WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for 27 lutego, 2011

Pietrzak: Tyle władzy ile kasy – Jan Pietrzak

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Z interesującym przypadkiem funkcjonowania demokracji mamy do czynienia w Warszawie. W dwóch dzielnicach: Ursynow ie i Pradze Północnej Warszawiacy mieli czelność wybrać Rady, które nie odpowiadają prezydentowi całego miasta. W efekcie pa ni prezydent postanowiła utrudnić życie mieszkańcom tych dziel nic. Blokuje, odmawia, przeciąga i tym podobne biurokratyczne sztuczki wyczynia, by ukarać niesforne dzielnice za zły wybór. Je dyna słuszna partia, w ten sposób prowadzi kolejną batalię wybor czą. Uświadamia obywatelom, jak srogie czekają na nich kary, jeż eli nie będą wybierać tych co trzeba. Nie zbuduje im ulicy, nie da kasy na remonty, nie pozwoli na inwestycje, zamknie im szpital i szkołę… Po prawdzie, samorząd ma tyle władzy ile pieniędzy do dyspozycji, więc nauczka jest dotkliwa.

Zamykanie szkół stało się jakąś ogólnopolską modą. Kultur kampf  nadciąga.  Samorządy dysponujące coraz mniejszym bud żetem muszą ciąć wydatki. Zwłaszcza te niesłusznie wybrane sam orządy. A propos – specyficznym rozumieniem samorządności na leży tłumaczyć akcję wyrzucenia z Platformy Obywatelskiej 300 obywateli, którzy poparli lokalne komitety. Władza docenia par tyjną podległość wobec Centrali, a nie dobro miasta czy gminy. Powrócił z peerelu „centralizm demokratyczny”, w którym wszy stkie szczeble władzy były bezwzględnie posłuszne decyzjom góry, a ona w nagrodę gwarantowała im forsę i bezkarność. Głównym spoiwem rządzącej partii jest bezkarność. W mijającej kadencji żadna afera nie została uczciwie rozliczona. Żaden szkodliwy mi nister nie został zdymisjonowany. Takie obyczaje silnie cementują  aparat władzy. Obowiązuje zmowa milczenia i medialne przykry wki niewygodnych tematów. Rządowi może nawet zaginąć 16 mld zł. i nikt się nie denerwuje, poza posłem Polaczkiem. 

To ciekawy przypadek. Generalna Dyrekcja Dróg zaoszczę dziła przez dwa lata 16 mld i przekazała do budżetu centralnego. Niestety, nic o tej sumie nie wie Ministerstwo Finansów.  Prawda, że zabawna sytuacja? Gotowy schemat filmowej komedii o zagub ionych walizach z forsą, poszukiwanych przez wesołych gangster ów. Prawdę mówiąc, nasza niedorobiona demokracja czasami sprawia wrażenie wielkiej farsy w wykonaniu kiepskich aktorów.
Tyle, że honoraria mają wysokie i wyciągają je na sto sposobów z naszych kieszeni.

Jan Pietrzak

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

J. Kaczyński dla „UWAŻAM RZE”. Wywiad-synteza

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Od rana królują w polskich mediach informacje na temat efektów wczorajszej gali oscarowej w Los Angeles; moim skromnym zdaniem wydarzeniem dnia jest jednak wielki wywiad J. Kaczyńskiego udzielony tygodnikowi „Uważam RZE”.

Prezes PIS nie mówi w zasadzie nic nowego; ale bracia Karnowscy tak ułożyli pytania, że możemy na podstawie odpowiedzi Kaczyńskiego dokonać (jakże potrzebnej w natłoku nieprawdziwych informacji rodem z tabloidów) syntezy opinii i planów szefa największej formacji opozycyjnej.

Po pierwsze, nie będzie koalicji z SLD.

J. Kaczyński w sposób dobitny podkreślił, że nie może być mowy o aliansie PISu z Lewicą. Wskazał zasadnicze powody tej decyzji; pisałem o nich jakiś czas temu (, kiedy media wałkowały wrzutkę Sierakowskiego o prawdopodobieństwie powstania koalicji PIS-SLD z Napieralskim na czele). W największym skrócie należy stwierdzić, iż Prezes Kaczyński jest politykiem doświadczonym i -bądź, co bądź- ideowcem; alians tworzony dla samej władzy, bez stabilnej większości, bez pewnego zasadniczego kanonu zbieżnych pomysłów na reformę Polski, zakończyłby się dla PIS-u fatalnie; dałby podstawy dla restytucji tworu na kształt LPR-u. Sądzę, że Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, jak świętą rzeczą było zjednoczenie polskiej prawicy, skupienie jej wokół jednej partii; dla kilku chwil władzy na pewno nie warto ów kapitału marnować. Oczywiście i w PIS są pewnie osoby (, co zauważa sam prezes), które nie mają tyle cierpliwości, które poszły do polityki tylko dla władzy i profitów. To słabe ogniwa systematycznie przez władze partii wymieniane; w tym kontekście należy podchodzić do oceny rozwiązywania struktur formacji w regionach (Kielecczyzna, Łódzkie).

Po drugie, brak zainteresowania dla bytów i zachowań niepoważnych: PJN, M. Dubieniecki

J. Kaczyński nie dał satysfakcji Migalskiemu, nie wypowiadał się o nowej inicjatywie rozłamowców na czele z J. Kluzik-Rostkowską. Pokazał klasę i wyższość. Marek Migalski, który z pasją rozpływa się nad rzekomymi wadami szefa PIS i który nie ma żadnego pomysłu na przekonanie do „swojej” formacji Polaków, musi czuć się w tej sytuacji jak uczniak. Jeden wpis Kaczyńskiego na s24 wywołał bezprecedensowe zainteresowanie internautów; blog Migalskiego, który dwoi się i troi, by błysnąć, wstrzelić się z czymś oryginalnym, z dnia na dzień pustoszeje…Symptomatyczne. „Koń jaki jest, każdy widzi”; Migalski przypomina wystraszoną „naszą szkapę”, którą czeka jesienna, ostatnia przejażdżka za granicę, do wiadomej przetwórni…

Na wymowne milczenie Prezesa może liczyć także M. Dubieniecki. Swoimi ostatnimi działaniami przekonująco dowodzi, że żadnego wymarzonego miejsca w szeregach PIS dla niego nie będzie. To już wydaje się pewne.

Po trzecie, stosunek do mediów.

Prezes Kaczyński po raz kolejny zdeprecjonował te wszystkie salonowe teorie o zakusach PISu na zakładanie komukolwiek kagańców, ograniczanie wolności słowa, stosowanie niedemokratycznych metod walki z oponentami. Nie będzie (, o czym pisali niektórzy postępowi intelektualiści) delegalizacji TVN i „Gazety Wyborczej”. Prezes PIS powiedział:

„Za właściwe rozwiązanie uważam równowagę. Skoro nie można niczego narzucać, skoro pisanie prawdy jest takie trudne, to dobrze by było, żeby obywatel miał przynajmniej realny wybór w sferze mediów, by mógł to sobie zrównoważyć.(…) Jeśli chodzi o możliwe do zastosowania metody do uzyskania równowagi, to najważniejsza jest zmiana sytuacji w telewizji publicznej”.

To, że zmiana jest konieczna nie podlega wątpliwości. Dziś o równowagę w TVP dbają koledzy Czarzastego, uczniaki Urbana. Telewizja pod ich rządami zdycha, pieniędzy nie starcza już na emisję nocnych programów. O żadnym pluralizmie nie może być mowy: przynajmniej 30% społeczeństwa (gdyby liczyć jedynie telewidzów TVP, odsetek ten był zapewne znacznie większy) nie ma żadnego „swojego” programu telewizyjnego; konserwatywni publicyści z dnia na dzień zostali wyrzuceni z pracy. Dlaczego do rangi skandalu nie urosły ostatnie działania min. Arabskiego w stosunku do dziennikarza PAP? Przecież naturalną koleją rzeczy w państwie demokratycznym powinno być domaganie się (w efekcie tej żenującej sytuacji) od premiera dymisji kogoś tak skompromitowanego, jak właśnie Arabski. Przypominam, że człowiek ten nosi w sobie co najmniej moralną odpowiedzialność za to, co spotkało śp. L. Kaczyńskiego w Smoleńsku…

Po czwarte, dowody na traktowanie opozycji w POlsce.

Ten temat tak bardzo oburzył niezłomną Monikę Olejnik. Ona twierdzi, że żadne działania wymierzone w opozycję, zwłaszcza tą prawicową, przez D. Tuska nie są prowadzone. Kaczyński podaje przykłady dyskwalifikujące tezę M.O., ale także enuncjacje polityków SLD, PSL i PO, którzy we wczorajszym programie blondynki chóralnie okrzyknęli twierdzenia prezesa PIS skandalem. Pod kogo więc PO przeforsowała zapis zakazujący wykupywania przez partie reklam wyborczych w TV? Pod Krajową Partię Emerytów i Rencistów, powstałą Partię Ochrony Zwierząt, czy Antyklerykalną Partię „Racja”? Dlaczego „kroi” się okręgi do Senatu na zasadzie „Ursynów plus Wawer”, o czym wspomina Kaczyński. Po co wreszcie forsowana jest wątpliwa konstytucyjnie idea głosowania 2-dniowego? Jakoś nie słychać poważnych i oczywistych w świetle brzmienia obowiązującej ustawy zasadniczej wątpliwości wybitnych prawników…

Wywiad ten, (a także przebieg ostatniej konferencji na temat traktowania opozycji w Polsce Tuska) stanowi bardzo pozytywny symptom. Widać wyraźnie, że Jarosław Kaczyński podniósł się po tym, co się stało niespełna rok temu. Pozbył się naciągaczy i psujów (PJN). Będzie miał siłę i chęci, by powalczyć o jesienne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Pościg trwa, Tusk złapał zadyszki. Czy użyje „dopalaczy”, przed czym przestrzega Kaczyński? Istnieją niestety przesłanki, by tak sądzić. I zdaje się Donald nie przejmować tym, że historia zapamięta go raczej jako naszprycowanego sterydami sportowca NRD-owskiego ( wiemy, jak formalnie Tusk DDR-em się brzydzi), niż Messiego potrafiącego w beznadziejnej wydawałoby się sytuacji strzelić przepięknego gola…

http://chinaski.salon24.pl/282681,j-kaczynski-dla-uwazam-rze-wywiad-synteza

Posted in Jarosław Kaczyński, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

O sprawie Geremka uwag kilka – Stanisław Żaryn

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Po kilku dniach, jakie minęły od burzy wywołanej opublikowanym przeze mnie dokumentem ZSKO na temat Bronisława Geremka, najwyższy czas, bym zabrał w tej sprawie głos. Po pierwsze dlatego, że mój komentarz należy się czytelnikom. Z drugiej strony napisano w tej sprawie wiele – moim zdaniem – głupstw, do których jako autor tekstu chciałbym się odnieść.

Pisząc o wątpliwościach dotyczących przeszłości byłego szefa MZS nie ustrzegłem się niestety błędów. Po pierwsze – co słusznie wytknęli mi krytycy – w swoim komentarzu na blogu Pt.: „Polska opleciona”użyłem niepotrzebnie skrótu myślowego – napisałem, że współpraca Geremka ze służbami PRL jest pewna. Przekreśliłem w ten sposób treść swojego artykułu na portalu Fronda.pl, który opisywał wątpliwości dotyczącej kontaktów Geremka z Departamentem I MSW. Choć był to wątek niejako poboczny, bo tekst dotyczył szerszego zjawiska, jednak był to błąd i za ten błąd przepraszam. Błędem było również nieopisanie zapisu dziennika rejestracyjnego dotyczącego Geremka. Wątek ten powinienem umieścić w tekście, byłby on wtedy pełniejszy i lepiej pokazywał opisywaną przeze mnie sprawę. I za to swoich czytelników również przepraszam. I tyle przeprosin.

Mój drugi błąd szybko naprawił z resztą Piotr Gontarczyk, którego list został zamieszczony na większości liczących się portali informacyjnych w Polsce. Jednak – wbrew temu co uważa Gontarczyk – sprawa dziennika rejestracyjnego, w którym Geremek widnieje jako KTW, sprawy nie kończy. Wbrew temu, co napisał historyk IPN, nie można powiedzieć jednoznacznie, że Geremek był tylko KTW. Nie ma bowiem możliwości stwierdzenia, czy zgodnie z wersją Gontarczyka funkcjonariusze popełnili błąd przepisując sygnatury akt, czy też po prostu wyczyszczono wszelkie informacje, które o podjęciu współpracy świadczą. A tego, że Geremkowi teczkę wyczyszczono, nikt obecnie nie kwestionuje. I oczywiście nie jest to dowodem, że były szef MSZ współpracował z Departamentem I, jednak oznacza to, że wykluczyć tego – co zrobił jednoznacznie Gontarczyk – nie można.

Innymi – znacznie ważniejszymi – przesłankami, które każą zanegować przyjęty przez Gontarczyka tok rozumowania, są informacje dotyczące specyfiki pracy wywiadowczej w latach 50. i 60. Mówił o nich Wojciech Sawicki z IPN, który jest dużo lepszym niż Gontarczyk ekspertem ws. ewidencji. W świetle wywiadu, jakiego Sawicki udzielił portalowi Fronda.pl, Gontarczyk – zarzucający mi dyletanctwo i nierzetelność – skompromitował się. Jego twarde stwierdzenie, że Geremek był kandydatem na tajnego współpracownika, stoi bowiem w sprzeczności z instrukcjami pracy operacyjnej obowiązującymi w Departamencie I MSW. W latach 50. i 60. Departament I nie używał kategorii „tajny współpracownik”, ani „kandydat na tajnego współpracownika” (pisze o tym również Paweł Piotrowski w Biuletynie IPN z 2007 r., str. 88). Zamiast tego w wywiadzie funkcjonowały kategorie agent, kontakt służbowo-informacyjny (KSI), później – kontakt służbowy, kontakt operacyjny. Tajnym współpracownikiem Dep. I można było zostać, ale mając już wcześniej silne związki z komunistyczną bezpieką. – W uzasadnionych przypadkach KSI mógł być przeklasyfikowany w TW lub agenta. Następowało to wtedy, kiedy przekazywano go do któregoś z wydziałów lokalnej SB (wówczas stawał się TW) lub gdy wyjeżdżał za granicę i wykonywał zadania na rzecz Departamentu I MSW (wtedy stawał się agentem) – pisze Piotrowski. Oznacza to, że Geremek kandydatem na tajnego współpracownika mógł być tylko posiadając wcześniej silne związki z wywiadem PRLowskim, będąc KSI. Czy to chciał stwierdzić Piotr Gontarczyk, pisząc jednoznacznie, że Geremek był KTW? Patrząc na jego list przez pryzmat informacji operacyjnej dot. Departamentu I należy stwierdzić, że historyk uznał jednoznacznie, że były szef MSZ miał w latach 60. silne związki z bezpieką. Nie wiem tylko, czy sam Gontarczyk był świadomy tego, co napisał…

W artykule Piotrowskiego zamieszczony został również bardzo ciekawy opis kontaktu służbowo-informacyjnego: „Kategoria ta obejmowała osoby, które – z racji pełnionych funkcji w instytucjach państwowych, placówkach naukowo-badawczych, zakładach produkcyjnych – miały możliwości wyszukiwania kandydatów do werbunku wśród obcokrajowców lub obywateli polskich; przeprowadzały rozmowy sondażowe z cudzoziemcami; przedstawiały wstępne oceny zdobytych informacji o charakterze naukowo-technicznym; inspirowały wyjazdy stażystów czy stypendystów do interesujących wywiad krajów kapitalistycznych i rozpracowywanych obiektów. Specyfiką tej kategorii było, że nie wymagano od KSI pisemnego zobowiązania o współpracy, natomiast rejestrowano go w kartotece Wydziału „C” w województwie, na którego terenie działała Samodzielna Grupa Specjalna”. Opis tej kategorii dotyczy obszaru działalności, z którym związany był przez lata Bronisław Geremek, a brak wymogów dotyczących pisemnego zobowiązania do współpracy każe odrzucić jednoznaczność tłumaczenia Piotra Gontarczyka sprawy ewentualnych związków Geremka z Departamentem I MSW. Bowiem współpraca Geremka z Departamentem I nie musiała w ogóle być rejestrowana na piśmie, a jak wiadomo jego teczka – która mogłaby rozwiać wątpliwości w tej sprawie – została zniszczona.

Ostatecznym ciosem w rozumowanie Gontarczyka niech będzie fragment wywiadu, jakiego udzielił Wojciech Sawicki portalowi Fronda.pl:funkcjonariusze w Biurze „C” nie rozumieli akt Departamentu I. Instrukcja operacyjna tej jednostki była bowiem tajna, jej nikt nie znał. Archiwiści więc klasyfikowali materiały wedle innego klucza niż Departament I. Czasami pisali więc absurdalne rzeczy. Przykładem tego jest użycie terminu „tajny współpracownik”, albo „kandydat na tajnego współpracownika”, ponieważ Departament I w ogóle nie używał takich kategorii.

Fragment ten pokazuje jednoznacznie kompromitację Piotra Gontarczyka, który na siłę próbuje pokazać, że w sprawie Bronisława Geremka wszystko jest jasne. Nie jest…

Na koniec chciałbym się odnieść również do kuriozalnych oczekiwań, które pod mim adresem wysuwali komentatorzy. „Czy Żaryn przeprosi teraz za podłe insynuacje?”, „Dlaczego oczerniasz Profesora?”, „Jak śmiesz formułować zarzuty współpracy z SB pod adresem Geremka?” – takie pytania powtarzały się w wypowiedziach oburzonych moim artykułem czytelników. Oburzenia tego jednak zupełnie nie rozumiem. Oznacza ono, że czytelnicy nie wiedzą zupełnie niczego o Bronisławie Geremku i jego działalności w latach 50. i 60. Warto więc przypomnieć, kim był on wtedy. A był wtedy stalinistą, człowiekiem zapatrzonym w stalinowskie idee, radykalnym działaczem komunistycznym. Był człowiekiem władzy, władzy totalitarnej, która siłą, zabójstwami i zbrodniczymi praktykami montowała komunizm w Polsce. W przywoływanym przeze mnie już wcześniej wywiadzie Geremek mówił, że jako młody człowiekczytał „o nieuchronności pewnych kosztów koniecznych, gdy chce się na dużą skalę wprowadzić społeczną sprawiedliwość”. Koszty te to nic innego jak masowe zbrodnie czasów stalinowskich, zsyłki do ZSRS na pewną śmierć, montowanie aparatu represji, gnębienie Polaków wyniszczonych latami wojny. I Geremek praktyki te akceptował. Jako oddany sprawie działał w partii komunistycznej, piął się w górę po szczeblach kariery partyjnej, zdobywał dzięki niej doświadczenie zawodowe itp. W czasie, gdy w ubeckich katowniach mordowano patriotów walczących o wolną Polskę, gdy w procesach politycznych skazywano żołnierzy podziemia antyhitlerowskiego „za kolaborowanie” z nazistami, gdy niszczono każdy przejaw walki z opresyjnym reżimem, Bronisław Geremek jeździł sobie po świecie, wyjeżdżał na stypendia, robił karierę na uczelni, obejmował szefostwo ważnych placówek „naukowych” na Zachodzie. A wszystko to ze świadomością „nieuchronności pewnych kosztów koniecznych, gdy chce się na dużą skalę wprowadzić społeczną sprawiedliwość”.

I osobę taką – członka władz totalitarnego systemu – miałem obrazić, formułując pytanie, czy nie współpracował on z wywiadem PRLu. Osobę akceptującą ludobójstwo, członka formacji dokonującej masowych morderstw miałem obrazić pytając, czy nie pisał donosów na ludzi, z którymi się kontaktował? I za to pytanie miałbym przepraszać? Doprawdy, zabawne…

http://stanislawzaryn.salon24.pl/282626,o-sprawie-geremka-uwag-kilka

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Kary za śmieci zrujnują nam gospodarkę

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Rządzący znowu dali plamę. Za ich nieudolność zapłacimy wszyscy. I nie będą to małe pieniądze. Licznik już bije, a wkrótce taryfa wzrośnie i każdy dzień będzie nas kosztował milion złotych.

Problem dotyczy śmieci, a konkretnie dostosowania poziomów odzyskiwania i recyclingu odpadów. Do nałożenia megagrzywny na Polskę za niedotrzymanie terminów szykuje się Komisja Europejska. 

Obecnie w naszym kraju wytwarzanych jest około 12 mln ton odpadów komunalnych. Jak wynika z danych Eurostatu, 87 proc. wszystkich produkowanych w Polsce odpadów trafia na wysypiska. Średnia dla Unii Europejskiej to 40 proc.

Do 2014 roku musimy odzyskiwać minimum 60 proc. odpadów, a co najmniej 55 proc. musi być poddawanych recyklingowi. Poziomy te wynikają z dyrektywy unijnej 2004/12/WE z dnia 11 lutego 2004 roku dot. opakowań i odpadów opakowaniowych.

Po wejściu do Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się do stopniowego dochodzenia do zapisanych w dyrektywie progów. Już w 2010 roku powinniśmy zmniejszyć ilość odpadów wyrzucanych na wysypiska o 25 proc. Udało się o 8 proc.

W Brukseli nie zasypiają gruszek w śmieciach i od 16 lipca 2010 roku za każdy dzień bez stosownych regulacji nasz kraj płaci 40 tys. euro. Pierwsza kara wynosząca około 7 mln zł może zostać nałożona już w tym roku. Sprawa jest o tyle poważna, że od 2013 roku stawki te wyniosą już nie 40 tys. euro, a – o zgrozo – 250 tys. euro za każdy dzień zwłoki.

Jeśli przyjdzie do płacenia kar, to zapłacą za to obywatele Polski. Naturalnym sposobem zdobycia tych pieniędzy są podatki. To taki podatek za złe rządzenie – zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

Jak podkreśla, mamy niedziałającą administrację, rząd, którzy zaniechał wprowadzania rozwiązań w tym zakresie.
– Po wejściu Polski do Unii podpisywaliśmy różnego rodzaju porozumienia, traktaty i teraz nagle wielkie zdziwienie, że Bruksela się upomina o ich realizację – dodaje ekonomista CAS.

Normy recyklingowe w Polsce powinny być wprowadzone, ale może to trwać latami. W Polsce występują potężne grupy interesów, które czerpią korzyść z braku tych norm, zarabiając krocie. Kary zapłacą wszyscy Polacy, a one nadal będą się bogacić.

Według senatora Andrzeja Miziołka (PO), to własność odpadów stanowi największy problem. W Polsce to firma transportowa jest właścicielem odpadów, a chcąc osiągnąć jak największy zysk, wywozi śmiecina wysypisko, zamiast zapłacić za utylizację i spalanie.

Odmienna sytuacja jest w innych krajach Europy. Tam właścicielami odpadów są gminy i one odpowiadają za ich utylizację.

Aby uniknąć kar, niezbędna jest współpraca mieszkańców Polski, którzy muszą… śmieci segregować. A z tym nie jest najlepiej, chociaż sytuacja poprawia się z roku na rok.
– Świadomość Polaków odnośnie do selektywnej zbiórki śmieci systematycznie się poprawia. Jednak wciąż istnieje potrzeba edukowania dzieci i dorosłych – mówi WP Joanna Mroczek, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie. 

Selektywna zbiórka odpadów umożliwia odzyskanie i ponowne wykorzystanie wielu cennych surowców wtórnych. Oszczędzamy w ten sposób surowce naturalne oraz energię, dbamy o nasze środowisko i otoczenie. Możemy też uniknąć płacenia horrendalnie wysokich kar, które na pewno nie pozostaną bez wpływu na polską gospodarkę, budżet i kieszeń Kowalskiego.

 

Posted in Gospodarka i Ekonomia | 1 Comment »

„Praska wiosna” a PRL

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

W Czechosłowacji dopiero po 1961 roku doszło do pewnej liberalizacji – złagodzono system represji i stopniowo wprowadzano bardzo ograniczone zmiany w gospodarce i kulturze.

Zaczęła wzrastać rola związków twórczych skupiających architektów, artystów, dziennikarzy i pisarzy. W niektórych pismach żądano ograniczenia cenzury, otwarcia na Zachód, przeprowadzenia reform gospodarczych oraz rehabilitacji ofiar systemu komunistycznego.
W 1967 roku doszło do manifestacji studentów, protestujących przeciwko częstemu brakowi światła w domach akademickich. Hasło demonstracji „Więcej światła” miało w ówczesnej sytuacji szczególną wymowę.
W partii trwał konflikt pomiędzy wieloletnim przywódcą partii Anoninem Novotnym a I sekretarzem Komunistycznej Partii Słowacji Aleksandrem Dubčekiem. W połowie grudnia 1967 roku na plenarnym posiedzeniu KC KPCz  Antonin Novotny – pozbawiony wsparcia Moskwy – znalazł się w ogniu krytyki, koniec jego ery wydawał się więc przesądzony.
Na kolejnym posiedzeniu KC KPCz, które miało miejsce w dniach 3-5 stycznia, przyjęto dymisję Novotnego i powierzono stanowisko I sekretarza KC Aleksandrowi Dubčekowi, który dzieciństwo i młodość spędził w Związku Sowieckim, ukończył też sowiecką szkołę partyjną. Kreml wydawał się być zadowolony z tej zmiany.
Jednak wkrótce sytuacja uległa zmianie. W lutym 1968 roku władze zgodziły się na ukazywanie się pisma „Literarni nowiny”, które stało się symbolem krytycznej prasy. Atmosferę podgrzała afera gen. Śejny, przyjaciela syna Novotnego i jego protegowanego, który uciekł na Zachód, w obawie przed wykryciem jego kradzieży w magazynach MON. Pod wpływem fali krytyki zdymisjonowano wielu prominentnych działaczy poprzedniej ekipy, a 22 marca zmuszono do dymisji z urzędu prezydenta A. Novotnego.
Chociaż sytuacja w Czechosłowacji stawała się coraz bardziej napięta, prasa polska zajęta „wydarzeniami marcowymi” w niewielkim stopniu omawiała rozwój sytuacji u południowych sąsiadów. Początkowo „Trybuna Ludu” uspokajała, iż „stanowisko Czechosłowacji we wszystkich kluczowych problemach z dziedziny polityki zagranicznej jest niezmienne, wszelkie spekulacje jakie pojawiły się w prasie zachodniej na ten temat świadczą o całkowitym niezrozumieniu sytuacji”. Było zresztą zgodne z deklaracjami Dubčeka, który na posiedzeniu KC KPCz stwierdził: „nie zmieniamy generalnej linii partii, ani wewnętrznej, ani zagranicznej”.
Rozwojem sytuacji e Czechosłowacji zainteresowany był także Władysław Gomułka, który już w lutym 1968 roku spotkał się z Dubčekiem w Ostrawie. W prasie opublikowano tylko standardową notkę informującą, iż „poinformowali się wzajemnie o niektórych problemach, wynikach budownictwa przywódcy socjalizmu w obu krajach, omówili kierunki dalszego rozwoju stosunków polsko-czechosłowackich”. W rzeczywistości Gomułka ostrzegał Dubčeka przed kontrrewolucją  i radził mu przywrócić pełną kontrolę nad środkami masowego przekazu, utrzymać zasadę centralizmu demokratycznego, a także ograniczyć krytykę „okresu kultu jednostki”. Jednocześnie zauważył, iż siły antysocjalistyczne w CSRS „nie występują pod hasłem obalenia ustroju, lecz głoszą hasła zreformowania socjalizmu, ulepszenia i udoskonalenia socjalizmu. Każde takie hasło jest wezwaniem, jest przeciwstawieniem się rzeczywistości socjalistycznej. Bo co to znaczy jeśli głosi się hasło demokratycznego socjalizmu? To znaczy, że istnieje w naszych krajach socjalizm, który jest niedemokratyczny, który jest jak oni mówią – <dyktatorski> i <totalitarny>. I to są chwytliwe sprawy”. Dla podkreślenia ważności tego co się dzieje w Czechosłowacji dla PRL, przywódca PZPR podkreślił: „Chcemy, że Wasza partia była mocna, Wasza dobra sytuacja pomaga nam. Gdyby u Was było źle, to i u nas wrogie elementy podniosłyby głowę”.
W polskiej prasie sygnały o niepokojących zjawiskach w Czechosłowacji zaczynają się pojawiać w końcu marca, gdy ostrzega się Czechów przed nadmierną liberalizacją, wskazuje się, że hasła demokratyzacji mogą być wykorzystane przez elementy antysocjalistyczne. Jednocześnie uspokaja się, że wszystko znajduje się pod kontrolą KPCz, która „nie pozwoli się zaskoczyć niespodziewanie ewentualnymi próbami legalizacji tych nastrojów (niesocjalistycznych – Godziemba) pod pretekstem demokratyzacji i rehabilitacji.”
Ważną cezurą w stosunkach pomiędzy Czechosłowacja a krajami socjalistycznymi stanowiło spotkanie w Dreźnie 23 marca 1968 roku, gdzie wbrew informacjom w prasie nie zajmowano się zagadnieniami gospodarczymi, lecz skoncentrowano się na ostrej krytyce rozwoju sytuacji w CSRS. Spotkanie w Dreźnie zostało uznane przez kraje zachodnie jako ingerencja w wewnętrzne sprawy Czechosłowacji. W związku z tym „Trybuna Ludu” oburzyła się na „oszczerców z obozu imperialistycznego” traktujących ww. spotkanie jako ingerencję sowiecką w wewnętrzne sprawy południowego sąsiada Polski.
Po demonstracji 1-majowej, w trakcie której większość Czechów i Słowaków ostentacyjnie poparła reformy realizowane przez nowe władze oraz 3-majowej demonstracji młodzieży przeciwko organizowaniu manewrów wojskowych na terenie CSRS, przywódcy czechosłowaccy zostali wezwani do Moskwy, gdzie zostali bardzo ostro zaatakowani za zezwalania na rozwój kontrrewolucji w kraju.
W trakcie spotkania przywódców Związku Sowieckiego z pierwszymi sekretarzami pozostałych państw socjalistycznych, Breżniew tak oceniał Dubčeka: „Dziś nie możemy jeszcze powiedzieć, że nie jest on człowiekiem o silnej woli itd. Robiliśmy ze swej strony wszystko. Odbywaliśmy spotkania, wysłałem swój list prywatny, od ręki pisany, tutaj ciągnęliśmy ich przez cały tydzień i jeśli po tym wszystkim przyjeżdża z pustymi rękami, to mamy wątpliwości: jest niedoświadczony, nie rozumie albo … spryciarz?. Gomułka natomiast wskazał, iż w partii czechosłowackiej przewagę zdobyły elementy rewizjonistyczne i prawicowe dążące do przywrócenia republiki burżuazyjnej. Nie przeszkadzają one kontrrewolucji, rozwijającej się „pod szyldem ulepszania socjalizmu”, „rozszerzania demokracji socjalistycznej”.
Na konferencji moskiewskiej postanowiono ostatecznie o potrzebie przeprowadzenia wspólnych manewrów wojskowych na terenie Czechosłowacji, traktując je jako „wsparcie” dla KPCz w walce z siłami kontrrewolucyjnymi. Breżniew otwarcie wskazał, iż „to pomogłoby otrząsnąć się ich armii, a reakcja poczułaby, że mamy przyjaźń, siłę. (…) Manewry przyczyniły by się do uzdrowienia stosunków w armii czeskiej, gdzie teraz panuje całkowity rozkład. (…) Obecność sztabów, pracowników sztabowych wywarłby wrażenie również na robotnikach i na siłach kontrrewolucyjnych”.
W „Trybunie Ludu” zwracano uwagę, że sytuację w Czechosłowacji usiłują wykorzystać „ludzie zmierzający do własnych obcych narodowi celów, dalekich od zasad socjalistycznej demokracji”, a w prasie, radio i telewizji dochodzą do głosu „jawni antykomuniści”, którzy ośmielają się na „nieodpowiedzialne napaści” na kraje socjalistyczne, w tym na PRL. „Żołnierz Wolności” natomiast wskazywał na rolę pracowników mediów: „Nie w ten sposób rozumiemy demokratyzację. Wręcz przeciwnie uważamy, że przejawem demokratyzacji będzie respektowanie przez pracowników telewizji prawa społecznego do żądania, aby służyła ona całemu społeczeństwu, a nie poszczególnych redaktorom dla odzwierciedlenia ich subiektywnych poglądów”.
Równocześnie PRL-owskie gazety uwypuklają informacje o sprzeciwie np. robotników największych zakładów w Pradze i Bratysławie wobec prób tworzenia opozycyjnych partii politycznych, a także wykorzystywaniu rehabilitacji osób, określanych jako: „eksponaty partii antyludowych i byli członkowie gwardii Hlinki”. Henryk Zdanowski na łamach „Polityki” wskazywał, iż  mało robotników czeskich popiera „inteligencki postulat” dotyczący wolności prasy, a ci, którzy go popierają wywodzą się „z tych zdeklasowanych”. Równocześnie autor podkreślał, iż „nie mniejszy dystans mają robotnicy do postulowanej ustawy o swobodzie zrzeszania się, mają przecież swoje organizacje”. Wynikać z tego miało, iż do tych zmian dąży jedynie niewielka grupa społeczeństwa czechosłowackiego.
Po ukazaniu się w najbardziej poczytnych gazetach 27 czerwca 1968 roku manifestu „2000 słów”, napisanego przez Ludwika Vaculika, przywódców czechosłowackich ponownie wezwano do Moskwy na konferencję państw Układu Warszawskiego w sprawie zagrożenia komunizmu. Odmowa przyjazdu spowodowała gwałtowny atak propagandowy bloku sowieckiego. 12 lipca wszystkie partyjne gazety przedrukowały artykuł „Prawdy” zatytułowany „Atak przeciwko podstawom socjalizmu w Czechosłowacji”, w którym dowodzono, iż siły antysocjalistyczne „chcą oczernić i zdyskredytować KPCz jako awangardę klasy robotniczej i kierowniczą siłę społeczeństwa” , pchnąć kraj „z powrotem do kapitalizmu” oraz podważyć przyjaźń czechosłowacko-radziecką. Jednocześnie ostrzegano, iż „w walce w obronie ustroju socjalistycznego oraz umocnienie przyjaźni czechosłowacko-radzieckiej, komuniści i klasa robotnicza Czechosłowacji mogą liczyć na pełne zrozumienie i poparcie ze strony narodu radzieckiego”.
W połowie lipca 1968 roku doszło do kolejnego spotkania przywódców komunistycznych w sprawie Czechosłowacji, w trakcie którego Gomułka stwierdził, iż „odbywa się tam pokojowy proces przekształcania państwa socjalistycznego w republikę typu burżuazyjnego”. Wśród przywódców czeskich zaś „dominują elementy nacjonalizmu, co wyraża się w tym, iż podporządkowują oni wszystko własnym interesom”, w efekcie kierownictwo KPCz, jego zdaniem – „zostało opanowane przez rewizjonizm”.
Po spotkaniu wystosowano list do KC KPCz, opublikowany także w polskiej prasie, w którym padły słowa wskazujące na determinację krajów Układu Warszawskiego w dążeniu do obrony socjalistycznego charakteru CSRS. Napisano w nim, że „nie możemy się zgodzić, aby wrogie siły zepchnęły Wasza ojczyznę z drogi socjalizmu i stworzyły zagrożenie wyrwania Czechosłowacji ze wspólnoty socjalistycznej. To jest więcej, niż tylko Wasza sprawa. To wspólna sprawa naszych państw, które zrzeszyły się w Układzie Warszawskim, aby zabezpieczyć swą niezawisłość, pokój i bezpieczeństwo w Europie. (…) Nigdy nie pozwolimy, aby imperializm w sposób pokojowy czy niepokojowy , od wewnątrz czy od zewnątrz dokonał wyłomu w systemie socjalistycznym i zmienił na swą korzyść układ sił w Europie.
Uczestnicy spotkania wyrazili także niezadowolenie z postawy KC KPCz, któremu nie udało się zlikwidować zagrożeń, które „są w znacznym stopniu inspirowane przez ośrodki międzynarodowe, które robią wszystko, aby zaognić sytuację”. Te zagrożenia miały wystawiać „na niebezpieczeństwo wspólne żywotne interesy pozostałych krajów socjalistycznych. Narody naszych krajów nigdy by nam nie wybaczyły obojętności i beztroski wobec takiego niebezpieczeństwa”.
„Trybuna Ludu” opublikowała artykuł, w którym z jednej strony podkreślano, iż „nikt nie zamierza (…) ingerować w wewnętrzne sprawy Czechosłowacji”, aby równocześnie wskazać, iż nie można „pogodzić się z tym, aby siły wrogie spychały Czechosłowację z drogi socjalizmu i zagrażały oderwaniem jej od socjalistycznej wspólnoty narodów”.
Odpowiedź czechosłowackiej partii nie zadowoliła państw bloku sowieckiego, które uznały takie stanowisko za bagatelizowanie niebezpieczeństwa. Równocześnie rozpoczęto przygotowania do kampanii propagandowej wskazującej niezbędność interwencji zbrojnej. Na początku lipca 1968 roku prasa peerelowska ukazywała proces aktywizacji Niemców sudeckich, którzy w związku z sytuacją w Czechosłowacji mieli nadzieję na powrót do swych dawnych domów. Informowano o wiecach, zjazdach ziomkostw organizowanych w pobliżu granicy z CSRS. Wskazywano na pełne współdziałanie siły antysocjalistycznych w Czechosłowacji z „wrogimi centralami” na Zachodzie. „Ludzie bazujący na apelu <2000 słów> – napisano w „Trybunie Ludu” 14 lipca – jadą do Niemiec Zachodnich i tam konferują z przywódcami tego samego ziomkostwa Niemców Sudeckich”, m.in. z Becherem – „przed majem 1945 r. przywódcą SA i morderca Żydów na ówczesnym obszarze Sudetów a dziś deputowany do Bundestagu i zausznik Franza Jozefa Straussa – ten odwetowiec z krwi i kości – jako partner rokowań, to coś więcej niż program”.
Peerelowskie gazety informowały także o „znajdowaniu” kryjówek z bronią amerykańską na terytorium CSRS i braku właściwej reakcji władz czechosłowackich. Jako podejrzane wskazuje się także fakt, iż amerykańska ekipa filmowa kręci w Czechach film „Most na Remagen”, dysponując jako rekwizytami dużą ilością broni.
Po czechosłowacko-sowieckim spotkaniu na szczycie na przełomie lipca i sierpnia 1968 roku w Czernej nad Cisą doszło do pewnego uspokojenia nastrojów. Wydaje się jednak, iż samo spotkanie było jedynie elementem strategii mającej na celu propagandowe przygotowanie decyzji o interwencji. Bardzo szybko bowiem nastąpiło wznowienie ataków na przywódców czechosłowackich – już 14 sierpnia 1968 roku „Prawda” zarzuciła Dubčekowi nie realizowanie ustaleń z Czernej, a „Trybuna Ludu” 15 sierpnia podkreślała wzmożenie „dywersyjnej działalności sił antysocjalistycznych przeciwko KPCz i podstawom ustroju socjalistycznego w CSRS”.

 

Posted in Historia | Leave a Comment »

Kto mieczem wojuje… – Piotr Zaremba

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Gdyby Komorowski następował po Kwaśniewskim, nie wiem, czy wypatrywano by tak gorliwie, jak używa parasola albo czy siada przed swoimi gośćmi czy po nich – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Angela Merkel, Bronisław Komorowski, Nicolas Sarkozy i słynny parasol, Wilanów, 7 lutego 2011 r. 

Angela Merkel, Bronisław Komorowski, Nicolas Sarkozy i słynny parasol, Wilanów, 7 lutego 2011 r.
Piotr Zaremba, publicysta 

Piotr Zaremba, publicysta”Rzeczpospolitej”, wcześniej w „Życiu”, „Dzienniku”, „Polsce”. Współautor z Michałem Karnowskim wywiadu z braćmi Kaczyńskimi „O dwóch takich” (2006), autor biografii Jarosława Kaczyńskiego „O jednym takim” (2010)

Szef prezydenckiej kancelarii Jacek Michałowski żali się, że dyplomację kolejnego szczytu weimarskiego przysłonił incydent z parasolem, którego Bronisław Komorowski nie rozpostarł nad głową Nicolasa Sarkozy’ego. To żal autentyczny. Pewien czołowy polityk Platformy Obywatelskiej mówił to samo autorowi niniejszego tekstu, dodając pełne goryczy rozważania na temat braku powagi stabloidyzowanych mediów.

Komorowski ofiarą?

Już w czasie kampanii prezydenckiej publicystka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska postawiła śmiałą tezę, że mamy do czynienia z akcją poniżania Bronisława Komorowskiego (przykładem było parę programów satyrycznych i kilka wypowiedzi – jednak głównie internautów). Teraz na alarm biją i inni. Znany bloger Azrael żądał ostatnio ode mnie i od Bronisława Wildsteina reagowania na brutalne traktowanie obecnego prezydenta.

Najmocniej tę myśl wyłożyła Monika Olejnik, dziennikarka TVN24 i Radia Zet. W wywiadzie dla Piotra Najsztuba we „Wprost” oznajmiła: „A tak na marginesie, jak Piotr Zaremba mówi, że zbudowano przemysł nienawiści wobec Lecha Kaczyńskiego, to ja pytam Piotra Zarembę, co zbudowano w stosunku do Bronisława Komorowskiego, który raptem parę miesięcy jest prezydentem? Zaremba by powiedział, że to jest niewspółmierne do tego, co zrobiono Lechowi Kaczyńskiemu, że tam niesłusznie, a tu słusznie. Mogłam się nie zgadzać z prezydentem, ale zawsze go szanowałam”.

Redaktor Olejnik odpowiedziała właściwie za mnie, ale spróbuję mówić własnym głosem. Nie jestem wyznawcą PiS-owskiej wizji historii, wedle której całkiem bezbronna partia została brutalnie zaatakowana podczas kampanii 2005 roku (Jarosław Kaczyński wskazuje nawet konkretną datę), co stało się początkiem jej bezprzykładnych cierpień. Nasza polityka jest brutalna z powodu decyzji obu stron konfliktu. W kampanii 2005 ważną rolę odegrała wrzutka dotycząca „dziadka z Wehrmachtu”. A na początku 2006 szczególnie istotny był cykl wystąpień prezesa PiS przedstawiających PO jako emanację układu.

A jednak odpowiem Monice Olejnik: tak, to, co spotyka dziś Bronisława Komorowskiego, jest wciąż niewspółmierne do tego, co spotykało Lecha Kaczyńskiego.

Lekcja z Kwaśniewskiego

To charakterystyczne: ja nie używałem określenia „przemysł nienawiści”. Nienawiść, ideologiczna agresja, zawziętość pojawia się w polityce często, nie tylko w polskiej. Ja użyłem określenia „przemysł pogardy”. Istotę tego przemysłu wyłożył najpełniej Janusz Palikot opowiadający, jak to chciał pozbawić prezydenturę Lecha Kaczyńskiego godnościowych podstaw. Jeśli w PiS pojawi się polityk, który będzie za przyzwoleniem swojej partii stawiał sobie podobne cele wobec Komorowskiego – nazywając go alkoholikiem i chamem (a premiera i lidera wrogiej sobie partii – homoseksualistą), uznam, że mamy do czynienia z sytuacjami symetrycznymi. Rzecz w tym, że przy całej brutalności swego języka PiS takiej osoby ani sytuacji nie wykreował.

Zresztą nawet owa satyra chłoszcząca jakoby obecnego prezydenta nie wydaje mi się aż tak strasznie raniąca – choć to oczywiście kwestia subiektywnych odczuć. Przypomnę tylko, że we wrześniu ubiegłego roku w Radiu Eska Jakub Wojewódzki i Michał Figurski zastanawiali się, czy znajdzie się wyjątkowo mała bryła marmuru, aby zbudować pomnik Lecha Kaczyńskiego. Żartów ze zmarłych było zresztą więcej i nie dotyczyły tylko poprzedniego prezydenta (Przemysław Gosiewski widziany na peronie we Włoszczowej – znowu Palikot, ale przy akompaniamencie radosnego śmiechu Janiny Paradowskiej i innych). Mam wrażenie, że antypisowskiej „satyry” uprawianej przez satyryków i niesatyryków, za pieniądze i dla przyjemności, długo jeszcze nie da się przebić. Ale powtarzam, to kwestia wrażliwości.

Ważniejsza wydaje mi się kolejność zdarzeń. Możliwe są oczywiście różne standardy relacji między politykami i także różne standardy traktowania głowy państwa. W Polsce przed rokiem 2005 Aleksander Kwaśniewski bywał atakowany jako prezydent ostro, ale nie przez czołowych polityków.

Trudno byłoby na przykład zarzucić AWS-owskiej władzy, że próbuje budować na ośmieszaniu Kwaśniewskiego jakąś strategię rządzenia – „pornogrubasy” Stefana Niesiołowskiego były wybrykiem marginalnego harcownika. Zarazem media raczej roztaczały nad prezydentem ochronny kokon, niż polowały na jego wpadki – przykładem koronnym była próba wyciszenia charkowskiego skandalu w roku 1999.

Tortem w Lecha Kaczyńskiego

Stosunek wobec Lecha Kaczyńskiego stał się diametralnie inny. Czy wynikało to, jak chcą niektórzy, ze zmiany natury debaty w Polsce, z wejścia na rynek tabloidów? Po części pewnie tak – aczkolwiek warto przypomnieć, że to nie „Super Express” czy „Fakt” przodowały w nękaniu i szarpaniu głowy państwa, zwłaszcza po wygranej wyborów parlamentarnych przez PO w roku 2007.

Naturalnie uwaga, że prezydent aktywniej ingerujący w bieżącą politykę musi się spodziewać tym mocniejszych kontrataków, jest generalnie słuszna. Czy to jednak tłumaczy łatwość, z jaką Sławomir Nowak, nie marginalny harcownik, ale minister w Kancelarii Premiera, porównywał głowę państwa do osła z filmu „Shrek”? Kwaśniewskiemu też się zdarzało wchodzić w rozgrywki z rządem, bronić interesów własnej partii czy środowiska – za pomocą wet czy wypowiedzi. Trudno jednak sobie wyobrazić ministra z rządu Buzka albo lidera prawicowej partii, który traktowałby go w taki sposób. Polemiki, nieraz ostre – tak. Ale taki styl był nieobecny.

Pojawił się on wraz z ogólną zmianą charakteru polskiej polityki? Czy może bardziej z przekonaniem, że najlepszą bronią na PiS, partią rzeczywiście ostro dzielącą społeczeństwo, rzeczywiście zagrażającą interesom establishmentu, będą nie tylko mocne polemiki, ale też budzenie poczucia poniżenia, tworzenie atmosfery obciachu? Nie podejmuję się odpowiedzieć, czego było więcej, ale oba czynniki grały tu swoją rolę.

Powtórzmy i to, że większą „zasługę” dla stabloidyzowania polskiej polityki od prawdziwych tabloidów mają zwykłe komercyjne stacje telewizyjne i radiowe, i to te najmocniej zajęte polityką. To one wprowadziły zwyczaj powtarzania po wielekroć i tasiemcowego debatowania nad kontrowersyjnymi wypowiedziami i zwykłymi wpadkami – często kosztem dyskusji o projektach ustaw czy ważnych rządowych decyzjach.

Czy chodziło tu tylko o oglądalność, o widzów, czy także o poręczną broń na nielubianą rządzącą ekipę? W każdym razie to dzięki „poważnym” mediom, a nie „Super Expressowi” czy „Faktowi”, tygodniami dyskutowaliśmy o stosowności bądź niestosowności wnoszenia na pokład samolotu przez żonę prezydenta kanapek w reklamówce. Tego nie było w roku 2005 za skądinąd ekscentrycznego w zachowaniu premiera Marka Belki. I to upowszechniło się nagle, nieomal z dnia na dzień za premierostwa Kazimierza Marcinkiewicza (potem Jarosława Kaczyńskiego) i za prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Czy to proces naturalny czy fatalny? Moim zdaniem między postrzeganiem prezydenta jako nietykalnego monarchy a traktowaniem go jako śmiesznego facecika nadającego się tylko do obrzucania tortami jest wiele stadiów pośrednich. My niebezpiecznie zbliżyliśmy się do tego drugiego ekstremum. Nie mogło to nie pozostawić na polityce trwałych śladów.

Uderzenie rykoszetem

Platforma była przez media traktowana generalnie lepiej niż PiS, długo nie znęcano się nad każdą wpadką tej czy innej postaci, ale trudno, aby pewne nawyki się nie utrwaliły. Przy czym staje się to bardziej groźne dla tej mainstreamowej partii, gdy w poczuciu wielu środowisk jej pozycja słabnie, a jej politycy przestają być teflonowi.

Kiedy słyszę plotki z komercyjnej telewizji, że jej dyrektor z premedytacją kazał powtarzać ujęcie posła PO Roberta Węgrzyna plotącego głupstwa o lesbijkach, mogę się tylko uśmiechnąć. Wobec polityków poprzedniej ekipy takiej metody używano non stop: w TVN, Polsacie czy Radiu Tok FM.

Musiało to uderzyć rykoszetem także i nowego prezydenta. Przypomnę, że został on wybrany w momencie, gdy traktowanie jego poprzednika stało się na chwilę przedmiotem gwałtownej dyskusji. Większość autorytetów orzekła wprawdzie, że nic się nie stało, że Lecha Kaczyńskiego traktowano „normalnie”, a zresztą sam się prosił. Ale niektórzy dziennikarze czy satyrycy ulegli świadomie lub nieświadomie pokusie, aby dowieść swojej bezstronności.

Stąd fala złośliwości, upieram się, że ciągle raczej dobrotliwych, ale nieraz nastręczających kłopoty. Gdyby Komorowski następował po Kwaśniewskim, nie wiem, czy wypatrywano by tak gorliwie, jak używa parasola albo czy siada przed swoimi gośćmi czy po nich. Może wygrałaby logika tabloidu, a może nikomu nie przyszłoby to do głowy.

Kto mieczem wojuje, od miecza ginie – biblijne porzekadło znajduje tu swoje zastosowanie. Bronisław Komorowski powinien podziękować swojemu ministrowi Nowakowi i swojemu przyjacielowi Palikotowi, nie mówiąc już o zastępach medialnych „przyjaciół”, o których mówił z taką szczerością Andrzej Wajda. W jakiejś mierze i samemu sobie – bo kilka razy wbrew niepisanej tradycji każącej marszałkowi Sejmu być bardzo powściągliwym zaangażował się w słowne bijatyki z poprzednikiem.

Wielkie nieszczęście z jego obecnego traktowania na razie nie powstaje, chociaż chcę być dobrze zrozumiany: mnie razi, kiedy internauci albo niszowe media lżą Bronisława Komorowskiego, przedstawiając go jako „ruskiego agenta” czy myląc satyrę z inwektywami. Zawsze jestem gotów protestować. Tyle że nie będę tego robił na żądanie albo w chórze z ludźmi, którzy nie rozliczyli się z własnych grzechów. Z co najmniej przyzwolenia na ciskanie tortami w poprzedniego prezydenta. Nie zasługiwał na to z pewnością.

Rzeczpospolita

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Czarny czwartek i czarna polityka w Cafe Rzeczpospolita

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

„Czarny Czwartek – Janek Wiśniewski padł” – film, który poróżnił polityków. Spada popularność premiera Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. Jerzy Jachowicz i Łukasz Warzecha są gośćmi Igora Janke w Cafe Rzeczpospolita. Publicyści podsumowują najważniejsze wydarzenia mijającego tygodnia.

http://tv.rp.pl/video/Wydarzenia,Kraj,Rozmowy/Czarny-czwartek-i-czarna-polityka-w-Cafe-Rzeczpospolita

 

Posted in Filmy i slajdy, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

PiS: Polsce grozi „demokracja fasadowa” – Jarosław Kaczyński

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Jarosław Kaczyński ostrzega przed anihilacją opozycji

Demokracja w Polsce jest zagrożona, a najbardziej niepokojącym świadectwem tego jest uniemożliwianie funkcjonowania opozycji oraz szereg mechanizmów, które zbliżają nas do demokracji fasadowej – taki wniosek wybrzmiał na konferencji zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość pod tytułem „Nic o nas bez nas. Wolności obywatelskie i naprawa Rzeczypospolitej” w Warszawie. Otwierając dyskusję, Jarosław Kaczyński wskazał na ważny aspekt w systemach demokratycznych, bez którego de facto ten system nie istnieje, a mianowicie szanowanie praw tych, którzy wybory przegrali. Jak zaznaczał prezes Prawa i Sprawiedliwości, w każdym państwie demokratycznym opozycja powinna pełnić funkcję kontrolną również po to, aby w przyszłości walczyć o przejęcie władzy.


W konferencji udział wzięli: dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, prof. Andrzej Nowak, prof. Ryszard Legutko, senator Zbigniew Romaszewski oraz prof. Włodzimierz Bernacki. Wszyscy prelegenci podkreślali, że przez ostatnie kilka lat, a w szczególnym zintensyfikowaniu po wygranej Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych, obserwujemy szereg niepokojących zjawisk moderowanych przez rządzących, które wprost zagrażają naszej demokracji.
Prowadzący dyskusję prof. Waldemar Paruch, rozpoczynając panel dyskusyjny, zapowiedział, że celem konferencji jest przede wszystkim wskazanie na negatywny stan demokracji w Polsce. Poza tym jest ona wyrazem przekonania, że nie ma wolności obywatelskich bez sprawnego państwa, oraz wyrażeniem dążenia Prawa i Sprawiedliwości do realizowania podstawowych kanonów demokratycznych.
– Demokracja to jest taki system życia publicznego, w którym władza jest wyłaniana przez obywateli w wyborach opartych na zasadzie równości obywateli. Jednocześnie ci, którzy wybory przegrywają, nie są eliminowani. Co więcej, opozycja ma pewne uprawnienia – powiedział we wstępie do debaty Jarosław Kaczyński. Jak dodał, opozycja ma w demokracji uprawnienia kontrolne, które wiążą się z możliwością przejęcia władzy w kolejnych wyborach.
– Demokracja musi zakładać, że istnieje alternatywa. Obywatel w państwie demokratycznym musi wiedzieć, że ma prawo wyboru – kontynuował Jarosław Kaczyński. Zwrócił uwagę na to, że we właściwie funkcjonującej demokracji musi istnieć pluralizm opinii prezentowany w mediach. Jak zauważył prezes Prawa i Sprawiedliwości, demokracja wymaga również wolności negatywnej, czyli oczekuje się, że w tym systemie nie będą stosowane narzędzia opresji ze strony państwa, co jest dziś „wyraźnie podważane”. Dotyczy to działania m.in. służb specjalnych. Zapowiedzi anihilacji opozycji, daleko godzące w pluralizm opinii zmiany w mediach publicznych, podważanie norm, takich jak np. radykalna zmiana języka debaty publicznej, jawne łamanie Konstytucji – to, według byłego premiera zjawiska, które obrazują, w jaki sposób w Polsce uderza się w etos demokratyczny. Prezes PiS krytycznie odniósł się do rozwiązań przyjętych w kodeksie wyborczym, a ustawę – jak zadeklarował – PiS zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ dwudniowe wybory są niezgodne z ustawą zasadniczą. – Patrzę na to, co dzieje się w naszym kraju, i widzę, że mamy do czynienia ze zmianami postaw społecznych. Jest nadzieja na to, że polską demokrację obronimy – skonkludował Jarosław Kaczyński.

Kto będzie właścicielem stada

Profesor Andrzej Nowak, mówiąc o przejściu od demokracji do postpolityki, zauważył, że dziś w polskiej rzeczywistości mamy do czynienia z walką o to, kto będzie właścicielem społeczeństwa określonego przez historyka symbolicznie jako „stado”. – Kto jest właścicielem? Są bardzo różne kandydatury zgłaszające się do prawa właścicielstwa. Właśnie w momencie sporu o to, kto wyda dyspozycje „pasterzowi”, czyli rządzącemu, pojawia się szansa dla „stada”. Dziś również mamy do czynienia z takim sporem i taką szansą – podkreślił prof. Andrzej Nowak. Jak zauważył historyk, obecnie duża część Polaków żyje w nierzeczywistości, jakby indywidualnym śnie, jest bardzo podatna na manipulacje. Demokracja dziś, wedle jego oceny, jest fasadowa. – Naszym zadaniem jest nawet nie tyle obrona demokracji, ile obrona rzeczywistości przed nierzeczywistością – zaznaczał historyk. Jego zdaniem, głównym problemem obecnie rządzących przy najbliższych wyborach będzie wyczerpanie się możliwości manipulacji. Znaczna część ich wyborców swój wybór opierała na histerycznym strachu przed Prawem i Sprawiedliwością. Dziś mechanizmy i narzędzia do budowania takiego strachu się wyczerpują.
Kolejny prelegent, Zbigniew Romaszewski, wicemarszałek Senatu, zwrócił uwagę na to, że demokracja współczesna bardzo zręcznie operuje zdezawuowanymi pojęciami – tolerancja, ale tylko wobec jednej słusznej linii poglądów, prawa człowieka, od których można czynić wyjątki, dialog, czyli deprecjonowanie rozmówcy itd. Jego zdaniem, niezwykle istotne jest, aby budować świadomość społeczną poprzez włączenie społeczeństwa w życie obywatelskie, ponieważ w demokracji zakładać należy, że demos chce rządzić, czyli partycypować w życiu publicznym. – Demokracja wymaga współpracy. To jest rzecz, do której nie możemy się dobić i właściwie pogrzebaliśmy po 1989 roku – ocenił wicemarszałek Senatu.

Po co nam opozycja

Profesor Ryszard Legutko określił stan polskiego państwa jako państwo partyjne, nieudolne, oparte na dyktaturze mniejszości, a w dodatku państwo kłamliwe. Jak uznał, od 2005 roku można zaobserwować zjawisko deformacji obrazu rzeczywistości poprzez mistyfikację kierowaną przez obecnie rządzącą ekipę. – Po dwóch latach gigantycznej agresji wobec rządów Prawa i Sprawiedliwości, agresji niczym nieograniczonej, miały nadejść „rządy miłości”. Od czasów komunizmu nie mieliśmy do czynienia z taką mistyfikacją – wskazał prof. Legutko.
O fasadowości demokracji, której realizacja zdaje się być procesem nieuchronnym, mówiła również dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. – Fasadowa demokracja jest legitymacją tych, którzy sprawują władzę. Taka forma demokracji jest nie tylko realizowalna, ale i korzystna. Po trosze dla społeczeństwa, bo daje ciągłość i stabilizację władzy. Najwięcej jednak daje tym, którzy rządzą, ponieważ w takiej demokracji mechanizmu kontrolowania władzy nie ma – wskazała socjolog. Jej zdaniem, przez ostanie lata w Polsce udało się odebrać prawo głosu nie tylko opozycji, ale również elektoratowi opozycji, który zdefiniowano jako „moherowy”, z gruntu gorszy. Mechanizm deprecjonowania opozycji widać wyraźnie, zdaniem dr Fedyszak-Radziejowskiej, w stosunku do pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej, którzy w dużej mierze byli reprezentantami „niechcianej” opozycji. Dziś nie tylko nie dąży się do godnego upamiętnienia ofiar, bo to oznaczałoby nadanie im należnego miejsca w życiu publicznym. Dziś próbuje się, jak podkreśliła socjolog, uczynić z nich winowajców, głównych sprawców tragedii.
Ostatni z prelegentów, prof. Włodzimierz Bernacki (przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem), podkreślił, że demokracja nie jest wartością samą w sobie, ale instrumentem do realizacji w życiu publicznym dwóch nadrzędnych wartości, czyli wolności obywatelskiej oraz poczucia bezpieczeństwa, które państwo powinno zagwarantować.
Na koniec konferencji prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powiedział, że należy alarmować za każdym razem, gdy próbuje się ograniczyć przekaz jednej ze stron, a co obecnie odbywa się w Polsce. – Obecnie nie mamy możliwości rozwiązania polskich spraw inaczej niż przez demokrację. Naszym celem jest odbudowanie siły demosu, ale będzie to trudne, jeśli pozwolimy sobie odebrać wszelkiego rodzaju środki do tego, aby ten cel osiągnąć. Nie pozwolimy na to – zapowiedział Kaczyński.
Paulina Jarosińska

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110228&typ=po&id=po21.txt

Posted in Jarosław Kaczyński, Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Wolność. Jaka i dla kogo?

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Kiedy przeglądam sobie wpisy na Salonie 24, czy też czytam artykuły prasowe na tematy polityczne to jedna rzecz szczególnie mnie zastanawia w czasie tej lektury. Zastanawia mnie mnie mianowicie jak ludzie rozumieją wolność. Jak rozumieją demokrację i jak wyobrażają sobie idealny świat..

Wyziera bowiem zewsząd niechęć do odmiennej opinii. Niechęć ta bywa często tak organiczna, iż niemożliwa chyba w praktyce do rozpoznania przez opętanego ową niechęcią. To jakby jest zainstalowane na stałe w naszym systemie operacyjnym.

Kiedy ludzie zbiorą się w jakąś tam społeczność, uformują się w jakąkolwiek grupę, to mimo to iż mamy XXI wiek nadal szybko przejmują nad nią włądzę czysto plemienne reguły. Plemię pod nieważne jakimi tam auspicjami zwiera szyki w sytuacji takiej iż ktoś ośmiela się im nie przytaknąć i broni się. Broni się odruchowo i bezrefleksyjnie.

Redakcja kultowego „Znaku” wścieka się iż ktokolwiek ośmielił się grzebać w ich przeszłości. „Znak” jest generalnie za wolnością – wolnością słowa również. Zasług „Znaku” w podtrzymywaniu choćby namiastki wolnego słowa przecenić się nie da. Jednak wolność wg „Znaku” ma swoje granice. My home is my castle. Jak oni sobie wyobrażali tą prawdziwą wolność o którą walczyli?

I tak dalej. Ci którzy głosują na PiS oraz politycy tej partii nie zawahają się aby głośno marzyć o całkowitym upadku swojego politycznego przeciwnika. Czytelnicy Gazety Wyborczej z pewnością chcieliby aby jakiekolwiek formy życia PiSu zniknęły raz na zawsze z powierzchni planety. Jedni drugim odmawiają możliwości głoszenia ich poglądów. To mnie smuci najbardziej. Abstrachując od tego które poglądy uważam za swoje czy nie swoje.

Ja sam walczę ze sobą na tym polu. Sam zauważyłem tą mentalność bolszewicką w sobie – kiedy słyszałem odmienne poglądy od moich to myślałem: „jak można tak myśleć, przecież to nonsens co ci ludzie mówią, kretynizm”. Któregoś dnia to spostrzegłem. Ja sam który uważam się za nieuleczalnego demokratę podważałem podstawowy fundament dobrze działającej demokracji.

Od tego momentu jest mi lżej. Mogę sobie kupić nawet Gazetę Polską i spokojnie ją przeczytać. Zauważyłem że kiedy widzę odmienną od swojej opinię i nie reaguję na nią jadem lepiej widzę rzeczywistość. No i tym bardziej doceniam tych którzy lata temu tracili za tą wymarzoną wolność zdrowie, kariery nie mówiąc o życiu..

Bo summa summarum żyjemy pod przysłowiowym jednym dachem. Ktoś nieraz strasznie się nacierpiał żebysmy my mogli teraz mieć takie poglądy jakie chcemy. Nie oczekuję oczywiście żebyśmy wszyscy chwycili się za rączki pobiegli ku słońcu – nie, nie jestem aż tak naiwny. Zacznijmy od tego że choć siebie nawzajem posłuchamy…

Zapraszam do ciekawych komentarzy pod tym wpisem poniżej:

http://lubczasopismo.salon24.pl/barometrwyborczy/post/282542,wolnosc-jaka-i-dla-kogo

 

Posted in Polityka i aktualności | Leave a Comment »

Finis Poloniae 1939‏

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Traktat o granicach i przyjaźni III Rzesza-ZSRR 28 września 1939 r. z tajnymi protokołami

28 września 1939, kiedy doszło do spotkania nacierających z zachodu Niemców z nacierającą ze wschodu Armią Czerwoną, a los Polski był w tej kampanii przesądzony, doszło do doprecyzowania postanowień niemiecko-sowieckich. Podpisano w Moskwie niemiecko-radziecki traktat o granicach i przyjaźni zwany drugim układem Ribbentrop-Mołotow.

Dokonano wówczas następujących modyfikacji: ZSRR zgodził się na odstąpienie Niemcom wschodniej części Mazowsza i Lubelszczyzny w zamian za zgodę Niemiec na oddanie Litwy do sowieckiej strefy wpływów. Wkrótce (10 października) Wileńszczyzna została przekazana Litwie w zamian za zgodę na stacjonowanie garnizonów radzieckich na jej terytorium.
4 października 1939 utworzono radziecko-niemiecką centralną komisję graniczną dla wyznaczenia granic między państwowymi interesami ZSRR i Niemiec (10 października w Moskwie rozpoczęła prace). Wojska Pograniczne NKWD otrzymały rozkaz wzięcia pod ochronę granicy państwowej (linii demarkacyjnej) 8 października 1939.
Współpraca Gestapo i NKWD
Podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow oraz w Moskwie niemiecko-radzieckiego traktatu o granicach i przyjaźni stały się także podstawą pod wzajemną współpracę służb specjalnych obu krajów. Tajne załączniki tego ostatniego przewidywały współpracę gestapo i NKWD w zwalczaniu polskich organizacji niepodległościowych głosząc: „Obie strony nie będą tolerować na swych terytoriach jakiejkolwiek polskiej propagandy, która dotyczy terytoriów drugiej strony. Będą one tłumić na swych terytoriach wszelkie zaczątki takiej propagandy i informować się wzajemnie w odniesieniu do odpowiednich środków w tym celu.” Stało się to podstawą do wzajemnej współpracy policji oraz sił bezpieczeństwa obu okupantów przybierając formę czterech tematycznych Konferencji Gestapo-NKWD, które odbyły się w latach 1939–1941 w Brześciu, Przemyślu, Zakopanem oraz Krakowie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pakt_Rib…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Konferen…

 

Posted in Historia | Leave a Comment »

Desperaci – nieznana historia PRL-u: Powstanie w Brzegu

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Program poświęcony zamachom bądź ich próbom, podejmowanym w czasach totalitarnego reżimu. Jego autorzy opowiadają historie ludzi, którzy na własną rękę podejmowali próbę walki z władzami realnego socjalizmu. Wówczas często określani byli mianem desperatów, dziś często nikt o nich nie pamięta. Celem cyklu jest przybliżenie widzom ich sylwetek oraz rekonstrukcja wydarzeń, których nie znajdziemy w podręcznikach historii. W programie miedzy innymi rozmowy z „zamachowcami”.
W 1966 roku w Brzegu (miedzy Opolem a Wrocławiem) doszło do trzydniowych zamieszek spowodowanych próbą wysiedlenia miejscowych kleryków. Miał miejsce regularny bój ludności z MO, największy w Polsce przed 1968 rokiem. Do Brzegu ściągnięto 3 tysiące milicjantów.

Posted in Historia | 2 Komentarze »

Media III Rzeczpospolitej. Studium manipulacji – Bronisław Wildstein

Posted by tadeo w dniu 27 lutego 2011

Media III Rzeczpospolitej. Studium manipulacji – Bronisław Wildstein

 

Posted in Filmy i slajdy, Polityka i aktualności | Leave a Comment »