WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 20 lutego, 2011

Miedwiediew potwierdził śmierć, zanim zidentyfikowano ciało

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Nigdy nie zapomnę lądowania wojskowej CASY z trumną pierwszej damy. Nawet nie poczuliśmy, kiedy koła dotknęły płyty lotniska. Gdy podszedłem do pilotów, którzy wciąż siedzieli za sterami, żeby im podziękować, żaden z tych młodych oficerów nie odwrócił głowy. Byli wzruszeni. To lądowanie było ich hołdem dla pary prezydenckiej. I dziś krew się we mnie burzy, gdy deptane jest dobre imię załogi i gen. Andrzeja Błasika, którzy zginęli pod Smoleńskiem

Z Andrzejem Dudą, ministrem w Kancelarii Prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Anna Ambroziak

Nie poleciał Pan do Smoleńska razem z delegacją prezydencką, dlaczego?
– Wszyscy wiedzieliśmy, że bardzo wiele osób chce towarzyszyć panu prezydentowi w tej delegacji, a liczba miejsc w samolocie jest przecież zawsze ograniczona. Jeszcze w środę, czyli 7 kwietnia rano, na zebraniu kierownictwa Kancelarii Prezydenta minister Jacek Sasin prosił, by kto może, zrezygnował z lotu i ustąpił miejsca w samolocie. Były one potrzebne dla różnych zasłużonych i znaczących osób, które bardzo chciały lecieć. Nigdy nie zapomnę tej sytuacji, bo wtedy zgłosił się minister Aleksander Szczygło i powiedział, że może zrezygnować, a potem zaczął się śmiać i stwierdził, iż żartuje, że to nie wchodzi w grę, bo przecież jest szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i byłym ministrem obrony narodowej, a z panem prezydentem lecą najważniejsi generałowie i jest oczywiste, że on też musi tam być. Tak samo stanowczo sprawę postawił Paweł Wypych. Zapewniał, że jego obecność jest konieczna, bo tam, w Katyniu, będą wywiady, które on umówił jako de facto rzecznik prasowy pana prezydenta. To obrazuje problem, jaki rzeczywiście był z miejscami w tym samolocie. Nawet minister Jacek Sasin pojechał do Katynia samochodem w czwartek. Ja nie mogłem tego zrobić, bo jeszcze w piątek załatwiałem w Warszawie ważne sprawy służbowe. W piątek wieczorem z listy pasażerów skreślono jeszcze dyrektora Kazimierza Kuberskiego – współpracownika ministra Mariusza Handzlika, by zrobić miejsce dla prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Joanny Agackiej-Indeckiej.

Jak dowiedział się Pan o katastrofie?
– W sobotę rano byłem już w domu, w Krakowie. Koło godziny dziewiątej zadzwoniła do mnie znajoma, powiedziała: „Andrzej…”, i się rozpłakała. Zdumiony zapytałem, co się stało, i wtedy powiedziała mi, łkając, że rozbił się samolot z panem prezydentem. Nie mogłem w to uwierzyć. Opowiadała mi później, że kilkakrotnie powiedziałem: „To niemożliwe, niemożliwe!”. Pobiegłem włączyć telewizor, właśnie podawano pierwsze informacje o katastrofie. Za chwilę rozdzwoniły się telefony, dzwonili znajomi, rodzina. Trudno to opisać. Ja sam dzwoniłem do ministra Macieja Łopińskiego, do minister Małgorzaty Bochenek, minister Bożeny Borys-Szopy i do ministra Jacka Sasina. Musieliśmy ustalić, jaka jest rzeczywiście sytuacja, i podzielić czynności. Maciej Łopiński był w Trójmieście i w pośpiechu przygotowywał się do wyjazdu do Warszawy. Obie panie były w Warszawie, więc od razu pojechały do Pałacu Prezydenckiego. Jacek Sasin był w Smoleńsku. Pozostawaliśmy ze sobą w stałym kontakcie.

Co Panu wiadomo na temat rozdzielenia wizyt premiera Donalda Tuska i delegacji prezydenckiej?
– Informacja o rozdzieleniu obchodów katyńskich na polskie i rosyjskie, a przede wszystkim o udziale premiera Donalda Tuska w tych ostatnich, była dla nas czymś bardzo zaskakującym. Również dla pana prezydenta. Najpierw wielkim zaskoczeniem było to, że jest jakieś zaproszenie ze strony premiera Putina dla premiera Tuska, który zresztą natychmiast to zaproszenie przyjął. Każdy, kto zna się na obrocie międzynarodowym, wie o tym, że na pewno taki akt musi być wcześniej uzgadniany. Nie ma takiego obyczaju w polityce, by zapraszać premiera jakiegoś państwa ot, tak sobie, bez wcześniejszego uzgodnienia na drodze dyplomatycznej. To zawsze poprzedzone jest rozmowami. Tymczasem do pana prezydenta nie dotarły żadne sygnały ze strony rządu w tej sprawie. Premier i minister spraw zagranicznych mają przecież konstytucyjny obowiązek współdziałania z prezydentem w sprawach międzynarodowych, a nikt nie uprzedzał, że toczą się jakieś rozmowy z Rosjanami, a zwłaszcza że podjęto jakieś uzgodnienia na poziomie międzyrządowym. My mogliśmy tylko obserwować w mediach, jak pomiędzy rosyjskim i polskim rządem zostaje ta cała sprawa rozegrana. Pierwsze zaskoczenie – czyli zaproszenie dla premiera Tuska i fakt, że on je od razu przyjmuje, choć jeszcze wtedy nie podaje, w jakim terminie. A potem drugie zaskoczenie – że te uroczystości odbędą się 7 kwietnia. To właśnie był moment, kiedy oficjalnie doszło do rozbicia obchodów katyńskich na te rosyjskie, zaplanowane na 7, i na polskie, których data, czyli 10 kwietnia, była już wcześniej ustalona i ogłoszona przez Radę Pamięci Walk i Męczeństwa.

Dezawuowanie pozycji prezydenta miało miejsce również podczas organizowania tych uroczystości?
– Z panem prezydentem ani premier Tusk, ani minister Sikorski niczego w tej sprawie nie ustalali, nie informowali o planowanych działaniach i uzgodnieniach ze stroną rosyjską. Ujawnili to dopiero w mediach i dobrze pamiętam z tamtego czasu różnego rodzaju wypowiedzi ministra Sikorskiego, marszałków Komorowskiego czy Niesiołowskiego w stylu: po co ten prezydent chce tam lecieć, przecież nie ma zaproszenia; po co on się tam wpycha; to niezręczność dyplomatyczna, itp. Te wypowiedzi były absolutnie skandaliczne i godziły w polską rację stanu. Wrażenie było jednoznaczne. Oto politycy obozu rządzącego skwapliwie wykorzystują działania Rosjan do zwalczania polskiego prezydenta, głowy naszego państwa.

Jaki był konkretny cel Pańskiego wyjazdu do Moskwy?
– Poleciałem tam razem z minister Bożeną Borys-Szopą, by towarzyszyć trumnie z ciałem pani prezydentowej w jej podróży do Polski. Zdawałem sobie sprawę z tego, że powinniśmy wszystkiego na miejscu dopilnować. Do Moskwy lecieliśmy wojskową CASĄ razem z żołnierzami kompanii honorowej Wojska Polskiego. Z nami leciały trumny, spośród których wybraliśmy tę dla pani prezydentowej. Przylecieliśmy do stolicy Rosji ok. godziny 23.00. Polskie służby konsularne proponowały nam udanie się do hotelu, nie zgodziłem się na to, chciałem jechać prosto do prosektorium. Uważałem, że tam powinniśmy być i osobiście pilnować, by wszystko odbyło się prawidłowo i we właściwym czasie.

Był Pan przy identyfikacji ciała pierwszej damy?
– Nie. Kiedy razem z minister Bożeną Borys-Szopą przybyliśmy do Moskwy, na miejscu był już brat pani prezydentowej pułkownik Konrad Mackiewicz. To on poprzedniego dnia zidentyfikował ciało śp. Marii Kaczyńskiej. W czasie naszego pobytu w Moskwie ciało było już przygotowywane przez odpowiedni personel do złożenia w trumnie. Nie brałem udziału w tych czynnościach, włączyła się w nie tylko Bożena jako kobieta. Poprosiliśmy też, by umożliwiono nam pożegnanie się z naszymi przyjaciółmi, z Władysławem Stasiakiem, Pawłem Wypychem, Mariuszem Handzlikiem, Basią Mamińską, Kasią Doraczyńską i innymi. Jak się okazało, nie było to wcale takie proste.

To znaczy?
– Nic nie dało się z Rosjanami jednoznacznie ustalić. Wszystko było na zasadzie „zaraz, zaraz, za chwilę, później”. Zanim dopuszczono nas do miejsca, gdzie znajdowały się ciała naszych przyjaciół, była już 6.00. Trwało to wszystko blisko sześć godzin! Nie robiło to dobrego wrażenia, ale zachowaliśmy spokój. Znajdowaliśmy się w specyficznym stanie psychicznym, byliśmy strasznie rozbici, wyciszeni. Wreszcie poproszono nas, byśmy zjechali windą do piwnic budynku. Pamiętam wąski korytarz, takie przejście. W głębi były duże sale, w których – jak nam powiedziano – dokonywano wstępnych czynności przy zwłokach. Podłoga w tym korytarzu była mokra, na ścianach białe kafelki, w powietrzu unosiła się wilgoć. Na trzech metalowych wózkach przywieziono zwłoki Pawła Wypycha, Władka Stasiaka i Kasi Doraczyńskiej. Opisane, już po identyfikacji. Kasia była przykryta prześcieradłem i wyglądała, jakby spała. Nie było widać żadnych uszkodzeń. Ciała Władka i Pawła były w czarnych foliowych workach. Stanęliśmy nad nimi. Odmówiłem modlitwę. Na pożegnanie położyłem na każdym z nich rękę i odeszliśmy. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili.

W trakcie pobytu w Moskwie zauważył Pan, by Rosjanie w jakikolwiek sposób utrudniali pobyt rodzinom ofiar? Na przykład kwestię identyfikacji ciał?
– Osobiście tego nie widziałem. O problemach w relacjach rodziny – Rosjanie słyszałem od samych rodzin. Jedna z osób, nazwiska nie będę podawał, mówiła mi, że była w Moskwie traktowana w sposób szokujący, że kilkakrotnie stwierdzano, iż protokół z jej zeznaniami jest wadliwy, i kazano zeznawać ponownie.

Podawano konkretny powód?
– Podobno raz protokół został podpisany nie tym kolorem długopisu, co trzeba, innym razem rzekomo źle się podpisała. Tak jakby próbowano „złapać” ją na jakichś rozbieżnościach w zeznaniach albo stopniowo chciano uzyskać jakieś dodatkowe informacje. Trudno mi powiedzieć, bo nie mam doświadczenia śledczego. W każdym razie osoba ta była wstrząśnięta zachowaniem rosyjskich funkcjonariuszy i tym, o co ją pytali.

Kiedy wylecieli Państwo z Moskwy?
– Nasz wylot był planowany chyba na godzinę 7.00 czasu polskiego. O ile pamiętam, koło godz. 5.00 powiedziano nam, że trumna z ciałem pani prezydentowej jest już przygotowana. Przywieziono ją i ustawiono na marmurowym katafalku w jednej z sal. Najpierw wszedł tam brat pani prezydentowej. Przez chwilę był sam, a potem poprosił do środka nas, Bożenę i mnie. Pomodliliśmy się chwilę i pożegnaliśmy z panią prezydentową. Następnie zaprosiłem naszych żołnierzy, którzy w obecności pułkownika Konrada Mackiewicza zalutowali i zamknęli trumnę. W rozmowach z Rosjanami stanowczo żądałem, by trumnę zamykali polscy żołnierze i żeby był przy tym obecny wyłącznie brat pani prezydentowej. Wcześniej doszło do zgrzytu, bo Rosjanie chcieli, by ciało zostało złożone do trumny, którą oni przygotowali. Podpierali się przy tym argumentem, że taka jest też decyzja ministra Tomasza Arabskiego. Nie zgodziliśmy się na to, bo specjalnie z Polski przywieźliśmy trumnę, taką o tradycyjnym wyglądzie, i chcieliśmy, by w niej spoczęło ciało pierwszej damy. Tak też się stało.
Z Moskwy wylecieliśmy z niewielkim opóźnieniem. Była piękna pogoda, niebo błękitne, ani jednej chmurki. Promienie słońca wpadały przez okienka i oświetlały trumnę okrytą biało-czerwoną flagą, stojącą samotnie na środku pokładu samolotu. Pamiętam, że przelatywaliśmy nad lotniskiem w Smoleńsku i miałem takie specyficzne uczucie wielkiego żalu, ale zarazem spokoju. Odczuwałem wtedy wielką ulgę, że pani prezydentowa jest już z nami, że wkrótce znajdzie się przy panu prezydencie. Dziś może brzmi to nieracjonalnie, ale tak było. Nigdy nie zapomnę też lądowania w Warszawie. Piloci tak posadzili samolot, że nawet nie poczuliśmy, kiedy koła dotknęły płyty lotniska. Nie było nawet najmniejszego wstrząsu. Gdy samolot się zatrzymał, podszedłem do pilotów, którzy wciąż siedzieli za sterami, i podziękowałem im za to. Żaden z tych młodych oficerów nie odwrócił głowy. Myślę, że byli wzruszeni chwilą i jako żołnierze nie chcieli tego pokazać. Byłem wtedy i wciąż jestem pewien, że to lądowanie to był ich hołd dla pary prezydenckiej. To było ogromnie przejmujące. Nie będę ukrywał, że miałem wtedy łzy w oczach i dziś krew się we mnie burzy, gdy słyszę, jak depcze się dobre imię załogi, która zginęła pod Smoleńskiem, generała Błasika i innych polskich pilotów.

Uczestniczył Pan w uroczystościach pogrzebowych pary prezydenckiej. Zaszła tam pewna sytuacja: rodzina prezydenckiej pary była jeszcze w krypcie wawelskiej, kiedy rozpoczęło się składanie kondolencji na ręce jeszcze wtedy marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska i ministra Radosława Sikorskiego…
– Wiem o tym z relacji ministra Sasina, osobiście tego nie widziałem. Przebiegiem uroczystości pogrzebowych kierował od strony dyplomatycznej polski ambasador w Paryżu Tomasz Orłowski. Z punktu widzenia protokolarnego to on musiał dać sygnał do rozpoczęcia składania kondolencji. Nie wykluczam jednak, iż mógł działać pod presją ministra Sikorskiego lub premiera Tuska.

Były też problemy, jeśli chodzi o rezerwację miejsc przy ołtarzu w bazylice Mariackiej dla najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego.
– Dotyczyło to grupy najbliższych współpracowników pana prezydenta, w sumie kilkunastu osób. Nie przewidziano dla nas miejsc, było natomiast 37 albo 38 miejsc przeznaczonych dla przedstawicieli rządu. Tak naprawdę tylko dlatego udało się nam usiąść blisko ołtarza, że nie zjawili się tego dnia przedstawiciele kilku delegacji zagranicznych.

Nie pracuje Pan już w Kancelarii Prezydenta. To była Pańska decyzja?
– Nie pracuję. W dniu ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów prezydenckich przez Państwową Komisję Wyborczą, dosłownie godzinę później, złożyliśmy nasze dymisje w gabinecie marszałka Komorowskiego. Każdy z nas sam zdecydował o rezygnacji i podpisał odpowiednie oświadczenie. Mogę więc śmiało powiedzieć, że podanie się do dymisji było moją decyzją. Nie widzieliśmy możliwości dalszej pracy w kancelarii…

My to znaczy kto?
– Całe kierownictwo kancelarii pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli minister Jacek Sasin, minister Maciej Łopiński, minister Małgorzata Bochenek, minister Bożena Borys-Szopa i ja. Następnego dnia zostaliśmy zawiadomieni przez ministra Michałowskiego, że nasze dymisje zostały przyjęte i są już akty odwołania, które możemy odebrać. Udaliśmy się więc razem do budynku Kancelarii Prezydenta przy ul. Wiejskiej, gdzie minister Michałowski wręczył każdemu z nas odpowiedni dokument.

Ale przecież to prezydent wręcza odwołania.
– Marszałek Komorowski tego nie zrobił, ale to nie było dla nas istotne. Na dokumencie widnieje jego podpis jako tymczasowo wykonującego obowiązki prezydenta.

Minister Michałowski był wtedy p.o. szefem kancelarii?
– Tak i nie waham się powiedzieć, że powołanie go na tę funkcję zaraz po katastrofie było nadużyciem ze strony marszałka Komorowskiego. Regulamin kancelarii mówił wprost, iż w przypadku nieobecności szefa kancelarii wszystkie jego obowiązki przejmuje jego zastępca. Zastępcą szefa kancelarii, czyli ministra Władysława Stasiaka, był Jacek Sasin, który zresztą w kilka godzin po katastrofie wylądował już w Warszawie. Nie było więc żadnej merytorycznej przesłanki, by obowiązki szefa kancelarii przekazywać innej osobie, zwłaszcza komuś, kto nigdy wcześniej w tym urzędzie nie pracował. To była decyzja czysto polityczna. Chodziło wyłącznie o przejęcie kontroli nad kancelarią, a nie o zapewnienie jej sprawnego funkcjonowania.

Ruletka z obsadą najważniejszych stanowisk w Polsce ruszyła, jeszcze zanim odnaleziono ciało pana prezydenta…
– Niestety, to prawda. Niedługo po katastrofie, już około godz. 11.00, zadzwonił do mnie minister Lech Czapla, wtedy p.o. szef Kancelarii Sejmu. Poinformował mnie, że za chwilę marszałek Komorowski zamierza wygłosić oświadczenie, iż przejmuje do tymczasowego wykonywania obowiązki prezydenta. Zapytałem go, na jakiej podstawie to ma nastąpić. Minister Czapla powiedział, że tak przewiduje Konstytucja RP w wypadku śmierci prezydenta. Zapytałem go więc, czy są tej śmierci pewni, czy ktoś widział ciało pana prezydenta albo czy mają jakąś oficjalną notę dyplomatyczną ze strony rosyjskiej, która by to potwierdzała. Na co otrzymałem odpowiedź: „No, niech pan nie żartuje. Przecież wszyscy o tym wiedzą, to jest oczywiste”. Na co ja znowu zadałem pytanie: „Na jakiej podstawie wiedzą, na podstawie tego, co mówi się w telewizji?”. Przecież to nie było źródło informacji, które można w sensie prawnym uwzględnić. Jeżeli już, to w tamtym momencie można było podejrzewać, że pan prezydent nie może wykonywać tymczasowo swoich obowiązków, bo nie wiemy, co się z nim stało i gdzie jest. Ale wtedy stosuje się inny tryb konstytucyjny i o przejęciu obowiązków prezydenta decyduje Trybunał Konstytucyjny, a nie marszałek. Powiedziałem też ministrowi Czapli, że jeśli w tym stanie wiedzy i dowodów marszałek Komorowski samodzielnie przejmie władzę, twierdząc, że nastąpiła śmierć pana prezydenta, będzie to naruszenie Konstytucji. Wtedy minister Czapla bardzo gwałtownie zakończył ze mną rozmowę. Między mną a współpracownikami marszałka Komorowskiego było jeszcze tego dnia kilka innych rozmów. Cały czas mówiłem im, że dopóki nie ma pewności, iż pan prezydent nie żyje, marszałek nie może samodzielnie przejąć obowiązków głowy państwa do wykonywania. Koło godz. 14.00 ponownie zadzwonił do mnie minister Czapla, który powiedział, że otrzymali już pismo od prezydenta Miedwiediewa zawierające informację o śmierci prezydenta RP pana Lecha Kaczyńskiego. Mówił też, że dodatkowo odbyła się rozmowa telefoniczna z prezydentem Miedwiediewem. Wiem, że potem kilkakrotnie domagano się od szefa Kancelarii Sejmu, a nawet od prezydenta Komorowskiego, by ujawniono opinii publicznej ten dokument. Do tej pory jednak tego nie zrobiono.

Dziękuję za rozmowę.

Miedwiediew potwierdził śmierć, zanim zidentyfikowano ciało

 

Posted in Katastrofa smoleńska | Leave a Comment »

Niepokonani – Eleni

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Tym razem gościem Krzysztofa Ziemca jest niezwykle popularna przed laty piosenkarka, Eleni. Chociaż od tragedii, która dotknęła artystkę minęło już 16 lat, wciąż trudno jest jej się pogodzić z tą stratą. W 1994 roku jedyna córka wokalistki, Afrodyta, zginęła z rąk swojego byłego chłopaka. 21-letni wówczas Piotr G. nie pogodził się z ich rozstaniem i z zimną krwią zastrzelił dziewczynę. Mimo iż Eleni wybaczyła mordercy, wciąż przeżywa swój osobisty dramat

http://vimeo.com/22023761

Czytaj także: Życie musi trwać dalej

Posted in Filmy i slajdy | Leave a Comment »

Znalezione w sieci

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Dziwna chmura uformowała się nad Bilbao w Hiszpanii w czasie wschodu słońca 13 lutego

 

Posted in Znalezione w sieci | Leave a Comment »

Prof. Mirosław Dakowski: ”Przedwiośnie Arabów”?

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Lawina – ale starannie zaplanowana i sterowana

Jedynie wspomnę o „Wiośnie Ludów” z 1848 roku – planowanej i sterownej przez wielkich polityków (Henri John Temple, czyli „lord Palmerston”, Cavour, G. Mazzini, Benjamin Disraeli itd. ) Wszyscy oni byli wysoko wtajemniczonymi masonami i wykonywali Plan. Zob. Epiphanius, „Ukryta strona dziejów”, str. 118 i nn. Nie była ta „Wiosna” spontanem i odlotem, jak mówią obecnie młodym. Dążenie wolnościowe narodów zostały jedynie umiejętnie sprowokowane i ukierunkowane.

Wiosna Afryki” – dekolonizacja z wczesnych lat 60-tych ubiegłego wieku też nie była wyrazem wzrostu samo-świadomości ludów Afryki, lecz okrutnym i zaplanowanym oddaniem tych ludów na gorszy od kolonialnego wyzysk i eksploatację przez wielkie ponad-narodowe grupy czy firmy globalistyczne.

T. zw. „Marzec 1968” w Polsce, potem w Czechosłowacji, a „maj 68” we Francji też można zasadnie, szczególnie po latach, poznać po wynikach: Zaciśnięcie pętli w Polsce, potem agresja na Czechosłowację, a totalna lewacka moralna i obyczajowa rewolucja we Francji, która to rewolucja potem, jak gangrena, rozlała się po Europie i świecie. Jej reperkusje sięgają Kambodży Pol-Pota, wychowanka tych „wyzwolonych” i „filozofów” z Sorbony.

„Jesień Europy Wschodniej” z końca lat 80-tych , „skakanie przez płot” Bolka, „obalanie muru berlińskiego” itp. też były poprzedzone śmiałym planem młodych z KGB z 1984 roku, o którym dużo kiedyś pisała Jadwiga Staniszkis. Było to też sprawnie przeprowadzone przez wytypowanych, wyszkolonych towarzyszy i opozycjonistów. Poprzedzone też było inicjacją do lóż oraz do pseudo-religii New Age Michaiła Gorbaczowa (Esalen).

Decyzje w sprawie destabilizacji Bliskiego Wschodu, szczególnie Iraku na początku lat 90-tych podejmowały niejawne gremia w USA. Objawy widoczne: 27 lipca 1990 r. ambasador USA w Iraku, pani April Glaspie zapewnia Hussajna o neutralności Stanów w sporze z Kuwejtem. Skutki – „wojna w Zatoce”. Bezczelna bujda CIA o „znalezieniu broni ABC” w Iraku w 2003 r. tak nagłośniona przez prezydenta Busha i jego propagandystów, potwierdza długofalowość takich planów. (Por. moje „O energetyce dla użytkowników i sceptyków” – rozdział „Krew za ropę”).

Obecna „lawina wolności”, która zapewne zostanie nazwana „przedwiośniem krajów arabskich” też jest ewidentnie sterowana.

Rozpoczęto w Tunezji. Z bajeczką o „skrzyknięciu się młodych przez internet i telefony komórkowe”. Co dalej? Widać, że tym „afrykańskim domino” t.zw. mędrcy bawią się jak dzieci. Najbardziej obrazowym było „odstrzelenie Mubaraka”. Przecież Egipt Mubaraka był zwornikiem potrzebnym dla spokoju w tym regionie, mostem między Izraelem i USA, a krajami arabsko-islamskimi. Nagle „nasz sukinsyn” nadał się tylko do „spontanicznego odstrzelenia”. Ktoś słusznie zauważył, że na razie wynik w Egipcie jest taki, jakby w PRL-u Jaruzelski przekazał władzę WRON-ie.

Teraz pustkę i nudę telewizyjnych wiadomości ukraszają njusy: Tunezja, Maroko, Egipt, Bahrein, Libia, Jordania, Jemen…, a także apele pani Clinton’owej o „wolność dla Iranu”.

Rozważania o „rewolucyjnej roli fejsbuka”komórek jest obraźliwe nawet dla średnio nierozgarniętego leminga: każdy wie, jak łatwo sterować milionami sms-ów- oraz jak łatwo to wszystko natychmiast wyłączyć. Mówienie (w t®elewizji) i pisanie (w me®diach) , że tospontan, chyba przekonuje już niewielki procent słuchaczy, nawet tych uśpionych z nudów.

O co więc chodzi?

Nie chodzi tu tylko o przepychanki dotyczące podwyższenia cen ropy, do czego już nie raz (1956, 67) służyła blokada Kanału Sueskiego, czy konieczność wzrostu niepewności w sprawie płynności użytkowania rurociągów gazu. Niezasadne jest też rozważanie, jakie korzyści gospodarcze osiągnie z tego zamieszania USA, a jakie – Rosja Putina.

Te decyzje zapadają wyżej, w gremiach meta-politycznych i ponad – gospodarczych.

Patrzmy uważnie (ale ze spora ilością konserw czy makaronów w spiżarni), dokąd to doprowadzi. Ci wysocy planiści korygują sytuację, jeśli zbytnio wymyka się z zaplanowanej Drogi. (por. „Druga Fundacja” Asimowa; facet dobrze wiedział, o czym pisze).

Nie chciałbym przedstawiać wizji zbyt czarnej; ale może – obudzenie i wzmocnienie nienawiści Arabów do Zachodu, do państwa Izrael, spowoduje ataki Arabów na Izrael. Który ostro (np. bronią jądrową) będzie musiał się bronić. Wtedy „cały cywilizowany świat” z USA na czele, a z marionetkowym wojskiem ministra Sikorskiego włącznie, będzie musiał bronić tamdemokracji (i wolności?). Czyli byłoby to skierowanie agresji ludów Islamu na państwa z ludnością chrześcijańską (bo już nie można nas, w Europie, nazywać „państwami chrześcijańskimi”).

Brr, scenariusz niepiękny

Mirosław Dakowski

www.dakowski.pl

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Anegdoty z życia sławnych ludzi

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Bajkopisarz duński Hans Christian Andersen znany był z tego, że nie dbał zupełnie o swój wygląd zewnętrzny. Jego stary, zniszczony i wytarty płaszcz znała cała Kopenhaga.
Pewnego razu jakiś człowiek zaczepił Andersena na ulicy i złośliwie zapytał:
– Ten nędzny przedmiot na głowie nazywa pan kapeluszem?
Bajkopisarz nie tracąc spokoju odrzekł:
– A ten nędzny przedmiot pod pana kapeluszem nazywa pan głową?

 

Posted in Kabarety i rozrywka | Leave a Comment »

Czy nasze portfele to wytrzymają?

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Co jeszcze zdrożeje? Wszystko!

Takich podwyżek najstarsi górale nie pamiętają

Od roku właściwie nie informujemy o niczym innym, jak o kolejnych podwyżkach. Były wśród nich podwyżki giganty od kilkuset procent za użytkowanie wieczyste do 1500% na usługi poligraficzne. I mniejsze, nie mniej bulwersujące, po kilkadziesiąt procent na niektóre artykuły spożywcze. Najgorsze, że to wcale nie koniec.

Marchewka jak złoto!

Ceny warzyw i owoców już są bardzo wysokie. A może być jeszcze gorzej. I wcale nie przezpodwyżkęVAT. Płacimy więcej, bo w 2010 roku słabe były zbiory. Kolejna klęska nieurodzaju spowoduje, że za zwykłą marchewkę, ogórki czy jabłka zapłacimy o 50% więcej. To ostrożne szacunki, biorąc pod uwagę, że w tym roku hurtowe ceny kapusty pekińskiej skoczyły o bagatela 200%, czosnku o 100%, buraków o97%, a jabłek 77%, rzeczonej marchewki o 63%.

Mała czarna, a jaka droga

Nie dość na tym. Ceny kawy wciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o 163%, kukurydzy o 100%, a ryżu o 72%

Nie tylko w Polsce mamy do czynienia z taką drożyzną. W Rosji po suszy stulecia dochodzi do tego, że ziemniaki są droższe od bananów.

Chleba naszego luksusowego

Spośród wszystkich grup produktów żywnościowych to wyroby pszenne zdrożeją w 2011 roku najbardziej. Kupując bułki, chleb czy bagietkę, musimy się liczyć z wydaniem 20%więcej.

Nie zapominajmy również o mięsie. Krówka, świnka czy kurczaczek potrzebują paszy. Jej ceny rosną, a to przełoży się na podwyżki cen mięsa o ok.5%

Drogie, że palce lizać

Cukier w ostatnich miesiącach bije rekordy cenowe na światowych rynkach. Po wzroście o150% w dwa lata osiągnął najwyższą cenę od 30 lat. Przyczyną ostatnich wzrostów są zniszczenia, jakie poczynił cyklon Yesi na Antypodach. Dziś 2/3 cukru na świecie produkuje się z trzciny, a Australia jest jej trzecim producentem na świecie.

Rosną ceny kakao. W ciągu roku znów skoczyły o45% A to bardzo zła wiadomość dla łasuchów.

Tankujesz? Wrzuć na luz

Rosnące ceny ropy naftowej na światowych rynkach powodują wzrost cen paliw. Tylko w 2010 roku poszły one w górę o 165% i przekroczyły 100 dolarów za baryłkę. Za litr benzyny na stacjach płacimy średnio 4,90 zł, a za ON – 4,70 zł.

W skali roku możemy się spodziewać dalszego realnego wzrostu cen detalicznych o ok. 20-30 groszy.

Bawełniana żyła złota

Rekordzistką, jeśli chodzi o wzrost cen, jest bawełna. W ciągu dwóch lat surowiec zdrożał o368%! W ciągu roku ostatnich dwunastu miesięcy o 150%. Powód? Rosnące zapotrzebowanie, coraz mniejsze zapasy, klęski żywiołowe, które niszczą uprawy, oraz spekulanci próbujący dorobić się na rynkach kapitałowych!

W ubiegłym roku ubrania zdrożały nieco ponad10%. Po pierwsze dlatego, że producenci w swoich magazynach wciąż mieli zapasy. Po drugie – maksymalny udział bawełny w cenie wyrobów odzieżowych to zaledwie 20%. Reszta to koszty produkcji, transportu i inne. A ponieważ żadna z tych rzeczy nie potanieje, to do końca 2011 roku tekstylia zdrożeją o 20-30%

Chcesz nową lodówkę? Dopłać za starą!

Klienci, którzy będą chcieli nabyć nowe AGD, w 2011 roku muszą się liczyć z podwyżkami rzędu10%

Dlaczego ceny tych sprzętów będą rosły? To między innymi wynik zmieniających się przepisów dotyczących ilości recyklingowanego przez producentów sprzętu. W tym roku poziom ten to 35%. tego, co producenci wprowadzą do sprzedaży (wobec 24% w 2010 roku).

Co jeszcze zdrożeje? Wszystko!

W 2011 roku wzrastać będą także ceny innych towarów i usług. W górę pójdą ceny prądu o ok.5-7% i czynsze o około 5-10%.

Prognozy cen zostały opracowane przez „Dziennik Gazetę Prawną” na podstawie szacunków Polskiej Federacji Żywności oraz IERiGŻ

 

Posted in Gospodarka i Ekonomia, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Ciekawostki z biografii Bronisława Komorowskiego

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Czy sprawdziłeś już wierność swojej żony?
Czy sprawdziłeś już wierność swojej żony?

Przeczytałem niedawno książkę Wiktora Świetlika pt. Bronisław Komorowski. Pierwsza Niezależna Biografia. Dowiedziałem się z niej kilku interesujących faktów z życia prezydenta mojego kraju, którymi chciałbym się podzielić z czytelnikami mojego bloga. Kolorem niebieskim odznaczone są cytaty.

Rodzina prezydenta:

„Matka, socjolog, napisała doktorat na pralce „Frania”, w przerwach między obowiązkami rodzinnymi. Jedną ręką pisała, drugą trzymała klamkę od drzwi, by rozwrzeszczana hałastra nie wtargnęła w jej życie naukowe.”

„Zygmunt Komorowski zdobył fałszywe świadectwo maturalne i zapisał się na studia. Został później socjologiem i afrykanistą, ważną figurą w świecie nauki. Do lat 90. opublikował kilkanaście książek poświęconych Afryce. Później Bronisław Komorowski żartował sobie w rozmowie z dziennikarką Teresą Torańską, że „ojciec został profesorem uniwersytetu, a miał fałszywą maturę”.

Opis procesu powstawania doktoratu p. Jadwigi Komorowskiej dziwnie mi się kojarzy z 11-dniowym procesem tworzenia pracy magisterskiej pana prezydenta, z którego to terminu pan prezydent był dumny. Równie dumny jest z fałszywego świadectwa maturalnego swego ojca, oraz z samego faktu fałszerstwa. Udowadnia, że nie trzeba mieć matury, żeby być kimś. Ale fałszerstwa i kombinacje to, jak wynika z książki, rodzinna tradycja pana prezydenta, z której jest dumny:

Komorowski (…) opowiadał choćby o słynnym szesnastowiecznym żywieckim utracjuszu Mikołaju Komorowskim, staroście, który roztrwonił swój skarbiec, a potem starał się ratować „dziurę budżetową” bijąc fałszywą monetę, a następnie dokonywał rozmaitych skutecznych hochsztaplerstw i szalbierstw, by zmylić królewskie dochodzenie.

Nielegalny, jak się okazuje, jest też sam tytuł hrabiowski:

Źródła notują kilkanaście rodzin szlacheckich o nazwisku Komorowski. Ale tylko jedna z nich uzyskała w czasach I Rzeczpospolitej tytuł hrabiowski – to Komorowscy herbu Korczak. Do tego rodu dziś oficjalnie należy prezydent Polski. Cała wątpliwość w tym, że jeszcze dwieście lat temu przodkowie Bronisława należeli do innego, zgoła niehrabiowskiego rodu szlacheckiego Komorowskich herbu Dołęga. Korczakami, swoistą elitą wśród Komorowskich, zostali dopiero w XIX wieku. Prawdopodobnie udało im się to w dość typowym stylu – wykazali się sporym sprytem i fantazją, ale mniejszym szacunkiem dla legalnych instytucji. Manikowski twierdzi, że Dołęgowie zostali Korczakami w wyniku ożenku. Jeden z „niehrabiów” Dołęgów wziął ślub w 1894 roku z hrabianką z Korczaków. W takiej sytuacji tytuł powinna posiadać tylko ona, ale już nie jej mąż i dzieci, bo przechodzi on tylko po mieczu. Ale jakoś tak się stało, wbrew regułom, że tym razem przeszedł po kądzieli.

Jak przypuszcza Manikowski, obrotny antenat prezydenta dogada się ze swoją żoną, a także teściową herbu Korczak co do tego, że jego potomstwo mogłoby nosić tytuł hrabiowski. Wykorzystali fakt, że większość bliskich osób w jej rodzinie już nie żyła, więc nie musieli obawiać się protestów. I – poprzez przedstawienie władzom fałszywej genealogii Dołęgów bądź jakiś inny zabieg – uzyskali legalizację swojego związku jako małżeństwa hrabianki z hrabią. A co za tym idzie, awans społeczny przypadł również w udziale rozmaitym krewnym oraz dzieciom owego zaradnego hrabiego Korczaka Komorowskiego, dawniej „niehrabiego” Komorowskiego.

****

Dzieci hrabiego Zygmunta i jego żony Jadwigi: najstarsza Maria Stella, średni Bronisław Maria Karol i najmłodsza Halina Maria.

Jak widać, państwo Jadwiga i Zygmunt mieli szczególne zamiłowanie do imienia Maria, dając je każdemu swojemu dziecku, bez względu na płeć.

*****

„U kresu życia, na początku lat 90. Zygmunt Komorowski był polskim ambasadorem w Rumunii. Zmarł w 1992 r.”

Profesor afrykanistyki zostaje nieoczekiwanie ambasadorem w … Rumunii, w czasie kiedy jego syn jest dyrektorem gabinetu ministra Halla i bliskim znajomym premiera Mazowieckiego, który takie funkcje rozdaje. Czy to jest przykład nepotyzmu Bronisława Komorowskiego poddaję pod osąd czytelnika.

O Annie Komorowskiej:

Poznali się na obozie harcerskim w Puszczy Kampinoskiej w 1970 r. (…) W harcerstwie była jego drużynową, ale chodziła wtedy z kimś innym. Zaczęli być ze sobą dwa lata później. Chcieli wziąć ślub w Jerozolimie. W 1976 r. wyjechali razem do Austrii. Pracowali między innymi w hotelu. Przyszły prezydent był pomagierem od wszystkiego, jego żona pomocą kuchenną.

Dlaczego w Jerozolimie? Czy ma to związek z pochodzeniem Pani Anny?

O pracy zawodowej w PRL:

„W tym czasie Komorowskim żyło się nadal ciężko. On dostał pracę nauczyciela historii w niższym seminarium duchownym w Niepokalanowie.”

Jedyna wzmianka o jakiejkolwiek pracy zawodowej przyszłego prezydenta.

****

O internowaniu

Podczas internowania w stanie wojennym Bronisław Komorowski został osadzony w ośrodku wojskowym w Jaworzu razem z m.in.… Tadeuszem Mazowieckim, Bronisławem Geremkiem, Władysławem Bartoszewskim. Utworzone wtedy towarzystwo wzajemnej adoracji adorowało się i adoruje przez cały okres działalności publicznej.

„Komorowskiego z obozu internowania wypuszczono stosunkowo wcześnie. Najpierw dostał przepustkę na pogrzeb dziadka „pirata”, Juliusza Komorowskiego, który zmarł w połowie kwietnia 1982 r. Kilka tygodni później został zwolniony. Wstawiła się za nim Halina Skibniewska, wieloletnia marszałek Sejmu PRL (…). Meldunek operacyjny SB mówi o profilaktycznej rozmowie przeprowadzonej z Komorowskim, w której trakcie miał on stwierdzić, że „ma dość wszelkiej działalności opozycyjnej, nigdy nie był ideologiem, to wszystko przestało mieć sens.”

***

Stosunek do Okrągłego Stołu:

„Dziś wydaje się to niewiarygodne, ale PRL Bronisław Komorowski żegnał jako niepodległościowy radykał. Z obrzydzeniem patrzył na rozmowy opozycji z komunistami przy Okrągłym Stole, z których wywodziła się późniejsza większość elity III RP, w tym kolejni prezydenci. Uważał, że to zgniły kompromis, a komuniści powinni całkowicie i bezwarunkowo oddać władzę. W niedzielę 4 czerwca 1989 r. nie poszedł głosować. Nie podobała mu się kontraktowa formuła nowego Sejmu. Nie powinno być żadnych tego rodzaju układów, tylko wolne wybory – myślał. Dziś uważa, że rację mieli jednak ci, którzy usiedli negocjować z ekipą Wojciecha Jaruzelskiego, a nie on, Kornel Morawiecki czy inni znani kontestatorzy Okrągłego Stołu.”

***

Kariera w III RP:

Po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego, ministrem bez teki został Aleksander Hall, znany gdański opozycjonista. Szukał on kandydata do pracy w charakterze szefa swojego gabinetu. Marian Piłka, który znał obu, polecił Hallowi Komorowskiego. W książce czytamy:

„Jak twierdzi Komorowski, kiedy dotarła do niego wiadomość o propozycji pracy, właśnie drukował kolejną porcję nielegalnej bibuły…”

Jak widać, obecny prezydent już wówczas nie był zbyt bystry, skoro nie zorientował się, że powstał solidarnościowy rząd i już nie trzeba drukować nielegalnej bibuły.

***

O nominacji na wiceministra obrony:

O oddelegowaniu Komorowskiego do gniazda wojskowych zdecydowała osobista sympatia premiera, ale też fakt, że jako jeden z niewielu ludzi opozycji interesował się armią.

WSW, znienawidzony przez wielu zwykłych wojskowych w PRL kontrwywiad wojskowy, zostaje w kwietniu 1990 r. rozwiązana. Z jego części zostają utworzone Żandarmeria Wojskowa i Wojskowe Służby Informacyjne (WSI). Zmiana ta jest jednak bardzo pozorna i raczej symboliczna, sprowadzona tylko do spraw organizacyjnych. Nie przeprowadzona zostaje – jak dzieje się w przypadku dawnej Służby Bezpieczeństwa – weryfikacja oficerów wojskowych służb. Pozostają one w gruncie rzeczy nienaruszone.

Jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski głosował przeciwko rozwiązaniu WSI. Dlaczego? Tę tajemnicę skrzętnie skrywa.

***

O stosunku Tuska do Komorowskiego:

Jeden z byłych mazowieckich działaczy PO relacjonuje, jak pewnego dnia jego ówczesny szef Paweł Piskorski siedział u Tuska w gabinecie. Panowie pili wino, palili cygara i gaworzyli o piłce nożnej. W pewnym momencie Tuskowi powiedziano, że Komorowski czeka na spotkanie. Tusk odparł, że gość musi zaczekać, bo na razie jest bardzo zajęty. Komorowski czekał pół godziny na korytarzu, a oni dalej siedzieli, gawędząc. Z tego okresu ma pochodzić zwięzły opis Bronisława Komorowskiego autorstwa Donalda Tuska: „polityk typu buu”. Chodzi o to, że wystarczy zrobić „buu” a Komorowski ucieka. (…) Ówczesny polityk PO wspomina: bardzo długo był źle traktowany i pogardzany przez Tuska. Jako podmiot w jego wypadku traktowano Rokitę i z nim rozmawiano. Tusk uważał, że Komorowski jest facetem bez charakteru”.

Więc teraz wiadomo, dlaczego Tusk zrobił Komorowskiego prezydentem. Chce mieć pacynkę do pilnowania żyrandola.

***

O zakupie działki w podejrzanych okolicznościach:

„Stołeczna prasa zarzuca mu konflikt interesów. Miał być w grupie osób, które na przetargu kupiły od gminy Jabłonna atrakcyjne działki. Rzeczpospolita pisze: Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że gmina dostała je od wojewody pod budowę szpitala, a radnym na tym terenie był Piotr Fogler, znajomy Komorowskiego z Klubu Unii Demokratycznej. Wybuchł skandal, mieszkańcy obwiniali Foglera o zawarcie sprzecznej z ich interesami transakcji.”

***

http://zbyszkozbogdanca.salon24.pl/277249,ciekawostki-z-biografii-bronislawa-komorowskiego

Posted in Bronisław Komorowski, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Gafy i anegdoty w autobiografii B. Komorowskiego

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Kilka dni temu zamieściłem na swoim blogu parę ciekawostek z biografii prezydenta Bronisława Komorowskiego, opartych na książce Wiktora Świetlika „Bronisław Komorowski. Pierwsza niezależna biografia”:http://zbyszkozbogdanca.salon24.pl/277249,ciekawostki-z-biografii-bronislawa-komorowskiego Najwięcej kontrowersji wywołała informacja o tym, że ojciec prezydenta, profesor afrykanistyki tak naprawdę nie miał nawet matury. Dostał się na studia na podstawie sfałszowanego świadectwa maturalnego. Ktoś nawet napisał, że ta biografia to plotki i bzdury napisane przez pisowskiego dziennikarza. Jako że w Bogdańcu nie mamy księgarni, postanowiłem zamówić sobie przez internet autobiografię prezydenta pt. „Prawą stroną”, wydaną w 2005 r. Wszak gdzie jak nie tam mam szukać prawdy? Tej chyba wielbiciele prezydenta nie zakwestionują.

Książka napisana bardzo żywym, ciekawym językiem, obfitującym w kwieciste anegdoty i wiele przejawów specyficznego poczucia humoru autora. Komorowski daje popis doskonałego oratorskiego i gawędziarskiego talentu. Książka jest czymś w rodzaju dokumentu, opisującego losy jednostki wplecionej w koło historii. Oto chłopak z biednej rodziny, ani zbyt ambitny, ani zbyt bystry, związał się z antykomunistyczną opozycją i ze względu na niebywały zbieg okoliczności staje się bliskim współpracownikiem premiera, potem posłem, ministrem, aż wreszcie jak się niedawno okazało prezydentem Polski. Ciekawa pozycja dla każdego, kto interesuje się historią najnowszą naszego kraju.

***

Wróćmy jednak do wątku ojca prezydenta prof. Zygmunta Komorowskiego. Komorowski syn pisze o nim tak (w kolorze niebieskim cytaty z książki):

Nigdy jednak nie zrobił matury, poszedł do partyzantki, a po wojnie z fałszywymi dokumentami na Uniwersytet Poznański. Był profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, a nie miał matury.

Ciekaw jestem po co w ogóle to napisał i dlaczego jest z tego dumny. Co sobie pomyślą studenci profesora? Nie jest to trochę dyskredytacja ojca w środowisku? Mało tego, wygląda na to, pan profesor Komorowski w ogóle nie miał zamiłowania do nauki:

Ojciec wyrabiał w nas, swoich dzieciach przekonanie, że absolutnie nie należy iść do żadnej dobrej szkoły. Jak twierdził, najmniej ważna w procesie wychowawczym jest nauka, która jest pochodną inteligencji. A inteligencję to wy macie – mawiał – uwarunkowaną genetycznie. W związku z nastawieniem mojego taty, rodzice nie posłali mnie do żadnej elitarnej warszawskiej szkoły. Odwrotnie, trafiłem do najgorszej jaką można sobie wyobrazić. Biedaczka, nie miała nawet żadnego patrona.

Czy z takim podejściem do nauki i arystokratycznym pochodzeniem można było zrobić w PRL karierę naukową? Najwyraźniej tak. PRL to był specyficzny ustrój. Wydaje się jednak, że fałszowanie świadectw maturalnych w rodzinie prezydenta to jakaś niemal rodzinna tradycja:

Kiedyś wpadł mi w ręce numer „Morza” z tamtych lat, pisma poświęconego problematyce morskiej. Na okładce, na tle „Daru Pomorza”, żagli i lin znajduje się zdjęcie Stryja, opatrzone podpisem: Marynarz Antoni Komorowski, syn robotnika z Radomia, zostanie oficerem Marynarki Wojennej dzięki możliwości awansu społecznego. Przechowuję ten numer morskiego pisma jako rodzinną ciekawostkę, bo, oczywiście, stryj dostał się do szkoły oficerskiej z fałszywymi papierami, co przez całą karierę skrzętnie ukrywał.

No „oczywiście”, że z fałszywymi, bo z prawdziwymi by się przecież nie dostał. Skoro ten fakt ukrywał, to jeśli żyje, pewnie jest zadowolony, że bratanek zdradził tajemnicę. A jeśli nie żyje, to chyba bratanek napluł na jego nagrobek. Przyzwoity człowiek, nawet jeśli wie o wstydliwych faktach w swojej rodzinie to nie mówi o tym publicznie (jak Tusk o swoim dziadku), a już na pewno nie pisze tego w książce.

Komorowski w swojej autobiografii rozjaśnia nieco okoliczności, w jakich jego ojciec, będąc profesorem dostał stanowisko ambasadora w Rumunii, w czasie kiedy on blisko współpracował z premierem:

Ojciec umarł jako ambasador Rzeczpospolitej Polskiej w Rumunii. Dobrze mówił po francusku i znał świat arabski, zwłaszcza Maghreb, dlatego ówczesnemu ministrowi spraw zagranicznych, Krzysztofowi Skubiszewskiemu, wydawało się, że byłoby najlepiej, gdyby pojechał do któregoś z krajów arabskich. Ale ojciec był człowiekiem zaangażowanym ideowo w sprawy Europy Środkowo-Wschodniej, a jedynym krajem, w którym francuski jest w powszechnym użyciu była Rumunia. Pojechał więc do najgorszej ambasady, bo wówczas w Rumunii panował jeszcze Ceausescu, a kraj był dosyć marginalny. Niestety, w Bukareszcie zachorował na raka.

Z wyżej przytoczonego fragmentu wynika, że Skubiszewski mógł dostać polecenie znalezienia Zygmuntowi Komorowskiemu zagranicznej placówki, którą mógłby objąć. Dowodzi tego fakt, że to prof. Komorowski odrzucał propozycje ministra, a następnie sam wybrał sobie placówkę. Ciekawy wątek dotyczy języka francuskiego, który jakoby był w powszechnym użytku w Rumunii, co nie jest prawdą. Rumunia nie ma żadnych związków z Francją, nigdy nie była od niej zależna, nie ma tam francuskiej mniejszości, nie mówiąc już o tym, że oddalona jest od niej tysiące kilometrów. Być może przyszłemu prezydentowi romanistyka (filologia francuska) skojarzyła się z Romami, a tych jest w Rumunii najwięcej. Uznał więc, że w Rumunii muszą mówić po francusku. W ten dziwny sposób Bronisław Komorowski usprawiedliwia fakt wyboru przez ojca placówki w tym kraju, z którym nie miał nic wspólnego w sensie naukowym. A prawda jest pewnie taka, że stamtąd bliżej było do Polski niż z Afryki. Ale najciekawsze jest stwierdzenie, że kiedy jego ojciec w 1991 roku jechał na placówkę do Rumunii, rządził tam Ceausescu. Chyba raczej jego duch, bo dyktator ten został obalony i rozstrzelany dwa lata wcześniej, w wyniku rumuńskiej rewolucji. Wychodzi na to, że Bronisław Komorowski jest ignorantem także w swojej dziedzinie – historii najnowszej. Czy więc może znać szczegóły z życia swoich przodków i licznych domniemanych kuzynów i ciotek, żyjących dziesiątki i setki lat temu? Pisze m.in., że ma sentyment do Rumunii, bo jego daleka ciotka była damą dworu króla Rumunii przed I wojną światową. Z książki dowiadujemy się ponadto, że we krwi prezydenta „są domieszki krwi niemieckiej, hiszpańskiej i włoskiej. Jest też sporo krwi tatarskiej i rosyjskiej oraz cała masa litewskiej”. Czy tego typu twierdzenia, których w książce jest wiele, są wiarygodne?

***

Książka obfituje w wiele wzruszających obrazów z przeszłości prezydenta i zabawnych anegdot, które potem długo zapadają w pamięć. Autor pisze na przykład:

Moi rodzice z problemem biedy świetnie sobie radzili. Potrafili wyczarować lepszy świat. Tata gotował nam kartoflankę na jakiejś kuchence. My czekaliśmy na tę zupę, a ojciec w cudowny sposób opowiadał o … najlepszej zupie świata, którą jadł jako partyzant na Wileńszczyźnie. Tam właśnie gospodyni robiła taką kartoflankę, że kartofel był ładnie pokrojony i marchewka też. Do tamtej zupy była dodawana śmietana, które my nie mamy, więc wleję trochę mleka – mówił. To była najlepsza zupa świata.

A wiesz, jak się je chleb z kiełbasą, jak jest jej bardzo mało? Bo tata potrafił zamienić jedzenie w zabawę i jakieś takie wspólne pozytywne przeżycie. Każde z nas dostawało po plasterku kiełbasy i pajdę chleba. Trzeba było nosem tę kiełbasę popychać, a ojciec opowiadał, jaki będzie smak tego ostatniego kęsa – już z tą kiełbasą.

Najzabawniejsza była anegdota dotycząca jego dziadka Juliusza Komorowskiego, który siedział w więzieniu w … Smoleńsku:

W więzieniu smoleńskim do stałych zabaw hazardowych należała gra, która polegała na tym, że każdy po kolei wsadzał sobie rękę pod pachę, zgarniał wszy, a potem wspólnie je liczono. Wygrywał ten, kto miał ich najwięcej.

Pewnie zwycięzca zabierał wszystkie:)

***

O porozumieniu Okrągłego Stołu pisze:

Na znak protestu przeciwko kompromisowi z komunistami nie uczestniczyłem w wyborach 4 czerwca 1989 r. Dzisiaj się tego wstydzę jako przejaw zacietrzewienia. Ale tak było, byłem radykałem nie akceptującym ewolucyjnej drogi przemiany Polski. Oni – Mazowiecki, Hall i inni – mieli rację. Warto było zawrzeć polityczny kompromis z politycznymi przeciwnikami.

O dekomunizacji i lustracji:

Uważam, że dekomunizację można przeprowadzić w sposób przyzwoity. Dla mnie powinna ona być likwidowaniem mechanizmów państwa niedemokratycznego. Nie zgadzam się natomiast z próbą sprowadzenia tej kwestii do rozliczeń z ludźmi, do rozgrywek personalnych.

Lustracja powinna też dotyczyć rektorów wyższych uczelni publicznych ze względu na kształtowanie postaw następnych pokoleń polskiej inteligencji. Powinniśmy mieć ten komfort, że nasze dzieci wychowują i kształtują ludzie z czystymi życiorysami.

Jaki wpływ na kształtowanie postaw ma rektor wyższej uczelni ja nie wiem. Ale z pewnością zadaniem rektora nie jest wychowywanie cudzych dzieci.

O WSI:

Fakt jest faktem: wojskowe służby specjalne nie przeszły weryfikacji. Ponadto ostatnio były kierowane przez człowieka o zdeklarowanej orientacji politycznej. Bo jak można inaczej traktować nominację Marka Dukaczewskiego z Kancelarii Prezydenta Kwaśniewskiego.

Dlaczego więc bronił, jako jedyny poseł PO, Wojskowych Służb Specjalnych przed rozwiązaniem?

O układach:

Nikt tak ochoczo nie budował kapitalizmu dla siebie jak przedstawiciele dawnej komunistycznej nomenklatury. Układy nomenklaturowe przetrwały i okazały się niesłychanie skuteczne. W czasie pierwszej opozycji demokratycznej można było zobaczyć, jak ludzie związani ze starym reżimem przejmowali majątki, inwestowali, a także udawali nową szlachtę czy burżuazję.

***

Oczywiście Bronisław Komorowski nie byłby sobą, gdyby nawet w swojej książce nie zaliczył kilku gaf. Poza wspomnianym wcześniej Ceausescu, który rzekomo panował w Rumunii w 1991 r. Bronisław Komorowski rozszyfrował skrót KOR jako Komitet Ochrony Robotników, podczas gdy był to Komitet Obrony Robotników. Ponadto pomylił się co do … daty śmierci swojego ojca. Z jednej strony pisze, że ojciec był ambasadorem w latach 1991-1992 i zmarł jako ambasador, z drugiej natomiast, że zmarł w 1993 r. Dostrzegam pewną sprzeczność. Skoro ambasadorem był do 1992 r., a zmarł w 1993 to nie mógł umrzeć jako ambasador. A skoro umarł jako ambasador, to nie mógł umrzeć w 1993 r., chyba ze ambasadorem był do 1993 r. a nie do 1992. Zresztą z innych źródeł wynika, w tym z Wikipedii, że Zygmunt Komorowski zmarł w 1992 r. Czyż to możliwe, że syn nie wie, w którym roku zmarł jego ojciec?

***

W swojej książce Komorowski ani jednym słowem nie wspomina swojego hrabiowskiego pochodzenia. Jakby temat nie istniał. Natomiast już wtedy publicznie się z tym afiszował, np. nosząc odpowiedni sygnet. O sobie pisze:Nie jestem chory na ambicje i konieczność robienia kariery, ale czuję przewagę nad wieloma moimi kolegami i konkurentami z tytułu posiadania bagażu rewolucjonisty pierwszej godziny i doświadczenia praktycznej polityki odpowiedzialności za państwo.

http://zbyszkozbogdanca.salon24.pl/280270,gafy-i-anegdoty-w-autobiografii-b-komorowskiego

Posted in Bronisław Komorowski, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Klęska Ministerstwa Finansów. Inwestorzy już nam nie ufają

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Ministerstwo Finansów zdołało sprzedać obligacje skarbowe tylko za niespełna 3 mld zł, chociaż planowało dwukrotnie więcej – jest to strata tego tygodnia.

http://biznes.onet.pl/kleska-ministerstwa-finansow-inwestorzy-juz-nam-ni,18493,4188170,3040691,76,1,news-deta

Negocjacje rządu z Unią Europejską na temat budżetu to zdaniem Pawła Jabłońskiego z dziennika „Rzeczpospolita” zysk tego tygodnia. – Chodzi o to, że może zmuszą w końcu rząd do przedstawienia jakiegoś programu zmian – mówi Jabłoński. – Tu wewnętrzna opozycja nie była w stanie do tego doprowadzić, natomiast Unia Europejska chyba ma mechanizmy, które pokażą, co rząd planuje, a jakoś nie chce się tym chwalić – dodaje.

Zdaniem Jacka Kowalczyka z „Pulsu Biznesu” zyskiem tego tygodnia były dane o zatrudnieniu. – W firmach zatrudniających co najmniej 10 osób zatrudnienie przekroczyło 5,5 mln osób. To jest najwięcej w historii polskiej gospodarki, to jest też o 200 tys. więcej niż przed rokiem, co pokazuje, że nawet w tym jeszcze pokryzysowym czasie polskie firmy zatrudniają – mówi Kowalczyk.

Pozytywną informacją w tym tygodniu jest pomysł likwidacji numeru NIP dla osób, które nie prowadzą działalności gospodarczej – uważa Martyna Mroczek z OnetBiznes. – Od przyszłego roku do rozliczeniapodatku miałby wystarczyć numer PESEL – mówi Mroczek. – To jest pomysł zmian w prawie, które proponuje rząd, miejmy nadzieję, że wejdą one w życie, bo to byłoby duże ułatwienie dla podatników – dodaje.

Stratą tego tygodnia są natomiast dane o inflacji. – W styczniu inflacjawyniosła 3,8 proc. rok do roku i 1,2 proc. w ujęciu miesięcznym, to zdecydowanie więcej niż oczekiwano – twierdzi Martyna Mroczek. – To oznacza, że drożeje wiele produktów, w tym żywność, to jest też silny argument dla Rady Polityki Pieniężnej do dalszego podnoszenia stóp procentowych – zaznacza dziennikarka.

Przyczyna tak wysokiej inflacji jest dość jasna. – To ewidentny efekt wzrostu stawek VAT. Sprawa jest dosyć prosta, a jednocześnie smutna, bo to znaczy, że wszystko zostało przerzucone na ceny detaliczne, producenci i handlowcy przerzucili tę podwyżkę na nas, na społeczeństwo – mówi Paweł Jabłoński.

Negatywnie zaskoczyć mogła również nieudana aukcja obligacji Skarbu Państwa. – Ministerstwo Finansów zdołało sprzedać papiery tylko za niespełna 3 mld zł, chociaż planowało za 6 mld zł. To oznacza, że zaufanie do polskiego państwa już nie jest tak duże jak jeszcze kilka miesięcy temu. Rentowności poszły w górę, czyli inwestorzy każą sobie płacić za pożyczanie polskiemu państwu więcej – podkreśla Jacek Kowalczyk.

Agata Kołodziej

http://biznes.onet.pl/kleska-ministerstwa-finansow-inwestorzy-juz-nam-ni,18493,4188170,3040691,76,1,news-detal

Posted in Gospodarka i Ekonomia | Leave a Comment »

Związkowe grupy szybkiego reagowania

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

„Solidarność” zapowiada powołanie specjalnych grup interwencyjnych, które będą się zjawiać w firmach zwalniających działaczy. To odpowiedź na pojawiające się coraz częściej kolejne przypadki ataków na „Solidarność”.

– Grupy będą się składać z doświadczonych związkowych negocjatorów, prawników, specjalistów od mediów. To muszą być dobrze przygotowane osoby, gotowe w każdej chwili udać się na drugi koniec Polski, by bronić tam bezprawnie zwalnianych związkowców czy szykanowanych komisji zakładowych. Rozpoczynamy nabór do tych grup – mówił Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”.

Zachętą i inspiracją do powołania specjalnych grup są ostatniesukcesy w działaniach na rzecz zwolnionych działaczy. Naciski i nagłośnienie sprawy w mediach przyczyniły się do powroty dopracy zwolnionych związkowców z gorzowskiego Teleskopu czy cieszyńskiego Polifarbu.

8 marca związek z sukcesem zakończył negocjacje z zarządem Polifarbu Cieszyn dotyczące powrotu do pracyzwolnionego w grudniu szefa związku. Zanim to się stało, związek przeprowadził dwie pikiety, w których uczestniczyli przedstawiciele innych związków z terenu Podbeskidzia.

– Poszczególne regiony różnią się od siebie stopniem zorganizowania i pomocy, jakiej mogą udzielić dyskryminowanym związkowcom. Chcemy to zmienić. Z pewnością grupy interwencyjne będą pokrywać swoim zasięgiem cały kraj, nie zapadła jednak decyzja, czy każdy region powinien mieś swoją. Mamy dużą liczbę członków i sympatyków, by zorganizować ekipy, które bardzo szybko zjawią się u pracodawcy nękającego związkowców – mówi Bogdan Biś, wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność”.

Jego zdaniem im świeższy konflikt, tym łatwiej go załagodzić, więc grupy będą się starały dotrzeć bardzo szybko i rozpoznać na miejscu sytuację, tak by i pracodawca, i związkowiec wyjaśnili sobie pewne sprawy. Nie ma co wyciągać od razu armat.

– W OPZZ nie mamy jakiegoś specjalnego zespołu, który działa w sytuacjach kryzysowych. Jesteśmy konfederacją i poszczególne związki radzą sobie same. Dopiero gdy sytuacja je przerasta, wkracza centrala i podejmujemy interwencję. Rocznie centrala ma takich spraw sześć – osiem. Najczęściej nasze działania są skuteczne. Chociażby sprawa zwolnionych działaczy z LOT – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.

Związkowcy chcą, by w świadomości pracodawców utrwaliło się przekonanie, że będzie szybka i zdecydowana reakcja na bezprawne działania. Liczą też, że sądy będą bardzo szybko reagować i rozstrzygać sprawy zwalnianych związkowców. Jako wzór stawiają Sąd Rejonowy w Słupsku, który w ciągu miesiąca uznał wypowiedzenia umów o pracę z członkami zakładowej organizacji za bezskuteczne. Niestety, najczęściej od zwolnienia do wyroku przywracającego dopracy upływa kilka miesięcy, a w tym czasie pracownik musi korzystać z pomocy finansowej związku, która nie jest wysoka.

Związkowcy, by bronić swoich interesów, sięgają coraz częściej po niekonwencjonalne metody działania. Angażują media i znane osoby. W ostatnim czasie szef „Solidarności” spotkał się z Michelem Platinim i zwrócił jego uwagę na problem łamania praw pracowniczych w firmach sponsorujących polski futbol.

– Dla UEFA ważna jest gra fair. Jako „Solidarność” chcemy, że również sponsorzy polskiej piłki grali fair w sprawach pracowniczych i by nie dochodziło tam do dyskryminacji związkowców – powiedział Piotr Duda.

http://www.rp.pl/artykul/4,629165_Grupy-szybkiego-reagowania–S-.html

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Ostre słowa Fotygi: Tusk opuścił świat wartości

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Anna Fotyga i Jarosław Kaczyński, fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta 

Anna Fotyga i Jarosław Kaczyński, fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

„Piątkowe serwisy prasowe podały informację o odwołaniu wizyty premiera Tuska w Londynie. Bo namowy premiera Camerona do pozostania w świecie wartości świata zachodniego mogły być dla naszego pieszczocha krępujące” – przekonuje w artykule opublikowanym na łamach serwisu wPolityce.pl Anna Fotyga. Była szefowa MSZ przekonuje, że głębsza analiza tej decyzji pokazuje „motywy postępowania Donalda Tuska w polityce zagranicznej otwierają się jak talia kart w pasjansie”.

Fotyga przypomina, że w podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. interwencji w Libii od głosu wstrzymały się takie kraje, jak Brazylia, Rosja, Indie czy Chiny, a także Niemcy. Jednocześnie zaznacza, że prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraźnie podkreślił, że społeczność międzynarodowa jest zobowiązana do zdecydowanego działania, aby uniknąć powtórki z wydarzeń w Srebrenicy.

„Dzisiaj MSZ Federacji Rosyjskiej wydało oświadczenie w którym wyraża ubolewanie z powodu działań podjętych przez Zachód wobec Libii. Przypomnijmy ten związek logiczny: zachowanie wybranych członków Rady Bezpieczeństwa, oświadczenie rosyjskiego MSZ, stanowisko Polski i wypowiedzi jej premiera. Tylko tyle, aż tyle” – pisze.

– Potwierdziłem na szczycie, że Polska jest gotowa uczestniczyć w pomocy humanitarnej dla Libii, ale nie będzie uczestniczyć w żadnej akcji militarnej w tym kraju – mówił dziennikarzom po spotkaniu w Paryżu Donald Tusk. Polski premier potwierdził podczas szczytu pełne poparcie Warszawy dla rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ.

– Jeśli będzie solidarna akcja na rzecz pomocy ludności cywilnej, dla ofiar przemocy, to będziemy chcieli w tym pomóc – zaznaczył.

Wczoraj w Paryżu, na zaproszenie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego Tusk wziął udział w spotkaniu szefów państw i rządów – m.in. Francji, Portugalii, Hiszpanii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Danii i Włoch oraz przedstawicieli Ligi Państw Arabskich – dotyczącym sytuacji w Libii. W nocy z czwartku na piątek RB zaakceptowała ustanowienie nad Libią strefy zakazu lotów i podjęcie „wszelkich środków niezbędnych” do ochrony ludności cywilnej przed atakami sił zbrojnych wiernych libijskiemu przywódcy Muammarowi Kadafiemu.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ostre-slowa-fotygi-tusk-opuscil-swiat-wartosci,1,4216148,wiadomosc.html

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

XVIII MIĘDZYNARODOWA PIELGRZYMKA PIESZA SUWAŁKI-WILNO

Posted by tadeo w dniu 20 lutego 2011

Posted in Pielgrzymka Suwałki - Wilno | Leave a Comment »