WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 21 lipca, 2011

Miłosierdzie

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

X spotkanie młodych Lednica 2006

Posted in Miłosierdzie Boże, Muzyka religijna | Leave a Comment »

„O, piękności niestworzona”

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

„O, piękności niestworzona” w wykonaniu scholi młodzieżowej „KAMERTON” z parafii Miłosierdzia Bożego w Szczecinie pod kierownictwem Iwony Kacprzyk-Mac przy akompaniamencie Radka (organy), Norberta (gitara) oraz Łukasza (gitara basowa)

Posted in Miłosierdzie Boże, Muzyka religijna | Leave a Comment »

Gregor: Zabawa

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

„Ten krótki filmik pokazuje niebezpieczeństwa podczas ślubu oraz chrztu, które potrafią zepsuć całą radość. Życzymy dobrej zabawy! :)”

Posted in Kabarety i rozrywka | Leave a Comment »

„Walc wileński” – Zespół „Dolnoślązacy” z Ciechowa

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

http://gloria.tv/?media=173835

Posted in Moje Ukochane Wilno i Wileńszczyzna, Muzyka | Leave a Comment »

Wakacje od Pana Boga? – ks. Eugeniusz Zarzeczny MIC

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011


„Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam;
Ciebie pragnie moja dusza,
za Tobą tęskni moje ciało,
jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody”.
(Ps 63,2)

To dziwne, że myśląc o wakacjach, może przyjść do głowy cytat z Psalmu 63. W końcu odnosi się on do Boga… A wakacje? No właśnie. Wszyscy chyba czekają na nie z upragnieniem. Nasze ciała wyczerpane pracą, codzienną aktywnością, codziennym oglądaniem tych samych widoków, pragną odmiany, odpoczynku, wytchnienia. Dzieci, dorośli zmęczeni aktywnością na co dzień, czekają z upragnieniem na ten „magiczny” czas odpoczynku. Ci, którzy nie mogą z niego skorzystać w letnie miesiące, patrzą z zazdrością na pakujących walizki, załatwiających bilety lotnicze na Wyspy Kanaryjskie, rezerwujących domki letniskowe, hotele SPA i miejsca ze skrawkiem plaży… „Jak zeschła ziemia…”. Byleby wyjechać, oderwać się od wszystkiego…

            Niestety, w to „wszystko” tak często nie jest włączony Pan Bóg i to, co z Nim związane. Wybierając miejsce odpoczynku, rzadko myśli się o tym, czy będzie możliwość uczestniczenia np. w niedzielnej Mszy św. Biura podróży przecież nie biorą tego pod uwagę. Sami zresztą, gdyby nas o to ktoś zapytał, uśmiechnęlibyśmy się, myśląc: Też problem – będzie możliwość, to będzie, nie będzie, trudno… Ile razy spowiadamy się, że nie byliśmy na Mszy św., bo działka była daleko od kościoła, albo nie było kościoła czy księdza lub Msza była rano, a kto wstaje rano w wakacje, żeby pójść na Mszę św. .., no może starsze osoby. Po prostu w czasie wakacji Pan Bóg może poczekać, wieczność nie ucieknie, przecież pomodlę się trochę, i dobrze będzie. W KOŃCU TO WAKACJE!!!

            Urażonych czy zdziwionych przepraszam za sarkazm. Nie chodzi o zakpienie sobie czy tanie moralizatorstwo. Rzecz dotyczy życia wiecznego. Tak, również wakacje są czasem oczekiwania na życie wieczne. Wszystko, cokolwiek dokonuje się w naszym życiu, cała nasza rzeczywistość, są zanurzone w wieczności i ku niej zorientowane. Święty Paweł pisze: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10,31). Nasze życie jest poszatkowane, rozdrobnione i toczy się z coraz większą prędkością. Próbujemy pogodzić wszystkie obowiązki, powinności, odpoczynek i „sprawy religijne” i… ciągle brakuje czasu. Niestety, musimy z wielu rzeczy rezygnować lub odkładać je na później. Często pośród tych „rzeczy” jest modlitwa, sakramenty i w efekcie sam Pan Bóg.

            Życie religijne często najbardziej doznaje uszczerbku, gdy trzeba zaoszczędzić czas. Są ważniejsze sprawy. Co gorsza, dorośli wdrażają w ten sposób myślenia dzieci i młodzież. Świat jest tak absorbujący i pociągający, że Pan Bóg i Jego „sprawy” wydają się mało atrakcyjne i sprowadzane są do niezbyt przyjemnego obowiązku. A przecież ten świat przemija i my razem z nim. Kiedyś wraz z nami umrze to, o co tak zabiegaliśmy. Przypomina się Jezus mówiący do Marty, gdy ta tak bardzo się starała o sprawy ważne, choć mniej istotne: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10,41). Ta najlepsza cząstka to słuchanie Jezusa, trwanie przy Nim… Mówimy sobie być może: „Mam czas, zdążę poukładać się z Bogiem, ale najpierw muszę zadbać o swoje życie…”. Tylko, że my nie jesteśmy panami naszego życia, nie jesteśmy panami czasu i nie wiemy, kiedy on dla nas się skończy. Nie nam również wybierać stosowny czas do relacji z Bogiem, gdyż to On daje nam każdy czas i każdą minutę, aby w tym, co robimy, żyć dla Niego. Wszystko, co dzieje się w naszym życiu, jest skierowane ku wieczności. Mówiąc dosadnie: ku wiecznemu szczęściu z Bogiem lub nieszczęściu bez Niego. Im wcześniej to zrozumiemy, tym lepiej dla nas.

            W innym miejscu św. Paweł pisze: „Sam Bóg pokoju niech całkowicie uświęca was całych, aby nietknięty duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5,23). Bóg dał nam nie tylko duszę, ale i ciało. I o te dobra mamy dbać z troskliwością. O ile można zadbać o duszę jakimś kosztem ciała, o tyle odwrotna kolejność może przynieść opłakane skutki. Dbanie o ciało kosztem duszy przynosi skutki opłakane. Wcale nie daje prawdziwego odpoczynku, a chwilowa regeneracja ma coraz krótszy efekt.

Nasze życie zanurzone jest w wieczności. Tutaj, na ziemi, uczymy się jej. Im wcześniej ku niej będziemy skierowani, tym więcej prawdziwych owoców przyniesie nasza codzienność.Jeśli DZISIAJ nie usłyszymy głosu Boga, jeśli DZISIAJ nie ujrzymy Go w Jezusie Chrystusie, w słowie Bożym, w stworzeniu, to być może, gdy staniemy przed Nim po śmierci, nie rozpoznamy Go, bo tak bardzo będzie nam obcy. Spotkanie z Nim będzie zagrożeniem i powodem lęku. Skąd bowiem pewność, że to do nas nie powie kiedyś: „Nie znam was”…

Każdy dzień może być przeżywany jako dar, jedyny w swoim rodzaju. Może innych nie będzie… „Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody” (Ps 63,2). Czy te słowa wyrażają tęsknotę naszej duszy i ciała za Bogiem? Nawet w czasie wakacji, w wolnym czasie? Bóg odpoczął po ukończeniu stwarzania świata. Nawet więcej: ten odpoczynek jest częścią aktu stwórczego. Tak więc i odpoczynek wpisany jest w drogę duchową. Ale odpoczynek w Jego obecności. W oderwaniu od niej staje się jałowym działaniem, kolejnym etapem w drodze donikąd…

http://www.pielgrzymki.org.pl/akw66Zarzeczny.htm

Posted in Religia | Leave a Comment »

Śmiertelna choroba to też miłosierdzie?

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Jak „mówi Ojciec Kościoła Ambroży w przemówieniu z okazji pogrzebu swego brata Satyra: «To prawda, że śmierć nie należała do natury; Bóg bowiem od początku nie ustanowił śmierci, ale dał ją jako środek zaradczy […]. Z powodu wykroczenia życie ludzkie stało się nędzne, upływało w codziennym trudzie i nieznośnym płaczu. Trzeba było położyć kres złu, aby śmierć przywróciła to, co utraciło życie. Nieśmiertelność jest raczej ciężarem niż korzyścią, jeżeli nie rozświetla jej łaska». Już wcześniej Ambroży powiedział: «Nie należy płakać nad śmiercią, gdyż prowadzi ona do zbawienia».

Niezależnie od tego, co dokładnie chciał powiedzieć św. Ambroży w tych słowach – prawdą jest, że gdyby śmierć została wyeliminowana lub odsunięta w nieskończoność, ziemia i ludzkość znalazłyby się w sytuacji niemożliwej i nie przyniosłoby to korzyści również samej jednostce. Oczywiście jest pewna sprzeczność w naszym postępowaniu, która wiąże się z wewnętrzną sprzecznością naszej egzystencji. Z jednej strony nie chcemy umierać; zwłaszcza ci, którzy nas kochają nie chcą naszej śmierci. Z drugiej jednak, nie pragniemy też istnieć w nieskończoność, a także ziemia nie została stworzona z taką perspektywą. Czego więc tak naprawdę chcemy? Ta paradoksalność naszej własnej postawy rodzi głębsze pytanie: czym w rzeczywistości jest «życie»? Co w rzeczywistości oznacza «wieczność»?”

Z encykliki „Spe salvi” (p. 10 i 11) Benedykta XVI:Naszym przeznaczeniem jest piękne niebo, ale większość z nas powoli, z oporami, a często z buntem dojrzewa do przejścia na tamtą stronę…”

Śmiertelna choroba daje szansę przez dar czasu!

Mimo pokusy nadaktywności w szukaniu możliwości wyleczenia, choroba nieuleczalna często „wymusza” na chorych i rodzinie wiele słów i gestów, które pogłębiają miłość. Łatwiej w takiej sytuacji wypowiedzieć słowa przebaczenia. Łatwiej tak na nowo przez słowa i codzienną opiekę powiedzieć: „Kocham cię…”. Po śmierci zaś ukochanej osoby jest większa szansa nie mieć do siebie pretensji, że czegoś się nie powiedziało.
Wspaniale jest, jeśli chory nieuleczalnie i jego rodzina wspólnie przygotowują się do spotkania z Bogiem i z bliskimi po tamtej stronie. Większość jednak ludzi boi się takiej drogi, gdyż nie dowierza, że jest to droga wzrostu dojrzałości i świętości. Na pewno droga trudna…
Nie rozmawiając z chorym o sprawach ostatecznych, zostawia się go w wielorakich cierpieniach związanych z samotnością i niepewnością. W ilu rodzinach zużywa się ogromną energię, aby wzajemnie, jak mówią, siebie oszczędzić. Ileż wtedy pięknych i ważnych słów nie będzie wypowiedzianych. A czyż nowe życie i ostateczne potwierdzenie miłości aż do śmierci nie są sprawami najgłębszymi?

Co jakiś czas z niektórymi chorymi umawiam się na ich pogrzeb. To nie horror! ale miłość do końca. Na przykład Jadwiga, której Bóg przedłużył życie o kilka lat. Ma przerzuty raka. Cieszy się, że córka żyje porządnie, że ma dobrego narzeczonego. Wie już, że nie będzie długo cieszyć się jej życiem. Mówi, że jest realistką, wie o postępie choroby, więc prosi, abym był na jej pogrzebie. To jest dojrzałość…

Mamy w hospicjum także nieuleczalnie chorych młodych ludzi, którzy po trudnych zmaganiach z pytaniem o sens życia w końcu stają się radośni i czuli wobec bliskich. Dlaczego? Bo przychodzi wyzwolenie z lęku przed śmiercią.
Często mówię o Piotrze, który 4 dni przed śmiercią przeczuwał, kiedy odejdzie, dlatego mógł nie tylko pożegnać rodzinę i przyjaciół, ale i obdarować ich gestami miłości. Jego dojrzałość przemieniła rodzinę i otoczenie; mama jest wolontariuszką w hospicjum, a młodsza siostra w swojej szkole podstawowej organizowała zbiórki charytatywne.

W naszym hospicyjnym programie z cyklu „Warto rozmawiać” można było usłyszeć relację matki, której 6-letni Antoś po zmaganiach z leczeniem i po jego dziecięcych rozterkach w końcu sam poczuł, że już czas z powodu następnego ataku choroby. Wtedy, jak mówi jego mama, ten maluch przed śmiercią chciał każdemu zostawić trochę ciepła dobrego słowa i garść bezinteresownej czułości.

Chorzy, dojrzali w swojej chorobie, bez względu na wiek, w jakiś sposób nie są już porwani przez śmierć, ale nad nią panują. Oni znają czas swojego odejścia, dlatego mogą zwołać rodzinę i przyjąć Wiatyk – jedyny pokarm na życie wieczne.

Niektórym się wydaje, że dojrzałość to nieustanny wzrost. Objawienie Boże i głębokie doświadczenie życia pokazuje, że nie ma dojrzałości w miłości – bez ogołocenia, bez tracenia wielu dobrych rzeczy, aby rozwinęły się te najgłębsze.

Choroba śmiertelna może:
– przez zmęczenie cierpieniem – ujawnić wyraźnie fakt, że życie na ziemi to jeszcze nie to prawdziwe życie;
– przez postępującą bezradność – dać odczucie marności stworzenia, co prowadzi do niepokładania nadziei w rzeczach przemijających, ale raczej w Bogu;
– przez odkrycie trudu członków rodziny – sprawić gotowość odejścia chorego ze względu na miłość do bliskich;
– przez pozbycie się w cierpieniu wielu złudzeń – dać gotowość do pojednania i wzrostu miłości;
– przez rezygnację – stworzyć szansę odkrywania pokoju serca, który Bóg daje z góry pokornym;
– przez zrezygnowanie z nieświadomego ubóstwiania ludzi i rzeczy – obudzić pragnienie nieba i zasmakowanie w nim już tu, na ziemi.

Tak, śmiertelna choroba, choć może fizycznie zniszczyć człowieka, może też stać się – dzięki niezgłębionemu miłosierdziu Boga – tajemniczym narzędziem owego miłosierdzia. 

„To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i we krwi Baranka je wybielili” (Ap 7,14).

ks. Andrzej Dziedziul MIC,
Dyrektor Ośrodka Hospicjum Domowe
Zgromadzenia Księży Marianów

http://www.pielgrzymki.org.pl/akw53Dziedziul.htm

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia | Leave a Comment »

„Zaufaj Panu, a On sam będzie działał”

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Redakcja „Z Niepokalaną” przeprowadziła sondę na temat: Na jaki plan Boga wobec ciebie odpowiedziałeś w swoim życiu? Poniżej zamieszczamy odpowiedzi naszych Rozmówców:

„Zaufaj Panu, a On sam będzie działał”

– W pierwszej pobieżnej refleksji odpowiedź na postawione pytanie wydaje się dość prosta. Mianowicie moja obecna droga życia jest już ustalona i potwierdzona przez Kościół: złożyłem wieczyste śluby zakonne i przyjąłem święcenia kapłańskie w Zgromadzeniu Księży Marianów. To zaś wyznacza zakres prac i obowiązków w służbie dla Chrystusa i Kościoła oraz nieustanny własny rozwój i dojrzewanie w wierze, nadziei i miłości.
Głębsza refleksja pozwala mi dostrzec coś więcej, bo dociera do głębi istoty konsekracji. W języku łacińskim consecrare, oznacza ofiarować, poświecić Bogu. Od dnia moich ślubów zakonnych moje życie w całości zostało poświecone Bogu, jako odpowiedź na Jego inicjatywę. Samej konsekracji dokonał On sam, przy mojej jasno i dobrowolnie wyrażonej decyzji. Innymi słowy wszystko co przynależy do mojej ludzkiej kondycji należy do Boga, nawet własna wola, przy jednoczesnym zachowaniu wolnej woli, której Bóg nie niweczy.
Moje przeżywanie konsekracji jest nacechowane pogłębioną relację miłości z Jezusem, wchodzeniem we wzajemną zażyłość, jest nieustannym pragnieniem i przeżywaniem utożsamienia się z Nim. Spełnianie Bożego planu, tak naprawdę, realizuje się dopiero teraz, kiedy coraz szersze i głębsze obszary mego życia są Nim przesycone. Daję się prowadzić Duchowi Świętemu, aby jak najpełniej odczytać, podjąć decyzję i zrealizować Boży zamiar wobec mnie, na dany czas. Zawierzenie mojego życia Bogu na wzór Maryi jest głębokim pragnieniem mojego serca. Wierzę, iż kiedy będę obumierał sobie, Pan będzie mógł w pełni zrealizować swój plan, który dla mnie przewidział.

ks. Jan Migacz MIC,
magister nowicjatu marianów

– Na jaki plan Boży odpowiedziałem w moim życiu? Raczej: na jaki staram się odpowiadać? Owym planem Bożym wobec mnie jest dar powołania do życia zakonnego. Wychowywałem się w bardzo dobrej, kochającej się rodzinie. Razem modliliśmy się każdego wieczora, razem jeździliśmy na niedzielną Mszę św. Po I Komunii św. zostałem ministrantem. Kiedy myślałem o tym, kim będę w przyszłości, pojawiała się chęć zostania księdzem. Nie przeszkadzało mi to jednocześnie planować, że założę rodzinę, będę miał dzieci. Na przełomie szkoły podstawowej i średniej poznałem marianów. Moja babcia poprosiła mnie o pomoc w wypełnieniu deklaracji członkowskiej Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich, w tym też samym czasie pojechałem na pielgrzymkę do Lichenia, gdzie, jak się później dowiedziałem, posługują Księża Marianie. Wtedy uznałem, że jeżeli Bóg mnie powołuje, to tylko do marianów.
Zacząłem jeździć na rekolekcje powołaniowe, a tam ksiądz Rafał uspokajał mnie i mówił: „Pytaj się Jezusa, gdzie ciebie chce”. W tamtym czasie trudno mi było to zrozumieć. Przez okres liceum, dochodziłem do przekonania, że Bóg chce mnie u marianów. Po maturze wstąpiłem. Okres postulatu i nowicjatu uświadomił, jak wiele przede mną pracy, jeśli chodzi o słuchanie i odpowiadanie na wolę Bożą. I nawet teraz w seminarium pojawiają się chwile zwątpienia, pojawiają się pytania, czy to naprawdę ma sens. Pan Bóg jednak wyraźnie mi mówi przez swoje Słowo, drugiego człowieka, że chce abym podążał za Nim dalej drogą rad ewangelicznych. Powołanie zakonne można zagubić, rozmienić na drobne, jest jak weksel, którego żyrantem jest Bóg, dlatego cały czas staram się odkrywać Jego obecność w moim życiu i Jego plan wobec mnie.

Łukasz Wiśniewski MIC,
student III roku
seminarium Księży Marianów w Lublinie

– Zastanawiam się od dawna nad pytaniem: Jaki plan wobec mnie ma Pan Bóg? Teraz widzę, że najważniejszym planem Boga jest to, abym był w Kościele. Kiedy jestem blisko Pana Boga, widzę, jak kiedyś byłem daleko.
Myślę, że drugą kwestią są moje studia. Kiedy na nie zdawałem, modliłem się mówiąc: „Panie, jeśli chcesz, abym się dostał, to się dostanę, a jeśli to nie ten kierunek, to pokaż mi inny”. Szczerze mówiąc, nadal modlę się o rozpoznanie planu Boga na moje życie. Wiem, że On ma wobec mnie jakiś plan, i jest tylko sprawą czasu, abym go rozpoznał.

Michał,
student II roku USKW w Warszawie

Poszłam szukać tej drogi mając 20 lat. Głęboko w duszy słyszałam głos pójścia drogą ubóstwa, drogą Jezusa. Niestety, przez długi czas zagłuszałam go powtarzając, że Jezus mnie nie wybrał. Kiedy szłam swoją drogą, nie było na niej tyle radości, pokoju, ile odczuwam teraz. Bóg doświadczał, karcił, wskazywał przez ludzi różne zdarzenia, a ja stawiałam Mu opór. I tak trwało 2 lata, aż moim powołaniem zajęła się Maryja i zaczęła mnie prowadzić.
Modlitwą na różańcu prosiłam już o rozeznanie zamysłów Bożych. Dni leciały jeden za drugim. Dzięki łasce Bożej zaczęłam myśleć o życiu zakonnym, o służbie Bogu i bliźnim tak poważnie, że żadne ludzkie odmowy pójścia tą drogą nie zagłuszyły tego zaproszenia. Bóg, posługując się ludźmi jako narzędziami, wskazał mi też zgromadzenie, w którym przygotował dla mnie miejsce. Bogu dziękuję za tę drogę. Nigdy nie myślałam, że tak mną pokieruje. On wybrał to, co było i jest w oczach świata małe.

s. Oksana z Litwy,
niehabitowe Zgromadzenie Córek Maryi Niepokalanej

– Przede wszystkim musiały zostać zburzone moje plany, co nie odbyło się bez bólu i głębokiej frustracji. Nie zostałem świetnym piłkarzem ani członkiem zespołu muzycznego. Nie zostałem też wspaniałym mistrzem kung-fu, o czym bardzo marzyłem.
Pan Bóg niekiedy stanowczo, a kiedy indziej łagodnie ustawiał mnie na swoim miejscu. „Dzięki” chorobie (wolny czas!) trafiłem na katechezy Drogi Neokatechumenalnej i od tego momentu następował mój powrót na łono Kościoła, gdzie odkrywałem jego piękno i wartość, gdzie odkrywałem Boga i …siebie.
Powiedziałem Panu Bogu „tak” na małżeństwo w czasie, kiedy byłem zrezygnowany i samotny. Bóg sam wskazał mi przyszłą żonę i pomógł podjąć właściwą decyzję, za co jestem Mu ogromnie wdzięczny. Wiara, Kościół, rodzina, zbawienie – to rzeczy, na które odpowiadam Panu Bogu.

Ewaryst Polak,
czworo dzieci 

– Myślę, że podstawową sprawą jest powołanie do życia małżeńskiego. Długo szukałam swojego powołania. Byłam otwarta i na życie zakonne i na małżeństwo, ale nie pozwalałam, by Pan Bóg rzeczywiście mną kierował, bo w głębi mojego serca bałam się, że powoła mnie do samotności.
Pan postawił na mojej drodze mężczyznę, w którym się zakochałam, ale on nie odwzajemnił tego uczucia. Smutna, zmęczona, lecz i dojrzalsza, dopiero po około rocznej szarpaninie poddałam się Bogu i zgodziłam, by to On wybrał dla mnie to, co jest najlepsze. NAWET SAMOTNOŚĆ! I dopiero wtedy Bóg dokonywał cudów w moim życiu: dał mi pokój i radość, a mężczyźnie (którego wcześniej pokochałam) poruszył serce i wzbudził do mnie miłość.
Obecnie jesteśmy już małżeństwem od 18 lat i mamy czworo wspaniałych dzieci. Chwała Panu!

Krystyna Polak, żona Ewarysta,
czworo dzieci

http://www.pielgrzymki.org.pl/akw38sonda.htm

Posted in Religia | Leave a Comment »

Brać czy dawać? – ks. Janusz Zawadka MIC

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011


Komu łatwiej jest dawać: biednemu czy bogatemu?

Komu łatwiej jest brać: ubogiemu czy zamożnemu?

Czy warto poświęcać się, dawać? Czy ktoś nas nie zechce wykorzystać? Czy więcej jest radości w dawaniu, czy też w braniu? Te i inne pytania dotyczą tematu starego jak świat.

Jest on nieodłącznie związany z historią człowieka. Już od najmłodszych lat uczymy się go przez rodziców, szkołę i dom, zdolności brania i dawania, dzielenia się i otrzymywania.

Pismo św. przytacza wiele przykładów np. sknerstwa, chciwości, dobroci, szczodrobliwości. Komu łatwiej przejść przez ucho igielne (Mk 10,23-27), wielbłądowi czy człowiekowi?

Bogacz, którego Jezus przytacza za przykład, zgromadził tak wiele dóbr, że przysłoniły mu one świat. Można powiedzieć, że chce się on wepchać do nieba z tym wszystkim, co ma. Przejście przez bramę staje się dla niego niemożliwe, ona jest za ciasna, tak jak i jego serce. Człowiek ten nie zauważa zależności nieba od dobroci, zbawienia od dziękczynienia, radości od dzielenia się. W takim wypadku bezrozumnemu zwierzęciu, tj. wielbłądowi, będzie łatwiej przejść przez ucho igielne niż człowiekowi.

Podobną postawę widać u bogacza, któremu obrodziło pole (Łk 12,16-21). Kazał on zburzyć spichlerze i pobudować nowe, aby móc jeszcze bardziej cieszyć się swoim bogactwem. Upojony posiadaniem, jest obrazem całkowitego zaprzeczenia dawania, dzielenia się z innymi. Nikt nie wydaje się wolny od takiej pokusy. Dotyczy ona każdego człowieka niezależnie od wieku i stanu posiadania. Oto pewnego razu jakiś młodzieniec pyta Jezusa, co ma zrobić, aby się zbawić? (Mk 10,7-22) Jezus proponuje mu, aby sprzedał to, co ma i rozdał ubogim. Propozycja odnosi się do człowieka, który jest na wysokim poziomie moralnym (od najwcześniejszej młodości zachowywał wszystkie przykazania). Niestety, to wszystko okazało się za mało. Nasz młodzieniec odszedł smutny, bowiem posiadał zbyt wiele majętności.

Przykładem wielkiej szczodrobliwości w Ewangelii jest niewątpliwie postawa Zacheusza (Łk 19,1-10). Wcześniej był on powszechnie uznawany za skąpca i chciwca. Po cudownym spotkaniu z Jezusem, z miejsca oddaje połowę swojego majątku. Tym, których skrzywdził, w czwórnasób wynagradza.

Dążność do bogacenia się charakteryzuje negatywnie coraz bardziej nasze społeczeństwo. Przybywa postaw nacechowanych egoizmem, zadowoleniem z siebie i konsumpcją. Tak zwana znieczulica nierzadko wypływa ze sloganów, jakimi zwykliśmy się karmić: “nie opłaca się być dobrym”, “niech inni pomagają, bo mnie nie stać”, “nie mam czasu”, “nie mam pieniędzy” itp. Coraz częściej przechodzimy ulicą obojętnie. Zdarza się i tak, że dający poniżają. Pytanie czy dawać? nie straciło nic na aktualności w obliczu coraz większych niesprawiedliwości i poszerzającego się obszaru ubóstwa. Wręcz przeciwnie! Czasami, zwłaszcza na dworcu lub na ulicy, doświadczamy bezradności, co robić! Nikt nie da gotowych recept, bo takowych nie ma.

Wzorem dla chrześcijanina jest zawsze Jezus i Jego dobroć. Bez Niego wszystko byłoby bezsensowne. Na pewno dar uczyniony drugiemu jest wielką radością, którą można samemu odczuć. Radość, a nawet łzy szczęścia widziane u człowieka, któremu coś się dało czy pomogło, potęgują radość u dającego. Może to właśnie miał na myśli Jezus, kiedy mówił: “Dawajcie, a będzie wam dane”; “Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi”.

Jakże wielu ludzi okazuje serce innym, bo sami stali się dłużnikami innych. Ojciec Piotr (Abba Pierre) zasłynął z tego, że pomógł spotkanemu na moście człowiekowi, dał mu różaniec, przyjął do siebie. Potem okazało się, że był to zabójca, który skończył właśnie odsiadywanie wyroku i nie miał dokąd się udać. On to był jednym z pierwszych, który razem z Abba Pierre’em zaczął budować pierwsze wspólnoty Emmaus, wspólnoty dla najuboższych, bezdomnych, łachmaniarzy. Ileż to osób “kupiła” swoją dobrocią bł. już Matka Teresa z Kalkuty. Jej, jak to się zwykle mówi i zazdrości, wcale nie było tak łatwo. Nie miała co ani z czego dawać, bo sama była biedna. Wystarczyło jej nadzwyczaj gorące serce. Ileż musiała cierpieć, kiedy np. podarowując matce z dzieckiem na ręku kubek mleka, zauważała, że się spóźniła – dziecko było już tak wygłodzone, że na jej oczach zmarło. “Nikt nie może powiedzieć, że nic nie ma do dania drugiemu. Każdy z nas ma chociażby jeden talent, którego inny człowiek nie posiada” – zwykł mawiać papież Jan XXIII.

Co więc robić, dawać czy nie, dzielić się z innymi, czy też zachować dla siebie? Komu łatwiej: dającemu czy biorącemu? Bez przykładu Jezusa wszelkie próby spojrzenia na tę kwestię będą wyglądały mizernie.

Największym dla nas przykładem, wzorem “dawania i brania” jest sakrament Eucharystii. W pierwszym rzędzie Eucharystia to dziękczynienie, zaproszenie do bycia dobrym, do szczodrobliwości, do dzielenia się. Tej szkoły świat nie powinien zapomnieć. Tej szkoły tym bardziej chrześcijanin nie może zaprzepaścić. Mówiąc inaczej, Komunia św., ta, którą się przyjmuje na Mszy św., to szkoła dziękowania. Eucharystia jest darem Ojca, który przemienia świat. Każdy dar, jaki my czynimy drugiemu człowiekowi, przemienia podwójnie: po pierwsze serce obdarowanej osoby, po drugie – osobę obdarowującą czyni lepszą.

Eucharystia jest też szkołą brania. Tutaj wszyscy jesteśmy biedni, przerażająco biedni. Żaden stan urodzenia, szlachetny tytuł, stanowisko ani konto bankowe nie mają najmniejszego znaczenia. Przychodzimy do Chrystusa, aby nam dał… życie, zdolność do miłowania, pokój, zdrowie itd. Chrystus daje, abyśmy i my dawali innym. Jeszcze inaczej, Chrystus przebacza nam, abyśmy i my przebaczali innym. Chrystus kocha nas, abyśmy ty i ja kochali innych. Nie ma Eucharystii dla samego siebie. Chrystus daje nie poniżając, nie oblicza strat i zysków. Ponoć najbardziej onieśmielają darmowe prezenty. I tak chyba jest. Eucharystia to darmowy prezent, który onieśmiela. Niestety, wielu ludzi można napotkać wśród chodzących do kościoła, którym koło nosa przechodzi ta prawda. Co więcej, pokochani przez Chrystusa, boją się pokochać samych siebie i obdarować tym darem innych. “Każdy ma coś, czego inny człowiek nie posiada”. “Każdy ma coś, co mógłby innemu podarować”.

http://www.spm.pl.pl/akw37zawadka.htm

Posted in Religia | Leave a Comment »

Po prostu służyć! – ks. Marek Szczepaniak MIC

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Boże wezwanie było silniejsze niż wszystkie atrakcje świata!

Urodziłem się w Górze Kalwarii w 1953 r. Od lat dziecięcych byłem ściśle związany z kościołem i klasztorem Księży Marianów. Już w klasie komunijnej zapisałem się do ministrantów. Miałem okazję z bliska, tak od zakrystii i od podwórka, przyglądać się wspaniałym kapłanom i braciom mariańskim, którzy tam pracowali. Śpiewałem w chórze i grałem w orkiestrze parafialnej. Jeździłem na “oazy”, kursy liturgiczne, “wakacje z Bogiem” i na “obozy powołaniowe”. Pamiętam szczególnie taki obóz w Rzepiskach na rok przed maturą. Po jednej z konferencji ks. Marian Pisarzak MIC kazał nam iść w odosobnione miejsce, by w ciszy modlić się: “Boże, co chcesz, abym czynił?” Do dziś widzę to miejsce, gdzie pod wpływem łaski Bożej “zdecydowałem”, że będę księdzem! Podczas tamtej spontanicznej modlitwy tylko potwierdziłem to, co Bóg wcześniej zdecydował względem mnie. Moja decyzja, “przypieczętowana” w Rzepiskach, była tak mocna, że ani szaleństwa studniówki, ani euforia balu maturalnego, ani nawet piękne koleżanki nie zdołały mnie odciągnąć od ideału powołania; Boże wezwanie było silniejsze niż wszystkie atrakcje świata. Wstąpiłem do seminarium marianów, i doświadczyłem pokoju oraz radości.
Seminarium przeszło szybko. Było dużo nauki i pracy fizycznej – budowaliśmy nasze seminarium w Lublinie, tak że studia skończyłem już w nowym seminarium. W trakcie studiów, po filozofii, odbyłem nowicjat w Skórcu (1974-75). Śluby wieczyste złożyłem 15 sierpnia 1978 r. w Puszczy Mariańskiej, jeszcze w zabytkowym kościółku. Potem diakonat, praca magisterska i wreszcie, dnia 17 czerwca 1979 r., wymarzone święcenia kapłańskie! Otrzymałem je w katedrze lubelskiej, z rąk ks. bp. Bolesława Pylaka.
Jako nowy kapłan zostałem skierowany do pracy w Głuchołazach. Przed jej rozpoczęciem, w czasie wakacji, prowadziłem obóz powołaniowy w Licheniu. Pomagał mi ks. Andrzej Lach MIC, wówczas początkujący kleryk, dziś proboszcz w Rio de Janeiro. W obozie uczestniczył ks. Marek Dąbkowski MIC, obecnie proboszcz w Kurytybie. Głuchołazy były moją pierwszą i jedyną parafią w Polsce. Pokochałem to miejsce i ludzi, szczególnie młodzież. Miałem szczęście, bo jako “nieopierzony” ksiądz zostałem wprowadzony w pracę parafialną przez doświadczonego proboszcza i przełożonego.
W Głuchołazach zadecydowałem o następnym ważnym etapie w moim życiu: misje! Marzyłem o nich już od dzieciństwa. Później, już u marianów, głęboko wryły mi się w pamięć pożegnania na misje dwóch księży z Góry Kalwarii: ks. Jana Glicy – do Brazylii – i ks. Stanisława Szymańskiego – do Portugalii. Wielkie wrażenie wywierały na mnie listy misjonarzy czytane nam przez księdza. W seminarium interesowałem się misjami, jeździłem na kursy misyjne. Modliłem się o powołanie misyjne, a o moich zamiarach mówiłem przełożonym. Do Głuchołaz przyszedłem na miejsce ks. Mieczysława Jastrzębskiego, który pojechał do Brazylii, a po roku wyjechał tam również mój kolega kursowy, ks. Edmund Grabowski. Zazdrościłem im! Zniecierpliwiony zadawałem sobie pytanie: Kiedy wreszcie przyjdzie na mnie kolej?! I przyszła! Jesienią 1980 r. przyjechał do Głuchołaz na wizytację o. Generał. Szukał kandydata na misje do Brazylii. W rozmowie z nim wspomniałem, że zawsze marzyłem o wyjeździe na misje! Ojciec Generał kazał mi napisać podanie, co też od ręki uczyniłem. Przyznam, że wówczas strach mnie obleciał. Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź pozytywną, a 10 października 1981 r. zszedłem ze statku na ziemię brazylijską w porcie Santos-SP. I tak zaczęła się moja “przygoda misyjna” w Brazylii.
Obecnie mam za sobą 27 lat życia zakonnego, 23 lata kapłaństwa i 21 lat pracy misyjnej. Dziękuję Bogu za te wspaniałe dary Jego Opatrzności i Miłosierdzia. Nigdy nie żałowałem mojego “tak” danego Chrystusowi. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że nie zawsze żyłem “na całego” w służbie Bogu i ludziom, ale ufam w Miłosierdzie Boże – zresztą, cała nasza wspólnota brazylijska “opiera się” na Nim. Podczas misji najdłużej pracowałem w formacji, a obecnie już szósty rok w zarządzaniu prowincją. 
Jeśli miałbym streścić mój ideał pracy zakonno-kapłańsko-misyjnej, to użyłbym tylko jednego słowa: SŁUŻBA. Jezus przychodząc na świat powiedział: “Ja przyszedłem, aby służyć…” Wiem, że to na co dzień nie jest łatwe, ale innej drogi nie ma. Gdzie służyć? Nieważne. Ważne, aby chcieć służyć, z prostotą i miłością, na wzór Maryi.

http://www.pielgrzymki.org.pl/akw33szczepaniak.htm

Posted in Miłosierdzie Boże, Świadectwa | Leave a Comment »

Jak dokonać kradzieży i nie trafić za kratki, czyli krótki poradnik dla złodziei

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Czy w Polsce można dokonać kradzieży i nie trafić za kratki? Można. Mało tego – można również poprosić o pomoc sąd i policję, a więc organa, które powinny w takiej sytuacji uczynić coś zgoła innego.

 

Jak tego dokonać? Poniżej prosta instrukcja:

  • 1. Znaleźć jakąś 80-letnią staruszkę lub staruszka, najlepiej z rakiem lub inną nieuleczalną i śmiertelną chorobą,
  • 2. Pożyczyć tej osobie sporą gotówkę, co najmniej kilka tysięcy złotych – i to na procent – spisując przy tym umowę, oczywiście nie informując rodziny, aby ci nie udaremnili planu,
  • 3. Po śmierci odczekać cierpliwie co najmniej 6 miesięcy, nie atakować rodziny, taki bowiem termin ma rodzina na sądowne udaremnienie legalnej kradzieży,
  • 4. Po 6 miesiącach zaatakować resztę rodziny i LEGALNIE wyłudzić haracz z odsetkami,
  • 5. W razie stawiania oporu przez ofiary rabunku nasłać komornika wraz z policją.

Złodziej nie musi wtedy inwestować w broń, kominiarki, nie jest mu potrzebny łom ani inne tego typu narzędzia przydatne w napadach rabunkowych dokonywanych w „klasyczny” sposób. Nie musi też fatygować się do swojej ofiary – wystarczy poczta, sąd, policja i komornik. Złodziej może też poprosić o współpracę specjalne firmy zajmujące się zawodowo tego typu napadami rabunkowymi, żeby to ładniej brzmiało, nazywają się one „firmami windykacyjnymi”, których działalność w zasadzie niczym się nie różni od mafii ściągających haracze od właścicieli pubów czy restauracji, za wyjątkiem tego, że pod szyldem takiej firmy jest ona legalna.

>Decydując się na tę formę rabunku złodziej musi cały czas pamiętać o jednej rzeczy: aby rodzina owej staruszki o jego planach nie dowiedziała się ani za życia staruszki ani wcześniej, niż 6 miesięcy po jej śmierci. Jeżeli tak się stanie, to nic z tego, nie tylko nie ukradnie, ale nie odzyska tego, co pożyczył. Ale i tu, jak w przypadku każdego napadu rabunkowego, jest zawsze ryzyko, że plan się nie uda. No ale przynajmniej złodzieja nie zgarnie radiowóz.

>Ten sposób kradzieży jest sprawdzony, stosują go wszystkie urzędy skarbowe, ZUS oraz banki i firmy pożyczkowe w Polsce, bo pozwala im na to bubel prawny, zwany prawem spadkowym i cywilnym. Typowy bubel, jeden z najgorszych w polskim prawodawstwie.

>Aha – jeszcze jedna rada dla złodziei – jeżeli ta 80-letnia staruszka podaruje komuś swój majątek, to też można go LEGALNIE UKRAŚĆ nowemu właścicielowi. Zezwala na to tzw. „skarga pauliańska”. Można też UKRAŚĆ majątek wchodzący w skład odrzuconego przez tę staruszkę spadku.

>Ten artykuł dedykuję Ministrowi Sprawiedliwości – jak długo złodzieje będą szukać po całej rodzinie kozła ofiarnego za udzielanie kredytów osobom niewypłacalnym? Czyż nie pora wreszcie zmienić prawo spadkowe i zabronić tego typu czynów, które de facto od klasycznego napadu rabunkowego różnią się tylko formą – zamiast łomu i broni białe rękawiczki? A ze złodziei uczynić uczciwie działające instytucje, które zaczną sprawdzać wypłacalność dłużnika przed faktem, a nie po i przestaną okradać Bogu ducha winnych ludzi?

http://gustlik222.nowyekran.pl/post/21309,jak-dokonac-kradziezy-i-nie-trafic-za-kratki-czyli-krotki-poradnik-dla-zlodziei

Posted in Porady różne | Leave a Comment »

VADEMECUM SPADKOBIERCY – jak nie dziedziczyć długów, czyli jak nie dać się okraść

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Wyobraź sobie, że dowiedziałeś się o spadku. Zmarł Twój ojciec, matka, syn, wujek, babcia czy dziadek. Co zrobić? Przyjąć czy nie? Pamiętaj o jednym – w każdym spadku może kryć się pułapka – DŁUGI SPADKOWE !!!

Co musisz zrobić, żeby nie zostać okradzionym przez złodziei zwanych w prawniczym żargonie wierzycielami spadkowymi?

NACZELNA ZASADA – NIGDY NIE PRZYJMUJ SPADKU WPROST, NAWET JAK MASZ 100 % PEWNOŚCI, ŻE NIE MA DŁUGÓW !

Przede wszystkim jak najszybciej sprawdź, co wchodzi w skład spadku i natychmiast zacznij działać. Jeżeli zdecydujesz się wziąć ten spadek, to bierz go TYLKO Z DOBRODZIEJSTWEM INWENTARZA, a nie wprost, nawet gdy masz stuprocentową pewność, że nie ma w nim długów. Na podjęcie tej decyzji oraz przeprowadzenie sprawy spadkowej masz 6 miesięcy od dowiedzenia się o dziedziczeniu, w praktyce często oznacza to 6 miesięcy od chwili śmierci spadkodawcy. Majątek spadkowy i tak przejdzie na Ciebie, ale ograniczysz odpowiedzialność za długi DO WARTOŚCI ODZIEDZICZONEGO MAJĄTKU I ANI GROSZA WIĘCEJ.

Możesz też ODRZUCIĆ SPADEK, ale wówczas z mocy prawa przejdzie on – WRAZ Z DŁUGAMI – na twoich spadkobierców, Ty jesteś traktowany jakbyś zmarł. Jeżeli zdecydujesz się na odrzucenie – KONIECZNIE POWIADOM O TYM TYCH, KTÓRZY MOGĄ PO TOBIE DZIEDZICZYĆ, NAJLEPIEJ CAŁĄ BLIŻSZĄ, A NAWET DALSZĄ RODZINĘ. POINFORMUJ ICH OCZYWIŚCIE O DLUGACH, ABY WIEDZIELI, NA CZYM STOJĄ.

NIE SIEDŹ BEZCZYNNIE – PAMIĘTAJ, ŻE TRWAJĄCA PONAD 6 MIESIECY TWOJA BEZCZYNNOŚĆ SKUTKUJE Z AUTOMATU PRZYJĘCIEM SPADKU WPROST, A WIĘC W TEN NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNEJ OPCJI – BEZ OGRANICZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA DŁUGI !

Co oznacza spadek wprost lub z dobrodziejstwem inwentarza?

Różnica jest zasadnicza: biorąc spadek wprost dziedziczysz wszystko jak leci – i majątek i długi, niestety te ostatnie BEZ OGRANICZEŃ.Jeżeli okaże się, że wartość długów spadkodawcy była większa niż wartość majątku spadkowego, albo w spadku były same długi, to niestety musisz te długi pokryć Z WŁASNEGO MAJĄTKU,czyli krótko mówiąc – zostaniesz okradziony przez wierzycieli w majestacie prawa, bo z niezrozumiałych dla mnie względów polskie prawo dopuszcza możliwość sięgania przez wierzycieli nawet po ten majątek, który nigdy nie był własnością dłużnika, a tego nie mogę nazwać inaczej niż kradzieżą.

Spadek z dobrodziejstwem inwentarza oznacza, że dziedziczymy i majątek i długi, ale wtedy odpowiedzialność za długi zmarłego zostaje OGRANICZONA DO STANU CZYNNEGO SPADKU, CZYLI DO WARTOŚCI MAJĄTKU SPADKOWEGO.Za nadwyżkę długów nie odpowiadasz. W obu przypadkach przyjęcia spadku odpowiadasz wprawdzie całym majątkiem, zarówno spadkowym, jak i własnym, bowiem do Ciebie – spadkobiercy należy wybór składników majątku, którymi pokryjesz długi (dla wierzyciela nie ma różnicy, czy to będzie Twój samochód, czy samochód zmarłego ojca, jeżeli ich wartość jest taka sama), niemniej w przypadku spadku z dobrodziejstwem inwentarza możesz sobie pokryć długi samym majątkiem spadkowym i wówczas w najgorszym razie finansowo „wychodzisz na zero”, a Twój własny majątek pozostanie nienaruszony, no chyba że wolisz zostawić sobie samochód taty, a pozbyć się swojego. Albo wolisz wziąć po zmarłym telewizor, a pozbyć się swojej lodówki. Na tym to polega. Albo po prostu spłacić dług gotówką.

Jak przyjąć spadek z dobrodziejstwem inwentarza? Jak się przeprowadza taką procedurę?

Przede wszystkim – jak już wspomniałem – masz na to 6 miesięcy od chwili dowiedzenia się o dziedziczeniu, najlepiej jednak staraj się to zrobić w terminie 6 miesięcy od śmierci spadkodawcy, jeżeli jest to możliwe. Jeżeli przekroczysz ten termin, DZIEDZICZYSZ SPADEK WPROST, A WIĘC W TEJ NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNEJ OPCJI, Z DŁUGAMI BEZ OGRANICZEŃ.

Jeżeli uznasz to za stosowne, możesz również odrzucić spadek, ale wtedy jesteś traktowany jakbyś zmarł, a spadek wraz z ewentualnymi długami przechodzi na Twoich spadkobierców i możesz im wtedy narobić kłopotów.

Co musisz zrobić, aby przyjąć spadek z dobrodziejstwem inwentarza lub go odrzucić?

Musisz złożyć w sądzie wniosek o stwierdzenie nabycia spadku. Sąd wyznaczy wówczas termin sprawy spadkowej – pamiętaj, że sprawa musi się odbyć w owym terminie 6 miesięcy od dowiedzenia się o dziedziczeniu, a najlepiej w terminie 6 miesięcy od śmierci spadkodawcy.Pamiętaj też że ani data złożenia wniosku ani ewentualne informacje o sposobie przyjęcia czy odrzucenia spadku zawarte w tym wniosku nie mają mocy prawnej. Taka moc prawną ma jedynie oświadczenie złożone przez Ciebie PRZED SĘDZIĄ w trakcie sprawy spadkowej lub PRZED NOTARIUSZEM i to oświadczenie musi być złożone przez Ciebie we wspomnianym przeze mnie ustawowym terminie 6 miesięcy. Dlatego jeżeli istnieje ryzyko, że sprawa spadkowa odbędzie się po tym terminie (a jej datę wyznacza sąd), to złóż to oświadczenie PRZED NOTARIUSZEM – jest ono tak samo ważne, jak złożone przed sędzią. Opłaty sądowe i notarialne są zbliżone (wynoszą ok. 50 – 80 zł), a czekając na sprawę sądową możesz przekroczyć ten termin i wiele stracić.

Co musisz zrobić, jeżeli już przyjąłeś spadek z dobrodziejstwem inwentarza?

Musisz jak najszybciej sporządzić spis inwentarza – sąd po złożeniu przez Ciebie oświadczenia wyznaczy komornika, który sporządzi spis inwentarza.Dowiedz się, który to będzie komornik i umów się z nim, na wizytę. Choć słowo komornik kojarzy się nam niemile z uwagi na to, że zabiera on nam majątek na licytację, to w tym przypadku nie musisz się tego obawiać. Komornik zabiera majątek tylko podczas egzekucji długu zleconej przez wierzyciela, a nie podczas spisu inwentarza. Spis inwentarza może być sporządzony po upływie terminu 6 miesięcy od dowiedzenia się o dziedziczeniu, jeżeli jego sporządzenie wcześniej nie było możliwe, choć najlepiej zrobić go jak najszybciej.

Jeżeli składałeś oświadczenie przed notariuszem, to zapytaj notariusza, jak załatwić sprawę spisu inwentarza – być może będziesz musiał składać w sądzie wniosek o sporządzenie tego spisu i czekać na decyzje sądu albo na rozprawę w tej sprawie. Wtedy sąd wyznaczy komornika i ciąg dalszy wygląda jak opisałem powyżej.

Jak przeprowadza się spis inwentarza?

Do miejsca spadku, np. do domu zmarłego przychodzi komornik, a Ty musisz wskazać mu wszystkie składniki majątku, które w chwili śmierci spadkodawcy należały do niego. W skład majątku może wchodzić zarówno mienie nieruchome(np. dom, mieszkanie, grunty) jak i ruchome(np. samochód, meble, sprzęt RTV/AGD, pieniądze – zarówno gotówka jak i oszczędności bankowe itp.). Musisz też wskazać komornikowi wszystkie znane Ci długi zmarłego,a więc niespłacone kredyty i pożyczki, nawet wówczas, gdy były ubezpieczone od śmierci dłużnika, zdarzają się bowiem sytuacje, że ubezpieczyciel znajdzie podstawę do odmowy spłaty kredytu i wówczas za ten dług odpowiadasz Ty, zaległe opłaty domowe np. za prąd, gaz, wodę, czynsz, telefon, zaległe podatki i składki ZUS (te dwa ostatnie mogą wystąpić, jeżeli zmarły prowadził działalność gospodarczą), a także długi wobec osób prywatnych, zwłaszcza wówczas, gdy masz na nie dokumenty. Najlepiej pokaż komornikowi wszystkie dokumenty świadczące o istnieniu tych długów– np. umowy kredytowe, monity z banków i firm windykacyjnych, niespłacone rachunki domowe, a w razie zaległości wobec fiskusa i ZUS – pisma od tych instytucji. Jeżeli podejrzewasz lub wiesz o istnieniu długów zmarłego, na które nie posiadasz lub nie możesz znaleźć dokumentów, to powiedz o tych długach komornikowi i wskaż wierzycieli. Lepiej wskazać taki dług, niż go ukryć.

Co podczas spisu inwentarza robi komornik?

Wycenia pozostawione przez zmarłego składniki majątku spadkowego i oblicza jego całkowitą wartość. Ustala on też wysokość wszystkich wskazanych przez Ciebie długów, kontaktując się listownie z wierzycielami spadkowymi, dlatego ta procedura może trwać nawet 2 – 3 miesiące. Dane te zostają potem wpisane do protokołu spisu inwentarza. Pamiętaj, że spis inwentarza kosztuje – musisz zapłacić komornikowi ok. 400 – 500 zł, ale gdy dług jest duży, to z reguły się to opłaca.

Pamiętaj też o jednym – podczas przeprowadzania całej sprawy spadkowej nabieżąco kompletuj dokumenty, bowiem wierzyciele mogą zacząć Cię nękać zanim skończysz całą procedurę, a każdy dokument stanowi broń przed nimi.W pierwszej kolejności musisz uzyskać orzeczenie sądu o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza,jeżeli oświadczenie złożyłeś przed sędzia, lub akt notarialny,jeżeli sprawę załatwiłeś u notariusza. Pamiętaj – o takie dokumenty musisz wystąpić do sądu lub udać się do notariusza, sąd automatycznie Ci ich nie przyśle do domu. W razie gdyby któryś z wierzycieli upomniał się o spłatę długu, to wówczas wyślesz kopie wszystkich posiadanych w danym momencie dokumentów i możesz napisać w piśmie, że sprawa jest jeszcze w toku i że resztę dokumentów, np. protokół spisu inwentarza, doślesz po jej zakończeniu. Wówczas wierzyciel będzie musiał poczekać z roszczeniami do chwili otrzymania całego kompletu dokumentów, bo żeby mógł wystąpić z roszczeniami, to musi znać kwotę (wartość majątku spadkowego), do jakiej odpowiadasz za dług, a ta kwota jest w protokóle spisu inwentarza.

Pamiętaj też, że najważniejszym dokumentem w tym przypadku jest protokół spisu inwentarzai to Ty musisz na bieżąco być w kontakcie z komornikiem i po zakończeniu spisu inwentarza wystąpić do sądu o kserokopię tego protokołu – w nim bowiem znajdują się informacje o wartości majątku spadkowego, a więc o wartości, do której odpowiadasz za ewentualne długi, jak i również informacje o wysokości zadłużenia i wartości masy spadkowej. Dodam że wartość masy spadkowej oblicza się odejmując od stanu czynnego (czyli wartości majątku) stan bierny (czyli długi). Jeżeli długi są większe niż majątek, to wartość masy spadkowej przyjmuje się jako równą zeru, nie podaje się wartości ujemnej. Wskazane też byłoby, abyś wraz z protokołem spisu inwentarza otrzymał od sądu jako załącznik kserokopię całej korespondencji komornika z wierzycielami,bowiem ta korespondencja stanowi podstawę do obliczenia zadłużenia zmarłego. Może być to potrzebne, gdyby przez pomyłkę wierzyciel lub komornik podał nieprawidłową wartość długóww spisie inwentarza, wiadomo wówczas w razie czego, kto zawinił, że to nie Ty podałeś nieprawidłową wartość długu lub ukryłeś dług, co mogłoby skutkować anulowaniem ograniczenia Twojej odpowiedzialności za długi.

Pamiętaj – za skompletowanie dokumentów odpowiadasz Ty, a nie sąd i to Ty musisz się o nie postarać, sąd Ci ich nie przyśle automatycznie do domu.

Pamiętaj też, że sąd pobiera opłaty za sporządzenie i nadesłanie kopii tych dokumentów, ale nie są one wysokie – rzędu zazwyczaj od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych, w zależności od ilości stron (przeważnie jest to 1 – 2 zł za stronę).

Reasumując: w razie przyjęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza musisz mieć następujący komplet dokumentów, który w razie czego będziesz obowiązany okazać wierzycielom:

– orzeczenie sądu o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza lub akt notarialny, jeżeli złożyłeś oświadczenie przed notariuszem,

– protokół spisu inwentarza,

– korespondencja komornika z wierzycielami zawierająca informacje o zadłużeniu zmarłego.

Pamiętaj – przyjmując spadek z dobrodziejstwem inwentarza niczego nie tracisz, no może poza niewielkimi w stosunku do majątku i długów opłatami manipulacyjnymi (sąd, komornik, ewentualnie notariusz), bo majątek spadkowy i tak przechodzi w całości na Ciebie, a zyskujesz ograniczenie odpowiedzialności za długi do wartości tego majątku.

W części pierwszej opisałem procedurę spadkową, która pozwoli Ci się uwolnić od długów spadkowych, teraz kilka porad, jak postępować z bankami i firmami windykacyjnymi, żądającymi spłat długów spadkowych.

NACZELNA ZASADA – UKRYWAĆ SIĘ PRZED WROGIEM, NIE WYCHODZIĆ Z OKOPÓW, REAGOWAĆ I BRONIĆ SIĘ TYLKO WTEDY, GDY WRÓG PIERWSZY ZAATAKUJE.

Oznacza to, że nie wolno wychodzić przed szereg. Czyli samemu nie nawiązuj kontaktu z bankami ani firmami windykacyjnymi – nie dzwoń, nie zanoś ani nie wysyłaj aktu zgonu ani innych dokumentów zmarłego, sam nie informuj wierzycieli o śmierci dłużnika. Czekaj na odzew z ich strony i reaguj TYLKO NA PISMA ADRESOWANE IMIENNIE DO CIEBIE,np. „Jan Kowalski ul….” itd. Wyślij im wtedy KSERO dokumentów stwierdzających nabycie spadku (mam nadzieję, że z dobrodziejstwem inwentarza wraz z protokółem spisu,a nie wprost) lub odrzucenie spadku. Na pisma adresowane np. „Państwo Kowalscy” NIE REAGUJ – to nie jest pismo adresowane do Ciebie, nawet jeżeli nazwisko i dalsza część adresu – ulica, numer domu/mieszkania są prawidłowe.

Pamiętaj – to wierzyciele mają do Ciebie interes, nie Ty do nich, niech więc oni się do Ciebie zgłaszają pierwsi.

MOŻESZ TEŻ SKUTECZNIE UTRUDNIĆ WIERZYCIELOM KONTAKT Z TOBĄ I TO ZGODNIE Z PRAWEM – I STANOWCZO ZALECAM TO UCZYNIĆ.

Jak to można zrobić? Bardzo prosto:

  1. BLOKADA ŁĄCZNOŚCI TELEFONICZNEJ – zmień wszystkie posiadane numery telefonów zarówno Twój jak i pozostałych członków Twojej Rodziny,w tym stacjonarne, jak i komórkowe, oraz numer zmarłego,o ile chcesz z niego korzystać, a nowe numery ZASTRZEŻ i najlepiej zablokuj usługę prezentacji naszego numeru u odbiorcy rozmowy, aby nie wyświetlał się on u osób, do których dzwonisz. Zastrzeżenie uniemożliwia podanie naszego numeru innym osobom przez biuro numerów, ale u niektórych operatorów może nie być równoznaczne z zablokowaniem prezentacji,natomiast numer osoby zmarłej można też wyłączyć,wystarczy zgłosić operatorowi, że abonent zmarł, ewentualnie dostarczyć akt zgonu oraz inne niezbędne dokumenty, jeżeli operator ich zażąda. Zablokujesz bankom i firmom windykacyjnym kontakt telefoniczny z Tobą i członkami Twojej Rodziny, a gdyby jednak któryś z banków w jakiś sposób Cię namierzył – dwa słowa: „PRZEPRASZAM POMYŁKA”.Jak numer jest zastrzeżony, to mogą wtedy dzwonić… na przysłowiowy Berdyczów, bo biuro numerów numeru im nie poda.
  2. BLOKADA KORESPONDENCJI – nie przyjmować żadnej korespondencji poleconej adresowanej do zmarłego, nawet pochodzącej z sądu, urzędu czy innej instytucji państwowej,powiedz wtedy listonoszowi, że dana osoba nie żyje i list wróci wtedy do nadawcy. Możesz też zgłosić listonoszowi, że dana osoba nie żyje i poprosić, żeby listonosz zwracał do nadawców także korespondencję niepoleconą. A jeżeli listonosz odmówi, to możesz sam zwracać do nadawców taką korespondencję – skreślasz adres zmarłego odbiorcy, a na kopercie piszesz „Zwrot do nadawcy, adresat nie żyje” i wrzucasz taki list do pierwszej lepszej skrzynki pocztowej. Zwrot listu do nadawcy Ciebie nic nie kosztuje, wiec znaczków nie musisz kupować.
  3. BLOKADA KORESPONDENCJI ELEKTRONICZNEJ– jeżeli masz dostęp do konta e-mail zmarłego dłużnika, to zaloguj się i skonfiguruj konto tak, aby na każdą korespondencję była wysyłana do nadawcy wiadomość np. „Adresat nie żyje”, możesz też zastosować regułę, żeby korespondencja od banków i firm windykacyjnych była przez serwer pocztowy traktowana jako spam i usuwana z serwera, choć ta forma „nękania” jest najmniej uciążliwa – można po prostu nie korzystać z danej skrzynki e-mail i nie odbierać tej poczty.

Ta „blokada telefoniczno-korespondencyjna” ochroni Cię przed natarczywym nękaniem telefonami, zakłócaniem spokoju oraz zasypywaniem skrzynki pocztowej pismami i monitami z banków oraz firm windykacyjnych, a wierzycielom skutecznie utrudni kontakt z Tobą. Będą musieli szukać Cię przez sąd lub inne uprawnione do tego celu instytucje, np. Biuro Ewidencji Ludności, a to wydłuży im czas, ponadto wygeneruje wierzycielom koszty – uzyskanie takich danych kosztuje, ponadto w każdej firmie obowiązuje zasada, że za każdą czynność pracownika, nawet taką pozornie „bezpłatną”, np. za napisanie jakiegoś pisma, uporządkowanie dokumentów itp. zakład liczy roboczogodziny przeznaczone na wykonanie tej czynności. W domu, jak sobie wykonamy jakąś pracę sami, np. posprzątamy, napiszemy pismo urzędowe, naprawimy cieknący kran itp. to nie liczymy kosztów tych prac, liczymy ewentualnie tylko koszt materiałów zużytych podczas tych prac, koszt prądu, wody, gazu, rozmów telefonicznych, znaczków pocztowych itp. natomiast w firmie, a wiec również w banku każda taka czynność jest już przeliczana na koszt roboczogodzin, oczywiście koszty materiału i mediów zużytych na te prace też są wliczane, ponadto kosztuje też obsługa samego długu. A więc im trudniej namierzyć spadkobierców, tym większe koszty ich poszukiwania oraz obsługi długu poniesie wierzyciel. Może się zdarzyć, że poniesione koszty będą większe niż dług, zwłaszcza przy mniejszych długach i wierzycielom nie będzie się opłacało ich egzekwować, ale na to bym nie liczył.

Druga ważna sprawa, to fakt, że długi powstałe w wyniku prowadzenia działalności gospodarczej, w tym długi z kredytów i pożyczek przedawniają się PO TRZECH LATACH.A więc zablokowanie wierzycielom jakiegokolwiek kontaktu z Tobą działa na Twoją korzyść, bo może się okazać, że w międzyczasie dług się przedawni i będzie po sprawie. Ale wtedy musisz pamiętać – to Ty w sądzie musisz podnieść zarzut przedawnienia długu i powołać się na odpowiedni paragraf,jeżeli tego nie zrobisz, uznasz dług i musisz go spłacać, tak jakby nie był on przedawniony.Przedawnienie nie następuje automatycznie.

 JESZCZE JEDNA WAŻNA SPRAWA – POD ŻADNYM POZOREM NIE UFAJ FIRMOM UBEZPIECZENIOWYM.

Jeżeli w spadku zmarłego były długi ubezpieczone na wypadek śmierci dłużnika, toTRAKTUJ TAKIE DŁUGI TAK, JAKBY UBEPZIECZENIA NIE BYŁO, a więc odrzuć taki spadek lub przyjmij z dobrodziejstwem inwentarza, żeby ograniczyć odpowiedzialność za dług.

Dlaczego tak musisz uczynić? Bo zdarza się, że firma ubezpieczeniowa znajdzie jakąś lukę prawną albo jakiś pretekst żeby „wymigać się” od spłacenia długu z polisy ubezpieczeniowej, może odmowę uzasadniać np. tym, że zmarły w momencie zaciągnięcia kredytu chorował na chorobę, która spowodowała jego zgon. I wtedy odpowiadasz za taki dług, tak jakby ubezpieczenia nie było. A wtedy może ochronić cię tylko odrzucenie spadku lub przyjęcie z dobrodziejstwem inwentarza. Ja sam miałem osobiście do czynienia z taką sytuacją – firma ubezpieczeniowa czekała pół roku od śmierci dłużnika – mojej mamy (najprawdopodobniej myśleli, że „przegapię” termin odrzucenia spadku i wraz z bankiem złapią mnie w pułapkę, ale się im nie udało), po czym przyszła odpowiedź odmowna, a zataz potem monit z banku i gdybym im zaufał, to miałbym „pozamiatane”.

A więc choć polskie prawo bardzo słabo chroni spadkobierców, to jednak będąc świadomym swych praw, możesz ochronić siebie i rodzinę przed długami spadkowymi. Ale niestety – musisz być świadomy zarówno prawa jak i długów spadkowych, a wiele osób nie jest świadomych prawa, a nawet gdy znają prawo, to nie są świadomi, że spadkobierca pozostawił długi. A banki tylko czyhają na takie osoby, czają się tak długo, aż minie 6-miesieczny termin odrzucenia spadku i w ten sposób łapią spadkobierców w pułapki. Niestety – trzeba tak zmienić polskie prawo spadkowe, aby spadkobiercy NIE ODPOWIADALI ZA DŁUGI ZMARŁYCH BLISKICH, jeżeli dług nie był zabezpieczony hipoteką lub innymi formami zastawu. Czyli zastosować prostą zasadę: dług idzie do grobu wraz z dłużnikiem, a rodzina pozostaje nietykalna. To byłoby sprawiedliwe, ponieważ zmusiłoby wierzycieli do uczciwości względem rodziny dłużnika.

http://gustlik222.nowyekran.pl/post/21306,vademecum-spadkobiercy-jak-nie-dziedziczyc-dlugow-czyli-jak-nie-dac-sie-okrasc-cz-i

http://gustlik222.nowyekran.pl/post/21305,vademecum-spadkobiercy-jak-nie-dziedziczyc-dlugow-czyli-jak-nie-dac-sie-okrasc-cz-ii

Przeczytaj także:

Wierzyciel w Polsce to święta krowa

Posted in Porady różne | 1 Comment »

Natasza Czarmińska – Prośba

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Wiersz Z. Herberta w Interpretacji Nataszy Czarmińskiej.

Posted in Muzyka | Leave a Comment »

Soleczniki (Salcininkai)

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Posted in Moje Ukochane Wilno i Wileńszczyzna, Muzyka | Leave a Comment »

Jak czytać sondaże radzi prof. Mirosław Szreder

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

W dzisiejszej Rzepie ukazał się bardzo ciekawy artykuł Pana Profesora pod tytułem: Lider słabszy, niż pokazują sondaże. Profesor Szreder jest naukowcem z krwi i kości. Nie opowiada w swoich artykułach o tym, co mu w duszy gra, czy o jakichś narracjach. Operuje danymi i poddaje je analizie.

Pozwolę sobie zacytować fragment.

„Podsumowując, w obu kampaniach ostatnich dwóch lat średnie przeszacowanie kandydatów PO wynosiło od 10 do 12 proc. Oznacza to, że korekta sondażowego wyniku PO polegająca na zmniejszeniu go o 10 – 12 proc. (czyli pomnożeniu wskaźnika poparcia tej partii przez 0,9 lub 0,88) pozwala zbliżyć się do rzeczywistego obrazu poparcia Platformy Obywatelskiej. W ostatnich sondażach, które cytuje w swoim artykule Stróżyk, sondażowe poparcie dla PO wynosi 38 proc. (wg GfK Polonia) oraz 34 proc. (wg OBOP). Biorąc pod uwagę oba te wyniki, a także konieczność wskazanej wyżej korekty, można twierdzić, iż rzeczywiste poparcie dla PO waha się w granicach 30 – 34 proc. Skorygowane liczby uwzględniają łączny efekt niezdecydowania wyborców, podawania nieprawdziwych odpowiedzi, a także odmów odpowiedzi w badaniu sondażowym.”

By nie przedłużać niepotrzebnie notki dodam, że odwrotne zjawisko mamy w przypadku PiS i wyniki tej partii należałoby pomnożyć przez 1,10 – 1,12.

Polecam inne artykuły Pana Profesora.

– „Naprawianie sondaży”

– „Potrzebne precyzyjne sondaże”

Posted in POLECAM, Polityka i aktualności, Porady różne | Leave a Comment »

Niestety, sądy konsekwentnie wspierają ograniczanie wolności słowa. Poeta Jarosław Marek Rymkiewicz ma przeprosić Agorę

Posted by tadeo w dniu 21 lipca 2011

Panowie spokojnie

Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Poeta Jarosław Marek Rymkiewicz ma przeprosić Agorę.

Agora – wydawca „Wyborczej” – żąda od Jarosława Marka Rymkiewicza przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na cel społeczny. Chodzi o słowa Poety – głośno afirmującego polskość – że redaktorzy „GW” są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”.

Dokładny cytat wypowiedzi dla „Gazety Polskiej” z sierpnia ub.r. brzmi:

„Polacy, stając przy nim [krzyżu na Krakowskim Przedmieściu], mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść – na przykład w redaktorach +Gazety Wyborczej+, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami”.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, sąd uwzględnił pozew spółki Agora SA o ochronę dóbr osobistych i nakazał pozwanemu przeprosiny w „Gazecie Polskiej” oraz wpłatę 5 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Wyrok jest nieprawomocny i przysługuje od niego apelacja.

Rymkiewicz w ramach procesu argumentował, że jego wypowiedź była dopuszczalną opinią w ramach debaty publicznej. Sam Rymkiewicz mówił, że podpisuje się pod każdym swym słowem, choć zastrzegał, że nie miał na myśli wszystkich redaktorów „GW”, lecz tych, „którzy założyli „GW” i nadają jej oblicze”.

Sil

http://wpolityce.pl./view/15336/Niestety__sady_konsekwentnie_wspieraja_ograniczanie_wolnosci_slowa__Poeta_Jaroslaw_Marek_Rymkiewicz_ma_przeprosic_Agore.htmlPrzeczyaj

Przeczytaj także:

Rzeczpospolita w jednym szeregu z GW w sprawie Rymkiewicza?

Rozstrzelać Rymkiewicza czyli jak wygląda demokracja w III RP

„Wyborcza” nie będzie nami rządzić” – awantura w sądzie

Posted in Polityka i aktualności | Otagowane: | Leave a Comment »