WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for Lipiec 2012

Znalezione w sieci

Posted by tadeo w dniu 31 lipca 2012

Prawda płynąca z ekranu TVTrwam i z anteny RM, to prawda dla niektórych zabójcza. Przecież gdyby tak nie było – jaki sens miałaby walka z katolickimi mediami? Żaden. Byłaby po prostu śmieszna. Ale tak nie jest. Treści płynące z tych, niemal ostatnich wolnych mediów w Polsce, są dla sprawujących przejściowo władzę w NASZYM kraju zabójczo niebezpieczne. To dlatego ta histeria, obsesyjna, paranoiczna nienawiść, żądza zniszczenia za wszelką cenę. Ale walka z TVTrwam i RM jest przecież z góry przegrana. Chyba nikt, nawet najbardziej zagorzały i zapluty wróg tych mediów nie wierzy, że te media znikną. Nie znikną. Tak długo, jak długo będą w Polsce ludzie wierzący, one BĘDĄ. TVTrwam TRWA i TRWAĆ BĘDZIE. I jeszcze jedno: czy ktoś oponentom i wrogom tych mediów, każe słuchać ich i oglądać je?? Czy ktoś straszy wrogów i oponentów katolickich mediów karami za niepłacenie haraczu zwanego abonamentu na ich utrzymanie? Nie możecie zaprzeczyć, że NIE. Więc odwalcie się. Szczęść Boże i do przodu! Alleluja!

Posted in Znalezione w sieci | Leave a Comment »

CUKIER RAFINOWANY = BIAŁA ŚMIERĆ!

Posted by tadeo w dniu 31 lipca 2012

 

 

Opracował na podstawie broszury: „Kurs praktycznego zastosowania energii” (tłum. z jęz. hiszp. B. Jaegerman, brak aut., m. i r. wyd., stron 109), wykładów z medycyny chińskiej Claude’a Diolosy oraz własnych doświadczeń – ks. Adam Skwarczyński. Jeśli będą zainteresowani, chętnie dołączy do poniższego tekstu fragmenty książki Franza Bindera i Josefa Wahlera Cukier? Nie! Dziękuję, Ofic. wyd. SPAR 1994 (wyd. I). Jak się wydaje, jest ona trudna do zdobycia.

Uwaga! Ponieważ cukru używa się przy PRODUKCJI TYTONIU – papierosy zawierają dużą ilość dwusiarczynu. Wobec tego z niniejszym opracowaniem powinni zapoznać się także palacze oraz ci, którzy wdychają cudzy dym. W świetle tego, co dalej będzie powiedziane, istnieje ścisły związek między spożywaniem rafinowanego cukru i paleniem papierosów a cukrzycą, rakiem czy chociażby tylko zmęczeniem.

Jedyna technika wybielania (rafinowania) cukru, produkowanego z buraków i z trzciny, stosowana na skalę przemysłową na całym świecie, polega na wymieszaniu soku z kwasem siarkowym (oczywiście znacznie rozcieńczonym), kwasem węglowym oraz wapnem gaszonym; mieszanka jest pozostawiona aż do czasu wystąpienia reakcji, potem poddana odparowaniu oraz płukaniu tyle razy i tak długo, aż kryształki staną się przezroczyste. Powstała w ten sposób czysta prosta sacharoza, pozbawiona mikroelementów, może poważnie zaburzyć przemianę materii, gdyż jest nieprzyswajalna w tej postaci przez organizm.

O wiele większy jednak problem stwarza zatrucie dwusiarczynem – pozostałością kwasu siarkowego w cukrze rafinowanym. Oto niektóre skutki tego zatrucia:

1. Trucizna ta wypiera z organizmu siarkę – mikroelement konieczny do życia – i na długie lata zajmuje jej miejsce (dopiero po 7 latach wymieniają się komórki w narządach zdolnych do regeneracji). Wskutek tego cały układ odpornościowy ulega wielkiemu osłabieniu, a organizm staje się bezbronny, np. wobec infekcji wirusowych. Stąd złe samopoczucie, niepokój, zmiana zachowania. U dziecka, które nigdy nie jadło cukru, w 3-4 godziny po jego spożyciu występują zielone śluzowate stolce oraz powyższe zmiany zachowania. Niestety tę naturalną reakcję organizmu tłumaczy się „amebami” i zaleca się „leczenie”, blokujące naturalne samooczyszczenie organizmu z toksyn i prowadzące do późniejszych zaparć nawykowych.

2. Dwusiarczyn blokuje reakcje organizmu na leczenie różnego typu, w tym energetycznego, o czym zapominają często homeopaci i akupunkturzyści. Leczenie musiałoby wtedy trwać całymi latami!

3. Nie tylko obniża on ogólną odporność, ale także powoduje duże zmęczenie, a nawet może o połowę obniżyć zdolność do pracy. Potwierdziło tę jego właściwość wiele testów. Ludzie nie jedzący zwykłego cukru są bardziej aktywni, zaś jedzący – często ospali, leniwi, powolni, otępiali. Wszystkie molekuły organizmu mają tzw. skręt prawy, który zależy od biegunowości komórki, a jednocześnie utrzymuje właściwy kierunek przepływu prądu. Cukier rafinowany zaś ma odwrotne wartości elektryczne, jest lewoskrętny. Organizm musi zużyć wiele energii na powrót do stanu normalnego molekuł, na odzyskanie właściwego skrętu. Stąd hasło: „Cukier krzepi” – jest absurdalne w odniesieniu do cukru rafinowanego! Gdyby nawet zaczęto produkować na większą skalę cukier „lewoskrętny” – wszystkie pozostałe jego cechy niestety się nie zmienią.

4. Odwraca w organizmie biegunowość (- i +), a więc powoduje przepływ energii w kierunku przeciwnym do występującego w naturze. Zaburzenie to, trudne do zauważenia w poszczególnych komórkach, daje się stwierdzić w narządach, lecz wtedy jest już za późno – jest objawem raka tych narządów. Zjawisko to może wystąpić nawet na tak wielką skalę, że podwzgórze mózgu przestanie sterować funkcjami organizmu: prądy biologiczne płyną nie od niego ku miednicy, lecz w kierunku przeciwnym. Wtedy śmierć jest blisko. Jak więc tu nie nazwać cukru „białą śmiercią”?!

5. Nieraz mówi się o braku fosforu u jedzących cukier, a co za tym idzie – o osłabieniu kości, zwłaszcza zębów. Statystyka potwierdza, że u ludzi obywających się bez cukru i bez papierosów o wiele rzadziej stwierdza się próchnicę zębów, a za to szybciej zrastają się złamane kości. Dwusiarczyn powoduje zaburzenia w przyswajaniu wapnia, co z kolei prowadzi do niedoboru fosforu. Bardzo niski poziom fosforu nie tylko źle działa na układ kostny, lecz także obniża aktywność i zdolność do pracy.

6. Pod wpływem dwusiarczynu zachodzą bardzo niekorzystne zjawiska w mózgu – obniża się poziom procesów metabolicznych energii mózgowej. Obserwuje się stałe uczucie zmęczenia, zablokowania, otępienia, trudności ze skupieniem uwagi na jednym przedmiocie, a co za tym idzie – trudności w każdej pracy, wymagającej aktywności i myślenia. Ucieczka od takiej pracy i pójście po linii najmniejszego wysiłku i oporu stają się charakterystyczne zarówno dla jedzących cukier uczniów, jak i dla profesorów i innych pracowników umysłowych. Obniża się znacznie ogólny poziom ich kultury i możliwości poznawcze, a więc operowanie danymi, choćby sama ilość danych i informacji u nich przetrwała. Wydajność każdej pracy, a zwłaszcza umysłowej, niemal błyskawicznie wzrasta po odrzuceniu dwusiarczynu.

7. Obie półkule mózgu powinny być względem siebie w równowadze na wielu poziomach, także energetycznym. Brak równowagi między półkulą „odczuwającą” i „myślącą” może powodować wielkie komplikacje życiowe. Są to zaburzenia tak zwanej „dwuboczności”, widoczne między innymi w nagłych zmianach zachowań, decyzji, w przygnębieniu z tego powodu, w zezie. Niestety wielu lekarzy nie widzi związku między tymi zaburzeniami a spożywaniem cukru.

8. Problem miażdżycy – sklerozy – wiąże się dlatego ze spożywaniem cukru, gdyż dwusiarczyn przyspiesza proces wysycania się nienasyconych kwasów tłuszczowych: łyżka oliwy, oleju roślinnego, orzeszków ziemnych czy sezamu plus cukier – równa się łyżce smalcu, działa tak samo. Nie wystarczy więc ograniczenie ilości spożywanych tłuszczów zwierzęcych (np. jedzenie chudego mięsa) i zastąpienie ich olejem, gdy przy tym spożywa się cukier. Rosnąca liczba przypadków chorób naczyniowo-sercowych jest znamienna.

9. Coraz więcej też młodych ludzi ma już widoczny na tęczówce oka tzw. pierścień starości, którego początek stanowi pierścień dwusiarczynu. W górnej części tęczówki widoczna jest plamka w kształcie półksiężyca, u jednych biało-niebieska, u innych, szczególnie wrażliwych – srebrzysta jak folia aluminiowa. Potrafi ona zniknąć przy stosowaniu diety i pojawić się już w dwie godziny po zjedzeniu ciastka. Kształt i wielkość pierścienia zależą od ilości dwusiarczynu w organizmie i od wrażliwości nań organizmu. Większa wrażliwość występuje u tych, których rodzice chorowali na cukrzycę. Jedno ciastko wywołuje u nich taki sam pierścień, jaki normalnie powstaje po spożyciu 3-4 kg cukru. Pierścień dwusiarczynowy może utrzymywać się 3-4 miesięce po zjedzeniu nawet jednego ciastka. Ciekawe, że osoby te nie reagują na sacharozę pozbawioną dwusiarczynu, np. na cukier ciemnobrązowy, zaś identycznie mocno reagują na barwniki i środki konserwujące, produkowane na bazie siarki.

10. Cukier jest silnie śluzotwórczy – podtrzymuje nadmiar wilgoci w organizmie, podobnie jak np. w chlebie, zaprawionym podpalanym syropem; ponadto posiada właściwość zagęszczania śluzu, co prowadzi do tworzenia się ognisk zapalnych w zatokach oraz kamieni w przewodach moczowych i żółciowych.

11. Spożywanie dwusiarczynu w cukrze prowadzi do uzależnienia, zwanego popularnie nałogiem, a podobnego do głodu tytoniowego czy alkoholowego. Stąd jakże wielu ludzi mówi: „Nie potrafię obejść się bez cukru, mój organizm go potrzebuje”. Nie myślą, że wpadli w nałóg… Czy aby „niewinny”…? Wzmacnia go jeszcze wewnętrzny niepokój i brak równowagi, kiedy to szuka się słodyczy jako środka uspokajającego. Szkoda, że zarazem silnie zatruwającego! W jego miejsce należy używać miodu prawdziwego.

12. Argument, że cukier konserwuje, już nikogo nie przekona: zabija wszelkie życie, a więc i w przetworach, i w nas! Używajmy miodu, do ciast i przetworów – też. Kto ma buraki cukrowe, niech je rozdrobni, wygotuje, a otrzymany z nich zdrowy syrop zagęści. Sacharyny i zawierających ją napojów i słodzików lepiej unikajmy ze względu na jej toksyczność. Leczmy się pełnym ziarnem (zbóż, roślin strączkowych, orzechów), gdyż Bóg od początku (już w raju) przewidział je dla nas jako podstawę żywienia.

13. Na cukrzycę chorują z zasady ludzie zatruci dwusiarczynem. Zatrucie to może mieć miejsce już w okresie ciąży lub karmienia piersią, gdy matka przekazuje dziecku spożywaną przez siebie truciznę.


UZ
UPEŁNIENIE

Do 1. Siarka w postaci dwusiarczków (konieczna do życia) występuje zwł. w molekułach (cząsteczkach) układu odpornościowego. W nim molekuły immunoglobuliny stanowią łańcuch, połączony tzw. mostkami dwusiarczkowymi. Niestety jon dwusiarczku może być zastąpiony (i to na długie lata nawet po zaprzestaniu spożywania cukru, gdyż się on kumuluje) przez jon dwusiarczynu we wszystkich miejscach w organizmie. Rozbijając mostki dwusiarczkowe, otwiera on molekuły; rozsypuje sią łańcuch, przez co cały układ odpornościowy ulega wielkiemu osłabieniu.

Do 5. Bierze się to stąd, że jony dwusiarczynu wyparły z wnętrza komórek jony dwusiarczku, które – wraz z niektórymi enzymami – są tam konieczne w procesie uwalniania fosforu (chodzi o działanie trójfosforanu adenoksyny, przechodzącego w dwufosforan). Jony dwusiarczynu, nie mogąc zastąpić dwusiarczku, nie wspomagają tego procesu.

Do 8. Jest tak dlatego, że ze wzglądu na swą konfigurację dwusiarczyn łączy się z cząsteczkami nienasyconych kwasów tłuszczowych, pochłania wodór i te wysycają się, a więc stają się szkodliwe. Ponadto na wiązaniach siarkowych (słabych, lecz wystarczających), które dwusiarczyn tworzy, następuje skupianie się molekuł, a więc i wytrącanie się nasyconych tłuszczów.

Problem CUKRZYCY, a także HIPOGLIKEMII (niedocukrzenia) wiąże się wprost z zatruciem dwusiarczynem. Dziwią tu niekiedy wypowiedzi „autorytetów”, że jakoby „cukrzyca z cukrem, np. buraczanym, niewiele ma wspólnego”! Udowodniono zupełnie odmienną reakcję organizmu na tę samą buraczaną czy trzcinową sacharozę, wolną od dwusiarczynu, a więc nie przechodzącą procesu rafinacji. Już to mówi samo za siebie.

Mówiąc o niedocukrzeniu, sięgamy do procesów we wnętrzu komórek. Zasoby energii komórki są w równowadze dzięki czemuś w rodzaju sprzężenia zwrotnego. Jeśli są niewielkie, wzmagają się procesy przemiany, wzrasta zużycie glukozy oraz insuliny. Kiedy dwusiarczyn powoduje zmniejszenie zasobów energii na drodze blokady ATP, pojawia się konieczność użycia dodatkowych ilości insuliny. Organizm więc dla zachowania równowagi obniża poziomy seryjne glukozy, co na poziomie metabolicznym da nam hipoglikemię, tak dzisiaj rozpowszechnioną. W rzeczywistości nie jest to hipoglikemia – niedocukrzenie, lecz hiperinsulinizm – wysoki poziom insuliny jako reakcja na zwiększone zapotrzebowanie na energię. Masowo uwalnia się w organizmie insulina, zużywana jest glukoza, a przy tym zasoby energii nie są w wystarczającym stopniu odnawiane. Pojawia się hipoglikemia – zbyt niski poziom cukru. Jeśli niektórzy lekarze zalecają wtedy pacjentom zatrute słodycze – zamyka się błędne koło: zwiększa się ilość dwusiarczynu, chwilowo wzrasta poziom glukozy, która bardzo szybko zostaje zużyta, co uwolni znaczne ilości insuliny, spowoduje więc kolejne, coraz poważniejsze stadia niedocukrzenia. A więc słodycze – owszem, ale nie skażone dwusiarczynem!

W oparciu o zasady medycyny chińskiej można tu podać wskazania dla tych, którzy chcą wyleczyć się z cukrzycy.

1. Należy wyrzec się cukru rafinowanego we wszelkiej postaci, a więc także w czekoladzie, w dżemie, w cieście, w chlebie, i to nawet w najmniejszej ilości (uwaga!, nie na wszystkich opakowaniach wymienia się cukier w spisie użytych surowców!). Ogień wzmacnia lekarstwa i trucizny, jak więc truje nas ciasto, pieczone przy 200-300°C, albo rozżarzony papieros!

Nie wszyscy potrafią dostrzec związek cukrzycy z nałogiem palenia papierosów. Tymczasem kategorycznie należy przestrzegać unikania kontaktu chorych z dymem papierosów. Nie będzie tym unikaniem przebywanie w mieszkaniu, w którym ktoś pali, nawet jeśli robi to w innym pokoju. Stąd trzeba jasno powiedzieć, że „okadzanie” diabetyka jest powolnym zabijaniem go, a więc oczywistym deptaniem przykazania miłości bliźniego. Na końcu opracowania znajdzie się kilka rad dla palaczy, by łatwiej mogli zerwać z tym nałogiem.

Można nie bać się miodu pszczelego, o ile tylko gwarantowana jest jego jakość. Uwaga praktyczna: zaopatrujmy się w miód w pasiekach, a nie na straganach, na rynku czy nawet w sklepie, w którym na etykietce słoika wymieniona jest spółdzielnia pszczelarska, a nie indywidualny pszczelarz podający swój adres. Jeśli mamy nawet tylko cień wątpliwości – nie używajmy takiego miodu. Ostatnio dane mi było odkryć sposób sprawdzenia prawdziwości miodu: jest to próba wymieszania go ze świeżym masłem. Jeśli da się wymieszać bez problemu, jest to miód prawdziwy, jeśli nie – oddzieli się mętna biaława ciecz, czyli po prostu syrop, który, wlany do słoika, po miesiącu znów swoim kolorem będzie częściowo przypominał miód.

Także do przetworów nadaje się, oczywiście, miód pszczeli nektarowy (w starożytności przechowywano w nim nawet zwłoki zmarłych). Można jednak polecić konserwowanie wielu gatunków owoców w soku własnym, pociętych i ubitych w słoikach, a następnie spasteryzowanych.

Cierpiącym na niedocukrzenie, szczególnie uciążliwe w godzinach najsilniejszej trzustki (9-11 rano, 10-12 czasu letniego), można polecić łyk wody z miodem albo z dobrym sokiem owocowym zamiast zatruwającej ich kostki cukru, ewentualnie kęs bułki, dokładnie przeżuwanej (skrobia zamienia się w glukozę).

2. Chorzy powinni w sklepie zwracać wielką uwagę na przetwory i wypieki, gdyż w wielu z nich, nawet jeśli brak o tym informacji na opakowaniu, znajduje się rafinowany cukier. Tak jest np. w wypadku kukurydzy z puszki, majonezu, past pomidorowych, odżywek dla dzieci, jak też ciemnego pieczywa. Niestety coraz rzadziej można spotkać razowy chleb, który by nie był zaprawiany cukrem, zatrzymującym w nim wilgoć. Poznać go można po nienaturalnym ciemnym kolorze pieczywa – dobrze, jeśli tylko na obrzeżu, w pobliżu skórki (po rozkrojeniu – coś jakby ciemniejsze „zacieki”), lecz, niestety, często w całej swojej masie. Zwykłe pytlowe (a więc z białej mąki) ciasto zaprawia się palonym cukrem i na etykietce pisze: „chleb razowy”! By się przed nim ustrzec, na końcu dołączono przepis na pieczywo domowe z pełnej mąki. Spożywając je, uruchamiamy „cukrownię”, jaką jest nasz organizm, a to dzięki fermentowi o nazwie ptialina, zawartym w ślinie w ustach. Gdy żujemy ziarna zbóż – skrobię, ta zaczyna być przetwarzana na glukozę. By nie była to glukoza „czysta”, pozbawiona mikroelementów, a więc tylko niepotrzebnie obciążająca organizm gwałtownie ją wchłaniający, należy zrezygnować ze spożycia białej mąki na rzecz razowej (z różnych zbóż) oraz płatków zbożowych i ciemnych kasz. Razową mąkę może mieć każdy rolnik, który posiada młynek domowy – śrutownik. Jest zresztą dostępna w sklepach ze „zdrową żywnością”.

3. Ponieważ wytwarzająca insulinę trzustka jest najaktywniejsza od 9°° do 11°° przed południem , możemy ją maksymalnie obciążyć glukozą z naszej własnej „cukrowni”, a więc główny – najobfitszy i ciepły – posiłek należy spożywać rano, tym bardziej, że i żołądek wtedy (700-900 czasu zimowego) jest najsilniejszy w ciągu doby. Nie powinno się już w zasadzie nic jeść, zwłaszcza skrobi, po 18°°, by nie wprowadzać do krwi cukru, „budzącego” do ciężkiej pracy trzustkę, która i bez tego „strajkuje” u większości chorych na cukrzycę. Wzmocnieniem natomiast trzustki i jej pracy będzie (tylko okresowo, np. gdy poczujemy wewnętrzne wyziębienie) zastosowanie „gorących” energii po 2100: chociaż kilku łyków gorącego wywaru (gotować kilka minut szczyptę majeranku, goździków, kawy zbożowej lub cynamonu – do wyboru), kromki żytniego chleba.

Przy okazji warto nadmienić, że modne ostatnio „diety życia” czy „piękności” wykazują u ich twórców wielką nieznajomość ludzkiego organizmu, zwłaszcza zegara biologicznego. Tak więc np. ktoś cieszy się, że chudnie, mimo iż je dużo wieczorem, a więc wtedy, gdy energia uszła z organów biorących udział w trawieniu, a trwa proces przyswajania i oczyszczania. Natomiast głodowanie rano może go doprowadzić do uszkodzenia śluzówki narządów trawiennych, „trawionych” przez tzw. popularnie soki żołądkowe. Poza tym skąd wziąć energię w szczycie aktywności serca – w południe, gdy musimy dużo pracować? Na dłuższą metę naszego organizmu nie da się oszukać, możemy się tylko do niego dostosować.

4. Błędna dieta, zalecana, niestety, cukrzykom przez wszystkie prawie podręczniki, prowadzi do pogłębienia choroby. Gdyby była dobra, właściwa, już po trzech miesiącach można wyjść nawet z ciężkiego stanu – w tym czasie wymieni się w organizmie cała krew, co zapoczątkuje bardzo korzystny okres zdrowienia. Jak bardzo ta dieta jest błędna, wskazuje chociażby praktyka dra Jana Kwaśniewskiego, który wyprowadził wielu ludzi z bardzo zaawansowanej cukrzycy w oparciu o wskazania zupełnie przeciwne: zaleca dużo tłuszczu zwierzęcego i tłustego mięsa, a bardzo rygorystyczne unikanie węglowodanów. Jego książki są dostępne w księgarniach.

5. Ponieważ ciało i dusza stanowią jedną całość – trzeba się zastanowić nad tym, czy chory już pojednał się całkowicie ze swoim otoczeniem, przeprosił tych, wobec których zawinił, przebaczył tym, którzy wobec niego zawinili, i dał im jakiś zewnętrzny znak przebaczenia. Dopóki to nie nastąpi – trudno mówić o leczeniu! Trzustka czerpie energię własną z tego, co żółte, okrągłe i słodkie. Takim więc trzeba się starać być dla otoczenia: mieć twarz jak złote uśmiechnięte słońce, zaś każdy uśmiech i spojrzenie powinny być słodkie, a więc pełne życzliwości. Wtedy zaburzenia organiczne, związane z przyswajaniem cukru, przestaną istnieć: dając innym „słodycz” – sami ją otrzymamy i będziemy zdrowi. „Kwas” gniewu nas niszczy. Wypróbujmy to prawdziwe lekarstwo, przekażmy innym.

ABY RZUCIĆ PALENIE PAPIEROSÓW:

1. Uwolnij się od trzech głównych diabelskich argumentów:

a) że cię „uspokajają”… Płacisz za to wysoką cenę, gdyż tak właśnie działają na ciebie dwie trucizny, zawarte w dymie: dwusiarczyn (omówiona wyżej pochodna kwasu siarkowego – odbiera ci mnóstwo energii przez przestawienie kierunku skrętu molekuł, czemu organizm musi się przeciwstawić) oraz tlenek węgla, zwany popularnie czadem. Wiesz dobrze, ile rodzin wyprowadził na tamten świat czad zawarty w dymie węglowym.

b) Że cię „rozgrzewają”… Za powietrze, przechodzące przez tlący się w twych ustach żar, twój organizm musi zapłacić zbyt wysoką cenę: odkryto w nim ponad 500 trucizn, w tym ponad 40 silnie rakotwórczych! A przecież możesz rozgrzać się w inny sposób, zamiast jakby z siekierą rzucać się na muchę…

c) Że cię „odchudzają”… Niektórzy obserwują u siebie rzeczywiście podobny efekt, lecz dzieje się to za cenę upośledzonej przemiany materii. Chcą w ten sposób chorobą swojego organizmu osiągnąć „poprawę zdrowia”, i to – twierdzą – w łatwy sposób, gdyż nie muszą ograniczać ilości pokarmu. Co za nonsens!

2. Uspokajaj się owocami, pokarmami i ziołami – tym, co słodkie, okrągłe i żółte. Nawet jedna z tych cech świadczy o podobnym działaniu na organizm. Oczywiście, nie czekaj koniecznie na przyjście Chińczyków… Rozgrzewaj się tym, co długo gotowane, smażone lub pieczone (aby tylko nie w kuchni mikrofalowej, gdyż ona zabierze ciepło z organizmu, zamiast dodać), jak też takimi przyprawami, jak majeranek, tymianek, papryka w proszku, cynamon, miód, kawa zbożowa lub prawdziwa gotowana (można je mieszać ze sobą, gotować a nie zaparzać). Gdy rzuciłeś palenie – przez ok. 2 tygodnie możesz spożywać „ogień” w potrawach, unikając silnie wychładzających cytrusów (pomarańczy, grejpfrutów, mandarynek) i bananów, jęczmienia, większości surówek. Odchudzaj się przez dostateczną ilość wysiłku fizycznego, wyrzeczenie się cukru i białej mąki, ograniczenie ilości soli do minimum, ofiarność na rzecz potrzebujących (chciwość, zatrzymywanie wszystkiego dla siebie, działa często „pogrubiająco”). Nie bój się: im więcej dasz, tym więcej otrzymasz!

3. Przez pierwsze dwa tygodnie staraj się często, nawet codziennie, spłukać całe ciało wodą z mydłem w celu szybkiego odtrucia, a potem natrzyj się ostrym ręcznikiem, by osiągnąć lepsze ukrwienie zatrutej dotychczas skóry. Wiedz, że skóra jest mocno związana z płucami (jest jakby ich „ekranem”), a z kolei przez skórę możesz wpłynąć na stan swoich płuc. Lepsza jest woda letnia, gdyż gorąca wyziębi cię wewnętrznie.

4. Jeśli działa na ciebie sam widok papierosa i palących – możesz sobie pomóc przez rzucenie i rozdeptanie papierosa, utrwalenie sobie tego ruchu i widoku „odrzucania” czegoś wstrętnego.

5. Jeśli jesteś wierzącyma) zastanów się nad tym, że dostałeś się w potężne ręce duchów nikotynizmu i musisz stoczyć z nimi walkę dostępnymi i znanymi ci środkami; b) powiedz sobie wyraźnie, że Bóg nie chce, byś zatruwał siebie i swoje otoczenie; c) widok Pana Jezusa albo Matki Bożej z papierosem w ustach, np. na rysunku, trzeba by uznać za bluźnierstwo, a przeżegnanie się przed paleniem jak przed jedzeniem – za kpiny, gdyż palenie można raczej uznać za ofiarę kadzielną składaną szatanowi; d) potraktuj uwalnianie się od nałogu jako „post” od papierosów, a więc jako czyn religijny: możesz przecież związany z nim wysiłek ofiarować Bogu za zbawienie innych na ziemi lub w czyśćcu; e) rozpocznij wzbudzeniem sobie najpiękniejszej i najszlachetniejszej intencji: ten mój czyn niech przyniesie jak największą chwałę Bogu! Zapewniam cię, że usłyszą to aniołowie i świeci, przychodząc ci z wyjątkową pomocą. Oni żyją tylko dla Boga.

Udzielałem kapłańskiego błogosławieństwa tym, którzy chcieli  uwolnić się od nałogu, nie mogłem jednak modlić się o uzdrowienie duchowe i fizyczne tych, którzy nie chcieli skończyć z zatruwaniem siebie. Proszę mojego wspaniałego Anioła, towarzyszącego mi w drodze do chorych, by przyszedł ci z pomocą. Nadszedł dzień, byś coś zrobił dla własnego uzdrowienia… Na ten wysiłek z serca ci błogosławię.

CIASTO Z RAZOWEJ MĄKI.

Może to być pełna mąka pszenna, zwana przez rolników „śrutą” i uzyskiwana przez zmielenie ziarna w śrutowniku, albo mieszanka zmielonych innych zbóż (płatków, kasz). Im jest ona świeższa, tym lepiej, za długo nie powinna być przechowywana. Pełne ziarna, a więc i pełna razowa mąka, są doskonałym pokarmem i lekarstwem. Najbardziej równoważy energetycznie, a więc i leczy, proso (kasza jaglana) i kukurydza, pszenica odświeża organizm (wskazana zwłaszcza wiosną). Do „najgorętszych” należy gryka i żyto, a do „najzimniejszych” – jęczmień oraz ciemny ryż. Do ciasta średnio gęstego, raczej rzadszego, można dołączyć owoce, jarzyny, nasiona, orzechy albo mięso, trzymając się zasady, że produkty suche należy uprzednio namoczyć. Zamiast mięsa lepiej nie używać namoczonego preparatu sojowego (kotletów, flaków, mleka, pasztetu itd. – wszystkie przetwory sojowe przechodzą przez nie mniej niż cukier „zabójczy” proces rafinacji. Może w przyszłości zamieszczę „przerażający” artykuł na ten temat).

Dobrze piecze się w piekarniku lub w prodiżu, który ma duże otwory dla odparowania (chociaż jeden – można go wykonać lub powiększyć  samodzielnie). Natłuszczoną formę można posypać płatkami zbożowymi. Proporcja: średniej wielkości prodiż.

Bierzemy 10 dkg drożdży (można je przechowywać w zamrażarce); przed użyciem do ciasta należy do nich dodać 2 łyżki mąki, łyżeczkę miodu i mleko, postawić w ciepłym miejscu, by pobudzić do pączkowania), olej (ok. 2/3 szklanki), niewielką szczyptę soli, jakieś zmielone zioła ułatwiające trawienie (np. kminek, koper włoski, cynamon, imbir). Można dodać miodu, lecz lepiej niewiele, gdyż – pamiętajmy – skrobia już w ustach zaczyna być przetwarzana na cukier. Pieczemy w temp. ok. 2500C, po wyjęciu z formy odparowujemy na siatce, podstawce ażurowej itp.

http://www.porady-duchowe.siedlce.opoka.org.pl/cukier.htm

Posted in Zdrowie jest najważniejsze | Leave a Comment »

Cukier krzepi, Donald lepiej

Posted by tadeo w dniu 31 lipca 2012

Parafrazując klasyka trzeba powiedzieć, że Donald Tusk to jest bardzo porządny polityk, tylko jemu nie można dawać władzy do ręki. Okazuje się, że kamera, która w biurze Władysława Serafina samowolnie, bez jego wiedzy i zgody nagrała rozmowę, otworzyła również przysłowiowa puszkę z Pandorą. Media seryjnie drukują, pokazują i ujawniają misiaków z partii premiera Tuska, którzy dzięki rodzinno-partyjnym koneksjom łapią cudne fuchy w okolicach skarbu państwa. Tego nawet Ostachowicz z Grasiem nie przewidzieli, że odium peeselowskiego nepotyzmu, na którego tle miały zabłysnąć standardy ich ugrupowania, chlapnie błotem z takim rozrzutem.

Stąd jak najbardziej słuszna jest ta analogia postępowania obecnego szefa rządu do frazy starego Szlangbauma z „Lalki”, który o jednym z pokątnych geszefciarzy powiedział właśnie tak: – To jest bardzo porządny katolik tylko jemu nie można dawać zaliczki do ręki. Również Donald Tusk byłby do tej pory postrzegany jako porządny polityk, ba! – Katon Starszy polskiej polityki; wcielenie niezłomnej moralności i zasad etycznych, gdyby nie ten drobny przypadek, że dorwał się do realnej władzy. A raczej dano mu władzę do ręki.

No i posypało się wszystko, cała konstrukcja propagandowa budowana latami, łącznie z liberalnym wizerunkiem, rzekomym umiłowaniem wolności oraz sylwetką państwowca bez skazy. Po pięciu latach rządzenia mamy do czynienia raczej z polityczną pokraką niż ze spójną postacią Tuska jako polityka. Liberał podwyższający podatki; wolnościowiec ograniczający dostęp do informacji publicznej i prawo do zgromadzeń; państwowiec po uszy umoczony w aferach i nepotyzmie. Rzekomo solidny technokrata okazał się populistą bez umiaru szafującym przyrzeczeniami, które seryjnie łamie. Nieugięty negocjator nie wstaje z kolan w relacjach z Rosją i Niemcami. Pozujący na bezstronnego i obiektywnego arbitra władzy otoczył się aferzystami i kolesiami, przy których nawet eseldowskie geszefty sprzed kilku lat jawią się jako drobne machlojki. Bagno sprzeczności i zwykłego fałszu przyprawione peerelowską propagandą sukcesu.

Premier Tusk jednak nie ustaje w wysiłkach, pracując nad coraz to nowszymi i wyższymi standardami etycznymi. Do tej pory bowiem krewni polityków zatrudniani w państwowych spółkach byli szczytowym osiągnięciem nowego porządku moralnego Platformy Obywatelskiej. A to kuzynka Grada, brat Kwiatkowskiego, syn Tuska. Syn premiera porzucił dziennikarstwo, gdyż o jego wiedzę i kompetencje upomniała się państwowa infrastruktura lotnicza. Teraz już do beneficjentów standardów etycznych premiera dołączają także koledzy z boiska, partnerzy od haratania w gałę.

W Krajowej Spółce Cukrowej „Polski Cukier” kontrolowanej przez skarb państwa oprócz krewnych byłych ministrów Grada i Kwiatkowskiego z rządu Donalda Tuska, przepiękną fuchę złapał także 23-letni radny PO z warszawskiej dzielnicy Praga. „Maciej Bogucki obejmował stanowisko zastępcy dyrektora biura zarządu ds. komunikacji społecznej, był zaledwie 23-letnim studentem wydziału prawa na UW, a równocześnie radnym PO na warszawskiej Pradze-Południe. Doszedł nawet do stanowiska wiceprzewodniczącego rady (jednak z końcem ubiegłego roku zrezygnował z mandatu). Maciej Bogucki w 2010 r. ujawnił, że jest uczestnikiem rozgrywanych co tydzień meczów piłkarskich z udziałem samego premiera Donalda Tuska. Wyznał, że premiera podziwia za jego kondycję” – pisze Rzeczpospolita.

Za co premier podziwiał młodego radnego na boisku nie wiadomo, jednak podziw premiera musiał wywołać ogromne wrażenie, skoro jacyś decydenci uznali, iż musi mieć swoje odzwierciedlenie w praktyce. Trudno inaczej wytłumaczyć tak błyskawiczną i spektakularną karierę studenta, który skromnie haratał w gałę z premierem. Melchior Wańkowicz wymyślił przed wojną hasło reklamowe dla polskiego związku cukrowników – „Cukier Krzepi”. Wańkowicz chełpił się potem, że otrzymał za ów slogan rekordowe honorarium, gdyż wyniosło ono 2000 ówczesnych złotych za słowo.

Ale to już historia, dzisiaj ten stary żubr litewski nie miałby startu do pierwszego z brzegu aspiranta z partii rządzącej. Dzięki premierowi Tuskowi, który obywatelstwo w swojej partii doprowadził do perfekcji. A wiadomo przecież, że doskonałości nie można trzymać pod korcem. Stąd rozprzestrzenia się po całym kraju, trafiając pod obywatelskie strzechy ściśle wyselekcjonowanych obywateli.

A ponieważ zacząłem od parafrazy, więc i zakończę troszkę w tym stylu. Nasz poczciwy naród dodał fragment od siebie do wańkowiczowskiej reklamy: „Cukier krzepi, wódka lepiej”. No więc ów wytwór ludowej twórczości również można sparafrazować, co pokazuje tytuł tego postu. Oczywiście nic by nie było z tego radosnego parafrazowania, gdyby nie działalność Donalda Tuska.

Ach, te parafrazy…

http://www.rp.pl/artykul/738665,920677-Rodzinny-cukier-Platformy.html

http://seaman.salon24.pl/437597,cukier-krzepi-donald-lepiej

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Stop dyskryminacji – Jan „Szczodry” Dworak

Posted by tadeo w dniu 30 lipca 2012

Posted in Polityka - video, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Jaka jest różnica między sektą a Kościołem?

Posted by tadeo w dniu 30 lipca 2012

Odpowiedź: Próbując ukazać zasadniczą różnicę między sektą a Kościołem, należy przedstawić specyficzne cechy, które sprawiają, że obie rzeczywistości stoją do siebie w niesamowitej opozycji.

Jedną z charakterystycznych cech występujących w sekcie jest obecność wpływowego, charyzmatycznego i dominującego lidera, określanego mianem przywódcy, proroka, nauczyciela, mistrza, guru, który uważa się za bóstwo lub jego wcielenie. Przywódca sekty stawia własną osobę ponad prawem i zasadami wiary. W Kościele mamy do czynienia z duchowym przewodnikiem, kapłanem podkreślającym swoją służebną postawę wobec Boga i bliźniego. Nauka objawiona przez Boga obowiązuje wszystkich członków Kościoła, a pasterzom stawia się większe wymagania moralne.

W sekcie istnieją różne prawdy, tzn. jedna na użytek liderów, druga dla szeregowych członków grupy, często wzajemnie wykluczające się.

Z podejściem do prawdy łączą się motywy, którymi kierują się duchowi przywódcy. W przypadku sekt są to najczęściej: żądza władzy i pieniędzy, zdobycie sławy oraz prestiżu. Dla pasterza Kościoła nie liczą się materialne zyski, ale koncentracja na duchowych wartościach.

Inna różnica pozwalająca odróżnić sektę od Kościoła dotyczy autorytetu samego przywódcy. W sekcie jest to samozwańczy lider, mistrz, nie opierający się na wcześniejszych autorytetach świętych osób, odrzucający wszelkie tradycje religijne lub naginający je dla własnych celów. W Kościele autorytet przewodnika wywodzi się z długiej tradycji ponad dwóch tysięcy lat sukcesji apostolskiej, czyli nieprzerwanego procesu przekazu apostolskiego, dokonującego się mocą Ducha Świętego przez sakramentalny akt święceń biskupich.

Klasyczną odmienność sekty i Kościoła widać też w różnym podejściu do eschatologii. Sekta niebezpiecznie koncentruje się na potępieniu, nadejściu dnia sądu ostatecznego, zapowiadając katastrofalne wydarzenie, które przyniesie koniec świata. Natomiast Kościół radośnie oczekuje na Paruzję, tzn. powtórne przyjście Jezusa u końca czasów.

Warto zwrócić uwagę, czy dana wspólnota jest negatywna (destrukcyjna), czy pozytywna (konstruktywna).

W przypadku sekty często występuje tajny (elitarny) charakter organizacji, brak zaufania i niechęć do świata zewnętrznego, ukrywanie informacji dotyczących działalności grupy, tworzenie potencjalnych wrogów. W Kościele widzimy otwartość na społeczeństwo oraz dzielenie się duchowymi i materialnymi wartościami z innymi.

Sekty wykorzystują też różne techniki manipulacyjne (sugestia, hipnoza, „pranie mózgu”), by pozyskać i zniewolić członków. Kościół prezentuje prawdziwą Chrystusową naukę, by każdy człowiek mógł podejmować wolne decyzje w służbie Bogu i bliźniemu.

Pamiętajmy, że także w łonie Kościoła katolickiego powstają sekty, destrukcyjne grupy kultowe, prowadzone przez samozwańczych liderów, niszczące ludzką osobowość. Wystarczy wspomnieć sprawę byłych betanek, grupę krapkowicką czy raciborską, Ruch Rodzin Nazaretańskich w Warszawie, czy Stowarzyszenie im. Ks. Piotra Skargi. Na szczęście istnieją odpowiedzialni hierarchowie, którzy stając na wysokości zadania, potrafią właściwie reagować na różne wynaturzenia, kierując się w swym postępowaniu prawdziwą miłością, szacunkiem oraz duszpasterską troską o dobro człowieka, który jest drogą i przyszłością Kościoła.

Paweł Szuppe

http://rycerzniepokalanej.pl/articles.php?article_id=60

Posted in Religia | 1 Comment »

Wywiad z ks. A.Skwarczyńskim

Posted by tadeo w dniu 30 lipca 2012

Najnowszy wywiad z księdzem o bliskim już Ostrzeżeniu i Oczyszczeniu świata.

Obejrzyj koniecznie i prześlij innym.

http://gloria.tv/?media=316685

Przeczytaj także:

KS. ADAM SKWARCZYŃSKI – W Szkole Krzyża

Ks. Adam Skwarczyński – List do Kapłanów (o bliskim krwawym prześladowaniu Kościoła)

Ks. Adam Skwarczyński “Czy zakołysze się ziemia” – Ks. Adam Skwarczyński

Ksiądz Adam Skwarczyński (Ivan Novotny, ksiądz Jerzy Nemo) – LIST DO „ZIEMSKICH ANIOŁÓW KRAWĘDZI”

Iskra z Polski ~`Ks.Adam Skwarczyński

TAJEMNICA TRZECIEJ TAJEMNICY FATIMSKIEJ (ks. Adam Skwarczyński)

Homilia ks. Adama Skwarczyńskiego 28 marca 2012

Blog – Adam Człowiek

Posted in Filmy religijne, Religia, Wywiady | Otagowane: | 2 Komentarze »

Z tej śmierci wyrosło dobro

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Więcej: 

https://tadeuszczernik.wordpress.com/tag/bl-ks-jerzy/

Posted in Filmy religijne | Leave a Comment »

Msza św. radiowa z Bazyliki Świętokrzyskiej w W-wie – homilia ks. Bp Józef Zawitkowski – 29.07.2012

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Msza św. radiowa bazyliki świętokrzyskiej w W-wie homilia ks. Bp Józef Zawitkowski (biskup pomocniczy łowicki) W tym roku ks. Bp przeżywa 50 rocznicę kapłaństwa.

http://gloria.tv/?media=316265

Zobacz także: 

Słowo do Pielgrzymów- Ks Bp Józef Zawitkowski

Więcej:

https://tadeuszczernik.wordpress.com/tag/ks-tymoteusz/

Posted in Religia | Otagowane: | Leave a Comment »

Znalezione w sieci

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Przedstawiam poniżej dwa ciekawe komentarze, łączy ich jeden temat: przyszłość Polski i Polaków. W pierwszym gość trochę mało wyrobiony politycznie, skoro pisze że naprzemian PO albo PIS  kontynuują okrągłostołowy plan wytrzebienia narodu.

1.

Ekstremalne rozwarstwienie dowodzi choroby ustrojowej Polski. Proces ten będzie się nasilać aż do śmierci tego ustroju i narodu. Wskaźnikiem o podobnym znaczeniu jest stopa bezrobocia. Mamy ponad 2 mln bezrobotnych plus 600 tys. nowych absolwentów. Żyjemy w obozie koncentracyjnym bez drutów, w którym ludzi dobija się bezrobociem i okrada z emerytur. Polska mafia umacnia demokrację zero-jedynkową, w której PO albo PiS przy współudziale ich satelitów oraz PSL i SLD kontynuuje okrągłostołowy plan wytrzebienia narodu w ciągu 5-6 pokoleń. Głównym narzędziem eksterminacji jest bezrobocie (topór) w połączeniu z konsumpcjonizmem typu amerykańskiego (pniaczek). Bezrobocie wśród młodych Polek i Polaków ciągle rośnie, przy czym starszym też się nie przelewa i też są niemniej okrutnie upadlani i zniewalani. Co piąty Polak nie ma pracy, a wśród młodych co drugi. Młodzi bezrobotni! Mieszkańcy wyludnianych gmin! Pozostaje wam tylko jedno: zorganizowany oddolnie ruch oporu wobec reżimu albo emigracja. Vistulastan to państwo fikcji prawnej, nędzy, obłudy, nierówności, nieprawości urzędniczej, prokuratorskiej i sądowej. Nowe prawo mierzy się tu na kilogramy, a nie na jakość i służebność wobec narodu. Rząd Tuska nie tylko okrada naród i dobija pokolenie najstarsze, ale jednocześnie zniewala bezrobociem pokolenie najmłodsze. Stąd stałe wzmacnianie układów, stąd przywileje dla firm ponadnarodowych oraz rosnące ograniczenia dla podatnika i obywatela. Na tym polega okrucieństwo i sadyzm narzuconego nam kryptokanibalizmu. Wolnorynkowa demokracja Najjaśniejszej skutecznie degeneruje, sterylizuje i eksterminuje Polaków. Odrzucono nawet prostą reprodukcję ludności. Istnienie ogromnej rezerwowej armii pracy służy depopulacji i wzmacnianiu wyzysku. W rezultacie młodzi ludzie od lat masowo emigrują. Wielu młodych nie może założyć rodzin, podczas gdy rodziny wielodzietne cierpią nędzę, otaczane są społeczną i medialną pogardą oraz określane jako patologiczne. Starsze pokolenie jest wypychane na bezrobocie i pozbawiane opieki lekarskiej. Po Balcerowiczowskiej transformacji wzrasta śmiertelność z powodu wypadków drogowych i samobójstw. Wszystko to sprawia, że zgony przeważają nad urodzeniami, podczas gdy dane dotyczące emigracji są brane z sufitu i świadomie zaniżane, aby tworzyć pozory, że wyludniane jest powolne i nie szkodzi narodowi. Z tej racji nigdy poznamy prawdy o spisie powszechnym z czerwca 2011 roku. Polska wymiera i czas już zmienić słowa naszego hymnu, aby nie ośmieszać bezzębnych starców, którzy umierać będą za jakieś 100-150 lat jako ostatni Polacy w euroregionie zwanym Polską. Emigracja wiąże się z wynarodowieniem. W przeszłości Polacy walczyli z germanizacją czy rusyfikacją. Teraz to nie martwi, bo wynarodowienie zachodzi poza granicami kraju, a emigracja postrzegana jest przez polską klasę próżniaczą jako zjawisko pozytywne. W Niemczech kursy języka niemieckiego dla zatrudnianych tam Polaków są dotowane przez państwo i pracodawców. Podobną pomoc dla imigrantów oferuje się w Anglii i krajach skandynawskich. Młodzi Polacy, pozbądźcie się więc złudzeń na lepsze życie w kraju, nie czekajcie na kolejne reformy, lecz czym prędzej wyjeżdżajcie do Niemiec, na Wyspy lub do krajów skandynawskich, aby tam się rozmnażać i żyć lepiej, skoro ojczyzna jest dla was macochą i robi z was wykastrowanych niewolników. Życzę Wam hartu ducha na obczyźnie. Pamiętajcie, że w Polsce uważają Was za nierobów i nędzarzy, którzy chcą żyć kosztem zdrowej moralnie, bogatej i pracowitej części społeczeństwa. Choć żal wam ojców i matek, nie oglądajcie się za siebie, jeśli chcecie przetrwać w potomstwie. Pocieszcie się tym, że prędzej czy później polska klasa próżniacza sama się wyniszczy metodą salami (rozwarstwienia) albo padnie z rąk importowanej siły roboczej.

2.

Jestem urodzonym Warszawiakiem, mieszkam w Warszawie, mam wyzsze wyksztalcenie techniczne – inzynier. jestem tuz po studiach. moj kolega wyjechal do berlina oddalonego od warszawy o 5 godzin jazdy pociagiem albo samochodem. wydatki na zycie ma porownywalne do moich. wydaje on 1000 euro wliczajac czynsz i oplaty za mieszkanie, jedzenie, komunikacje miejska, internet i telefon. zarabia 3500 euro brutto co na reke daje mu 2200 euro. zostaje mu wiec około 1200 euro miesiecznie czyli okolo 5000zł. ja zarabiam 4000 brutto co na reke wychodzi 2850. na wynajmowane mieszkanie i oplaty wydaje 1800, na jedzenie 500, na telefon i internet 100 zl. do tego komunikacja miejska. mam wyzsze wyksztalcenie techniczne jestem inzynierem, zyje w prostych warunkach wynajmujac od kogos mieszkanie, samochodu i tv niestety nie mam. nie mam zadnych przyjemnosci bo mnie na to nie stac. odkladam miesiecznie jakies 400 zl czyli okolo 100 euro. to kiedy odloze na mieszkanie jak w rok odkladam 1200 euro co mi starczy na pol metra mieszkania. taka jest prawda o zyciu w stolicy. w Niemczech odlozylbym 12x wiecej niz w Polsce. znam angielski i niemiecki dlatego wyjade do berlina albo do londynu bo w londynie odloze jeszcze wiecej niz w niemczech. jakies 7000-8000 zl miesiecznie. jesli w niemczech odloze 1200 euro miesiecznie a w warszawie 100 euro to jak tu mozna w ogole porownac ten poziom zycia? to jest zalosne i skandaliczne zeby uprawiac taka propagande. a w niemczech dobra na ktore mozna wydac odlozone pieniadze sa w takich samych cenach jak w polsce (np. mieszkania, gdzie niegdzie nawet tansze) albo w cenach nizszych jak np. samochody czy to nowe czy uzywane. to nie niemcy z polski sprowadzaja samochody tylko polacy z niemiec. bo one tam sa tansze. tak samo elektronika, komputery. to samo wycieczki z biur podrozy. tansze i lepiej traktowani i lepszy standard pokoi nawet w tym samym hotelu w tunezji. wiec to wszystko to sa klamstwa a ja wyjezdzam z tego kraju bo nie mam w nim przyslzosci. to ze duza czesc spoleczenstwa oszukuje lub zatrudnia swoja rodzinke na wysokich stanowiskach to nie znaczy ze ja mam tak robic. mimo mojej milosci do Ojczyzny jest ona niszczona przez bandy bandytow i wole wyjechac odlozyc w Niemczech, Anglii, Norwegii, USA, Kanadzie czy gdziekolwiek indziej. Jak juz odloze to chcialbym wrocic pytanie czy wtedy sie odwaze z normalnego kraju wracac tutaj?

Posted in Znalezione w sieci | Leave a Comment »

Nawracali się zatwardziali ateiści

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Franciszek Forgione, późniejszy św. o. Pio, urodził się 25 maja 1887 r. w Pietrelcinie i był tak wątłego zdrowia, że jego rodzice w 12 godzin po jego urodzeniu ochrzcili go, gdyż obawiali się, że zaraz umrze. To wątłe dziecko miało jednak wypełnić niezwykle ważną misję w świecie.

 ojciec Pio

Bóg powołał i przygotowywał Franciszka do szczególnego zadania, a mianowicie do nieustannej walki z szatanem o zbawienie dusz. Tuż przed wstąpieniem do nowicjatu miał on wizję tej dramatycznej walki, którą szczegółowo opisał. Aby mógł tę misję wypełnić, Pan Bóg obdarował go nadzwyczajnymi darami.

Życie Ojca Pio było niezwykłym znakiem wskazującym na niewidzialną, nadprzyrodzoną Bożą rzeczywistość, która jest fundamentem i źródłem istnienia świata poznawalnego naszymi zmysłami.

Od wczesnej młodości miał nadprzyrodzony dar widzenia i rozmowy z Jezusem, Matką Bożą, swoim Aniołem Stróżem i świętymi. Ojciec Pio otrzymał także dar spotykania się ze zmarłymi. Przez całe swoje życie toczył zaciętą walkę z szatanem i całymi zastępami duchów nieczystych. Przez pięćdziesiąt lat nosił na swoim ciele nieustannie krwawiące rany, znaki męki Chrystusa. Ojciec Pio miał również dar bilokacji – czyli przemieszczania się poza swoje ciało, bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Potrafił czytać w ludzkich myślach, znał szczegóły z życia osób, które spotykał po raz pierwszy. Za jego pośrednictwem dokonywały się spektakularne nawrócenia i cudowne uzdrowienia. Wokół osoby włoskiego zakonnika nieustannie dokonywały się rzeczy tak niezwykłe, że wprawiały w wielkie zdumienie i zakłopotanie ludzi, którym rzeczywistość świata duchowego wydawała się mało realna, o ile w ogóle w nią wierzyli.

Tak pisał o. Pio: „Nie mam chwili wolnej. Cały czas spędzam na uwalnianiu moich braci z pułapek szatana. Pan Bóg niech będzie błogosławiony (…). Największą miłością jest wyrywanie dusz szatanowi, aby zdobyć je dla Jezusa Chrystusa. To jest dokładnie to, co robię stale w dzień i w nocy. (…) Niezliczona liczba osób z różnych warstw społecznych i obojga płci przychodzi tutaj w jednym celu – wyznania grzechu – i jestem potrzebny tylko do tego celu. Są wspaniałe nawrócenia” (Listy, 4, ss. 64- 65; 3.06.1919 r.).

Dla wszystkich grzeszników Ojciec Pio był żywym znakiem Bożego Miłosierdzia. Większość swojego czasu spędzał w konfesjonale; tam właśnie, za jego pośrednictwem, codziennie dokonywały się największe nawrócenia, cuda Bożego Miłosierdzia. Od 1920 r. spowiadał po 19 godzin dziennie, prowadził także duchowe kierownictwo, utrzymując obfitą korespondencję. Tak pisał do o. Bonawentury: „Zegar wybija północ. Wyczerpany nadmiarem pracy w ciągu całego dnia, biorę pióro do ręki, by napisać coś o mojej duszy (…). Nie mogę znaleźć żadnego spoczynku, zmęczony jestem i pogrążony w krańcowej goryczy, w najbardziej beznadziejnym osamotnieniu, w najbardziej dręczącym cierpieniu, nie dlatego, że nie udaje mi się znaleźć mojego Boga, lecz ponieważ nie mogę pozyskać dla Niego wszystkich moich bliźnich” (Listy, 4, s. 70; 6.11.1919 r.). Dopiero kilkanaście lat później musiał skrócić czas przeznaczony na spowiedź z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Dzięki Jego modlitwie, cierpieniu, świadectwu życia i posłudze kapłańskiej nawracali się najbardziej zatwardziali ateiści.

Znany włoski adwokat Cezary Festa, doradca króla Włoch Wiktora Emanuela III, był przywódcą loży masońskiej w Ligurii i nieprzejednanym wrogiem Kościoła. Dowiedział się o Ojcu Pio od swojego kuzyna, doktora Giorgia Festy. Z politowaniem i drwinami przyjmował informacje o stygmatach, cudownych uzdrowieniach, bilokacjach i innych nadzwyczajnych wydarzeniach związanych z osobą włoskiego kapucyna.

Pomimo to, wiedziony ciekawością, udał się do San Giovanni Rotondo. Stojąc na uboczu, obserwował przechodzącego Ojca Pio, który w pewnym momencie zwrócił się do niego, mówiąc: „Jak to? Pan jest masonem i tu przyjechał?”. „Tak, to jest prawda” – odpowiedział Festa. „Powiedz mi, synu, jakie jest główne zadanie masonerii” – poprosił wówczas kapucyn. „Walka z Kościołem” – odpowiedział szczerze Festa.

Wtedy zakonnik wziął adwokata za rękę i długo rozmawiał z nim na osobności. Opowiedział mu wtedy między innymi ewangeliczną przypowieść o synu marnotrawnym. Kiedy Festa, który walczył z Kościołem już od 25 lat, słuchał Ojca Pio, czuł, że zaczyna się z nim dziać coś dziwnego. W pewnej chwili doszedł do stanowczego wniosku: musi zmienić swoje życie i pojednać się z Bogiem. Ukląkł zatem przed zakonnikiem i poprosił o natychmiastową spowiedź. „Jest jeszcze za wcześnie. Bóg da ci znać, kiedy to ma nastąpić” – odpowiedział kapucyn. Adwokat wrócił do Genui, ale po tygodniu znowu przyjechał do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio przyjął go i podczas spowiedzi dokonał się cud duchowej przemiany tego znanego we Włoszech przywódcy masonerii. Cezary Festa postanowił naprawić całe zło, które wyrządził Kościołowi w czasie swojej wolnomularskiej, antyklerykalnej działalności. Jego „bracia” masoni byli w szoku, kiedy dowiedzieli się o nawróceniu swego przywódcy. Wezwali go przed wolnomularski trybunał i zagrozili surowymi sankcjami. Adwokat nie dał się jednak zastraszyć i przed masońskim sądem oświadczył, że z własnej woli opuszcza lożę i staje się wiernym synem Kościoła, którego będzie bronił do końca swego życia. Przed tym wystąpieniem Festa otrzymał od Ojca Pio znak jego obecności, za pośrednictwem tajemniczego zapachu oraz listu – z jednym tylko słowem: „Odwagi”.

Ojciec Pio dawał znaki swojej obecności osobom oddalonym od niego nieraz o tysiące kilometrów, a czynił to poprzez zapach, który pojawiał się nagle i trwał krótko lub dłużej, czasami nawet do kilku godzin. Nieraz odczuwało go wiele innych ludzi; czasami był bardzo intensywny i przenikliwy, innym zaś razem łagodny. Wszystkim przynosił poczucie pokoju; jednym przypominał aromat lawendy, innym jaśminu, róż, fiołków lub kadzidła. Był to z całą pewnością zapach świętości włoskiego kapucyna.

Nawrócenie adwokata Cezarego Festy, a szczególnie jego pierwsza pielgrzymka do Lourdes, odbiło się głośnym echem w środkach masowego przekazu. Od tego czasu ten słynny adwokat stał się nieustraszonym apostołem Chrystusa i duchowym synem Ojca Pio.

Przykład Festy sprawił, że inny zdeklarowany, walczący ateista, Ezio Saltamerenda, znany naukowiec, dyrektor Instytutu Bioterapii w Genui, z ciekawości wybrał się do San Giovanni Rotondo, aby spotkać Ojca Pio. Saltamerenda publicznie kpił z ludzi wierzących i mówił, że jeżeli Bóg istnieje, to tylko dla słabych i głupich. Wielkie było więc jego zaskoczenie, kiedy Ojciec Pio przy pierwszym spotkaniu zapytał go wprost: „Co jest najważniejszym celem twojego życia?”. „Rozmnażanie gatunku” – odpowiedział profesor. „Idź stąd, nikczemniku, czy nie czujesz, że twoja dusza jest w stanie rozkładu?” – powiedział kapucyn i dotknął ręką jego ust. Zaraz potem odszedł.

Saltamerenda wrócił do domu, ale cały czas czuł to dotknięcie i niezwykle silne wezwanie do nawrócenia. To było tak mocne wewnętrzne przynaglenie, że po niedługim czasie z powrotem przyjechał do San Giovanni Rotondo, ale już z zamiarem pójścia do spowiedzi. Jednak kiedy podszedł do konfesjonału, Ojciec Pio odesłał go i nakazał mu się najpierw dobrze przygotować. Saltamerenda błąkał się po okolicach San Giovanni Rotondo, rozmyślając nad swoim dotychczasowym życiem. Po kilku dniach wewnętrznej walki ponownie przyszedł do Ojca Pio, który po wysłuchaniu jego spowiedzi z całego życia wyliczył mu wszystkie najskrytsze grzechy, których sam penitent nie wyznał, gdyż dawno już o nich zapomniał. Po otrzymaniu rozgrzeszenia Saltamerenda doświadczył uczucia niesamowitej ulgi, pozbywszy się przygniatającego go ciężaru zła; była to największa radość w całym jego dotychczasowym życiu. Od tego momentu stał się żarliwym chrześcijaninem, który codziennie, wytrwale się modli, regularnie przystępuje do sakramentów i żyje według wymagań Ewangelii.

Inny zatwardziały ateista, dr Francesco Ricciardi, lekarz w San Giovanni Rotondo, również początkowo z zapałem zwalczał Ojca Pio. Prowadził tę swoją działalność aż do 1928 r., kiedy to zachorował na raka żołądka. Konsylium lekarskie stwierdziło wówczas, że pozostało mu tylko kilka tygodni życia. Pomimo to dr Ricciardi nie chciał nawet słyszeć o spowiedzi. Ojciec Pio jednak zdecydował się odwiedzić chorego lekarza i długo przebywał z nim sam na sam w jego pokoju. Podczas tego spotkania chory, płacząc ze wzruszenia, wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Po przyjęciu sakramentów zaś, ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, Ricciardi został całkowicie uzdrowiony z raka. Po tym fakcie zaprzyjaźnił się z Ojcem Pio i wkrótce stał się człowiekiem głębokiej wiary i modlitwy.

Luiza Vario była piękną i bogatą mieszkanką Londynu. Jako ateistka, prowadziła zupełnie beztroskie, a przy tym wykwintne życie. W tym czasie jej przyjaciel, który był anglikaninem, po wizycie u Ojca Pio przeżył duchowy wstrząs i się nawrócił. Luiza początkowo śmiała się z niego, ale z czasem jej ciekawość stała się tak wielka, że sama pojechała do San Giovanni Rotondo. Widząc wielkie ubóstwo tego miasteczka, początkowo była bardzo zdegustowana, ale kiedy spotkała świątobliwego kapucyna, zaczęła płakać ze wzruszenia. Po spowiedzi zaś dokonała się w niej całkowita przemiana duchowa. Nawróciła się i pozostała w San Giovanni Rotondo już na zawsze, stając się duchową córką Ojca Pio.

Ojciec Pio w swojej modlitwie i działaniu wyrażał największe pragnienie Zbawiciela: żeby wszyscy ludzie zostali zbawieni. Aby uchronić grzeszników od zguby wiecznej i doprowadzić ich do nawrócenia, nie tylko się za nich modlił, ale także brał na siebie ciężar ich grzechów i wynikające stąd cierpienia.

Znany jest fakt, że kiedy jedna z jego duchowych córek zapytała go, jak długo cierpi, odpowiedział: „Cały czas, córko moja, i to od łona mojej matki. Jest to tak wielkie cierpienie, ile cierpieć może ktoś, kto bierze na siebie całą ludzkość”.

Było to szczególne powołanie i doniosła misja współcierpienia z Chrystusem, umęczonym i ukrzyżowanym za zbawienie wszystkich ludzi. Ojciec Pio przyjął zaproszenie Chrystusa, aby razem z Nim nieść krzyż naszego zbawienia. Brał na siebie ciężar grzechów oraz cierpienia ludzi, którzy do niego przychodzili. Tak pisał do swoich córek duchowych: „Wszyscy pomagajcie temu Cyrenejczykowi, który niesie krzyż wszystkich”.

Do Boga Ojca modlił się zaś w następujących słowach: „Sprawiłeś, że wstąpiłem na krzyż Twego Syna, i czynię wysiłki, aby jak najlepiej się do niego dopasować. (…) Miecz, jeśli musi spaść, niech spadnie tylko na moją głowę… Tak, ja chcę być ofiarą… Poślij mnie również do piekła, obym tylko Cię kochał i aby wszyscy byli zbawieni – tak, wszyscy”.

Ojciec Pio nieustannie wypełniał polecenie Jezusa, aby przez doskonałe posłuszeństwo Jego woli uświęcać siebie oraz innych. Często przypominał, że wiara i miłość do Boga rozpoczynają się od zaprowadzenia w sobie wewnętrznego ładu, od uporządkowania swego życia. Dlatego wzywał wiernych do odwrócenia się od grzechu – przez regularne przystępowanie do sakramentów pokuty i Eucharystii, a także do narzucenia sobie programu dnia, w którym będzie czas na wytrwałą, codzienną modlitwę, solidną, uczciwą pracę, niezbędny odpoczynek oraz na czynną miłość bliźniego, która powinna się wyrażać w uczynkach miłosierdzia oraz gotowości przebaczania wszystkiego wszystkim i niechowania w sercu niechęci ani urazów do nikogo.

autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr
Żródło: http://www.milujciesie.org.pl/

Więcej: 

http://tadeuszczernik.wordpress.com/category/ojciec-pio/

Posted in Ojciec Pio | Leave a Comment »

Senator PO: „każdy musi gdzieś pracować. Polityków są całe tysiące, ich dzieci również. Dzieci polityków nie mogą emigrować”

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Rys. Andrzej Krauze

 

– Każdy musi gdzieś pracować. Polityków są całe tysiące, ich dzieci również. Dzieci polityków nie mogą emigrować – tak senator PO Łukasz Abgarowicz odpierał na antenie Superstacji zarzuty, że syn premiera pracuje w państwowej spółce. Zaś Jan Maria Jackowski z PiS stwierdził, że Donald Tusk wpadł w dołki, które sam wykopał.

Senatorowie Jan Maria Jackowski z PiS i Łukasz Abgarowicz z PO dyskutowali w studiu Superstacji o tym czy syn Donalda Tuska powinien odejść z pracy w Portach Lotniczych w Gdańsku po tym, jak premier zażądał, aby z pracy zrezygnował syn nowego ministra rolnictwa Stanisława Kalemby.

– Syn Kalemby pracuje w Agencji Rozwoju Rolnictwa od dziesięciu lat i pracę zaczął zanim jego ojciec został ministrem – argumentował Jan Maria Jackowski z PiS.

– A syn Donalda Tuska zaczął pracę w Portach Lotniczych w Gdańsku już jak jego ojciec był premierem – mówił Jackowski.

I  podsumował:

– Łatwo wpaść w dołki, które się pod kimś kopie. Tusk wpadł  we własne dołki – ocenił Jackowski.

– Każdy musi gdzieś pracować. Polityków są całe tysiące, ich dzieci również – powiedział Łukasz Abgarowicz z PO.

I dodał:

– Michał Tusk pracuje w dziale analiz i marketingu i jest tam zwykłym pracownikiem, a nie kierownikiem, prezesem czy dyrektorem.

– A może powinien pracować w prywatnej firmie? – dopytywał dziennikarz
Superstacji.

– Wtedy też byłyby zarzuty – odpowiedział Łukasz Abgarowicz.

– Zostaje emigracja. Nepotyzm trzeba wyeliminować, ale nie można wylewać dziecka z kąpielą. Dzieci polityków nie mogą emigrować do innego kraju – podsumował senator PO.

Za: Superstacja

http://wpolityce.pl/wydarzenia/33084-senator-po-kazdy-musi-gdzies-pracowac-politykow-sa-cale-tysiace-ich-dzieci-rowniez-dzieci-politykow-nie-moga-emigrowac

Posted in Polityka i aktualności, Znalezione w sieci | Leave a Comment »

KORUPCJA – POLITYCZNA GANGSTERKA PO

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Portal „Fronda” opublikował przykłady korupcyjnej, politycznej gansterki w wykonaniu PO w Łodzi:

 

„…Miejskie firmy obsadzili działacze PO i ich rodziny. Przykład? Rodzice Tomasza Kacprzaka, przewodniczącego Rady Miejskiej, wiceszefa łódzkich struktur rządzącej partii, zajmują ważne stanowiska – mama Małgorzata Kacprzyk jest kierownikiem Oddziału ds. Najmu, Eksploatacji i Remontów Lokali Mieszkalnych w Urzędzie Miasta, a tata Grzegorz Kacprzyk jest członkiem rady nadzorczej miejskiej spółki – Centrum Konferencyjno-Wystawienniczego MTŁ. Takich przykładów jest znacznie więcej. Dziennik „Fakt” przytacza tylko niektóre:

 

* Brat posła Stefana Niesiołowskiego – Marek Myszkiewicz-Niesiołowski – jest członkiem rady Nadzorczej Grupowej Oczyszczalni Ścieków w Łodzi;
* Mąż posłanki Elżbiety Radziszewskiej – Artur Lewczuk – jest prezesem Towarzystwa Gospodarczego Bewa, które jest własnością PGE KWB Bełchatów S.A., wchodzącej w skład Polskiej Grupy Energetycznej;
* Łódzcy radni Platformy Obywatelskiej: Karolina Kępka, Joanna Budzińska, Bartosz Domaszewicz, Magdalena Parulska pracują w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi.
* Wiesław Łukomski, szef jednego z kół PO w Łodzi, i Andrzej Czapla, szef PO w Piotrowie Trybunalskim, są wiceprezesami tego Funduszu;
* Radny miejski PO Jan Mędrzak jest dyrektorem w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi;
* Radny miejski PO Sebastian Tylman jest dyrektorem Atlas Areny, spółki miejskiej;
* Radny miejski PO Adam Wieczorek to pracownik Urzędu Marszałkowskiego, marszałek jest z PO;
* Radna miejska PO Wiesława Zewald pracuje w Urzędzie Wojewódzkim;
* Radny miejski PO Jacek Borkowski to pracownik WTBS, zaś jego partnerka życiowa Monika Kern jest wiceprezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Łodzi;
* Radny wojewódzki PO Włodzimierz Kula jest dyrektorem ds. organizacji i zarządzania w KWB Bełchatów;
* Radna wojewódzka PO Anna Rabiega jest dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 w Łodzi;
* Romuald Bosakowski z PO jest członkiem zarządu Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, przewodniczącym Rady Nadzorczej w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania;”.
* Waldemar Olczyk, członek PO, jest w Radzie Nadzorczej WTBS, oraz jest zastępcą Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego;
* Jarosław Habura, brat starosty pabianickiego z PO Krzysztofa Habury, jest dyrektorem MZK w Pabianicach oraz członkiem Rady Nadzorczej Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

 Czy przejawy takiej korupcyjnej, politycznej gangsterki mają także miejsce w Twoim rejonie? Nie milcz – napisz o tym tutaj!!!

http://skorumpowanysamorzadterytorialny.salon24.pl/437110,korupcja-polityczna-gangsterka-po

Posted in Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

Prof. Wojciech Polak: Dziś przeciwstawianie się rządzącym kosztuje. „Następuje więc zjawisko kupowania całego pokolenia”

Posted by tadeo w dniu 29 lipca 2012

Podczas marzu w obronie TV Trwam w Warszawie. Fot. wPolityce.pl

 

Przeciwstawianie się rządzącym kosztuje – mówi na łamach „Tygodnika Solidarność” prof. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, autor wydanej właśnie książki „Patriotyzm dnia dzisiejszego”.

Zapytany przez red. Krzysztofa Świątka co jest przyczyną ubezwłasnowolnienia w myśleniu wielu Polaków profesor odpowiada, że trzeba sięgnąć do lat 90., kiedy na fali entuzjazmu, otwarcia na Europę, zaczęto zapominać, że jesteśmy Polakami, należy wychowywać młodzież w duchu patriotycznym i są wartości, które trzeba szanować:

To była reakcja na czasy komunizmu. Po zniewoleniu niektórzy uznali, że teraz wszystko wolno, nie musimy się niczym przejmować. Dlatego lata 90. były okresem lekceważenia wartości narodowych. Dzisiejsze postawy ludzi w średnim wieku i nieco młodszych wynikają z tego okresu. Sporo dla odwrócenia tej tendencji zrobiono za rządów PiS-u. Dzięki temu u wielu pojawiła się refleksja, że jednak trzeba dbać o zachowanie dumy i tożsamości narodowej, prowadzić politykę historyczną, wzmacniać poczucie wspólnoty narodowej.

Profesor stwierdza, że młodzi, którzy mają naprawdę ciężki star w życie, mają mało czasu na aktywność i zainteresowanie sprawami publicznymi. To przyczyna obiektywna, są jednak i inne:

Dziś przeciwstawianie się rządzącym kosztuje. Wiązanie się z partią władzy, z układem, jest opłacalne. Jeżeli człowiek chce myśleć i działać niezależnie, ponosi konsekwencje. W komunizmie zdecydowana większość Polaków nie miała możliwości wybicia się, zdobycia pieniędzy, dlatego uciekano w sferę ducha. Obecny materializm, gdy sukces zawodowy może być spektakularny, wyraża się w konkretnych dobrach konsumpcyjnych, o których za komuny tylko marzono, sprawia, że ludzie się na to łapią.

Następuje zjawisko kupowania całego pokolenia. Patrzę na studentów. Dawniej cechował ich przede wszystkim idealizm połączony z luzem, kwitło życie akademickie. Dziś student postępuje racjonalnie, w czasie studiów załatwia sobie praktyki, a życie akademickie i kluby studenckie są na wymarciu. Działają koła naukowe, ale też nastawione na zdobywanie praktyk czy pracy. Daleko posunięte wyrachowanie przekłada się potem na życie dorosłe

– mówi profesor Polak. W rozmowie z nim pojawiają się jednak także wątki optymistyczne. Zdaniem historyka 10 kwietnia 2010 roku, mimo wszystko, odegrał znaczącą rolę w mobilizacji części Polaków, uświadomieniu im, że sprawy Ojczyzny idą w złym kierunku:

Obawiam się, że czynnikiem, który może obudzić pozostałych, będzie pogłębiający się kryzys ekonomiczny. (…) Niekontrolowane wybuchy społeczne następują nie wtedy, kiedy wszyscy są biedni. Przy powszechnej biedzie każdy zastanawia się tylko jak przeżyć. Do wybuchów społecznych dochodzi wtedy, gdy ludzie już coś posiadają, dorobili się i nagle mają to stracić. W Polsce przeciętny człowiek ma mieszkanie, samochód, inne dobra. I nagle te dobra zostaną opodatkowane tak wysoko, że będzie musiał się ich pozbyć. Wtedy może nastąpić wybuch niezadowolenia. Wydaje mi się, że do tego zmierza sytuacja w Polsce

– stwierdza rozmóca „Tygodnika Solidarność”.

CZYTAJ: Prof. Krasnodębski: rządy PO i PSL to rządy zbiorowego przekupstwa. Brano samemu i dawano wziąć innym

Cała rozmowa i omówienie książki profesora Polaka na stronie „Tygodnika Solidarność”. A dodatkowym czynnikiem wybuchowym są olbrzymie kłopoty młodych z wejściem na rynek pracy. W pewnym momencie ludzie się ockną. Daj Boże, by wszystko przebiegło w spokojny sposób.

gim

http://wpolityce.pl/wydarzenia/33078-prof-wojciech-polak-dzis-przeciwstawianie-sie-rzadzacym-kosztuje-nastepuje-wiec-zjawisko-kupowania-calego-pokolenia

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Zdjęcia z XXII pielgrzymki Suwałki – Wilno

Posted by tadeo w dniu 27 lipca 2012

 http://www.facebook.com/photo.php?fbid=433693666669377&set=a.430368013668609.94703.100000862420577&type=1&theater

Zdjęcia weterana brata Marka z grupy żółtej: 

zdjęcia z dni 14.07.2012-20.07.2012
https://picasaweb.google.com/118103364630400571626

zdjęcia z 21.07.2012 i 24.07.2012
https://picasaweb.google.com/115598290744131804952

zdjęcia z 22.07.2012 i 23.07.2012
https://picasaweb.google.com/grupazolta

http://obuch.smugmug.com/Pielgrzymki/XXII-Mi%C4%99dzynarodowa

http://www.suwalki-wilno.salezjanie.pl/nowa/tresc.php?page=galeria

Posted in Pielgrzymka Suwałki - Wilno | Leave a Comment »

Masakra w Koniuchach – Czesław Malewski

Posted by tadeo w dniu 27 lipca 2012

12 lutego 2001 r. Zarząd Główny Kongresu Polonii Kanadyjskiej zwrócił się do prof. Leona Kieresa – prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, prof. Witolda Kuleszy – dyrektora Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oraz Instytutu Pamięci Narodowej w celu rozpoczęcia badań i dochodzeń nad jednym z licznych masowych mordów ludności cywilnej popełnionym na Kresach Wschodnich. Mord popełniony w 1944r. na mieszkańcach wsi Koniuchy (rej. solecznicki) przez partyzantów sowieckich

Przedstawiamy Czytelnikom relację tych wydarzeń opublikowanych w Polsce, a także udokładnioną i uzupełnioną informacją zdobytą w rozmowie z żyjącymi świadkami ze wsi Koniuchy 2 marca br. Temat ten, ze zrozumiałych względów, był zakazany za czasów sowieckich, ale niestety i dzisiaj w publikacjach na Litwie nie wspomina się o dokonanej zbrodni.

Polscy historycy potwierdzają radziecką zbrodnię w Koniuchach

A. Suckiel: „…ranną Woronisową dobili kamieniem.”

22 lutego b.r. szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza zapowiedział, że IPN zajmie się zbrodnią w Koniuchach, historyk Kazimierz Krajewski, który zajmuje się historią Nowogródczyzny w czasie II wojny światowej powiedział, że zbrodnia w Koniuchach jest znana polskim historykom.

„Wieś została zaatakowana przez partyzantkę sowiecką i spacyfikowana: całkowicie spalona, a cała ludność, bez względu na wiek i płeć – wymordowana” – powiedział Krajewski. Dodał, że oceny co do liczby ofiar są rozbieżne: polskie relacje mówią o trzydziestu kilku ofiarach, natomiast uczestnicy napaści w swych wspomnieniach, publikowanych także na Zachodzie, podają liczbę ponad 300 zabitych. Wyjaśnił, że wieś ta, leżąca na skraju Puszczy Rudnickiej, była stale nachodzona przez „czerwoną partyzantkę”. „W pewnym momencie, w celu przeciwdziałania tym ciągłym grabieżom i napaściom, zorganizowano tam samoobronę – pod egidą administracji litewskiej i przy wykorzystaniu kilku starych karabinów. Za to sowiecka partyzantka ukarała wieś”.

Krajewski potwierdził, że w napaści uczestniczył oddział partyzantki żydowskiej, który wchodził w skład zgrupowania radzieckiego.(PAP)

Relacja wydarzeń z Warszawy

24 lutego 2001 r. Nasz Dziennik w wydaniu sobotnio – niedzielnym opublikował duży artykuł Moniki Rotulskiej p.t. „Zginęli, bo byli Polakami” , który drukujemy w skrócie.

Kongres Polonii Kanadyjskiej wystąpił do Instytutu Pamięci Narodowej o wszczęcie śledztwa w sprawie wymordowania przez żydowski oddział partyzancki podporządkowany Centralnemu Sztabowi Partyzanckiemu w Moskwie mieszkańców wioski Koniuchy na Nowogródczyźnie. Tragedia miała miejsce prawdopodobnie w kwietniu (historycy nie są zgodni co do dokładnej daty) 1944 r. Większość ofiar stanowiły kobiety i dzieci. Wśród ludności polskiej zamieszkałej na tych terenach pamięć o tragedii przetrwała do dziś.

Moja matka pamięta tę tragedię, także inne starsze kobiety nie zapomniały tego straszliwego mordu – mówi Teresa Mielko z parafii Bieniakonie, do której należą także Koniuchy (obecnie na Białorusi). Ona sama urodziła się już po wojnie. Pamięta także mogiły pomordowanych w Koniuchach na miejscowym cmentarzu. Dziś są one bardzo zaniedbane, „bo wiadomo, rodzin już nie ma”.

A. Gikiewicz: ” … okrążyli całą wieś i wszystkich po kolei mordowali.”

Władza sowiecka ze zrozumiałych względów wolała ukryć tę sprawę. Zupełnie inaczej potraktowali mord w Koniuchach jego sprawcy mieszkający po wojnie w USA i Izraelu. Chaim Lazar w książce „Destruction and Resistance”, wydanej w Nowym Jorku w 1985 r., pisał: „Sztab brygady zdecydował zrównać Koniuchy z ziemią, aby dać przykład innym. Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów, którymi dowodził Jaakow Prenner. Mieli rozkaz, aby nie darować nikomu życia. Nawet bydło i nierogacizna miały być wybite. (…) Wieś okrążono z trzech stron. Z czwartej strony była rzeka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (…) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciekać. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.(…)

Kongres przywołał m.in. opublikowane relacje i wspomnienia sprawców zbrodni z wiosny 1944 r. na mieszkańcach wsi Koniuchy. Relacje o zbrodni znalazły się w książce Richa Cohena „Mściciele”, wydanej w Nowym Jorku w 2000 r.: „Koniuchy były wioską o zakurzonych drogach i osiadłych w ziemi, nie pomalowanych domach. (…) Partyzanci Rosjanie, Litwini i Żydzi zaatakowali Koniuchy od strony pól, a słońce świeciło im w plecy. Odezwał się ogień z wież strażniczych. Partyzanci odpowiedzieli ogniem. Chłopi uciekli do swych domów.

Partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali drzwiami i biegli drogą. Partyzanci ich gonili, strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość chłopów biegło w stronę niemieckiego garnizonu, a więc przez cmentarz na skraju miasta. Komandir partyzantów przewidział to i dlatego nakazał kilku swoim ludziom schować się przy grobach. Gdy ci partyzanci otworzyli ogień, chłopi zawrócili i wpadli w ręce żołnierzy, którzy ścigali ich z drugiej strony. Setki chłopów zginęło złapanych w ogień krzyżowy?.

Według autorów listu, potwierdzenie mordu w Koniuchach można znaleźć także w dzienniku partyzantów żydowskich pt. „Operations Diary of a Jewish Partisan Unit in Rudniki Forest”. Podano tam, że napad miał miejsce w styczniu 1944 r. i wzięli w nim udział partyzanci z oddziałów Jacoba Prennera „Śmierć faszystom” i Shmuela Kaplinsky”ego „Ku zwycięstwu” tzw. Litewskiej Brygady.

… i informacja z Koniuch

Krzyż na wiejskim cmentarzu w Koniuchach

W 1939 r. Koniuchy były wielką wsią, w 85 domach mieszkało ponad 300 mieszkańców, z których duża część przed rozpoczęciem wojny zamieszkała w kolonii.

Świadkowie tych wydarzeń: Anna Suckiel (ur. 1929), Stanisława Woronis ( ur. 1919 r.), Antoni Gikiewicz ( ur. 1926 r.), Stanisław Wojtkiewicz (ur. 1929 r.) dobrze pamiętają wydarzenia z ostatniej wojny a szczególnie 29 stycznia 1944 roku.

W okresie okupacji niemieckiej, według słów świadków, częstymi nocnymi „gośćmi” we wsi byli sowieccy partyzanci, którzy rabowali od mieszkańców wszystko od ubrania i wyżywienia zaczynając. Po jednej z takich „odwiedzin” mieszkaniec Koniuch Woronis wraz z sąsiadami zorganizował samoobronę, mającą strzec dobytek przed rabusiami (najbliższy posterunek policji litewskiej i niemieckiej był w Rakliszkach, Bieniakoniach, Bołcienikach).

St. Woronisowa: ” … kogo tylko sowieci znaleźli w krzakach czy w jamie – zabijali.”

O świcie 29 stycznia usłyszeli strzały ze wszystkich stron i zobaczyli ogień palących się zabudowań. Wyskoczyli z domu, zobaczyli partyzantów sowieckich mordujących ich sąsiadów, podpaląjących domy wraz z pozostającymi tam rannymi i dziećmi.

Udało im się uciec lub schować i pozostać przy życiu, jak mówią, dzięki Opatrzności Bożej.

Zginęło na miejscu 45 osób, 12 zostało rannych, z których część zmarła w szpitalu w Bieniakoniach. Wśród zamordowanych byli dorośli i dzieci z rodzin: Parwickich, Tubiniów, Marcinkiewiczów, Woronisów, Bobinów, Wojsznisów, Wandalewiczów, Łaszakiewiczów, Pilżysów, Wojtkiewiczów, Molisów, Jankowskich.

St. Wojtkiewicz: „… nie oszczędzali nawet kobiet w ciąży.”

Spłonęła prawie cała wieś z dobytkiem wielu pokoleń. Zostały z 85 tylko 4 domy rodzin: Aleksandrowiczów, Wandalewiczów, Radzikowskich, Łaszakiewiczów. Pozostali przy życiu mieszkańcy zmuszeni byli szukać przytułku u swoich rodzin w innych miejscowościach lub szybko budować ziemianki.

Pochować zamordowanych na wiejskim cmentarzyku pomogli wojskowi Litwini, którzy stacjonowali w Rakliszkach ( 6 km od Koniuchów). Był to najbliższy posterunek niemiecko – litewski.

Dom Aleksandrowicza – milczący świadek tragedii
29 stycznia 1944 roku.

Wraz z przyjściem nowej władzy ” koniuchowscy bandyci”, jak ich nazywali Sowieci, też nie zaznali spokojnego życia. Rodziny Aleksandrowiczów i Wasiukajciów powędrowały na Sybir, a inni w niepewności oczekiwali na swój los, jeszcze inni zostawiając ojcowiznę i groby rodzinne zmuszeni byli wyjechać do Polski lub jak Leon Tubiń do dalekiej Kanady.

Wszyscy rozmówcy podkreślali, że istnieje potrzeba zachowania pamięci o niewinnie pomordowanych mieszkańcach Koniuch ( jeszcze istnieje możliwość udokumentowania listy ofiar) i mają nadzieję, że władze samorządowe, władze republiki oraz Macierz, chociaż po wielu latach milczenia, oddadzą należyty hołd poległym.

Od redakcji: tragiczna śmierć poszczególnej osoby stanowi niepowetowaną stratę. A cóż dopiero, gdy chodzi o masowy mord. Dlatego chyląc głowy wobec niewinnie pomordowanych należy przyznać, iż jest to naszą wspólną winą, że miejsce tej tragedii i pochówku ofiar nie zostało jak dotychczas upamiętnione. Zróbmy to więc dziś w uszanowaniu ich przedwczesnej męczeńskiej śmierci i ku przestrodze potomnych – aby nigdy i nigdzie więcej podobna tragedia nie mogła się powtórzyć, a każda inicjatywa społeczna zmierzająca w tym kierunku zyska poparcie naszej redakcji.

Fot. Waldemar Dowejko

Wina ich była w tym,
że walczyli o godność ludzką

Puszcza Rudnicka podczas okupacji hitlerowskiej zaroiła się od oddziałów partyzanckich. Stała się domem, w którym znaleźli schronienie przedstawiciele różnych narodowości i orientacji politycznych.

” … w Puszczy znajdowało się w tym czasie około 2000 ludności żydowskiej, mniej więcej 200 uzbrojonych partyzantów (głównie Białorusini i Rosjanie) oraz 20 minierów-zrzutków, których głównym zadaniem była dywersja na ważnym szlaku kolejowym Grodno – Wilno. Na całym zaś jej obszarze leżało ledwie kilka nędznych wiosek, które bardzo niewiele mogły świadczyć na rzecz tak dużej ilości ludzi”.1)

W tych warunkach dochodzi do konfliktów oraz tragedii.

Tadeusz Truszkowski ps. „Sztremer” dowódca V batalionu 77 p.p. AK w swoich wspomnieniach pisze:” … warunki naszej egzystencji były skomplikowane; oto równocześnie mobilizowałem z siatki konspiracyjnej 2. Kompanię; do siatki tej należała między innymi wieś Koniuchy, leżąca na skraju Puszczy Rudnickiej. Część chłopców z tej wsi znalazła się w szeregach kompanii. W tym samym również czasie pomiędzy mieszkańcami Koniuch, a jakimś oddziałem partyzantów radzieckich w Puszczy Rudnickiej powstał konflikt” 2).

Partyzanci sowieccy z Puszczy Rudnickiej grabili i nękali okoliczną polską ludność. Wsie te były biedne, bo mające liche piaszczyste grunta, na których niewiele wschodziło. Z trudem mogli wykarmić rodziny, a tu jeszcze części „goście”. Codzień mieszkańców Koniuch drążył niepokój o los dnia jutrzejszego i w tym celu została zorganizowana samoobrona. Organizatorami przeciwstawiania się rabunkom byli: Józef Bobin, Władysław Woronis, Jan Kodzis*.

Propaganda sowiecka przedstawiała ludzi z samoobrony jako zdrajców, kolaborantów, których trzeba ukarać. „Wina” tych osób była w tym, że walczyli o godność ludzką i bronili się przed sowieckimi rabusiami.

W sowieckiej broszurce propagandowej pt. „Pirčiupiai” czytamy:”… w niektórych miejscowościach Puszczy Rudnickiej – Čebotariai, Daržininkai, Dargužiai, Učkuronis, Kaniukai i Kruminiai – okupantom udało się stwożyć oddziały „samoobrony” z miejscowych nacjonalistów i elementów kułackich. Zawdzięczając partyzanckiej pracy rozjaśniającej wśród miejscowej ludności w niektórych wsiach, jak np. w Dargużiaj, ” członkowie samoobrony” rozbroili się i oddali broń partyzantom, a w drugich, gdzie agitacja nie dała rezultatów ( w Daržininkai, Kaniukai ), partyzanci rozpędzili siłą te oddziały. Grupy samoobrony przestały istnieć”.3)

Rzeczywistość była inna. Partyzanci sowieccy wczesnym sobotnim rankiem napadli na bezbronną wieś, którą spalili mordując niewinnych ludzi.

29 stycznia 1944 roku zginęli:

1. Bandalewicz Stanisław ok. 45 lat
2.Bandalewicz Józef 54 lata .
3. Bandalewiczowa Stefania ok. 48 lat
4. Bandalewicz Mieczysław 9 lat
5. Bandalewicz Zygmunt 8 lat
6. Bobin Antoni ok. 20 lat
7.Bobinowa Wiktoria
ok.45 lat
8. Bobin Józef ok. 50 lat
9. Bobin Marian 16 lat
10.Bobinówna Jadwiga
ok. 10 lat
11.Bogdan Edward ok. 35 lat
12.Jankowska Stanisława
13.Jankowski Stanisław
14.Łaszakiewicz Józefa
15.Łaszakiewiczówna Genowefa
16.Łaszakiewiczówna Janina
17.Łaszakiewiczówna Anna
18.Marcinkiewicz Wincenty ok. 63 lat
19.Marcinkiewiczowa N.
(sparaliżowana, spaliła się)
20.Molis Stanisław ok. 30 lat
21.Molisowa N. ok. 30 lat
22.Molisówna N. ok. 1,5 roku
23.Pilżys Kazimierz
24.Pilżysowa N.
25.Pilżysówna Gienia
26.Pilżysówna Teresa
27.Parwicka Urszula ok. 50 lat
28.Parwicki Józef lat 25
29.Rouba Michał
30.Tubin Iwaśka (?)ok. 45 lat
31.Tubin Jan ok. 30 lat
32.Tubinówna Marysia
lat około 4
33.Wojsznis Ignacy ok. 35 lat
34.Wojtkiewicz Zofia ok. 40 lat
35.Woronisowa Anna 40 lat
36.Woronis Marian 15 lat
37.Woronisówna Walentyna 20 lat
38. Ściepura N. – krawiec z miejscowości Mikonty.

W sprawozdaniu policji litewskiej za okres z 26 stycznia do 1 lutego 1944 r. zanotowano:

” 29 stycznia około 200 bandytów rosyjskich napadło na wieś Koniuchy i całkowicie ją zniszczyło. Zginęło 36 osób i 14 zostało ciężko rannych. Mieszkańcy tej wsi kilkakrotnie sprzeciwili się zbrojnie bandytom. W odwecie zniszczyli wioskę” 4)

W innej relacji policji litewskiej przedstawiono wydarzenia następująco:” Podpalili wieś. Z 40 gospodarstw spaliło się 39 zabudowań i 1 łaźnia, 50 krów, 16 koni, 50 świń, 100 owiec, 400 kur i inny majątek. W walce ciężko ranili policjanta Juozasa Baronisa**, a policjanta z pomocniczego oddziału policji Juozasa Bobinasa** zabili. Zabili 35 osób cywilnych, 13 raniono z nich 10 ciężko”.5)

Dziennik pt. „Goniec codzienny”, ukazujący się w Wilnie w okresie okupacji hitlerowskiej, nie odnotował na swych łamach tragicznych wydarzeń w Koniuchach.

Czesław Malewski

http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_25.html

http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_26.html

Zobacz: 

Zobacz film, który przedstawia naocznego świadka tragedii w Koniuchach – Annę Suckiel, która nigdy nie zapomni wydarzeń tej tragicznej nocy. Anna Suckiel z domu Bobinówna w 1944 roku miała ukończonych 15 lat. Dom jej rodziców znajdował się na skraju wsi, toteż jako pierwszy trafił pod ostrzał partyzantów.

Przeczytaj także: 

Nie tylko Koniuchy…

W pamięć o pomordowanych w Koniuchach

Posted in Historia, Moje Ukochane Wilno i Wileńszczyzna, Wspomnienia | Otagowane: | 2 Komentarze »