krwi.

Na Nowoczesną szkoda każdego słowa – widzimy od pierwszych obrad, że jej głównym zadaniem jest awantura, błazenada, blokowanie obrad Sejmu – i można się tylko zastanawiać: kto i na jakiej zasadzie układał listy wyborcze, bo stworzenie takiego curiosum nie stało się z przypadku.

Łatwo można zrozumieć rozpacz Platformy, która dostała obuchem w łeb od wyborców, wbrew – jej zdaniem – wszelkim przewidywaniom, a której radosne działania zostają coraz bardziej bezlitośnie, przez obnażane już nie tylko przez  przez „taśmy Sowy”, ale przez Komisję do spraw Amber Gold, ukazując obraz rozpasania sądów i prokuratury, „niezależnej” od wszystkiego, z rozumem włącznie. Co chwila – nowa afera, nowe, „święte” niegdyś postacie nurzają się w błocie, a wydaje się, że nie jest to ostatnie, co możemy jeszcze zobaczyć. Padają ostatnie bastiony – i znikąd nadziei. Dlaczego mi sie wydaje, że Platforma chce przelać tą wspomnianą krew?

Co rusz słychać z różnych stron, że PiS niepotrzebne otwierał ” zbyt wiele frontów”. Naprawdę? Lepiej byłoby wszystkie te świństwa i świństewka zamieść pod dywan?

Platforma ma dokładnie to, co sobie starannie wypracowała, traktując Rzeczpospolitą jako dojną krowę, „postaw czerwonego sukna” – jakkolwiek by to nazwać, licząc na pełną bezkarność, „szklany sufit” i – już zupełnie nie wiadomo dlaczego – traktując wyborców jako stado baranów, cieszących się ciepłą wodą w kranie i nie widzących rzeczywistości. I chyba wciąż nie rozumie, że to nie jest żadna „tragiczna pomyłka”, tylko najprawdziwszy wyraz oburzenia społeczeństwa, traktowanego jak bezrozumne bydełko. Społeczeństwa „kształconego” latami przez TVN24 and &  i – wydawałoby się – już do imentu „wykształconego”. Niestety, wszelkie nauki zawiodły.

Proszę szanownych, nie ma się czego bać. Ta wesoła młodzież spod Sejmu nie pójdzie na żaden Majdan, aby umierać za opozycję. To nie są żadni powstańcy, to tylko bezmyślni użytkownicy  „fejsa”, zwoływani ad hoc dla czystej draki, nie czytający, nie oglądający niczego, nieświadomi jak barany, posługujący się utratymi sloganami, przed chwilą (lub przed tygodniem) wrzuconymi na odpowiednie portale. Już sobie wyobrażam ich zdumienie, gdyby jakiś zdeterminowany policjant przywalił im pałą – oni się tego zupełnie nie  nie spodziewają, uważają się za całkowicie bezkarnych, co było słuchać w zdumionym głosie jakiejś „protestantki”, którą policja odważyła się przesunąć przy wyjeździe posłów. Była zdumiona:
– „Zwariowaliście do reszty wszyscy?”  – zapytała.  W tym głosie nie było żadnego przerażania, było tylko bezmierne, autentyczne zdumienie, a filmik wrzucił na twittera niejaki Jan Grabiec. Nie znam niejakiego  Grabca, ale nie sądzę, żeby był zwolennikiem obozu rządzącego.
I to mogłaby być pointa.

Ale nie będzie. Nie będzie dotąd, dopóki będą „porządni i obiektywni” komentatorzy, a już zwłaszcza dziennikarze, kręcący się jak… powiedzmy – nieczystość w przeręblu, wmawiający słuchaczom i widzom, że byle głąb, lekceważący Sejm i społeczeństwo, może i powinien obrażać nas wszystkich, a awanturę wywołuje Marszałek. Bo komuś jednak trzeba ufać.

http://mona11.salon24.pl/740240,kto-przkroczyl-granice

Posted in Felietony, Uncategorized | Leave a Comment »

Zdawało się wiekuiście zakamuflowani, ujawnili się sami!

Posted by tadeo w dniu 13 grudnia 2016

Urodziłem się pod sam koniec wojny. I tak sobie myślę, że odkąd sięgam pamięcią, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie, że Polska jest źle rządzona i poza dwoma krótkotrwałymi epizodami, o których wspomnę w dalszej części tekstu, moją ojczyzną rządzą niezmiennie od lat nieuczciwi ludzie zaprzedani Moskwie.

Pierwszym premierem, jakiego pamiętam był Bolesław Bierut, czyli powołana na to stanowisko przez zimnokrwistego ludobójcę Józefa Stalina łachudra nie warta dłuższego komentarza.

Po nim tekę premiera przejął Józef Cyrankiewicz, kolejny namiestnik rządu sowieckiego, wykształcony cynik i despota trzymający Polaków za twarz i straszący ludzi, że im odrąbie ręce, jak się sprzeniewierzą władzy. W tej mokrej robocie wspierali go zwyrodnialcy z Urzędu Bezpieczeństwa, co warto przypomnieć, zarządzanego przez antypolsko nastawionych oficerów pochodzenia żydowskiego. Jednocześnie Cyrankiewicz sumiennie pilnował, by w Moskwie szkolono zastępy represyjnej kadry urzędniczej oraz tajne służby, które miały za zadanie zrobić z Polski państwo słabe i podległe władzom Związku Radzieckiego.

Następnie rządy objął typ spod ciemnej gwiazdy, niejaki Piotr Jaroszewicz, oddany przyjaciel Breżniewa i „gospodarz”, który jedno, co potrafił dobrze robić to podnosić ceny i tłumić brutalnie protesty umęczonych ludzi.

Aż spadło na Polskę kolejne nieszczęście, gdy premierem został szkolony na Kremlu aparatczyk Wojciech Jaruzelski, ślepo oddany Związkowi Radzieckiemu oprawca, który, kiedy „Solidarność” zagroziła komunistom wydał narodowi wojnę łamiąc kręgosłupy przyzwoitym i oddanym Polsce ludziom. Nie omieszkał też wysłać na szkolenie u wielkiego brata dysydenckich „elit”, które zdradziły Polskę przy okrągłym stole.

Ten haniebny proces kontynuował nasz kolejny premier, zawodowy politruk Mieczysław Rakowski, po którym przejął schedę szef tajnych służb i bezwzględny egzekutor Czesław Kiszczak, znany z tego, że wydał rozkaz by strzelać do górników na „Wujku”.

Aż się naród zbuntował i po wyborach w roku 1989 wydawało się przez moment, że w Polsce skończył się bezpowrotnie komunizm.

Niestety, dający nadzieję na lepsze jutro entuzjazm milionów Polaków, którzy uwierzyli, że nareszcie Polską będą rządzić mądrzy i uczciwi ludzie, zmarnował z premedytacją nasz kolejny premier, niejaki Tadeusz Mazowiecki, dwulicowy katolik postępowy, który zdradził „Solidarność” dogadując się z Kiszczakiem przy okrągłym stole, pod okiem zapatrzonego na wschód Adama Michnika. Ten na wskroś obłudny premier blokując dekomunizację słynną grubą kreską postawił postkomunistów u władzy de facto do dnia dzisiejszego, dając przyzwolenie by ćwiczona w Moskwie post-komusza sitwa szabrowała bezkarnie nasz majątek narodowy.

Jak już post-komuna miała posprzątane uchwyciwszy strategicznie kluczowe stanowiska w państwie, premierem został „nowofalowy biznesman” Jan Krzysztof Bielecki głównie po to, żeby utorować drogę następnemu premierowi Geremkowi, gensekowi honorowemu wychowanemu na naukach Sartre’a, którego zadaniem było przekonanie ludzi, że lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach. On też miał nakłonić ludzi, co mu się w dużej mierze niestety udało, że naszą stolicą winna być Bruksela, nie Warszawa, a liczą się tylko pieniądze.

Gdy się jednak Polacy połapali, jak perfidnie zrobiono ich w konia wybrali premierem Jana Olszewskiego, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów człowieka przyzwoitego, mądrego i bez reszty oddanego Polsce, który jednak długo nie porządził, gdyż różowa mafia, pod osłoną nocy i nomen omen przy znaczącym udziale Donalda Tuska przeprowadziła skrytobójczy zamach stanu.

Potem rządzili na zmianę cyniczni beneficjenci okrągłego stołu: bogobojna marionetka Unii Demokratycznej, niejaka Hanna Suchocka, obrotowy sikawkowy Waldemar Pawlak, stary kumpel Ałganowa, niejaki Józef Oleksy i miłośnik białowieskich żubrów Włodzimierz Cimoszewicz, który rządził głównie po to, żeby utorować drogę do prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał umocnić i zabetonować rządy post-komuny. Jak już Cimoszewicz spełnił swe zadanie oddał władzę kolejnemu premierowi Jerzemu Buzkowi, gdyż wiedział, że gładko mówny profesor, jak to z profesorami bywa nie będzie przeszkadzał w szabrowaniu kraju.

Potem wzięli Polskę w swoje łapska Leszek Miller z Markiem Belką głównie po to by wyprzedać dokumentnie nasz majątek narodowy i dać zielone światło bezkarnym przekrętom na niespotykaną wcześniej skalę.

Wtedy Polacy znów się zbuntowali, i ku zaskoczeniu pewnych swego post-komuchów, wkurzony na serio naród wybrał na premiera nieposłusznego Moskwie z krwi i kości patriotę, prawicowca Jarosława Kaczyńskiego. Ten drugi po Janie Olszewskim nie lewacki premier, mimo niezaprzeczalnych sukcesów polityczno-gospodarczych nie był w stanie sprawnie rządzić pod dywanowymi nalotami mediów mainstreamowych, zmanipulowanych przez szkolone w Moskwie służby i ogłosił wcześniejsze wybory.

W efekcie, zbałamuceni przez Michnika i jego gazetę rodacy, którym pan redaktor zdołał sprytnie wmówić, że stanowią elitę III RP, a więc są obywatelami lepszej kategorii, co im odebrało zdolność obiektywnego postrzegania rzeczywistości, wybrali premierem złotoustego picusia glancusia, niejakiego Donalda Tuska, od dawna szykowanego przez post-komunistów na to stanowisko.

Krasomówczy Donald miał być premierem silnym, słownym, pracowitym, konsekwentnym i oddanym interesom Polski. W efekcie, jak tylko wybuchała jakaś kolejna afera krył się po kątach jak przedszkolak, nie spełnił praktycznie żadnej z obietnic wyborczych, jak kraj był w potrzebie grał w piłkę bądź jeździł na nartach, po kilka razy z rzędu zmieniał podjęte decyzje i wycofywał się z tego, co wcześniej powiedział, a jak się wydarzyła tragedia smoleńska, oddał bez wahania śledztwo w ręce Rosjan. Zaś sukcesy sondażowe odnosił wyłącznie dzięki straszeniu Polaków ludojadem Jarosławem i umiejętnym podżeganiu wojny polsko – polskiej. A jak PIS się odbił i wyszedł na prowadzenie, stracił kompletnie głowę i popełnia błąd za błędem, raz po raz kompromitując polskie państwo.

Potem był jeszcze jeden żałosny premier – mam na myśli Ewę Kopacz, której nie ocenię, bo i niema, czego oceniać.

I mimo tych strasznych draństw i zbrodni popełnianych przez rządy wyżej wymienionych premierów żadnemu ze zbrodniarzy włos nie spadł a głowy.

Dlaczego?

Przed chwilą na warszawskim placu Trzech Krzyży w czasie wiecu Prawa i Sprawiedliwości zorganizowanym dla uczczenia w 35. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego na to pytanie odpowiedział stary wiarus Solidarności Andrzej Gwiazda, cytuję z pamięci:

„Do tej pory nie ukarano winnych, bo było ich trudno zidentyfikować. Na szczęście przyszedł czas, że na dzisiejszym marszu KOD-u oni ujawnili się sami idąc ręka w rękę z pułkownikami, – czy trzeba lepszego dowodu?…”, koniec cytatu.

Jako człowiek nauki wiem, że najtrudniej jest zwykle wyartykułować prawdy oczywiste. I to genialnie proste spostrzeżenie czyni Andrzeja Gwiazdę postacią historyczną.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki)

http://salonowcy.salon24.pl/739680,zdawalo-sie-wiekuiscie-zakamuflowani-ujawnili-sie-sami

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Zniechęcenie…

Posted by tadeo w dniu 11 października 2016

 Trwa wojna z Bogiem ( powiedziałbym „totalna” , gdybym nie brzydził się słowa ).

Każdego dnia w mediach roi się od komunikatów z frontu.
A front przebiega przez serca i nikt już nie wie, w swym pierwszym wrażeniu, kto jest kim i po czyjej stronie stoi : Boga czy szatana?

Trwa zaciekła codzienna wojna, w której ot choćby :
– Powołani do chronienia i leczenia zabiegają o zabijanie swych pacjentów. 

– Matki szaleją o bezkarne mordowanie własnych dzieci.

– Powołani do kształcenia wojują o możliwość niedokształcania i deprawację podopiecznych.

– Powołani do służenia walczą o zniesienie swego „niewolnictwa”.

– Kobiety chcą być mężczyznami, mężczyźni kobietami…

Niekończąca się lista obrzydliwości.
Przy czym zwieść nas tu może każda zewnętrzność. Ta lukrowana, ta chropawa i „niezaangażowana”. Ostatnia może nawet najbardziej.

Szaleństwo?! Zapewne.
Aliści jest w nim metoda i to „ z najwyższej półki” :

Boga zastąpić sobą.
Nasze „JA!” – ma odtąd panować nad światem w miejsce „Pana w Trójcy Świętej Jedynego”.

Mrówka przeciw Niewyobrażalnemu!?
Wystarczy przecież „nie wierzyć”, by „odwrócić porządek tego świata”. ( Naiwni, jakby niewiara zmieniała istotę rzeczy :)
Że rozregulować zegarek łatwo byle młotkiem, a znacznie trudniej go nim naprawić, cóż z tego? „Po nas choćby potop”…

Że żałosne to takie, aż pisać się nie chce?
Któż dzwon proroczy słyszy, dokąd mu zdrowie dopisuje, w brzuszku ma pełno, „u podbrzusza furczy”, a pieniążkami „szef’ obsypuje w podzięce za bluźnierstwa ?

I co z tego, że rok temu, wielkim wspólnym wysiłkiem, zatrzymało się Kraj nad przepaścią…?

http://naszeblogi.pl/63917-zniechecenie

Obrazek użytkownika Ryszard Sziler

Wszystkie wpisy blogera

http://sziler.pl/

http://www.facebook.com/

https://www.facebook.com/Ikony…

Posted in Felietony, POLECAM, Religia | 1 Comment »

Trójpodział władzy

Posted by tadeo w dniu 26 września 2016

Jak powszechnie wiadomo aktywność polityczna i obywatelska zwolenników poprzedniej władzy ma swoje bardzo szlachetne podłoże – nigdy się nie interesowali polityką ale dziś nie mogą patrzeć spokojnie jak łamane są zasady demokracji i trójpodziału władzy. Wcześniej łamane nie były ( w każdym razie oni nic o tym nie wiedzieli i dlatego spokojnie mogli się tym nie interesować) – teraz są łamane i trzeba walczyć aby stery władzy odzyskało poprzednie środowisko i żeby znów można było się w spokoju przestać tym interesować. Absolutnie więc nadal nie interesują się polityką – to tylko szlachetny odruch ludzi rozumiejących zasady których obecne masy rządzące zrozumieć nie są w stanie.

Kłopot w tym że zasady te były łamane nagminnie – i między innymi właśnie dlatego ekipa PO i PSL tak sromotnie przerżnęła wybory jesienią 2015 roku. Kochani – przecież łamanie tych wszystkich świętych haseł które Wy dziś wykrzykujecie na demonstracjach KOD, czy udostępniacie w tysiącach memów, przez ostatnie osiem lat było absolutną normą postępowania – tyle tylko że każdy kto Was o tym informował był „sfrustrowanym nieudacznikiem” albo „jątrzył i dzielił”. I między innymi właśnie dlatego w październiku 2015 roku niewiele ludzi w Polsce, poza Wami oczywiście, mogło jeszcze spokojnie patrzeć na ludzi PO i PSL u sterów władzy. Nie sądzicie że jesteście dziś winni choć odrobinę pokory?

I nie oszukujcie się że chodziło im tylko o „pincet” i posady w publicznych spółkach – chodziło dokładnie o to co Wy postulujecie dzisiaj – nie pamiętacie już jak policja wyprowadzała ludzi z siedziby PKW i nieprawidłowościach wyborów samorządowych?. Ci ludzie mieli przecież potem zarzuty prokuratorskie – dziś pielęgniarki okupujące budynek Ministerstwa dostają koce i ciepłe posiłki. Coś się więc jednak zmieniło – tylko skąd Wy możecie o tym wiedzieć …

.

Przyznam jednak całkiem szczerze że bardzo długo nie mogłem zrozumieć jak to możliwe, że tak wiele tysięcy ludzi w Polsce przez osiem lat nie było w stanie dostrzec tego że zarówno zasady demokracji jak i trójpodziału władzy były w Polsce łamane po prostu nagminnie a opanowanie wszystkich poziomów zarządzania państwem – łącznie z mediami, spółkami Skarbu Państwa i środowiskami sędziowskimi przez jedno środowisko polityczne nie było efektem zaniedbań jakiegoś ministra ale po prostu dogmatem.

I myślę że w postrzeganiu tego problemu dzielą nas po prostu wieloletnie paradygmaty. Trójpodział władzy był przecież świętością: władza ustawodawcza: Donald Tusk, władza wykonawcza: poziom rządu: Tusk, poziom regionów: baronowie PO, władza sądownicza: zaplecze akademickie deklarujące lojalność poglądów i interesów z partią rządzącą. Trójpodział władzy był więc faktem!

Oczywiście pozostają jeszcze nieformalne organy władzy jak na przykład media – ale tu panował pełny pluralizm: TVP do podziału między gabinety Tuska i Komorowskiego z uwzględnieniem PSL-u, media prywatne: pełny pluralizm pod warunkiem retoryki zwalczającej opozycję i bez wnikania zbyt głęboko za kulisy władzy. Dlaczego nikt z obecnych bojowników KOD nie dostrzegał tego opanowania państwa przez jedną partię? – bo była to partia którą uważali za jedyne środowisko mające prawo sprawować władzę. Trójpodział władzy był postrzegany jako trójpodział wpływów poszczególnych środowisk w ramach tej samej siły politycznej. Taki był po prostu dogmat – i dziś jego złamanie jest przez te środowiska tak boleśnie odczuwane.

Zwróćmy uwagę choćby na argumenty podnoszone w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Nikomu przecież absolutnie nie przeszkadza to że 11 czy 12 sędziów w 15-osobowym składzie to nominaci jednego środowiska politycznego – nominowani przez PO. Zwróćmy też uwagę na to że nikt z tych ludzi nie widział nic złego w tym ze politycy i posłowie PO bez żadnej krępacji już w październiku 2015 sugerowali że PiS nie będzie w stanie rządzić ani wdrażać ustaw bo „zaprzyjaźnione środowisko” zablokuje im wszystko w Trybunale Konstytucyjnym. Zresztą sugerowała to nawet Ewa Kopacz zdająca urząd premiera podczas przemówienia z trybuny sejmowej. Czy komuś się wtedy burzyła krew że PO łamie trójpodział władzy? Że nie kryje zamiarów blokowania władzy ustawodawczej przez Trybunał? Ależ nie – optyka była bowiem prosta: nie możemy rządzić w parlamencie to będziemy rządzić poprzez Trybunał Konstytucyjny. Tak żeby sejm – cytując klasyka – stał się „żyrandolem”, a najlepiej jatką w której się kotłuje. Prawdziwa władza byłaby w Trybunale który decydowałby co przejdzie a co nie. Czy ktoś tego nie rozumiał? Bzdura – rozumieli to wszyscy, ale optyka „obrońców demokracji” była prosta: trójpodział władzy postrzegali nie jako trójpodział kompetencyjny ale jako podział wpływów między środowiska polityczne. Stąd częste przecież argumenty że skoro PiS ma rząd i większość sejmową to PO ma Trybunał – i to gwarantuje … trójpodział władzy.

Jak spaczona była przez ostatnie osiem lat ta optyka pokazało choćby to kiedy zimą 2010 roku Donald Tusk spokojnie deklarował że rezygnuje z ubiegania się o urząd Prezydenta RP bo „nie interesują go żyrandole”. Wyobrażacie sobie państwo że dziś Jarosław Kaczyński albo Beta Szydło mówi coś podobnego o kompetencjach Andrzeja Dudy? Przecież byłby to absolutny skandal! Wtedy było to całkowicie naturalne – i zresztą przez samych wyborców PO, po wyborze Komorowskiego na urząd głowy państwa najważniejsze było czy lepiej mu z wąsami czy bez wąsów i czy godnie intonuje wypowiedzi, bo treść i tak nie była przecież wiążąca.

.

Ale zapewne gdyby sytuacja była odwrotna: PO np. w koalicji z Nowoczesną miałyby większość sejmową i rząd a PiS miał dajmy na to 12 sędziów w Trybunale Konstytucyjnym to nikt z tych ludzi nie wyszedłby na ulice i nie skandował że żadna ustawa nie ma prawa bytu jeśli pisowska większość w Trybunale jej nie zaakceptuje w imię świętej zasady trójpodziału władzy. Myślę że demokracja bardzo szybko nabrałaby wówczas swojego prawdziwego znaczenia.

.

Tak czy owak każdy kto przez ostatnie osiem lat zwracał uwagę na takie skandale jak choćby ustawianie postępowania sądowego w sprawie Amber Gold, manipulacje ustawą o Trybunale Konstytucyjnym i jej nagłe przyspieszenia i zmiany w 2015 roku czy choćby brak podejmowania wytycznych Trybunału w kwestionowanych ustawach był nazywany „sfrustrowanym nieudacznikiem” który „jątrzy i dzieli”. Polityka zaś była sprawą tak brudną że przyzwoity człowiek się nią nie interesował. Nie pamiętacie już?

http://waw75.salon24.pl/729237,trojpodzial-wladzy

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Chamy miód piją!

Posted by tadeo w dniu 10 czerwca 2016

Chamy miód piją!

ZiemkiewiczRafał Ziemkiewicz

To jest rewolucja – głoszą politycy i propagandyści garnący się pod skrzydła KOD-u. Będziemy jak Hamas. Zrobimy tu majdan, jak w Kijowie, tylko bardziej krwawy. Miliony wyjdą na ulice i już z nich nie zejdą. A jeśli tych milionów będzie dwa, to sam Wałęsa obiecał, że wtedy łaskawie stanie na ich czele (wcześniej nie, dla roboty detalicznej nie będzie sobie przecież przerywał nieustającego tournée pomiędzy Chile, Florydą a Emiratami). I tak dalej…

Bardzo interesuję się historią, także historią rozmaitych przewrotów i insurekcji. I proszę mi wierzyć – historia widziała wiele rewolucji, ale zawsze były to rewolucje robione przez biednych, głodnych, w taki czy inny sposób wysiudanych, wydutkanych i wyzutych z dzielenia wspólnego tortu. Ale żeby rewolucję robili najedzeni, nachapani, wściekli, że przestano im czapkować – tego nie było. I, jeśli ktoś daje się łudzić kodomickiej propagandzie, uspokajam od razu: nie będzie.

…W matriksie, w którym żyją, sprawcą wszystkich nieszczęść jest wiocha, która narzuciła im, oświeconym (mówiąc nawiasem, najwyżej i PO, i wcześniej Bronisław Komorowski wygrywali w byłych PGR-ach – do 70, 80 proc.) władzę ludzi, którymi elity gardzą, których nienawidzą. I to właśnie wściekłość, że tak się stało, jest najsilniejszą napędzającą antypis emocją, nie żadna tam demokracja, wolność czy Trybunał. Pamiętacie państwo sienkiewiczowskiego Zagłobę, zirytowanego, że „chamy taki dobry miód piją”? Te słowa najlepiej się nadają na motto wieszczonej przez Frasyniuków i Michników „rewolucji”.

….Mateuszu Kijowski, Grzegorzu Schetyno, Ryszardzie Petru, i wy, ich dziennikarskie Saby – idźcie tą drogą. I niech wam się długo, przyjemnie leci w przepaść, która jest u jej końca.

Czytaj więcej na:

http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news-chamy-miod-pija,nId,2216078#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Istota sporu o Trybunał

Posted by tadeo w dniu 2 kwietnia 2016

Spór o Trybunał Konstytucyjny ma oczywiście charakter polityczny i dlatego pada w nim wiele demagogicznych argumentów. Warto jednak uświadomić sobie, o co w nim naprawdę chodzi, żeby zrozumieć wagę tego sporu i realne możliwości jego rozwiązania.

Po pierwsze trzeba zauważyć, że Konstytucja napisana jest językiem nieścisłym, w wielu miejscach budzi wątpliwości, co do prawidłowej interpretacji, niektóre przepisy wydają się wręcz sprzeczne. W tej sytuacji TK ma olbrzymią władzę doraźnego interpretowania przepisów Konstytucji, równoznaczną wręcz ze stanowieniem prawa, co może być słusznie odczuwane jako wkraczanie w obszar kompetencji władzy ustawodawczej. Usytuowanie Trybunału, wbrew pozorom, wcale nie umacnia, lecz zakłóca tradycyjny trójpodział władzy na wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Trybunał ma możliwości utrącania uchwalonych ustaw i tym samym wpływania na proces stanowienia prawa. Parlament ma możliwości ustalania organizacji  pracy Trybunału i tym samym realnej ingerencji w jego niezawisłość.

Te rozwiązania zawarte w obecnej konstytucji w sposób oczywisty zawierają w sobie zapowiedź konfliktu. W miarę bezkonfliktowe funkcjonowanie przy takim rozwiązaniu możliwe jest tylko w przypadku, gdy Trybunał i większość sejmowa reprezentują podobne poglądy polityczne lub gdy Trybunał jest politycznie zrównoważony, a sędziowie wystarczająco rozsądni, koncyliacyjni i bez ambicji wpływania na bieżącą politykę. W przeciwnym przypadku, a z takim mamy właśnie teraz do czynienia, konflikt jest wręcz nieunikniony. Nie ma więc w nim nic dziwnego. To nie jest kryzys demokracji, tylko ujawniona wada aktualnej konstytucji.

Jak ten konflikt rozwiązać? Najpierw należy zapytać: w jakim kierunku chcielibyśmy naprawić Konstytucję w tym zakresie? Czy w kierunku umocnienia władzy TK i osłabienia władzy Parlamentu czy odwrotnie? Kto ma stać wyżej w wypadku politycznego konfliktu: sędziowie wyłonieni w procesie politycznym, czy posłowie wybrani przez naród? A może Prezydent? Jeśli spróbujemy spojrzeć na to abstrahując od aktualnej sytuacji politycznej (lub wyobrazić sobie, że w wyniku procesu politycznego Trybunał został opanowany przez PiS), to odpowiedź wydaje się oczywista. Za dominacją TK nad pozostałymi władzami wybranymi w demokratycznych wyborach mogą optować tylko ci, którzy upatrują w nim wygodne narzędzie narzucania własnych rozwiązań politycznych wbrew woli większości.

Chcemy jednak, żeby Trybunał zachował swoją ważną rolę w procesie kontroli stanowionego prawa i jego zgodności z Konstytucją. Jak to uzyskać jednocześnie zapobiegając powstawaniu konfliktu politycznego? Otóż, znów abstrahując od aktualnej sytuacji, rozwiązanie, w którym wyroki zapadają większością 2/3 głosów z jednoczesnym utrzymaniem pluralizmu politycznego w Trybunale jest, wbrew demagogicznym okrzykom, bardzo rozsądne i sprzyja powadze Trybunału. Jeśli zachowamy zasadę, że wyroki TK są ostateczne i niepodważalne, to takie wyroki nie powinny zapadać przy sprzecznych opiniach, w atmosferze gry interesów, większością jednego głosu. Powinna być wzmocniona pewność, że wyrok jest słuszny. Jeśli sędziowie w Trybunale dzielą sią w jakiejś sprawie pół na pół, to mogą wydać co najwyżej opinię, jak Komisja Wenecka, z której władza ustawodawcza może skorzystać w takim zakresie , w jakim uzna to za stosowne. Tego typu rozwiązanie zapewniłoby całkowitą apolityczność Trybunału i jednocześnie pozwoliłoby na uchylanie wszelkich przepisów zdaniem sędziów ewidentnie niekonstytucyjnych. Wówczas, wyroki przyjęte większością 2/3 powinny obowiązywać w momencie orzeczenia, bez czekania na publikację przez rząd (co jest kolejnym oczywistym niefortunnym rozwiązaniem w obecnej Konstytucji). Do zmiany ustawy o organizacji Trybunału powinna być również wymagana większość 2/3, w myśl generalnej zasady, że w sprawach konstytucyjnych wymagana jest zawsze większość 2/3.  To jest rozwiązanie kompromisowe, w którym Trybunał pozbawiony zostaje możliwości udziału w bieżącej grze politycznej, a jednocześnie zachowuje siłę uchylania niekonstytucyjnych ustaw i wzmocnioną niezależność od działań rządu i parlamentu. To jest rozwiązanie idące w kierunku wyraźnego rozdzielenia kompetencji Trybunału i Parlamentu.

Jak rozwiązać obecny spór? Najpierw należałoby uzyskać zgodę i odpowiednią większość do idei zmiany Konstytucji w duchu jasnego rozdzielenia kompetencji Trybunału i Parlamentu. Następnie uzyskać zgodę co do idei, że Trybunał powinien być zrównoważony politycznie (zupełnej apolityczności uzyskać się nie da). Wreszcie uzyskać zgodę co do idei, że jeśli w samym Trybunale powstaje spór o charakterze politycznym, i sędziowie dzielą się w opiniach pół na pół, to wyrok w takiej sprawie nie powinien zapadać, a na pewno nie powinien posiadać atrybutu ostateczności i niepodważalności. Tak nakazuje zwykły zdrowy rozsądek. Jeśli w tych sprawach uzyska się zgodę, to dalej pójdzie już łatwo. A jeśli się nie uzyska, to będzie widać, komu zależy na rozwiązaniu problemu, a komu na podgrzewaniu konfliktu.

Powyżej próbowałem oddzielić sprawę od polityki, ale ma ona oczywiście swój głęboki polityczny wymiar. W Polsce i w Europie trwa wojna ideologiczna, i sprawa Trybunału jest jej częścią. Sądy konstytucyjne stały się w demokratycznych systemach instytucjami forsowania rozwiązań, na które nie byłoby zgody konserwatywnych społeczeństw w zwykłych referendach, forsowania przebudowy społeczeństw w myśl lewicowo-liberalnej ideologii. I dlatego ani polska opozycja, ani dominująca w Europie liberalna lewica nie zgodzi się na takie naturalne i rozsądne odseparowanie władzy Trybunału od polityki. A Polska opozycja ma do tego parę innych rzeczy do stracenia.  Prawica ma do stracenia szansę zbudowania w Polsce ustroju bardziej konserwatywnego, bardziej odpowiadającego naturalnym skłonnościom większości Polaków, a nawet większości ludzi na świecie (chociaż w zachodniej Europie społeczeństwa tresowane przez lata liberalno-lewicową ideologią trochę się pogubiły).

I dlatego rządząca większość  nie może ustąpić doraźnie w sprawie Trybunału! Jakiekolwiek ustępstwa bez perspektywy naprawy Konstytucji w tym zakresie będą tylko chwilowym załagodzeniem sytuacji. To nie jest sprawa czy sędziów będzie 15 czy 18, ani jak będą wybierani. Źródło konfliktu tkwi w złych zapisach Konstytucji nie rozdzielających w wyraźny sposób kompetencji Trybunału i Parlamentu.  Dlatego, najpierw trzeba dojść do porozumienia, co do modelu, do którego wspólnie dążymy. Tego za nas nie załatwi żadna Komisja Wenecka, ani dobre rady z Zachodu. To jest sprawa ustrojowa. To Polacy muszą załatwić sami między sobą.

Moim zdaniem, rząd powinien tę diagnozę wyraźnie wyartykułować, zarówno na forum krajowym jak i zagranicznym, i podjąć zdecydowaną akcję w kierunku uzyskania takiego kompromisu, jaki powyżej zarysowałem. Postawić sprawę jasno: najpierw zgoda co do sposobu zmiany Konstytucji w spornym zakresie, a później przepisy przejściowe prowadzące do uzgodnionego stanu.

 janmak.salon24.pl/703830,istota-sporu-o-trybunal,2

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Profesor Witold Kieżun ostrzega Europę: „Jesteśmy w przededniu straszliwej tragedii. Za rok, za dwa ta wojna będzie przegrana”

Posted by tadeo w dniu 29 marca 2016

Fot. wPolityce.pl

„Jesteśmy w przededniu, dosłownie w przededniu strasznej klęski. Za rok, za dwa będzie już za późno by się temu przeciwstawić. Nieświadomość tej sytuacji, niedostrzeganie jej w Europie, jest dla mnie czymś bardzo smutnym. Na naszych oczach Europa odchodzi do przeszłości, upada tak, jak kiedyś Rzym. I jak Rzym tego nie widzi…Mam rodzinę we Francji. Biali Francuzi wyprowadzają się z Paryża, na ulicach zaczyna dominować kultura islamska, już jest więcej meczetów niż kościołów, a za 20 lat będzie tam więcej muzułmanów niż rdzennych Francuzów” – więcej 

http://wpolityce.pl/polityka/286741-profesor-witold-kiezun-ostrzega-europe-jestesmy-w-przededniu-straszliwej-tragedii-za-rok-za-dwa-ta-wojna-bedzie-przegrana

Posted in Felietony | Otagowane: | Leave a Comment »

Znalezione w sieci

Posted by tadeo w dniu 11 marca 2016

„Moi drodzy Polacy. Nie glosowałem na PIS, ale dzięki nim zobaczyłem argumenty z drugiej strony.  I mnie trochę oświeciło. I tego samego życzę wszystkim rodakom. Moich kilka przykładów, aby wspierać PIS to:
1. Opozycja w postaci PO, Nowoczesna do tej pory nic w zasadzie nie zaproponowała w postaci nowych ustaw etc. Wszystko skupia się na istocie obalenia demokratycznie wybranego rządu. Dlaczego?
2. KOD jest dziwnie dobrze zorganizowany…taka organizacja wymaga pieniędzy. Kto ich     sponsoruje?
3. Portale takie jak ten czy Newsweek pisze językiem propagandy jak za czasów polskiej   kroniki filmowej aż żal dupę ściska.
4. W jaki sposób taki słaby polityk jak Tusk otrzymał od Merkel taka pozycje? Moi drodzy…coś za coś. Polska była wysprzedawana Niemcom przez ostatnie 27 lat pod magicznym słowem “nierentowny” I tak miało dalej być…ale się nie udało.
5. Bolek był kapusiem…dlaczego opozycja go popiera?
6. Dlaczego opozycja jest przeciwko żołnierzom wyklętym? Sługusy PRL-u?
7. Dlaczego poprzedni rzad tak ochoczo przyjmował uchodźców wbrew woli narodu? Bo Merkel kazała?
8. Jesteśmy oficjalnie płatnikiem Netto do EU i proszę mi powiedzieć jak to jest ze w zasadzie zmarnowaliśmy te pieniądze a nie staliśmy się konkurencyjni wobec Niemiec?
9. Jak to jest ze PO łamało konstytucje. I było cicho?
10. 1000 innych ale nie chce mi się stukać w tą klawiaturę.
Dla mnie to jest oczywiste ze przechodzimy ponownie ’89 ale tym razem ten prawdziwy. Co mnie strasznie smuci, ze nasza ojczyzna straciła okazje tyle lat temu aby stać się silnym krajem, a zamiast tego byliśmy w niemocy wykorzystywani. Ja osobiście czuje się oszukany przez Bolka i wykiwany przez PO,SLD, PSL etc. Pamiętajmy ze to było 27 LAT!!!  W komunie 45 lat, czyli aż POLOWE TEGO!
Proszę Was, nie zmarnujmy tej szansy dzisiaj dla naszych dzieci aby nie musiały wyjeżdżać za granice aby czuć się obywatelami drugiej kategorii tak jak ja.”

Posted in Felietony, Gospodarka i Ekonomia | Leave a Comment »

Dobra zmiana miała być drobna, czyli stawka sporu o TK

Posted by tadeo w dniu 11 marca 2016

PIS już rządzi czas jakiś, uznałem więc, że wypadałoby zacząć wyciągać jakieś generalne wnioski, tym bardziej, że powód – rozhuśtanie prawno-polityczne państwa – jest do tego wręcz wymarzony. Myślałem nawet długo, niewiele wymyśliłem, żeby więc nie myśleć na próżno, pomyślałem o zaczerpnięciu inspiracji od tak zwanego elektoratu.

Obserwując tak zwany elektorat, szybko spostrzegłem zalążki trendu, w myśl którego wzmaga się rozczarowanie „dobrą zmianą” wśród wielu zdeklarowanych jej zwolenników. Czym bardziej rośnie temperatura wokół konfliktu o Trybunał, tym więcej głosów, że za ostro, że nie ma wspólnoty, że państwo jest rozwalane, itd.

Ok., nie mam z tym problemu, awantura jest ogromna, wydarzenia dzieją się bezprecedensowe, PIS można krytykować, a ja sam siebie nie zaliczałem nigdy do grona elektoratu twardego, próbując moje poglądy warunkować raczej analitycznie niż tożsamościowo, logicznym byłoby więc, że mam wszelkie predyspozycje, żeby się tą „dobrą zmianą” rozczarować, bo w sumie miała być dobra zmiana, a jest mało produktywna nawalanka z Trybunałem. W sobie się zawziąłem, uruchomiłem potężne pokłady wewnętrznej przekory, myśleć zacząłem ponownie i nijak nie wymyśliłem, że powinienem dołączyć do grona malkontentów.

PIS poszedł na zwarcie z Trybunałem świadomie, co można oceniać krytycznie. Ocena każdej decyzji wymaga jednak rozważenia alternatywy. Żeby skrytykować Jarosława Kaczyńskiego za wywołanie niepotrzebnej wojny, trzeba przeanalizować skutki podjęcia decyzji odwrotnej, bo jakąś przecież podjąć było trzeba.

Co by się stało, gdyby PIS zgodził się na dwóch sędziów dla siebie i na tym spór zakończył? Moim zdaniem już można o tym orzec z dużą dozą pewności – „dobra zmiana” byłaby drobną zmianą. Teoretycznie różnica niewielka (prawie takie same litery), praktycznie zmieniłoby się wszystko, bo rząd musiałby rządzić bez ustaw. To, jak bardzo Trybunał poszedł po bandzie, lekceważąc obowiązującą go ustawę, pokazuje, że istotnie był w zamyśle organem opozycyjnym i dokładnie temu służył łamiący konstytucję skok Platformy na pięciu sędziów, w którym przecież i prezes Rzepliński, i wiceprezes Biernat uczestniczyli.

Jarosław Kaczyński to odczytał trafnie, a jako że jest politykiem, który chce kształtować rzeczywistość, postanowił się temu przeciwstawić. Co zrobił? Ano, jak prześledzimy na spokojnie merytoryczne zakręty tego sporu, zapominając o zajadłej retoryce, zobaczymy, że to PIS jest tu stroną, która cały czas działa zgodnie z prawem.

PIS skonwalidował uchwały poprzedniego Sejmu, do czego miał prawo, bo były one po prostu błędnie procedowane. Do wyboru pięciu sędziów Platforma wykorzystała dwie różne podstawy prawne (ustawę o TK i Regulamin Sejmu) i, co najważniejsze, to nie był błąd, który wynikał z jakiegoś tam niedopatrzenia, ale z faktu, że PO chciała koniecznie zdążyć z wyborem pięciu sędziów i właśnie taki błędny sposób procedowania im to umożliwiał.

Potem Trybunał wydał zupełnie kuriozalny wyrok „zakresowy”, że trzech sędziów powołała PO w porządku, a dwóch nie. Zostawmy jednak tę sprawę, bo mimo że wyrok jest bez sensu, nawet takie wyroki trzeba szanować.

Co zrobił PIS? Otóż przy całej niepotrzebnie zajadłej retoryce… uszanował ten wyrok i go opublikował, tylko że on był bez znaczenia, bo Sejm problem wyboru sędziów już rozwiązał, konwalidując błędnie uchwalone uchwały Sejmu poprzedniego, do czego miał prawo. Wybór sędziów, którego dokonała PO, został, nieprawniczo, ale obrazowo rzecz ujmując, cofnięty, bo był po prostu nieprawidłowo przeprowadzony. Sejm wybrał nowych sędziów, a prezydent odebrał od nich ślubowanie. Wszystko zgodnie ze sztuką.

Zostało powołanych pięciu nowych sędziów, którzy przeszli całą wymaganą procedurę, uwieńczoną pamiętnym nocnym ślubowaniem u prezydenta. I w tym momencie dochodzi do sytuacji bezprecedensowej, bo prezes Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania (najpierw wszystkich, później tylko trzech). Niebywałość sytuacji polega na tym, że prezes TK nie jest w stanie podać podstawy prawnej, na mocy której nie dopuszcza sędziów do orzekania, tym samym wprowadza do sporu prawnego anarchię. Do tego momentu, chociaż spór był ostry, toczył się w granicach prawa – każda ze stron miała lepsze bądź gorsze argumenty. Ale prezes Rzepliński zdecydował się działać bez argumentów!

Dopiero w reakcji na to PIS uchwalił nową ustawę o TK. Uchwalił ją, bo był przekonany, że to zakończy sprawę. Ustawa jest kontrowersyjna, ale reguluje wyłącznie te obszary, które regulowała poprzednia ustawa. Idę o zakład, że politykom partii rządzącej nawet przez myśl nie przeszło, że Trybunał może zrobić taki numer, żeby tę ustawę po prostu zlekceważyć i postawić się ponad wszelkim prawem. To, co autorytety prawnicze wymyśliły, czyli „orzekanie wyłącznie na podstawie Konstytucji”, jest po pierwsze wymysłem (bo czegoś takiego po prostu nie ma, a Konstytucja wyraźnie odsyła do ustawy), po drugie, jest uznaniem de facto sądowniczej tyranii, bo oznacza, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie podlegają żadnemu prawu ani nie są ograniczani żadną procedurą, mogą w każdej chwili uznać, że zaczną orzekać w oparciu o Konstytucję i w dowolnym składzie obalić dowolną ustawę w każdym momencie, pozbawiając jej w dodatku domniemania konstytucyjności.

To Trybunał Konstytucyjny anarchizuje państwo, nie PIS. To prezes Rzepliński jest jedyną osobą w tym sporze, która nie potrafi wskazać podstawy prawnej swojego działania (niedopuszczanie sędziów). Dlatego, choćbym nawet i chciał się na ten PIS zdenerwować, chłodna analiza, którą próbowałem wyżej przedstawić, prowadzi mnie do wniosku, że konflikt ten, chociaż smutny i niszczący, jest nieunikniony, jeżeli „dobra zmiana” ma być zmianą rzeczywiście dobrą, a nie drobną.

Zapraszam na FB

https://www.facebook.com/t.laskus

Zapraszam do śledzenia na TT

https://twitter.com/tomeklaskus

http://tomek.laskus.salon24.pl/701028,dobra-zmiana-miala-byc-drobna-czyli-stawka-sporu-o-tk

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Ani kroku w tył! To jest wojna totalna! Dobra ze złem, polski patriotycznej z dojarzami narodu

Posted by tadeo w dniu 10 marca 2016

 

pixabay.com

Chyba nikt nie spodziewał się, że Trybunał Konstytucyjny wyda opinię inną, od zaprezentowanej opinii publicznej w środę. Jeśli ktoś miał jakieś nadzieje, wierzył w prezesa Rzeplińskiego, to szczerze mu zazdroszczę, ale również współczuję, bo to oznacza, że nie rozumie dzisiejszej Polski i wojny o wpływy, która ją trawi.

Tak, to wojna. W Sejmie, rządzie, na ulicach podczas protestów Komitetu Obrony Demokracji nie uprawia się dziś polityki. To jest totalna wojna na miecze jednej strony z drugą. Dla jednych dobra ze złem (oczywiście definicja zła zależy od położenia), polski patriotycznej z dojarzami narodu, którzy bronią systemu, który jeszcze wierzga i chce ciągle trwać i zarabiać. Podkreślam – zarabiać.

Prezydent Andrzej Duda w poniedziałek powiedział, że najgłośniej krzyczą ludzie, którzy zostali odspawani od stołków. Pełna zgoda. Ale oni tylko są częścią systemu, który połączony jest wieloma grubymi linami. Od prostych służb, przez sądownictwo, prokuraturę, agenturę, media, system bankowy i całe lobby biznesowe, najczęściej zagraniczne. Uwierzcie mi, gdyby nie zagrożone interesy pewnych grup, zachodnie media nawet nie wspomniałyby o Polsce. USA nie napominałyby polskich władz o ustabilizowanie sytuacji konstytucyjnej, a Unia Europejska nie wprowadziłaby systemu monitorowania praworządności w naszej pięknej ojczyźnie. Nikogo byśmy nie obchodzili.

Dzieje się tak, tylko dlatego, że pierwszy raz – od czasu pozornego tylko obalenia komunizmu – przy władzy jest ekipa posiadająca pełnie możliwości i chęć do działania. Podkreślam – nie wszystko co robi PiS mi się poodba. Ale nie będę teraz zajmował się nakręconym do granic możliwości problemem stadnin koni, czy stołków dla tego czy innego koleżki z partii. Gra toczy się o coś zupełnie innego – o całkowitą zmianę myślenia o Polsce. Rząd musi panować nad służbami, minister finansów nad budżetem i podatkami, które powinny spływać do polskiego skarbca, minister sprawiedliwości musi dbać o praworządność, która w ostatnich latach tak często szwankowała itd.,itd… Mamy masę ważnych kwestii wymagających reformy, a partyjny prezes Trybunału Konstytucyjnego robi wszystko, aby to zablokować. Nie wolno na to pozwolić!

Wyborcy, którzy postawili na PiS w ostatnich wyborach nie mogą dać się nabrać na KOD i pojękiwania bezradnej opozycji, która nie ma pomysłu jak zablokować zmiany, więc donosi na swój kraj, jak jeden czy drugi jej bohater. Nie wolno się poddać – nie teraz!

http://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/5939-ani-kroku-w-tyl-to-jest-wojna-totalna-dobra-ze-zlem-polski-patriotycznej-z-dojna-strona-narodu

Posted in Felietony | Leave a Comment »

Ziemiec daje Stuhrowi lekcję dobrych manier? „W serialu >>Dom<< jest symboliczna i pouczająca scena”

Posted by tadeo w dniu 10 marca 2016

Fot. Youtube.com
Fot. Youtube.com

Krzysztof Ziemiec zamieścił na Facebooku komentarz dotyczący poczucia humoru, dobrego smaku i tematów tabu. Post dziennikarza TVP wpisuje się w dyskusję, jaka wybuchła po gali rozdania Polskich Orłów, na której Maciej Stuhr żartował z katastrofy smoleńskiej i Żołnierzy Wyklętych.

Przypomnijmy, wcześniej Ziemiec, komentując w jednym z wydań „Wiadomości” TVP skandaliczne żarty Maciej Stuhra, zauważył:

Publiczność na miejscu się śmiała, ale nie wszystkim przypadło to do gustu, bo te słowa przywołały bolesne wspomnienia i kojarzące się z nimi obrazy.

Występ aktora na gali ostro skrytykowała również posłanka PiS Krystyna Pawłowicz.

W reakcji na te uwagi Maciej Stuhr zamieścił na swoim profilu apel do „pani Krysieńki kochanej, pana Krzysztofa i wszystkich oburzonych”.

dajcie wy nam się przynajmniej pośmiać

– napisał Stuhr i niewybrednie zaatakował swoich krytyków, oskarżając ich o „wycieranie gęby tupolewami i wyklętymi”.

Czytaj więcej: Zamiast przeprosić za skandaliczne żarty Stuhr atakuje: „Od lat tupolewami i wyklętymi wycieracie gębę zbijając polityczny kapitał”

Krzysztof Ziemiec nie dał się sprowokować i opublikował na swoim profilu krótki komentarz:

Moje trzy słowa w kwestii poczucia humoru, dobrego smaku i tematów tabu. W serialu „Dom” jest symboliczna i pouczająca scena. Tuż po wojnie ( 47 rok ) w lokalu z dancingiem, orkiestra zaczyna grać „Czerwone maki na Monte Cassino”. Gdy „wesolutka” Basia Lawinówna ciągnie swego towarzysza na parkiet, podchodzi do niej któryś z gości i mówi stanowczo : – Tego się nie tańczy! Nie tańczy się, bo to pieśń o tragicznej i bohaterskiej śmierci polskich żołnierzy. … i to tyle w tym temacie

– napisał dziennikarz.

Fot. Facebook
Fot. Facebook

Czy wesołek Maciej Stuhr weźmie sobie tę lekcję dobrych manier do serca?

http://wpolityce.pl/gwiazdy/284603-ziemiec-daje-stuhrowi-lekcje-dobrych-manier-w-serialu-dom-jest-symboliczna-i-pouczajaca-scena

Posted in Felietony | Leave a Comment »