WIERZE UFAM MIŁUJĘ

„W KAŻDEJ CHWILI MEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ” — ZOFIA KOSSAK-SZCZUCKA

  • Słowo Boże na dziś

  • NIC TAK NIE JEST POTRZEBNE CZŁOWIEKOWI JAK MIŁOSIERDZIE BOŻE – św. Jan Paweł II

  • Okaż mi Boże Miłosierdzie

  • JEZU UFAM TOBIE W RADOŚCI, JEZU UFAM TOBIE W SMUTKU, W OGÓLE JEZU UFAM TOBIE.

  • Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz.

  • Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

  • WIELKI POST

  • Rozważanie Drogi Krzyżowej

  • Historia obrazu Jezusa Miłosiernego

  • WIARA TO NIE NAUKA. WIARA TO DARMO DANA ŁASKA. KTO JEJ NIE MA, TEGO DUSZA WYJE Z BÓLU SZUKAJĄC NAUKOWEGO UZASADNIENIA; ZA LUB PRZECIW.

  • Nie wstydź się Jezusa

  • SŁOWO BOŻE

  • Tak mówi Amen

  • Książki (e-book)

  • TV TRWAM

  • NIEPOKALANÓW

  • BIBLIOTEKA W INTERNECIE

  • MODLITWA SERCA

  • DOBRE MEDIA

  • Biblioteki cyfrowe

  • Religia

  • Filmy religijne

  • Muzyka religijna

  • Portal DEON.PL

  • Polonia Christiana

  • Muzyka

  • Dobre uczynki w sieci

  • OJCIEC PIO

  • Św. FAUSTYNA

  • Jan Paweł II

  • Ks. Piotr Pawlukiewicz

  • Matka Boża Ostrobramska

  • Moje Wilno i Wileńszczyzna

  • Pielgrzymka Suwałki – Wilno

  • Zespół Turgielanka

  • Polacy na Syberii

  • SYLWETKI

  • ŚWIADECTWA

  • bEZ sLOGANU2‏

  • Teologia dla prostaczków

  • Wspomnienia

  • Moja mała Ojczyzna

  • Zofia Kossak

  • Edith Piaf

  • Podróże

  • Czasopisma

  • Zdrowie i kondyncja

  • Znalezione w sieci

  • Nieokrzesane myśli

  • W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA WIERZĘ, UFAM, MIŁUJĘ.

  • Prezydent Lech Kaczyński

  • PODRÓŻE

  • Pociąga mnie wiedza, ale tylko ta, która jest drogą. Wiedza jest czymś wspaniałym, ale nie jest najważniejsza. W życiu człowieka najważniejszym jest miłość – prof. Anna Świderkówna

  • Tagi wpisów

    A.Zybertowicz A.Świderkówna Anna German Bł.K. Emmerich Bł. KS. JERZY Bł.M.Sopoćko Dąbrowica Duża Edith Piaf Jan Pospieszalski Jarosław Marek Rymkiewicz kard.Stefan Wyszyński Kardynał H. Gulbinowicz Kijowiec Kodeń Koniuchy ks.A.Skwarczyński Ks.Tymoteusz M.Rymkiewiecz Prof.Kieżun tv media W.Cejrowski Z.Gilowska Z.Kossak Z.Krasnodębski Św.M. Kolbe Żołnierze wyklęci
  • Cytat na dziś

    Dostęp do internetu ujawnia niewyobrażalne pokłady ludzkiej głupoty.

Archive for the ‘Historia’ Category

TATARSKIM SZLAKIEMPO POLESIU LUBELSKIM

Posted by tadeo w dniu 26 grudnia 2023

Polesie to obszar do dziś świadczący o tradycjach dawnej, wielonarodowej i wielokulturowej Rzeczypospolitej. Po narodach zamieszkujących ongiś Polesie pozostały przekazy historyczne, nazwy
miejscowe, zabytkowe budowle, miejsca pochówku.
Są wśród nich dwa szczególne cmentarze, pozostałe po niezwykłych mieszkańcach tej ziemi – Tatarach.
To muzułmańskie mizary w Studziance koło Łomaz i Lebiedziewie koło Terespola. One wyznaczają trasę
wędrówki tatarskim szlakiem po Polesiu Lubelskim, wędrówki w historię tego narodu tworzącego przez
kilka stuleci osobliwą przeszłość regionu i kraju.
Na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego Tatarzy pojawili się za czasów Wielkiego Księcia Witolda (1392-1430). Książę nadawał im ziemie w zamian za zobowiązania do służby wojskowej.
Koczowniczo-pasterski tryb życia Tatarzy zamieniali w osiadły, rolniczy. Osiadali głównie pod grodami
i nad granicą krzyżacką, której mieli strzec. Warto nadmienić, że pierwsze udokumentowane ślady
obecności tatarskiej na ziemiach nadbużańskich datują się na rok 1409. W 1410 roku zawiązało się polsko-tatarskie braterstwo broni. Właśnie w bitwie pod Grunwaldem w szeregach wojsk Księcia Witolda
po raz pierwszy przelali krew za Polskę.
Przez cały wiek XV i XVI trwała akcja osadzania Tatarów. Wiek XVII nie był szczęśliwym okresem dla mieszkańców przybranej ojczyzny Rzeczypospolitej.
Skarb koronny był coraz częściej pusty i nie wystarczało pieniędzy na żołd dla zaciężnych wojsk. Służąca
w nich szlachta tatarska zaczęła coraz bardziej upadać materialnie. Dochodziło do zatargów o niewypłacany żołd, a następnie do otwartego konfliktu w 1672 roku. Zbuntowanych Tatarów nazywano Lipkami.
Bunt zakończył się porozumieniem i w efekcie końcowym naprawione zostały krzywdy wyrządzone
Tatarom, jak i spełniono ich żądania. To król Jan III Sobieski, w ramach rekompensaty zrównał Tatarów
w prawach ze szlachta polską, a następnie nadał im ziemię w swoich dobrach. 12 marca 1679 roku król
podpisał przywilej nadający rotmistrzowi Samuelowi Murza Koryckiemu wraz z trzydziestoma towarzyszami 38 włók ziemi we wsi Lebiedziew i Małaszewicze w ekonomii brzeskiej oraz kilka wsi w ekonomii kobryńskiej. Rotmistrz Daniel Szabłowski z kompanią osiadł także w Małaszewiczach, zaś rotmistrz Romanowski z „officjerami” – w Studziance, wsi położonej w kluczu łomaskim ekonomii brzeskiej.
Kolejna fala osiedleńców tatarskich przybyła do ziemi brzeskiej w XVIII wieku, obejmując ziemie nadane przez króla Augusta II. Była to nagroda za ich wierną służbę w walkach przeciwko Stanisławowi
Leszczyńskiemu i wojskom szwedzkim Karola XII.
Wtedy to pułkownik Aleksander Ułan otrzymał wieś Koszoły w ekonomii brzeskiej, rotmistrz Montusz
(1727) – wieś Ortel, a Mustafa Assanowicz – wieś Ossowę. Następny król Sas August II – nadał w 1759
roku przywilej dożywocia porucznikowi Samuelowi Czymbajewiczowi w Połoskach i Dąbrowicy, także w ekonomii brzeskiej. Tak oto powstały pierwsze osady tatarskie na Polesiu – Studzianka, Małaszewicze
i Lebiedziew.
W XIX wieku na Polesiu mieszka już 40 rodów tatarskich. W ekonomii brzeskiej, obejmującej również okolice Włodawy warto wymienić nazwiska rodowe Tatarów zamieszkujących: w Suchawie
(Józefowicze), w Dołhobrodach (Jasińscy), w Stulnie (Olesiewscy).
Na trzy wieki związali się Tatarzy z Polesiem. Wielekroć przyszło im własną krwią pisać karty historii
tego regionu. Na szablę i Koran przysięgali Tatarzy, idąc bić się za Polskę. W imię Mahometa, ale
i Chrystusa, którego czczą jako proroka. Konstytucja 3 Maja gwarantowała im wolność religijną.
W wojnie 1792 roku cudów waleczności dokonał generał – Józef Bielak, odznaczony Złotym Krzyżem
Virtuti Militari. Był to drugi z kolei Tatar, który w Wojsku Polskim otrzymał stopień generała. Pierwszym był Czymbaj Murza Rudnicki, dowódca pułku tatarskiego na żołdzie saskim. Generał Józef Bielak i pułkownik Jakub Azulewicz, także wybitny dowódca, zakończyli służbę dla Polski w 1794 roku w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej. Ich zwłoki po śmierci spoczęły na mizarze w Studziance. W roku 1812 blisko tysiąc Tatarów wyruszyło na wojnę pod rozkazami Napoleona.

Pod dowództwem kapitana Samuela Murzy Ułana do Paryża wróciło trzech oficerów i trzydziestu żołnierzy – tylu zostało z całego szwadronu tatarskiego. Nadeszło powstanie listopadowe. Z mównic meczetów popłynęły słowa odezw powstańczych czytane przez mułłów i imamów.
Wyruszających do walki Tatarów błogosławili muzułmańscy duchowni, powtarzając trzecią surę Koranu: „Nie sądźcie, żeby Ci, którzy zginęli w obronie wiary umarli, przeciwnie, oni żyją”. Ale oni ginęli. Zginął
w bitwie pod Stopnicą kpt. Samuel Murza Ułan, bohater wojny napoleońskiej. Ginęli Tatarzy zgrupowani w szeregach regularnych oddziałów jazdy wołyńskiej, w oddziałach powstańczych, (tatarski oddział Muchly). W czasie powstania styczniowego znów popłynęły z kazalnic w mizarach słowa trzeciej sury Koranu. Z tatarskich osad wyruszyli w partyzancki bój mężczyźni o skośnych oczach i ciemnej cerze. Szli spełnić „najświętszą powinność”.

W domach pozostawały kobiety i dzieci, bezwzględnie represjonowani przez Kozaków za patriotyzm ich
mężów i ojców. Po upadku powstania z 1863 r. represje wobec Tatarów przybrały charakter powszechny. Jednych – za udział w walkach – zsyłano na Sybir, inni szli do więzień. Wszystkim odebrano broń, zakazano nabywać ziemię, zabroniono umieszczać napisy na nagrobkach w języku polskim, nakładano na wsie tatarskie wysokie kontrybucje na budowę… świątyń prawosławnych!

Po odzyskaniu niepodległości, w odrodzonym Wojsku Polskim znów stanęli w szeregu Tatarzy z Litwy, Podlasia i Polesia. Dwadzieścia lat później we wrześniu 1939 r. szwadron ułanów tatarskich z Wileńskiej Brygady Kawalerii – spod Łodzi przez Puławy, Lublin, Piaski – toczy ciężkie boje z Niemcami. Kończy swój szlak bojem pod Suchowolą, w drugiej bitwie tomaszowskiej. Była to już ostatnia bitwa Tatarów w składzie Wojska Polskiego jako tatarskiej jednostki. Zakończyli więc Tatarzy swój kilkusetletni związek z Wojskiem Polskim bitwą na Lubelszczyźnie, na ziemiach między Wisłą a Bugiem, wśród ludzi, którzy przyjęli ich do siebie niemal trzy wieki wcześniej.
Dziś jednostek tatarskich już nie ma. Niewielka jest też liczba Tatarów mieszkających w Polsce. Pod koniec XX wieku było ich około 3 tysiące.
Mekką poleskich Tatarów była Studzianka. Nazwa wsi wywodzi się ponoć od studni, w której kupcy poili bydło pędzone na jarmarki. Była to typowa wieś tatarska z drewnianym meczetem (1817? – 1915),
mizarem i dworkami Tatarów.
Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego z 1890 roku pod hasłem „Studzianka” podaje: Wieś i folwark
nad rzeką Zelwą, powiat bialski… posiada meczet drewniany, 62 dymy, 352 mieszkańców, 1817 mórg.
W 1827 roku 42 dymy, 282 mieszkańców. Zamieszkana przez ludność rusińską i tatarską. Gleba żytnia, urodzajna, ogrody warzywne i drzewa owocowe piękne. Mahometanie mają tu niewielki meczet. Nabożeństwo odbywa się w języku tatarskim, ludność mówi zaś po polsku i rusińsku, duchowny (mułła) ubiera się po turecku i on jeden zna turecki język. Zamożniejsi mają tu dosyć znaczne folwarki i dzieci do szkół posyłają. Cmentarz grzebalny mają pod wsią od strony północnej. Ludność
trudni się uprawą roli, niektórzy rzemiosłami. Lud to pracowity i gościnny.

Studzianka zatraciła swój tatarski charakter po I wojnie światowej. Meczet w czasie działań wojennych spaliły wojska carskie. Spłonęło całe wyposażenie meczetu, a wraz z nim przechowywany tutaj sztandar 6. Pułku Przedniej Straży Wielskiego Księstwa Litewskiego dowodzonego w okresie powstania kościuszkowskiego przez płk. Jakuba Azulewicza.
Przed II wojną światową mieszkało w Studziance tylko kilka rodzin tatarskich. Potomków ze Studzianki i okolicy można odnaleźć na Pomorzu, Śląsku, Białostocczyźnie, Ziemi Lubuskiej, w USA, Kanadzie a nawet Australii. Niektórzy przyjeżdżają do Studzianki, szukając przodków. Dlatego dobrze się stało, że funkcjonujące od kilku lat Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka w założeniach statutowych przybliża dziedzictwo kulturowe tej miejscowości. Z inicjatywy tego stowarzyszenia po raz pierwszy po II wojnie światowej odbył się w Studziance zjazd Tatarów w dniach 1-2 sierpnia 2009 r. w ramach akcji Letnia Akademia Wiedzy o Tatarach. W trakcie uroczystości na mizarze, pod przewodnictwem starosty bialskiego – Tadeusza Łazowskiego, odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą 330 – leciu osadnictwa tatarskiego
w Studziance.
Nie ma już prawdziwych Tatarów w Studziance. Są za to mizary czyli cmentarze, w Studziance i Lebiedziewie. Mizar to z języka tatarskiego zireć: oznacza cmentarz, odwiedziny, pielgrzymkę. Zizar
lub miziar charakteryzuje miejsce odwiedzin lub mogiłę. Mizar w Studziance usytuowany jest na
leśnym wzniesieniu, z dala od miejsca zamieszkania, na planie wieloboku. Tatarzy nie grodzili cmentarzy,
jedynie usypując wał ziemny lub niewielki mur z polnych kamieni. Nie ogrodzone mogiły miały
symbolizować równość wobec wszystkich. Wierzono, że ludzie nie powinni się odgradzać od siebie.
Z czasem wzniesiono ogrodzenie. W zwyczaju było także umieszczanie na bramach półksiężyca – symbolu wiary islamu. Tatarzy wierzyli, że w momencie objawienia jedynymi świadkami tego wydarzenia
wokół proroka Mahometa były gwiazdy i księżyc.
Na podstawie dokumentacji sporządzonej przy inwentaryzowaniu cmentarza pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku obliczono obecność 460 mogił, w tym ok. 170 nagrobków. Piękny opis tegoż
cmentarza z 1948 oku znajdujemy w kronice Szkoły Podstawowej w Łomazach (relacja uczestników
wycieczki):
Był to mocno zadrzewiony, zniszczony cmentarz. Spoglądając na mizar miało się wrażenie, że
duchy zmarłych krążą nad gromadką tych ludzi i że w powietrzu unosi się tajemniczy szept, w szumie
drzew wyrosłych z ich mogił opowiadając ciąg dalszy nieznanej już nikomu historii swych przeżyć i walk.
Te groby strzegą silnie wielkich tajemnic, nie wyjawiając ich. Tu spoczywa książę, widnieje herb rodowy,
tam inni dziedzice, duchowni, pułkownicy, wiele znakomitych osób. Między nimi spoczywa jeden
z wielkich bohaterów pułkownik Maciej Tupalski, który przyczynił się do rozbrojenia szwadronu dragonów smoleńskich w Łomazach w 1863 roku.
Warto zauważyć, że wspomniany pułkownik Maciej Tupalski w wyniku represji po Powstaniu został
wywieziony przez Rosjan na daleka Syberię. Stamtąd wraz z Maciejem Okmińskim te zadziorne tatarskie
dusze wróciły na piechotę do Studzianki, gdzie po kilku tygodniach zmarli z wycieńczenia.

Drugi z poleskich mizarów tatarskich znajduje się w miejscowości Lebiedziew – w części wsi zwanej dawniej Ułanowszczyzna, a dziś Zastawek. Wśród drzew jałowca, na wzgórku ogrodzonym płotem
żerdziowym, stoją nagrobkowe płyty, leżą obeliski.
Na najstarszych płytach nie ma półksiężyca i gwiazd, nie ma arabskich napisów. Wszystko pisane jest
w języku polskim. Na nagrobkach z II połowy XIX wieku i początku XX wieku są półksiężyce,
wersety arabskie i napisy rosyjskie. Mizar ten, podobnie jak istniejący tu niegdyś meczet,
został założony prawdopodobnie w połowie XVIII wieku. Meczet w Lebiedziewie istniał najprawdopodobniej do roku 1886. Według innych źródeł spaliły go wojska carskie w 1915 roku. Najstarszy nagrobek pochodzi z 1704 roku i jest zarazem najprawdopodobniej najstarszym zachowanym
nagrobkiem tatarskim w Polsce. Jak się przypuszcza, grób kryje prochy pułkownika Samuela
Murzy Koryckiego, pierwszego tatarskiego osadnika w Lebiedziewie. Ostanie pochówki miały tu miejsce
przed 1915 rokiem. W okresie międzywojennym mizar miał opiekuna. Po II wojnie światowej, pozbawiony opieki i ochrony ulegał stopniowej dewastacji.
W 1987 roku ten cenny pomnik kultury został uporządkowany przez młodzież z warszawskich liceów
pod kierownictwem Stanisława Krycińskiego, przy finansowym wsparciu PTTK oraz lokalnych władz.
1 grudnia 2010 roku na tym mizarze, starosta bialski Tadeusz Łazowski, wójt gminy Terespol Krzysztof Iwaniuk oraz zastępca przewodniczącego
Najwyższego Kolegium Muzułmańskiego Związku Religijnego w Rzeczypospolitej Polskiej Adam Świerblewski – odsłonili symboliczny kamień z okolicznościową tablicą upamiętniającą 330 – lecie osadnictwa tatarskiego na ternie gminy Terespol.
W trakcie uroczystości, współistnienie dwóch narodów pięknie scharakteryzował Adam Świerblewski: Tatarzy to kropla we krwi Rzeczpospolitej.
Nasze poleskie mizary (dwa z pięciu w Polsce) są księgą historii i sławy Tatarów. Napisy i epitafia na
nagrobkach potwierdzają wielowiekowe przywiązanie Tatarów do Polski i do zawodu żołnierskiego.
Ale … coraz trudniej je odczytać, płyty są w coraz gorszym stanie.


Opracował: Mieczysław Tokarski


Posted in Historia | Leave a Comment »

Ruiny Królewskiego Kurganu

Posted by tadeo w dniu 28 września 2023

Gdy światło przebiło się przez wilgotną ciemność, to, co zobaczył Anton, prawdopodobnie odebrało mu mowę. Później opisał to jedyne w swoim życiu doświadczenie w następujący sposób… „Ogromne ściany tworzyły wejście do grobowca… kopiec składa się z grobowca i długiego korytarza wykonanego z boniowanych płyt. Komora grobowa zbudowana jest na skale. W planie jest prawie kwadratowy. Ściany składają się z 10 rzędów muru; na poziomie piątego rzędu stopniowo zamieniają się w schodkową kopułę okrągłą. Wysokość komory wynosi prawie 9 m…”

Kurgan to rosyjskie słowo oznaczające kopiec grobowy, a ten kopiec ma prawie 20 metrów wysokości! Wiele warstw gliny, glonów i gruzu pokrywa wewnętrzną strukturę pod spodem i chroni ją przed erozją w wyniku opadów atmosferycznych. Wejście znajduje się po południowej stronie kopca, a kamieniarka jest wykonana z wapienia.

W 1856 roku szwajcarski artysta Carlo Bossoli odwiedził Królewski Kurgan i namalował swoje doświadczenia. Jak widać, Carlo siedział głęboko na drugim końcu kopca w tak zwanym grobowcu i malował widok, który widział, patrząc w stronę południowego wejścia… Zwróć uwagę na precyzyjną architekturę bez zaprawy, długi korytarz wykonany z boniowanych płyt i jak stopniowo łączy się w okrągłą kopułę ze wspornikami.

Archeolog Anton Ashick napisał również: „Jeśli spojrzysz wstecz na komnatę grobowca, odkryjesz, że wyjście wydaje się być znacznie dalej niż odległość do grobowca na zewnątrz. Efekt ten osiągnięto poprzez nierówną szerokość i nierównoległość ścian dromos. Jest prawdopodobne, że starożytni Grecy celowo chcieli osiągnąć taki efekt: droga do zaświatów jest blisko, ale wyjście z niej wydaje się tak odległe”.

Teraz Anton oczywiście założył, na podstawie tego zeznania, że starożytni Grecy zbudowali tę budowlę. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że Kercz powstał około 2600 lat temu jako starożytna kolonia grecka. Jednak Kercz jest uważany za jedno z najstarszych miast na Krymie, a wykopaliska archeologiczne w pobliżu miasta wykazały, że obszar ten był zamieszkany już w XVII wieku p.n.e.

Q. Środowisko akademickie głównego nurtu zakłada, że Królewski Kurgan był miejscem spoczynku władcy Królestwa Bosporańskiego gdzieś pomiędzy 400 a 300 rokiem p.n.e.…. czy… jest dużo, dużo starszy?

P: Czy to ogromne rozmiary Królewskiego Kurganu skłoniły archeologów do wniosku, że ta budowla została zbudowana przez króla i dla niego, i dlatego w ogóle tak ją nazwali?

Anton Ashik nie wspomniał o tym ani nie znalazłem żadnej wzmianki o tym, że podczas wykopalisk w 1837 roku odnaleziono sarkofagi lub szkielety.

P: Czy ten kopiec został całkowicie splądrowany w starożytności?

Na początku XIX wieku na Półwyspie Kerczeńskim znajdowało się ponad dwa tysiące kopców, ale niestety większość z nich prawie zniknęła. Szacuje się, że są równie stare lub starsze niż Królewski Kurgan, prawie wszystkie inne kurhany wydają się gorsze pod względem metod budowy, ponieważ wykorzystują wyłącznie drewno, skały i błoto, a nie precyzyjną architekturę bezzaprawową, jak widać w przypadku Królewskiego Kurganu.

P. Dlaczego kopiec Królewskiego Kurganu tak spektakularnie różni się od innych kopców w regionie?

Niektórzy mogliby szybko odpowiedzieć, że te inne kurhany musiały zostać wzniesione dla zwykłych ludzi tamtych czasów, ale tak nie jest, ponieważ środowisko akademickie głównego nurtu uważa, że te inne kopce są grobowcami scytyjskiej rodziny królewskiej, która rządziła równinami regionie 3000 lat temu. Wewnątrz innych Kurganów znaleziono ogromne ilości przedmiotów z czystego złota, przedstawiających pierwotne bitwy pomiędzy potworami i zwierzętami. Wiele mumii odkopanych w środku było pokrytych tatuażami i najwyraźniej należały do klasy rządzącej.

Wewnątrz spiralny sufit
P: Czy te inne Kurgany, Scytowie, są najlepszą próbą naśladowania splendoru Królewskiego Kurganu, podobną do tej, którą widzimy w Peru – gdzie niewielka konstrukcja z nieobrobionego kamienia/zaprawy glinianej jest zbudowana wokół doskonałej precyzji bezzaprawowej architektury, która wydaje się ją poprzedzać?

Niektóre elementy Królewskiego Kurganu wyglądają niesamowicie podobnie do Wielkiej Galerii Wielkiej Piramidy… lub podziemnej studni Santa Cristina na Sardynii…
Archeolog Anton Ashik poczynił intrygujący komentarz, że „Wszystkie bloki krypty i dromos zostały ułożone na sucho, bez spoiwa. W wielu miejscach na ścianach zachowały się ślady instrumentu – małe prostokątne żłobienia w ścianach…”

P: Czy Anton opisuje tutaj ślady pozostawione po jakiejś formie zaginionej technologii, której starożytni architekci używali do budowy tego megalitycznego arcydzieła?

Należy jeszcze wspomnieć, że w całym regionie Morza Czarnego znaleziono starożytne szkielety posiadające dziwne, wydłużone czaszki, bardzo podobne do tych widzianych w miejscach takich jak Paracas w Peru. Wydaje się, że wiele z tych czaszek ma około 25% większą masę czaszki niż normalne ludzkie czaszki… Obecnie zagłówki kołysek mogą przypominać kształt czaszki, ale nie mogą wytworzyć większej masy czaszki, jak się wydaje… Wydłużone czaszki takie jak te zostały zbadane znalezione w pobliżu obszaru Kurganu Królewskiego w miejscach takich jak Arkaim, Omsk, Piatigorsk, Kisłowodzk i Jakowenkowo.

P: Czy istnieje związek pomiędzy tymi starożytnymi ludźmi lub humanoidami o wydłużonych czaszkach a precyzyjnym megalitem znanym jako Królewski Kurgan? Czy Królewski Kurgan mógł zostać zbudowany jako miejsce spoczynku jednego z tych humanoidów?

Tyle pytań, a kilka rzeczy jest pewnych. Królewski Kurgan to starożytne arcydzieło architektury, które kryje wiele tajemnic i mamy szczęście, że wciąż stoi.

Obejrzyj poniższą wersję wideo.

Posted in Historia | Leave a Comment »

„Smutna dola”. Obrazek z życia ludu wiejskiego na Rusi

Posted by tadeo w dniu 19 września 2023

https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/de/jednostka/-/jednostka/6539976

Posted in Historia, Moja mała Ojczyzna, Unici, Wspomnienia | Leave a Comment »

Unici z Podlasia

Posted by tadeo w dniu 19 września 2023

W dzieciństwie słysząc o Unitach utożsamiałem ich z Kościołem prawosławnym. W przekonaniu takim trwałem do chwili, gdy interesując się genealogią szukałem informacji na temat swoich przodków. Wiem, że nadal wiele osób, również potomków Podlasiaków, którzy wśród przodków mają Unitów, nadal nie jest świadoma jaka była Ich codzienność pod koniec XIX wieku. Aby przybliżyć ich historię cofniemy się do historii chrześcijaństwa gdy nastąpił jego rozłam. Jego przyczyny są złożone, a proces ten rozłożony był na wiele lat. W efekcie powstały m.in. dwa największe istniejące obecnie wyznania chrześcijańskie, wschodnie prawosławie podległe pod Konstantynopol oraz zachodni katolicyzm podległy pod Rzym. W późniejszych latach podejmowano próby aby oba Kościoły połączyć, co nie było łatwe. Udało się tego dokonać w roku 1596 w Brześciu, efektem czego Kościół prawosławny na terenie Rzeczpospolitej zachowując wschodnią liturgię przeszedł pod jurysdykcję papieską w Rzymie. Zawarta Unia miała wielu przeciwników, jednak w Rzeczpospolitej wiele, jeżeli nie większość wyznawców prawosławia przeszła na katolicyzm. Unici, oficjalnie nazywani greko-katolikami potępiani byli przez Kościół prawosławny oraz carat co wielokrotnie przekładało się na ciągłą walkę. W miarę upływu czasu po rozbiorze Rzeczpospolitej carat rosyjski rozpoczął systematyczną likwidację będącego na podległym sobie terenie Kościoła Unickiego. Diecezje będące na obecnych terenach Litwy, Białorusi i części Ukrainy zlikwidowano do 1835 r. Działania te napotkały opór, jednak wierni, mieli wtedy możliwość wyboru wyznania, mogli przejść do Kościoła prawosławnego lub Rzymsko-katolickiego i likwidacja ta nie odcisnęła piętna, takiego jak jego końcowe stadium. Ostatnią diecezją, która dostała się pod rosyjskie panowanie była diecezja chełmska. Jej granice sięgały od okolic Sokołowa Podlaskiego na północy do Tomaszowa Lubelskiego i Krzeszowa na południu. Ostateczne rozwiązanie tego Kościoła miało miejsce w 1875 roku, a wszystkich wiernych zaczęto „nawracać” na prawosławie.

Działania te przeprowadzono z pobudek politycznych, gdzie po powstaniu styczniowym rozpoczęto rusyfikację i zamierzano wykazać jej skuteczność. Prawosławnych utożsamiano z Rosją, natomiast katolików z Polską. Aby wykazać statystyczną przewagę ludności przychylnej Rosji, nie zezwolono Unitom na wybór wyznania lecz z urzędu przypisano ich do prawosławia. Unici, pomimo liturgii zbieżnej z prawosławiem z przekonania byli katolikami oraz Polakami przez co stawiali zaciekły opór carskiej władzy.
W dzisiejszych czasach „Oporni” kojarzeni są najczęściej z beatyfikowanymi przez Jana Pawła II w 1996 r. Męczennikami z Pratulina, jednak pratulińscy Unici, to jedynie symbol znęcania się, terroryzowania i mordowania tej ludności z Podlasia (obecnie geograficznego Południowego Podlasia). Opisy zachowania prześladowców budzą grozę, podobne odczucia można odnieść przy poświęceniu, wytrwałości i oporze stawianym przez Unitów. Największe nasilenie prześladowań miało miejsce w pierwszym okresie po zlikwidowaniu diecezji, jednak stan ten utrzymywał się do roku 1905, aż wydano dekret o tolerancji religijnej, w którym zezwolono Unitom na przystąpienie do Kościoła Rzymsko-katolickiego. Do czasu upadku II RP wydano wiele opracowań i książek na ten temat, jedną z nich jest:

Za świętą wiarę : Łzy unickie

Broszura autorstwa Edmunda Jezierskiego wydana w 1916 roku w wielkim skrócie opisuje losy Unitów z Podlasia bezpośrednio po likwidacji ich Kościoła. Autor wymieniając kolejno podlaskie miejscowości: „Biała, Choroszczyn, Ortel Książęcy, Cicibór, Żukowce, Hrud, Kłoda, Łomazy, Piszczac, Kodeń, Janów, Pratulin, Kornica, Mszanna, Prochenki, Makarówka, Witulin, Konstantynów, Gnojno, Swory, Krzyczew, Łysów, Leśna, Dręlów, Międzyrzec, Rudno, Kolembrody, Dołha, Hołubla, Czekanów, Czołomyje, Sokołów, Sereczyn, Łazów, Rogów, Grudek, Grodzisko, Włodawa, Horodyszcze, Orchówek, Zbereże, Ostrów, Uścimów, Leszczynka, Rozwadówka, Wisznice, Hołowno, Opole, Lubień, Parczew, Kodeniec” doskonale oddaje skalę prześladowań. Następnie przy miejscowościach tych opisuje w dużych skrótach potworności dokonywanych prześladowań „… bito ich w okrutny sposób, okładano karami (pieniężnymi) doprowadzając do nędzy … kopano, wybijano zęby, osadzano w więzieniu … batożono, poczem część wysłano w głąb Rosji, gdzie pomarli … trzymano na mrozie dniami i nocami, ściągano kary, wyrzucając z domów, zabierając cały dobytek … do bezbronnego i modlącego się ludu strzelać zaczęło … spędziwszy nieszczęsnych mieszkańców na pola śniegiem okryte, rozkazali apostołowie prawosławia trzymać ich tam od świtu do późnej nocy, na wichrze, deszczu i śniegu przez cale trzy tygodnie, przyczem nahajki nie ustawały pracować … Marjannie Waszczuk, której maż był wysłany, za to że nie chciała dzieci ochrzcić na prawosławną religię, strażnicy tak zbili w nieobecności matki 12-letnią córkę, broniącą dziecię, że została kaleką. Dziecię porwali i ochrzcili przemocą, matce zaś za karę zabrali cały dobytek. W dwa lata potem wykradli jej trzyletniego chłopca … przybył naczelnik z popem i zaczęli lud nawracać na prawosławie, odpowiedziała im śmiało mała dziewczynka, Teresa Midzicka. Bić ją za to zaczęto bez litości tak, że ciało odpadało od kości … 70 letniego starca Józafaciuka sam naczelnik zbił tak, że wkrótce umarł. Umarło też dwóch jeszcze … Nie mogąc poradzić z ludźmi, zabrano się do męczenia bydła … gdy mężczyzn zabrano do więzienia, bito kobiety … batożono ludność tak, że kozacy pomimo mrozów rozdziewać się musieli do koszuli ze zmęczenia … Antoninie Bartoszuk strażnicy połamali ręce i palce u rak i nóg i wyrwali włosy z głowy, a Katarzynie Jaromczuk również połamali ręce i palce, wybili zęby, poranili głowę i twarz. Z trudem udało się uratować im życie”. To tylko fragmenty, podobnych opisów bestialstwa jest dużo więcej wraz z kontrastującymi opisami oporu stawianego przez Unitów. Krótkie wzmianki o poszczególnych miejscowościach i wydarzeniach, jak np. „W par. Kłoda, gdy policja i kozacy przekonywać zaczęli biednego wyrobnika, Józefa Koniuszewskiego, by ochrzcił dziecię swe w cerkwi prawosławnej, gdy już bicie przekroczyło wszelką granicę, nieszczęśliwy ten człowiek wolał raczej spalić się w izbie z żoną i dziećmi, niż uledz ich prześladowaniom”, mogą stanowić wprowadzenie do kolejnej lektury. Szczegóły zacytowanej historii znajdziemy w książce pt.

Józef Koniuszewski:
wspomnienie z czasów prześladowania Unitów na Podlasiu

Jest to opowiadanie autorstwa Józefa Barwińskiego (1849-1883) wydanego pod pseudonimem „Nadbużanin” przez „Gazetę Polską” W. Dyniewicza w Chicago, w 1878 roku. Opowiadanie doskonale odzwierciedla stawiany przez Unitów opór i ich postawę gotową na największe poświęcenie. Kolejna historia, tym razem o anonimowej bohaterce, to wydane w 1917 roku opowiadanie autorstwa Marii Gerson-Dąbrowskiej (1869-1942) pt.

Za co? Obrazek z życia unitów.

To opowieść o Kasi pochodzącej z okolic Włodawy, która w pierwszych latach prześladowań pod przymusem ochrzczona została w cerkwi prawosławnej. Jej losy znakomicie oddają psychiczne „zmęczenie” i rezygnację z godnego życia, będącą skutkiem prześladowań, których była świadkiem. W Bialskiej Bibliotece Cyfrowej jak i innych miejscach znajdziemy wiele pozycji opisujących tragedie z tamtych lat.
Genealodzy szukający przodków w tych rejonach, w książkach tych mogą znaleźć informacje, w których opisywane są losy i przeżycia autentycznych osób, w większości zwykłych „chłopów”, często już zapomnianych. Historie te pomagają również zrozumieć, dlaczego z okresu trzydziestolecia prześladowań brak jest metryk większości byłych Unitów, którzy w 1905 roku po dekrecie o tolerancji religijnej całymi rodzinami szli do kościołów Rzymsko-katolickich gdzie przyjmowali „zaległe” sakramenty chrztu i ślubu. Ilość tych sakramentów mówi wszystko, dla przykładu w parafii Rzymsko-katolickiej w Huszlewie udzielono:
– 121 chrztów w 1904 r., a po wydanym dekrecie w 1905 r. aż 1166.
– 16 ślubów w 1904 r., w 1905 r. aż 409.

Z upływem czasu Unici przestali istnieć, w większości powiększając parafie Rzymsko-katolickie. Po zakończeniu I wojny światowej w II RP usiłowano przywrócić poprzedni stan tworząc Kościół neounicki, jednak niewiele później II wojna światowa przerwała ten proces, a komunizm zniszczył go prawie całkowicie. Do obecnych czasów na terenie całej RP przetrwała jedynie cerkiew w Kostomłotach, jedyna na świecie katolicka parafia neounicka obrządku bizantyjsko-słowiańskiego.

Kostomłoty, 18 maja 2013 r.

Portret papieża, to wizualna różnica
pomiędzy cerkwią neounicką, a prawosławną
proboszcz parafii w Kostomłotach
ks. Zbigniew Nikoniuk

Autor: MirekCz 22:59 

Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w usłudze TwitterUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

http://poszukiwniagenealogiczne.blogspot.com/2015/03/unici-z-podlasia.html

Posted in Historia, Moja mała Ojczyzna, Unici, Wspomnienia | Leave a Comment »

Józef Koniuszewski : wspomnienie z czasów prześladowania Unitów na Podlasiu

Posted by tadeo w dniu 19 września 2023

Posted in Historia, Książki (e-book), Moja mała Ojczyzna, Unici, Wspomnienia, Świadectwa | Leave a Comment »

Śluby krakowskie

Posted by tadeo w dniu 27 marca 2023

Opis:

Śluby krakowskie były wynikiem prześladowania unitów (ludności obrządku greckokatolickiego Kościoła rzymskiego) w zaborze rosyjskim i dotyczyło to wielu moich przodków łącznie z najbliższą rodziną po mieczu. Po likwidacji cerkwi unickiej w 1875 r. i nakazu przejścia na prawosławie wszyscy, którzy mieli przodka ochrzczonego w cerkwi unickiej, nie mogli przejść ma katolicyzm. Z ich dotychczasowych z cerkwi unickich usuwano wszystko, co się łączyło z liturgią łacińską, zatem organy, konfesjonały, monstrancje, dzwonki itp. Urzędnicy carscy namawiali, aby unici dobrowolnie przyjęli prawosławie. Potem stosowano groźby i nakładano bardzo wysokie kontrybucje. A gdy to nie przynosiło oczekiwanych rezultatów więziono lub zsyłano ich na Sybir. Wreszcie uciekano się do użycia broni i morderstw.

W tamtym okresie kapłani zwerbowani do pracy konspiracyjnej oraz przybyli z Galicji Jezuici potajemnie gromadzili się z unitami i odprawiali msze święte, spowiedź świętą a także udzielano w tajemnicy chrzest dzieci i śluby małżeńskie. Sporządzali oni również po tym dokumenty takie jak akty chrztów, małżeństw, zgonów; akta przechowywano w jednym z kościołów Krakowa (w zaborze austriackim), stąd wzięło się określenie: „śluby krakowskie”. Wszystko w konspiracji i utajnieniu, by uniknąć sprowadzenia represji ze strony władz carskich. Młodzi małżonkowie, którzy nie chcieli wziąć ślubu religijnego w cerkwi prawosławnej, musieli niekiedy musieli pokonać pieszo ponad 500km, nielegalnie przejść granicę zaborów, aby taki związek zawrzeć.

Np. w moim drzewku ślub Barbary Czernik c/Dawida z Prokopem Moniuszko w dniu 09 października 1881r. odbył się w Leżajsku (Galicja) według obrządku katolickiego. Ślubu udzielił misjonarz. Świadkowie na ślubie: Jan Zabłocki z Dąbrowicy Dużej (lat 45) i Stefan Dawidziuk z Połosek (lat 30) – https://czernik.naszagenealogia.pl/schemat_65_.html

A więc Śluby krakowskie są to śluby zawarte w okresie 1875-1905 przez obywateli Królestwa Polskiego wyznania greckokatolickiego (unitów z zaboru Rosyjskiego), którzy przeszli „nielegalnie” w świetle rosyjskiego prawa na katolicyzm. W Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie jest dokładnie zbiór o nazwie Pro Regno Poloniae (za okres Królestwa Polskiego) i jest ponad 3700 takich ślubów.

Rok 1905 jest w historii mojej rodziny jest jedną z najważniejszych dat. To wtedy skończyła się ich gehenna jako unitów prześladowanych przez władze carskie. W tym roku car Rosji wydał ukaz tolerancyjny, na mocy którego dawni unici mogli powrócić na łono kościoła rzymskiego. Ponieważ wszystkie cerkwie unickie były od trzydziestu lat świątyniami prawosławnymi, więc dawni unici wraz z rodzinami przechodzili do kościoła rzymsko-katolickiego. Przechodzenie na katolicyzm równało się z uznaniem ich polskości.

Na gruncie Prawa małżeńskiego KP z roku 1836 śluby krakowskie zawarte bez zgody proboszcza właściwego były z mocy prawa nieważne. Dlatego zapewne wpisywano je ponownie do ksiąg kościelnych. W związku z tym w latch 1905 – 1909 małżonkowie, którzy wcześniej potajemnie zawarli religijny związek małżeński, przychodzą do swego proboszcza i przekazują informacje, gdzie i kiedy wzięli ślub. Podają nazwę parafii, dokładne daty, nazwisko księdza udzielającego ślubu, informacje o dzieciach i datach ich urodzenia sprzed 1905 roku. Paradoksem tej historii jest również to, że to rosyjskie prześladowania sprawiły, że unici nie tylko zostali Polakami, ale stali się gorącymi katolikami i patriotami.

Zobacz także: https://czernik.naszagenealogia.pl/

Posted in Historia | Leave a Comment »

Józef Franczak (1918-1963)

Posted by tadeo w dniu 21 października 2022

Józef Frantczak "Lalek". Źródło: IPN

Józef Frantczak „Lalek”. Źródło: IPN

Józef Franczak urodził się 17 marca 1918 r. w Kozicach Górnych na Lubelszczyźnie. Przed wojną ukończył Szkołę Podoficerską Żandarmerii w Grudziądzu, po czym przeszedł do służby w Plutonie Żandarmerii w Równem na Wołyniu.

Franczak w lubelskim ZWZ

W Wojsku Polskim Franczak dosłużył się stopnia sierżanta. Po ataku ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. nie złożył broni i walczył z najeźdźcą ze Wschodu. Dostał się do sowieckiej niewoli, z której udało mu się zbiec po kilku dniach. Od tego momentu, aż do śmierci w 1963 r., prowadził konspiracyjną działalność na rzecz wolnej Polski.

Jako żołnierz polskiego podziemia niepodległościowego działał w obwodzie lubelskim ZWZ. Po raz pierwszy padł ofiarą denuncjacji w 1941 r., kiedy doniósł na niego do Gestapo jeden z mieszkańców Piask pod Lublinem.

W sierpniu 1944 r. Lubelszczyznę zajęła Armia Czerwona, a Franczak został wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego, stacjonującej w rejonie Kąkolewnicy koło Radzynia Podlaskiego. Tam też był świadkiem mordów na żołnierzach podziemia, dokonywanych przez komunistów na uroczysku „Baran”, zwanym niekiedy Małym Katyniem. W obawie o swój los Franczak zdezerterował z ludowego Wojska Polskiego. Ukrywał się w Łodzi i w Sopocie, po czym powrócił w rodzinne strony, gdzie zaangażował się w działalność podziemną. Brał udział w akcjach skierowanych przeciwko funkcjonariuszom UB, wykonywał wyroki śmierci na konfidentach.

Podziemie antykomunistyczne

W czerwcu 1946 r. razem ze swoimi współtowarzyszami został aresztowany przez bezpiekę. Udało im się jednak uciec z transportu do więzienia i powrócić do podlubelskich lasów.

W 1947 r. Franczak, nazywany „Lalkiem” lub „Lalusiem”, ze względu na nienaganną prezencję, stanął na czele kilkuosobowego patrolu w oddziale WiN dowodzonym przez kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. W następnym roku patrol „Lalka” wpadł w zasadzkę UB – z życiem uszedł jedynie Franczak. Jeszcze w tym samym roku wdał on się w strzelaninę z milicjantami, w wyniku której został ranny w brzuch.

Wymierzone w komunistów akcje bojowe partyzantki poakowskiej na Lubelszczyźnie wyraźnie osłabły po śmierci przełożonego Franczaka – „Uskoka”, który zginął w obławie UB 21 maja 1949 r. we wsi Nowogród w pobliżu Łęcznej. Cztery lata później w Piaskach ofiarą reżimu padł Stanisław Kuchcewicz „Wiktor”, ostatni z najbliższych współpracowników Brońskiego.

Franczak – samotna walka o przetrwanie

Rok 1953 był istotną cezurą w działalność Franczaka – jako jeden z ostatnich partyzantów ograniczył zbrojny udział w zwalczaniu nowej władzy i rozpoczął samotną walkę o przetrwanie. Ukrywał się na prowincji dzięki pomocy zwykłych ludzi, choć groziły za nią wysokie kary. Według źródeł SB, z „Lalkiem” współpracowało ok. 200 osób.

Podziemie antykomunistyczne nie zrezygnowało z walki o niepodległe państwo nawet po nastaniu w 1956 r. tzw. odwilży gomułkowskiej. Wśród żołnierzy podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego był Józef Franczak. „Wierzył, że doczeka wolnej Polski. Takich jak on, ukrywających się, było wtedy w Polsce kilkunastu. Ich schwytanie zajęło komunistom kolejne kilka lat” – pisze o Franczaku Joanna Wieliczka-Szarkowa w książce „Żołnierze Wyklęci”.

CZYTAJ TAKŻE 

Odnaleziono czaszkę żołnierza WiN Józefa Franczaka pseud. Laluś, Lalek

We wrześniu 1961 r., w ramach akcji rozpracowywania partyzanta objętej kryptonimem „Pożar”, władze komunistyczne rozesłały za Franczakiem list gończy (opublikowano go wraz ze zdjęciem „Lalka” w „Kurierze Lubelskim” z 8 września 1961 r.), w którym uznano go za „bandytę stanowiącego postrach dla mieszkańców podlubelskich wsi”. Według raportów bezpieki, Franczak brał udział w zamachach na życia członków partii komunistycznej, funkcjonariuszy UB i MO, prowadził działalność terrorystyczną i rabunkową. Komuniści głosili, że poszukiwany osobiście zamordował 5 osób. Za jego schwytanie wyznaczono wysoką nagrodę pieniężną.

„Wzrost ok. 175 cm, ciemny blond, włosy szpakowate, lekko łysy. Czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do przodu, twarz owalna, koścista, śniada. Uszy duże odstające, usta duże wypukłe. Posiada 5 zębów sztucznych, trzy srebrne w szczęce górnej, a dwa złote w szczęce dolnej. Głowa grubsza, typowo męska. Jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki, stopy nóg są duże, lekko kuleje na prawą nogę po postrzale. Na prawym ręku pomiędzy palcami: kciukiem a wskazującym, posiada bliznę z postrzelenia. W wypadku osobistego kontaktu zachować ostrożność, ponieważ poszukiwany osobnik nosi broń krótką, dwa pistolety i trzy granaty” – podano w rysopisie poszukiwanego.

Zasadzka na Franczaka

Na bezpośredni trop Franczaka bezpieka wpadła w roku 1963. Było to możliwe dzięki nawiązaniu przez SB współpracy ze Stanisławem Mazurem (pseudonim operacyjny „Michał”), mieszkańcem wsi Wygnanowice, który przyznał się do kontaktów z „Lalkiem”. Za wydanie partyzanta miał otrzymać 5 tys. złotych. SB wiedziała, że Franczak darzył Mazura zaufaniem, był on bowiem bratankiem ojca narzeczonej „Lalka” – Danuty Mazur. Franczak miał z nią nieślubnego syna Marka, który przyszedł na świat w styczniu 1958 r.

Towarzysz „Michał” szybko nawiązał kontakt z nie przeczuwającym zdrady Franczakiem. Informacje przekazane bezpiece przez konfidenta pozwoliły na dotarcie do miejsca ukrywania się „Lalka” – wytropiono go na podstawie numeru rejestracyjnego motoru, którym Franczak przyjechał na spotkanie z Mazurem. Trop prowadził do gospodarstwa Wacława Becia z Majdanu Kozic Górnych.

Człowiek, który wydał ostatniego polskiego Żołnierza Wyklętego do swej śmierci w 1996 r. wiódł spokojne życie (za zdrajcę uznawano Becia, choć w 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał go na 5 lat więzienia). Współpraca Mazura z SB wyszła na jaw dopiero w 2005 r., dzięki badaniom Stanisława Poleszaka, historyka z lubelskiego oddziału IPN.

21 października 1963 r. gospodarstwo zostało otoczone przez funkcjonariuszy SB i ZOMO, łącznie 37 ludzi. Widząc zagrożenie, „Lalek” oddał w kierunku komunistów kilka strzałów. „W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł” – napisano w raporcie po obławie.

Sekcja zwłok Franczaka wykazała, że jego zgon nastąpił w wyniku postrzału serca. W chwili śmierci ostatni polski partyzant miał 45 lat.

Czaszka Józefa Franczaka

Zwłoki Franczaka – pozbawione głowy – złożone zostały w grobie na cmentarzu w Lublinie, gdzie grzebano żołnierzy podziemia niepodległościowego skazywanych przez sądy wojskowe na kary śmierci. Po 20 latach siostra Franczaka otrzymała zgodę na ekshumację i złożenie szczątków brata w rodzinnym grobowcu w Piaskach.  „Poświęcił życie za wolność ojczyzny, której nie doczekał” – brzmi napis umieszczony na grobie partyzanta.

W 2006 r. prokuratorzy IPN wszczęli śledztwo ws. znieważenia zwłok Franczaka przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. O przestępstwie zawiadomił wtedy syn Franczaka, który był przekonany, że obcięcie głowy było celową zemstą po śmierci. Ówczesne władze starały się zatrzeć pamięć o żołnierzach podziemia niepodległościowego.

Czaszkę Józefa Franczaka odnaleziono w 2014 r.

„Sądziliśmy, że pozbawienie głowy Józefa Franczaka, to był taki akt małodusznej zemsty ze strony funkcjonariuszy SB, za to, że tak długo się ukrywał. Tymczasem ówczesny prokurator powiatowy w Lublinie wydał taką decyzję, ponieważ chciał ustalić, kto udzielał pomocy stomatologicznej Franczakowi. Cel uświęcał środki” – mówił w marcu 2018 r., podczas uroczystości w 100. rocznicę urodzin partyzanta, Artur Piekarz z Oddziałowego Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN w Lublinie.

Według ustaleń śledztwa wymacerowana czaszka partyzanta w październiku 1963 r. trafiła do wydziału śledczego służby bezpieczeństwa komendy wojewódzkiej MO w Lublinie. Miała być poddana ekspertyzie stomatologicznej, w celu ustalenia u kogo Franczak – poszukiwany wtedy listem gończym – leczył zęby. Potem czaszka została przekazana do zakładu medycyny sądowej Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny) w Lublinie w celach dydaktycznych.

Śledztwo ws. znieważenia zwłok Franczaka umorzono w 2008 r., ponieważ prokurator ustalił, że polecenie odjęcia głowy od zwłok wydano zgodnie z wówczas obowiązującym prawem i nie miało to na celu zbezczeszczenia zwłok, ale zabezpieczenie materiału dowodowego w śledztwie, które miało ustalić i pociągnąć do odpowiedzialności karnej inne osoby.

W marcu 2015 r. na cmentarzu w Piaskach odbyły się uroczystości dochówku czaszki partyzanta.

W 2007 r. w Piaskach wzniesiono poświęcony mu pomnik.

W 2008 r., w uznaniu zasług Franczaka w walce o niepodległą Polskę, prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

W czerwcu 2015 r. Józef Franczak ps. „Laluś” został pośmiertnie awansowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na stopień podporucznika.

https://dzieje.pl/postacie/jozef-franczak-1918-1963

Posted in Historia | Leave a Comment »

TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: Plującym na „Lalusia”

Posted by tadeo w dniu 21 października 2022

Zdj. Józef Franczak ps. Laluś, Lalek, jako kapral żandarmerii w Równem

20 października 2022 Tadeusz Płużański

„Józef Franczak, żył lat 45, zginął 21 X 1963. Poświęcił życie za wolność Ojczyzny, której nie doczekał” – taki napis wyryła rodzina na skromnym grobie w podlubelskich Piaskach w 1983 r. Wtedy jeszcze nie można było mówić, co naprawdę stało się z „Lalusiem” – że to ostatni partyzant II RP, który zginął w walce z SB i ZOMO. Wyklęty przez komunistów Żołnierz Niezłomny.

Była godzina 15.40, Majdan Kozic Górnych – mała wioska 20 kilometrów od Lublina i 8 kilometrów od Piask. Bezpieka napisała: „Z chwilą okrążenia zabudowań b. [bandyta] Franczak wyszedł ze stodoły, pozorując gospodarza rozważał możliwość wyjścia z obstawy. (…) Mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m. od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł”.

Przez kolejne lata PRL Józef Franczak „Laluś” był przez komunistów wyklinany. Ale do dziś są w Polsce środowiska, które uważają, że został zamordowany słusznie, jako pospolity bandyta.

„Jako pseudohistoryczną podbudowę kultu «wyklętych» stworzono dwa wielkie mity. Pierwszy to mit powstania antykomunistycznego, które miało trwać w latach 1944-1963. Datę końcową wyznacza śmierć Józefa Franczaka «Lalka» z oddziału Zdzisława Brońskiego «Uskoka», który zginął w obławie 21 października 1963 r.” – napisał tygodnik „Przegląd”, pod jakże znamiennym tytułem: „Bandyci, a nie święci”.

W tym (post)komunistycznym organie można przeczytać dalej: „Od lutego 1953 r. Franczak nie prowadził jednak żadnej walki zbrojnej, tylko się ukrywał, a jego ostatnią akcją była «akcja ekspropriacyjna», czyli napad rabunkowy na kasę Gminnej Spółdzielni w Piaskach w powiecie świdnickim”. Autor „zapomniał” napisać, że „Laluś” przeżył, bo ok. 200 osób z okolicznych wiosek pomagało mu przetrwać – zapewniało dach nad głową, wikt i opierunek. Była to podzięka za wcześniejszą, wieloletnią obronę przed Niemcami i Sowietami.
Przez lata rodzina i sąsiedzi myśleli, że „Lalusia” zadenuncjował sąsiad – Wacław Beć, u którego ukrywał się feralnego dnia. Jak wynika z akt IPN, była to celowa, ubecka dezinformacja. Franczaka wydał TW „Michał” – Stanisław Mazur, stryjeczny brat Danuty Mazur, narzeczonej „Lalusia” i matki jego syna. Za kapowanie dostał w sumie 12 050 zł, z tego prawie połowę – około 5000 zł za donosy na „Lalusia”. Rozumiem, że ci, którzy do dziś potępiają Józefa Franczaka, będą bronili agenta, który go zakapował.

Będą też bronili prokuratora, który 24 października 1963 r. polecił: „Proszę o zdjęcie głowy ze zwłok Józefa Franczaka”? Jaki był cel owego barbarzyństwa? Zemścić się, pohańbić, wykląć. Czaszka „Lalusia” została odnaleziona dopiero współcześnie na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Wcześniej służyła studentom do eksperymentów. Po identyfikacji przekazano ją Markowi Franczakowi, synowi „Lalusia”.

W 2021 r. w krakowskim Parku Jordana opluty został pomnik „Lalusia”. Opluto tym samym jego kartę w służbie Ojczyzny. Przedwojenną naukę w szkole żandarmerii w Grudziądzu. Po 17 września 1939 r. aresztowanie przez sowietów i ucieczkę z niewoli, a następnie walkę z Niemcami w ramach ZWZ/AK na Lubelszczyźnie.

To tak, jakby wyśmiać los żołnierza bez wyboru, który poszukiwany przez NKWD musiał wrócić do konspiracji. Zapomnieć udziału w wielu akcjach na „utrwalaczy władzy ludowej”, wielokrotne rany, aresztowanie, z którego udało mu się uciec. Jakby opluć jego zamordowanych dowódców: Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”, Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”, Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. W końcu jakby powiedzieć, że 21 października 1963 r., kiedy „Laluś” został okrążony i zamordowany przez ZOMO i SB w Majdanie Kozic Górnych koło Piask to nie symboliczny koniec tragicznej walki żołnierzy II RP o wolną i niepodległą ojczyznę, tylko zasłużona kara za pospolitą bandyterkę. Opluć dziś Józefa Franczaka „Lalusia” to tak, jakby przyznać rację wszystkim jego oprawcom.

Przeczytaj także:

Józef Franczak „Lalek”. Ostatni Żołnierz Wyklęty zabity w obławie – https://historia.dorzeczy.pl/214621/jozef-franczak-lalek-ostatni-zolnierz-wyklety-zabity-w-oblawie.html

Józef Franczak (1918-1963) – https://dzieje.pl/postacie/jozef-franczak-1918-1963

Posted in Historia | Leave a Comment »

DZIEJE BAŚKI MURMAŃSKIEJ – EUGENJUSZ MAŁACZEWSKI

Posted by tadeo w dniu 18 kwietnia 2022

Historia Baśki Murmańskiej

Karty historii Twierdzy Modlin są zapisane wieloma barwnymi opowieściami. Jedną z nich niewątpliwie są dzieje Baśki Murmańskiej.

 

Kim była Baśka?

Nie kobietą, lecz … białą niedźwiedzicą, która miała nawet okazję osobiście poznać Józefa Piłsudskiego.

 

Co miała wspólnego z Twierdzą?

Urodziła się „pod ciemną gwiazdą polarną.” W 1919 r. na targu w rosyjskim Archangielsku kupił ją jeden z przebywających tam polskich żołnierzy. Chciał w ten sposób zaimponować kobiecie, o której względy konkurował z włoskim kapitanem. Nie przewidział jednak, jak daleko idące skutki może mieć to zdarzenie. Baśka zadarła z psem dowódcy wszystkich wojsk Ententy na Murmanie. W efekcie przydzielono ją do Baonu Wojska Polskiego (zwanego Baonem Murmańskim) jako „córkę regimentu”. Tam została wytresowana przez jednego z kaprali i z czasem stała się jednym z żołnierzy, zachowującym się jak oni. Wraz z nimi przypłynęła parowcem do Gdańska, a stamtąd trafiła do Twierdzy Modlin. Tu mieszkała wraz z wojskowymi i zażywała kąpieli w wodach tutejszych rzek. Podczas wojskowej defilady na warszawskim Placu Saskim salutowała (!) przed samym Piłsudskim. Baśka zginęła tragicznie. W okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego została zabita przez chłopa, który chciał z niej zrobić futro dla swojej żony.

 

Książka „Dzieje Baśki Murmańskiej. Historia białej niedźwiedzicy.”

Losy Baśki spisał Eugeniusz Małaczewski w książce „Dzieje Baśki Murmańskiej. Historia białej niedźwiedzicy.”, którą z dumą Państwu udostępniam.

Kliknij, aby uzyskać dostęp eugeniusz-malaczewski-dzieje-baski-murmanskiej.pdf

Posted in Historia | Leave a Comment »

POLSKA WIEŚ PRZED WOJNĄ

Posted by tadeo w dniu 21 marca 2022

O chłopskiej biedzie nie przeczytamy dziś w podręcznikach

W II Rzeczypospolitej, a dokładnie w 1938 r., ludność wiejska stanowiła 70% społeczeństwa. Tereny wiejskie, szczególnie na wschodzie, były skrajnie ubogie i zaniedbane pod każdym względem. Takiego obrazu polskiej wsi nie znajdzie się jednak w aktualnych podręcznikach szkolnych.

Glina, drewno i słoma

„Jak żyją małorolni i bezrolni chłopi, jak chodzą wynędzniali, głodni i obdarci, dość nie mieszkać z nimi, dzielić ich głód i niewygody, ale zobaczyć raz tylko, by poruszyło się każde sumienie” – tak w „Pamiętnikach chłopów” opisuje najbiedniejsze warstwy społeczeństwa wiejskiego średniozamożny gospodarz. Jedną z przyczyn biedy na wsi była struktura agrarna, bardzo rozdrobniona. Przy braku jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa niekorzystnie wpływała zarówno na wydajność rolnictwa, jak i na poziom życia mieszkańców wsi. W 1938 r. gospodarstwa o powierzchni mniejszej niż 2 ha stanowiły 31% wszystkich gospodarstw, żyło w nich ok. 3 mln osób. Małorolnych i bezrolnych było łącznie ok. 4,5 mln, stanowili oni jedną czwartą mieszkańców wsi. To ich dotykała bieda najbardziej skrajna, odzierająca z człowieczeństwa. Jak czytamy w jednym z chłopskich pamiętników, walcząc o chleb, „musimy się stać zwykłymi zwierzętami roboczemi i zatracić swe ludzkie wartości”.

W 1921 r. budynki drewniane stanowiły 73% wszystkich zabudowań w Polsce, z tego aż cztery piąte miało dachy kryte słomą. Budynków murowanych było 17%, jednak w niektórych województwach na wschodzie stanowiły nie więcej niż 5% zabudowań. 11% budynków na wsi było ulepionych z gliny.

Drewniana zabudowa i słomiane dachy zwiększały ryzyko pożarów. W latach 1924-1937 zarejestrowano 171,5 tys. pożarów, w których spłonęło lub zostało uszkodzonych 522,8 tys. budynków. Niemal 90% pożarów powstawało na terenach wiejskich.

W latach 30. aż 70% wszystkich mieszkań na wsi było przeludnionych. Dominowały mieszkania jednoizbowe, o metrażu rzadko przekraczającym 20-30 m kw. Wyposażenie obejmowało piec, stół, łóżko, stołki i szafę na ubrania. Miał szczęście ten, kto posiadał wychodek. „Marny wychodek był z desek, a teraz ze słomy – z tych desek zrobiło się stół do chaty, a z tego stołu później drzwiczki do chlewka”. Ten, kto nie miał wychodka, załatwiał swoje potrzeby za stodołą.

Drewnianą podłogę można było zobaczyć u najzamożniejszych gospodarzy. Reszta miała gliniane klepiska. Nawet połowa mieszkań była zawilgocona, co powodowało butwienie mebli i odzieży oraz sprzyjało rozwojowi grzybów i wywoływanych przez nie chorób.

Zimą mieszkania były przeważnie niedogrzane, bo chłopi nie mieli za co kupić opału. Podczas największych mrozów temperatura we wnętrzu spadała czasami poniżej zera. „Pamiętam, jak przyszłem wieczorem i zrzuciłem z nóg trepy w śniegu oblepione, to całą noc były oblepione i śnieg nie stopniał w mieszkaniu, jakże miał śnieg stopnieć, kiedy woda w naczyniach tak zamarzła, że musiałem rano mocno bić, żeby lód przebić”, pisał jeden z gospodarzy.

Bez światła i wody

Trzy lata po odzyskaniu niepodległości udało się zelektryfikować zaledwie ok. 500 wsi, czyli niespełna 0,5% ogólnej ich liczby. U progu II wojny światowej zelektryfikowanych było 1263 wsi, dostęp do elektryczności posiadało ok. 2% gospodarstw wiejskich i 6% ludności wsi. Ale nawet tam, gdzie doprowadzono już energię elektryczną, do oświetlenia używano tańszej nafty. Jak zauważył pewien gospodarz, „w zimie kosztuje mnie światło 30 gr dziennie, latem schodzi do 18 gr, to przecież poważny wydatek, jeżeli się zważy, że w miesiącu wydaję za światło w zimie do 10 złotych”. Nie każdego stać było nawet na zakup nafty. W 1933 r. „Wiadomości Literackie” podawały: „Izbę oświetla się »karpią« albo łuczywem, przeważnie jednak siedzi się pociemku i o zmroku idzie człowiek spać”. Znacznie szybciej przebiegała elektryfikacja obszarów miejskich. Już w 1925 r. do sieci energetycznej przyłączono niemal połowę miast, a w 1939 r. nieco ponad 80%. I tak daleko nam było pod tym względem do krajów zachodnich. Jak podaje Felicja Szyszko-Witulska w „Elektryfikacji wsi” z 1937 r., w Norwegii w 1926 r. około połowy ludności wiejskiej korzystało z elektryczności, a w Niemczech 80%.

Wodę do celów gospodarczych, bytowych i higienicznych czerpano ze studni. Jednak na własną studnię mogli sobie pozwolić tylko najzamożniejsi, gdyż jej wykopanie trwało nawet kilka miesięcy, a koszt był porównywalny z kosztem budowy domu. Studnie budowane na własną rękę, bez odpowiedniej wiedzy technicznej, narzędzi i środków, stanowiły ogromne zagrożenie dla zdrowia. Czerpana z nich brudna woda była przyczyną częstych zachorowań na dur brzuszny. Ludność wiejska najczęściej korzystała ze studni zbiorowych, trzeba było do nich chodzić kilkaset metrów. W niektórych wsiach w ogóle nie było studni i wodę noszono z sąsiedniej miejscowości. Ograniczona dostępność do wody, oprócz utrudnień związanych z prowadzeniem gospodarstwa, zwiększała ryzyko pożarowe.

Para butów na rodzinę

Średnie miesięczne zarobki robotnika rolnego w połowie lat 30. kształtowały się poniżej minimum egzystencji, choć pracowano od świtu do zmroku. Podobnie wyglądało położenie rodzin gospodarujących na małych areałach ziemi. Dochody z uprawy nie pozwalały na zaspokojenie podstawowych potrzeb, dlatego drobni rolnicy musieli dorabiać u bogatszych gospodarzy.

Największą część wydatków pochłaniało wyżywienie. Cukier i mięso były luksusem, na stole pojawiały się wyłącznie z okazji świąt. Na co dzień wiejskie rodziny jadły ziemniaki, przeważnie bez okrasy, suchy chleb bez żadnych smarowideł, kapustę, kaszę i czasem rzadką zupę. Bezrolni żywili się w zasadzie samymi kartoflami, kapusta, fasola czy chleb stanowiły rzadkość. Jeden z gospodarzy z bólem opisywał w pamiętnikach: „Widziałem kiedyś, jak trzyletnie dziecko piło na śniadanie czystą (przegotowaną podobno) wodę, pojadając kawałek upieczonego na blasze kuchennej kartoflanego placka”.

Mało kogo było stać na buty, jedna para musiała służyć kilkanaście lat. Powszechnym zjawiskiem była jedna para butów na całą rodzinę. „ABC Nowiny Codzienne” w 1935 r. pisały o dzieciach chłopskich: „W czasie zimniejszych poranków kilku przynosi łapcie na nogach, kilkoro wogóle boso, a reszta w »klumpiach« nabitych gwoździami”, natomiast w pamiętnikach odnotowano, że „najgorzej to już z małem rodzeństwem, do nastania większego zimna musi chodzić boso, zaś na ciepłą odzież niema pieniędzy”.

Zazwyczaj używano dwóch kompletów ubrań, jednego na co dzień, drugiego na ważne okazje. Z powodu braku ubrań i bielizny na zmianę odzież prano raz na kwartał. W tych samych ubraniach pracowało się, odpoczywało i spało w nocy. Rodziny żyjące na wsi zazwyczaj korzystały z jednego, wspólnego dla wszystkich domowników ręcznika. Kąpano się dwa razy do roku, przed świętami, a i wtedy w ramach oszczędności na opale w jednej wodzie myła się cała rodzina.

W 1925 r. Polski Komitet Opieki nad Dzieckiem opublikował dane, z których wynikało, że trzy czwarte dzieci nie miało własnego łóżka, a jedna piąta sypiała na podłodze. Nauczyciel wiejski w „ABC Nowinach Codziennych” pisze: „Twarze u tej partji dzieci – przeważnie bladosinawe, a dużo wśród nich – nalanych, brzuchy rozdęte od kartofli, nogi cienkie jak patyki lub naodwrót – grube, oczy patrzące bez wyrazu i mętne, obojętne na wszystko, niemrawe ruchy – to wygląd dziecka z Pohrobków”.

Skutkiem trudnych warunków życia były choroby. „Pomoc lekarska i ta w najcięższych wypadkach niebezpiecznych chorób jest wtenczas, gdy się znajdzie jaka złotówka, gdy zaś niema macha się ręką »Dziej się Wola Boża«” – czytamy w pamiętnikach. Pod względem liczby lekarzy, pielęgniarek, szpitali, łóżek szpitalnych II RP plasowała się w ogonie Europy. Wysoka była umieralność niemowląt, a krótka przeciętna długość życia.

„Gruźlico, ty straszna przyjaciółko szarych nędznych chat ludu! Kiedyż twe bezlitosne feudalne królowanie skończy się nad nimi?!”, pytał w „Pamiętnikach chłopów” jeden z gospodarzy z województwa łódzkiego. Szacuje się, że w latach 30. na gruźlicę zachorowało ponad 1 mln osób, z czego trzy czwarte zmarło w ciągu kilku lat od zachorowania. Chorobę tę opanowano dopiero po wojnie. Ludność była dziesiątkowana także przez dur brzuszny, szkarlatynę i błonicę. Każdego roku na choroby te zapadało kilkadziesiąt tysięcy osób, a umierały tysiące.

Szkoła dla najbogatszych

W 1938 r. poza systemem edukacji pozostawało ponad 500 tys. dzieci, głównie na wsi. Aż 85% wiejskich dzieci chodziło do czteroklasowych szkół I stopnia. W 1939 r. „Tydzień Robotnika” pisał: „(panuje) straszliwa ciasnota w szkołach. »Szkoła« składa się z jednej izby 30 do 40 metrów powierzchni. W warunkach urągających najprymitywniejszym wymaganiom higieny i pedagogi uczy się połowa dzieci wiejskich. To też wśród dzieci (i nauczycieli) grasują choroby i gruźlica, jaglica, skrofuły, zołzy, a wybuch epidemii ogarnia całą szkołę”. Tylko 15% uczniów ze wsi uczęszczało do szkół powszechnych umożliwiających dalsze kształcenie, co sprawiało, że naukę w gimnazjum, a potem w liceum kontynuowało niespełna 1% uczniów ze wsi.

Kazimierz Franciszek Żygulski, minister kultury i sztuki w latach 1982-1986, wspominał, że w II RP na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie się kształcił, studentów z ubogich wiejskich rodzin było 4%. Na innej lwowskiej uczelni, Akademii Handlu Zagranicznego, nie było ich wcale. Z kolei, jak podaje Krzysztof Wasilewski, w 1937 r. dzieci grup najzamożniejszych, których udział w społeczeństwie wynosił zaledwie 3,7%, stanowiły aż 66,5% ogółu studentów I roku. Ogólna liczba studentów w Polsce rzadko przekraczała 40 tys. osób.

Poziom analfabetyzmu w Polsce w 1931 r. to średnio 23,1% – w mieście 12,2%, na wsi 27,6%. Całkowita liczba analfabetów wynosiła 7,4 mln, w tym 6,2 mln na wsi. W 1939 r. analfabetyzm według różnych źródeł spadł do 15-20%. Na wsi nie było dostępu do prasy ani do książek, publiczne biblioteki zazwyczaj nie działały. Jak wspomina w pamiętnikach jeden z gospodarzy, „o kupieniu gazety na wsi niema mowy. Czasem zabłądzi jakaś tania gazyta badaczy pisma świętego albo komunistyczna za darmo”.

Wyczekiwana reforma rolna

„Wyglądamy tych lepszych czasów, tych czasów byczych, lecz nie dla elity uprzywiliowany, tylko dla nas ludzi na wsi czarnej dłoni, dla nas ludzi pracujących od wschodu do zachodu słońca”, czytamy w „Pamiętnikach chłopów” z 1935 r. Głód ziemi na wsi był ogromny, chłopi oczekiwali reformy rolnej, wydźwignięcia wsi z nędzy i zacofania. Dlatego najuboższe warstwy społeczeństwa wiejskiego z nadzieją przywitały nową powojenną rzeczywistość.

W wyniku reformy rolnej z 1945 r. powstało 814 tys. nowych gospodarstw rolnych, a 255 tys. zostało powiększonych. Rozparcelowano niemal 6,1 mln ha ziemi. Głównymi beneficjentami reformy byli małorolni i bezrolni chłopi, czyli najbardziej wykluczone warstwy społeczne II RP. Właśnie wśród tych warstw lewicowy blok rządowy (PPR, PPS, SD i SL), zwany także Blokiem Demokratycznym, cieszył się największą popularnością.

PPR z niewielkiej partii, grupującej w 1944 r. ok. 20 tys. osób, urosła w 1948 r. do rangi partii masowej, z niemal milionem członków. Podobnie było z PPS, która w 1945 r. miała ok. 120 tys. członków, a trzy lata później prawie 750 tys. W 1948 r. łącznie w obu partiach było ok. 800 tys. działaczy pochodzenia chłopskiego, z czego większość stanowili beneficjenci reformy rolnej, dawni robotnicy folwarczni i małorolni.

Autor Dawid Kański

Rodzinne wspomnienia Kazimiery Długołęckiej

RODZINNE WSPOMNIENIA BABCI KAZI
luty 1993 

https://www.klubnowodworski.pl/index.php/46-dzialania/muzeumopowiesci/powojenni/249-wspomnienia-kazimiery-dlugoleckiej?fbclid=IwAR2c-i6mWkSKTkuC_xxE1_vDyl9CATzchxCbUK-Xg4U9-FYH5nDIKlNw7CY

Posted in Historia | Leave a Comment »

Akcja Wisła 1992

Posted by tadeo w dniu 2 stycznia 2022

Posted in Filmy dokumentalne, Historia | Leave a Comment »

Łemkowie

Posted by tadeo w dniu 2 stycznia 2022

Film wyprodukowany przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu opowiada o historii Łemków zamieszkujących Sądecczyznę. Scenariusz, tekst – Joanna Hołda Zdjęcia, montaż, czytał – Jacek Kurzeja Konsultacja naukowa: Maria Brylak-Załuska, Magdalena Kroh, Antoni Kroh Produkcja – Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, 2010

Posted in Filmy dokumentalne, Historia | Leave a Comment »

Przedwojenna wieś

Posted by tadeo w dniu 2 stycznia 2022

Wsi spokojna, wsi wesoła, czy nędza, głód i niedola? Beztroskie, sielankowe życie, czy nieustanna walka o przetrwanie? (…) Gdy myślimy o II Rzeczpospolitej do głowy najczęściej przychodzą nam skojarzenia, które znamy z lekcji historii – przedwojenne miasta, Centralny Okręg Przemysłowy, Port Gdynia, Józef Piłsudski, bitwa warszawska, Wrzesień 39 i wiele innych, jednak najczęściej umyka nam fakt, że życie większości mieszkańców II RP toczyło się właśnie na wsi. Zapraszam do obejrzenia video dotyczącego życia chłopstwa w II Rzeczpostolitej.

Posted in Filmy dokumentalne, Historia | Leave a Comment »

Łuków i okolice w 1940 roku na niemieckim filmie

Posted by tadeo w dniu 28 grudnia 2021

Dawny, stary Łuków (woj. lubelskie) podczas okupacji oraz najbliższe okolice na częściowo kolorowym, ponad 11-minutowym filmie, nakręconym przez niemieckich okupantów w 1940 roku. Widzimy charakterystyczny jarmark w centrum miasta, Kolegiatę Łukowską (parafia pw. Przemienienia Pańskiego) czy licznych Żydów, którzy przed wojną stanowili niemal 50% populacji miasta. W późniejszej, kolorowej części nagrania pojawia się także getto w Łukowie, w którym Niemcy zamknęli ponad 10 tys. Żydów. Większość z nich zginęła w obozie zagłady w pobliskiej Treblince. Warto dodać, że wycofujący się Niemcy zbombardowali Łuków niszcząc je niemal w 70 procentach, stąd zabudowania widoczne na nagraniu mogą obecnie już nie istnieć.

Zobacz także:

Posted in Filmy - Polecam, Filmy dokumentalne, Historia, Moja mała Ojczyzna | Leave a Comment »

Historia zapisana na świątecznych kartkach

Posted by tadeo w dniu 25 grudnia 2021

Na jednej ze świątecznych kartek zamiast trzech magów pokłon nowonarodzonemu Jezusowi składają Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło i Jan III Sobieski. Na innej św. Mikołaj jedzie traktorem, a na ciągniętych saniach wiezie choinkę. Jeszcze inna to tylko napisy w ośmiu językach: „Jestem zdrów i powodzi mi się dobrze”. – Jedna z moich ulubionych pocztówek to ta ukazująca wojenne święta. Jest na niej żołnierz stojący na warcie, zamyślony, a nad nim ukazuje się wizja rodziny siedzącej przy stole – mówi Marek Sosenko z Krakowa. W swojej kolekcji ma 100 tys. kartek świątecznych.

Tradycja wysyłania kartek ze świątecznymi życzeniami powoli zanika w Polsce. Mało kto kupuje dziś pocztówki i wysyła je do bliskich. Wolimy napisać smsa albo zadzwonić. 

Tymczasem świąteczne kartki to nie zwykły kawałek papieru, ładna ilustracja, kilka zapisanych na odwrocie słów, ale prawdziwe emocje i historie. 

Świetnie to widać, kiedy ogląda się zbiór pana Marka Sosenki, cenionego kolekcjonera z Krakowa, archiwisty, autora wielu niezwykłych wystaw i publikacji. Posiada on ponad 800 tysięcy kart pocztowych. Około 100 tysięcy to pocztówki bożonarodzeniowe.

Marek Sosenko, kolekcjoner z Krakowa /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

SKĄD SIĘ WZIĘŁY POCZTÓWKI?

Najstarsze karty pocztowe w Europie powstały w XV wieku w Anglii. Wcześniej korespondencja istniała już w Chinach, gdzie wysyłano życzenia na różnokolorowych papierach. Co ciekawe, kolor papieru odpowiadał pozycji społecznej adresata.

W 1869 roku dopuszczono karty korespondencyjne do oficjalnego obiegu. 

W XIX wieku pocztówki były jednak zapisane tylko tekstem, nie miały żadnych ilustracji. Krakowski kolekcjoner przytacza, że pojawiły się one dopiero w czasie wojny francusko-pruskiej w 1870 roku. Sosenko wyjaśnia:

Siedzący w okopach żołnierze bardzo długo oczekiwali na rozkazy, więc wypełniali sobie ten czas różnymi działaniami – na przykład na karty poczty polowej nanosili rysunki, głównie z militariami.

Z czasem ilustracje się zmieniały, pojawiały się też te okolicznościowe – związane z m.in. z Bożym Narodzeniem.

– Pocztówki świąteczne często wyłamywały się poza zasady stworzone przez światową unię pocztową, która powstała w latach 70. XIX wieku. Unia spisała wszelkie zasady, dotyczące wyglądu karty pocztowej. Jeżeli urzędnik stwierdził, że pocztówka nie odpowiada tym wymogom, to wtedy nanosił większą opłatę za jej wysłanie – podkreśla Marek Sosenko.
https://forms.freshmail.io/f/3eh9t53jmv/ev1ckrsbph/index.html

Początkowo przeciwko pocztówkom protestowały… kobiety. Nie wyobrażały sobie, że można wysyłać wiadomości w formie odkrytej – że zarówno listonosz jak i odbierający kartkę mogą przeczytać jej treść. Szybko zauważyły jednak ich walory estetyczne i zaczęły gromadzić najpiękniejsze karty. Jak przyznaje krakowski kolekcjoner, filateliści również dostrzegli ważność tego przedmiotu. Powstawały więc związki zbieraczy kart pocztowych, a ten utworzony w Krakowie zorganizował w 1899 roku jedną z pierwszych na świecie wystaw pocztówkowych.

– W 1900 roku przy okazji wystawy, która odbyła się w Warszawie, rozpisano konkurs na jednowyrazowe określenie dla tego przedmiotu. Zwyciężyło słowo „pocztówka”. Była to propozycja Henryka Sienkiewicza. I tak mamy pocztówkę do dzisiaj – opowiada kolekcjoner.

HISTORIA ZAPISANA NA KARTKACH

Początkowo pocztówki świąteczne były do Polski sprowadzane tylko z zagranicy. W ostatnich latach XIX wieku zaczęły się ukazywać nieliczne, które stworzono w kraju. Polskie karty wyróżniały się na tle innych – święta były dla naszych rodaków bardzo ważne, podobnie jak miłość do ojczyzny – dlatego np. pokłon małemu Jezusowi zamiast trzech króli, składają polscy władcy: Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło i Jan III Sobieski.

Pokłon nowonarodzonemu Jezusowi składają polscy królowie /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Pocztówki opowiadały historię naszego narodu. Pokazywały, że wchodząc w XX wiek, Polacy oczekują odzyskania niepodległości. – Ostatecznie oczywiście to się stało, jednak do tego czasu ukazywały się takie pocztówki, które były ścigane przez cenzurę i za ich wydawanie można było iść do więzienia. Mimo to patriotyczne karty się ukazywały i miały bardzo duże znaczenie dla obywateli – podkreśla kolekcjoner.

Mówi, że w tamtym czasie zauważamy też pewien charakterystyczny typ kart pocztowych – bez ilustracji. Posiadają one jedynie naniesiony w ośmiu językach tekst zawiadamiający rodzinę, że z nadawcą wszystko jest w porządku. „Jestem zdrów i powodzi mi się dobrze” – głoszą karty. Często pojawia się też na nich: „Jestem zdrów i nieranny”.

Kartka wydrukowana w ośmiu językach /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Nie każdy miał dostęp do oficjalnych kart poczty polowej, więc wojskowi pisali na tym, co udało im się znaleźć. Wśród takich materiałów popularnym była kora z brzozy.

Kartka świąteczna wypisana na korze brzozy /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Wydawano także pocztówki z wizerunkami tych, którzy byli daleko od nas. I tak oto na kartach pojawiali się na przykład zesłani na Syberię więźniowie.  

Kartki z wizerunkami zesłanych na Sybir /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora


– Jedna z moich ulubionych pocztówek to ta ukazująca wojenne święta. Jest na niej żołnierz stojący na warcie, zamyślony, a nad nim ukazuje się wizja rodziny siedzącej przy stole – mówi Sosenko.

/Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

II wojna światowa przyniosła wiele nieszczęść, takich jak rozdzielenie rodzin, co też miało swoje odzwierciedlenie w kartach. – Tęsknota za bliskimi i chęć wyobrażenia sobie, jak rodzina spędza święta, była jednym z głównych motywów ilustracyjnych w tamtym okresie – opowiada kolekcjoner.

Także w obozach oficerskich organizowano wewnętrzną pocztę i wysyłano do siebie korespondencję. Pocztówki, które tam powstawały, były bardzo skromne, robione na skrawkach papieru.

GALERIA

/Fot. Paulina Sowa/Archiwum autora

Na kartach pojawiały się też ważne przekazy. W 1943 roku, w jednym z obozów jenieckich, wydano pocztówkę, gdzie odchodzący stary rok miał na plecach datę 1943, natomiast nowy rok napis „Imię moje 44”. Jest to pocztówka z obozu w Murnau.

Pocztówka z obozu w Murnau /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Wydawano pocztówki, na których wigilia była czymś, co wstrzymywało nawet wojnę, a jeśli przedstawiały żołnierza stojącego na warcie, to jego myśli krążyły wokół rodziny. Na jednej z pocztówek z ogromnej kolekcji Marka Sosenki pojawia się wiersz:

Święta wśród swoich

Zaległa cisza… sen zmroczy oczy

Po krwawych w boju, obrazach grozy

Widzę w marzeniach obraz uroczy

Święta wśród swoich, śpiące obozy.

/Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

– Bardzo ważną częścią działalności wydawniczej były pocztówki kwestarskie. Wiele osób było poszkodowanych przez wojnę, dlatego szukano funduszy, by pomóc tym najbiedniejszym. Zbierano m.in. na głodne dzieci – wymienia Marek Sosenko.

Pocztówki, które ukazywały się w czasie okupacji były niezwykle skromne, ale bardzo wymowne w swojej ilustracji. Na jednej z nich widzimy ciemne niebo i kometę, która miała być zapowiedzią lepszego losu, na innej marznącego bociana, który nie odleciał do ciepłych krajów, tylko ogrzewa się przy piecu.

Pocztówki wydane w czasie II wojny światowej /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

W kolekcji Marka Sosenki jest też kartka z 1945 roku. Pierwsza wydana po II wojnie światowej.

Kolorowa kartka świąteczna z 1945 roku /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

KARTKI I CENZURA

Najważniejszym motywem świątecznym reprodukowanym na pocztówkach była scena Bożego Narodzenia. Często pojawiała się na nich również postać anioła.

W PRL-u zaczęły się jednak ukazywać pocztówki bez treści religijnych. A przynajmniej taki był rozkaz władzy. Tymczasem artyści stawali na głowie, by przemycać religijne treści tak, żeby cenzura ich nie zauważyła. Jednym z przykładów jest pocztówka z Kolumną Zygmunta, rusztowaniami i gałązkami choinki, gdzie cenzor przeoczył krzyż trzymany w ręku przez króla.

Świąteczna pocztówka z Kolumną Zygmunta /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Jako że odbudowa Polski była objęta kilkuletnimi planami, powstawały karty, które nawiązywały do tego przedsięwzięcia. Mamy więc pocztówkę, na której na choince zamiast bombek zawieszone są tylko „szóstki” – to oczywiście nawiązanie do planu sześcioletniego.

Pocztówka nawiązująca do planu sześcioletniego /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

– Kiedy w 1956 roku zaistniała u nas telewizja i wszyscy postanowili kupować sobie odbiorniki, na dachach mieliśmy wysyp anten. To również znalazło swoje odzwierciedlenie na pocztówkach – opowiada kolekcjoner.

Pocztówka z antenami telewizyjnymi /Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

Na socjalistycznej pocztówce swoje miejsce miał także Święty Mikołaj wiozący choinkę co prawda na saniach, ale ciągniętych przez… traktor. Pojawia się także pocztówka, na której widzimy milicjanta wypisującego mandat Mikołajowi przechodzącemu na czerwonym świetle.

/Fot. Paulina Sowa

/Fot. Paulina Sowa

Sosenko wspomina też wyjątkowe, solidarnościowe karty pocztowe. Nierzadko gościł na nich ważny przekaz, na przykład zapisane życzenia: „Nadziei, cierpliwości, wytrwania”.

/Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

/Fot. Paulina Sowa /Archiwum autora

– Młodzi kolekcjonerzy często pytają mnie, czy warto zbierać pocztówki produkowane po II wojnie światowej. Zawsze odpowiadam, że tak, gdyż były to bardzo ciekawe obiekty. Piękne i pomysłowe, zbieranie tych powojennych pocztówek również daje dużą satysfakcję – mówi Sosenko.

„ŚWIĄTECZNE ŻYCZENIA WYPOWIEM…”

Na pocztówkach nie może zabraknąć oczywiście życzeń świątecznych. W końcu to właśnie w celu ich złożenia powstają bożonarodzeniowe karty. Jak zmieniały się na przestrzeni lat? Pan Sosenko bierze kilka kart ze swojej kolekcji i czyta:

„Świąteczne życzenia wypowiem, niech was Pan Bóg darzy zdrowiem, niech na ziemi raj wam stwarza i fortuną poobdarza.”

„Drogi dziadziu, przyjm życzenia, które z serca łączę Ci, niech cię szczęście opromienia i pomyślność gwiazdą lśni. Żyj nam długo, choćby wiecznie. Zawsze wesół, zawsze zdrów. I na święta przyjm serdecznie tę wiązankę serca słów.”

„Dzień wesoły, dzień jedyny, dziś Jezusa urodziny. Raduje się cała ziemia, a my składamy życzenia.”

„Szczęścia zdrowia, pomyślności, sług uczciwych, miłych gości, srebra złota et cetera, to treść życzeń moich szczera.”

https://tygodnik.interia.pl/news-historia-zapisana-na-swiatecznych-kartkach,nId,5723898

Posted in Historia | Leave a Comment »