WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 16 czerwca, 2012

MATKA MIŁOSIERDZIA – homilia

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Maryja rodząc Jezusa Chrystusa zrodziła „SAMO ŹRÓDŁO MIŁOSIERDZIA” (św. Fulbert).

„Maryja jest Tą, która w sposób szczególny i wyjątkowy -jak nikt inny doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie też w sposób wyjątkowy okupiła swój udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego ofiarą serca. Ofiara ta jest ściśle związana z krzyżem Jej Syna, u którego stóp wypadło Jej stanąć na Kalwarii”.

(…) jest Tą, która najpełniej zna tajemnicę Bożego miłosierdzia. Wie, ile ono kosztowało i wie, jak wielkie ono jest. W tym znaczeniu nazywamy Ją również Matką miłosierdzia – Matką Bożą miłosierdzia lub Matką Bożego miłosierdzia, a każdy z tych tytułów posiada swój głęboki sens teologiczny” (DM V, 9).

Jezu, ufam Tobie!,

ze w godzinę śmierci mojej

wezwiesz mnie,

Kazanie misyjne

MATKA MIŁOSIERDZIA WSTĘP

Wśród wielu cech, jakie przypisujemy człowiekowi, znajduje się i ta, że człowiek to istota „najbardziej potrzebująca”.

Weźmy takie kurczątko -ledwie się wylęgnie, obeschnie, już sobie radzi. A człowiek? Przez pierwszy rok nawet chodzić dobrze nie potrafi. Do siódmego roku życia: mamo daj -tato daj. Potem Szkoła Podstawowa: mamo daj -tato daj. Szkoła średnia: mamo daj – tato daj. Studia: mamo daj-tato daj. A także i później, kiedy jest już niby samodzielny, jeszcze chętnie przyjmie jakąkolwiek pomoc rodziców.

W Starym Testamencie mamy piękny, żywy opis zapowiadający Matkę Bożą, jako Matkę Miłosierną nachyloną nad potrzebami ludzkimi. Żyła w okolicy Betlejem rodzina Elimelecha. Nastał tam czas posuchy i głodu. Ojciec, matka i dwaj synowie wędrują na obczyznę za chlebem. Tam synowie, oprócz chleba, znaleźli również dla siebie żony. Tak się później dziwnie złożyło, że zmarli po kolei ci trzej mężczyźni; została teściowa i dwie synowe – bardzo z nią zżyte, chcą iść z nią. Tłumaczy im, że lepiej dla nich będzie, jeśli zostaną. Jedna dała się przekonać, druga imieniem Ruth, wędruje z teściową. Gdy przybyły na miejsce był czas żniw. Kto jednak nie posiał i żąć nie będzie. Ale trzeba się jakoś zabezpieczyć. Teściowa poszła z Ruth do swego bogatego kuzyna – gospodarza Booza. Poprosiła go, aby Ruth mogła zbierać za żeńcami porzucone kłosy. Pozwolił na to chętnie, a że bardzo się jemu spodobała, nawet szepnął żeńcom, aby umyślnie trochę kłosów pozostawiali. Ruth przez cały dzień nachylała się nad tymi pozostawionymi, porzuconymi kłosami.

Matka Boża jest właśnie tą Ruth, nachyloną nad każdym porzuconym, pozostawionym, zdeptanym kłosem – człowiekiem. Ona zawsze, jako miłosierna, nachylała się kiedy była potrzebna, nad ludzkością i każdym człowiekiem.

Maryja zawsze tam, gdzie potrzeba ludzka

Już na początku dziejów ludzkości, gdy człowiek po swym upadku znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, w bardzo przykrym położeniu, Bóg nam Ją wskazuje. Sytuację pierwszych rodziców jest nam trudno zrozumieć. Urodziliśmy się już na wygnaniu, nie wiemy, co znaczy raj.

Wyobraźmy sobie, że jest wigilia Bożego Narodzenia. Oświetlony pokój, stół nakryty białym obrusem, bogato zastawiony; jest? jasno, ciepło, otacza nas serdeczność najbliższych osób. W pewnym momencie ktoś chwyta nas i wyrzuca na zewnątrz. A tam ciemno, zimno i pusto. To porównanie daje tylko słabe wyobrażenie tego, jak czuli się pierwsi rodzice po straceniu raju.

Wtedy ukazuje Bóg Matkę Miłosierdzia, która zmiażdży; głowę węża diabelskiego.

Jest ratunek, przyjdzie pomoc. Ona będzie tą Gwiazdą Nadziei na ciemnym niebie beznadziejności wędrówki ludzkiej po tym łez padole.

Gdy ludzkość w swej wędrówce w ciemności po bezdrożach? znajdzie się na skraju przepaści, gdy zapędzi się w ślepy zaułek, gdy cala ziemia będzie wołać: „Spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios obłoki”, ponieważ jej nędza duchowa sięgnęła krańcowości – pojawi się Ona, która przez swego Syna pomoże i uratuje.

Gdy w czasie Zwiastowania usłyszy od anioła Gabriela, że krewna Jej, Elżbieta, potrzebuje pomocy, natychmiast wyruszy w górzystą krainę, aby potrzebującej okazać swoje miłosierdzie.

Zobaczymy Ją w Kanie Galilejskiej, lecz nie jako gościa, wokół którego trzeba się wciąż kręcić, zajmować się nim i mu usługiwać. To Ona jest przez cały czas o innych zatroskana. Jej miłosierne oko zauważa, że grozi młodej parze wielka kompromitacja. Poruszyła miłosierdzie swojego Syna i na Jej prośbę dokonał Jezus pierwszego cudu w swojej apostolskiej działalności.

Stała na Golgocie pod krzyżem. Jezus ukazuje nam swoje miłosierdzie na krzyżu: przybity i z przebitym bokiem i Sercem, Ona pod krzyżem przeżywa to samo, tylko że duchowo: Jej dusze przeszyje miecz boleści. Potrzebna nam będzie Matka. Stoi gotowa, aby usłyszeć testament Chrystusa: Niewiasto – oto syn Twój. Synu – oto Matka twoja. W swoim miłosierdziu wzięła nas za swoje dzieci.

Dziękujmy Jezusowi, że dał nam najcenniejszy swój Skarb -swoją Matkę. To największy dar Jego miłosiernego Serca

Dziękujmy i Matce Bożej, że zechciała się na to zgodzić. Mogła nas bardzo znienawidzieć, bo to przecież myśmy tak urządzili Jej Syna. Zobaczymy Ją w Wieczerniku, zabarykadowanym przez Apostołów, pełnych lęku, że może ich spotkać to samo co Mistrza. Ona przychodzi aby potrzebującym uprosić męstwo swego oblubieńca — Ducha Świętego.

Będzie się pojawiała w młodym Kościele. Pojawi się i w naszych czasach, kiedy biedna, skołatana, zagubiona ludzkość będzie czekała na jakiś ratunek z nieba (Lourdes, Fatima i inne miejsca).

Miłosierna także dla naszej Ojczyzny

Bóg już na początku naszych ojczystych dziejów stawia krzyż. Równocześnie jednak od początku wskazuje na Bogarodzicę Dziewicę jako Tę, która będzie niosła „przedziwną pomoc dla obrony naszego narodu”. Historia nasza stanie się taka podobna do życia Jana apostoła: męczony, a nie domęczony. Takim „białym męczennikiem” będzie i nasza Ojczyzna. Historia będzie się nam przejeżdżała po grzbietach. Sąsiad z lewej i ten z prawej strony będą chcieli nas zniszczyć. Podadzą sobie nawet wielokrotnie ręce, aby nas wspólnie wymazać z mapy Europy. Kolor naszej flagi: biało-czerwony tak bardzo dobrze obrazuje naszą historię-kraju męczonego, a nie domęczonego. W tej naszej narodowej biedzie zawsze potrzebna nam była Matka – „wszechmoc na klęczkach” i miłosierna. Wskazał nam Ją Bóg, a myśmy Ją wzięli za swoją, jak święty Jan ewangelista. Czy potrzebna jest nam Ona dzisiaj?

Znamy dobrze opis potopu za Noego. Ludzkość była zgangrenowana. Trzeba było ratować zdrową jej cząstkę od zguby. Pan Bóg rozkazuje Noemu zbudować arkę i schronić się w niej z najbliższymi. Przyszedł potop. Ci, co byli w arce, przetrwali. Fale ustąpiły i z arki wyszło nowe życie. To był potop fizyczny. Ten fakt potwierdzają dzisiejsze wykopaliska.

Z historii naszej Ojczyzny pamiętamy inny potop – polityczny – szwedzki. Fale tego potopu zalały cały nasz kraj. Doszły aż pod mury Jasnej Góry. Dowódca szwedzki powiedział: „W mig zlikwidujemy ten kurnik na Jasnej Górze”. Ten „kurnik” okazał się jednak arką w tym potopie. Fale ustąpiły.

Obecnie przeżywamy trzeci potop, o wiele tragiczniejszy, bo moralny. Spiętrzyły się fale różnych „izmów”. Fale ateizmu, materializmu, seksualizmu, alkoholizmu – chcą zalać naszą Ojczyznę, miasta i wsie, nasze rodziny. Spiętrzyły się ogromnie, bo sprzyjają im wiatry: i te wschodnie, i te zachodnie. Czujemy wszyscy to ogromne zagrożenie. Szumiąc grożą nam te fale zniszczeniem.

„Gdzież my o Matko, ach gdzie pójdziemy i gdzie ratunku szukać będziemy?” Oczy nasze kierują się ku Jasnej Górze -do Matki. Okaż nam miłosierdzie! Pomóż nam, bo giniemy. Wzmogły się pielgrzymki, dzisiaj są bardziej wydeptane ścieżki na Jasną Górę. Ona nie pozostała nieczuła bo to przecież Matka Serdeczna. Zeszła ze swego tronu jasnogórskiego, przewędrowała przez przeszło 20 lat całą naszą Polskę – jako ta Kokosz chcąca skrzydłami ogarnąć swoje pisklęta, bo jakiś ogromny jastrząb zawirował nad naszą Ojczyzną.

Nie patrzy na utrudzenie, na to, że Ją zaaresztują. Przez sześć lat była więziona i pilnowana przez patrole. Jednak dalej wędrowała swoim miłosiernym sercem matczynym tam, gdzie zamiast obrazu stawiano puste ramy czy też świecę przypominającą Tę kochającą nas Matkę. Skończywszy jedno pielgrzymowanie, zaczęła drugie. Przecież nie może spokojnie siedzieć na swoim tronie, gdy Jej dzieci są w ogromnej dziejowej potrzebie. Czy jednak Ona może pomóc?

Długo przed narodzeniem Pana Jezusa w Asyrii panował król Nabuchodonozor. Miał wspaniałego wodza Holofernesa i doskonałe wojsko. Chciał opanować jak najwięcej miast. Wysłał ich więc, aby je zdobywali. Ów wódz stosował taką taktykę, że otaczał wojskiem miasto i czekał, aż jego mieszkańcy sami się| poddadzą. Nikt nie śmiał z nim walczyć – był za mocny. W swym zwycięskim  pochodzie doszedł  do  małego  miasteczka żydowskiego Betulii. Otoczył je jak poprzednie i czeka. Wnet powstał w miasteczku popłoch. Starsi miasta i rycerstwo zrezygnowane, chcą się już poddać. Wtedy pojawia się kobieta imieniem Judyta. ?/Ja was wyzwolę”. „Co ty? Słaba płeć, słaba kobieta? Jednak rób co uważasz”. Ubrała się odświętnie, trochę podretuszowała, wzięła swoją torbę, i w towarzystwie służącej udała się w kierunku obozu wroga. Straże pytają ją po drodze: „Dokąd Pani idzie?” „Chciałam stanąć przed obliczem waszego wodza”. Dotarła do niego i rzeczywiście od razu wpadła mu w oko. Urządzał na jej cześć wystawne uczty. Podczas jednej z nich solid-nie sobie popił, a kiedy znaleźli się razem w namiocie i zasnął, ona wzięła jego miecz i obcięła mu głowę. Wsadziła ją do torby i wraca do miasteczka. Nikt jej jednak nie zatrzymuje, bo wszyscy myśleli, że to ulubienica ich wodza. Gdy mieszkańcy Betulii zobaczyli obciętą głowę wrogiego wodza przestali się bać. Asyryjczycy zaś zobaczywszy rano, że ich wódz leży w namiocie bez głowy, także potracili głowy i zaczęli uciekać w wielkim popłochu. Pogoniło ich wojsko Betulii tak, że się już nie pozbierali.

Judyta wojująca. Ten żywy obraz Kościół odnosi do Matki Bożej. Taką Ją Bóg przedstawił już w pierwszym swym ujawnieniu —gdy ludzkość poniosła klęskę w raju. Judyta ostatecznie zwycięży diabelskiego Holofernesa.

Wydarzenia związane z Betulią kojarzą nam się z Polską -naszą Ojczyzną. My także w bloku komunistycznym byliśmy otoczeni ze wszystkich stron. Pytaliśmy nieraz; czy przetrzymamy, czy przetrwamy? Owszem, jeżeli będzie wśród nas Judyta wojująca.

Pamiętamy rok 1956. Czasy stalinizmu, zamordyzmu, kultu jednostki. Czarne chmury zawisły nad naszą Ojczyzną. Myśleliśmy już, że wkrótce kościoły zostaną zabite deskami, zakonnicy rozpędzeni. Jednak przypomnieliśmy sobie w tych ciężkich i beznadziejnych dniach, że akurat 300 lat wstecz król Jan Kazimierz ogłosił Maryję naszą Królową. Ona nie przestała być naszą Królową. Polska miała różne przymiotniki. Była feudalna, sanacyjna, kapitalistyczna, a także komunistyczna. Ustroje jak stroje – zmieniają się; raz zielone, to znów niebieskie, granatowe, czerwone, a może i żółte, gdy Chińczyk napoi konia w Wiśle.

Jest jednak jeden przymiotnik trwały -Polska katolicka; jako taka zaistniała i taka jest. Może być rząd komunistyczny, sejm komunistyczny, partia komunistyczna, ale Polska Rzeczpospolita jest katolicka, a w niej Ona Królową – Maryja – Matka Boża i Matka nasza. Można orzełkowi odpiłować koronę, ale nie Królowej i naszej Pani.

Gdy sobie to przypomnieliśmy, odnowiliśmy śluby jasnogórskie- nastąpił polski Październik. Wyszedł z uwięzienia ksiądz Prymas Stefan Wyszyński. Otwarto szkoły dla katechetów. Głęboki oddech, pierwszy po wojnie. Skorzystaliśmy nie tylko my, ale również nasi bracia komuniści, tak polscy, jak i z innych krajów. Otrząsnęli się z wypaczenia – kultu jednostki. Potem nastąpiły inne „oddechy”: grudzień, sierpień.

Był jeszcze jeden ważny październik – roku 1978. Szesnastego dnia tego miesiąca Polak został wybrany Papieżem. Wydarzenie to odbiło się wielkim echem w świecie, a w naszej Ojczyźnie spowodowało wielkie ożywienie religijne i rozbudzenie świadomości narodowej.

Popatrzmy, jak ta Judyta umie walczyć bez oręża, i to tak skutecznie, z największym nawet mocarstwem światowym. Ona okazuje miłosierdzie swojemu ludowi w różnych opresjach.

„Pod Twoją obronę…” – pod wieloma obrazami Matki Bożej Częstochowskiej czytamy te słowa. Tak chętnie nasz naród odmawia, śpiewa to wezwanie do Matki Bożej. Ta modlitwa jest właściwie pierwszą modlitwą chrześcijańską do miłosierdzia Maryi.

Powstała między IV a VI wiekiem. Tekst pierwotny, grecki, brzmi trochę inaczej. Znaleziono go w 1917 r. w Egipcie. Zawiera takie słowa: „Do Twego Miłosierdzia (dosł. Do Twych miłosiernych wnętrzności) uciekamy się Bogarodzico, nie gardź naszymi prośbami w (naszych) potrzebach, lecz zachowaj nas od niebezpieczeństwa. Ty jedynie czysta i błogosławiona” (Ewangelia miłosierdzia, Pallotinum 1970, s. 117).

Witaj Matko miłosierdzia…

Ta antyfon a sama w sobie jest tak ściśle sformułowana, te poszczególne jej zdania można uważać za tezy teologiczne o miłosierdziu Maryi. Można ją zasadniczo podzielić na trzy części. W pierwszej mamy przedstawioną osobę Matki miłosierdzia. Jest nią Maryja jako Królowa, ale w roli Matki Boga, a nie duchowej Matki ludzi. W pierwotnej, oryginalnej wersji zaczynała się ta antyfona wprost od słów: „Salve, Regina misericordiae”. Słowo „Mater” zostało dodane później. Następnie znajdujemy tu bliższe określenia Matki Miłosierdzia. Nazywa się Ją: „życiem, słodyczą i nadzieją naszą”. Są to właściwości i funkcje Maryi określone -zgodnie ze zwyczajem tamtych czasów – nie za pomocą przymiotników, lecz rzeczowników. Ma to na celu podkreślić ich niezwykłość, wyjątkowość. Maryję zwie się „życiem naszym” dlatego, że zrodziła Chrystusa, od którego wszyscy otrzymujemy życie Boże. Jest Ona „słodyczą naszą”, gdyż Jej macierzyńskie Serce żyje tylko miłością Chrystusa Zbawiciela i miłość tę okazuje każdemu bez wyjątku, kto zwraca się do Niej z prośbą. Zwie się wreszcie „nadzieją naszą” gdyż jako Królowa i Matka miłosierdzia jest naszą niezawodną Orędowniczką. Bóg bowiem niczego Jej nie może odmówić, o cokolwiek Ona prosi Go za nami.

Druga część antyfony podaje ogólną charakterystykę tych, którzy zwracają się do Maryi z prośbą o miłosierdzie. Są nimi ludzie nieszczęśliwi, synowie pierwszej matki – Ewy. Z jej winy zostali wyrzuceni z raju, pozbawieni szczęścia i umieszczeni na ziemi, która stała się dla nich „padołem łez”. Nazwanie ludzi „wygnańcami, synami Ewy” zawiera w sobie wyraźną aluzję do przeciwieństwa Ewy – Maryi, która w dziele naszego zbawienia miała taki udział, jaki Ewa w naszym upadku. Słowa jęcząc i płacząc” nie tylko są obrazem stanu ludzkości błagającej o miłosierdzie, lecz także żywo nawiązują do praktyk sądowniczych, jakie odbywały się w wiekach średnich. Zwykle bowiem obwiniony sprowadzał na rozprawę sądową swoich najbliższych, którzy żałośnie zawodząc starali się wzruszyć sędziego, aby uzyskać dla niego uniewinnienie lub łagodny wyrok.

Umieszczenie w antyfonie słów „jęcząc i płacząc” miało zaznaczyć, że błagający o miłosierdzie przyznaje się do winy, ale pragnie wzruszyć Maryję, by Ona wstawiła się do Sędziego i wy-jednała mu przebaczenie i łaskę. Powyższe szczegóły wskazują dość wyraźnie na to, że Matka miłosierdzia wyprasza ludziom w pierwszym rzędzie nie dobra materialne, doczesne, lecz duchowe, wieczne, nadprzyrodzone.

Trzecia część antyfony jest formalnym apelem do Matki miłosierdzia o wysłuchanie prośby. Modlący zwraca się do Niej w ten sposób: „Przeto więc, Orędowniczko nasza, Twoje miłosierne oczy zwróć na nas”. Maryja przejawia swoje miłosierdzie przez macierzyńskie wstawiennictwo za nami do Boga. Funkcję tę jednak wykonuje prawdziwie po królewsku. Według pojęć biblijnych samo dopuszczenie kogoś przed oblicze królewskie było już oznaką życzliwości, łaskawe zaś wejrzenie króla na obwinionego lub proszącego o łaskę było dowodem przebaczenia lub udzielenia mu łaski. W ten sposób sam Bóg w Starym Testamencie okazywał ludziom miłosierdzie: „Zmiłuj się nad nami, Panie, Boże wszystkich rzeczy, i spojrzyj” (Syr 36, 1; por. Ps 80/79/, 4; 86/85/, 16). Przyznanie Maryi tych samych prerogatyw świadczy o tym, iż wierzono, że Ona również okazuje ludziom swoje miłosierdzie jako prawdziwa Pani i Królowa.

Antyfona kończy się słowami: „O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo”. Słowa te nie wiążą się organicznie z całością budowy antyfony. Nie są też logicznym jej zakończeniem. Mogą one oznaczać, że modlący jeszcze raz zwraca się błaganiem do Matki miłosierdzia albo że w ten sposób chce wyrazić Jej swoją wdzięczność będąc pewnym wysłuchania.

Istotnie, słowa te zostały dodane później, prawdopodobnie przez św. Bernarda z Clairvaux.

Antyfona ma charakter modlitwy chrystologicznej. Zakłada najpierw, że Maryja swoją funkcję miłosierdzia zawdzięcza Chrystusowi, stwierdza następnie, że okazuje je przez wstawiennictwo i wreszcie podkreśla, że ostatecznym celem Jej miłosierdzia jest Chrystus. Modlący się bowiem słowami antyfony prosi Ją przy końcu: ,A Jezusa, błogosławiony Owoc żywota Twego, okaż nam po tym wygnaniu”.

(Omówienie antyfony wg. Ewangelii miłosierdzia – Pallotinum 1970 r. – s. 121n).

ZAKOŃCZENIE

Bóg Ojciec napełnił macierzyńskie serce Maryi tym samym uczuciem miłosierdzia, jakie sam żywi dla grzesznych i jakie skłoniło Jej Syna do tego, że wydał samego siebie za grzechy świata. W Niej więc i przez Nią zrealizowało się i realizuje dzieło Bożego miłosierdzia. Istota tajemnicy Jej macierzyństwa Bożego i istota Jej miłosierdzia tkwi zatem w tajemnicy miłości „Ojca Miłosierdzia”.

Bóg chcąc swoje miłosierdzie ujawnić na sposób bardziej ludzki dopuścił Najświętszą Maryję Pannę, Matkę swego Syna, do udzielania go nam. W Niej i przez Nią nieskończone Jego miłosierdzie nabrało dla nas cech miłości prawdziwie macierzyńskiej.

Istota tajemnicy miłosierdzia Maryi tkwi nie tylko w tym, że jako Matka Boża ma dla nas macierzyńskie, litościwe serce, ale i w tym, że sam Bóg napełnił Ją miłością podobną do tej, jaką sam żywi dla nas i Ją Jedyną ze wszystkich zwykłych ludzi dopuścił do uczestnictwa w swym miłosierdziu.

„Źródłem wszelkiego miłosierdzia jest Chrystus. Maryja zaś może się zwać Matką miłosierdzia dlatego, że rodząc Chrystusa, zrodziła dla nas «samo źródło miłosierdzia». Ona też przejawia swoje miłosierdzie przez to, że wyprasza nam u Boga przebaczenie grzechów” (św. Fulbert z Chartres).

Sprawiedliwi szybciej otrzymują od Boga to, o co proszą, za wstawiennictwem Maryi, a grzesznicy tą drogą częściej dostępują miłosierdzia. Święty Anzelm tak pisze o Matce miłosierdzia: „Bóg jest ojcem rzeczy stworzonych, Maryja jest matką odnowienia wszystkiego. Bóg bowiem zrodził Tego, przez Którego wszystko się stało; a Maryja  zrodziła Tego,  przez Którego wszystko zostało zbawione.

Przeto o Pani: Matką jesteś usprawiedliwienia i usprawiedliwionych, Rodzicielką jesteś pojednania i pojednanych, Rodzicielką jesteś zbawienia i zbawionych.

Boże, któryś stał się dla miłosierdzia synem Niewiasty. Niewiasto, która dla miłosierdzia stałaś się Matką Boga: albo zmiłujecie się nad nędzarzem, Ty przebaczając, Ty wstawiając się, albo wskażecie mi do kogóż miłosierniejszego bezpieczniej się ucieknę, pokażcie, miłosierniejszemu zaufam”. Amen.

Ks. Zdzisław Pałubicki SJ

Więcej: MATKA MIŁOSIERDZIA.doc

glowna.htm

Posted in Matka Boża, Religia | Leave a Comment »

Generał S. Petelicki – Kolejna ofiara „samobójcy”?

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Smutny ten nasz kraj i smutno mi, że pozwoliliśmy rządzić nim przez takich degeneratów…

Nie żyje generał S. Petelicki, pierwszy dowódca elitarnej jednostki GROM oraz członek Niezależnego Zespołu Ekspertów d.s. tragedii smoleńskiej. Raport tego zespołu był miażdżący wobec oficjalnej wersji przyczyn tragedii a sam S. Petelicki ujawnił m.in., że tuż po katastrofie czołowi politycy PO mieli otrzymać SMS-a z instrukcją na temat tego, jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. Petelicki poznał treść tego SMS-a a brzmiał on: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje kto ich do tego skłonił”.

Generał S. Petelicki za dużo wiedział i był zbyt antyrządowy, zbyt propolski, zbyt patriotyczny i uczciwy.

To prawdopodobnie kolejna ofiara niemal totalitarnych rządów PO-PSL kierowanych zapewne „z cienia” przez WSI. Niedawno „zginął tragicznie” płk. Tobiasz, główny świadek w aferze marszałkowej dotyczącej wielbiciela WSI, B. Komorowskiego. Wcześniej anonimowy samobójca „dopadł” A. Leppera. Teraz ginie S. Petelicki a przez 23 lata III RP w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło wielu, niewygodnych dla układu okragłostołowego, ludzi…

Przeczytaj także: 

Kolejne samobójstwo? Nie żyje prominentny współpracownik PZPN Jerzy Pronobis


Jeżeli nie było to samobójstwo  to Chłopcy/Wykonawcy moment wybrali idealnie. Dziś ważny mecz a więc o prawdopodobnej egzekucji mówić się będzie mało albo wcale…
Aby przybliżyć prawdopodobne motywy ewentualnej egzekucji przedstawiam poniżej list otwarty S. Petelickiego do D. Tuska oraz „zdjęty” jego wywiad dla tygodnika „Wprost”
—————————————————————————
LIST OTWARTY GENERAŁA PETELICKIEGO DO DONALDA TUSKA

Warszawa 19 kwietnia 2010
LIST OTWARTY

DO PREMIERA DONALDA TUSKA
Panie Premierze!
Zakończyła się Żałoba Narodowa po największej Tragedii w historii powojennej Polski. W wyniku karygodnych zaniedbań, niekompetencji i arogancji staliśmy się jedynym na świecie krajem, który w jednym momencie stracił całe Dowództwo Wojska, ze Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej na czele. Apeluję do Pana o podjęcie radykalnych kroków mających na celu ratowanie Polskich Sił Zbrojnych i systemu antykryzysowego Państwa.
W trybie pilnym należy:

1. Rozwiązać Wojskową Prokuraturę i powierzyć prowadzone przez nią sprawy Prokuraturze Cywilnej. Będzie to zgodne z wcześniejszymi wnioskami Prawa i Sprawiedliwości popartymi przez Platformę Obywatelską, których orędownikami byli między innymi Świętej Pamięci Poseł Zbigniew Wassermann i Generał Franciszek Gągor.
2. Ustanowić pełnomocnika Rządu d/s ratowania naszych Sił Zbrojnych i powołać na to stanowisko generała dywizji Waldemara Skrzypczaka (byłego dowódcę Wojsk Lądowych, który miał odwagę głośno mówić o zaniedbaniach w MON), cieszącego się ogromnym autorytetem w Wojsku Polskim.

3. Odwołać Ministra Obrony Narodowej i do czasu wybrania Prezydenta powierzyć kierowanie Resortem przewodniczącemu Ko-misji Obrony Senatu Maciejowi Grubskiemu z Platformy Obywatelskiej, który broniąc żołnierzy z Nangar Khel wykazał się zaangażowaniem i dobrą znajomością problematyki wojskowej. Ministerstwem Obrony może skutecznie kierować tylko osoba nie związana z panującymi tam od lat „betonowymi układami”.
4. Przywrócić na stanowisko Szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego doktora Przemysława Gułę.
Ponad rok temu w obecności byłego wiceprezesa Narodowego Banku Polskiego, profesora Krzysztofa Rybińskiego, przekazałem ministrowi Michałowi Boniemu notatkę na temat karygodnych zaniedbań w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zdecydowałem się na to, gdyż Bogdan Klich wysłuchiwał moich rad popartych ekspertyzami specjalistów polskich i amerykańskich, a następnie postępował wbrew logice!
Wszyscy Polacy widzieli tragiczną katastrofę wojskowego samo-lotu CASA C-295M, w której zginęło dwudziestu znakomitych lotników. Tłumaczyłem Ministrowi Klichowi, dlaczego tak się stało, prezentując mu procedury NATO. Minister zapewniał, że wyciągnie z tego wnioski. Nie wyciągnął! Nastąpiła katastrofa wojskowego samolotu BRYZA, w której zginęła cała załoga. Była jeszcze katastrofa wojskowego śmigłowca Mi-24. Pytałem publicznie B. Klicha, ilu jeszcze dzielnych żołnierzy musi zginąć, żeby zaczął konieczne reformy w Wojsku? W sierpniu 2009 roku bohaterską śmiercią zginał kapitan Daniel Ambroziński, którego patrol w Afganistanie Talibowie ostrzeliwali przez sześć godzin, a nasze Lotnictwo nie mogło tam dole-cieć, bo miało za słabe silniki (MI24). Co więcej, jak już doleciało – było nieuzbrojone (Mi-17). Minister Klich zapewniał wtedy publicznie, że w trybie nadzwyczajnym dostarczy do Afganistanu odpowiedni sprzęt. Nie zrealizował tych obietnic, za to wodował uroczyście kadłub Korwety Gawron (który kosztował ponad mi-liard sto milionów złotych), komunikując zdumionym uczestnikom uroczystości, że na tym kończy się program budowy tak potrzebnego Marynarce Wojennej okrętu, gdyż nie ma środków na jego dokończenie.

W ubiegłym roku Bogdan Klich mówił, że robi coś, co nikomu dotąd się nie udało – leasinguje od LOT-u nowoczesne samoloty dla VIP, w miejsce awaryjnego sprzętu z poprzedniej epoki. Teraz twierdzi, że to się nie udało, bo przeszkadzali posłowie.
Gdy Bogdan Klich leciał dwukrotnie do Afganistanu, w niepotrzebną PR-owską podróż, wyleasingował dla siebie Boeinga Rumuńskich Linii Lotniczych za 150 tys. zł. Dodać należy, że za boeingiem leciał wojskowy samolot CASA, który dla Ministra Klicha była za mało wygodny. Dlaczego Minister Obrony Narodowej nie zdecydował się na leasing nowoczesnego samolotu dla tak ważnej delegacji państwowej, do składu której zatwierdził podsekretarza stanu w MON, szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i dowódców wszystkich rodzajów wojsk. Jak można było umieścić kluczowe dla bezpieczeństwa Państwa osoby w jednym samolocie z poprzedniej epoki i wysłać ten samolot w czasie mgły na polowe lotnisko, bez wyznaczenia z góry zapasowego wariantu lądowania i scenariusza pozwalającego na przesuniecie terminu uroczystości.

Tłumaczyłem B. Klichowi kilkakrotnie, co to jest nowoczesne zarządzanie ryzykiem, którego od 1990 roku uczyli nas Amerykanie. Przekonywałem, że nowoczesne samoloty pasażerskie są niezbędne nie tylko do przewozu VIP, ale dla ratowania Obywateli Polskich, gdy znajdą się na zagrożonych terenach. Teraz Minister Obrony twierdzi, że nie było pieniędzy na te samoloty, a jednocześnie wydawał dużo więcej na sprzęt, który okazał się nieprzydatny, że wspomnę tylko bezzałogowe Orbitery za 110 mln USD.
W maju 2009 roku Sejm RP powołał podkomisję do zbadania za-niedbań w Lotnictwie Wojskowym RP. Jej ekspert, znakomity pilot Major Arkadiusz Szczęsny napisał: „ Świadome narażanie przez MON naszych Żołnierzy na niebezpieczeństwo utraty życia jest niedopuszczalnym łamaniem prawa”!

Gdy Major Szczęsny poprosił podkomisję o przekazanie sprawy Prokuraturze, został odwołany z funkcji eksperta.

Jeden z najdzielniejszych komandosów GROMU, ranny w walce z terrorystami i odznaczony Krzyżem Zasługi za dzielność, napi-sał do mnie po katastrofie: „Czymże jest narażenie bezpieczeństwa Państwa, jak nie sabotażem. A kto tego nie rozumie, popełnia grzech zdrady!”.
Reakcja Ministra Obrony Narodowej na tragiczną katastrofę, polegająca na chwaleniu się wzorowymi procedurami w Wojsku, którymi może on się podzielić z innymi resortami, wywołała zapytania ze strony moich wojskowych kolegów ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, którzy nie zrozumieli o co ministrowi chodzi.

Mijają się z prawdą zapewnienia, że w Wojsku jest wszystko w porządku bo zastępcy płynnie przejęli dowodzenie. Podobnie jest w Centrum Antykryzysowym Rządu. W nawale obowiązków mógł Pan nie zauważyć, że po odwołaniu doktora Przemysława Guły ze stanowiska Szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego, na znak protestu odeszło dziesięciu najlepszych specjalistów od zarządzania Państwem w sytuacjach nadzwyczajnych.
Jestem Panu bardzo wdzięczny, za uratowanie Narodowej Jednostki Operacji Specjalnych GROM, która przez trzy miesiące pozostawała bez dowódcy i miała być „wdeptana w ziemię” przez „MON-owski beton”. Proszę, aby postąpił Pan podobnie w obec-nej tragicznej sytuacji Lotnictwa Wojskowego, Marynarki Wojennej i Wojsk Lądowych.

Sugerowane na początku listu rozwiązania inicjujące niezbędne reformy konsultowałem z wybitnymi polskimi i amerykańskimi specjalistami od zarządzania ryzykiem i ochrony infrastruktury krytycznej Państwa.

Jestem Naszą Tragedią tak przybity, że mimo licznych zaproszeń, nie będę na razie występował w mediach. Życzę, żeby nie zmarnował Pan Premier szansy zbudowania na wzór GROMU nowoczesnego Polskiego Wojska i systemu antykryzysowego Naszego Kraju.
Czołem,

generał S. Petelicki
—————————————————-
Generał Petelicki dla Wprost o raporcie Zespołu Ekspertów Niezależnych

„Artur Bartkiewicz, Jakub Czermiński Wprost24:

Dlaczego ZEN przygotował raport o katastrofie smoleńskiej?
Gen. Sławomir Petelicki: Spełniliśmy swój obywatelski obowiązek. Przygotowaliśmy całkowicie apolityczny raport, ponieważ obywatele zasługują na to, by zapoznać się z fachową oceną przyczyn tragedii z 10 kwietnia. Katastrofa nie powinna być wykorzystywana w celach politycznych. Chcemy, aby Polacy wyciągnęli z tragedii wnioski i odpowiedzieli sobie na pytanie co robić, aby zacząć odbudowywać bezpieczeństwo państwa.
Czy państwa raport jest alternatywą dla raportu przygotowywanego przez komisję pod przewodnictwem Jerzego Millera?
Myślę, że raport Millera nie zostanie w najbliższym czasie upubliczniony. Być może komisja przedstawi go tuż przed wyborami – a Donald Tusk demonstracyjnie zdymisjonuje ministra Bogdana Klicha. Chcę jednak zaznaczyć, że nasz raport nie jest polemiką z technicznymi ustaleniami specjalistów polskich i rosyjskich.
W raporcie czytamy, że jednym z głównych grzechów Donalda Tuska było przyjęcie konwencji chicagowskiej jako podstawy do prowadzenia śledztwa…
Decyzję zapadła prawdopodobnie w trójkącie Donald Tusk-Tomasz Arabski-Paweł Graś. Dla rządu rozwiązanie w którym śledztwo w sprawie katastrofy prowadzą Rosjanie było wygodne, ponieważ Rosjanie odpowiedzialność za katastrofy lotnicze -zwykle -zrzucają na pilotów. Tuż po katastrofie czołowi politycy PO otrzymali SMS-a z instrukcją na temat tego jak mają się wypowiadać na temat katastrofy. Tak się składa, że poznałem treść tego SMS-a. Brzmiał on tak: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. Donaldowi Tuskowi i jego współpracownikom od początku nie chodziło o to, jak zostaną potraktowani Polacy. Chodziło o ochronę własnych posad.
I przyjęcie konwencji chicagowskiej miało im to ułatwić?
Oczywiście. W tym celu przekonywano Polaków, że lot prezydenta do Smoleńska miał charakter cywilny, a i samolot był cywilny bo nie był uzbrojony( słowa min.Millera ) Jak można mówić o cywilnym locie, skoro wykonywali go wojskowi piloci, wg wojskowych instrukcji i dokumentów lotu, a pasażerowie znajdowali się na pokładzie samolotu, który w swojej nazwie ma przymiotnik „wojskowy” (litera „M” w nazwie Tu-154M oznacza „military”)? W dodatku samolot ten wchodził w skład wojskowego pułku i na ogonie miał szachownicę ustawowo zastrzeżoną dla wojskowego lotnictwa!
Z raportu wynika, że rząd jest odpowiedzialny m.in. za błędy w szkoleniu pilotów i złą kondycję 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Czy te grzechy nie obciążają też poprzednich ekip?
Nie – to grzechy z ostatniego okresu, dlatego, że to za rządu Donalda Tuska doszło do katastrofy samolotu CASA w Mirosławcu, która jak w soczewce pokazała wszystkie braki polskiej armii. Z katastrofy nie wyciągnięto jednak żadnych wniosków – i to jest główny grzech Donalda Tuska, który po katastrofie w Mirosławcu nie zmusił B.Klicha do prawdziwej reformy Wojska
Samych pilotów, pana zdaniem, winą obarczać nie można…
Absolutnie. Kpt. Arkadiusza Protasiuka nie można winić za katastrofę, tak jak Śp.kpt. Daniela Ambrozińskiego nie można winić za to, że jego ludzie zostali ranni, a on sam zginął w Afganistanie (to po śmierci kpt. Ambrozińskiego ostrą krytykę pod adresem MON skierował ówczesny dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak – przyp. red.). Żołnierz ma niezbywalne prawo być dobrze dowodzonym, a nasi żołnierze dobrze dowodzeni nie byli. Kpt. Protasiuk w ogóle nie powinien był wystartować z Okęcia. Ten lot był źle przygotowany. Jeżeli szef BOR otrzymuje informacje, że jego ludzie nie zostali wpuszczeni na lotnisko w Smoleńsku i nie mogą sprawdzić terenu – to powinien natychmiast zameldować o tym ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, a ten o całej sprawie powinien poinformować premiera.
Czy części odpowiedzialności za złą organizację lotu nie ponosi Kancelaria Prezydenta?
Absolutnie. Kancelaria Prezydenta układała tylko listę zaproszonych. Za ich transport odpowiedzialna była strona rządowa. Gdyby Lech Kaczyński zdecydował się na podróż do Smoleńska pociągiem to za bezpieczeństwo w czasie jazdy odpowiadałaby PKP, BOR i ABW– a nie Kancelaria Prezydenta. Gdyby pociągiem udali się generałowie poza PKP odpowiadałaby Żandarmeria Wojskowa i Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
W dalszej części państwa raportu znajduje się zarzut, że Polska przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy nie zwróciła się z prośbą o pomoc do NATO.
Na to nie ma żadnego wytłumaczenia. Po co wstępowaliśmy do NATO? Po to żeby przedłużyć czas służby generałom? Tuż po katastrofie tylko Bogdan Klich pamiętał, że Polska jest od 12 lat członkiem Sojuszu i zaproponował, by poprosić NATO o pomoc. Ale premier tego nie chciał, ponieważ gdyby śledztwo toczyło się pod auspicjami NATO raport końcowy byłby miażdżący dla rządu i MON-u. Pojawiłoby się pytanie dlaczego Tusk wcześniej nie zdymisjonował Bogdana Klicha. Najgorsze w tym wszystkim jest postawienie Polaków w sytuacji bezbronnego petenta. A przecież wchodziliśmy do NATO po to, żeby nas broniło.

Sugeruje pan, że gdyby NATO prowadziło śledztwo jego wyniki byłyby inne? Rosjanie kłamią?
Tak ! NATO powiedziałoby nam o wiele więcej na temat przyczyn katastrofy niż możemy się dowiedzieć od Rosjan. Rosjanie nie są zainteresowani by pokazać całą sytuację – np. to co działo się w baraku na lotnisku smoleńskim, którego nie można nazwać wieżą kontroli lotów. Ale Tusk najwyraźniej też nie jest tym zainteresowany. A przecież zwrócenie się do NATO tuż po katastrofie było obowiązkiem premiera!. Przecież wtedy nie wiedzieliśmy co się stało. To mógł być np. zamach czeczeńskiego terrorysty. Na teren obok lotniska mógł wejść każdy z ręczną wyrzutnią rakiet .
Wie pan jak Sojusz zareagował na to, że Polska nie poprosiła go o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy? W końcu na pokładzie samolotu leciało pięciu generałów dowodzących operacjami NATO w Afganistanie i generał F.Gągor zatwierdzony na najwyższe stanowisko w NATO.
W tym momencie straciliśmy w NATO całą wiarygodność. Efekt? Tuż po katastrofie USA podjęły decyzję o tym, że – wbrew wcześniejszym ustaleniom – nie przekażą nam uzbrojonych zestawów rakietowych Patriot. Skandaliczne było to, że tuż po katastrofie minister Klich poinformował opinię publiczną o tym jak płynnie zastępcy przejęli dowodzenie po tragicznie zmarłych generałach.
Minister chciał chyba uspokoić opinię publiczną…
Ale powinien był powiedzieć coś zupełnie innego. Minister obrony NATO-wskiego państwa powinien przypomnieć, że w tym tragicznym momencie stoi przy nas Sojuszu, że jesteśmy bezpieczni bo możemy liczyć na NATO.
Czy poza publikacją raportu ZEN planuje jakieś kolejne posunięcia? Skoro znacie winnych to czy zamierzacie złożyć wnioski do prokuratury o ich ściganie?
My nie jesteśmy parlamentem. Nie możemy postawić premiera czy ministrów przed Trybunałem Stanu. Nasz raport kończymy słowami: „jeśli po ocenie raportu komisji szefa MSWiA i prokuratury Sejm nie podejmie decyzji o postawieniu Donalda Tuska i Bogdana Klicha przed Trybunałem Stanu będzie to oznaczało, że nawet największa tragedia narodowa w Polsce po II wonie światowej nie jest w stanie nic zmienić, a system bezpieczeństwa państwa będzie ulegał dalszej degradacji”. My swoje zadanie wykonaliśmy. Oczywiście jesteśmy gotowi spotkać się w tej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem – ale jestem pewien, że PR-owcy odradzą mu takie spotkanie. Premier woli spotykać się z muzykami.
Podkreśla pan apolityczność raportu ZEN – ale zdaje pan sobie chyba sprawę, że powielając wiele tez stawianych przez PiS, zostaniecie oskarżeni o włączanie się w bieżącą walkę polityczną.
Nie słyszałem żeby PIS wspomniał o obowiązku zwrócenia się o pomoc do NATO.
Chcę podkreślić, że gdyby to PiS-owski rząd organizował ten lot wszystko prawdopodobnie wyglądałoby identycznie. PiS nie podchodzi profesjonalnie do bezpieczeństwa państwa o czym najlepiej świadczy fakt rozbicia przez A.Macierewicza Wywiadu i Kontrwywiadu Wojskowego. Mógł przecież zostawić najlepszych młodych oficerów a zniszczył cały tworzony latami dorobek tej cenionej przez NATO Służby! Poza tym chce przypomnieć, że gdy Jarosława Kaczyński był premierem zakazał ówczesnemu ministrowi Obrony Narodowej Radosławowi Sikorskiemu kontaktów ze mną. Tylko Monika Olejnik uważa, że wspieram PIS ale jej wszystko wolno!
Skoro raport jest ostatnim głosem ZEN w sprawie katastrofy smoleńskiej to czym teraz zajmie się wasz zespół?
Będziemy starali się pomagać Polakom w sprawach w których SA oszukiwani przez władze.
Ja osobiście marzę o nowoczesnych profesjonalnych Siłach Zbrojnych służących rodakom tak jak GROM. A na razie mamy armię świetnie opłacanych PRowców służących rządowi
Naprawdę wierzycie, że w ten sposób wpłyniecie na polską rzeczywistość? Że wasz głos nie zginie wśród innych opinii?
Tak – właśnie w taki sposób obywatele mogą zmieniać rzeczywistość. Liczymy przede wszystkim na młode pokolenie, które myśli już innymi kategoriami. Jeżdżę po Polsce, spotykam się z młodymi ludźmi i muszę powiedzieć, że jestem optymistą.”
(Źródło: http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Generalowi-Slawomirowi-Petelic,2,ID425146297,n)
———————————–

Pozdrawiam, smutny i zły…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad…

http://krzysztofjaw.blogspot.com/%20kjahog@gmail.com

http://krzystofjaw.salon24.pl/427022,generl-s-petelicki-kolejna-ofiara-samobojcy

Przeczytaj także:

Nie wierzę w samobójstwo Generała. Jego życiorys samobójstwu przeczy

Generał Sławomir Petelicki nie żyje. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Jego podwładni w to nie wierzą

Seryjny samobójca i gen. Petelicki. “Jeśli była to egzekucja, to czas byłby dobrany idealnie. Tuż przed meczem polskiej drużyny, piątek wieczorem”

Generał S. Petelicki – Kolejna ofiara “samobójcy”?

Prof. Staniszkis: nie wierzę w samobójstwo gen. Petelickiego. “Miał ogromną wiedzę, dla wielu niebezpieczną, naciskano by milczał”

Zobacz: Generał zamordowany

Więcej o strzelających do siebie lub samo-wieszających się osób niewygodnych aktualnej władzy w ostatnich latach tutaj link

Posted in Polityka i aktualności, Tajemnicze wypadki | 3 Komentarze »

Pierwszy dowódca GROM-u Sławomir Petelicki nie żyje

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Przeczytaj: Generał S. Petelicki – Kolejna ofiara “samobójcy”?

Generał Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM, nie żyje. Jego ciało, z ranami postrzałowymi znaleziono w garażu na warszawskim Mokotowie. Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do służb, wiele wskazuje na samobójstwo.

Sławomir Petelicki, Fot. Waldemar Kompała / AG

Ciało, w garażu domu, gdzie mieszkał Petelicki, znalazła jego żona. Zabezpieczono broń, z której prawdopodobnie padły strzały – dowiedziała się PAP.

– Mogę potwierdzić jedynie, że otrzymaliśmy zgłoszenie od członków rodziny o znalezieniu zwłok mężczyzny. Na miejscu są policjanci i prokuratorzy. Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tej śmierci – powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji mł. insp. Maciej Karczyński.

Na miejscu trwają czynności z udziałem prokuratorów i policjantów. Sprawa będzie prowadzona przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. – Na razie za wcześnie mówić o kwalifikacji postępowania – powiedziała prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska. Dodała, że prokuratura nie udziela informacji ze względu na dobro śledztwa.

Sławomir Petelicki dla Onetu: taktyka zapisana w SMS-ie jeszcze się nie rozsypała

Generał brygady Sławomir Petelicki urodził się w 1946 roku w Warszawie. Od 1969 roku pracował w Departamencie I MSW, obejmując placówki zagraniczne, m.in. w Wietnamie, Chinach i Stanach Zjednoczonych. W latach 1990-1995 organizował, a następnie dowodził jednostką GROM. W 1996 roku krótko doradzał premierowi Włodzimierzowi Cimoszewiczowi jako pełnomocnik ds. walki z przestępczością zorganizowaną. W latach 1997-1999 ponownie dowodził grupą GROM. Wielokrotnie odznaczany, przeszedł w stan spoczynku i zajął się działalnością biznesową. W 2010 roku ukazała się książka wywiad-rzeka pt. „GROM. Siła i honor” autorstwa Michała Komara.

(PG/kdp)

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pierwszy-dowodca-grom-u-slawomir-petelicki-nie-zyj,1,5162849,wiadomosc.html

Przeczytaj: Generł S. Petelicki – Kolejna ofiara “samobójcy”?

Prof. Staniszkis: nie wierzę w samobójstwo gen. Petelickiego. „Miał ogromną wiedzę, dla wielu niebezpieczną, naciskano by milczał”

Posted in Polityka i aktualności, Tajemnicze wypadki | Leave a Comment »

Niepokonani – Kuba Błaszczykowski

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Przejmujący wywiad z Jakubem Błaszczykowskim. W ramach cyklu „Niepokonani” rozmowę przeprowadził red. Krzysztof Ziemiec. 

 

 

Całość:  Niepokonani – Jakub Błaszczykowski, 29.09.2010

Więcej:

Niepokonani – Krzysztof Ziemiec

Zobacz także:

Kuba Błaszczykowski – Nie wstydzę się Jezusa

Posted in Świadectwa | 1 Comment »

Robert Lewandowski nie wstydzi się Jezusa

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Robert Lewandowski – napastnik piłkarskiej reprezentacji Polski oraz Borussii Dortmund

Przyjąłem ten breloczek, ponieważ jestem katolikiem i nie wstydzę się Jezusa, ani swojej wiary. Wiem, że Pan Bóg na pewno cały czas nade mną czuwa. 

Jeśli chodzi o wiarę, to wiadomo, że we współczesnym życiu i świecie wszystko idzie bardzo szybko, nieraz zapominamy o naszych wartościach i o tym, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Dlatego też ta wiara pomaga mi na boisku, ale też i poza nim, aby być po prostu dobrym człowiekiem i popełniać jak najmniej błędów.

http://www.mt1033.pl/robert-lewandowski,577,zz.html

Zobacz także:

Kuba Błaszczykowski – Nie wstydzę się Jezusa

 

Posted in Nie wstydzę się JEZUSA | Leave a Comment »

Agresywni Rosjanie bili do nieprzytomności!

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Przed meczem Polska – Rosja odbył się MARSZ PRZYJAŹNI. Pozwoliły na to polskie władze, a polska Policja była bardzo „skuteczna”.

Posted in Polityka - video, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Białystok Miasto Miłosierdzia

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Prezentacja przygotowana przez katechetów Zespołu Szkół Sportowych nr 1 w Białymstoku, ul. Promienna 13 a.

Białystok Miasto Miłosierdzia. pps

Przeczytaj także: 

Obraz Matki Bożej Miłosierdzia

Białystok Miasto Miłosierdzia

– rozmowa z ks. abp. dr. Stanisławem Szymeckim, Metropolitą Białostockim, Honorowym Obywatelem Miasta Białegostoku

Posted in Filmy i slajdy, Miłosierdzie Boże | Leave a Comment »

Białystok Miasto Miłosierdzia

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

Rozmowa z ks. abp. dr. Stanisławem Szymeckim, Metropolitą Białostockim, Honorowym Obywatelem Miasta Białegostoku 

W.S. Księże Arcybiskupie, otrzymał Ekscelencja tytuł Honorowego Obywatela Miasta Białegostoku, z czego się wszyscy cieszymy. Arcypasterz ludu białostockiego jest najgodniejszy tego tytułu jako ten, który czuwa, by dusza mieszkańców Ziemi Białostockiej zachowała świadomość, że jej Ojcem jest Bóg Stwórca. Cieszymy się też z pięknych słów, jakie Ksiądz Arcybiskup wypowiedział pod adresem Rady Miejskiej i Prezydenta m. Białegostoku podczas uroczystości w auli Akademii Medycznej. Swoje wystąpienie zakończył Ekscelencja słowami, które zawsze poruszają:
Na naszej ziemi jest Matka Miłosierdzia.
Nasze miasto jest Miastem Miłosierdzia.
I zawierzył Ksiądz Arcybiskup Białystok Matce Miłosierdzia. Bardzo prosimy o rozwinięcie tych pięknych zdań…

Abp St.S. Czuję się bardzo zaszczycony otrzymanym wyróżnieniem i, przyznaję, że cieszę się z nadanego mi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Białegostoku. To mi pozwala jeszcze bardziej zakorzenić się na tej ziemi i czuć się prawdziwym białostoczaninem, z krwi i kości, o ile tak można powiedzieć. Natomiast czy jestem godny, nie mówiąc już, że najgodniejszy, tego nie wiem. Sądzę raczej, że ciągle jeszcze za mało dla Białegostoku zrobiłem. Za krótko tu jestem, by móc czymś się pochwalić. Niemniej muszę powiedzieć, że w mojej pracy dla tej ziemi, do której zostałem posłany przez Ojca Świętego Jana Pawła II włożyłem nie cząstkę, ale całe serce. Wynika to zresztą z samej postawy kapłańskiej, z duchowości kapłańskiej, która polega na tym, żeby na wzór Chrystusa Dobrego Pasterza być zawsze gotowym oddać życie za powierzone owce. Dlatego staram się bez reszty oddawać sprawom Białegostoku, tak dalece, że poprzednie swoje zajęcia, obowiązki, zadania na różnych stanowiskach wydają mi się już tak bardzo dalekie. Nie oznacza to, że zapomniałem o wszystkim, co było wcześniej, ale teraz pochłonięty jestem sprawami białostockiego Kościoła i Białegostoku, że nawet nie mam czasu, by tęsknić do tamtych miejsc, gdzie spełniałem swoje posłannictwo czy to jako kapłan, czy jako biskup.
Jestem wdzięczny za ten zaszczytny tytuł tym bardziej, że przyjmuję go jako wyróżnienie nie tyle mojej osoby, co Kościoła białostockiego. Mówiłem o tym w czasie uroczystości w auli Akademii Medycznej, że to Kościół został wyróżniony, a szczególnie wyróżniony związek między Ziemią Białostocką a Kościołem katolickim. To uważam za najważniejsze. Dlatego, pomijając moją osobę, dobrze, że tak się stało, bo trzeba rzeczywiście o Kościele katolickim mówić jak najwięcej, a także – co się z tym wiąże – o polskości Ziemi Białostockiej. W zakończeniu mojego przemówienia w Aula Magna wspomniałem, oczywiście, Matkę Miłosierdzia. O tym, że na naszej ziemi, w naszej katedrze jest Matka Miłosierdzia, a Białystok jest Miastem Miłosierdzia, mówiłem wiele razy. Mieszkańcy Białegostoku chętnie to określenie podchwycili i także się tym cieszą. Myślę, że tak powinno być. Miłosierdzie jest czczone w perspektywie samego Boga – Bóg Miłosierny, Chrystus Miłosierny, Miłosierdzie Boże. A w tym Miłosierdziu uczestniczy w pełni Jego Matka, Matka Jezusa Chrystusa, Matka Boża. Została nazwana Matką Miłosierdzia, czyli Matką Boga Miłosiernego, Matką Boga, który jest Miłosierny, sama będąc pełna dobroci, miłości i miłosierdzia wobec nas wszystkich.
Naprawdę, bardzo się cieszę, że trafiłem do Białegostoku na stare lata, o ile mogę tak powiedzieć. Myślę, że starszy człowiek najwięcej potrzebuje Miłosierdzia. Jestem szczęśliwy, że ostatni etap mojego życia upływa nie tyle w cieniu Miłosierdzia, ile w blasku Miłosierdzia. Tutaj, w Białymstoku, samego siebie polecam Miłosierdziu Bożemu, a także wszystkich, którzy zostali powierzeni mojej pieczy, mojemu posłannictwu.
Białystok zasługuje na tę nazwę i ze względu na kult Miłosierdzia Bożego, jaki rozwinął tu ks. Michał Sopoćko. To był wielki czciciel Miłosierdzia Bożego. Był, oczywiście, kierownikiem duchowym s. Faustyny, ale też sam zrobił tak wiele dla kultu Miłosierdzia Bożego. Przekonany o słuszności tego kultu, wbrew różnym trudnościom szerzył go, mając nadzieję, że przyjdzie czas, gdy kult Miłosierdzia Bożego znajdzie uznanie władz kościelnych i będzie mógł rozwijać się bez przeszkód. Może właśnie ks. Sopoćko ma najwięcej zasług. Chociaż nie można zapominać o tradycji wileńskiej, która znalazła w Białymstoku nowy, podwójny wyraz: i wobec Matki Bożej i wobec samego Pana Jezusa Miłosiernego. Tam tkwią korzenie kultu Miłosierdzia Bożego. Lud białostocki, jako cząstka dawnej Metropolii Wileńskiej, tak jest przepojony kultem Miłosierdzia, tak jest zanurzony w tym kulcie, że niejako z natury rzeczy szczególne nabożeństwo i do Matki Miłosierdzia i do Miłosierdzia Bożego znajduje tu swoje uzasadnienie.

W.S. Tak więc Białystok stał się Miastem Miłosierdzia nie tylko ze względu na czczony tutaj wizerunek Ostrobramskiej Matki Miłosierdzia, ale i za przyczyną Sługi Bożego, ks. Michała Sopoćki, kierownika duchowego s. Faustyny, niestrudzonego orędownika Miłosierdzia Bożego. Trudno jednak nie skonstatować, że ks. Sopoćko poza Białymstokiem jest znacznie mniej znany. Co robi Kościół białostocki, by również ten święty kapłan zyskał należne sobie miejsce w dziele Miłosierdzia Bożego?
Abp St.S. Tak, ks. Sopoćko jest mniej znany, aczkolwiek pozostały po nim różne pisma, wypowiedzi. Być może sam pragnął pozostać w cieniu s. Faustyny, która miała objawienia. On zaś czuł się sługą tych objawień i chyba chciał pozostać w roli sługi, którego nie stawia się na świeczniku.
Jednakże muszę z przykrością stwierdzić, że dzisiaj już to pozostawianie ks. Sopoćki w cieniu niepotrzebnie się utrzymuje. Może z powodu tego, że w nabożeństwach wi ypowiedziach s. Faustyny za mało się mówi o roli ks. Sopoćki. Siostry Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia dużo piszą o s. Faustynie, a o ks. Sopoćce zupełnie nie wpominają.

W.S. Może jest tu miejsce właśnie dla Kościoła białostockiego?
Abp St.S. Z całą pewnością. Kościół białostocki naprawdę robi niemało w tym względzie. Niedawno otrzymaliśmy foldery o s. Faustynie, o Miłosierdziu Bożym. Z ubolewaniem stwierdziliśmy, że nie było w nich słowa o ks. Sopoćce. Uzupełniliśmy więc je osobną wkładką o tym kapłanie, żeby podkreślić związek między ks. Sopoćką a s. Faustyną. Kościół białostocki robi bardzo dużo dla uwydatnienia roli ks. Sopoćki w dziele Miłosierdzia Bożego. W ramach Kurii Metropolitalnej przeprowadzono proces przed beatyfikacją, który postawił ks. Michała Sopoćkę w randze Sługi Bożego. Ten lokalny proces został przeprowadzony bardzo sumiennie. Wszystkie jego dokumenty, wszystkie pisma zostały przekazane do Stolicy Apostolskiej do odpowiedniej kongregacji i ta sprawa tam już się toczy. Proces beatyfikacyjny jest więc w toku. Byłem niedawno w Rzymie i rozmawiałem o losie tego procesu. Powiedziano mi, że postępowanie będzie o tyle łatwiejsze, że sprawy związane z Miłosierdziem Bożym, bardzo skomplikowane, przez pewien czas były przecież zahamowane, obecnie już wyglądają zupełnie inaczej. W związku z beatyfikacją s. Faustyny wszystko zostało wyjaśnione i nie powinno być większych problemów. Natomiast, co jest normalne w takiej sytuacji, trzeba dokładnie zbadać wszystkie pisma ks. Sopoćki, jego wypowiedzi, sposób wykładania, a także jego życie, duchowość, co wymaga czasu. Postępowanie procesowe musi więc trochę potrwać.
Ale w Białymstoku robimy co możemy, żeby przybliżyć ks. Sopoćkę i ukazać jego dokonania. Myślę, że dużą rolę odegrało tu uratowanie miasta od zagłady, kiedy przed laty wykoleił się pociąg z płynnym chlorem. Mieszkańcy Białegostoku zrozumieli, że stało się to dzięki Miłosierdziu Bożemu i za wstawiennictwem Sługi Bożego ks. Michała Sopoćki. To wydarzenie, które zasługuje na określenie mianem cudownego ocalenia, bardzo przyczyniło się do wzrostu zainteresowania i umiłowania postaci ks. Sopoćki.

W.S. Metropolia Wileńska, której cząstką była nasza obecna archidiecezja, leżała na pograniczu chrześcijaństwa łacińskiego i bizantyjskiego. Ksiądz Arcybiskup urodził się na Śląsku, wychował i wykształcił we Francji, w samym sercu Europy łacińskiej. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie wzrósł Ekscelencja w naszą ziemię, odmienną przecież od Europy Zachodniej?
Abp St.S. To prawda, urodziłem się na Śląsku, wychowałem i wykształciłem we Francji, ale nigdy nie przestałem być Polakiem. Moi rodzice, którzy pamiętali czasy, kiedy Śląsk był pod władzą niemiecką i w szkołach uczono wyłącznie po niemiecku, w domu mówili po polsku i nas nauczyli mówić i modlić się po polsku. Byli naprawdę wielkimi Polakami, przesiąkniętymi patriotyzmem i to nam przekazali. Nawet kiedy mieszkaliśmy już we Francji, rodzice nigdy nie przestali wychowywać nas jako Polaków. Chociaż posyłali nas do francuskich szkół, nalegali, żebyśmy w domu mówili po polsku. W domu niepodzielnie panował język polski, trochę śląski, ale najważniejsza była polska atmosfera. I to sprawiło, że kiedy tuż po wojnie szukano polskich księży, którzy mogliby wspomóc Kościół w Polsce osłabiony wielką martyrologią kapłanów, ja od razu poczułem się potrzebny. Powtarzałem, że muszę jechać, muszę ratować Polskę, tak wtedy myślałem. Nic, co prawda, nie uratowałem, ale taki był mój młodzieńczy zamiar. To dzięki moim rodzicom, ich wychowaniu nie miałem żadnych wątpliwości kim naprawdę jestem i gdzie jest moja ojczyzna.

W.S. Zanim jednak objął Ksiądz Arcybiskup Metropolię Białostocką, wiele lat swego kapłaństwa spędził Ekscelencja na Śląsku, w Krakowie, w Poznańskiem, w Kielcach… Jakie było pierwsze zetknięcie z Białymstokiem?
Abp St.S. Z chwilą, kiedy przybyłem do Białegostoku, niewiele wiedziałem o tej ziemi, o różnorodnych problemach na wschodniej ścianie, jak to się mówi. Niezbyt wiele wiedziałem też o tych wszystkich sprawach, które dotyczą Kościoła katolickiego, Kościoła prawosławnego, unitów, itd. Nie bardzo, przyznaję, w tym się orientowałem. I nadal się uczę, bo muszę się uczyć Białegostoku i całej miejscowej historii, bardzo bogatej tradycji, tego pięknego świata. Myślę, że przychodzi mi to tym łatwiej, że ja nie byłem, jak mawiają Francuzi, dépaysé, jakby bez ziemi. Ja tu zastałem tę samą Polskę, polską kulturę, o innym odcieniu, oczywiście, innym zabarwieniu, nieco odmiennym sposobie wyrażania tej kultury, ale bardzo gruntowną, zasadniczo polską kulturę, stąd nigdy nie czułem się tu obcy. Może i to mi pomogło, że tyle świata widziałem w swoim życiu. Myślę, że taki życiorys pomaga od razu wejść i przyjąć za swoje to, co zastajemy w nowym miejscu, co staje się naszym codziennym chlebem. Pod tym względem nie miałem żadnych trudności, żeby się przyzwyczaić, wejść w życie miejscowych ludzi. Nie można zresztą inaczej.
Lubię powtarzać, że nie tylko – jak to się mówi – nowy biskup obejmuje diecezję, to także diecezja obejmuje biskupa. Ona go garnie do siebie, przygarnia, wchłania. Mówiłem już o tym kiedyś w katedrze, że to obejmowanie biskupa w Białymstoku jest takie, że biskup naprawdę nie ma czasu na próżnowanie. Wszystkie sprawy tej ziemi, nie tylko kościelne, ale i społeczne, wszystko z czego składa się życie tutejszych ludzi, wchłania biskupa, bo ludzie pragną, żeby był pośród nich. Jest to bardzo miłe, że tu na Białostocczyźnie jest ogromne zapotrzebowanie na biskupa. To cieszy i nie można tego pomijać. Może to właśnie leży u podstaw tego odczucia wśród ludzi, że biskup się udziela i może to także przyczyniło się do przyznania mi honorowego obywatelstwa.
Moja radość jest ogromna, bo bardzo ukochałem tę ziemię, która jest na wskroś polska. Od czasu do czasu, tu i tam pojawia się trochę inny akcent w mowie, bardzo miły, ale nie ma żadnej różnicy z tym, co się słyszy w innych częściach Polski. Czasami nawet żałuję, że tak rzadko już słyszy się odmienną, wschodnią wymowę, bardzo miłą, którą bardzo lubię.

Plik:Bialystok katedra fc05.jpg

W.S. Ważnym rysem polskiej duchowości jest maryjność, wszak pierwsze dojrzałe słowo polskiej mowy, to nieśmiertelna „Bogurodzica”, a nasza epopeja narodowa „Pan Tadeusz” rozpoczyna się inwokacją do Panny Świętej. Z całą pewnością i Ksiądz Arcybiskup od najmłodszych lat wzrastał w kulcie Maryi. Czy można zapytać, kiedy Matka Święta przybrała postać Matki Miłosierdzia? 
Abp St.S. Moi rodzice bardzo kochali Matkę Bożą. Wspominałem kiedyś, że figura Matki Bożej wędrowała z rodzicami od początku do końca, od chwili, gdy się pobrali nie rozstawali się z tą figurą. Wszyscy z nią byliśmy, modliliśmy się do Matki Bożej. To było takie piękne w naszej rodzinie i ja to wszystko nadal pamiętam. Kiedy zaś nabożeństwo do Matki Bożej przyjęło postać Matki Miłosierdzia? Przyznaję, że dopiero w Białymstoku. Lubiłem różnymi tytułami obdarzać Matkę Bożą: Częstochowska, Piekarska, z Lourdes, Matka kapłanów… Te wszystkie tytuły są mi bardzo bliskie, w każdym ujawnia się jakiś nurt naszej duchowości i wiary w opiekę Matki Bożej. Ale, rzeczywiście, Matkę Miłosierdzia dopiero tu poznałem i tym tytułem się zachwyciłem. Od przyjazdu do Białegostoku szczerze się modlę do Matki Miłosierdzia. Ile razy jestem w katedrze, zawsze przyklękam przed Jej cudownym wizerunkiem, także w swoich codziennych pacierzach do Niej się zwracam. Mam w domowej kaplicy, a także w moim mieszkaniu obraz Matki Miłosierdzia i przed tym obrazem się modlę. Bo uważam, że ten tytuł: Matka Miłosierdzia jest bardzo piękny i chyba streszcza wszystkie inne tytuły. W tej inwokacji, w tym właśnie tytule, odnalazłem uwieńczenie, ukoronowanie moich wszystkich postaw wobec Matki Bożej.
Ale w związku z kultem maryjnym, tak żywym w Polsce, chciałbym powiedzieć o jeszcze jednej mojej obserwacji, która potwierdzała się we wszystkich miejscach, w których wcześniej pracowałem i tak jest też w Białymstoku. Polska duchowość, polska pobożność będąc głęboko maryjna, jest tak samo pasyjna. U jej podstaw tkwi kult krzyża i wszystkiego, co wiąże się z krzyżem, a więc nabożeństwa pasyjne, „Gorzkie żale”, „Droga krzyżowa”. To wszystko jest bardzo bliskie sercu Polaków. Może nawet stąd wyrasta kult Maryi, która do końca stała pod krzyżem. Matka pod krzyżem, Matka związana z krzyżem, tym bardziej Matka Miłosierdzia. Polski lud kocha krzyż. Pamiętam piękną peregrynację krzyża w diecezji kieleckiej, po głośnym wówczas znieważeniu krzyży, jakie tam miały miejsce. Trwała dwa lata, a ludzie przeżyli je jako wielkie misje.
Jest moim cichym zamiarem, żeby zakończyć to tysiąclecie taką właśnie peregrynacją krzyża po archidiecezji białostockiej. Już prosiłem Ojca Świętego, żeby nam pobłogosławił czy podarował krzyż i z tym krzyżem papieskim chodzilibyśmy po całej archidiecezji czcząc to Drzewo Zbawienia i Matkę Bożą pod krzyżem.

W.S. Ostrobramska Matka Miłosierdzia pozostała na swoim miejscu w Wilnie. I chyba dobrze się stało, bo dzisiaj już bez przeszkód może zwracać się do Niej wileński lud, w tym i zamieszkujący tę ziemię Polacy, a i my możemy pielgrzymować do tego pięknego i tak zapisanego w polskiej tradycji miasta. W nowej sytuacji białostockie sanktuarium stało się już osobnym miejscem kultu Matki Miłosierdzia. Kaplicę wyświęcił przed laty ówczesny Metropolita Krakowski Kardynał Karol Wojtyła, który już jako Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił koronę na skroń Maryi. Co możemy zrobić, aby to sanktuarium szerzej promieniowało na cały kraj?
Abp St.S. Ojciec Święty Jan Paweł II, kiedy święcił koronę w Rzymie dla Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku, wyraźnie powiedział: Białostocka Matka Miłosierdzia. I tak jest, to jest Białostocka Matka Miłosierdzia. Nie oznacza to przecięcia korzeni, bo przecież jest to wizerunek Matki Bożej z Ostrej Bramy, kopia tego obrazu, bardzo piękna, ale jest to już nasza Matka Boża, białostocka, która dla nas, tutaj, jest Matką. Cieszę się, że właśnie w naszej katedrze rozwija się ten kult w oparciu o dawniejszy kult Matki Bożej Ostrobramskiej, ale już jako wyraz pobożności naszego, lokalnego Kościoła. Tak o tym trzeba myśleć i o tym trzeba mówić. Nie zrywamy korzeni, nie zapominamy, że kopia ta przywędrowała z Wilna, dlatego ogromnie się cieszę, że mówimy na zmianę Matka Boża Ostrobramska i białostocka Matka Miłosierdzia. Bo to jest jedno, to jest ten wielki świat, który znajduje się pod opieką Matki Miłosierdzia. Raduje też mnie, że pielgrzymki z Białegostoku idą do Wilna, żeby tam modlić się przed Matką Boską w Ostrej Bramie. I bardzo bym chciał, żeby było ich jak najwięcej, nie tylko pielgrzymek, ale i indywidualnych wyjazdów do Wilna. Dlatego, że Wilno jest piękne i że Ostra Brama jest nasza, polska. Może za dużo powiedziałem, nie wiem, ale tak jest…

W.S. Tak to odczuwamy, i to nie tylko mieszkańcy ze wschodnich ziem Rzeczpospolitej. Ksiądz Jan Twardowski, urodzony w Warszawie, nie związany w żaden sposób z dawnymi Kresami, napisał w wierszu „Ostrobramska”: „to nie koniec /to wróci/ nie ma nigdy na zawsze// Ostrobramska w serdecznym mieście/ odpukuje nieszczęście”.
Abp St.S. Więc tak już to widać jest, dlatego cieszę się z tych związków, które nadal trzeba pielęgnować, pamiętając jednak, że jesteśmy tutaj, w Białymstoku.
Co zaś można by zrobić, żeby białostockie sanktuarium Matki Miłosierdzia promieniowało na cały kraj? Dodam, że nie tylko sam obraz Matki Bożej, ale i kult Miłosierdzia Bożego powinien być znany w całej Polsce. Gdzie tylko mogę, gdy tylko odwiedzam jakieś miasto, pytam, czy jest tu kościół Miłosierdzia Bożego, czy jest obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. I wtedy zaraz zapraszam do Białegostoku, bo u nas jest sanktuarium Miłosierdzia Bożego, buduje się to sanktuarium, jest też cudowny obraz Matki Miłosierdzia w katedrze. Zawsze to czynię.
Może dobrze by było, gdyby „Czas Miłosierdzia”, nasze czasopismo, bardzo pięknie redagowane, rozchodziło się w całej Polsce szerząc kult Miłosierdzia. Dziękuję redakcji, wszystkim współpracownikom, cieszę się, że mamy u nas takie pismo.

W.S. Związek Księdza Arcybiskupa z Białymstokiem nie byłby tak pełny, gdyby nie obecność Ekscelencji na co dzień wśród ludzi tu mieszkających, dzielenie ich radości, ale i trosk, udział w najważniejszych wydarzeniach nie tylko życia religijnego. Jak znajduje Ksiądz Arcybiskup czas na to wszystko?
Abp St.S. Już o tym mówiłem. Diecezja, lud obejmuje biskupa i lud wciąga biskupa we wszystkie swoje sprawy. Bardzo piękny jest przykład Ojca Świętego, który, zwłaszcza kiedyś, na początku pontyfikatu, szedł do tłumów, tam się cieszył z obecności tak wielkiej liczby ludzi, rozmawiał. Mówiono, że Papież lubi bain de foule, lubi kąpiel w tłumie. Ja, przyznaję, jestem bardzo, bardzo daleki od przeżyć i wielkości Ojca Świętego. ale może i mnie została udzielona cząstka tego charyzmatu przez nałożenie rąk Ojca Świętego. Mam prawo naśladować w tym Papieża, a nawet obowiązek iść takimi samymi drogami, jakimi chodzi Ojciec Święty. Ponadto jest to w mojej naturze, ja lubię być wśród ludzi, lubię z nimi rozmawiać. Niekiedy jest to nawet kłopotliwe, gdy np. idę z kimś ulicą. Mój towarzysz może czuć się dotknięty, że co chwilę odrywam się od rozmowy, pozdrawiając kogoś przechodzącego, zamieniając kilka słów. Mogę uchodzić za człowieka roztargnionego, ale inaczej nie potrafię. Jest to nasza cecha rodzinna, wszyscy byliśmy bardzo pozytywnie nastawieni do ludzi, lubiliśmy towarzystwo innych. A jak na to znajduję czas? Przyznaję, że jestem często poza domem, w parafiach, na spotkaniach, w szpitalach, szkołach. Myślę, że nie trzeba wielkiego wysiłku, żeby znaleźć na to wszystko czas, bo po to jest biskup. Czas nie do niego należy. Czas biskupa należy do ludzi.

W.S. Serdeczne Bóg zapłać także za życzliwość dla „Czasu Miłosierdzia”. Proszę przyjąć od redakcji gorące życzenia z okazji tego zaszczytnego wyróżnienia. Dziękujemy za rozmowę.

Waldemar Smaszcz

http://www.bialystok.opoka.org.pl/czas/arch4/art/rozmowa.htm

Przeczytaj: 

Obraz Matki Bożej Miłosierdzia w Białymstoku

Obraz Matki Bożej Miłosierdzia

Zobacz: Ks. Michał Sopoćko. Białostocki znak Boga (2008)

Zobacz także prezentację przygotowaną przez katechetów Zespołu Szkół Sportowych nr 1 w Białymstoku, ul. Promienna 13 a.

Białystok Miasto Miłosierdzia. pps

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia | 5 Komentarzy »

Matka Miłosierdzia w przepowiadaniu i modlitwie Prymasa Tysiąclecia – ks. Edmund Boniewicz SAC

Posted by tadeo w dniu 16 czerwca 2012

„Bogaty w Miłosierdziu swoim Bóg” (Ef 2, 4) sprawił, że ponad dwadzieścia lat bytem bardzo blisko Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Spotkania z nim pozostawiły we mnie niezatarte wspomnienia. W niniejszym artykule pragnę wyakcentować jego wrażliwość na tajemnicę Miłosierdzia Bożego i działanie tej tajemnicy z woli Ojca w osobie Matki Zbawiciela. Zostanie to ukazane na dwóch płaszczyznach: w przepowiadaniu i modlitwie ks. Kard. Wyszyńskiego.

 

1. Matka Miłosierdzia w przepowiadaniu Księdza Prymasa Wyszyńskiego

Przedmiotem wielu rozważań są zasługi Prymasa Tysiąclecia w dziedzinie katolickiej nauki społecznej, obrony praw człowieka, troski o dobro Kościoła i Narodu.

Jaki obraz Najświętszej Maryi Panny pozostawił nam ten opatrznościowy Pasterz naszych czasów? Czy głosił Najświętszą Maryję jako Pełnię Sprawiedliwości, Potężną władczynię ogromu Majestatu? Ukazywał Najświętszą Maryję jaka Matkę pełnej miłości miłosiernej i jako Służebnicę. W jednym ze swoich rozważań poucza:

„Matka – to Znak Wielki. Trzeba było, aby ten wielki i trwały Znak, jakim jest Maryja, wyrażał pełny spokój, świadomość swego posłannictwa i zadania, wyjątkowej i niepowtarzalnej misji. To, co mówi się o Niej, powie się o każdej kobiecie w wymiarze Jej Macierzyńskiego posłannictwa: życie, słodkość i nadzieja. Ona stanie na czele tych, których zadaniem jest dać życie, być słodkością i nadzieją”1.

Stefan Kardynał Wyszyński ukazuje Maryję jako Matkę Miłosierdzia w tajemnicy Zwiastowania.

„W momencie Zwiastowania Maryja wyraziła zgodę – „Fiat mihi” – nie tylko dlatego, że uwierzyła Bogu i zawierzyła Jego miłości, ale także dlatego, że serce Jej przepełnione było miłością i współczuciem dla całej zagubionej ludzkości. Ona przecież wiedziała, że na Mesjasza czeka razem z Nią cała udręczona ludzkość, która z głębi swej tęsknoty woła w niebo: „Przyjdź, a nie omieszkaj…”

Ktoś, kogo dotychczas nikt nie prosił, nieraz dowiaduje się, że olbrzymie morze oczu głodnych łaski zawisło z nadzieją u jego warg i czeka na jedno słowo – „Fiat”. Jest to chyba wzruszające doznanie, zwłaszcza dla istoty wychowanej na Piśmie Świętym, znającej wielkie głody swojego ludu, który od dawna żebrał: „Przyjdź i nie opóźniaj się, rozwiąż więzy tego ludu”.

To do Niej wołają: „Łaski Twojej dopraszać się będą wszyscy”. To Ona słyszy ten wielki głos, olbrzymi płacz i szloch ludzkości, skierowany do Boga: „Ześlij, którego oczekujemy, poślij, którego masz posłać”. Na pewno docierało to wołanie do Maryi przez księgi prorocze i psalmy, które dobrze znała, bo pilnie wczytywała się w Pismo Święte Maryja była wprowadzona w literaturę sobie współczesną, znała tęsknoty i dążenia ludzi. Na tym tle zaczyna się jej walka. Ona ma swój ideał życia, który sobie wypielęgnowała. A tu naraz w Jej własny ideał wdziera się, jak ognista strzała, nowa Moc, która chce jej życiu nadać zupełnie inne barwy i kierunek. Trzeba więc się zdecydować! Jakiś motyw musi w tej decyzji zwyciężyć. Zdaje się, że zwycięża wielkie współczucie dla ludzi, wzywających z tęsknotą Zbawiciela.

Widocznie myśli o potrzebach ludzkości musiały Ją wtedy nurtować, bo niedługo po Zwiastowaniu wyśpiewała u Elżbiety swoje „Magnificat”. Dzięki temu możemy zrozumieć, co Ją przynagliło do wyrażenia zgody. Oto rzesze ubogich, gromada nędzarzy i biedaków, czeka na wybawienie. „Łaknących napełnił dobrami, a bogaczy z niczym puścił. Przyjął Izraela sługę swego” (Łk 1,53).

Wstrząsnęły Nią cierpienia i niedola ludzka. Maryja nie może być obojętna. Jest wrażliwa, współczująca i przedziwnie uległa. Nie oprze się tylu potrzebom.

Oto mamy przed sobą nie tylko „Wszechmoc Błagającą”, ale i Matkę Miłosierdzia, Matkę litości, przepełnioną współczuciem, wrażliwą na ludzi, na ich nieudolność, małość, słabość i niedole. Takie jest Dziewczę z Nazaretu!

Jak to dobrze, że na Matkę Chrystusa została wybrana Istota, której niezwykła litość i miękkie serce łatwo się wzruszało. Mnóstwo jest przecież na ziemi ludzi cierpiących, a Bogu potrzebny jest Ktoś taki, kto będzie się łatwo wzruszał, do kogo można podejść blisko, kto wszystko zrozumie, niczym się nie zgorszy i nie odepchnie. Nie dziwi nas to, że Ona ma być przecież Pośredniczką Łask Wszelkich i Matką Miłosierdzia.

Lubię odwoływać się do historycznych analogii, patrząc na to, jak sztuka poprzez wieki przedstawiała Bogurodzicę. Kiedyś ludziom wystarczyła Bazylissa, wyzłocona wzorem Konstantynopolitańskiego dworu, siedząca na tronie i trzymająca sztywno przed sobą Dzieciątko. A dzisiaj? Czego to dzisiaj ludzie nie wyprawiają z Matką Bożą! Jak Ją obejmują i pieszczą… A Ona to wszystko znosi i wszystko cierpliwie przyjmuje, – Bójcie się Boga! A zresztą nic się nie bójcie i róbcie z Nią to, co chcecie! – Ludzie są dziś bardzo śmiali wobec Matki Najświętszej. Różne dostojne osoby próbują się z tego gorszyć. Ale z kogo mają się gorszyć? Chyba z samej Matki Bożej, która na to pozwala. Ona pozwala, bo jest Wszechmocą Błagająca i wie, co robi.

Taka pomoc jest potrzebna współczesnemu światu, o takiej ludzie śnią, ku takiej zwracają swoje oczy i za taką tęsknią. Dobry wybór uczynił Bóg w Nazaret, upatrzywszy sobie tak wrażliwą duszę2.

Zwróćmy uwagę na komentarz kard. Wysokiego do hymnu „Magnificat”:

„A miłosierdzie Jego z pokolenia na pokolenia”.

Maryja nie tylko za siebie dziękowała! Nie tylko za wielką swą chwałę, za radość duszy, za to, że Bóg Ją dostrzegł, wydźwignął, że zapewnił Jej chwałę w obliczu narodów i uczynił świętą. Uczuciem swej wdzięczności ogarniała i to wszystko, co Chrystus miało uczynić, i co sam Ojciec Niebieski zamierzył dla rodzaju ludzkiego.

Maryja widziała problemy mocarzy, pysznych tego świata i kruszące się trony mocarzy. Widziała zarazem rzesze łaknących i umęczonych; widziała nierówność społeczną, która dręczyła ludzi i dzieliła na „łaknących i bogaczów”. Dziewczę z Nazaretu myślało nie tylko o sobie i o tym szczęściu, ale w upojeniu szczęściem nie zapominało o wielkich problemach świata, własnego narodu i zapowiedzianego dzieła Odkupienia rodzaju ludzkiego. To jest zdumiewające:

Maryja wyśpiewała „Magnificat” nie tylko w swoim imieniu, ale i w imieniu nas wszystkich, z pokolenia na pokolenie, aż do naszych czasów, i do wszystkich czasów, które po nas nastąpią. Mówiła w imieniu ludzkości i wszystkich narodów; mówiła też w imieniu naszego Narodu, dziś aktualnie istniejącego w określonych warunkach geopolitycznych. Mówiła w imieniu wszystkich uciśnionych, maluczkich, łaknących, głodnych, spragnionych pociechy i wyzwolenia. Gwarantowała wielkość i wierność Bogu. Jakaż miłość, jak rozległe zainteresowanie, jaka świadomość sytuacji ludzkości i własnego narodu u tej Dziewicy „zakorzenionej wśród ludu uczczonego” (Syr 24, 16).

„Wspomniał na miłosierdzie swoje…”

Maryja zorientowana w ówczesnej sytuacji, widzi, co się stało. Oto w Niej jest Ten. który jest Zbawicielem świata. W tej chwili tylko w Niej pojawia się Boże Miłosierdzie, które zawsze było z pokolenia na pokolenie dla wszystkich bojących się Boga. Utożsamiają się tu bojaźń i miłość.

Oto Maryja występuje teraz jako historyczna synteza dziejów Miłosierdzia Bożego w świecie. Widzi te dzieje, dostrzega, że każde pokolenie doznało go, ale rozumie, że teraz się ono najlepiej w Niej i przez Nią objawiło. Bóg nie wyczerpał się w swoim Miłosierdziu. I jak w tej chwili działa ono w Niej, tak przez Jej Syna rozmnoży się i nie wyczerpie aż do skończenia świata. Jej dzieje, to dzieje Bożego Miłosierdzia w świecie.

Często dzisiaj nam mówią: czemuż mówicie o Matce Bożej? Zacznijcie wreszcie mówić o Bożym Miłosierdziu. A przecież to Maryja, Piewczyni Bożego Miłosierdzia, pierwsza zaczęła głosić.

To jest Zwiastunka Bożego Miłosierdzia i Głosicielka niekończącego się Miłosierdzia Bożego Serca. To jest „Matka Miłosierdzia, życie, słodkość i nadzieja nasza”. Nie są to tylko Jej tytuły, ale i Jej najgłębsza właściwość.

„Łaknących napełni dobrami…”

Co to za straszna rzecz – rzesza „łaknących”. Rzesza łaknących chleba i kropli wody, pokoju, oddechu i snu! Rzesza łaknących serca i Boga!

Maryja widzi Tego, który jest zdolny wszystkich nakarmić, że Ten który nadchodzi, spełni wszystkie tęsknoty ludzkie. On spełni już nadobficie wszystkie Jej najskrytsze pragnienia, mocen jest więc nasycić i tamte pragnienia – całej ludzkości. Zdolny jest napełnić spragnionych dobrami.

Taka jest właściwość „pustego” – jak spieczonych warg, jak opróżnionego garnka. Jak pustyni, jak niezajętego serca ludzkiego – że przyzywa. I właśnie Syn, którego Maryja oczekuje, powie: „Wszyscy łaknący, przychodźcie do Mnie…”. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną…” Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”. Maryja wszystko to czuje i z góry mówi: bądźcie spokojni, ufajcie, przyjdzie Ten, który spełni wasze pragnienia. On sam stoi na czele spragnionej rzeszy”3.

Ksiądz Kardynał Stefan posługiwał się antyfoną: „Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia”; rozważał ją i snuł daleko idące refleksje. Oto fragment rozważania tej antyfony, który Ksiądz Kardynał Wyszyński pisał w więzieniu:

„Podążałaś za Synem miłości Bożej wszędzie, by w porę podpowiadać: wina nie mają, chleba nie mają, miłości nie mają, łaski nie mają, serca szukają… Czy w Kanie, czy na Golgocie, czy dziś – po prawicy Zbawiciela, w niebie – Miłosierdzie Twoje zawsze niemal, uśmiecha się przez łzy. Zawsze tam, gdzie męka zwątpienia. I dopiero, gdy łzy omyją oczy i serce z pyłu ziemi, dostrzegały „Pańskie miłosierdzie” i obfite u Niego odkupienie”4.

Zastanawiamy się nad tym, jak to rzeczy niewyobrażalne wczoraj, stają się dziś rzeczywistością. Gubimy się w wyszukiwaniu przyczyn tego natury politycznej. społecznej, ekonomicznej czy nawet przyczyn zapisanych w konstelacji gwiazd, a zapominamy, także w odniesieniu spraw kościelnych, o największej sile sprawczej tych przeobrażeń, jakie współcześnie zachodzą w środkowej i wschodniej Europie – o mocy wiary, która góry przenosi, i mocy modlitwy kruszącej mury. Stale też niewiele wiemy o wierze i modlitwie ludzi, których umysły nigdy nie były zniewolone, którzy oparli się zwycięsko totalitarnemu systemowi.

Do tych ludzi należał niewątpliwie Prymas Tysiąclecia. Przedstawia się go u nas jako męża stanu, wybitną osobliwość wśród hierarchów kościelnych, wśród polityków. Trudniej natomiast jest poznać bliżej jego, dziś już kandydata na ołtarze, sylwetkę duchową. Niewiele też, a nawet nic prawie nie wie szerszy ogół o postawie kard. Stefana Wyszyńskiego wobec naszych rodaków na Wschodzie, wobec naszych pobratymców, także wiernych Kościoła prawosławnego. Jak żywe i gorące były to odniesienia, mówią o tym świadectwa jego codziennej modlitewnej pamięci, czy też modlitwy praktykowanej w gronie najbliższych. Czasem szczególnej modlitwy za naszych rodaków za wschodnim kordonem, za poddane bezwzględnej ateizacji narody bloku komunistycznego był zwłaszcza jego pobyt wakacyjny w domu sióstr benedyktynek-samarytanek Krzyża Chrystusowego w Fiszorze k. Wyszkowa, prowadzących zakład dzieci głęboko upośledzonych. Tam odwiedzał go też ówczesny Metropolita Krakowski kard. Karol Wojtyła, dziś Papież Jan Paweł II, a także jego spowiednik ks. Edmund Boniewicz. Wspólnie w zakładowej kaplicy koncelebrowali Najświętszą Ofiarę.

Prymas Tysiąclecia modlił się do Matki Miłosierdzia. Oto wstrząsająca modlitwa ułożona z tekstów wezwań do Maryi – Matki Miłosierdzia w Ostrej Bramie.

„Matko z Ostrej Bramy, Matko Miłosierdzia, klękamy na ulicy i z ufnością patrzymy ku Tobie.

Twojej opiece powierzamy tych, którzy nieustannie oczekują na miłosierdzie Twoje, Pani Ostrobramska. W tylu krajach. Tobie powierzamy i naszych Rodaków żyjących za kordonem, i naszych braci Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Łotyszów, Estończyków, Rosjan, cierpiących prześladowania dla imienia twojego Syna.

Niech Cię wzruszy ich stałość w wierze i ufność w Miłosierdzie Boże, okazywane przez Twoją przyczynę. Zlituj się nad cierpiącymi dla imienia Syna Twojego. Nie pozwól, by dłużej byli narażani na utratę wiary, by pozostawali bez pomocy Kościoła, Ewangelii, Eucharystii, Ofiary Ołtarza, Ty sama, najlepsza Matko, która jesteś Potęgą błagającą, wyjdź z muzeów, wróć do sanktuariów. 60 lat trwa Twoje więzienie. Niech się otworzą bramy Twych sanktuariów. Okaż ludziom stęsknionym Ciebie swoje macierzyńskie Oblicze. Nie zwlekaj z miłosierdziem. Nie Twoje miejsce w muzeach i magazynach dzieł sztuki, bo Ty jesteś ustanowiona, aby nieść pomoc Ludowi Bożemu.

Prosimy Cię, Świątynio Boża, otwórz wszystkie wrota zamkniętych kościołów, opustoszałych świątyń, cerkwi, kaplic. Wprowadź tam sługi Twojego Syna.

Niech przywrócą kapłanów do świątyń, niech staną przy ołtarzach z chlebem i winem, niech dopełniają Przeistoczenia. Niech karmią, niech żywią, niech leczą rany zadane przez szatana, gdy rozpętał nienawiść do Ojca i Twojego Syna.

Pociesz serca strapionych. Tych wszystkich, którzy przez dziesiątki lat nie byli u spowiedzi, nie przyjęli Eucharystii. Przecież oni cierpią niewinnie. Nie wyrzekają się Ciebie i Twojego Syna. Pragną wspólnoty ze święta ikoną i z ołtarzem we wszystkich obrządkach.

Niech serce Twoje macierzyńskie wyjedna łaskę nawrócenia tym, którzy prześladują Kościół Twojego Syna.

Spraw, aby otworzyły się więzienia, obozy pracy, obozy koncentracyjne, więzienia psychiatryczne, ażeby ustały udręki zadawane ludziom za ich wiarę.

Przyjmij pokorne prośby Twoich niewolników i pomocników. Przecież prosimy o chwałę Twojego Syna, o zwycięstwo Boże na ziemi. Nie prosimy o pieniądze, o złoto, o dobrobyt, o majątek. Prosimy o to, by imię Boże nie było wymazane z ziemi żyjących. Na pewno piękniejszej prośby nie ma, bo Ty też tego pragniesz.

Pragniemy uczynić wszystko, co w naszej mocy, ażeby nastąpiła wolność w wielbieniu Ciebie i Twojego Syna, w wyznawaniu wiary i służby Bogu.

Oddając się Tobie z ufnością wołamy: Pod Twoją obronę”1.

Podczas Apelu Jasnogórskiego 13 sierpnia 1977 r. Kard. Wyszyński modlił się:

„Zapraszamy Ciebie, Pani Jasnogórska i Ostrobramska, do wszystkich zamkniętych świątyń na terenie całego bloku komunistycznego.

Zapraszamy Ciebie do wszystkich ołtarzy opuszczonych, na których nie ma tabernakulum – Ciała Twojego Syna.

Zapraszamy Ciebie, najlepsza Matko, do wszystkich izb, w których Twoja święta Ikona jest starannie schowana przed oczyma ludzkimi.

Zapraszamy, Ciebie, Matko, na wszystkie pogrzeby, którym nie towarzyszy błogosławieństwo kapłana.

Zapraszamy Ciebie do wszystkich dzieci, których nikt nie może uczyć katechizmu i udzielać uroczyście Komunii św.

Zapraszamy Ciebie do tych chorych, którzy umierają bez namaszczenia Olejami św., bez Wiatyku.

Zapraszamy Ciebie na wszystkie śluby małżeństw, którym nie błogosławi kapłan, na wszystkie chrzty, w których nie ma udziału kapania.

Zapraszamy, Ciebie, Matko, do wszystkich cierpiących i chorych, do których nie może przyjść kapłan.

Zapraszamy Cię do wszystkich domów zakonnych, które są rozproszone.

Zapraszamy Cię do wszystkich muzeów, w których znajdują się wydarte z Twoich sanktuariów święte Twoje obrazy.

Zapraszamy Ciebie na miejsca, gdzie ongiś stały krzyże Twojego Syna.

Zapraszamy Ciebie do katedry wileńskiej, pińskiej, łuckiej, do katedry ormiańskiej we Lwowie, do katedry łacińskiej, gdzie ongiś miały miejsce Śluby Królewskie.

Zapraszamy Ciebie, Matko, do wszystkich miejsc płaczu i smutku z poczucia opuszczenia, jakiego doznają w przykry sposób ludzie, którzy wierzą w to, że Ty jesteś Matką i że przez Ciebie Bóg chce objawić miłosierdzie.

Przypominamy Ci, Matko, to co powiedział o Tobie Twój Syn na Kalwarii. Przypomnijmy to, co powiedział On o każdej ludzkiej matce, że nie może zapomnieć niewiasta niemowlęcia swego.

Przypominamy Ci to wszystko z pokorną ufnością i już nic nie mówimy do Ciebie, bo Ty jesteś łaski pełna i wiesz, co masz czynić, bo do Ciebie należy zetrzeć głowę węża przez błogosławiony Owoc Twojego Żywota Jezusa2.

Tak często, Matko, wołamy o miłosierdzie. Niech Cię wzruszy ta prośba Matko Chrystusowa”3.

Prymas Tysiąclecia modlił się do Matki Miłosierdzia. W dniu 17 kwietnia w Wielki Piątek 1981 r. Ksiądz Prymas notuje:

„W tej strasznej nocy zdołałem opuścić siebie, ale owładnęła mnie męka ludów, które już od trzech pokoleń cierpią od zbrodniarzy, którzy mordują (w Rosji) Chrystusa. Jego Kościół i Znak Dobrej Nowiny Ewangelicznej. To jest moja nocna modlitwa od szeregu lat. A dziś była szczególnie dotkliwa. Obraz ludzi bez świątyń, bez kapłana i Mszy św., obraz dzieci bez Eucharystii i nauki wiary świętej, obraz matek bez pomocy wychowawczej, potworne udręki więźniów i „pacjentów” szpitali psychiatrycznych, nieustanne zagrożenia wojenne w tylu krajach, którym (ZSRR) przychodzi „z pomocą”, aby narzucić zbrodniczy ustrój. A w Ojczyźnie naszej groźba interwencji w sprawy wewnętrzne Polski. To wszystko – jest przedmiotem mojej modlitewnej męki i bolesnego wołania do Pani Ostrobramskiej, przecież Matki Miłosierdzia. Byłaś świadkiem, jak szybko na Kalwarii przebaczył Twój Syn łotrowi, setnikowi. Magdalenie, bluźniącym rzeszom. Matko Miłosierdzia, co się tobie stało, co się dzieje z Twym sercem, przecież czystym i wolnym od gniewu? … Już nie śmiem wołać dziś do Ciebie, bo to mi się wydaje gwałtem zadanym Twojej wolności. Ale skąd ta wolność.

Nie mogę milczeć, będę wołał. Jak Mojżesz i Prorocy, jak wołał Boski Syn z Krzyża. To jest mój pasterski obowiązek. Po to jestem w Kościele”4.

Oto zaledwie fragment wyjęty z ogromnego dziedzictwa Prymasa Tysiąclecia, modlitwy do Matki Bożej Miłosierdzia – Ostrobramskiej Pani, w celu wyjednania pełnej wolności religijnej dla wszystkich mieszkańców Kraju Rad. Jesteśmy naocznymi świadkami tego, iż modlitwy Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, zostały wysłuchane. To co obecnie dzieje się w Rosji, w Polsce i w całej Europie, Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał cudem Miłosierdzia Bożego (audiencja środowa w marcu 1990 r.). Niech zatem garść refleksji związanych z tematem stanie się przyczynkiem do rychłej beatyfikacji Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a dla nas szkołą modlitwy.

http://www.bialystok.opoka.org.pl/czas/arch37/art/prymas.htm

Posted in Miłosierdzie Boże, Religia | 2 Komentarze »