WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 23 lutego, 2011

Według TVP już nie warto rozmawiać

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Z telewizji publicznej znikł program Jana Pospieszalskiego. Poruszał trudne tematy, np. aborcji, eutanazji, lustracji, i budził skrajne emocje

Jan Pospieszalski: – W programie pokazaliśmy pewną wrażliwość,  która dotąd nie miała  w mediach reprezentacji Jan Pospieszalski: – W programie pokazaliśmy pewną wrażliwość, która dotąd nie miała w mediach reprezentacji
Wierzę, że wrócimy kiedyś do TVP – mówi Paweł Nowacki, jeden z twórców programu

Wierzę, że wrócimy kiedyś do TVP – mówi Paweł Nowacki

– Muszę się z państwem pożegnać. Nie wiem na jak długo, na tydzień, miesiąc, rok czy siedem lat. Były w tym programie informacje o Polsce, o nas samych, o tym, że Polska nie odpowiedziała sobie na pewne pytania, co być może sprawia, że dziś musimy się z państwem rozstać – powiedział we wtorek Jan Pospieszalski na zakończenie programu „Warto rozmawiać” w TVP 1.

Puenta programu

Ostatni odcinek autorzy poświęcili historii Tomasza Turowskiego, PRL-owskiego szpiega działającego także m.in. w Watykanie, który w III RP był ambasadorem Polski w Hawanie, a potem dyplomatą w Moskwie. To on przygotowywał wizyty premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 r. Agenturalną przeszłość Turowskiego ujawniła „Rz”, a szerzej jego losy opisał nowy tygodnik „Uważam Rze”.

– Historia Tomasza Turowskiego doskonale ilustruje kondycję naszego państwa, że po 20 latach agent PRL-owskich służb może kontynuować misję w III RP jako dyplomata. Uznaliśmy, że to dobra puenta ostatniego 255. odcinka programu – mówi „Rz” Paweł Nowacki, jeden z twórców programu.

Prof. Zdzisław Krasnodębski, jeden z gości ostatniego odcinka: – To dość symptomatyczne, że ludzie tacy jak Turowski nie znikają z naszego życia publicznego, ale znikają z niego programy, które właśnie o tym mówią.

Znikający publicyści

Po siedmiu latach „Warto rozmawiać” znika z TVP. Dlaczego?

– Telewizja publiczna musi działać zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji, która mówi o różnorodności prezentowanych poglądów, a program pana Pospieszalskiego nie zawsze prezentował różne opinie – tłumaczył „Rz” w grudniu 2010, kiedy zapadła decyzja, Andrzej Siwek z biura prasowego TVP.

Były też zarzuty, że program ma niską oglądalność. W ostatnim okresie od września 2010 r. do końca stycznia oglądało go średnio 630 tys. osób. „Warto rozmawiać” było emitowane wtedy w środy ok. godz. 23.05, a od stycznia we wtorki ok. 23.30. Ale kiedy Dwójka nadawała program wcześniej (dwa lata temu była to 22.40), oglądało go dużo więcej widzów – średnio ok. 900 tys.

„Warto rozmawiać” to kolejny po „Bronisław Wildstein przedstawia” i „Misji specjalnej” pod redakcją Anity Gargas program usunięty ostatnio z TVP. Jesienią 2010 r. pracę w Jedynce stracili także inni konserwatywni dziennikarze: Jacek Karnowski (szef „Wiadomości”), Joanna Lichocka, Tomasz Sakiewicz. To efekt tego, że w TVP rządzą obecnie ludzie związani z lewicą i PO.

Nowy głos w debacie

„Warto rozmawiać” zadebiutowało w TVP w 2004 r. Program, który w prawie niezmienionym kształcie przeniesiono z Telewizji Puls (tam funkcjonował jako „Studio otwarte”), miał być w skompromitowanej po aferze Rywina telewizji publicznej symbolem nowej jakości. Jeszcze przed odwołaniem prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego kaseta z nagraniem „Studia otwartego” i propozycją nowej nazwy wylądowała na biurku ówczesnej szefowej Dwójki Niny Terentiew. 19 kwietnia 2004 r. TVP 2 pokazała pierwszy odcinek „Warto rozmawiać” poświęcony filmowi „Pasja” Mela Gibsona. Początkowo program trwał 1,5 godziny, a do studia zapraszano nawet po sześciu – ośmiu gości.

– Rozmówcy byli z najróżniejszych środowisk, rzadko zapraszaliśmy polityków. I nie dlatego, że sam spór polityczny jest nieciekawy. Staraliśmy się zapraszać liderów opinii, często takich, którzy dotąd nie pojawiali się w debacie publicznej – wspomina Jan Pospieszalski.

Tutaj dla szerszej publiczności zaistnieli m.in. socjolodzy prof. Zdzisław Krasnodębski i Barbara Fedyszak-Radziejowska czy publicyści Dariusz Karłowicz, Tomasz Terlikowski i Joanna Najfeld.

Na czym polegał fenomen programu? – Na tym, że zapraszaliśmy do telewizji środowiska dotąd nieobecne w debacie publicznej, marginalizowane. To samo w sobie było czymś ożywczym – ocenia Pospieszalski. – Pokazaliśmy pewną wrażliwość, która dotąd w mediach nie miała reprezentacji i której głos był niesłyszalny. I nagle okazało się, że olbrzymia część Polaków np. domaga się lustracji, patrzy na świat przez pryzmat wiary czy przynależności do Kościoła, próbuje opisywać historię najnowszą nie według obowiązujących wykładni III RP, nie zgadza się na język narzucony przez elity pookrągłostołowe. To sprawiło, że program był oryginalny i zauważany.

Krytycy z „GW” i lewicy

Program był zauważany nie tylko przez sympatyków, ale też krytyków. Początkowo odcinki były regularnie recenzowane przez „Gazetę Wyborczą”. Najpierw Piotr Pacewicz, ówczesny wicenaczelny „GW”, pisał o Pospieszalskim jako „sympatycznym, acz wyraźnie wojującym, katolickim muzyku i dziennikarzu”. Później zdarzało się, że jednemu odcinkowi gazeta poświęcała aż dwa komentarze. W 2005 r. Ewa Milewicz pisała już o „Warto rozmawiać”: „To program przekonujący, że w Polsce denniej być nie może. Czego nie skopią dyskutanci, nie pogrąży prowadzący Jan Pospieszalski, temu dokopie ktoś z publiczności. Normalnie jest to program, który powinien się nazywać „Szkoda gadać” zamiast „Warto rozmawiać””. A Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego, zarzucał mu przewidywalność jako „endemiczną skazę”. I pisał: „W „Warto rozmawiać”” jest tylko czerń i biel – jak w moim starym telewizorze Neptun, w którym pewnego mroźnego ranka ujrzałem umundurowaną postać czytającą dekret o stanie wojennym”.

– Mieliśmy takiego dobosza, który podążał za nami, wybijając rytm na bębenku – przyznaje Pospieszalski. – Ten rytm był niezwykle fałszywy i tropił każde nasze potknięcia albo sam je wymyślał. Na początku się tym przejmowałem, zastanawiałem, dlaczego nas atakują, pisząc nieprawdę, ale dopóki to były recenzje czy chęć ośmieszenia, to samo w sobie nie wydawało mi się groźne.

Pospieszalski dodaje, że dopiero po latach dostrzega prawdziwy efekt. – Z jednej strony „Gazeta” i jej ataki przyczyniły się istotnie do obecności programu w debacie publicznej i wzmacniały jego markę, dając sygnał, że jest to program ważny. Ale z drugiej ta ciągła krytyka dla niektórych stanowiła potwierdzenie tezy, że to straszny, jednostronny, oszalały i kłamliwy program. Potem człowiek mógł stawać na uszach, ale ta etykieta owocowała zakorzenionym głęboko, szkodliwym wizerunkiem, który trwa do dziś.

Program atakowali też politycy. W 2004 r. poskarżyła się na niego do Rady Etyki Mediów ówczesna szefowa KRRiT Danuta Waniek, która później w tygodniku „Przekrój” otwarcie uznała, że „takiego programu nie powinno być w telewizji publicznej”. REM nie stwierdziła jednak żadnych uchybień standardom dziennikarskim.

Rok później sto osób (w tym m.in. zmarła pod Smoleńskiem posłanka SLD Izabela Jaruga-Nowacka) podpisało list otwarty zarzucający Pospieszalskiemu „tendencyjność i niedopuszczanie do głosu oraz ośmieszanie osób z innymi poglądami niż prowadzący audycję”.

Zespół programu uznał list „za kolejną akcję polityków lewicy, którzy inicjują wrogie działania wobec publicznych mediów i wolnej w nich debaty”. W obronie programu stanęło zaś koło Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w TVP.

Zdaniem autorów program był krytykowany głównie ze względu na poruszaną w nim tematykę. Wiele odcinków poświęcono sprawom ideologicznym, jak aborcja, eutanazja, antykoncepcja, feminizm, tolerancja czy homoseksualizm. Wiele sprawie odkłamywania historii – nie tylko lustracji, ale choćby problemowi antysemityzmu Polaków w czasie wojny czy zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki. Sporo czasu poświęcono także roli Kościoła w Polsce i dociekaniom o kondycję państwa.

– Wstawiliśmy nogę w drzwi. Rozszczelniliśmy domkniętą zdawałoby się rzeczywistość medialną – mówi Pospieszalski.

Głosy poparcia

Na decyzję o usunięciu z wiosennej ramówki „Warto rozmawiać” zareagował w swoim blogu liberalny publicysta Wojciech Sadurski, który bywał gościem programu. „No pewno, że „Warto rozmawiać”. Jestem całym sercem za zachowaniem tego programu w TVP (…) Nigdy nie miałem wrażenia, w żadnym z programów WR, w których uczestniczyłem, że jestem w jakikolwiek sposób ograniczany lub dyskryminowany w moich wypowiedziach przez prowadzącego”. Podkreślał, że zarzucana programowi jednostronność „całkowicie mieści się w formule tego typu programów i zapewne nie jest większa (ani mniejsza) niż analogiczna jednostronność programów prowadzonych przez dziennikarzy liberalnych czy lewicowych”.

Także Monika Olejnik, dziennikarka TVN 24, mówi „Rz”, że choć często nie zgadza się z poglądami głoszonymi przez Pospieszalskiego, nie jest dobrze, że on i jego program znikają z telewizji publicznej. – Byłam zaskoczona taką decyzją. Janek Pospieszalski owszem jest kontrowersyjny, ale na tym to polega. To niezwykle silna osobowość telewizyjna, co rzadko się zdarza, i powinno być dla niego miejsce w mediach – uważa.

Redakcja „Warto rozmawiać” nadal prowadzi rozmowy z TVP w sprawie nowego projektu. Na razie trwa decyzyjny pat.

– Napływają do nas głosy poparcia, są listy protestacyjne w sprawie zdjęcia programu, co jest potwierdzeniem, że dla wielu osób program był jakimś punktem odniesienia – mówi Paweł Nowacki.

Zespół rozważa możliwość kontynuacji programu w Internecie. Tak zrobił np. Bronisław Wildstein, którego program można oglądać na stronie internetowej „Rz” (tv.rp.pl) – nowy odcinek pojawia się w każdy wtorek o godz. 17.

– „Warto rozmawiać” to program, w którym naprawdę mogli porozmawiać ludzie o różnych poglądach i nie był to dialog pozorowany – ocenia Piotr Semka, publicysta „Rz”, który pracował kiedyś przy programie.

Nowacki: – Wierzę, że wrócimy kiedyś do TVP. Może to kwestia tygodni, może pół roku, może pięciu lat, ale taki program musi mieć swoje miejsce w publicznej telewizji.

Rzeczpospolita

Posted in Filmy i slajdy, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Ślad współpracy Geremka

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Uczestnik obrad Okrągłego Stołu w aktach bezpieki

W latach 60. Bronisław Geremek był tajnym współpracownikiem SB – wynika z dokumentu opublikowanego wczoraj w internecie. Ale to nie wszystko, bo w Instytucie Pamięci Narodowej badane są nowe źródła, które mogą dać odpowiedź na wiele pytań. Według nich materiały dotyczące wszystkich osobowych źródeł informacji będących w dyspozycji paryskiej rezydentury wywiadu PRL znajdują się aktualnie w zbiorze zastrzeżonym IPN, nad którym pracują naukowcy. Dotyczą okresu, gdy Geremek był szefem Ośrodka Kultury Polskiej w stolicy Francji.

Do dokumentu pochodzącego z komputerowego zbioru danych Służby Bezpieczeństwa (ZSKO) dotarła redakcja portalu Fronda.pl. Jest on jedynym śladem potwierdzającym, że były szef MSZ i doradca „Solidarności” w latach 60. był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Dokument zawiera informację, że Bronisław Geremek był zdjęty z ewidencji 5 lutego 1969 roku. Materiały na jego temat zostały przekazane do archiwum w Biurze „C” Wydziału II MSW, a potem zmikrofilmowane. Jak pisze portal, „sygnatura sprawy – 7715/1 – świadczy o tym, że materiały dotyczą tajnego współpracownika służb specjalnych PRL”.
Z dokumentu wynika również, że służby interesowały się Geremkiem przynajmniej od 1961 roku. Świadczyć ma o tym zapis mówiący, że kontaktował się on wtedy z radcą francuskiej ambasady. Więcej dowodów nie ma, bo na chwilę obecną w archiwach IPN nie odnaleziono żadnych innych materiałów dotyczących rodzaju ewentualnej współpracy Geremka ze służbami specjalnymi komunistycznej Polski. Nie wiadomo, kiedy i w jakich okolicznościach nastąpiło jego zarejestrowanie ani jak przebiegała ewentualna współpraca z komunistyczną bezpieką. Niestety, w IPN nie zachowały się prawie żadne wzmianki dotyczące Bronisława Geremka wytworzone przed rokiem 1968. Może to świadczyć o tym, że na początku lat 90. zostały precyzyjnie i metodycznie zniszczone.
– Pewności, czy Bronisław Geremek był tajnym współpracownikiem PRL-owskiego wywiadu, nie mamy. Na razie jest więcej niewiadomych niż wiedzy na ten temat. Jednak wiemy o tym, że naukowcy zajmują się już badaniem zbioru zastrzeżonego paryskiej rezydentury wywiadu, w której podobno jest wiele interesujących informacji na ten temat – mówi Stanisław Żaryn z portalu Fronda.pl. Jest nadzieja, że po odtajnieniu akt rezydentury Departamentu I MSW w Paryżu, które znajdują się aktualnie w zbiorze zastrzeżonym IPN, powinny być wymienione wszystkie osobowe źródła informacji będące w dyspozycji wywiadu. „Skoro Geremek został zarejestrowany jako TW w latach 60., to ślady jego współpracy powinny zostać odnotowane przez wywiad z uwagi na pobyt późniejszego profesora historii w stacji badawczej PAN w Paryżu właśnie w latach 60.” – pisze portal Fronda.pl. Od zniszczenia na początku lat 90. uratował je fakt, że dostęp do nich był bardzo ograniczony. Niewykluczone, że wśród materiałów znajdą się informacje, które zweryfikują zapis z ZSKO na temat Geremka.
Bronisław Geremek mógł zostać zarejestrowany jako współpracownik w latach 1962-1965, kiedy był wykładowcą paryskiej Sorbony i kierownikiem Ośrodka Kultury Polskiej w stolicy Francji. To właśnie na lata 60. ma przypadać jego zarejestrowanie jako tajnego współpracownika Wydziału II MSW, który zajmował się kontrwywiadem. Z katalogów IPN miało wynikać, że materiały dotyczące Geremka zniszczono w 1983 roku, a mikrofilm – w 1990 roku. Archiwiści Instytutu mieli ocenić, że zapis z 1969 roku świadczy o tym, że Geremek był „kandydatem na TW”. Nie wiadomo jednak, na jakiej podstawie doszli do takiego wniosku, ponieważ rejestracja w ZSKO wyraźnie mówi o kategorii „tajny współpracownik”. O tym, że mógł być tajnym współpracownikiem, a nie jedynie kandydatem, świadczyć może fakt, że został właśnie wyrejestrowany.
W 2007 roku Bronisław Geremek jako europoseł odmówił złożenia oświadczenia lustracyjnego, choć nakazywała to znowelizowana ustawa lustracyjna. Stwierdził wówczas, że nie złoży stosownego dokumentu, ponieważ już raz go składał i nie dopatrzono się w nim kłamstwa. „Decyzja ówczesnego europosła mogła jednak wynikać z obawy, że odnalezione zostały niewygodne dla niego dokumenty SB” – komentuje portal, który opublikował wczoraj dokument. Geremek, broniąc się przed złożeniem oświadczenia, wykorzystał m.in. zachodnie media oraz zagranicznych polityków, którzy przeciw polskiemu rządowi rozpętali negatywną kampanię, przedstawiając Polskę jako kraj, gdzie prześladuje się przeciwników politycznych.
Bronisław Geremek zginął w lipcu 2008 roku w wypadku drogowym w Lubieniu.

Maciej Walaszczyk

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110224&typ=po&id=po07.txt

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

„Zimo, wypier…j” – za to zapłaciło ministerstwo kultury?

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

„Zimo, wypier…j” – głosi hasło z billboardu, który pojawił się w pięciu największych miastach Polski. To dzieło sztuki, na które pieniądze wyłożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – ustaliły Wiadomości TVP1.

Billboard jest częścią projektu noszącego nazwę „Haft miejski”. Napisy na murach, fotografowane przez autorkę stały się treścią haftów. Jeden z tych napisów to właśnie „Zimo, wypier…j”.

– Fotografowałam bardzo dużo haseł pojawiających się w miastach, ale wybierałam te, które moim zdaniem są najbardziej trafione i te później haftowałam – mówi „Wiadomościom” TVP1 Monika Drożyńska, autorka dzieła.

Resort kultury dofinansował ten projekt. Jaką kwotą? Wiadomościom TVP1 nie udało się tego ustalić, bo rzecznik ministerstwa odmówił komentarza.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Zimo-wypierj-za-to-zaplacilo-ministerstwo-kultury,wid,13163251,wiadomosc.html

Posted in Polityka i aktualności, Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

Bączek i wulgarna karykatura Chopina

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że gadżetem promującym zbliżającą się polską prezydencję w UE ma być bączek. Rewizyt ten ma być wręczany urzędnikom unijnym na pamiątkę ich wizyty w Polsce. kliknij

Sama nazwa tej skądinąd popularnej wśród dzieci zabawki powoduje skojarzenia, które nie tylko w mojej opinii raczej nie przyczynią się do wzrostu prestiżu naszego kraju. Ot, zabaweczka o dwuznacznej nazwie. Jak to się ma do budowania autorytetu naszego kraju jako poważnego, liczącego się gracza na arenie międzynarodowej? Raczej średnio.Być może pomysłodawcom chodziło o pokazanie obcokrajowcom, że nas, Polaków, cechuje zdolność do autoironii. Nie sądzę jednak, by był to właściwy moment do tego rodzaju żartów. Ponadto uważam, że jest w Polsce mnóstwo ciekawych przedmiotów, które mogłyby godnie symbolizować nasz kraj.

Kilkanaście dni temu, będąc w Warszawie i jak zwykle chcąc wykorzystać ten czas, aby przy okazji jak najwięcej pokazać moim córeczkom, wybrałam się do Muzeum Etnograficznego. Początkowo chciałyśmy się udać do Centrum Kopernika, ale tam kolejka była tak długa, że postanowiłyśmy zmienić plan. Pomyślałam, że skoro moje starsze dziecko ostatnimi czasy nieustannie zajmuje się projektowaniem mody, to z pewnością zainteresują ją także stroje ludowe charakterystyczne dla poszczególnych regionów naszego kraju.

Okazało się, że Muzeum Etnograficzne również tętni życiem, a na dodatek, że tego dnia odbywały się w nim targi „Etno Design”. Różnorodność pomysłów artystów prezentujących swoje prace zachwyciła nas niesamowicie. Okazuje się, że wykorzystując nasze rodzime motywy ludowe można tworzyć nie tylko piękne, ale i praktyczne przedmioty. Dziewczynkom bardzo podobały się filcowe broszki, mi natomiast bardzo ciekawe wydały się torebki wykonane również z filcu i okraszone wzorami nawiązującymi do ludowych haftów. Okazuje się, że pamiątką z Polski niekoniecznie musi być archaiczny kurzołap rodem ze starej cepelii. Promować piękno i różnorodność naszej kultury można także za pośrednictwem eleganckich i stylowych dodatków. Czy nie lepiej byłoby zamiast dwuznacznych bączków podarować odwiedzającym nas urzędnikom bardziej subtelne pamiątki?

Dziś rano dowiedziałam się natomiast, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamierzało promować Niemczech wiedzę na temat Fryderyka Chopina przy pomocy klikudziesięciu tysięcy egzemplarzy komiksu, traktującego o artyście uderzająco podobnym do naszego najsłynniejszego kompozytora. kliknij Akcja miała się podobno rozgrywać w więzieniu. Pal sześć koncert w więzieniu. Niech osadzeni łagodzą swoje obyczaje. Najbardziej szokujący jest jednak język, którym porozumiewają się bohaterowie tego komiksu.

W porannym programie usiłowano odczytać jego treść. Niestety większość dialogów trzeba było zagłuszyć. Kto wpadł na taki pomysł (anty)promocji Fryderka Chopina wśród niemieckiej młodzieży? Czy jedynym sposobem dotarcia do młodych ludzi jest prymitywizacja naszej kultury?

W czasie ferii udałyśmy się z dziewczynkami do warszawskiego Muzeum Fryderyka Chopina. Placówka ta funkcjonuje już od roku. Pamiętam, jak bardzo podobała się mojej Mamie, która jeszcze przed oficjalnym otwarciem miała okazję ją zwiedzić.

Muzeum na pewno należy do jednych z najbardziej nowoczesnych obiektów tego typu w Europie. Dysponuje salą multimedialną dla małych dzieci, które w sposób dostosowany do swojego wieku mogą zacząć poznawać piękno kompozycji Chopina, a przy okazji porysować lub zagrać w grę, której grafika nawiązuje do czasów romantyzmu. Muzeum jest zorganizowane na kilku poziomach, z których każdy jest poświęcony innemu aspektowi życia kompozytora. Jest w nim mnóstwo pamiątek po artyście, a także bardzo wiele stanowisk multimedialnych, dzięki którym można dowiedzieć się wiele na temat życiorysu artysty. Na najniższym piętrze znajduje się biblioteka utworów Chopina. Każdy może usiąść przy wybranym przez siebie stoliku, założyć słuchawki i słuchać preludiów, mazurków, nokturnów, polonezów w wykonaniu najlepszych polskich i światowych wykonawców. Trudno mi było przekonać moje dziewczynki, że czas już stamtąd wychodzić.

Zwiedzałyśmy to muzeum w dzień powszedni, kiedy warszawskie szkoły nie miały ferii. Byłyśmy my trzy, kilku obcokrajowców, poza tym same szkolne wycieczki. Muszę przyznać, że nie odniosłam wrażenia, by któryś z obecnych uczniów był znudzony zgłębianiem wiedzy na temat Fryderyka Chopina. Przeciwnie – widziałam, że niezależnie od wieku wszyscy spędzają czas z przyjemnością i zainteresowaniem. Okazuje się, że twórczość kompozytora żyjącego w czasach zupełnie odmiennych od współczesności może okazać się fascynująca także dla tych, którzy zapewne na co dzień z muzyką poważną mają niewiele wspólnego. Można zainteresować młodych ludzi tzw. kulturą wysoką, nie zniekształcając jej poprzez tworzenie z niej wulgarnej karykatury. Może warto czerpać inspirację dla pomysłów na promocję Polski właśnie z takich miejsc?

Posted in Polityka i aktualności, Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

PO pozwana do sądu …

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

(…) „Czuję się oszukany, wprowadzony przez Platformę w błąd. Straciłem zaufanie do partii politycznych. I teraz powiedziałem sobie dość. Uważam, że pora najwyższa rozliczać polityków za niezrealizowane obietnice. Inaczej nigdy nie zbudujemy społeczeństwa obywatelskiego – mówi Dominik Jafra, mieszkaniec Szczecina.”
Nie wiem ale to Zachodniopomorskie to dziwne terytorium … W Szczecinie koalicja PiS z SLD … no niby drogi , filharmonia.. nie mają barw partyjnych ale są granice … i teraz ten proces … weseli ludzie przy tej granicy z Teutonami …

http://vantomas.salon24.pl/281161,po-pozwana-do-sadu

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Specjalne względy dla posłanki PO

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Świeżo po remoncie, tylko 3,50 zł za metr, centrum dużego miasta – na tak preferencyjnych warunkach lokal na biuro poselskie wynajęła w Katowicach posłanka PO Elżbieta Pierzchała. Od kogo? Od Polskich Kolei Państwowych. Pikanterii dodaje fakt, że Pierzchała była dyrektorem w spółce PKP Przewozy Regionalne i do dziś jest pracownikiem tej spółki, urlopowanym na czas sprawowania mandatu posła.Biuro poselskie Elżbiety Pierzchały znajduje się w Katowicach przy ulicy Dworcowej 3. Pod tym samym adresem znajduje się siedziba Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP S.A. Przy tej samej ulicy, pod numerem 8, do niedawna swoją siedzibę miał Śląski Zakład Przewozów Regionalnych, którego Pierzchała była dyrektorem.

Niewątpliwie PKP potraktowało Elżbietę Pierzchałę wyjątkowo. Posłanka PO wynajęła od polskich kolei lokal na biuro w samym centrum Katowic. „Czynsz wynosi 3,50 zł za metr, w dodatku pomieszczenia zostały wcześniej wyremontowane… na koszt PKP” – poinformował Wprost24.

Zwykły najemca z ulicy nie może liczyć na takie bonusy. „Jeśli chce wyremontować lokal, może to zrobić na własny koszt. Nie zostanie to jednak odliczone od czynszu” – tłumaczył pracownik śląskiego oddziału PKP. Także wysokość czynszu jest zazwyczaj zdecydowanie wyższa. „Od 50 do 60 zł za metr kwadratowy” – poinformował Oddział Gospodarowania Nieruchomościami PKP S.A. w Katowicach.

Elżbieta Pierzchała jest wiceprzewodniczącą katowickiej PO. Forum kolejowe dotarło do dokumentu IPN, z którego wynika, że w zasobie Instytutu odnaleziono dokumenty dotyczące Elżbiety Pierzchały. Czy posłanka PO była tajnym współpracownikiem (TW) organów bezpieczeństwa PRL?


http://infokolej.nowyekran.pl/post/3979,specjalne-wzgledy-dla-poslanki-po

Posted in Polityka i aktualności, Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

DEMONTAŻ RZECZYPOSPOLITEJ

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Kto by pomyślał, że w przeciągu zaledwie kilku miesięcy od 10 kwietnia 2010 roku nastąpi tak daleko posunięty demontaż Rzeczypospolitej.

Owszem, z  rujnowaniem polskiego państwa, jego gospodarki, kultury czy polityki zagranicznej mieliśmy do czynienia przez cały PRL. Zjawisko to występowało z różnym natężeniem przez 20 lat III RP, która jakby na to nie spojrzeć, była owym jabłkiem upadłym niedaleko jabłoni –  PRL.  Wiele wskazuje, ze to peerelowskie i sowieckie służby w jakiejś mierze zadecydowały o poczęciu III RP, po prostu formuła PRL się wyczerpała, trzeba było zmienić opakowanie, ale tylko opakowanie, a nie zawartość. Miała być wyłącznie kosmetyka, retusz, nic ponad to.

III RP toczyła od samego początku gangrena sowieckiej agentury, zżerającej tak naprawdę nowopowstające struktury od środka, paraliżującej naturalne odruchy samooczyszczenia z pozostałości po totalitaryzmie oraz infekującej młody organizm państwowy, który wprawdzie przy okrągłym stole otrzymał dawkę wirusa, ale jeszcze był na tyle silny, ze mógł go zwalczyć własnymi siłami. Ostatecznie te próby walki o oczyszczenie, de facto o suwerenność, zostały brutalnie przerwane  „nocną zmianą” w 1992 roku. Wówczas uznano, że lustracja, dekomunizacja, ujawnienie prawdy o tym ”who is who” w polskiej polityce stanowią największe zagrożenie dla konstytuującego swój byt państwa polskiego.

Kłamstwo wszechczasów, oszustwo zasługujące na najwyższy wymiar kary. Tak się złożyło, że próby wybicia się na niepodległość, rozliczenie PRL – u, co stanowiło warunek sine qua non niepodległego bytu RP, zostały zablokowane przez polityków, którzy dziwnym zrządzeniem losu  są aktualnie głównymi kierownikami państwa polskiego. Mam tu przede wszystkim na myśli Donalda Tuska, Waldemara Pawlaka,  a także szereg szarych eminencji o burzliwych życiorysach, które snuły się po korytarzach sejmowych tej czerwcowej nocy.

Udało się wówczas powstrzymać „oszołomów” z J. Olszewskim i A. Macierewiczem, przyklepać układ na kolejne lata, a nieprawomyślnym przylepić łatę ziejących nienawiścią wariatów.

I tak III RP sobie trwała, dokonując niewielkich retuszy, czasem jakiś puder, tudzież róż na policzki. Weszliśmy do NATO, choć na zasadach państwa drugiej kategorii, ale jednak sojusz nas przygarnął z całym dobrem inwentarza, w postaci nietkniętej struktury sowieckiej agentury wojskowej i cywilnej . Później dołączyliśmy do państw UE i wydawać by się mogło, że osiągnęliśmy w zasadzie wszystko na tą chwilę, co było priorytetem w polityce zagranicznej. Pozostawało tylko umiejętne prowadzenie polityki, aby jak najwięcej ugrać dla naszego państwa na arenie międzynarodowej. Udało nam się w miarę miękko wejść w XXI wiek już jako część zachodnich struktur, do których przecież od wieków należeliśmy, a od których nas siłą oderwano w 1945 roku.

Jednak cały czas brzemię komunistycznej przeszłości w postaci przede wszystkim ludzi z życiorysami sowieckich Bondów, nad nami ciążyło niczym topór nad głową ofiary. Każdy zbyt odważny, samodzielny ruch mógł spowodować, że ten topór mógł nam obciąć głowę, a w najlepszym razie mocno pokaleczyć.

Można powiedzieć, że wszystko układało się po myśli kremlowskich dozorców państwa polskiego, ot czasem jakaś wpadka się zdarzyła w postaci takiej, czy innej afery, skandalu, ujawnienia jakiegoś agenta. Niemniej korzyści zdawały się przewyższać straty. Trzeba bowiem pamiętać, że o ile armia radziecka opuściła Polskę w 1993, to jednak pozostawiono tu całkiem liczną, cywilną armię rosyjską, która miała pilnować, aby interesy moskiewskie nad Wisłą nie zostały zbyt mocno naruszone.

Niestety towarzysze zaliczyli wpadkę, drugą już po 1992 roku, kiedy to w 2005 został wybrany na prezydenta człowiek spoza grupy dozorców moskiewskich, a władzę w parlamencie przejęła partia, która nie darzyła szczególną estymą  panów z minionej epoki. Rozpoczęła się wściekła, absolutnie bezprecedensowa nagonka na PIS, jej prezesa i Prezydenta Kaczyńskiego. Ilość obelg, kłamstw i zwykłego chamstwa, jakich użyto wobec tych ludzi, a zwłaszcza Prezydenta RP, nie mieści się w normach walki politycznej, która przecież jest czymś naturalnym w warunkach demokracji. Mieliśmy do czynienia z iście sowieckimi, peerelowskimi metodami, jakże obcymi demokratycznemu dyskursowi, pluralizmowi, których celem była eliminacja przeciwnika, pomówienie, pogarda, oplucie.

Za tymi totalitarnymi praktykami stały całe rzesze dziennikarzy i autorytetów moralnych, którzy jakby nagle wybudzeni z głębokiego snu zaczęli wściekle ujadać, łapiąc się wszystkich dostępnych metod w celu zniszczenia przeciwnika. Oczywiście za tą rzeszą, mniej lub bardziej świadomych swojej destrukcyjnej roli ludzi polityki i mediów, stały siły o wiele potężniejsze, które miały swój dalekosiężny cel w postaci uczynienia z Rzeczypospolitej państwa słabego  gospodarczo, politycznie, wizerunkowo oraz militarnie. Polska miała na nowo stać się wyłącznie przedmiotem w grze politycznej, pionkiem, którego można dowolnie przesuwać, a jak będzie przeszkadzać, to nawet wyeliminować z gry. Ludzie stojący na czele państwa polskiego od 2005 roku, a zwłaszcza Prezydent Lech Kaczyński bardzo przeszkadzali w planach uczynienia z Polski wasala Moskwy, co nabrało znaczenia szczególnie podczas wystąpienia Prezydenta Polski na wiecu w Tbilisi.

Słowa tam wygłoszone  zapisały się już w historii, jako akt niezwykłej odwagi, godnej prawdziwego męża stanu, człowieka świadomego procesów dziejowych dokonujących się na Jego oczach:

 

„ Jesteśmy po to, aby podjąć walkę. Po raz pierwszy nasi sąsiedzi pokazali twarz którą znamy od setek lat. To Rosja, to kraj, który chce podporządkować sobie sąsiednie kraje. My mówimy nie!”.

 

Odważne NIE zostało usłyszane w Moskwie, wychwyciło je cienkie ucho Władimira Putina. Prezydent Polski pokrzyżował plany Rosji, pogroził jej palcem, ostrzegł, że będzie walczyć w obronie słabszych, zorganizuje koalicję, postawi tamę rosyjskiemu imperializmowi.

Zbyt duża to była zniewaga, z punktu widzenia mocarstwowego myślenia Putina, zniewaga niewybaczalna. Odwaga polskiego Prezydenta, a także ludzi z jego otoczenia mogła stanowić ogromny problem także przy realizacji innych planów Kremla (gaz, ropa, prąd), co do Polski i Europy, a które mogły natrafić na ostry sprzeciw ze strony polskiej elity niepodległościowej.

Dlatego wezwano wszystkich „najlepszych z najlepszych”(modelowy przykład T.Turowski), obmyślono plan, rozegrano po mistrzowsku polską scenę polityczną, korzystając ze sprawdzonych, XVIII wiecznych wzorców i zorganizowano 10 kwietnia 2010 roku katastrofę smoleńską, gdzie pozbyto się nie tylko „kości niezgody” w postaci Prezydenta Kaczyńskiego, ale także całej elity niepodległościowej, którą udało się stworzyć w trudnych warunkach III RP.

Putin osiągnął to, czego chciał . Polska w pełni otworzyła się na Rosję, oddając jej nie tylko badanie katastrofy smoleńskiej, ale też godząc się na upokarzające praktyki funkcjonariuszy państwa rosyjskiego wobec Polski, wyrażające się między innymi w lekceważeniu polskiego wymiaru sprawiedliwości, polskiej komisji rządowej badającej tragedię 10 kwietnia, czego wymownym dowodem są niezrealizowane w blisko 90% wnioski o pomoc prawną.

Od tego momentu zaczęła się bezprecedensowa kampania przeciw państwu polskiemu, gigantyczna, antypolska ofensywa Kremla i ludzi mu oddanych.

Rozpoczął się demontaż niepodległości Polski niemal we wszystkich wymiarach, na wszystkich płaszczyznach, od spraw gospodarczych (umowa gazowa, błyskawiczna budowa Nord Stream), poprzez sprawy bezpieczeństwa (KGB w BBN), a na politycznych i wizerunkowych kończąc ( brak reakcji na kłamstwa, oszczerstwa MAK wobec polskich oficerów; brak reakcji na konferencje ruskich pseudoekspertów rzucających kalumnie na polskich pilotów; ośmieszenie naszej armii w oczach sojuszników z NATO; skandaliczne materiały rzekomo promujące Polskę na zachodzie w postaci komiksu o Chopinie wypuszczonego pod auspicjami MSZ za pieniądze podatników, pełnego wulgaryzmów rodem z małomiasteczkowej mordowni, czy burdelu).

O słabości Rzeczypospolitej świadczą również coraz śmielsze żądania rewizji historii ze strony naszych sąsiadów. A to Ukraińcy wysuwają jakieś roszczenia terytorialne, a to Łukaszenka półgębkiem nam coś bełkocze i wygraża, wreszcie Der Spiegel wzywa Europę do urządzenia Norymbergi – bis dla Polski i ukarania jej za wypędzenia Niemców.

Kto wie może już wkrótce, jak już nasz kraj zostanie  przeczołgany na oczach świata, okładany ruską nahajką, będziemy musieli przepraszać za I i II wojnę światową, za holokaust i głód na Ukrainie?

W końcu Polacy byli od zawsze elementem podejrzanym, co mogliśmy niedawno wywnioskować przy okazji rosyjskich rozważań, na które nie zareagował polski rząd: czy rehabilitować ofiary sowieckiego ludobójstwa w Katyniu, Charkowie i Miednoje, czy też nie.

Smutna to konkluzja, ale właśnie trwa sabotaż i demontaż Rzeczypospolitej, który w niedługiej przyszłości, biorąc pod uwagę dynamikę dziejową po 10 kwietnia, może zakończyć się Jej upadkiem.

http://martynka78.salon24.pl/281191,demontaz-rzeczypospolitej

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Prezydent znowu dał plamę. Co za gafa! – zobacz zdjęcia

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Znowu dał plamę. Co za gafa! - zobacz zdjęcia
Nietakt za nietaktem i gafa za gafą. Prezydent Bronisław Komorowski ma opinię „specjalisty od wpadek”, a wśród internautów znany jest jako Bronisław Kompromitowski. Choć szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski zapewnia, że „Komorowski nie miał jeszcze żadnej poważnej wpadki”, to media niemal codziennie donoszą o kolejnych niezręcznościach głowy państwa. Na razie nie szkodzą one prezydentowi, który wciąż cieszy się dużą popularnością (jak wskazuje ostatni sondaż Wirtualnej Polski negatywnie zdanie o Bronisławie Komorowskim ma tylko 23% Polaków), ale jak ostrzegają eksperci od marketingu politycznego: co za dużo to niezdrowo! Przedstawiamy sumę wszystkim wpadek prezydenta i rady jak ich uniknąć!
A jednak nie obyło się bez wpadki...

A jednak nie obyło się bez wpadki…

„Wszyscy złośliwcy, którzy tropią zagraniczne wpadki prezydenta Bronisława Komorowskiego, przynajmniej na chwilkę będą musieli zamilknąć!” – ogłosił w poniedziałek „Fakt”. Jak pisała gazeta, prezydent goszcząc w czeskiej Pradze pokazał, że zasady savoir vivre’u wcale nie są mu obce. Niestety, okazuje się, że również podczas tej krótkiej wizyty nasza głowa państwa nie uniknęła gafy…

Zbigniew Zieliński, wykładowca etykiety i protokołu dyplomatycznego, znawca savoir-vivre’u, z którym rozmawiała Wirtualna Polska zwraca uwagę na nieodpowiedni kolor garnituru prezydenta. – Odpowiednio dobrany garnitur jest wizytówką mężczyzny. Jednak czarny garnitur i ciemny krawat, w którym wystąpił Bronisław Komorowski na spotkaniu z prezydentem Vaclavem Klausem byłby bardziej odpowiedni na pogrzeb – zauważa. Co zastanawiające, kilka dni wcześniej prezydent miał odwrotny problem…

Panie Prezydencie, tak się nie ubiera na pogrzeb!

Panie Prezydencie, tak się nie ubiera na pogrzeb!

W sobotę podczas pogrzebu abp. Józefa Życińskiego, metropolity lubelskiego, prezydent wykazał się dużą niefrasobliwością, jeśli chodzi o ubiór. Tym razem zamiast czarnego, ubrał granatowy garnitur. Zdaniem Zielińskiego także niebieski krawat, który miał na sobie Komorowski, był nieodpowiedni, bo zbytnio kontrastował nie tyle ze strojem, co z charakterem uroczystości. – Stosowniejszy na takie okazje byłby krawat bardziej stonowany, najlepiej w kolorze czarnym. Granatowy garnitur i niebieski krawat byłby bardziej odpowiedni na wizytę w Pradze – mówi. Ekspert sugeruje, by osoby z otoczenia prezydenta w sposób staranniejszy dobierały dla niego garderobę.

Prezydent pałaszuje, kiedy gość przemawia

Prezydent pałaszuje, kiedy gość przemawia

Podczas spotkania z przedstawicielami Związku Polaków na Litwie, kamera TVN24 uchwyciła, jak Bronisław Komorowski znów pogwałcił etykietę. Prezydent został na Litwie przyjęty z honorami, na jego cześć została wygłoszona mowa powitalna. Jednak jej adresat nie był nią zbyt zainteresowany – w jego polu widzenia znalazły się akurat pyszne przekąski. Miast słuchać, zaczął więc je pałaszować… – To było niesmaczne – komentuje Zieliński. Jak mówi, elementarne zasady etykiety zakładają, że kiedy ktoś się do nas zwraca, powinniśmy patrzeć na tę osobę i uważnie jej słuchać. – Pan prezydent tymczasem swoją uwagę skupił wyłącznie na konsumpcji – dodaje.

Zabrakło miejsca pod parasolem

Zabrakło miejsca pod parasolem

Podczas pierwszego od czterech lat szczytu Trójkąta Weimarskiego, w którym wzięli udział prezydenci Polski i Francji: Bronisław Komorowski i Nicolas Sarkozy oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel doszło do poważnego faux pas. Spotkanie rozpoczęło się od uroczystego powitania przed Pałacem w Wilanowie. Niestety prezydent Francji nie zmieścił się pod parasolem. Zdjęcie prezydenta Sarkozy’ego smutnie stojącego na deszczu w towarzystwie obiegło cały świat.

– O ile mogę przyklasnąć postawie prezydenta Bronisława Komorowskiego za inicjatywę spotkania, to mam sporo zastrzeżeń, co przebiegu wizyty – komentuje Zieliński. Ekspert zwraca uwagę na szczegół nie dostrzeżony przez media: podczas ceremonii powitania nie zadbano o precedencję (proces ustalania pierwszeństwa pomiędzy szefami misji dyplomatycznych. Jej zasady ściśle ustala protokół dyplomatyczny – przyp. red.). Jak widać na zdjęciu, prezydent Sarkozy stoi po lewej stronie prezydenta Komorowskiego, kanclerz Merkel po prawej. Tymczasem miejsce po prawej stronie gospodarza jest przeznaczone dla najważniejszego gościa. W tym wypadku jest nim prezydent Francji, a nie kanclerz Niemiec (odpowiednik premiera). Także (prawidłowy) układ eksponowanych flag wskazuje na miejsce gości względem gospodarza.

A co z nieszczęsnym parasolem? W tej kwestii, jak ocenia Zieliński, brakiem refleksu wykazały się osoby z otoczenia prezydenta. – Ktoś powinien wziąć pod uwagę, że może spaść deszcz i być przygotowanym na taką ewentualność. Akurat prezydent dobrze zrobił, że próbował parasolem osłonić kobietę – zauważa.

Gospodarz siada pierwszy?

Gospodarz siada pierwszy?

Wpadka z parasolem i pomylenie stron, po których powinni stać goście to nie jedyne „wtopy”, do jakich doszło podczas szczytu Trójkąta Weimarskiego. Po wejściu do sali, w której miały odbyć się rozmowy dostojni goście stali jeszcze dobrą chwilę, podczas gdy gospodarz już zajął swoje miejsce… – Panie Prezydencie, gospodarz siada ostatni! – przypomina znawca etykiety, savoir-vivre’u i protokołu dyplomatycznego.

– Prezydent się zapomniał. Kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy spojrzeli po sobie z konsternacją, po czym stwierdzili, że chyba pora usiąść, co też uczynili – komentuje Zieliński. Zauważa, że mimo iż prezydent już od wielu lat sprawuje urząd publiczny, wciąż opanowanie zasad etykiety trudno mu przychodzi. – Nie pilnuje się. Z pewnością dochodzą do niego komentarze i doniesienia prasowe, dlatego powinien je uważnie śledzić i wyciągać wnioski – mówi.

Fatalna gafa Komorowskiego

Fatalna gafa Komorowskiego

Ta wpadka mogła się skończyć międzynarodowym skandalem. Andrzej Stankiewicz z „Newsweeka” tak ją opisywał: „Jest 8 grudnia 2010 roku, Waszyngton. Prezydent Komorowski po raz pierwszy spotyka się z Barackiem Obamą w Białym Domu. – Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna – zagaja rubasznie Komorowski, sięgając po swe ulubione damsko-męskie analogie”.

„Tłumaczka przekazuje Obamie: ‚…like with your wife…’. Twarz amerykańskiego prezydenta tężeje. Ci z polskiej delegacji, którzy znają angielski, szybko pojmują, w jaką pułapkę wpakował się Komorowski. Prezydent USA mógł zrozumieć to tak, jakby polski gość kwestionował wierność jego żony, Michelle. Zalega pełna napięcia cisza. Doradcy Komorowskiego nerwowo zerkają na Obamę. – Dobre!!! – wybucha nagłym śmiechem wiceprezydent Joe Biden, który sam niejedną gafę Obamie zafundował. Radośnie chichocząc, poklepuje Komorowskiego po plecach. Polski prezydent też się cieszy. Tylko Obama nerwowo się uśmiecha”.

Co na takie „żarty” ekspert? – Opowiadanie dowcipów bywa ryzykowne. Prezydent powinien być bardziej powściągliwy i mieć na uwadze, że nie każdy bon mot da się przełożyć na język obcy – mówi Zbigniew Zieliński. Jak tłumaczy, w takich sytuacjach lepiej używać prostego języka i niezbyt rozbudowanych metafor.

Prezydent poklepywany jak dawno niewidziany kolega z wojska

Prezydent poklepywany jak dawno niewidziany kolega z wojska

Do innej wpadki doszło podczas grudniowej wizyty prezydenta w sejmie. Tym razem z etykietą na bakier okazał się być goszczący Komorowskiego marszałek Grzegorz Schetyna. – Przywitał gościa przy wejściu, po czym obydwaj ruszyli ku schodom. Ze zdziwieniem zauważyłem, że gospodarz prowadzi prezydenta, mając go po lewej stronie. Dobry obyczaj nakazuje, aby towarzysząc gościowi gospodarz znajdował się po jego lewej stronie. Zajęcie strony prawej to przywilej (i honor) gościa. Jak by tego było mało, pan marszałek – w poufałych gestach – poklepywał pana prezydenta po plecach – opowiada znawca etykiety, savoir-vivre’u i protokołu dyplomatycznego. Zwraca uwagę, że to, iż obaj panowie znają się od dawna, nie upoważnia gospodarza do publicznego okazywania poufałości.

– Pan marszałek wykazał się nie tylko brakiem znajomości elementarnych zasad etykiety i protokołu dyplomatycznego, ale swoją postawą dał wyraz braku szacunku wobec urzędu prezydenta. Szkoda, że nasi politycy nie znajdują czasu na „szlifowanie” etykiety, narażając tym samym na szwank nie tylko własną osobę, ale także wizerunek państwa – podsumowuje.

"Podkasana prezydentowa" teraz ikoną stylu

„Podkasana prezydentowa” teraz ikoną stylu

Prezydentowi Komorowskiemu kilka lekcji stylu oferuje także była prezydentowa Jolanta Kwaśniewska. – Na naukę nigdy nie jest za późno, trzeba pytać – mówi. Eks-prezydentowej, jak podaje „Fakt”, nie podobają się szczególnie rubaszne żarty prezydenta. – To takie męskie dowcipy. Ja jako kobieta nie czułabym się dobrze w takiej sytuacji – wspomina Kwaśniewska wierszyk Komorowskiego z czasów kampanii wyborczej „Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dokoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie z goła”.

Trzeba jednak pamiętać, że również Kwaśniewska nie zawsze była wzorem elegancji, za który obecnie uchodzi. Na początku kariery jej męża to potknięcia Jolanty Kwaśniewskiej były szeroko komentowane. Jedna z największych wpadek miała miejsce w 1996 r. podczas wizyty brytyjskiej monarchini Elżbiety II w Polsce. Jolanta Kwaśniewska wystąpiła w spódnicy przed kolana, oczywiście znacznie krótszej niż królowa. Był to ogromny nietakt. Media ochrzciły ją wówczas „podkasaną prezydentową”. Przykład prezydentowej Kwaśniewskiej pokazuje, że każdy z czasem może się „wyrobić” i wyrosnąć na ikonę stylu, czego życzymy również prezydentowi Komorowskiemu!

Premierowa w "sexy" sukience

Premierowa w „sexy” sukience

To była chyba największa wpadka na najwyższym szczeblu. Kiedy na początku lipca 2002 r. Leszek Miller podejmował japońską parę monarszą: cesarza Akihito i cesarzową Michiko, jego żona, Aleksandra miała na sobie jedwabną sukienkę z napisami: „love”, „romance”, „pink”, „sexy”. Frywolne napisy na sukience premierowej skutecznie odwróciły uwagę mediów od powagi spotkania.

http://wiadomosci.wp.pl/gid,13154121,title,Grzechy-prezydenta,galeria.html

Posted in Bronisław Komorowski, Polityka i aktualności | 1 Comment »

Jak polskie szkoły kształcą młodych Polaków i jakie to niesie zagrożenia

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Posted in Filmy i slajdy, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Warto rozmawiać – Ilu PRL-owskich szpiegów prowadzi polska politykę zagraniczną? 22.02.2011

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Rozpoczął się proces lustracyjny Tomasza Turowskiego, groźnego szpiega PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa, działającego w Watykanie, Paryżu i w Kraju. W III RP Tomasz Turowski kontynuował swoją szpiegowską działalność będąc równocześnie dyplomatą w Moskwie i Hawanie. Ostatnią jego misją na zlecenie MSZ było przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. W trakcie posiedzeń Sądu Lustracyjnego Tomasz Turowski chroniony jest przez specjalne siły policyjne. Dlaczego Tomasz Turowski, zasłużony dyplomata III RP wymaga takiej eskorty. Co takiego wie, że strzegą go w sądzie funkcjonariusze cywilni i mundurowi?

http://www.tvp.pl/publicystyka/tematyka-spoleczna/warto-rozmawiac/wideo/ilu-prlowskich-szpiegow-prowadzi-polska-polityke-zagraniczna-22022011/4016606

Czytaj także: Tomasz Turowski organizował katastrofę smoleńską…

 

Posted in Filmy i slajdy, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Tak szef MSZ Radosław Sikorski promuje polską kulturę w Niemczech: Na ch… tam stoi?

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Wyzwiska, przekleństwa, agresja – oto jak polskie MSZ promuje Fryderyka Chopina w Niemczech. A wszystko to z publicznych pieniędzy. O co chodzi? O komiks przygotowany przez resort we współpracy z ambasadą w Berlinie za blisko 30 tys. euro (ok. 120 tys. zł).
Tak szef MSZ Radosław Sikorski promuje polską kulturę w Niemczech: Na ch... tam stoi?„Na ch** on tam stoi?”, „Gdzie jest ta ci**?”, „Po ch** tu brałeś je w ogóle?”, „J***ny cweloholokaust” – to tylko niektóre z dialogów, jakie pojawiają się w komiksie o przygodach muzyka łudząco przypominającego Chopina, który przybywa do zakładu karnego, by tam koncertować. W podróży towarzyszy mu wulgarny skinhead – były więzień. – Nie znam sprawy, nie będę jej komentował – powiedział TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski (48 l.). Ostatecznie jednak komiks nie trafi do niemieckiej młodzieży.

Więcej

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/tak-szef-msz-radoslaw-sikorski-promuje-polska-kulture-w-niemczech-na-ch-tam-stoi_172683.html

Posted in Polityka i aktualności, Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

Standardy partii miłości „W PO kto się nie dostosuje, ląduje w partyjnym piekle”

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Jarosław Gowin (50 l.) z PO nazywa rzecz po imieniu i wprost mówi o tym, jakie stosunki panują w jego partii: Platforma to nie obcowanie świętych – mówi. Kto nie potrafi się dostosować, ten ląduje w partyjnym piekle. Albo chociaż czyśćcu, z którego wraca dopiero po długiej pokucie.

Przeczytaj również: „Totalna kompromitacja w PO”

W polityce nie liczą się prywatne sympatie i wielkie przyjaźnie.  Polityka to twarde zasady i żelazna dyscyplina – choć niekoniecznie służą one dobru kraju, ale czasem ochronie interesów partyjnych. Dyscypliny pilnuje zwłaszcza Donald Tusk (54 l.). – Premier już nieraz pokazał, że jest w stanie pozbyć się ludzi, z którymi gra w piłkę, ogląda mecze i przyjaźni się od lat – mówią politycy PO.

– O Platformie nie można myśleć jak o świętych obcowaniu – mówił wprost w RMF FMJarosław Gowin. Co miał na myśli?

Z Grzegorzem Schetyną (48 l.) Donald Tusk przyjaźni się od kilkunastu lat.

Mirosław Drzewiecki (55 l.) jeszcze kilka lat temu dobierał premierowi garnitury.

Mirosław Drzewiecki (55 l.) jeszcze kilka lat temu dobierał premierowi garnitury. Sławomir Nowak (37 l.) przez długi czas był pierwszym politykiem przy uchu szefa rządu. Zbigniew Chlebowski (47 l.) grywał z Tuskiem w piłkę, a do tego był zaufanym człowiekiem w Sejmie…

Ale w polityce nie ma litości, a kumple Tuska przekonali się o tym na własnej skórze. Tuż po wybuchu afery hazardowej każdy z nich stracił stanowisko. Jedni zostali zesłani do politycznego czyśćca (Schetyna i Nowak), a inni wprost do piekła (Chlebowski i Drzewiecki). Pierwszych dwóch po odpokutowaniu grzechów rośnie w siłę. Schetyna jako marszałek Sejmu, Nowak jako minister w Kancelarii Prezydenta. Ale Tusk nie będzie się bał po raz kolejny ich odsunąć. Dowodem jest choćby niedawny zarząd PO, na którym publicznie został skrytykowany Schetyna.

– Wnioskiem płynącym z tej narady było to, że spraw dotyczących PO nie będziemy komentować publicznie – mówi Tomasz Tomczykiewicz (50 l.), szef klubu parlamentarnego Platformy. Marszałek przeprosił. Obiecał poprawę. A w obliczu sondażowej zapaści znów zaczął grać w drużynie Tuska. Co więcej, na poniedziałkowym spotkaniu podobno usłyszał od premiera, że po wygranych wyborach jest naturalnym kandydatem na marszałka Sejmu. Jeśli… nie popełni błędu.

– W tak dużej partii jak PO musi być dyscyplina i określone zasady. I nic dziwnego, że dba o nie szef ugrupowania. Przyjaźnie przyjaźniami, ale partiarządzi się swoimi żelaznymi zasadami – komentuje Małgorzata-Kidawa Błońska (54 l.), posłanka PO. Ale zaraz dodaje: choć przyznam, że coraz bardziej dziwi mnie język Jarosława Gowina.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,W-PO-kto-sie-nie-dostosuje-laduje-w-partyjnym-piekle,wid,13159534,wiadomosc_prasa.html

Posted in Polityka i aktualności, Standardy TuskoLandii | Leave a Comment »

Tusk stracił panowanie na spotkaniu z rodzinami ofiar

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

W grudniu premier Donald Tusk 11 grudnia spotkał z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej. W jego trakcie zdenerwowany szef rządu miał stracić panowanie nad sobą i zaatakować wdowę po rzeczniku praw obywatelskich. Część osób wyszło w trakcie spotkania. Teraz „Super Express” ujawnia stenogramy z tego spotkania.

Premier Donald Tusk
Przeczytaj również: „Nieznane fakty ws. katastrofy smoleńskiej”

– Premier chciał wykpić nasze pytania, posądzał nas o obłudne insynuacje. Zachowanie premiera było niedopuszczalne, pokazał brak kultury – powiedziała Beata Gosiewska, żona posła PiS Przemysława Gosiewskiego po wyjściu z kancelarii premiera. Podkreśliła też, że premier obraził Ewę Kochanowską, zarzucając jej „obłudną insynuację”.

Na nagraniu, do którego dotarł „Super Express”, słychać, jak wściekły premier bardzo ostro odpowiada i pokrzykuje na wdowę po Januszu Kochanowskim i prawdopodobnie wali pięścią w stół.

Fragment rozmowy w biurze premiera Tuska

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim: (…) Może na chwileczkę zostawmy umarłych, jeśli pan pozwoli, bo mam pytanie o żywych. Czy pana zdaniem pytanie jak, nawet nie dlaczego, ale jak zginął mój mąż jest pytaniem zagrażającym życiu? Ponieważ w czasie po wystąpieniu mojej mojej córki w Parlamencie Europejskim, europoseł Landsbergis, były prezydent Litwy, odnosząc się do jej zdecydowanej, skomponowanej bardzo prawniczo wypowiedzi, powiedział wprost: „Jest pani w niebezpieczeństwie. I dlatego proszę uważać. Na przykład podczas jazdy samochodem”. Chciałam zapytać, czy zadawanie pytań jest zagrażające życiu?

Premier Donald Tusk: (…) ale w najmniejszym stopniu nie zamierzam odpowiadać na tego typu pytania i wypowiedzi. (…) Wie pani co, bo rozmawiamy o sprawach, które nie znoszą ironicznego dystansu (…) Bardzo cenię sobie pani pytanie, ale jest ono oburzające. Ono jest oburzające.

Więcej nie będę odpowiadał na tak obraźliwe insynuacje (SŁYCHAĆ UDERZENIE w stół – przyp. red.) (…) Mam dosyć wysłuchiwania uwag na temat domniemanego zabójstwa (…), bo boi się tego rządu (…) Nie interesuje mnie wypowiedź pana Landsbergisa w tej sprawie. (…) Proszę zostać ze swoim poglądem, jeśli pani ma satysfakcję, że ją tak potraktowano. I proszę zapytać premiera Landsbergisa, a nie mnie!

Rzecznik rządu Paweł Graś tuż po spotkaniu przyznał, że premier Donald Tusk w trakcie spotkania z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej zareagował bardzo burzliwie na pytanie Ewy Kochanowskiej o zagrożenie życie. Dodał, że nie dziwi się zachowaniu szefa rządu, bo – jego zdaniem – pytanie Kochanowskiej, to była „bezczelność”.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,9916,title,Tusk-stracil-nad-soba-panowanie-Zapis-spotkania-z-rodzinami-ofiar-smolenskich,wid,13159682,wiadomosc_prasa.html

Posted in Katastrofa smoleńska, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Płytkie myślenie niszczy porty

Posted by tadeo w dniu 23 lutego 2011

Nord Stream: Gaz z Rosji do Niemiec i tak popłynie. We wrześniu

Fot. M. Borawski Kapitan ż.w. Waldemar Jaworowski. Fot. M. Borawski
Za kilka lat większe statki nie będą mogły zawijać do zespołu portów Szczecin-Świnoujście. Dlaczego? Tor podejścia, przecięty przez rurę Gazociągu Północnego, będzie dla nich za płytki. Prezydenci Szczecina i Świnoujścia chcą, by rząd wynegocjował z Niemcami umowę gwarantującą jego pogłębienie. O problemie zablokowania rozwoju obu miast świnoujscy radni alarmowali rząd już w 2009 roku. Bez skutku. 

Budowa Gazociągu Północnego zablokuje rozwój Pomorza Zachodniego, utrudni w przyszłości rozwój portów w Świnoujściu i Szczecinie. O skutkach budowy gazociągu dyskutowano wczoraj w Szczecinie. Niestety, wielu negatywnych konsekwencji decyzji o uruchomieniu inwestycji nie da się już cofnąć. Można tylko minimalizować szkody, jakie spowoduje gazowy rurociąg z Rosji do Niemiec.
Konferencję w Szczecinie zorganizowano z inicjatywy eurodeputowanych z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. To pierwsze takie spotkanie w Polsce z udziałem przedstawicieli konsorcjum Nord Streamu, którzy do tej pory omijali nasz kraj szerokim łukiem, choć odbywali podobne debaty we wszystkich innych państwach bałtyckich. Niestety, wnioski, jakie płyną ze spotkania, nie napawają optymizmem. Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że podczas projektowania i budowy gazociągu łączącego Niemcy z Rosją nie uwzględniono polskich interesów. Były premier miał tu na myśli przede wszystkim to, że rura położona na dnie Bałtyku osłabi pozycję zespołu portów Szczecin-Świnoujście w stosunku do niemieckiego Rostocku. Kaczyński przypomniał, że pomysł budowy Nord Streamu od początku budził wątpliwości, skoro o wiele tańszym rozwiązaniem byłoby budowanie gazociągu drogą lądową przez kraje nadbałtyckie i Polskę. Do tego dochodziły kwestie ochrony mikrośrodowiska Morza Bałtyckiego. Kardynalnym błędem ekipy Donalda Tuska było zaniechanie starań o dostawy gazu z Norwegii. W efekcie mamy sytuację, że grożą nam większe niż dotąd naciski gazowe ze strony Rosji, a nie można wykluczyć, że kryzysy gazowe będą ostrzejsze niż w 2006 i 2009 roku, gdy Rosja wstrzymała dostawy tego surowca do Unii Europejskiej. – Wiara, że będzie dobrze, to chciejstwo, polityka musi się odnosić do różnych scenariuszy, a gdyby ich nie brano pod uwagę, to polityka bezpieczeństwa energetycznego byłaby niepotrzebna – podkreślał Kaczyński.
Jego zdaniem, to także dowód porażki idei solidarności europejskiej, stojącej u podstaw budowania UE i zagrożenie przyszłości Unii. A właśnie ta solidarność miała się przejawiać również w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Skoro jej zabrakło to, zdaniem Kaczyńskiego, powstaje pytanie: „Jaki jest sens udziału w tym przedsięwzięciu?”. Prezes PiS jest zdania, że Gazociąg Północny stanowi dowód umacniania się hegemonii największych państw w Unii i bardzo prawdopodobne, że „to może tę konstrukcję w przyszłości zniszczyć”.
Profesor Ryszard Legutko, eurodeputowany (EKiR), podziela opinię prezesa Kaczyńskiego. Jesteśmy w trudnej sytuacji – nie kryje Legutko. Zaznacza, że w sprawie gazociągu nie mamy co liczyć na UE. Najlepszym tego dowodem są losy raportu Parlamentu Europejskiego na temat gazociągu z 2008 roku, w którym wskazano na zagrożenia, jakie niesie ta inwestycja.
Cóż z tego, że raport przegłosowano większością głosów, skoro nie miał on dalszego ciągu w postaci podobnego raportu Komisji Europejskiej. – KE nie nadała biegu sprawie, ten raport zginął w czeluściach Unii – podsumował Legutko. A brukselscy politycy albo umywali ręce, albo twierdzili, że nic nie da się zrobić, albo przekonywali, że wszystko jest w porządku. Profesor wywołał też inny ważny temat wiążący się z gazociągiem: korupcji politycznej. Bo w tym projekcie widać niepokojące zjawisko przenikania się polityki i gospodarki. – Doszło do „zaangażowania interesownego” wielu polityków europejskich w Nord Stream – mówił Legutko.
Senator Krzysztof Zaremba (PiS) nie krył, że w tym kontekście chodzi zwłaszcza o byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, który jako szef rządu negocjował umowę gazową z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, a potem, po odejściu ze stanowiska, został szefem Rady Nadzorczej Nord Streamu.
Skutkami budowy morskiego gazociągu z Rosji do Niemiec najbardziej zaniepokojone są Szczecin i Świnoujście, bo to ich bezpośrednio dotyczy. Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, obawia się, że w przyszłości, gdy na morzach pojawią się większe statki niż teraz, nie będą one mogły zawijać do zespołu portów Szczcin-Świnoujście, bo tor podejścia będzie dla nich za płytki. Tym samym ograniczone będą możliwości rozwoju portów. – Gazociąg nie może być budowany kosztem przyszłego rozwoju regionu zachodniopomorskiego i Polski – mówił Krzystek. Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia, przypomniał, że o tym zagrożeniu radni jego miasta alarmowali już w 2009 r. rząd, ale nic nie wskórali. Jego zdaniem, rząd powinien dążyć do podpisania z Niemcami umowy, która zapewniłaby pogłębienie toru wodnego do Świnoujścia, tak aby zminimalizować skutki położenia rury na dnie Bałtyku. Żmurkiewicz apelował, aby tę kwestię rozstrzygnąć jak najszybciej, a nie czekać, aż pojawi się problem wpływania dużych statków, bo wtedy druga strona nie będzie miała chęci i ochoty do dyskusji. Prezydenta Świnoujścia nie zadowala stanowisko polskiego MSZ, że Niemcy nie widzą problemu w pogłębieniu toru. Taki problem może jednak pojawić się później. Również mecenas Stefan Hambura twierdzi, że jedyne, co teraz może zrobić rząd, to wynegocjować odpowiednią umowę z gabinetem kanclerz Angeli Merkel, bo żadne ustane deklaracje niczego nam nie dają. – Nie czujemy się zabezpieczeni na przyszłość. Nie ma na piśmie klauzul prawnych, że pogłębią tor wodny – dodał senator Zaremba. Ale takiej aktywności ze strony Donalda Tuska niestety nie widać, premier zadowala się gestami dobrej woli ze strony Berlina. Kapitan ż.w. Waldemar Jaworowski przywołał w tym kontekście wypowiedź premiera Tuska z 6 grudnia ub.r., gdy szef rządu bagatelizował kwestię pogłębienia toru wodnego do Świnoujścia, bo to na razie nie jest konieczne. Według kapitana, powinniśmy dążyć do jak największego pogłębienia toru, do 19 metrów, aby zmniejszyć ryzyko kolizji największych statków z rurociągiem. Jarosław Kaczyński namawiał rząd, aby podniósł sprawę gazociągu, grożąc Niemcom zablokowaniem w Unii innych ważnych dla nich projektów. Prezes PiS obawia się jednak, że obecnym władzom „zabraknie asertywności”, aby powadzić politykę przy zastosowaniu prawa weta.
Polskich obiekcji nie rozumie Nord Stream. Dirk von Ameln, dyrektor konsorcjum, przekonywał, że gazociąg nie zagraża polskim portom, że w razie potrzeby rurę można będzie położyć głębiej. Zdaniem von Amelna, pozytywnie zakończyły się także rozmowy z rybakami na temat odszkodowań. Zupełnie odmienną opinię ma na ten temat Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich. Podkreślił on, że Polacy zostali potraktowani gorzej od Duńczyków czy Szwedów, bo odszkodowania dla nas są 10 razy niższe. Ponadto nie wszyscy rybacy zostali objęci porozumieniem z Nord Streamem. – Nie chcemy być traktowani ani lepiej, ani gorzej, ale tak samo jak inni – podkreślił Hałubek.
Inny ze związkowców-rybaków Jakub Buchan zarzucił Nord Streamowi nieetetyczne działania, podając przykład umowy z jedną z rybackich organizacji. W zamian za podpisanie porozumienia konsorcjum miało wpłacić na jej konto znaczną sumę pieniędzy. Buchan nie podał kwoty, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o 80 tys. euro.
Kapitan żeglugi wielkiej Waldemar Jaworowski nie ma wątpliwości, że zapewnienia Nord Stream są niewiarygodne. Nieprawdopodobnie brzmią przede wszystkim zapewnienia o tym, że rura będzie neutralna dla środowiska naturalnego Morza Bałtyckiego, a przecież eksperci ostrzegają o tym, iż na dnie akwenu leżą zasobniki z gazami bojowymi i wiele innych niebezpiecznych substancji. Ich uwolnienie do wody może przynieść katastrofalne skutki, których nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić.
Jak poinformował inicjator konferencji europoseł Marek Gróbarczyk, zaproszenie na konferencję przyjął jeden z dyrektorów Nord Streamu Dirk von Ameln. To pierwsza tego typu wizyta przedstawiciela inwestora w Polsce. Na konferencji obecni byli także przedstawiciele prezydencji węgierskiej, europosłowie, polscy parlamentarzyści, przedstawiciele środowiska rybackiego, strony rządowej oraz samorządowcy gmin nadmorskich. Udziału w niej odmówił (pomimo pisemnego zaproszenia) szef jednego z działów Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu, który bezpośrednio zajmował się wymaganym pozwoleniem, Christian Dahlke. Odpowiedział pisemnie deputowanemu Gróbarczykowi, że po konsultacjach z federalnym ministerstwem transportu, budownictwa i rozwoju podjęto decyzję, iż przedstawiciel urzędu rozpatrującego skargę jednej ze stron (przedstawiciele portów zaskarżyli decyzję o budowie gazociągu) nie może brać udziału w takim przedsięwzięciu.
Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu jak do tej pory nie odpowiedział polskiej stronie na zażalenie, ale jednocześnie nie wstrzymał decyzji o budowie gazociągu. Nie wiadomo dokładnie, kiedy niemiecki urząd odpowie, bo nie ma ustalonego konkretnego terminu wydawania takich decyzji. – Czas wydawania decyzji jest uzależniony od złożoności zagadnienia, którego dotyczy, i wielu innych czynników, dlatego nie mogę podać konkretnego terminu, kiedy nastąpi jakakolwiek odpowiedź, ani tym bardziej jej treści – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Dahlke.

Jedna czy dwie?

Unijne plany liberalizacji rynków energetycznych oraz bezpośrednie decyzje komisarza do spraw energii w UE spowodowały, że – jak powiedział szef rosyjskiego Związku Gazownictwa Walerij Jasew – Gazociąg Północny nagle stał się dużo mniej atrakcyjny dla Unii Europejskiej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Jego zdaniem, jest wielce prawdopodobne, że budowa drugiej nitki gazociągu stanie pod znakiem zapytania. Problem ten będzie jutro przedmiotem rozmów premiera Władimira Putina z przedstawicielami UE w Brukseli, w trakcie konsultacji Rosja – UE. Co prawda zarówno rzecznik prasowy konsorcjum, jak i dyrektor Nord Streamu Dirk von Ameln jeszcze tego samego dnia dementowali te informacje, ale coraz częściej w Brukseli zaczyna się mówić o zbyt dużym wpływie Rosji na europejski rynek energetyczny.
Dyrektor Nord Streamu Dirk von Ameln w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” przyznał, że informacja, jakoby konsorcjum zrezygnowało z jednej nitki gazociągu, bardzo go zdziwiła, bo kierownictwo firmy nic o tym nie wie. – Słyszałem taką informację, ale jestem przekonany, że musiała ona zostać źle zinterpretowana. Nord Stream jest w trakcie zamówień i prac układania już zamówionych rur, także taka decyzja byłaby dla nas nielogiczna. Jesienią tego roku ma zostać zakończony proces kładzenia ostatnich rur pierwszej nitki, a wcześniej na morzu zaczynamy kłaść także drugą. Gaz z Rosji do Niemiec popłynie w okolicach września tego roku – zapewnia Ameln.
W opinii Dirka von Amelna, Nord Stream został w Szczecinie skonfrontowany z oskarżeniami o działania na szkodę Polski. – To są nieprawdziwe oskarżenia – twierdzi. Proponowana nowa trasa podejścia do portów, która miałaby przebiegać na wschód od obecnej trasy północnej, dla większości statków przybywających do Polski byłaby o prawie 30 minut dłuższa, Ameln stwierdził, że wytaczanie tras dla statków po Bałtyku nie jest rolą Nord Streamu. Urzędem podejmującym takie decyzje jest odpowiednie ministerstwo w Polsce i w Niemczech. – To nie nasze zadanie regulować drogę statków do portów w Szczecinie lub Świnoujściu – stwierdził Ameln. Anna Wypych-Namiotło, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, przyznaje, że zaproponowana przez niemiecką stronę propozycja dodatkowego podejścia jest jeszcze w sferze planów i dopiero po analizie będzie można ją dokładniej ocenić. – Wielotonowe kontenerowce to nie małe stateczki, którymi z łatwością można sterować i lawirować pomiędzy jakimiś mieliznami, muszę taką nową trasę zobaczyć na planach, wtedy zaczniemy rozmawiać na ten temat poważnie – kwituje Waldemar Jaworowski, kapitan żeglugi wielkiej
Krzysztof Losz, Szczecin
Waldemar Maszewski, Berlin

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110223&typ=po&id=po01.txt

 

Posted in Gospodarka i Ekonomia, Polityka i aktualności | Leave a Comment »